rozwińzwiń

Mdłości

Okładka książki Mdłości Jean-Paul Sartre
Okładka książki Mdłości
Jean-Paul Sartre Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Powieści XX wieku biografia, autobiografia, pamiętnik
241 str. 4 godz. 1 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Seria:
Powieści XX wieku
Tytuł oryginału:
La Nausée (1938)
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
1974-09-01
Data 1. wyd. pol.:
1974-09-01
Liczba stron:
241
Czas czytania
4 godz. 1 min.
Język:
polski
Tłumacz:
Jacek Trznadel
Tagi:
powieść francuska--I poł. 20 w. egzystencjalizm
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
39 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
176
50

Na półkach:

Czytając tę pozycję nieustanie przychodził mi do głowy "Obcy" Camusa, a że nie miałem okazji napisać o nim dłuższej opinii, pozwolę sobie na małe zestawienie.
"Mdłości" to podobnie jak "Obcy" proza filozoficzna z kluczem, ucelowieniem, tj. jasno wyrażoną przyczyną i podstawą swojego istnienia, którą jest przekaz i wyrażenie konkretnych idei, które na każdym kroku pokazują swoją dominację nad formą, przyzwalając w ten sposób na jej bezwład i chaos kosztem własnego życia; które określają formę i ją konstytuują.
"Obcy" jest nudny, zasuszony, prosty, sztywny - całość cierpi tam przez "wielką" idee Camusa, która rozwija się kosztem tekstu; która odżywia się tekstem, bo przecież "chcę pokazać obcość ludzi w rzeczywistości".
W "Mdłościach" jest na odwrót - wiele tu wrażeń, uczuć, frustracji, filozoficznych gorączek i kryzysów, przepleceń nudy codzienności z drżeniem egzystencjalnym - dlatego idee gubią się, plączą, tracą swój ładunek i jakość. Lecz i tutaj forma (w tym wypadku forma dziennika) mająca służyć jako ułatwienie, uproszczenie dla ukazywania idei sprawia, że idee przez nią cierpią, wraz z całą tkanką tekstu.
No, dobrze mogą opowiedzieć o absurdzie istnienia; mogę przedstawić tę absurdalność ze wszystkimi jej skutkami,
tylko że kiedy oplatam to w fikcję mam tysiąckroć większe pole manewru i oddziaływania, bo mam (w przeciwieństwie do sytuacji w której piszę esej) na swoich usługach właśnie fikcję która pomoże mi ją wyrazić. Nadwątlenie, osłabienie fikcji kosztem ukazania idei a la Camus i Sartre szkodzi idei i kompromituje całość tekstu. I tak właśnie "Mdłości" są mdłe, nie mają wiązki jednoczącej, czegoś co mogłoby je scalić - są książką z serii "gość chodzi po ulicy i myśli o absurdzie istnienia". Nie ma tu filozoficznego niepokoju (żeby przedstawić jakikolwiek niepokój potrzebna jest właśnie składność, a nie na odwrót),to proza w której jakość zdaje się rozwodniona w ilości, która rozpuszcza się sama w sobie.
Obu Panów, jak licealistów można by odesłać do "Kosmosu" Gombrowicza, gdzie niezaprzeczalna ambicja przekazania jakiejś myśli jednoczy się, a nie ściera z rzeczywistością i formą świata przedstawionego. W "Kosmosie" idea główna nie narzuca się tekstowi, lecz prowadzi go na równych prawach - precyzja nie wyklucza estetycznej zabawy i inwencji a estetyczna zabawa nie niweczy precyzji myśli.
Sartre, pomimo ambicji i paru przebłysków jakości, nie potrafił przekonać mnie do swojej wizji tekstu.

Czytając tę pozycję nieustanie przychodził mi do głowy "Obcy" Camusa, a że nie miałem okazji napisać o nim dłuższej opinii, pozwolę sobie na małe zestawienie.
"Mdłości" to podobnie jak "Obcy" proza filozoficzna z kluczem, ucelowieniem, tj. jasno wyrażoną przyczyną i podstawą swojego istnienia, którą jest przekaz i wyrażenie konkretnych idei, które na każdym kroku pokazują...

więcej Pokaż mimo to

avatar
142
142

Na półkach: ,

" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę - miażdży ideę istnienia. Wciąga w meandry rozważań o przypadkowości i zbyteczności istnienia, nicości bytu, samotności.
Absolut lub absurd.
"Więc to są Mdłości: ta oślepiająca oczywistość?".

Moja przygoda z Sartre'em.

" Jak będziesz za długo patrzył w lustro, zobaczysz małpę".

" (...) był kiedyś biedak, który pomylił światy".
Twórczości Sartre'a nie znam; jeszcze.
"Mdłości" to jakby nasz debiut; jego literacki, mój jako jego odbiorcy.
Wariacje na temat sensu istnienia, niepozbawione patosu, dziełko w formie dziennika.
" Wtorek. Nic. Istniałem".
"Piszę wszystko, co mi przychodzi do głowy".
Kto pyta, nie błądzi.
Sartre nie pyta; stawia tezę -...

więcej Pokaż mimo to

avatar
13
2

Na półkach:

Chyba trzeba dojrzeć, by w pełni poddać się tułaczce samotnika. Przeczytam za pare lat.

Chyba trzeba dojrzeć, by w pełni poddać się tułaczce samotnika. Przeczytam za pare lat.

Pokaż mimo to

avatar
226
36

Na półkach: ,

Przede wszystkim, proszę mi wyjaśnić, jakim cudem ta niezwykle istotna historycznie książka, wykładająca początki egzystencjalizmu, nie jest dostępna współczesnemu czytelnikowi. Ostatnie polskie wydanie pojawiło się dwadzieścia lat temu, a teraz na allegro osiąga absurdalne ceny. Mało tego, polskich przekładów nie ma nawet w bibliotekach – we Wrocławiu mamy ponad trzydzieści filii, wśród których trzy posiadają ją w swoim katalogu, a w jednej została wypożyczona pół roku temu i słuch po niej zaginął.
Przynajmniej wydanie po angielsku da się jakoś normalnie zdobyć, co też uczyniłem. Główny bohater książki, Antoine Roquentin, nie używa na szczęście nadmiernie wysublimowanego języka, jak przystało na surowego egzystencjalistę. Chodzi po tym swoim ,,błotnistym mieście” i rozmyśla, jakie dramatyczne konsekwencje ma egzystencja każdego z nas. Przede wszystkim chodzi mu oczywiście o to, że w szerszym kontekście pozbawiona ona jest jakiegokolwiek znaczenia. Jednym z angielskich słówek, których nauczyłem się poprzez rozterki francuskiego pisarza jest ,,superfluous’’, to znaczy ,,zbyteczny’’. Według protagonisty wszystko takie jest – nie tylko obdarzeni darem refleksji ludzie, ale także drzewa, zwierzęta, budynki, morze… Z tym przekonaniem wiąże się też tytułowe poczucie mdłości, które uaktywnia się u niego, kiedy bezpośrednio uzmysławia sobie obfitość świata, której nie jest w stanie jakoś wewnętrznie sobie poskładać. Ale nie chciałbym zanurzać się głęboko w zawartą tutaj myśl filozoficzną, ponieważ można poczytać o niej wiele mądrych analiz autorstwa ludzi o wiele mądrzejszych ode mnie. Wolałbym skupić się na tym, jak to wszystko się czyta. A wbrew moim wczesnym obawom, nie czyta się aż tak źle. Co prawda akcji jest tutaj niewiele, ale jednak zdawkowe interakcje społeczno-środowiskowe, w które powolnie wikła się główny bohater, spełniają swoje zadanie, to znaczy zmuszają nas do szczerych, poważnych przemyśleń. Bohater odwiedza na przykład muzeum, gdzie oddaje się refleksji na temat sławy, śmierci, wielkich dokonań ludzkości. Idzie do kawiarni, przemierza molo, obserwuje i na swój sposób podziwia te ,,normalne’’ ludzkie zachowania, które pozwalają każdemu z nas normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Wreszcie rozmawia z dwoma istotnymi bohaterami drugoplanowymi: Samoukiem oraz swoją dawną kochanką Anny. Ten pierwszy to młody idealista, wskazujący pewien kierunek, który podobni, pogrążeni w refleksji osobnicy, mogą obrać – szeroko pojęty humanizm (tutaj związany także z socjalizmem). Te ładne przekonania zostają oczywiście przez bohatera cynicznie wyśmiane, choć zdaje się, że gdzieś głęboko zazdrości on młodzieńcowi pierwiastka naiwności. Z kolei interakcja z kobietą uświadamia Roquentina o istnieniu tzw. wyjątkowych momentów – chwil w życiu, kiedy emocje sięgają zenitu, pokroju pogrzebów, miłosnych przyjemności, wielkich personalnych sukcesów. A raczej o ich nieistnieniu, ponieważ Anny po chwili sama przyznaje, że od niedawna zwątpiła w ich siłę. Jeśli dobrze rozumiem, w tym przypadku chodzi o niewystarczające połączenie międzyludzkie, stawiają w wątpliwość rzeczywiste oddziaływanie tych istotnych życiowych chwil. Kiedy my przeżywamy jakieś emocjonalne uniesienie, ktoś inny może nas obserwować i nie czuć kompletnie nic – czy więc faktycznie jest się w ogóle czym ekscytować? Nie wiem, czy jestem zwolennikiem tego toku rozumowania, ale clue opowieści wydaje się jasne. Główny bohater ostatecznie nigdzie nie znajduje ukojenia, wciąż pozostaje samotny, niespełniony, przytłoczony, pusty w środku. Nawet w samobójstwie nie upatruje rozwiązania, ponieważ byłoby to równie bezsensowne, co życie. Dlatego zdziwiło mnie, że książka poniekąd kończy się… happy endem. Może i niezbyt naturalnym, nieco wymuszonym i lekko naszkicowanym, ale najwyraźniej i nasz alegoryczny smutas odnalazł gdzieś pod koniec swoje przeznaczenie.
Tym, co uświadomiło mi posłowie (swoją drogą o wiele bardziej krytyczne pod adresem książki, niż to bywa w polskich wydaniach) jest fakt, że… nikt z nas nie może być Roquentinem. Nie da się nim być, jeśli chcemy w miarę normalnie żyć. Jest to totalna fikcja literacka, przedstawiająca pewne problemy w przerysowany sposób. Nie jest to oczywiście zarzut, ponieważ tym samym spełnia swoje sztandarowe zadanie wypromowania, przedstawienia pewnych filozoficznych założeń i obaw. Ale tylko ktoś naiwny, tym razem w odwrotny sposób do Samouka, byłby w stanie uwierzyć, że świat rzeczywiście przedstawia się tak, jak wyobraża to sobie Roquentin. Czy naprawdę jesteśmy w stanie uwierzyć w wizję wszechświata, w której drzewo w parku żyje i istnieje tylko dlatego, że nie może samo siebie uśmiercić? Bohaterowi bliżej do osoby z poważnymi zaburzeniami psychicznymi, ale ja wolę traktować jego przygody jako symboliczną przestrogę. Przestrogę przed nadmiernym myśleniem, w które popaść może wyłącznie człowiek zgorzkniały, pogrążony w sobie i skazany na samotność. Dlatego zamiast jego umysłowego kotłowania:
,,Nie myśleć... Nie chcę myśleć... Myślę, że nie chcę myśleć. Nie powinienem myśleć, że nie chcę myśleć. Bo to także jest myślą." Czy nigdy nie będzie temu końca? Moja myśl to ja: oto dlaczego nie mogę się zatrzymać. Istnieję, ponieważ myślę... i nie mogę powstrzymać się od myślenia. W tej samej chwili - to obrzydliwe - jeśli istnieję, to tylko dlatego że brzydzę się istnieniem. To ja, to ja sam wyciągam się z nicości, do której pragnę podążyć: nienawiść, niesmak istnienia, to są także sposoby, abym istniał, abym zagłębił się w istnieniu.”
O wiele bardziej podoba mi się ,,pozytywistyczne’’ podejście do egzystencjalizmu autorstwa Camus’a:
,,Z absurdu wyprowadzam więc trzy konsekwencje, to znaczy mój bunt, moją wolność i moją pasję. Samą świadomością przekształcam w regułę życia to, co było zaproszeniem do śmierci – i odrzucam samobójstwo.”
Niemniej nie przekreślam problemów, na które zwraca uwagę Sartre w swojej powieści. Na pewno jako dzieło literackie niezwykle skutecznie przemawia do czytelnika, a jej prowokacyjny sznyt może nas jeszcze bardziej zachęcić do w pełni świadomego odbierania codzienności.

Przede wszystkim, proszę mi wyjaśnić, jakim cudem ta niezwykle istotna historycznie książka, wykładająca początki egzystencjalizmu, nie jest dostępna współczesnemu czytelnikowi. Ostatnie polskie wydanie pojawiło się dwadzieścia lat temu, a teraz na allegro osiąga absurdalne ceny. Mało tego, polskich przekładów nie ma nawet w bibliotekach – we Wrocławiu mamy ponad...

więcej Pokaż mimo to

avatar
210
193

Na półkach:

Nadęta tak, jak lubię. Jedyną niewłaściwością mogą być czasem zbędne oraz nużące opisy związane z zawodem głównego bohatera: "Mdłości" nacieszyły mnie estetycznie - świetny styl Sartre'a, ton dziełka, a gorzej z fabułą, której niektórzy nie wybaczą i nie zobaczą.

Nadęta tak, jak lubię. Jedyną niewłaściwością mogą być czasem zbędne oraz nużące opisy związane z zawodem głównego bohatera: "Mdłości" nacieszyły mnie estetycznie - świetny styl Sartre'a, ton dziełka, a gorzej z fabułą, której niektórzy nie wybaczą i nie zobaczą.

Pokaż mimo to

avatar
1229
48

Na półkach:

“Mdłości” to powieść filozoficzna, która przedstawia losy Antoinea Roquentina, historyka badającego życie markiza de Rollebon. Roquentin prowadzi dziennik, w którym opisuje swoje doświadczenia i refleksje na temat istnienia, wolności i samotności. Jego światopogląd ulega zmianie, gdy zaczyna odczuwać mdłości, czyli niepokojące uczucie, że wszystko jest absurdalne i zbędne. Roquentin odkrywa, że rzeczy nie mają żadnej istoty ani sensu, a ludzie próbują nadać im znaczenie poprzez projekty i iluzje.

Arcydzieło literatury i manifest egzystencjalizmu. Autor pokazuje, że człowiek jest skazany na wolność i odpowiedzialność za swoje wybory, a jednocześnie jest obcy i samotny w świecie, który nie ma żadnego celu ani porządku. Powieść porusza wiele ważnych i aktualnych problemów, takich jak kryzys wartości, alienacja, nihilizm, twórczość i autentyczność. Oczywiście, z teoriami Sartre’a można się nie zgodzić, a nawet należy poddać je krytycznej analizie, co nie umniejsza wartości jego dzieła, które stanowi ważny wkład do filozofii i literatury.Jest to dzieło wybitnego intelektualisty, który potrafił połączyć głębię myśli z mistrzostwem słowa.

“Mdłości” to powieść filozoficzna, która przedstawia losy Antoinea Roquentina, historyka badającego życie markiza de Rollebon. Roquentin prowadzi dziennik, w którym opisuje swoje doświadczenia i refleksje na temat istnienia, wolności i samotności. Jego światopogląd ulega zmianie, gdy zaczyna odczuwać mdłości, czyli niepokojące uczucie, że wszystko jest absurdalne i zbędne....

więcej Pokaż mimo to

avatar
368
102

Na półkach:

Czytanie jako literatura piękna może łatwo zanudzić. Ot, snucie się artystowskiego młodego typka po kawiarniach i inteligenckie wynurzenia, łatwo wpadające w pozę. Natomiast jako źródło powiedzmy filozoficzne: to znacznie ciekawsze. Mdłości, mdłości, mdłości. Egzystencjalno-neurotyczne ataki, pesymizm, nihilizm. Można czytać to jako neurozę; głównie lęki, nieprzystosowanie, derealizm-nadrealizm, mizantropia, eskapizm itd., ale Sartre wychodzi z nich filozoficznymi wnioskami (więc neurotyczność to tylko warstwa wierzchnia). Pojawia się czasem krótka negatywna polemika z Kartezjuszem, Nietzschem, scholastyką (i innymi, ale te zapamiętałem). Ogólnie polecam to dziełko, ale tylko jeśli czytać jako filozoficzne mdłości lub czuje się chociaż ten specyficzno-pesymistyczny klimacik, w którym rzeczywistość jest absurdalna. Książka początkowo mnie głownie nudziła lub wkurzała, ale od połowy się rozkręca w mdłą stronę i mówi sporo prawdy (przynajmniej z pewnej, odpowiednie posępnej perspektywy, którą odczuwam od zawsze). Jako literatura piękna oceniłbym na 6/10, ale jako "filozofia mdłości" 9/10, więc wyjdzie 7-8/10. Polecam w podobnym klimacie "Człowiek, który śpi".

Czytanie jako literatura piękna może łatwo zanudzić. Ot, snucie się artystowskiego młodego typka po kawiarniach i inteligenckie wynurzenia, łatwo wpadające w pozę. Natomiast jako źródło powiedzmy filozoficzne: to znacznie ciekawsze. Mdłości, mdłości, mdłości. Egzystencjalno-neurotyczne ataki, pesymizm, nihilizm. Można czytać to jako neurozę; głównie lęki, nieprzystosowanie,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
39
20

Na półkach: , ,

Mdłości naprawdę fantastycznie się zapowiadały. Bardzo przypadł mi do gustu język, styl pisania, ale też sposób tworzenia postaci i wydarzeń. Jednak zawiodłem się tym, że ciężko nazwać Mdłości powieścią filozoficzną, którą miały być.
Może i jestem za głupi, żeby zrozumieć to, ale nawet mając styczność z egzystencjalizmem i różnymi dziełami go przedstawiającymi, ciężko było mi wyciągnąć jakąkolwiek filozofię. Wydaje mi się, że sam Sartre też tak czuł, gdyż po co musiałby ukryć pod przykrywką przemyśleń głównego bohatera krótki esej na temat jego filozofii. Wydarzenia jak i sam bohater wydają się oderwani od tej filozofii, są w najlepszym wypadku jej karykaturą, a autor próbuje wcisnąć pomiędzy linijki swoje przemyślenia zamiast po prostu napisać esej.
Nawet najnieszczęśliwsi bohaterowie innych tego typu powieści nigdy nie wydawali mi się zwykłymi osobami z problemami, a Roquentin w najlepszych momentach wydawał się postacią która ma przedstawić osobę z depresją.

Mdłości naprawdę fantastycznie się zapowiadały. Bardzo przypadł mi do gustu język, styl pisania, ale też sposób tworzenia postaci i wydarzeń. Jednak zawiodłem się tym, że ciężko nazwać Mdłości powieścią filozoficzną, którą miały być.
Może i jestem za głupi, żeby zrozumieć to, ale nawet mając styczność z egzystencjalizmem i różnymi dziełami go przedstawiającymi, ciężko było...

więcej Pokaż mimo to

avatar
119
119

Na półkach: ,

Jean-Paul Sartre był intrygującym myślicielem (egzystencjalizm, koncepcje świadomości, ja, ego itd.),wyjątkowym ignorantem w sprawach polityki (romans z komunizmem - strzeżcie się polityków, którzy są filozofami!) i mimo dobrego warsztatu - przeciętnym pisarzyną.

I nie chodzi tu tylko o to, że ta ponura metafizyka trzydziestokilkuletniego Sartre'a sama w sobie okazuje się być jedynie kolejną perspektywą określającą istnienie - równie dobrą, jak perspektywa religijna czy jakakolwiek inna.

Chodzi głównie o to, że Sartre podobne tematy podejmował później w znacznie ciekawszej i mniej pretensjonalnej formie.

Jean-Paul Sartre był intrygującym myślicielem (egzystencjalizm, koncepcje świadomości, ja, ego itd.),wyjątkowym ignorantem w sprawach polityki (romans z komunizmem - strzeżcie się polityków, którzy są filozofami!) i mimo dobrego warsztatu - przeciętnym pisarzyną.

I nie chodzi tu tylko o to, że ta ponura metafizyka trzydziestokilkuletniego Sartre'a sama w sobie okazuje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
346
257

Na półkach:

Ciekawa. Pewnie ja bym był w takim stanie, gdybym nie miał rodziny. Większość przemyśleń mam zgodnych z bohaterem, co jest trochę przerażające. Jego jednak dopadło wcześniej, bo jest ode mnie 10 lat młodszy.

Autor ma lekkość pisania, co zawsze szanuję. A jak opisywał mdłości, to prawie też dostałem mdłości. Polecam, chociaż to na pewno nie jest książka dla każdego.

Ciekawa. Pewnie ja bym był w takim stanie, gdybym nie miał rodziny. Większość przemyśleń mam zgodnych z bohaterem, co jest trochę przerażające. Jego jednak dopadło wcześniej, bo jest ode mnie 10 lat młodszy.

Autor ma lekkość pisania, co zawsze szanuję. A jak opisywał mdłości, to prawie też dostałem mdłości. Polecam, chociaż to na pewno nie jest książka dla każdego.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    2 469
  • Przeczytane
    1 384
  • Posiadam
    152
  • Ulubione
    91
  • Teraz czytam
    57
  • Chcę w prezencie
    34
  • Filozofia
    26
  • Literatura francuska
    24
  • Nobliści
    11
  • Do kupienia
    10

Cytaty

Więcej
Jean-Paul Sartre Mdłości Zobacz więcej
Jean-Paul Sartre Mdłości Zobacz więcej
Jean-Paul Sartre Mdłości Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także