Pokłosie. Antologia opowiadań w hołdzie Stephenowi Kingowi Paulina J. Król 6,7
ocenił(a) na 77 lata temu Polscy autorzy prezentują tu opowiadania, które mają nawiązywać do twórczości Stephena Kinga. Niestety z tymi nawiązaniami bywa różnie.
Pierwszym opowiadaniem jest „Chyba” Marka Zychli o pewnej kobiecie, którą najprawdopodobniej nękają duchy. Fabuła jest bardzo niejasna i ciężko się to czyta przez specyficzny język. Na dodatek poza pewnymi elementami atmosfery nie ma to nic wspólnego z Kingiem. Odradzam, nie warto się męczyć.
Drugą historią jest „To nie TO” Kacpra Kotulaka. Już samym tytuł wskazuje nam odniesienie do powieści „To!”. Zarys fabuły jest podobny jak w oryginale – na pewnym olsztyńskim blokowisku grasuje potwór o wyglądzie klauna, który morduje dzieci. Brat jednego z zabitych po latach staje do walki z monstrum. Początkowo zapowiadało się to jak zwykła kalka osadzona w polskich realiach. Jednakże w pewnym momencie zmienia się perspektywa opowiadanej historii i mamy pewne odwrócenie historii – w pewnym sensie parodiuje to miejscami oryginał. Czasami autentycznie się roześmiałem przy lekturze. Polecam.
Kolejnym tekstem jest „Świniak” Juliusza Wojciecha, które wydaje się nawiązywać do paru tekstów Kinga – główny bohater musi po latach zmierzyć się z konsekwencjami wydarzeń w których uczestniczył razem z kolegami w dzieciństwie. Głównym plusem opowiadania jest nie tylko pomysłowe odniesienie do takich utworów jak „Christine” czy „Ciało”, ale również oddanie realiów dorastania w Polsce na przełomie lat 80/90. – jeżeli ktoś w tamtych czasach wychowywał się blokowisku, to poczuje straszną nutę nostalgii. Następna rzecz warta polecenia.
Czwarte opowiadanie to „Status quo” Pauliny Król. Tekst ten, chociaż ani tematyką, ani atmosferą nie łączy się w żaden sposób ze Stephenem Kingiem, to bardzo dobrze broni się jako samodzielne opowiadanie. Główni bohaterowie co chwila trafiają do różnych alternatywnych rzeczywistości, gdzie muszą się zmierzyć z nową wersją własnego życia. Dobra obyczajówka przywodząca na myśl film „Efekt motyla”. Szkoda niestety, że finał strasznie rozczarowuje – strasznie banalne wyjaśnienie, można było się bardziej postarać.
Przy lekturze „Cierniowego dworu” Jarosława Turowskiego miałem wrażenie, że mam do czynienia z autentycznym opowiadaniem Stephena Kinga, który z jakiegoś powodu pisze pod polskim pseudonimem. Główną bohaterką jest tu mała dziewczynka, która, aby pomóc swojej matce musi sięgnąć po pomoc z fantastycznej krainy. Na pierwszy rzut oka wydaje się to kopią fabuły z „Talizmanu” i po części tak jest, ale moim zdaniem autor lepiej radzi sobie niż twórcy wspomnianej książki – przynajmniej tu bohaterka nie jest takim mały McGyverem jak Jack Sawyer. Styl jest uderzająco podobny do pisaniny Kinga, a liczne nawiązanie naprawdę ucieszą każdego fana. Szkoda, że niestety zabrakło pomysłu na jakieś dobre zakończenie, ale to być może również element zapożyczony od Kinga. Polecam.
Następną historią jest „Death Metal” Kacpra Kotulaka, które ma chyba nawiązywać do „Christine”, ale mi bardziej kojarzyło się z „Muzyką duszy” Terry’ego Pratchetta. Protagonista nabywa tutaj nową gitarę, która wydaje się go kontrolować. Ograny motyw, ale tutaj jest bardzo sprawnie poprowadzony. Bardzo podobało mi się zakończenie utrzymujące czytelnika w niepewności co do tego, co naprawdę się wydarzyło. Bardzo przyjemne.
Ostatnim tekstem antologii jest „Fhabthanna” Marka Zychli, który tutaj trochę odkupuje się za niefortunne „Chyba”. Jest to urban fantasy o człowieku, który przez przypadek staje się właścicielem niezwykłego psa. Bardzo dobrze napisane, trochę bawiące się ze schematami historii fantasy. Jeżeli chodzi o kingowskie elementy, to można się na siłę doszukać tu pewnych nawiązań do „Mrocznej Wieży”, ale historia doskonale broni się sama. Polecam głównie miłośnikom gatunku fantasy.
Jak to zazwyczaj bywa w tego typu antologiach (np. „Przejście”),poziom opowiadań jest różny i często odbiegają one od założeń tematu przewodniego. Tutaj przeważają teksty dobre, więc warto przeczytać.