"Jeden z najlepszych i najciekawszych komiksów superbohaterskich w sprzedaży"
Takimi słowami reklamuje się ten zeszyt. Czy słusznie?
I tak i nie.
Nie zwróciłbym w ogóle uwagi na ten komiks, gdyż pierwsze co mnie zniechęcało to niespecjalnie dobry rysunek. A byłaby to spora strata, bo ostatecznie komiks broni się bardzo dobrym scenariuszem.
Pierwsza opowieść rysowana przez Davida Aja mnie urzekła. Otrzymujemy opowieść o zwykłym człowieku, który został Avengersem. Sporo ciekawych rozwiązań artystycznych, dobry tekst i odpowiedni klimat tego komiksu przypomniał mi "The Man Without Fear" Franka Millera, choć może to trochę przesada. Rysunek Aja jest znacznie słabszy od kreski Romity Jr., ale ma też swój urok i muszę powiedzieć że nawet pasuje do opowieści. Jest trochę w stylu retro, jakby z lat 50-tych XX wieku albo z gier komputerowych lat 90-tych.
Scenariusz komiksu broni jednak takiego rozwiązania i fajnie się to wszystko ze sobą zgrywa i dobrze się czyta. Dużym plusem jest też tekst i ukazanie relacji głównego bohatera z przyjaciółką.
Druga część komiksu nie jest już tak dobra jak pierwsza. Rysunek Pulido jest jakby ciut lepszy, ale całość sprawia gorsze wrażenie niż opowieść wcześniejsza.
Jako bonus otrzymujemy dodatkowy rozdział "Young Avengers" z rysunkami Alan'a Davisa. To historia, która skręca bardziej w kierunku romansu. Ale jest to bardzo dobrze napisane i byłem pozytywnie zaskoczony. Akt ten wyróżniają także rysunki Daviesa, które są o klasę lepsze od wcześniejszych, co akurat z bardziej romantycznym wydźwiękiem komiksu stwarza bardzo spójne połączenie.
Hawkeye pozytywnie mnie zaskoczył i wszedł na listę komiksów, których chętnie podejmę się kontynuacji.
POPKulturowy Kociołek:
https://popkulturowykociolek.pl/niesmiertelny-iron-fist-tom-2-recenzja-komiksu/
W pierwszym tomie serii Danny Rand odkrywał tajemnice swojego pochodzenia i dziedzictwa. Teraz w albumie Nieśmiertelny Iron Fist tom 2 przyszła pora na przetestowanie jego zdolności. Obowiązkiem Żelaznej Pięści jest bowiem reprezentacja K’un Lun na odbywającym się co 88 lat turnieju zrzeszającym najlepszych wojowników z siedmiu miast.
Przewracając początkowe strony albumu i zagłębiając się w historii, można odnieść wrażenie, że mamy tu do czynienia z kultowym Mortal Kombat w świecie Marvela. Widowiskowa walka stanowi oczywiście bardzo ważny aspekt komiksu. Twórcy potrafią jednak zaoferować czytelnikowi coś ponadto. Odkrywamy tu również historię ojca Danny’ego, który zginął próbując dotrzeć do K’un Lu. Trzeci wątek dotyczy zaś znienawidzonego wroga Davosa, który znalazł groźnych sprzymierzeńców.
Jeśli taka dawka treści dla czytelników to jeszcze mało, to album kolejny również raz zgłębia bogatą historię dziedzictwa Żelaznej Pięści, ujawniając porcję nowych sekretów. Ta dodatkowa warstwa historii i mitologii czyni komiks bardziej intrygującym i pozwala lepiej zrozumieć głównego bohatera. Wszystko to oznacza, że prawie każda strona Nieśmiertelny Iron Fist tom 2 wypełniona jest wartką akcją, od której trudno jest się oderwać. Cały czas należy jednak pamiętać, że mamy tu do czynienia z komiksem stricte rozrywkowym. Dziełem sprawnie łączącym elementy klasycznych filmów kung-fu, mistycyzmu i opowieści o superbohaterach. Nie można więc oczekiwać od scenariusza znacznej głębi i przysłowiowych cudów (chociaż w kilku fragmentach album potrafi być zadziwiająco mocno złożony i niejednoznaczny).
Jedną z rzeczy, która sprawia, że „Siedem stolic nieba” jest tak przyjemne, jest obsada postaci. Danny Rand to niezwykle złożony bohater, niczego nie brakuje również obsadzie drugoplanowej komiksu. Każda pojawiająca się tu postać ma swoje własne, unikalne motywacje i cele, dzięki czemu historię czyta się jeszcze przyjemniej....