Małe ptaszki

- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Little Birds
- Wydawnictwo:
- Prószyński i S-ka
- Data wydania:
- 2014-03-04
- Data 1. wyd. pol.:
- 1998-01-01
- Liczba stron:
- 180
- Czas czytania
- 3 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788378397281
- Tłumacz:
- Mieczysław Dutkiewicz
Wyrafinowane i zmysłowe „Małe ptaszki” to niezapomniana podróż do pełnego tajemnic świata erotyki.
Od malowniczych miasteczek Normandii po mroczne ulice Nowego Orleanu; tych trzynaście opowieści to kalejdoskop wyjątkowych postaci i zdarzeń. Poznajemy więc chciwego francuskiego malarza, flaneura cierpiącego na bezsenność, cygańskiego gitarzystę i wielu innych, którzy pragną zatracić się w bezmiarze cielesnych doświadczeń...
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Trochę świństwa
Wetknąłem nos w jej łono, przypomniało mi się,
jak wczoraj dziennikarz wspomniał o „pęknięciach
w łonie koalicji”. Gryzłem jej pośladki, miętosiłem w ustach
miętówki przyklejone do szczytów jej piersi.
Potem oczywiście byłem w niej, tak samo
jak „byłem dziś w sklepie”*
Powyższe słowa napisał poeta, a poezja - nie oszukujmy się - daje więcej swobody niż proza. Można sobie pofolgować, powyolbrzymiać, pobaraszkować z metaforami i rymami. W ogóle, poezja jest dużo bardziej erotycznym rodzajem literackim - te wszystkie sonety, serenady, fraszki (w tych akurat, pod kątem fizycznej miłości, królował Jan Sztaudynger),poematy! Jak natomiast sprawa przedstawia się z w przypadku prozy? Czy tu również dozwolone są środki stylistyczne, które niektórym mogą odmalować wyraz zniesmaczenia na twarzy? Czy proza także potrafi wyrażać wszystkie te, związane z seksem, emocje tak, aby nie wydały się one żałosne, śmieszne, czy - to chyba najgorsze w tego typu literaturze - sztuczne?
Anaïs Nin w „Małych ptaszkach” jest odważna, ale niestety nie udaje jej się uniknąć powtórzeń. Obrazy przez nią kreowane są egzotyczne i już samą egzotyką mamią swojego czytelnika - obecność czegoś obcego, nowego, z czym do tej pory nie mieliśmy do czynienia, od zawsze przyciągała ludzi; w literaturze, której świat przedstawiony nie zobowiązuje nas absolutnie do niczego, jest to tym bardziej nęcące. Jednak sama egzotyka nie wystarczy, od literatury erotycznej oczekuję nie tylko tropików, które rozleją się po pokoju, w którym zasiądę z lekturą, ale przede wszystkim naturalności. Brakowało jej niekiedy Nin. W trzynastu opowiadaniach, które u Alice Walker (jak informuje nas czwarta strona okładki) wzbudziły wdzięczność, za przedstawienie kobiecej zmysłowości, nie znalazłam nic, co naprawdę by mnie zachwyciło. Jej styl jest dobry, historie niekiedy całkiem ciekawe, ale to wciąż nie to, czego oczekuję.
„Małe ptaszki” to książka przede wszystkim o malarzach. Są oni bohaterami większości opowiadań, choć wydaje mi się, że autorka mogła bardziej wykorzystać potencjał drzemiący w bohaterach, których życie składa się z linii, kresek, plam, kształtów, dobieraniu kolorów i przenikania barw. Zabrakło klimatu: rozstawianej nad ranem sztalugi, zapachu tempertyny czy bardziej zmysłowego - po kątem metaforycznym - spojrzenia na malarstwo. Tutaj przypomina mi się opowiadanie „Maja”, które bezapelacyjnie wygrało u mnie plebiscyt na najgorszą historię tego zbioru. Nie będę wnikała w fabułę, ale jeśli chodzi o uczucie zażenowania (po holendersku brzmi to: plaatsvervangende schaamte, w języku polskim nie mamy konkretnego wyrażenia),jakie niekiedy odczuwa człowiek ze względu na zachowanie kogoś innego, to było to jedyne, co czułam podczas lektury „Mai”.
Innym ważnym zarzutem jest, wspomniana już przeze mnie, powtarzalność. Dwa opowiadania mają niemal identyczną oś fabularną, opierają się na tym samym, a co za tym idzie - czytelnik pod koniec lektury czuje się zawiedziony. Wspomnę jeszcze, że kobiety u Anaïs Nin niemal zawsze są piękne i powabne, natomiast mężczyźni dobrze zbudowani i pociągający. A przecież literatura erotyczna, tak samo zresztą jak sama erotyka, nie ograniczają się do kręgu ludzi idealnych. Nie przeszkadza to jednak w błyskawicznym przeczytaniu książki - zbiór czyta się lekko i szybko, jednak nie zapada niestety w pamięć. Już teraz niektóre opowiadania zlewają mi się ze sobą, tworząc niewyraźną plamę. Choć nie powiem - tytułowego opowiadania nie zapomniałam i raczej nie zapomnę. Zaskoczyło mnie, przede wszystkim, całkowitym wyzbyciem się tabu i wkroczeniem na delikatny, grząski grunt - zatrzaskującą w niemocy opinię publiczną.
„Małe ptaszki” to literatura erotyczna na poziomie, rzekłabym, średnim. Nie wyróżnia się niczym ani specjalnie złym, ani specjalnie dobrym. Nie zdziwię się, jeśli utonie w czeluściach innych, sobie podobnych książek. Wciąż nie mogę pozbyć się porównania prozy Anaïs Nin z „Sagą o Ludziach Lodu” Margrit Sandemo. Zapewne wiąże się to z faktem, że to właśnie w prozie Sandemo (zareklamowanej mi, dawno temu, przez moją mamę słowami: przeczytaj... jest tam też trochę seksu!) po raz pierwszy tak naprawdę spotkałam się z literackimi opisami scen erotycznych. I, o dziwo - bo przecież „Saga o Ludziach Lodu” w żadnych planach, ani założeniach literatura erotyczną nie miała być i nie była - norweska pisarka niczym nie ustępuje, w swych „ostrzejszych” fragmentach, autorce „Małych ptaszków”.
Książka zasługuje jednak na dość wysoką ocenę z dwóch, bardzo ważnych, względów. Po pierwsze, autorka zmarła w 1977 roku, nawet nie zbliżyła się więc do bezpruderyjnego i zblazowanego XXI wieku. I tak jak ona - autorka - nic nie mogła poradzić na to, że urodziła się w czasach, kiedy jeszcze mówienie, czy pisanie o seksie nie było tak oczywiste, jak dziś; tak ja - czytelniczka - nic nie poradzę na to, że żyję w czasach, w których seks ma 50 twarzy, a o nimfomankach kręci się filmy. Po drugie natomiast, pikanterii i dodatkowych smaczków książce dodaje fakt, że Anaïs Nin wiele opowieści mogła (choć oczywiście nie musiała, ale czy fakt, że nie jesteśmy tego pewni, nie jest jeszcze bardziej podniecający?) oprzeć na własnych doświadczeniach. Polecam, jeśli lubicie literaturę erotyczną, która będzie poniekąd delikatna, a poniekąd dosadna i odarta ze zbyt wysublimowanych zwrotów. Przeczytacie? Ja przeczytałam, bo lubię czasem sięgnąć po literaturę erotyczną. Jak mówił Sztaudynger:
Jestem taki, jak mnie Pan Bóg stworzył.
No - trochem świństwa od siebie dołożył.**
*J. Podsiadło: „* * * ( Wetknąłem nos w jej łono...)”, W: Tegoż: „To all the whales I’d love before”.
**J.I. Sztaudynger: „Jestem taki”, W: Tegoż: „Piórka”.
Sylwia Sekret
Oceny
Książka na półkach
- 286
- 272
- 59
- 7
- 5
- 4
- 4
- 3
- 3
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Anais Nin, w latach 20tych i 30tych XX wieku obracała się wśród artystycznej bohemy Paryża. Jej opowiadania przesiąknięte erotyzmem i bezpruderyjnym podejściem do ciała zaskakują. Dla mnie: nie ubarwia rzeczywistości, opowiada historie, wciąga w ich wydarzenia, uaktywnia zmysły. Jest ponadczasowa. Odważna. Porusza tematy, które w Polsce w dalszym ciągu są tabu i 'be'. Dla mnie: to pozycja warta zapoznania się i prawdopodobnie będę do niej wracała co jakiś czas.
Anais Nin, w latach 20tych i 30tych XX wieku obracała się wśród artystycznej bohemy Paryża. Jej opowiadania przesiąknięte erotyzmem i bezpruderyjnym podejściem do ciała zaskakują. Dla mnie: nie ubarwia rzeczywistości, opowiada historie, wciąga w ich wydarzenia, uaktywnia zmysły. Jest ponadczasowa. Odważna. Porusza tematy, które w Polsce w dalszym ciągu są tabu i 'be'. Dla...
więcej Pokaż mimo toPani nie zna zasad logiki w ogólnym zarysie. Zakres słownictwa ubogi, liczne powtórzenia słów, bezsensowne metafory prowadzące do nikąd, brak opisów. Zdania równorzedne niczym z pamiętnika napalonj nastolatki, która nie potrafi pojąć, że pierwszym aktem dominacji lub bdsm nie jest specyficzną formą gwałtu. Autorka na siłę stara się szokować schematycznymi "maskami" uległej a jednocześnie wyuzdanej, zmysłowej, nieśmiałej dziewczynki i co jeszcze? Oraz mężczyzna predator. To co robi główna bohaterka jest tylko pustą formą fantazji czego pragną mężczyźni. Stawia ich zachcianki nad swoimi własnymi pragnieniami, nie zawsze będąc z tego zadowoloną, ale przecież służy tylko jako masturbator. Książka powinna mieć tytuł "bierny opór". Nie jest to namiętna erotyka gdzie dominacja jest elementem seksualnych upodobań obojga. Ona się nie liczy więc opisuje gwałty (na nieletnich też) a nie namiętność. Dochodzi do tego jeszcze rasizm. Upodlenie wszystkich, biała rasa panów rządzi światem.
PS. Jestem kobietą wyzwoloną i lubię a przede wszystkim wiem co do jest bdsm.
Pani nie zna zasad logiki w ogólnym zarysie. Zakres słownictwa ubogi, liczne powtórzenia słów, bezsensowne metafory prowadzące do nikąd, brak opisów. Zdania równorzedne niczym z pamiętnika napalonj nastolatki, która nie potrafi pojąć, że pierwszym aktem dominacji lub bdsm nie jest specyficzną formą gwałtu. Autorka na siłę stara się szokować schematycznymi...
więcej Pokaż mimo toZmysłowość i wyuzdanie. Żądza i nieśmiałość. Poetyka i wysublimowana wulgarność. Zdecydowanie Anaïs Nin potrafiła słowem pisanym uderzyć w najskrytsze pragnienia, wydobywając namiętności ukryte w najmniej dostępnych zakamarkach podświadomości. Dziś już tak się nie pisze. Pisarze są zbyt poprawni, boją się przekroczyć granice wyzwolenia. Anaïs Nin zdecydowanie nie obawiała się podążać za swoimi potrzebami i przyznam, że trochę jej tego zazdroszczę…
Połączył nas przypadek
Na twórczość Anaïs natrafiłam przez przypadek i takie przypadki kocham najbardziej. Eryk szukając czegoś ciekawego do obejrzenia, natrafił na kanale Planete+ na film dokumentalny „Erotyczne przygody Anais Nin”. Zaintrygowana osobowością głównej bohaterki, oderwałam się od pisania i skupiłam się na zgłębianiu się w jej historię. Buntowniczka o niezwykłym potencjale erotycznym. Bezpruderyjna poszukiwaczka nowych doznań. Odnajdująca się w pieszczotach z mężczyznami, jak i z kobietami. Odważna, lecz nieco gubiąca się w emocjach…
Przygodę z Anaïs rozpoczęłam od zbioru opowiadań „Małe ptaszki” i już teraz wiem, że będę chciała zanurzyć się w jej dziennikach, by jak najlepiej poznać zagadki jej pisarskiego umysłu.
Literackie wyzwanie
„Małe ptaszki” to nie jest literatura łatwa, lecz perwersyjna i momentami bluźniercza. Opisuje różne rodzaje miłości: od romantycznej po relacje kazirodcze. To literatura, która fascynuje i odpycha zarazem. Fascynuje, bo nie można się od niej oderwać. Odpycha, bo przeraża, że opisywane w niej sceny mogą wywoływać podniecenie.
„Była przekonana, że to kobieta powinna odpowiadać na żądzę mężczyzny. Zawsze marzyła o kochanku, który naginałby ją do swojej woli, który by wymusił na niej uległość seksualną i kierował nią.”
Anaïs nie boi się scen odważnych, przełamujących utartą w normach społecznych monogamię:
„Z zamkniętymi oczami wyobraziła sobie, że to Robert klęczy nad nią, niczym tygrys, ściąga z niej gwałtownie futro i poczyna pieścić ją mnóstwem rąk, ust i języków, dotykając każdej części jej ciała, rozsuwając jej uda, całując ją, kąsając i liżąc. Doprowadzała obu mężczyzn do szału. Słychać było jedynie ich oddechu, ciche odgłosy cmokania, jak również dźwięk członka nurzającego się w wilgoci.”
Kobieta w różnych odsłonach
Przedstawia zarówno kobiety słabe i uległe:
„Moje osobiste odczucie było takie, że jestem kobietą o wybujałych zmysłach. Fakt, że pod wpływem pocałunku wilgotnieję między udami, oznaczał według mnie niebezpieczne prognozy na przyszłość. Prawdę mówiąc, czułam się jak dziwka.”
Oraz takie, które potrafiły postawić na swoim, gdy mężczyzna nie spełniał ich oczekiwań:
„To było naprawdę wspaniałe… rozmawiać z mężem, słuchać jego próśb, abym wróciła do domu… i w tym samym czasie pozwalać na wszystko podpitemu przyjacielowi, który zdążył już ściągnąć mi spodnie i parokrotnie przygryźć między udami, wykorzystując moją pozę na łóżku, a potem począł całować i pieścić piersi.”
Wisienką na torcie są historie miłości między kobietami. Bardzo sensualne, bardzo pobudzające. Sprawiające, że aż pragnie się ofiarować zaspokojenie drugiej kobiecie. Dłonią, palcem, pocałunkiem, językiem…
„Po chwili sama przesuwa dłonie niżej i łączy je z moimi, głaszcząc własną płeć. Lubi, kiedy dotyka się jej tuż pod łechtaczką. Dotyka tego miejsca wraz ze mną. To właśnie tu chciałabym wepchnąć członek, gdybym go miała, i uderzać w nią tak długo, aż zaczęłaby krzyczeć z rozkoszy.”
Festina lente
Anaïs Nin nie jest dla mnie wzorcem do naśladowania względem szczerości wobec własnych uczuć. Jej romanse były krzywdzące dla osób dzielących z nią zarówno codzienność, jak i namiętność. Ja zdecydowanie wolę próbować seksualnych eksperymentów ze swoim mężem u boku, ale bez wątpienia twórczość tej pisarki będzie mi bliska, bo erotyka nie jest łatwym gatunkiem do oswojenia, Opiera się na grze emocjami, przeplatanej z ludzką cielesnością i czasami prymitywnymi wręcz instynktami. To wybuchowa mieszanka, ale gdy znajdzie się na nią przepis – to można tworzyć cuda.
Przeczytajcie „Małe ptaszki”, ale dajcie sobie na tę lekturę czas. Nie spieszcie się z konsumowaniem jej, tylko delektując się jej kolejnymi fragmentami, poznawajcie także siebie.
Zmysłowość i wyuzdanie. Żądza i nieśmiałość. Poetyka i wysublimowana wulgarność. Zdecydowanie Anaïs Nin potrafiła słowem pisanym uderzyć w najskrytsze pragnienia, wydobywając namiętności ukryte w najmniej dostępnych zakamarkach podświadomości. Dziś już tak się nie pisze. Pisarze są zbyt poprawni, boją się przekroczyć granice wyzwolenia. Anaïs Nin zdecydowanie nie obawiała...
więcej Pokaż mimo toKrótkie dość gorące opowiadnia, a biorąc pod uwagę, że powstały nieomal sto lat temu, to trzeba powiedzieć, że bardzo gorące, chwilami zdają się być bardzo odważne nawet dla dzisiejszego czytelnika. Czyta się szybko i z przyjemnością, a chyba o to chodzi w tej literaturze.
Krótkie dość gorące opowiadnia, a biorąc pod uwagę, że powstały nieomal sto lat temu, to trzeba powiedzieć, że bardzo gorące, chwilami zdają się być bardzo odważne nawet dla dzisiejszego czytelnika. Czyta się szybko i z przyjemnością, a chyba o to chodzi w tej literaturze.
Pokaż mimo toOdważne opowiadania erotyczne, a biorąc pod uwagę fakt, że powstały w latach 30-tych XX wieku, nawet mocno odważne. Tym bardziej, że nie traktują tylko o oczywistej dla większości erotyce między kobietą i mężczyzną, ale zahaczają o związki lesbijskie, trójkąty, a nawet podłoża pedofilskie.
Nie znałam wcześniej w ogóle Anais Nin, a już jej mieszane pochodzenie czyni ją ciekawą postacią, do tego jej skandalizujące życie i jego opis w prowadzonych przez wiele lat dziennikach.
Szkoda, że nieraz trudno obecnie dotrzeć do starszej literatury, a sporo książek tylko kurzy się w bibliotekach i nikt nawet na nie nie spojrzy, bo w cenie są tylko modne nowości.
W dobie "50 twarzy Greya" to zawsze ciekawe doświadczenie, gdy czyta się książki z lat, gdy seks był tematem tabu.
Nie do końca podobały mi się to opowiadania, bo są nad wyraz krótkie. Wiele z nich jest też podobnych, głównie toczą się w światku artystów i malarzy, co czyni je monotonnymi. Dlatego dość wyróżnia się tu tytułowe opowiadanie "Małe ptaszki".
Myślę, że jej dzienniki i inne książki mogą być o wiele ciekawsze.
Odważne opowiadania erotyczne, a biorąc pod uwagę fakt, że powstały w latach 30-tych XX wieku, nawet mocno odważne. Tym bardziej, że nie traktują tylko o oczywistej dla większości erotyce między kobietą i mężczyzną, ale zahaczają o związki lesbijskie, trójkąty, a nawet podłoża pedofilskie.
więcej Pokaż mimo toNie znałam wcześniej w ogóle Anais Nin, a już jej mieszane pochodzenie czyni ją...
Lubię, gdy w akcję książki czy też filmu jest wpleciona scena miłosna, nawet ostra. Nawet te ostre akcje z książek Murakamiego mnie nie odpychają. Natomiast takie leciwe harlequiny to już dla mnie za dużo. Pierwsze opowiadanie - jakiś facio obnażający pindola przed małymi dziewczynkami - wtf? Dwoje kochanków na raz za mało, pobiegła do trzeciego. Podniecanie się w trakcie jakimś obrazem z kopulującymi psami nad kobietą - wtf? Zamiast sobie dozować te opowiadania,przeczytałam tę książkę jak najszybciej się dało, już tylko z czystej ciekawości co mnie jeszcze czeka, a czyta się ją szybko - odłożyłam - a ona ponoć pisze najlepsze erotyki. Nigdy więcej erotyków. Ble.
Lubię, gdy w akcję książki czy też filmu jest wpleciona scena miłosna, nawet ostra. Nawet te ostre akcje z książek Murakamiego mnie nie odpychają. Natomiast takie leciwe harlequiny to już dla mnie za dużo. Pierwsze opowiadanie - jakiś facio obnażający pindola przed małymi dziewczynkami - wtf? Dwoje kochanków na raz za mało, pobiegła do trzeciego. Podniecanie się w trakcie...
więcej Pokaż mimo totakie sobie
takie sobie
Pokaż mimo toŚwietna. Zmysłowe historie.
Świetna. Zmysłowe historie.
Pokaż mimo toTakie dystyngowane erotyki. W dzisiejszych czasach bardzo grzeczne, ale na tamtą epokę chyba odważne.
Takie dystyngowane erotyki. W dzisiejszych czasach bardzo grzeczne, ale na tamtą epokę chyba odważne.
Pokaż mimo toŁadnie napisana erotyka. Poetycko, lekko wulgarnie ale w wyważony sposób. Bardzo szybko się czyta.
Ładnie napisana erotyka. Poetycko, lekko wulgarnie ale w wyważony sposób. Bardzo szybko się czyta.
Pokaż mimo to