Hardboiled. Antologia nowel Neo-Noir Kornel Mikołajczyk 7,6
ocenił(a) na 82 lata temu Rzadko trafia mi się zbiór opowiadań lub nowel, który mnie pochłonie w całości. Do tego stopnia, że nie będę się czepiał żadnej części, że każdy element składowy zaintryguje mnie czyś innym. Coś takiego spotkało mnie właśnie przy okazji tej książki. Zbiór czterech nowel w klimatach neo-noir, dokładniej rzecz biorąc hardboiled. Jest to pewien odłam literatury kryminalnej, charakteryzujący się skrajnie cynicznym bohaterem, z reguły prywatnym detektywem, akcją nacechowaną brutalnością, oraz dość pesymistyczną atmosferą, gdzie zło czai w każdym kącie. Ma być mroczno, brudno, syfiato, brutalnie, dołująco. Nadziei nie uraczysz, jedynie zgniliznę i depresję. I tak jest w tych opowiadaniach, tragedia wręcz spływa z kart, topiąc farbę drukarską, marazm przytula się do defetyzmu, ale wszędzie jest akcja, nie ma przynudzania, tylko pędzimy od pierwszej sceny, aż do rozwiązania, mniej lub bardziej zaskakującego. Nie zapominajmy o słówku NEO, które pozwala zapędzić historię w najbardziej zaskakujące obszary. Tutaj miejsce akcji to nie tylko brudne miasto, to również klimaty hard-science fiction czy wręcz oniryczne pejzaże.
A co dostajemy w środku:
Lana (Juliusz Wojciechowicz) - lubię takie klimaty, zahaczające o kino klasy B, a nawet niżej. W zasadzie to jest mocny przedstawiciel taniej próbki a'la grindhouse. Autor nawrzucał krwistych i makabrycznych motywów, niby ku uciesze czytelnika, ale naprawdę miał w tym swój plan. To ma ręce i nogi, czerpie z wielu źródeł i, co najważniejsze, ma nieść rozrywkę odbiorcy. I robi to z nawiązką. Otwarty czytelnik będzie zadowolony, po stokroć 8/10
Śpij, kochanie, śpij (Robert Ziębiński) - noir pełną gębą, gdzie zaskoczą nie tylko femme fatale oraz teoria spiskowa o utracie miasta, ale również rozwiązanie, owszem, zakręcone, ale konwencja na to pozwala 7/10
Ambisentencja (Marek Zychla) – Pierwsza wersja książkowego Przesmyku, bardziej chropowato, brudniej, pesymistyczniej. Motywy z akcji na dachu wciąż zaskakują pomysłowością. 7/10
Chińska podróbka (Kornel Mikołajczyk) - soczyste kosmiczne opowiadanie detektywistyczne, aż chce się sprawdzić, czy w tym świecie nie ma więcej historii. Ciekawy bohater, z bliżej nieznaną przeszłością, którą powoli odsłania, oryginalni partnerzy, a na dodatek szalona sprawa. Pomysły godne Terry’ego Gilliama łamane przez Davida Lyncha. Plus ostrzeżenie przez inwazją tanich kopii 8/10
Podsumowując: nie będąc wielkim fanem literackiego kryminału, otrzymałem cztery opowiadania czerpiące z nurtu garściami, ale dodające sporo od siebie, dodatkowo bawiące czytelnika swoją formą. Można próbować zgadnąć, w jakim kierunku pójdzie historia, jaki będzie finał, z pewnością nie zawsze uda się trafić w sedno. I to jest właśnie wielki plus tego zbioru – jest nieoczywisty, krwisty, pełen emocji, satysfakcjonujący. Z pewnością rozrzut klimatyczny może odrzucić niektórych czytelników, bowiem jest różnica między akcją w brudnym, szarym mieście, a szaloną kolejką górską w świecie rodem z Łowcy androidów. Z pewnością mało mi było tej lektury, jednak nie zawsze więcej, znaczy lepiej, dlatego cieszmy się z tych czterech barwnych i trzymających poziom opowiadań.
+ klimat, stworzone światy, główni bohaterowie
- mało,