Horror Masakra #1
Wydawnictwo: Horror Masakra czasopisma
36 str. 36 min.
- Kategoria:
- czasopisma
- Wydawnictwo:
- Horror Masakra
- Data wydania:
- 2013-10-29
- Data 1. wyd. pol.:
- 2013-10-29
- Liczba stron:
- 36
- Czas czytania
- 36 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 23531444
- Tagi:
- horror masakra groza
Jedyny w Polsce magazyn grozy i horroru!
Dodaj do biblioteczki
Porównaj ceny
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Szukamy ofert...
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 30
- 20
- 14
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
A oto drodzy Państwo przykład publikacji która nie musi mieć nawet 50 stron by pozamiatać reszte pod dywan.🔥
Wystarczyło marne 35.
Oczywiscie wypełnione horrorem po brzegi (w końcu nazwa zobowiązuje).
"Horror masakra" to jak zapewne wiecie, inicjatywa stworzona przez Tomka Siwca.
Już nie pamiętam kiedy wyszła ale to nie ważne! patrzcie na te nazwiska: Sala, Kuchta, Błach, Grzywacz, Radecki, Podlewski, Czarny i inni.
Znajdziecie tu opowiadania najrózniejszego sortu, bo jak przyznaje sam redaktor naczelny "redakcja jest sympatykami wszelkiej odmiany horroru". Są tu historie o łancuszkach smsowych, grubych kobietach, szaleństwie, gwałtach, mordach, opetaniach i tak dalej i tak dalej.
Oczywiscie to nie wszystko dla spragnionych krwi i flaków. Jest też kilka artytuków oraz dwa wywiady z Czarnym i Henelem.
Poziom opowiadań jest dobry, własciwie nie wydaje mi się zebym trafił na jakieś słabe. Gdybym jednak miał wybrać najlepsze to było to "oddalam ciało w dobre ręce" Czarnego albo "robaczywek" Radeckiego. Oba tak samo cufownie poryte.
Bierzcie i czytajcie to wszyscy.
Bo warto.
A oto drodzy Państwo przykład publikacji która nie musi mieć nawet 50 stron by pozamiatać reszte pod dywan.🔥
więcej Pokaż mimo toWystarczyło marne 35.
Oczywiscie wypełnione horrorem po brzegi (w końcu nazwa zobowiązuje).
"Horror masakra" to jak zapewne wiecie, inicjatywa stworzona przez Tomka Siwca.
Już nie pamiętam kiedy wyszła ale to nie ważne! patrzcie na te nazwiska: Sala, Kuchta,...
Tak, też wolę papier od monitora /Horror Masakra nr 1/
tekst dostępny na: http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2014/02/tak-tez-wole-papier-od-monitora-horror.html
Po pierwsze: Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie (G. Hüther). Niech ZIN płynie własnym rytmem i rozwija się w te kierunki, w które chce. I kropka.
Było trochę szumu – to trzeba przyznać. Ale najważniejsze to chyba to, że było wiele wiary we własny pomysł i jeszcze więcej samozaparcia, co ogromnie szanuję. Nie będę rozwodzić się jednak nad ideą przyświecającą powstaniu pisma. Inni już to świetnie zrobili. Ja chcę zweryfikować zawartość.
Co się rzuca w oczy jako pierwsze? Nie będę odkrywcą, jeśli napiszę, że okładka. Głosowałam na nią w Złotym Kościeju i tam też uargumentowałam swój wybór, kto ciekawy jak – niech zajrzy tutaj (http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2014/01/zoty-kosciej-2013.html).
A potem nos w środek i….
Widać, że redakcja sama jeszcze nie wie, jak to ma wyglądać. Wizja dopiero nabiera kształtu. Nie wiadomo jeszcze, jaki poszczególne składniki przyjmą motyw przewodni. Czcionki, kolumny, równość, tytuły, szarość - to drugi plan – na razie głównie liczą się teksty. W myśl zasady: Najpierw masa, potem rzeźba.
Artykuły i felietony
Dwa felietony o filmach grozy. Jeden w zasadzie przypominający bardziej kartkę wyrwaną z pamiętnika niż artykuł. Nie dowiedziałam się z niego właściwie niczego, czego bym już nie wiedziała, oprócz tego, że ten kto pisał – ogląda horrory. Trudno po jednym numerze orzec, czy to będzie taki cykl Adriana Warwasa, którego to skromny początek, czy tak po prostu wyszło. Nie wnikam. Poczekam na rozwój sytuacji. Drugi, to już co innego: ma myśl przewodnią i kipi energią. Magdalena M. Kałużyńska przedstawia nam w nim polskie produkcje grozy, trochę zbyt dosadnym językiem (ale się uśmiałam przynajmniej). Może nie da się inaczej pisać o zjawisku, które zwie się horrorem, ale największy strach, jaki się z nim wiąże, to zaryzykować i włączyć…
Następnie - znów Adrian Warwas – zapoznajemy się z fenomenem The Asylum Studio i Syfy. Ciekawie napisane. Zostałam zmuszona do podróży w czasie, ku tym chwilom, gdy…widziałam chyba wszystkie (chociaż nie przebrnęłam przez niektóre np. „Erę Hobbitów” – aż mnie trzepie na samo wspomnienie). Poziom absurdu w tych produkcjach sięga zenitu, to typowe odmóżdżacze, na dni, gdy życie skopie nas na miazgę. A poza tym ich fenomen, nie bierze się znikąd. Naiwnie sądzę, że nakręcenie czegoś aż tak złego, kiepskiego, absurdalnie durnego, też urasta do rangi sztuki (?) Nie każdy tak potrafi.
P.S. też zwróciłam uwagę na tę scenę :-) jednak dwugłowy rekin zjada te dziewczyny w płytkiej wodzie, dlatego, że – przecież! - musiały pokazać cycki! Pokrętna logika, ale zawsze.
Wywiady
Dwa wywiady. Ten z Tomaszem Czarnym przeczytałam z zaciekawieniem. Jego opowiadania z „Gorefikacji” nie przypadły mi szczególnie do gustu, ale nie zmienia to faktu, że jestem ciekawa tego człowieka. Coś czuję, że teraz będzie nam bardziej po drodze (zwłaszcza po „Oddałam ciało w dobre ręce”, o czym niżej). Wywiad z Łukaszem Henelem przeczytałam grzecznościowo, ponieważ jestem chwilowo baaaardzoooo rozczarowana „Szkarłatnym blaskiem” i czekam na rehabilitację w „Leśniczówce”. Żadne gadki szmatki mnie teraz nie przekonają.
Microfiction
Dwie króciutkie próbki Rafała Sali: (czyżby mistrz krótkiej formy?) „Przerwane ogniwo” – bo kogo nie wkur***ą łańcuszki, same w sobie stanowią nie lada horror i „Cóż wiemy o potworach?” – fakt, wiemy niewiele. A nawet, gdy już coś niecoś ogarniamy i pojawia się światełko w tunelu, czyli szansa na ratunek, to zawsze ktoś to spieprzy. Rzec można tylko lakonicznie: życie.
Opowiadania
Tomasz Czarny „Oddałam ciało w dobre ręce” - Czytając kurczymy się w sobie, bo wiemy, że ten horror jest prawdopodobny!! Mimo, że wiemy, ku czemu to zmierza dajemy się uwieść stopniowemu napięciu i „ciężkiej” atmosferze. Uważajmy, więc na swoje kompleksy i to w jakie ręce je oddajemy, by ktoś nas nimi nie nakarmił!! Dobre.
Paulina Kuchta „Nic nie czuję” – Poetycki tekst utkany emocją, o znienawidzonych rytuałach dnia codziennego. Cóż, człowieka powinno się wyprowadzać na smyczy i z kagańcem – społeczeństwo słusznie boi się byśmy się z tych atrybutów nie zerwali. Przyznajmy, że nie raz mierzymy się z takim samym mrokiem, jak główna bohaterka. Ale niestety to już było, już to czytałam, atutem historii pozostaje tylko jej język.
Sylwia Błach „Cisza w eterze” – Horrory są takie strasznie życiowe. A męska intuicja też czasem nie zawodzi – niestety dla głównego bohatera opowiadania. Zawsze jest jednak nadzieja na ciąg dalszy, na kolejny krok. Jak na razie najmocniejsze z przeczytanych, mimo małej zawartości anatomicznych szczegółów, że tak to ujmę: jest sex ale nie gore. Intrygująca fabuła zasadza się w odbiorze, gdzieś na poziomie uczucia i wyobrażenia.
Piotr Grzywacz „Dom miłości” – Narratorem opowiadania jest tytułowy dom, zastanawialiście się kiedyś, co czuje taki żywy organizm podczas remontu? A co stanie się, gdy dom zakocha się w mieszkańcu i gdy oboje staną w obliczu nieuniknionej i okrutnej śmierci? Pełne wrażliwości, świetnie skonstruowane. Czy choroby, które trawią nasze umysły, to te, którymi zarażamy się od miejsc, w których mieszkamy? Prowokuje do bardzo ciekawej refleksji.
Łukasz Radecki „Robaczywek” – Cięte poczucie humoru trochę tuszuje przerażającą realność tekstu o inności, byśmy zaraz nie popędzili wszyscy z widłami palić rodzimych wsi. Horror istnieje i bez zjawisk nadprzyrodzonych. To, do czego jesteśmy zdolni w swej „normalności”, zaprasza do szerszej dyskusji. Opowiadanie zdecydowanie słuszniejsze i mocniejsze niż „Nastoletnie matki po polsku” (MTV, czy inny ambitny kanał). Flaków nie za dużo, ale i tak zmuszają do porządnego zastanowienia się.
Andrzej Biedroń „Wstrząs” – Bardziej komedia niż horror. Nie ma to jak porządne urojenia i slipy na pilota. Dowcipnie i z jajem, niektórym jednak po lekturze nie powinno być do śmiechu. Może i wam wybranki sprezentują taki horror?
Aleksandra Brożek „Zaklęcie” – Motyw samotnej huśtawki w ogrodzie jest dość dobrze znany. Tym razem staje się ona narzędziem przemiany. Jest nastrój, rytm. Jednak opowiadanie mnie nie powaliło.
Paulina J. Król „Lekoman” – Urojenia, leki, leki, urojenia. Sen wariata przeżywany na jawie dzień po dniu, czy niebezpieczne super moce? Rozstrzygnijcie sami. Pomysł świetny, tylko, że bohater nie porwał nas do swojego meteoświata….
Artur Kuchta „Jak kurwie w deszcz” – Grabarzowi zawsze wiatr w oczy…ciężka robota, pogoda nie zawsze rozpieszcza. Jak się jednak żyje tak blisko tamtego świata, zaciera się cienka granica – i śmierć korzysta z dobrodziejstw technologicznych nowinek, dając fory podopiecznym. Zastanówcie się więc, czy chcecie nadal wyłączać na noc telefony.
Marcin Podlewski „Jak w domu” – Esy-floresy językowe nie zawsze wypadają zgrabnie w krótkiej formie, mimo ukazywanej przez nie łatwości w operowaniu językiem. Przy dłuższej próbie zdecydowanie lepiej ukazałyby drzemiący w opowiadaniu świat. Tortury, jak tortury. Nihil novi.
Paweł Pietrzak „Nowi sąsiedzi” – Sporo jadu, śmiechu i potrzeby krwi. Zakończenie dość przewidywalne i jak na horror - ugrzecznione. Dlaczego stoimy za drzwiami, a nie w centrum akcji?
Pierwszy numer wydany z rezerwą, jeśli chodzi o moc uderzenia. Jest delikatnie i nastrojowo. W myśl tego, co napisała Magda Kałużyńska, dobry horror musi ciekawić, niekoniecznie przerażać. Zadanie wykonane: ciekawość pobudzona. Chyba, że powinno też mocno przerazić, tylko mam już wyżarte nadmiarem wrażeń receptory. Jak na 36 stron sporo literówek - a przecież są wyznaczeni korektorzy.
Ogólnie: jest potencjał! Warto śledzić.
Acha! Moja best trójka: „Robaczywek” (za tło socjologiczne),„Dom miłości” (super pomysł),„Oddałam ciało w dobre ręce” (za to, że wreszcie mi się coś podoba).
Tak, też wolę papier od monitora /Horror Masakra nr 1/
więcej Pokaż mimo totekst dostępny na: http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2014/02/tak-tez-wole-papier-od-monitora-horror.html
Po pierwsze: Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie (G. Hüther). Niech ZIN płynie własnym rytmem i rozwija się w te kierunki, w które chce. I kropka.
Było trochę szumu – to trzeba przyznać. Ale...
„Uważam, że powinniście wiedzieć, że nie jesteśmy grupą profesjonalnych dziennikarzy, ale ludźmi, których bez wątpienia można nazwać oddanymi sympatykami wszelkiej odmiany horroru.” [Red.n. T. Siwiec, HM #1]
Jeśli ktoś odbiera to jako próbę tłumaczenia się z czegoś, to jest w błędzie. Słowa te uwydatniają największy atut „Horror Masakry”. Jest to magazyn, którego na dzień dzisiejszy nie możemy oceniać w kategoriach „bycia profesjonalnym wydaniem”. To dobrze, bo redakcja bez presji może powoli pracować nad materiałem. Nie walnęli poprzeczki tak wysoko, żeby nie móc jej przeskoczyć. Widać więc, że czegoś ktoś jednak się nauczył z przygód poprzedników. Zespole HM, wykorzystajcie potencjał, który kryje się w zinach. „Mangazyn”, czy „Kawaii” na naszym rynku pokazały, że nie zawsze się udaje, ale można. Trzeba tylko konsekwencji i wytrwałości. Dzięki swoim prekursorom (których grupy się rozpadały, to znów łączyły w nowe projekty) mamy już ciekawy rynek pism dla fanów mangi i anime. Myślę, że z kulturą grozy też tak może być. Pojawienie się „Horror Masakry” dobrze wróży ku temu. Trzeba jednak być świadomym, że decydowanie się na rozwinięcie oraz pozycjonowanie pisma niszowego na rynku jest trudne i trwa latami. Na początku możemy więc przyjąć słowa: „nie jesteśmy profesjonalistami”, ale za jakiś czas wymagania czytelników pójdą w górę, a wraz z nimi powinny podążyć ambicje redaktorów pisma. Wracając jednak do kwestii dlaczego bycie zinem dla HM jest największym atutem: może on stać się forum dla pisarzy, grafików, felietonistów, blogerów, którzy zyskają nowe pole do prezentacji swoich dzieł. W piękny więc sposób będzie się realizować idea fani dla fanów. Dlatego na okładce pisma powinny widnieć, z pełną dumą, słowa „fan magazin”. Małe, a wiele znaczy.
Z niecierpliwością czekałam na pierwszy numer „Horror Masakry”. W głębi serca tłumaczyłam sobie, że to na pewno nie będzie poziom pierwszego numeru „Czachopisma”. Mimo wszystko tego właśnie chciałam. Nie ukrywam, że mam wysokie wymagania, co do strony wizualnej. Zawsze tak było i pewnie dlatego kochałam „Mangazyn” i „Czachopismo” ( no i nadal kocham Grabarza i "Coś na Progu' :D). Horror i groza muszą mieć silną i dopracowaną stronę wizualną. HM poszła na początek w inną stronę. Jedni powiedzą, że bardzo słabą stronę graficzną, ale trzeba w tym dostrzec pewną stylizację. Mianowicie, przypomina ona klimatem stare horrory. Grafiki są proste, ale ich kiczowatość przypomina mi dzieciństwo i to jak czytałam swoje pierwsze straszne opowieści drukowane w wersjach kieszonkowych… To miłe wspomnienie. HM dziękuje ci, że przypomniałaś jak zabawa konwencją tworzy niepowtarzalny klimat.
Bardzo ubolewałam niestety nad brakiem równego tekstu w kolumnach. Taki rozjechany rodzaj tekstu jest typowy dla internetu, ale druk to nie sieć i powinien być bardziej estetyczny. Lepiej czyta się równe kolumny. Jeśli to eksperyment, czy stylizacja, to nie przypadło mi do gustu. Co do zabawy z czcionką - wyszło fajnie, bo tytuły muszą przyciągać uwagę. Ale błagam wyjustujcie…
Okładka magazynu to całkiem osobny temat. Grafika urzekła mnie jeszcze przed wydaniem, gdyż śledzę na bieżąco poczynania Pana Goryla. Gore okładka to naprawdę dobry początek. Warto jednak w dłuższej perspektywie pomyśleć nad zainwestowaniem w kolor, tak żeby tytuły od razu przyciągały wzrok. Okładka magazynu jest najważniejsza, dlatego trzeba ją tworzyć z wielką uwagą. To wizytówka HM. Ma być jak witryna sklepowa: zachęcać do wejścia, ma składać obietnice tego, co znajdziemy w środku. Jeśli tak nie będzie, czytelnik poczuje rozczarowanie. Dlatego nie można lekceważyć marketingowej siły okładki J Jak na pierwszy raz, dobrze się spisaliście, ale sprawcie by następnym było lepiej J
Redakcji HM trzeba wybaczyć drobne literówki i błędy w tekście, bo i tak dali radę. Uchybienia zdarzają się nawet wielkim wydawnictwom (choć dla niech nie mam tyle wyrozumiałości). Nie da się nie zauważyć kilku spraw, w których ekipie powinęła się noga, ale nie będę się nad nimi roztrwaniać - to w końcu fanizm (ale apetyt rośnie w miarę jedzenia…) Chciałabym, aby HM wzięła przykład z fanowskiego rynku mangi, gdzie (może nie za pierwszym, ani drugim razem) z zinów powstały wielkie tytuły. Stało się tak, bo ludzie je tworzący dążyli do coraz to wyższego poziomu tego, co robią. Niektórym się udało. Doskonale to również widać po losach rozwoju „Coś na progu”. Da się, ale nie można poprzestać na tym, od czego się zaczynało. HM wystylizowano na pismo niezwykle niszowe, nie chciałabym, żeby to przesłoniło twórcom drogę. Mają podążać ku rozwojowi i doskonaleniu. Pięknie jest żyć tym, co się kocha. Tego wam życzę: wytrwałości i poświecenia dla swojej pasji.
HM zapowiada się w szerokiej perspektywie, jako naprawdę coś dobrego. Takie cienkie pismo, a spędziłam nad nim przemiłe popołudnie. Choć przypomnę po raz kolejny, że nie przepadam za opowiadaniami, więc głównie moją uwagę przyciągnęły felietony. Chciałabym żeby w piśmie pojawiło się więcej artykułów i felietonów, może nawet recenzji. W fanizmie bardzo istotne jest pogłębianie wiedzy na temat dziedziny, którą się zajmuje. Dlatego połowa zawartości HM może być tekstami, ale połowa powinna właśnie tworzyć i rozwijać kulturę grozy oraz kształtować gusta czytelników. To edukacja poszerza grono wielbicieli danego gatunku. HM powinna poczuć, że ma w sobie potencjał dotarcia do sporej publiczności by powiedzieć im o czymś, czego jeszcze nie wiedzieli.
Magazyn opublikował w swoim pierwszym wydaniu sporo opowiadań, ale żadne jakoś nie przypadło mi do gustu, by o nim pisać. Moją uwagę przeciągnął za to tekst: „Polskie produkcje grozy”. Zaintrygował mnie, bo nie zgadzam się z opinią autorki, ale jednocześnie w wielu sprawach ciężko nie przyznać jej racji – dziwne, nie? Cięty język i naprawdę dobre pióro, wprawiło mnie w zamyślenie nad kondycją kina grozy w Polsce. Czasem trzeba trochę pokontemplować J Nikt nie mówił, że jest dobrze w PL filmie, bo jednak rynek literatury rozwija się prężniej. W czym więc rzecz? Kałrzyńska ostro krytykuje wszelkie kino PL, tak jakbyśmy nie mieli nic dobrego. Problem w tym, że krytykuje przedszkolaka, który uczy się sikać do nocnika. Kręcimy horrory na bardzo niskim poziomie, bo musimy się tego dopiero nauczyć. Zarzuca im brak innowacji, ale najpierw się naśladuje, a potem tworzy coś swojego - to taki proces. Ja byłam zadowolona z „Pory Mroku” bo film pokazał, że mamy możliwości, tylko odwagi nam brak. Zaciekawiła mnie, wspomniana przez Kałrzyńską, „Horda”. Na pewno będę śledzić dalsze losy tej produkcji. Mam nadzieję jednak, że nie zrobią z tego „Watahy". Kolejnym świetnym tekstem w HM jest „Fenomen (?) filmów The Asylum i SyFy”, którego autorem jest Adrian Warwas. Nigdy bowiem nie należy zapominać, że nierzadko fascynacja horrorem zaczynała się w dzieciństwie od kiczowatych do bólu filmów (tudzież powieści). Problem w tym, że teraz mało jest naprawdę dobrych kiczowatych filmów, na których mogłoby się wychować jakieś pokolenie. Czym innym jest, jeśli ukształtowany fan gatunku, po ciężkim dniu pracy, ogląda sobie do zaśnięcia film „Sharknado” albo „Megapyton vs Gataroid”, bo to go niezwykle odpręża. Czy innym, gdy nieukształtowany umysł chłonie to przy zgaszonym świetle i myśli, że to horror. Powtórzę jeszcze raz: kiedyś kiepskie horrory były lepsze J
I tu znów wracamy do punktu wyjścia. HM ma przed sobą trudne zadanie określenia swojej misji oraz miejsca w środowisku. Wierzę jednak, że ekipa okaże się ambitna i podejmie próbę stworzenia pisma, które będzie miało coś do powiedzenia, nie tylko literacko, ale i fachowo o kulturze grozy J
Dziękuje wam, że podjęliście się tworzenia HM. Wbrew pozorom, wiele może od was zależeć.
Czekam na kolejny numer.
Alicya Radcliffe
http://alicyawkrainieslow.blogspot.com/
„Uważam, że powinniście wiedzieć, że nie jesteśmy grupą profesjonalnych dziennikarzy, ale ludźmi, których bez wątpienia można nazwać oddanymi sympatykami wszelkiej odmiany horroru.” [Red.n. T. Siwiec, HM #1]
więcej Pokaż mimo toJeśli ktoś odbiera to jako próbę tłumaczenia się z czegoś, to jest w błędzie. Słowa te uwydatniają największy atut „Horror Masakry”. Jest to magazyn, którego na dzień...
http://zapiski-z-przypomnianych-krain.blogspot.com/2014/01/horror-masakra-12013.html
Listonosz wychylił się zza futryny, ze złudnym poczuciem bezpieczeństwa wrzucił do skrzynki nieco naderwaną kopertę. Zło próbowało wydostać się na zewnątrz, a on ze swoją naiwnością postanowił stanąć mu naprzeciw. Nie wiem jak to przyjął, ale od kilku dni już go nie widuję. Zresztą czy to ważne? Weszłam w posiadanie pozycji ciekawej, intrygującej. I mimo wiszącej nad głową niczym duch z "Ju-on" sesji, wzięłam się za lekturę.
ciąg dalszy w notce
http://zapiski-z-przypomnianych-krain.blogspot.com/2014/01/horror-masakra-12013.html
więcej Pokaż mimo toListonosz wychylił się zza futryny, ze złudnym poczuciem bezpieczeństwa wrzucił do skrzynki nieco naderwaną kopertę. Zło próbowało wydostać się na zewnątrz, a on ze swoją naiwnością postanowił stanąć mu naprzeciw. Nie wiem jak to przyjął, ale od kilku dni już go nie widuję. Zresztą czy to...
Po zrecenzowaniu drugiego numeru Horror Masakry przyszedł czas na pierwszy ;-) Format jedynki sprawia, że jest ona bardziej przejrzysta (większa czcionka, czytelniejsze grafiki),ale mniej poręczna. Zawiera też o połowę mniej stron niż dwójka. W numerze oprócz opowiadań znajdziemy trzy felietony i dwa wywiady. W pierwszym artykule Magda Kałużyńska rozprawia się z polskim kinem grozy. Drażni mnie dosadny styl wypowiedzi autorki z gatunku: "Co ty kur..wiesz o filmowaniu". Muszę natomiast pochwalić świetny artykuł Adriana Warwasa o plagiatofilmach z undergroundowej wytwórni The Asylum i kanale telewizyjnym o wdzięcznym skrócie SyFy. Szkoda, że artykuł o giallo, z drugiego numeru nie poszedł w tym kierunku. Drugi felieton Warwasa o fenomenie horrorów nie zachwyca. W magazynie przepytani zostali: Łukasz Henel i Tomasz Czarny, czyli dwa oblicza polskiego horroru: filozoficzne i ekstremalne ;-)
Teraz zajmę się niektórymi opowiadaniami. Numer otwiera i zamyka miniaturka Rafała Sali. Z pierwszej UWAGA SPOILER: dowiemy się, dlaczego zawsze warto mieć środki na telefonicznym koncie, a z drugiej dlaczego lepiej nie zapalać światła KONIEC SPOILERA Dalej świetne opowiadanie Tomka Czarnego o walce z niedowagą ;-) Słabiutkie z gatunku horroru psychologicznego Pauliny Kuchty. Sylwia Błach- mocne uderzenie, czyli slasher i ghost story w jednym. Marek Grzywacz oryginalna historyjka o dziwnym domu ;-) Takie sobie opowiadanko Łukasza Radeckiego o patologii polskiej wsi. Słaby "Wstrząs" Andrzeja Biedronia o niezdrowych relacjach małżeńskich. Później zapiski lekomana Pauliny Król z mocnym zakończeniem i słaba historia Artura Kuchty o grabarzu. Czyli mniej więcej pół na pół ;-)
Ogólnie magazyn (zin)polecam wszystkim maniakom grozy.
Po zrecenzowaniu drugiego numeru Horror Masakry przyszedł czas na pierwszy ;-) Format jedynki sprawia, że jest ona bardziej przejrzysta (większa czcionka, czytelniejsze grafiki),ale mniej poręczna. Zawiera też o połowę mniej stron niż dwójka. W numerze oprócz opowiadań znajdziemy trzy felietony i dwa wywiady. W pierwszym artykule Magda Kałużyńska rozprawia się z polskim...
więcej Pokaż mimo toBardzo dobry numer. Mnóstwo świetnych tekstów.
Bardzo dobry numer. Mnóstwo świetnych tekstów.
Pokaż mimo toMagazyn na prawdę ma potencjał. Nie dość, że wypełnia lukę jaką jest brak czasopisma zawierającego opowiadania i artykuły tylko z tego gatunku (mogę się mylić, nie jestem obyty w temacie :P),to jeszcze robi to bardzo dobrze. Z przyjemnością będę obserwował rozwój pisemka i liczę, że z każdym numerem jego objętość będzie wzrastać. Ocena "tylko" dobra, ponieważ uważam, że autorów pisma stać na jeszcze więcej (do poziomu tekstów nie mam zastrzeżeń, może poza takim że odczuwam lekki niedosyt). Czekam aż rozwiną skrzydła i trzymam za to kciuki :).
Magazyn na prawdę ma potencjał. Nie dość, że wypełnia lukę jaką jest brak czasopisma zawierającego opowiadania i artykuły tylko z tego gatunku (mogę się mylić, nie jestem obyty w temacie :P),to jeszcze robi to bardzo dobrze. Z przyjemnością będę obserwował rozwój pisemka i liczę, że z każdym numerem jego objętość będzie wzrastać. Ocena "tylko" dobra, ponieważ uważam, że...
więcej Pokaż mimo toTandetna okładka, raptem 36 stron, bez obrazków prawie... :/ ...Nie dajcie się zwieść pozorom! Ta gazetka to najlepsze, co mogło spotkać każdego fana literackiej grozy. I bezsprzeczny dowód na to, że polscy pisarze mają do zaoferowania swoim czytelnikom nie mniej niż zagraniczni koledzy. A kto wie, może nawet więcej? Groza taka, jaka być powinna - brudna, dosadna, obrzydliwa i co najważniejsze - przerażająca.
Niech to czasopismo się rozwija ale pozostaje takie samo. Oldskulowe, niepozorne i przede wszystkim STRASZNE.
Tandetna okładka, raptem 36 stron, bez obrazków prawie... :/ ...Nie dajcie się zwieść pozorom! Ta gazetka to najlepsze, co mogło spotkać każdego fana literackiej grozy. I bezsprzeczny dowód na to, że polscy pisarze mają do zaoferowania swoim czytelnikom nie mniej niż zagraniczni koledzy. A kto wie, może nawet więcej? Groza taka, jaka być powinna - brudna, dosadna,...
więcej Pokaż mimo to