rozwińzwiń

Wymazywanie. Rozpad

Okładka książki Wymazywanie. Rozpad Thomas Bernhard
Okładka książki Wymazywanie. Rozpad
Thomas Bernhard Wydawnictwo: W.A.B. Seria: Don Kichot i Sancho Pansa literatura piękna
540 str. 9 godz. 0 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Don Kichot i Sancho Pansa
Tytuł oryginału:
Auslöschung. Ein Zerfall
Wydawnictwo:
W.A.B.
Data wydania:
2004-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2004-01-01
Liczba stron:
540
Czas czytania
9 godz. 0 min.
Język:
polski
ISBN:
8374140666
Tłumacz:
Sława Lisiecka
Tagi:
powieść austriacka Don Kichot i Sancho Pansa
Średnia ocen

8,3 8,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,3 / 10
322 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
508
508

Na półkach:

„(…) świat składa się nie tylko, jak się powszechnie mniema, z jednej jedynej rodziny, lecz z milionów rodzin, nie tylko z jednej jedynej miejscowości, lecz z milionów takich miejscowości, nie tylko z jednego jedynego narodu, lecz z wielu setek i tysięcy narodów i nie tylko z jednego jedynego kraju, lecz z wieluset i wielu tysięcy krain, z których każda jest najpiękniejsza i najważniejsza.”

I w myśl tych słów Thomas Bernhard nie traktuje swojej ojczyzny, Austrii, jak nietykalnej świętości. Wręcz przeciwnie, nie tylko pokazuje jej wady i ułomności, ale wręcz je wyśmiewa, podkreśla, powtarzając krytyczne treści na różne sposoby. Odnieść można wrażenie, że nie lubi rodzinnego kraju, że on go uwiera, tłamsi jego wolność, przydusza intelekt. „Wymazywanie. Rozpad” jest gorzkim podsumowaniem chyba wszystkich, a w każdym razie całego mnóstwa austriackich, a także niemieckich grzechów i grzeszków.

A rozpoczynamy od rodziny, łakomej, nastawionej na gromadzenie majątku, przywiązanej do posiadłości Wolfsegg, która stanowi o sensie ich życia. Ich życie zaś sprowadza się do zarządzania gospodarstwem, do rozmów o koniecznych inwestycjach i pracach, o przychodach i wydatkach, o inwentarzu i zasiewach. Rozrywką są polowania i obgadywanie innych. Biblioteki zarastają kurzem, kwitnie zaś materialistyczne, skostniałe podejście do świata.

Bohater powieści, Franz Murau, gdy tylko mógł, wyrwał się z ponurego, osaczającego go domu i zamieszkał w Rzymie. Teraz otrzymuje od sióstr wiadomość o tragicznej śmierci rodziców i brata. Wie, że musi jechać do Wolfsegg na pogrzeb i zostać tam, dopóki nie uporządkuje spraw spadkowych.

To dla niego trudna sytuacja, i to bardziej ze względu na konieczność odwiedzenia domu niż na żałobę. Franz nie może opędzić się od myśli, które przybierają tu formę monologu bez końca, rozmowy z sobą, w której usiłuje przekonać samego siebie do swoich racji, a może po prostu wytłumaczyć się, usprawiedliwić przed sobą, by zniwelować wyrzuty sumienia. To wręcz lawina refleksji, napływająca wciąż i wciąż, obsesyjna, natrętna. Pewne wątki ciągle nawracają, męczą, a krytyka rodzinnego domu i bliskich stopniowo rozszerza się na punktowanie słabości Austrii i Austriaków, uderzając bez pardonu w najczulsze punkty.

Jak musi być ciężko, uświadomić sobie, że nienawidzi się własnej rodziny, gardzi rodzicami i rodzeństwem, a także wszystkim, co dla nich ważne. Wbrew wypowiedzianym kiedyś, znamiennym słowom: „Nie mogę jednak wymazać mojej rodziny ze świata tylko dlatego, że tego chcę”, Franz sprawia wrażenie, że marzy, by to uczynić. Zbliżający się pogrzeb każe jednak myśleć o niej w dwójnasób, rozważać fragmenty przeszłości i przeżywać je na nowo. Może więc wymazywanie trzeba po prostu rozpocząć od podrysowania konturów, a gdy zobaczy się je jeszcze raz wyraźnie, zamiast wymazać, zechcemy zrozumieć?

Jak się przekonujemy, przywary rodziny Franza są odzwierciedleniem mankamentów całej Austrii. Być może jedno wynika z drugiego. „Już od wieków nie widuje się ludzi, tylko tytuły i świadectwa”, które nadaje austriacki system szkolnictwa, dodajmy – przerażająco pasywny, niechętny uczniom, nudny i promujący bierną uległość. Nic więc dziwnego, że tak też postrzegany jest później naród, wynurzający się spod tego systemu niczym spod sztancy, niczego nie kwestionujący, stosujący się do wyuczonym norm, przekonany o swojej wyższości pod każdym względem, obleczony w napuszoność i sztywno wykrochmalone szaty. Niechlubną rolę odegrał tutaj także kościół katolicki „z tymi swoimi bajkami dla dzieci i z tym swoim widowiskiem dla dorosłych, dążył widocznie do całkowitego uwiedzenia ludzi, którzy dostali się w jego szpony, dzięki tym bajkom i temu widowisku uczynił ich uległymi, wymazał dla siebie jako ludzi, aby uczynić z nich bezwolnych i bezmyślnych katolików, jak sam bezecnie mówi, wiernych (…)”

Bernhard nazywa rzeczywistość tej części Europy krainą lalek, a więc światem sztucznym, pociąganym za sznurki, upozowanym, inercyjnym i potulnym. „Sztuczny świat wydał sztucznego człowieka i odwrotnie, sztuczny człowiek sztuczny świat”, co od razu kojarzy mi się ze zbiorem dopiero co czytanych, doskonałych esejów Piotra Pazińskiego „Atrapy stworzenia”. Widać więc, że nie tylko Bernhard zarzucał ludziom pozorowanie życia i aktywności, a przede wszystkim sprawczości. Robiło to wielu przed nim i zapewne uczynią jeszcze następni. Bo nic tak nie denerwuje, nic nie jest tak niebezpieczne, jak inercja intelektualna, która czyni z nas manekiny życia. Krytyce, trzeba przyznać, że bezwzględnej, podlegają tutaj wszystkie instytucje i urzędy państwowe, szkoły, sądownictwo, służba zdrowia, w których dominuje korupcja, biurokracja, bezduszność i obojętność na człowieka.

Zafałszowaniu rzeczywistości sprzyjają też takie ludzkie wynalazki, jak fotografia, do której ustawiamy się w sposób wystudiowany, z przywołanym siłą mięśni twarzy sztucznym uśmiechem szczęścia, nie odzwierciedlającym ani trochę tego, co naprawdę czujemy. Iluzja zdolna oszukać wielu, a nawet nas samych. „Żyjemy w dwu światach (…) w rzeczywistym, który jest smutny i podły, a koniec końców zabójczy, i w sfotografowanym, który jest na wskroś zakłamany, ale przez przytłaczającą większość upragniony i idealny.”

Bernhard, przy swoim poczuciu żywej niechęci, a nawet, nie zawaham się powiedzieć, poczuciu obrzydzenia do bylejakości, pozerstwa i koturnowości zarówno własnej rodziny, jak i szerzej, Austrii, bywa nader często złośliwy i szyderczy. Jego zgryźliwość zaś jest nieprzyjemnie wroga i napastliwa, choć stara się zachować, jak potrafi, zimną obojętność. To ironia zjadliwa, uderzająca świadomie prosto w te punkty, które mają zaboleć. „Wszystko nosi, by tak rzecz, charakter pisma mojej matki. Jej mania wielkości, muszę powiedzieć, stopniowo wszystko pomniejszyła.” Matka to osoba niszcząca rodzinę i sprowadzająca wszystko wokoło do ruiny. Kto wie, ile tu można by wyciągnąć odniesień do biografii samego Bernharda, którego relacje z matką nie były łatwe. To ciekawa kwestia do zgłębienia. Ojciec jawi się jako bezwolny, pozbawiony własnego zdania, podległy, choć także jako żywy nacjonalista, ukrywający wojennych zbrodniarzy i dalej związany z przestępczą ideologią. Siostry podobne w swym napuszeniu i ostentacyjności do matki, brat – skóra zdjęta z ojca… gdzie tu miejsce dla Franza?

Z tekstu bije ponury smutek, a całe rozliczenie ma w sobie mniej pierwiastka gniewu niż można by się spodziewać. To raczej posępny bilans, z goryczą podsumowujący wszystko to, co nieudane, nieudolnie i bez większego powodzenia próbujący szukać dobrych stron, powodowany, jak się zdaje, wyrzutami sumienia niewdzięcznego austriackiego syna. Mimo to lektura nie jest trudna, gdy już złapie się rytm i wczuje w charakterystyczną, powtarzającą się na wiele sposobów frazę. Zupełnie jakby brało się udział w uważnej, drobiazgowej psychoanalizie, rozkładało na drobniutkie elementy uczucia, by każde z nich wziąć w ręce i dokładnie, z wszystkich stron mu się przyjrzeć. Wówczas można zobaczyć wewnętrzne rozdarcie i ukryty pod bardzo merytorycznym, rzeczowym wywodem, smutek człowieka bezradnego, który może i chciałby całkowicie odrzucić i zapomnieć swoją wolfseggdzką przeszłość, im częściej i bardziej stanowczo jednak o tym nas przekonuje, tym głębiej pogrąża się we wspomnieniach, opisując każdy detal zarówno wyposażenia posiadłości, jak i spędzonych w jej murach chwil, a w tych przywoływanych obrazach nie sposób nie zauważyć nostalgii. Może więc wymazywanie owego „Wolfsegg”, które, jak pisze Bernhard, każdy z nas nosi w sobie, nie jest ani możliwe, ani potrzebne? To przecież duży fragment NAS. Coś, co nas ukształtowało.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

„(…) świat składa się nie tylko, jak się powszechnie mniema, z jednej jedynej rodziny, lecz z milionów rodzin, nie tylko z jednej jedynej miejscowości, lecz z milionów takich miejscowości, nie tylko z jednego jedynego narodu, lecz z wielu setek i tysięcy narodów i nie tylko z jednego jedynego kraju, lecz z wieluset i wielu tysięcy krain, z których każda jest najpiękniejsza...

więcej Pokaż mimo to

avatar
223
96

Na półkach:

Kurde, trudno zabrać się do oceny tej książki. Zaczynając od bohatera, bo całość to monolog, który polega na skupianiu się na samych negatywnych stronach ludzi czy bytów. Do tego potężna krytyka austriackiego kościoła katolickiego. ALE. Końców, dosłownie ostatnie kilka zdań daje nam zupełnie inny wymiar bohatera i porażające ostatnie zdanie, właściwie końcowy podpis daje nam jednak dopełnienie. Biorąc to pod uwagę, jest to de facto studium rozczarowania. Ten bohater dla wielu zda się jako bardzo niesympatyczny i wyniosły pyszałek. ALE. Z drugiej strony ten człowiek o nazwisku Murnau zdaje sobie z własnej podłości i złośliwości. No i właściwie to napisana jest bardzo przystępnie jak na ponad 600-stronnicowe gadanie w pierwszej osobie, głownie o sobie. Bardzo podobają mi się charakterystyczne budowanie zdań, naprawdę ciekawa robota.

Acha, wydanie to jest niestety beznadziejne. Piszę o ISBN
9788395439384, OD DO z 2021. Co to w ogóle było? Literówki a nawet błędy ortograficzne! Naprawdę, bez jakiejkolwiek korekty to poszło? No trochę wstyd...

Ale książka warta przeczytania, jeśli nie męczą was monologi i negatywna aura prowadzonej narracji. Ale tak naprawdę to bardzo dobrze napisana książka, polecam.

Kurde, trudno zabrać się do oceny tej książki. Zaczynając od bohatera, bo całość to monolog, który polega na skupianiu się na samych negatywnych stronach ludzi czy bytów. Do tego potężna krytyka austriackiego kościoła katolickiego. ALE. Końców, dosłownie ostatnie kilka zdań daje nam zupełnie inny wymiar bohatera i porażające ostatnie zdanie, właściwie końcowy podpis daje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
99
26

Na półkach:

Doskonała. Najlepsza z książek wyklętego Austriaka. Wciąga, drażni, wzbudza do refleksji, każe robić długie pauzy. WYmagająca lektura, ale doskonała. Polecam

Doskonała. Najlepsza z książek wyklętego Austriaka. Wciąga, drażni, wzbudza do refleksji, każe robić długie pauzy. WYmagająca lektura, ale doskonała. Polecam

Pokaż mimo to

avatar
1148
407

Na półkach:

Słaba. Dobrze napisana, ale słaba.
Oto co mnie od niej odstręcza:
1. Jest nieprzyjemna - to nie jest wada. Są nieprzyjemne książki, które się chętnie czyta i są mądre. Jednak nie ta. Czytasz o ludziach "głupich" "płaskich" "banalnych" itp. Wszystkei te kategorie są ostateczne i raczej nieusprawiedliwione niczym innym prócz niechęci Autora
2. Kategoryczna. Wyraźnie widać tu, że Autor widzi świat w biało-czarnych odcieniach.
3. Statyczna. Ludzie w tej książce "są" a nie "stają się". Jestem pewny, że Autor nie lubi Heraklita. Dla Autora wszystko jest jasne, jednoznaczne, ostateczne. Błee
4. Przeżycia bohaterów przyjmują ekstremalne natężenie - zawsze się kogoś "zawsze nienawidziło" "całkowicie uwielbiało" itp. Banalne.

Plusem tej książki jest to, że się ją nieźle czyta. Ale te wady są do tego stopnia kwaśne, że ja nie jestem przetrwać więcej niż 10 stron.

Jeszcze jedna wada . Przeszkoczyłem 50 stron. Już są inni bohaterowie, inne wydarzenia. Ale klimat i styl prowadzenia narracji taki sam - znowu wszystko ostateczne, jednoznaczne itp.

Niby pisze się o Bernhardzie, że "bezlistośnie obnaża zakłamanie". Żałosne opisy. Bernhard sam jest zakłamany.

Odradzam

Słaba. Dobrze napisana, ale słaba.
Oto co mnie od niej odstręcza:
1. Jest nieprzyjemna - to nie jest wada. Są nieprzyjemne książki, które się chętnie czyta i są mądre. Jednak nie ta. Czytasz o ludziach "głupich" "płaskich" "banalnych" itp. Wszystkei te kategorie są ostateczne i raczej nieusprawiedliwione niczym innym prócz niechęci Autora
2. Kategoryczna. Wyraźnie widać...

więcej Pokaż mimo to

avatar
213
213

Na półkach:

Nie mam słów. Arcydzieło.

Nie mam słów. Arcydzieło.

Pokaż mimo tovideo - opinia

avatar
613
126

Na półkach:

Może być, ale bohater to snob i mizogin, przez co momentami źle się czytało.

Może być, ale bohater to snob i mizogin, przez co momentami źle się czytało.

Pokaż mimo to

avatar
145
16

Na półkach: ,

Zaciekawiony i zmotywowany zachwytami literaturoznawców, sięgnąłem po powieść Thomasa Bernharda „Wymazywanie”. Jeżeli ktoś chce się zniechęcić do książek, niech przeczyta tę powieść. Mnie ta lektura zabrała miesiąc czasu, bo nie dałem rady tego dzieła przeczytać bez kilkudniowych przerw. Było ciężko. Wielokrotnie byłem bliski odłożenia jej na półkę, ale postawiłem za cel wzmocnienie swojej cierpliwości, i ostatnimi resztkami woli, szczęśliwie dobrnąłem dzisiaj do końca.

Zaciekawiony i zmotywowany zachwytami literaturoznawców, sięgnąłem po powieść Thomasa Bernharda „Wymazywanie”. Jeżeli ktoś chce się zniechęcić do książek, niech przeczyta tę powieść. Mnie ta lektura zabrała miesiąc czasu, bo nie dałem rady tego dzieła przeczytać bez kilkudniowych przerw. Było ciężko. Wielokrotnie byłem bliski odłożenia jej na półkę, ale postawiłem za cel...

więcej Pokaż mimo to

avatar
316
316

Na półkach:

Jedna z moich ulubionych książek. Uwielbiam ją za tę wielgachną dawkę para-filozoficznych rozkmin.

Jedna z moich ulubionych książek. Uwielbiam ją za tę wielgachną dawkę para-filozoficznych rozkmin.

Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach: ,

„Aby uczynić coś zrozumiałym, musimy przerysować” – to zdanie jest dla mnie mottem nie tylko tej znakomitej książki, ale i całej twórczości Bernharda, pisarza rozpoznawalnego od razu dzięki niepodrabialnej, perseweracyjnej frazie (no, może z chwalebnym wyjątkiem „Krivoklata” Jacka Dehnela). To rzeczywiście jedna z jego najważniejszych książek, może wręcz autorskie „Credo”.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, pozostaje doprecyzować: „Nazwał mnie nieznającym umiaru +przerysowywaczem+, określił mnie jako typowego austriackiego czarnowidza, groteskowego pesymistę. Odpowiedziałem na to, że moje +przerysowania+ są naprawdę i rzeczywiście +niedorysowaniami+”.

Nie umiem nie przyznać racji Berhnardowi w absolutnej większości jego emocjonalno-racjonalnych filipik. Z biegiem dni, z biegiem lat sam coraz bardziej dostrzegam to samo, co mu tak doskwierało w ludziach. I dlatego tak bardzo podoba mi się bunt narratora, czy ściślej i samego Autora, przeciw zakłamanym formom egzystencji, obłudzie, przyziemności, świętoszkowatości, ale i „zachowywaniu się tak, jak tego po nim oczekiwano”.

Celnie obnaża zatem fałsz relacji międzyludzkich, zwłaszcza rodzinnych, niedoskonałość ludzi, zwłaszcza Austriaków. Bo w gruncie rzeczy mało jest równie obelżywych, a zarazem prawdziwych rzeczy, jakie można powiedzieć o Austrii, i jakie Autor wypowiada.

A zarazem wznosi się on na wyższy, ogólniejszy poziom i pisze po prostu o nas samych, egoistach, zarozumialcach, hipokrytach, arogantach, małostkowych mieszczanach. „Opisujemy innych jako podleców i nikczemników, szukając w tym celu wszystkich możliwych argumentów, a sami jesteśmy tacy w o wiele większym stopniu” – pisze w pełni samoświadomości.

W tym tez sensie zna obosieczność swego sprzeciwu wobec rodziny, środowiska, kraju: „Zajmuję się właśnie rozkładaniem Wolfsegg i swojej rodziny, rozbieraniem jej na czynniki pierwsze, wymazywaniem, skazywaniem na zagładę, a przy tym sam się rozkładam, rozbieram się na czynniki pierwsze, wymazuję”.

I właśnie to wymazywanie jest czymś absolutnie fascynującym, choć wielu lektura może nie przypaść do gustu, by użyć eleganckiego eufemizmu, skoro mamy przecież do czynienia z jednym wielkim bluzgiem przeciw światu – cóż, że zasłużonym….

A wszystko zaczyna się od rodziny, zwłaszcza „Bogiem silnej”, jak to w Austrii (i nie tylko). Nazwać rodzinę narratora dysfunkcyjną, to niczego nie powiedzieć. Matka uświadamia mu od początku, że był niechcianym dzieckiem, a zarazem „zastępczym dziedzicem” po swym starszym bracie. I tak jak „zimną budowlą”, w rzeczywistości i w przenośni, był rodowy zamek Wolfsegg, tak równie zimne było dzieciństwo narratora. Nie inaczej jest podczas pewnego pogrzebu, będącego osią narracyjną tej książki.

„Siłą napędową zła, muszę sobie to powiedzieć, była zawsze moja matka” – czytamy. „Jej mania wielkości, muszę powiedzieć, stopniowo wszystko pomniejszyła”. „Matka zawsze wysyłała mnie do kaplicy, żebym się tam, by tak rzec, zadręczał setkami i tysiącami grzechów, pozbawiony wszelkiej nadziei”.

A ojciec, zasłużony nazista, choć pantoflarz?. „W mniejszym lub większym stopniu przez całe życie pielęgnował w sobie ducha katolickiego narodowego socjalizmu, który to duch wszakże, jak to już wiele razy powtarzałem, jest austriackim upiorem… (...) Moje życie jest dozgonnym uwalnianiem się od tego upiora”.

Nb. po wojnie udzielał on w swym zamku schronienia zbrodniarzom wojennym (nie przypadkiem Austriacy stanowili ich znaczny procent – duża część kadry obozów zagłady to właśnie poczciwi mieszczanie znad Dunaju) .

”Dziecięca willa stanowiła kryjówkę dla obu gauleiterów, prawdopodobnie jednak, jak myślę, również ci liczni obersturmbannführerzy SS, zaprzyjaźnieni z moimi rodzicami, korzystali z dobrodziejstw naszego nadmiaru bogactwa. (…) Podczas, gdy moi rodzice do kolacji już zasiadali z Amerykanami, a w trakcie śniadań szampanem pili zdrowie generała Eisehnowera, gauleiterzy siedzieli o kilkaset metrów dalej w dziecięcej willi, prawdopodobnie nie mniej rozbawieni, nie musząc rezygnować ani z odrobiny luksusu, jeśli chodzi o jedzenie i picie”. Ci gauleiterzy oczywiście pojawią się na opisywanym pogrzebie i to przy medalach.

Z wszystkich tych powodów zachwyca końcowa zemsta narratora na swym środowisku.

Mimo żeśmy w Austrii, pewne rzeczy brzmią nader swojsko:

„Jeśli coś im nie odpowiadało, po prostu przy pierwszej sposobności odpalali z dubeltówek, broniąc się później przed sądem, że zastrzelonego przez siebie człowieka wzięli za okaz dzikiego zwierza. Księgi procesowe Austrii pełne są opisów takich wypadków podczas polowań, które dla sprawcy kończyły się przeważnie upomnieniem w myśl zasady: zastrzelony przez myśliwego jest sam sobie winien”.

„Powszechny proces ogłupiania jest już tak dalece zaawansowany, że nie ma odwrotu”.

„Nagłówki wyróżniały się taką samą podłością i nikczemnością, jaka zawsze cechuje gazety prowincjonalne, które nie maja powodu bać się o swój poziom, gdyż w oczach czytelników wyróżnia je właśnie to, że całkowicie pozbawione jakiegokolwiek poziomu, co wszak gwarantuje im niezwykle wysokie nakłady, przynoszące wydawcom krociowe zyski”.

Wiele zdań brzmi jakby proroczo: ”Powszechny proces ogłupiania jest już tak dalece zaawansowany, że nie ma odwrotu”; ”Życie w takim świecie opanowanym przez tępotę przestanie być w ogóle możliwe”.

I jeszcze trochę najsmakowitszych fragmentów:

…. Na naszych oczach zrobił z głupców inteligentów, ze złych ludzi świętych, z analfabetów filozofów, a z ludzi w rzeczywistości podłych powszechnie szanowane osobistości. Z brzydoty piękno, z nikczemności i podłości wewnętrzną i zewnętrzną wielkość, z nieludzi, by tak rzec, ludzi, ujmując rzecz dokładnie. Z okropnego kraju raj, z tępego narodu naród godny uwielbienia…

....Na co mi te piękne uliczki w tych małych miasteczkach, skoro zaludniają je ci odpychający ludzie…

…Narodowy socjalizm jest największym złem w Austrii, obok katolicyzmu, pomyślałem, podobnie jak faszyzm we Włoszech obok katolicyzmu. Ale we Włoszech jest jednak całkiem inaczej. Włosi po dziś dzień nie dali się pożreć ani faszyzmowi, ani katolicyzmowi w przeciwieństwie do Austriaków, już dawno zżartych przez oba te zła..

… To państwo jest jak moja rodzina, wręcz stworzona do narodowosocjalistycznych zbrodni. A Kościół katolicki, dodałem jeszcze, też nie jest lepszy. Zawsze działa tylko na własną korzyść, milczy tam, gdzie należałoby mówić, powiedziałem, a czując zagrożenie, okopuje się za nadużywanym od tysięcy lat Jezusem Chrystusem…

…Wiara katolicka jest, jak każda wiara, fałszowaniem natury, chorobą, która miliony pozwalają się całkiem świadomie zarazić, ponieważ stanowi dla nich jedyny ratunek, dla słabego człowieka, całkowicie niesamodzielnego, który nie ma własnego rozumu, który musi jakiemuś innemu, by tak rzec, wyższemu umysłowi kazać za siebie myśleć….

…Katolicyzm jest winien temu, że w Austrii przez tyle wieków nie było filozofów, czyli ludzi mających głowę do filozofowania. (…) Katolicyzm wyłączył myślenie w naszym narodzie, doprowadzając do rozkwitu muzykę jako najmniej groźną ze wszystkich sztuk. (…) Bądź co bądź zawdzięczamy tej sytuacji Mozarta, Haydna czy Schuberta. Jednakże absolutnie nie jest po mojej myśli, że mamy wprawdzie Mozarta, ale nie mamy własnego umysłu, mamy Haydna, ale oduczyliśmy się myśleć, nieomal całkowicie zaniechaliśmy posługiwania się umysłem, mamy Schuberta, ale ogólnie rzecz biorąc, umysły ulęgły otępieniu..

…Duchowieństwo katolickie nadal niczego nie wypuszcza z rąk w tym kraju i w tym państwie….

…Rząd kieruje dzisiaj potworną machiną zniszczenia, która dzień po dniu niszczy wszystko, co jest mi drogie. Nasze miasta są nie do poznania, powiedziałem, nasz krajobraz stał się na ogromnych połaciach całkiem nijaki. Najpiękniejsze tereny padły pastwą żądzy pieniądza i władzy nowych barbarzyńców; tam, gdzie rośnie nowe piękne drzewo, ścina się je, gdzie stoi wspaniała stara budowla, burzy się ją, gdzie wspaniały potok spływa w dolinę, niszczy się go. Podobnie jak deptane jest w ogóle wszystko, co piękne. (…) Do dzieła zabrali się wymazywacze, mordercy….

….Ponieważ ludzie zawsze wolą oglądać życie jako spektakl, a nie jako samo życie, które ostatecznie wydaje im się nazbyt mozolne, beznamiętne i bezwstydnie upokarzające, wolą grać niż żyć, wolą grać niż pracować…

…Przytłaczająca większość ludzi żyje tylko po to, by zdobywać świadectwa i tytuły, z żadnego innego powodu, a zdobywszy wystarczającą ich zdaniem liczbę świadectw i tytułów, spoczywa na laurach…

…Co fotografujących się ludzi skłania zawsze do tego, żeby za wszelką cenę wyglądać na szczęśliwych na fotografiach, które ich ukazują, w każdym razie nie na tak nieszczęśliwych, jakimi są?

…Podczas gdy ci tak zwani z dołu zawsze dążyli do nas na górę, ja zawsze dążyłem do nich na dół. Ci z dołu zawsze byli nieszczęśliwi jako ci z dołu, ja byłem nieszczęśliwy jako ten z góry, cierpiałem bowiem z tego powodu, że jestem z góry, podobnie jak ci na dole, że są z dołu…

..Jedynie tępak uważa, że świat kończy się tam, gdzie on sam się kończy..

…Kiedy rozmawiamy z nauczycielami, szybko orientujemy się, że wszyscy z powodu niezadowolenia z siebie samych mają niszczące ludzi, a w konsekwencji niszczące świat, charaktery...

…Wszyscy paradują w strojach myśliwskich, ludzie najróżniejszych stanów, także niemający nic wspólnego z polowaniami i czasem wydaje się, że cały naród austriacki jest narodem samych myśliwych, nawet po ulicach Wiednia tysiące ludzi chodzi w strojach myśliwskich.

„Aby uczynić coś zrozumiałym, musimy przerysować” – to zdanie jest dla mnie mottem nie tylko tej znakomitej książki, ale i całej twórczości Bernharda, pisarza rozpoznawalnego od razu dzięki niepodrabialnej, perseweracyjnej frazie (no, może z chwalebnym wyjątkiem „Krivoklata” Jacka Dehnela). To rzeczywiście jedna z jego najważniejszych książek, może wręcz autorskie ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
663
293

Na półkach: ,

Przyznam się szczerze, że zanim zaczęłam klecić te zdania, najpierw przeczytałam kilka recenzji o „Wymazywaniu”. Przeczytałam, bo nie mogłam ruszyć z miejsca z moją opinią. Czułam się nią przygnieciona, zanim wypowiedziałam choćby jedną myśl. Oj ciężka to powieść, zwłaszcza na jesienny czas. Bardzo odczułam jej wagę. Thomas Bernhard nie uznaje żadnych świętości ani tematów tabu, wywala wszystko na stół, oświetla reflektorami i wystawia na widok publiczny. Wybebesza. Patrzcie, napawajcie się, dotykajcie. Jest lupa, są narzędzia chirurgiczne. Ale nie ma znieczulenia (nawet teraz, gdy to piszę, mam ściśnięty żołądek).

Nie będę wymieniała tematów poruszonych przez autora, tych wszystkich „obrzydliwości”, polanych goryczą i żółcią, można je wyczytać w innych opiniach. Skupię się na działaniu terapeutycznym „Wymazywania”, bo to monolog i spowiedź jednocześnie, radykalne i bezkompromisowe. Aby tak szczerze i bezwarunkowo stawić czoła historii i współczesności, trzeba mieć niebywałą odwagę. Odwagę wobec samego siebie. Podziwiam. Choć jednocześnie trochę ganię. Swoim krytycznym osądem walnął mnie między oczy. Bez uprzedzenia;)

Przyznam się szczerze, że zanim zaczęłam klecić te zdania, najpierw przeczytałam kilka recenzji o „Wymazywaniu”. Przeczytałam, bo nie mogłam ruszyć z miejsca z moją opinią. Czułam się nią przygnieciona, zanim wypowiedziałam choćby jedną myśl. Oj ciężka to powieść, zwłaszcza na jesienny czas. Bardzo odczułam jej wagę. Thomas Bernhard nie uznaje żadnych świętości ani tematów...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 314
  • Przeczytane
    551
  • Posiadam
    119
  • Ulubione
    46
  • Teraz czytam
    23
  • Chcę w prezencie
    18
  • Literatura austriacka
    7
  • Ebook
    5
  • Literatura piękna
    5
  • 2018
    5

Cytaty

Więcej
Thomas Bernhard Wymazywanie. Rozpad Zobacz więcej
Thomas Bernhard Wymazywanie. Rozpad Zobacz więcej
Thomas Bernhard Wymazywanie. Rozpad Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także