Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?

Okładka książki Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści? Frank Furedi
Okładka książki Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?
Frank Furedi Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy Seria: Biblioteka Myśli Współczesnej nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
166 str. 2 godz. 46 min.
Kategoria:
nauki społeczne (psychologia, socjologia, itd.)
Seria:
Biblioteka Myśli Współczesnej
Tytuł oryginału:
Where Have All the Intellectuals Gone. Confronting 21st Century Philistinism
Wydawnictwo:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania:
2008-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Liczba stron:
166
Czas czytania
2 godz. 46 min.
Język:
polski
ISBN:
9788306031157
Tłumacz:
Katarzyna Makaruk
Tagi:
intelektualiści kultura
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
59 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
220
176

Na półkach:

Książka trochę zwodzi swoim tytułem, bo jej autor wcale nie udaje się w podróż na poszukiwanie intelektualistów (gdyby autorem był Rosjanin rozglądał by się za inteligencją, niekoniecznie pracująca),robi rozpoznanie dolegliwości okiem socjologa i stawia diagnozę. W Europie, czy szerzej w świecie zachodnim robi się pod wieloma względami obciachowo. Niedługo będzie wstyd jakiś wypad poza kontynent robić, bo będą palcami pokazywać: zobacz Iwan, europejskie gamonie do Moskwy przyjechały.
Nie jest to jakoś wybitnie odkrywcze, ale ukazanie przyczyn choroby, czy obszarów gdzie jest to szczególnie obecne pozwala z zaciekawieniem czytać książkę.
Książkę czytałem około 10 lat temu i pomnę raczej ogólne wrażenie, a było ono trochę zbieżne z diagnozą jaką postawił Ortega y Gasset. Tylko, że On pisał swój "Bunt mas" kilkadziesiąt lat temu i pisał, że owszem inteligencja jest, ale jest to już inteligencja trochę innego pokroju niż dawniej. Tamta zdobywała wiedzę, poznawała świat, bo miała ochotę, kaprys, bo czuła potrzebę poszerzenia horyzontów, ale ustępowała już miejsce inteligencji o mentalności praktycznego chłopa, który idzie do szkół bo chce przede wszystkim mieć kasę. Duuużo kasy! Brało się to trochę z amerykańskiego pragmatyzmu, gdzie wszystko miało jakiś sens jeżeli można było ten sens zmaterializować ilością zer na koncie.
U Furediego akcent jest trochę w innym miejscu postawiony. Na przykład intelektualistów rozleniwiają uniwersytety, czy wszechobecny od pewnego momentu relatywizm. Po co szukać jakiejś prawdy, jeżeli prawdy nie ma (Foucault),są jedynie opinie. Czyli jest to może mało sensowne co wymyśliłem ( nie ja, ale jakiś intelektualista doby obecnej),ale jest to moja opinia i w świetle tego powiedział Foucault, jest ona równoprawna z innymi opiniami.
Jeden z rozdziałów nosi tytuł kultura schlebiania, czyli nie ważne co zrobisz, powiesz, zawsze zasłużysz na pogłaskanie po głowie, zresztą docelowy kształt szkolnictwa w świecie zachodnim określiła kiedyś amerykańska rewolucjonistka kulturowa, która powiedziała: nikt nie może czuć się niekomfortowo, że jest inny, czy też gorszy i musimy doprowadzić do sytuacji, kiedy uczeń szkoły specjalnej będzie mógł pomachać przed swoimi rówieśnikami dyplomem z ukończonym licencjatem.

Książka trochę zwodzi swoim tytułem, bo jej autor wcale nie udaje się w podróż na poszukiwanie intelektualistów (gdyby autorem był Rosjanin rozglądał by się za inteligencją, niekoniecznie pracująca),robi rozpoznanie dolegliwości okiem socjologa i stawia diagnozę. W Europie, czy szerzej w świecie zachodnim robi się pod wieloma względami obciachowo. Niedługo będzie wstyd...

więcej Pokaż mimo to

avatar
167
148

Na półkach:

Już same tytuły rozdziałów sygnalizują główne problemy współczesnego życia umysłowego i kulturalnego: "Równanie w dół", "Kultura schlebiania", "Traktowanie ludzi jak dzieci". Autor opisuje, jakie spustoszenia powoduje zarówno na uniwersytetach, jak i w instytucjach kulturalnych, polityka inkluzji (włączania) za wszelką cenę - np. właśnie owo równanie w dół. Fragment (trudno jakiś wybrać, bo cała książka jest do zacytowania): "Powody propagowania polityki inkluzji mają niewiele wspólnego z kulturą lub edukacją. [...] Kierują nią urzędnicy, którzy sądzą, że wiedzą najlepiej, czego potrzeba społeczeństwu, choć równocześnie twierdzą, że ich działania stanowią odpowiedź na jego zapotrzebowanie." Stąd tyleż dęte, co bzdurne akcje w stylu "Europejska stolica kultury" (to już mój przykład) czy programy afirmacyjne dla mniejszości wszelakich, które jednakże nie skutkują podnoszeniem ich poziomu intelektualnego. Za to obniżają, chyba nieodwracalnie, ogólny poziom nauczania czy twórczości kulturalnej.

Już same tytuły rozdziałów sygnalizują główne problemy współczesnego życia umysłowego i kulturalnego: "Równanie w dół", "Kultura schlebiania", "Traktowanie ludzi jak dzieci". Autor opisuje, jakie spustoszenia powoduje zarówno na uniwersytetach, jak i w instytucjach kulturalnych, polityka inkluzji (włączania) za wszelką cenę - np. właśnie owo równanie w dół. Fragment (trudno...

więcej Pokaż mimo to

avatar
407
34

Na półkach: ,

Furedi diagnozuje tu stan inteligencji sprzed ok. 15 lat, jednak nie różni się ona zbytnio od tej dzisiejszej. Przedstawia problemy z jakimi mierzą się dzisiaj intelektualiści. Pisze o wyniszczającej resztki myślenia polityce społecznej. Główne przykłady pochodzą z Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych, jednak nie zabrakło też przykładów z innych państw szeroko rozumianego Zachodu. Moim zdaniem da się je przełożyć również i na polskie podwórko w większym, czy mniejszym stopniu.
Co mnie natomiast zaskoczyło to, że Furedi całego tego stanu rzeczy doszukuje się w systemie inkluzji społecznej. Mówiąc szczerze nigdy bym sam na to nie wpadł, ani tak nie pomyślał. Kiedy zaczyna on swój wywód na ten temat (czyli mniej więcej w drugiej połowie książki),czułem niechęć, czy nawet niesmak, skoro przecież inkluzyjność służy wyrównywaniu szans w chociażby dostępie do edukacji wyższej. A tu wchodzi taki Furedi cały na biało i twierdzi, że jest to fakt, ALE oprócz tego inkluzja ma dewastujący wpływ na jakość kształcenia, na uczenie się dla samego uczenia, niszczy ona prawdziwą kreatywność oraz chęć odkrywania i poszukiwania tego co nowe i nieznane. To co było niedostępne dla nizin, dalej będzie niedostępne. Elity tworzą płaszczyk dostępności, równości i otwartości, samemu będąc niedostępnymi i zamkniętymi dla ludzi z zewnątrz. Intelektualizm poszedł w stronę komercjalizacji. Dziś nie jest poszukiwany intelektualista tylko ekspert, czy specjalista. Kultura oraz polityka społeczna nie dają dostępu do rozwijania samo przez się, brak jest tu poważnych intelektualnych rzeczowych debat, wszystko musi zostać uproszczone do tego stopnia, aby każdy szary zjadacz chleb mógł wszystko zrozumieć. Wywód jest oczywiście o wiele dłuższy, ale wniosek jest jeden - infantylizujemy się i to bardzo szybko. Recept na ten stan rzeczy Furedi podaje kilka (nie podam ich, aby nie psuć zabawy z książki),jednak moim zdaniem żadna z nich nie jest w obecnych czasach możliwa do zrealizowania. Może i te 15 lat temu dało się je przeprowadzić kiedy były one dopiero w zalążku. Dziś natomiast, gdy rozrosły się one do granic pozostaje nam samoistny dryf ku idioceniu się społeczeństwa, starając się, abyśmy sami do tej fali nie wpadli.

Furedi diagnozuje tu stan inteligencji sprzed ok. 15 lat, jednak nie różni się ona zbytnio od tej dzisiejszej. Przedstawia problemy z jakimi mierzą się dzisiaj intelektualiści. Pisze o wyniszczającej resztki myślenia polityce społecznej. Główne przykłady pochodzą z Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych, jednak nie zabrakło też przykładów z innych państw szeroko...

więcej Pokaż mimo to

avatar
40
14

Na półkach:

Kolejny nietrafiony zakup. Dla mnie to jest humanistyczny bełkot - dużo słów, zero treści. Czytałem, czytałem, nic konkretnego się nie dowiedziałem, więc zarzuciłem czytanie. Szkoda czasu.

Kolejny nietrafiony zakup. Dla mnie to jest humanistyczny bełkot - dużo słów, zero treści. Czytałem, czytałem, nic konkretnego się nie dowiedziałem, więc zarzuciłem czytanie. Szkoda czasu.

Pokaż mimo to

avatar
711
686

Na półkach:

Jeśli sól utraci swój smak, to czym ją posolić? Jeśli elity kulturalne nie są ani elitarne, ani kulturalne, to po co w ogóle mają istnieć?
Przydałoby się nowe spojrzenie na kwestie opisane przez Furediego w kontekście coraz większej dominacji internetu w ciągu ostatnich 15 lat. Intuicyjnie bym powiedziała, że nazwane przez niego zjawiska - relatywizm, inkluzywność jako wartość autoteliczna, afirmacja banalności, kultura "poczuj się dobrze" - przybrały jeszcze na sile, ale może się mylę.

Jeśli sól utraci swój smak, to czym ją posolić? Jeśli elity kulturalne nie są ani elitarne, ani kulturalne, to po co w ogóle mają istnieć?
Przydałoby się nowe spojrzenie na kwestie opisane przez Furediego w kontekście coraz większej dominacji internetu w ciągu ostatnich 15 lat. Intuicyjnie bym powiedziała, że nazwane przez niego zjawiska - relatywizm, inkluzywność jako...

więcej Pokaż mimo to

avatar
82
81

Na półkach:

Książka Franka Furediego to prawdziwa nagroda pocieszenia. Nie na zasadzie drugiej nagrody, tylko takiej, która może NIEŚĆ pocieszenie osobom, które się z nią utożsamiają. Bo naprawdę miło jest trafić na tytuł, który sprawia wrażenie zaczerpniętego z naszych własnych rozterek. „Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?” to wszakże pytanie, które od czasu do czasu zadaje sobie osoba, którą przytłacza teraźniejszość lub która przyłącza się do „lamentu głupców za złotymi czasami” (to cytat z książki, przy okazji brawa dla tłumaczki!). Poza tym liczymy na to, że tytuł jest przewrotny, że autor tak naprawdę wskaże nam ścieżkę do odnalezienia tych, których nam tak brakuje. Albo też w swej pysze ukradkiem myślimy: „może nie jest aż tak źle, może chociaż ja…”

Niestety nic z tego. Autor nie pozostawia wątpliwości, że prawdziwych intelektualistów już nie ma, a jako chronologicznie ostatniego, jeśli czegoś nie przeoczyłem, wymienia Sartre’a. A nie ma ich, ponieważ współczesne społeczeństwo ich nie chce i nie potrzebuje. Już w XVII wieku, purytański pisarz z Nowej Anglii, John Cotton zauważył, że „im więcej człek kształcony i umysłu bystrego, tym łacniej go Szatan namówi do złego”. Ten trend niechęci, dowodzi Furedi, trwa właściwie nieprzerwanie, a jedynie od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku przybrał na sile.

Tak więc autor brak intelektualistów uznaje za pewnik, analizuje natomiast przyczyny i przejawy tego stanu rzeczy. A znajduje ich bez liku, począwszy od „makdonaldyzacji uniwersytetów”, przez „zdisnejzowanie muzeów”, infantylizowanie osób dorosłych ze szczególnym uwzględnieniem studentów, uproszczenie języka debat prezydenckich do poziomu rozumienia jedenastolatka, wystawienie Szekspira z przerwami po każdej scenie, w celu wytłumaczenia widowni przebiegu i znaczenia akcji, a wreszcie moje ulubione — zalecenie American Conference for College Composition and Communication: „jeśli uda nam się przekonać studentów, że ortografia, interpunkcja i uzus językowy są mniej istotne niż treść, usuniemy tym samym najpoważniejsze przeszkody w rozwijaniu przez nich umiejętności pisania.”

Furedi ceniący sobie dobrze rozumianą elitarność, wskazuje jako źródła jej utraty kult banalności, równanie w dół, negocjowanie standardów, merytokrację, konformizm intelektualistów, wycofanie społeczeństwa, inżynierię społeczną i kulturę schlebiania w imię „inkluzyjności”; ten ostatni termin jest chyba dominujący w całej książce i odmieniany przez wszystkie przypadki.

Skąd więc „pocieszenie”? Zgadzając się z autorem co do zanikania elit i topniejącej liczby osób, które można uznać za intelektualistów, jednocześnie uważam wymienione przez niego przykłady za na szczęście dość skrajne i stanowiące ostrzeżenie bardziej na zasadzie ich karykaturalności, niż powszechności. Niektóre krytykowane trendy, o ile nie będą realizowane instrumentalnie, mają również swój pozytywny wymiar. Nie chciałbym, aby eksponaty z British Museum przeniosły się do okolicznych pubów, ale nie miałbym nic przeciwko temu, aby znalazły się tam ich zminiaturyzowane kopie, zachęcając bywalców do obejrzenia oryginałów. Podobnie oprócz „czystej nauki”, praktyczny wymiar uniwersytetów również jest pożądany.

Natomiast odrobina konserwatyzmu i elitaryzmu w nauce z pewnością nikomu nie zaszkodzi, jeśli tylko nie będziemy dążyć do ideału, cytowanego przez autora, Josepha de Maistre’a: „Kołyskę człowieka powinny otaczać dogmaty i gdy tylko rozum się przebudzi, trzeba, aby mógł odnaleźć wszystkie swe opinie już ukształtowane, zwłaszcza zaś te, które dotyczą jego zachowania społecznego”. Ponieważ zasadniczo zgadzam się z Furedim, że nauka polega na toczeniu sporów, pokonywaniu przeszkód i wychodzenia ze strefy komfortu.

Wasz Marchołt

Książka Franka Furediego to prawdziwa nagroda pocieszenia. Nie na zasadzie drugiej nagrody, tylko takiej, która może NIEŚĆ pocieszenie osobom, które się z nią utożsamiają. Bo naprawdę miło jest trafić na tytuł, który sprawia wrażenie zaczerpniętego z naszych własnych rozterek. „Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?” to wszakże pytanie, które od czasu do czasu zadaje...

więcej Pokaż mimo to

avatar
585
571

Na półkach: , , ,

Po co komu elitaryzm?

Dawno nie czytałem tak 'świdrującej umysł' niepokojącymi treściami książki. Opisane przez autora zjawiska ostro widać w 'domenie' nauk przyrodniczych i ścisłych. Frank Furedi, jako socjolog, współczesną infantylizację, subiektywizację, sformalizowaną i domyślną inkluzję i afirmację przeciętności z niepokojem obserwuje również w obszarze kultury i nauk humanistycznych. Wszechogarniające 'równanie w dół' zabija ludzką kreatywność, cenny etos, ideowość, społecznie potrzebne relacje i stymulujące interakcje. W efekcie dochodzi do narastającej pauperyzacji elit, schlebiania prymitywizmowi, społecznego konformizmu, łatwej politycznej manipulacji i 'macdonaldyzacji' czy 'disneylandyzacji' (*) przestrzeni uniwersyteckiej, głównie na styku wykładowca-student. "Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?" jest krzykiem o opamiętanie, wołaniem na puszczy i, idącym w poprzek oczekiwaniom popularnym, rozbudowanym esejem. Atrakcyjności książce, w mojej ocenie, dodaje zawarta w niej druzgocąca krytyka fundamentów postmodernizmu, który pod pozorami intelektualnej treści niszczy sporo wartościowych mechanizmów. Furedi, jako zwolennik poszukiwania Prawdy, stawia się w roli outsidera.

Socjolog już we wstępie poddaje dekonstrukcji kluczowe mechanizmy atrofii wartościowych składników życia intelektualnego. Według niego, to zinstytucjonalizowana przez establishment potrzeba panowania nad masami wymusiła na elitach instrumentalizację własnej aktywności, a co gorsze sprawiła, że nauka i kultura stały się środkiem służącym zupełnie obcym im celom. Potrzeby demokracji, rynku i dogmatycznie pojmowana partycypacja, przemodelowały świat intelektualnego wysublimowania w produkt dostosowany do każdego. Społecznie pożądane wysokie standardy nauczania i emocje oferowane przez sztukę, uległy celom pragmatycznym i spłyconej publicznej procedurze negocjowania ich wartości. W konsekwencji, pozorna równość wszystkich prowadzi do utrwalanego oszustwa, którego dopuszczają się elity wobec większości (str. 23). Uzasadnieniem takiej drogi miałaby być terapeutyczna moc inżynierii społecznej, która nie wykluczając nikogo, leczy jednostkowe kompleksy i chroni zbiorowość przed wymagającą dorosłością. Chyba taka jest główna diagnoza autora, w kolejnych rozdziałach poddana pogłębionej analizie z przykładami brytyjskiej i amerykańskiej rzeczywistości politycznej, społeczno-kulturalnej i uniwersyteckiej.

Ostrze zarzutów w głównym wątku narracji skierowane jest właściwie ku wszystkim. Winni są politycy szukający taniego poparcia (stawiając na niewyszukaną sztukę i edukację budującą w społeczeństwie dobre samopoczucie),elity intelektualne, które poddając się koniunkturze wpisują się w szablony biurokracji, wszyscy pozostali, którzy zamienili ambicję na pozory uczestniczenia w czymś wartościowym. Jest w języku autora sporo ogólnych diagnoz, które wymagałyby szerszego kontekstu (np. odniesienia się do nieuchronnych globalizacyjnych przemian ostatnich dekad). Większość jednak z tego, co pisze autor, będzie czytelnikowi uwierać; kilka rzeczy zostanie 'postawiona na głowie'. Podobno z ankiet wynika, że 80% z nas uważa się za elitę intelektualną okupującą ostatni decyl 'najbystrzejszych z ludzi'. Co zrobić więc z takimi słowami (str. 122):

"Kreatywność nie jest cechą charakteru, lecz wynikiem natchnienia i ciężkiej pracy. To właśnie dlatego większość z nas nie tylko nie jest kimś wyjątkowym, ale też zbyt często nie ma okazji, ani inklinacji, by kimś takim się stać."

Perspektywa katedry humanistycznej i odwoływanie się do przykładów kultury, nieco mi uwierało wybiórczością. Trochę zbyt wyrafinowanie odczytał socjolog sens sztuki, jakby leczył jakiś kompleks (str. 120). Jednak 'niewyrobiony konsument' obserwujący obraz Picassa będzie miał raczej więcej sensownego do powiedzenia (a przynajmniej jego wrażenia będą pożądane),niż obserwujący tablicę zapisaną wzorami teorii strun. Mam wrażenie, że Furedi unikał jednoznacznych, choć subtelnych, różnic w 'popularnej socjalizacji' artyzmu sztuki i nauki (szczególnie tej współczesnej, często niemal niepoddającej się sensownemu uproszczeniu do języka strawnego dla laika). W związku z moimi uwagami koresponduje autorski zabieg zredukowania 'eksperta uniwersyteckiego' do roli instrumentalnie traktującego zadania specjalisty, czy ograniczonego własnymi zainteresowaniami technika (str. 67). Problem atomizacji, rosnącej hermetyzacji i zamknięcia metodologicznego, to szeroki temat, którego socjolog nie miał szans poruszyć w tak niewielkiej pracy, choć pozwolił sobie na przesadne uproszczenie. Dystansując się od akademickiego języka ekspertyz (str. 41) trochę stawia się profesor w roli obłąkanego idealisty, który wciąż widziałby 'wielkie zadanie' dla wymarłej profesji wszechwiedzącego autorytetu wyjaśniającego każdy aspekt świata. Wydaje mi się, że na aż taki intelektualizm nie ma szans. To mrzonka.

Dla kogo jest to książka? Myślę, że dla każdego. Podobno uczymy się wyłącznie wtedy, gdy musimy własne przekonania zderzyć z faktami, które im przeczą. Stąd polecam ją szczególnie tym, którzy dążą do pełnego egalitaryzmu wiedzy i kultury (np. twierdząc, że każda książka jest równie dobra),nauczycielom i wykładowcom, którzy zmagają się z kolejnymi pokoleniami dzieci i młodzieży chyba coraz bardziej wymuszającej spłycanie edukacji, rodzicom, którzy własne dziecko uważają za geniusza, a z drugiej strony - bezwzględnym elitarystom, którzy własny snobizm hodują wytrwale (w książce dostajemy bardzo ciekawą analizę snobizmu à rebours). Nie z wszystkim się zgadzam z Furedim. Bez wątpienia jednak każdy akapit wart jest poważnego namysłu.

"Gdzie się podziali ..." to piękny przykład bezkompromisowości, jasności i zwięzłości stawianych tez, odważnego naruszenia zasad poprawności politycznej w imię uczciwości i szacunku dla niepospolitych dóbr wymagających umiejętności rozwijanych ciężką pracą. Choć Prawda, o której poszukiwanie przez intelektualistów dopomina się autor, w dobie fundamentalnej przypadkowości rzeczywistości odsłanianej przez świat kwantowy rozmywa się współcześnie. To taki apel pozostaje jednym z niewielu wartościowych dla mnie typów konserwatyzmu.

BARDZO DOBRA - 8/10

=======

* Sedno pojęć tkwi w procesie postępującego zabawowego podchodzenia do procesu uczenia, gdy system edukacji traktuje się, jako kolejny obszar podlegający prawom konsumpcji. W takim modelu to uczeń/student dyktuje warunki formalnego przebiegu własnej edukacji.

Po co komu elitaryzm?

Dawno nie czytałem tak 'świdrującej umysł' niepokojącymi treściami książki. Opisane przez autora zjawiska ostro widać w 'domenie' nauk przyrodniczych i ścisłych. Frank Furedi, jako socjolog, współczesną infantylizację, subiektywizację, sformalizowaną i domyślną inkluzję i afirmację przeciętności z niepokojem obserwuje również w obszarze kultury i nauk...

więcej Pokaż mimo to

avatar
580
249

Na półkach: , ,

II CZYTANIE

"W czasach przednowoczesnych elity wyznawały pogląd, że społeczeństwo nie jest w stanie zrozumieć Prawdy i brakuje mu dogłębnej przenikliwości. W starożytności i czasach przednowoczesnych rzadko kto sprzeciwiał się przekonaniu Platońskiego Sokratesa, że 'niemożliwe, aby większość uprawiała filozofię". Jedną z najważniejszych zdobyczy oświecenia było zakwestionowanie takiego obrazu społeczeństwa. Przeważająca część myślicieli oświeceniowych wciąż jednak miała niskie mniemanie o możliwościach intelektualnych ludu i uważała, że zdolność do naukowego rozumowania ogranicza się do członków elity. Mimo to nawet ci myśliciele sądzili, że większość można edukować i stopniowo oświecać. Od połowy XIX wieku przekonanie, że elita ma obowiązek nieść ludowi kaganek oświaty, jeszcze się wzmocniło. Chętnie podchwycili je nowocześni intelektualiści [...]. Jedną z charakterystycznych cech tak zwanej ponowoczesności jest utrata pewności co do tego, że społeczeństwo daje się oświecić".

"Najbardziej metodyczny wykład teorii szkodliwego politycznego oddziaływania intelektualistów na społeczeństwo można znaleźć w La trahison des clercs (Zdrada klerków) Juliena Bendy. Opublikowana w 1927 roku książka oskarża ludzi słowa o to, że porzucili rolę strażników prawdy na rzecz zaangażowania politycznego. Benda zarzuca intelektualistom ;ubóstwienie' polityki i obarcza ich odpowiedzialnością za powszechne rozbudzenie politycznych namiętności. Twierdzi, że intelektualiści, angażując się w politykę, zaprzęgli namiętności w służbę zgubnych ideologii".

"Program inkluzji społecznej stara się nadać sens ludzkiemu życiu, zapewniając jednostkom poczucie afirmacji. Stanowi odpowiedź na sytuację, w której ludzie zgubili siatkę znaczeń pozwalającą im zrozumieć, kim są i gdzie sytuują się wobec innych".

"Biznes jest instytucjonalnie nastawiony na to, żeby dawać klientom to, czego chcą. Dla artysty natomiast wartość jego pracy nie zależy od wartości rynkowej".

"Dawnie występowanie przeciwko rynkowi zapewniało im [intelektualistom] popularność, dziś dzięki niemu próbują zaspokoić swoje ambicje. [...] Poczucie intelektualnej niezależności ustąpiło miejsca potrzebie instytucjonalnego potwierdzenia i uznania".

"Wiele osób piszących na ten temat uważa, że wpływ na zmianę klimatu intelektualnego miała przede wszystkim bezwzględna ekspansja uniwersytetu. W tej perspektywie to akademickie karierowiczostwo odpowiada za drenaż mózgów i osłabienie życia umysłowego".

I CZYTANIE

„Jednym z najbardziej uderzających przykładów banalizacji życia kulturalnego jest przemiana intelektualisty w figurę bez znaczenia. […] Żyjemy w epoce, gdy książki i artykuły zatytułowane The Last Intellectual dobrze oddają powszechne poczucie powszechnego wycofania. Nazywanie dziś zupełnie przeciętnych myślicieli „ostatnimi intelektualistami” wcale nie stanowi przejawów kulturalnej afektacji – po prostu nie słychać dziś zbyt wielu wybitnych głosów i trudno zauważyć ich wpływa na społeczeństwo” (28-29).

„Nic dziwnego – cyniczny stosunek do poznania i prawdy udzielił się reszcie społeczeństwa za pośrednictwem instytucji oświatowych, kulturalnych oraz mediów. Apatia i społeczne wycofanie są symptomami kultury, która ma skłonność do tego, by debatę publiczną zrównywać z banalną wymianą opinii technicznych. Dlatego też wojna kulturowa z filisterstwem jest już znacznie spóźniona” (27).

„Współczesne społeczeństwo nie jest w stanie nadać sensu pracy artystycznej i naukowej. […] Pretendowanie do doskonałości wydaje się dążeniem samolubnym, jeśli nie wręcz hipokryzją, i jest często odrzucane jako podła próba ochrony przywileju elit” (18).

„Ta dewaluacja roli intelektualisty ściśle wiąże się z dzisiejszym podejściem do wiedzy” (13).

„Dzisiejsza elita kulturalna traktuje traktuje z pogardą każdy przejaw troski o nadmierną rutynę życia intelektualnego. I nie jest to bynajmniej postawa obronna, lecz zachowanie podyktowane instrumentalizmem – przekonaniem, że wartość sztuki, kultury i edukacji zależy od tego, w jakim celu służą one celom praktycznym” (8).

„Rosnący wpływ runku na życie intelektualne, instytucjonalizacja i profesjonalizacja tego życia, wzrost potęgi mediów i nieprzyjazna niezależności przestrzeń publiczna – oto kilka strukturalnych zmian, które wiążą się z pomniejszeniem roli tradycyjnych intelektualistów. […] Akademickie karierowiczostwo odpowiada za drenaż mózgów i osłabienie życia umysłowego” (39).

„Fakt domagania się zaświadczeń w odniesieniu do pracy intelektualnej doskonale pokazuje, jak idea niezależności umysłowej została zdradzona dla etosu specjalizacji. Skoro zatem tożsamość intelektualisty zależy teraz od instytucjonalnej aprobaty, przestaje mieć, rzecz jasna, cokolwiek wspólnego z klasycznym dążeniem do niezależności umysłowej” (43).

„Mamy dziś intelektualistów angielskich, czarnych, feministycznych, gejowskich albo żydowskich. W rezultacie tego rozczłonkowania autorytet intelektualisty nie może się już dłużej opierać na możliwości reprezentowania prawdy, lecz polega na zdolności do potwierdzania tożsamości jakiejś grupy lub specjalności” (44-45).

"podczas gdy w przeszłości większość solidnych krytyk uniwersalizmu pojawiała się na prawicy, dziś dla odmiany najzagorzalszym jego przeciwnikiem jest lewica. [...] I tak w reakcji na powojenny zachodni kapitalizm nowa lewica nieświadomie zinternalizowała metodę i argumentu konserwatywnej reakcji na oświecenie. [...] Dzisiejsi postmoderniści kroczą ścieżką wytyczoną przez antyoświeceniową reakcję XIX wieku. Twierdzą, że [...] Prawda jest całkowicie zależna od przyjętej perspektywy" (59-60).

"rozwój wiedzy zawsze rodził obawy, dziś jednak te obawy mają zdecydowanie obronne zabarwienie" (58).

"Współistnienie nienasyconego apetytu na wiedzę i niezwykłej podejrzliwości wobec jej dalszego rozwoju to jeden z paradoksów dzisiejszej kultury zachodniej. Niesłabnącemu żądaniu dowodów naukowych towarzyszy strach przed tym, co naukowcy porabiają w zaciszu swoich laboratoriów" (51).

„W świecie, w którym kierunek rozwoju [nauki] wyznaczają kwestie pragmatyczne, pozbawia się nas możliwości kolektywnego decydowania o tym, jak oceniać i utwierdzać wiedzę. Pozbawiona znaczenia wiedza stała się w mniejszym stopniu własnością ogółu, w większym zaś specjalistów i ekspertów. […] Zamiast Wiedzy wypracowaliśmy sobie skłonność do rozwijania mikrowiedzy. Wreszcie erozja Wiedzy przez wielkie W prowadzi do pozbawienia społeczeństwa dostępu do szerszej sieci wspólnego sensu” (67).

„Wytaczanie mocnych argumentów uważa się dziś za formę zastraszania. […] Krytykę czyichś poglądów ochoczo uznaje się za działanie samolubne lub przejaw braku wrażliwości, a kwestionowanie punktu widzenia drugiego człowieka traktuje się jako osobistą zniewagę. […] Skoro wszystkie perspektywy są równoprawne, różnic nie można uzgodnić poprzez debatę” (70-71).

„Zasadniczym pojęciem współczesnego etosu inżynierii społecznej stała się przydatność. Na przestrzeni dziejów wielcy myśliciele byli krytykowani przez populistycznym, antyintelektualnych demagogów za to, że nie mają styczności z potrzebami ludu. Intelektualne i artystyczne wyobcowanie było celem kpin populistów przez ostatnie trzysta lat. Dziś owa filisterska krytyka rozprzestrzeniła się i objęła już wszystkie aspekty życia kulturalnego, którzych nie uznaje się za przydatne dla społeczeństwa” (87).

„wszystko, co ma własną tożsamość, stawia ci opór, sprawia, że zyskujesz świadomość, iż jest to odrębny przedmiot, a nie twoje odbicie” (Josie Appleton) (90).

„Zbieżność między etosem konsumeryzmu a programem inkluzji doprowadziła do powstania potężnej siły, która stale oddziałuje na instytucje edukacyjne i kulturalne. […] Konsumencki wybór i jednostkowy dostęp łączą się w populistycznym etosie, który kulturę i edukację traktuje, jakby były składową łatwo przyswajalnych towarów, którymi można nakarmić Jasia Publiczkę. […] Podobnie jak rzecznicy programu inkluzji, zwolennicy urynkowienia kultury nie przyjmują do wiadomości faktu, że oto nastał czas filisterstwa” (102-103).

„Wśród elit kulturalnych i edukacyjnych panuje niemal powszechna zgoda, że dostępność i inkluzja społeczna stanowią dziś zasadniczy element misji instytucji kultury” (105).

"Edukacja obejmuje stawianie wyzwań postrzeganiu samego siebie, kwestionowanie twierdzeń zdrowego rozsądku i - w najlepszym wydaniu – żądanie, by człowiek stał się kimś innym, niż jest. Instytucjonalizacja uznania nie wymaga zaś od ludzi, by ich relacje z kulturą i edukacją były czynne i zniechęca ich do nauczenia się, jak odróżnić to, co zwyczajne, od tego, co wyjątkowe. [...] Kult zwyczajności ma na celu przydanie kulturowej doniosłości rzeczom banalnym i codziennym. [...] Idea uznania [...] jest zgodna z biurokratycznym nakazem traktowania jednostek według bezosobowego, ogólnego wzoru. Pomija indywidualne potrzeby i różnice i nie jest w stanie odróżnić osiągnięcia od porażki, mądrości od głupoty. By prawdziwie docenić jednostkę, trzeba dokonać wyboru między wiedzą a opinią oraz zdecydować, które osiągnięcia są godne szacunku, które zaś nie" (121-122).

"Jak zauważa Josie Appleton, "kiedy nowa elita mówi o przełamywani barier w kulturze, w praktyce oznacza to redukcję kulturowe przeżycia do natychmiastowego emocjonalnego kontaktu". I dalej badaczka dodaje: "refleksja i osąd są postrzegane jako elementy wykluczające ludzi i blokujące kontakt". [...] Infantylizację kultury najlepiej widać w wynoszeniu na piedestał osobistego doświadczenia. [...] Dzieci są skłonne przypisywać wartość temu, co bezpośrednio sprawia im przyjemność i zapewnia aprobatę. Kultywowanie podobnego nastawienia w społeczeństwie jest oznaką infantylizacji. Głos przeciętności, który mówi: "to moja historia", wcale nie odbiega daleko od nabrzmiałego emocjami okrzyku: "to moja zabawka" (129-130).

„Niechęć wobec elitarności to dziś obligatoryjna postawa dla każdego, kto chce dołączyć do kulturalnej elity. Zakres znaczeniowy terminu elitarny został tak rozszerzony, że obejmuje teraz zachowania językowe, wykształcenie i doświadczenie kulturowe, o którym sądzi się, że nie są dostępne zwykłym ludziom oraz nie przystają do ich doświadczenia. Kształtujący życie kulturalne język populizmu jest napędzany przez wrażliwość, która pretensje do artystycznej i intelektualnej wyższości traktuje ze sceptycyzmem. […] Filisterski język tej debaty doprowadził jednego z komentatorów do ukucia terminu antyelitarna elita. […] Antyelitaryzm powstał w łonie samej elity. Najlepiej postrzegać go jako formę snobizmu, czy też, bardziej precyzyjnie, jako snobizm à rebours. […] Snobizm à rebours bierze się z bezkrytycznej akceptacji wszystkiego co zwyczajne i popularne. […] Głównym celem ataków snobów à rebours są elity, które świadomie pozostały elitarne – ich elitaryzm jest traktowany jak niewybaczalny grzech. […] Wyrafinowany język, złożone koncepcje, ambitne nauczanie oraz wymagające formy sztuki są dziś piętnowane jako elitarne i z tego powodu uznawane za coś złego” (132-134).

II CZYTANIE

"W czasach przednowoczesnych elity wyznawały pogląd, że społeczeństwo nie jest w stanie zrozumieć Prawdy i brakuje mu dogłębnej przenikliwości. W starożytności i czasach przednowoczesnych rzadko kto sprzeciwiał się przekonaniu Platońskiego Sokratesa, że 'niemożliwe, aby większość uprawiała filozofię". Jedną z najważniejszych zdobyczy oświecenia było...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1273
1372

Na półkach: , , ,

Książka Furediego to dość poważna krytyka współczesnego świata. Autor sprzeciwia się osłabieniu znaczenia wiedzy (przy jednoczesnym ciągłym podkreślaniu jej wagi i jej rzekomemu rozpowszechnianiu),kryzysowi uniwersytetu, obniżaniu wymagań edukacyjnych i traktowaniu ludzi dorosłych jak dzieci. Na pewno każdy, kto miał trochę do czynienia z systemem edukacji na poziomie średnim i wyższym dobrze rozumie, o czym pisze Autor. Co ciekawe, za jego krytyką stoi w dużej mierze argument osłabienia roli Prawdy i relatywizm wszelakiego typu. To chyba trochę zaskakujące jak na głos „z lewa”. Moim zdaniem wskazywanie symptomów tej intelektualnej recesji to tylko jedna rzecz, a Furedi nie skupił się chyba do końca na jej istotnych przyczynach ani na sposobach rozwiązania problemu. Sytuacja jest nie tylko skutkiem polityki wymuszanej partycypacji i tzw. inkluzji społecznej, ale w dłuższej perspektywie po prostu procesów demokratyzacji trwających nieustannie od XIX wieku. Książka została napisana już 13 lat temu i od tego czasu sytuacja się raczej nie poprawiła... Ale zawsze miło znaleźć kogoś, kto ma podobne zdanie do nas.

Książka Furediego to dość poważna krytyka współczesnego świata. Autor sprzeciwia się osłabieniu znaczenia wiedzy (przy jednoczesnym ciągłym podkreślaniu jej wagi i jej rzekomemu rozpowszechnianiu),kryzysowi uniwersytetu, obniżaniu wymagań edukacyjnych i traktowaniu ludzi dorosłych jak dzieci. Na pewno każdy, kto miał trochę do czynienia z systemem edukacji na poziomie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
37
20

Na półkach:

Jest to monografia, w której autor przedstawia problematykę dzisiejszego świata z punktu rozwoju intelektualnego. Pozwala na konstrukcję pytań dotyczących dzisiejszego rozwoju kulturalnego, roli i jak pielęgnować elitarność wiedzy jak i intelektualistów.
Moim zdaniem warto przeczytać, zwłaszcza jeśli interesuje nas świat patrząc przez pryzmat "czegoś" więcej niż populizmu i spłycania wartości.

Jest to monografia, w której autor przedstawia problematykę dzisiejszego świata z punktu rozwoju intelektualnego. Pozwala na konstrukcję pytań dotyczących dzisiejszego rozwoju kulturalnego, roli i jak pielęgnować elitarność wiedzy jak i intelektualistów.
Moim zdaniem warto przeczytać, zwłaszcza jeśli interesuje nas świat patrząc przez pryzmat "czegoś" więcej niż populizmu i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    156
  • Przeczytane
    77
  • Posiadam
    17
  • Biblioteka Myśli Współczesnej
    4
  • Chcę w prezencie
    4
  • Teraz czytam
    3
  • Nauki społeczne
    2
  • Psychologia
    2
  • Socjologia
    2
  • Eseje/felietony/wywiady
    1

Cytaty

Więcej
Frank Furedi Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści? Zobacz więcej
Frank Furedi Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści? Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także