Amerykański rysownik pochodzący ze słynnej rodziny Kubertów (jego ojcem jest Joe, a bratem Andy). Od lat wspólnie z bratem wykładają w założonej przez ojca szkole dla twórców komiksów - Joe Kubert School. Z wydawnictwem Marvel współpracuje już od ponad dwóch dekad. Wśród tytułów, które współtworzył, należy wymienić: "Wolverine", "Uncanny X-Men", "The Incredible Hulk", "Ultimate Fantastic Four" czy "Ultimate X-Men". W najnowszej serii "Avengers" ilustrował numery 4-6.
POPKulturowy Kociołek:
Mutanci zawsze mieli pod górkę i musieli walczyć o lepsze jutro dla siebie. Nadszedł jednak czas spokoju, którego tak pragnęli. Odnaleźli oni swój raj na wyspie Krakoa, gdzie jako jedna wielka rodzina żyją w harmonii i szczęściu, korzystając z dobroci tego miejsca, tworząc lekarstwa pomagające całemu światu. O ich bezpieczeństwo dba zespół X-Force, którego częścią jest Wolverine. To właśnie on będzie musiał powstrzymać tajemniczego wroga, który postanowił zmącić harmonię wyspy, a płatki rosnących tam kwiatów wykorzystać do produkcji narkotyku. Jakby tego było mało Loganowi ponownie towarzyszy wszechobecna śmierć, która zawsze była częścią jego egzystencji.
Historia w swoim ogólnym zarysie prezentuje się więc dość widowiskowo. Pod tym względem komiksowi naprawdę trudno jest coś zarzucić i miłośnicy wartkiej Marvelowej akcji będą mocno usatysfakcjonowani z dostępnej tu treści. Tym bardziej że Benjamin Percy od samego początku stara się dostarczyć czytelnikowi mocnych treści, które mają za zadanie utrzymać wyrazisty klimat dzieła.
Świadczy o tym już sam wstęp, który rozgrywa się gdzieś na Alasce. Widzimy w nim, jak Wolverine odradza się po straszliwej bitwie. Wokół niego leżą ciała jego przyjaciół z X-Force i wszystko wskazuje na to, że to właśnie on stoi za ich brutalną śmiercią. Zarówno my, jak i sam bohater nie wiemy, jak do tego doszło. Następnie cofamy się kilka dni, na wyspę Krakoa, gdzie wszyscy mutanci żyją w harmonii, a Wolverine bawi się w chowanego z miejscowymi dziećmi. To właśnie wtedy dowiaduje się on o kradzieży kwiatowego pyłku sprzedawanego ludziom jako lekarstwo na ich wszystkie choroby. Tak rozpoczyna się dramat kryminalny z Loganem w roli głównej, który dążąc do sprawiedliwości, nie stroni od krwawej przemocy.
O ile wspomniana widowiskowość tytułu stoi na dobrym poziomie to już pewne zastrzeżenia można mieć do zaserwowanego tu wątku kryminalnego, który jest dość przewidywalny. Twórca nie bawi się tu bowiem w żadną scenariuszową innowacyjność, sięgając po sprawdzone i dobrze znane schematy. Ciężko jest więc pisać o jakimkolwiek większym zaskoczeniu, przewracając kolejne strony komiksu. Pomimo swojej schematyczności nadal jest to jednak przyjemna w odbiorze opowieść, która zapewnia chwilę intensywnej rozrywki...
https://popkulturowykociolek.pl/swit-x-wolverine-recenzja-komiksu/
Niby to samo co wcześniej, ale Millar znów robi swoje czary i daje nam kawał dobrej historii, przy której nie sposób się nudzić, bo co chwila się coś dzieje. A zaczyna się od pierwszego większego eventu z mutantami w tle, czyli Ultimate War.
Pokonanie Magneto i odebranie mu jaźni okazuje się czymś za mało i przywódca Bractwa Mutantów powraca. Bardziej zdeterminowany, aby poprowadzić podległych mu mutantów przeciwko ludzkości, tym razem rozwiązując kwestie ludzi definitywnie. Przebiegunowaniem planety, która doprowadzi naturę do absolutnego ekstremum, co wyeliminuje słabszych. Świat ma należeć do ewolucji. Szkopuł w tym, że trzeba najpierw wyeliminować z gry Xaviera i spółkę. Najlepiej tak, aby ktoś rozbił to za Magneto. Jak na złość taką opcja staje się realna, kiedy pewien most zostaje wysadzony w powietrze, a do zamachu przyznaje się... Magneto.
Ten, który miał być martwy. Tak obiecywał Xavier. To jak, to w końcu jest? X-men to ci dobrzy, czy źli? Ultimates i rząd muszą zająć się także tą kwestią,a nasi bohaterowie muszą uciekać. W dodatku wewnątrz grupy też nie gra tak jak powinno. Z jednej z misji nie wraca Cyclops, a winą za śmierć herosa ma być obarczony nie kto inny, jak zazdrosny o Jean Wolverine. Co jest prawdą?
Jak zwykle mamy tu sporo obyczajówki pomiędzy herosami, choć z pewnością więcej miejsca dostał tutaj Eric i jego maniakalna potrzeba rozprawienia się z czynnikiem ludzkim. Całość jest sprawnie nakreślonym akcyjniakiem z masą mocy w tle i gościnnych występach Ultimates. Nie jest to prawda nic odkrywczego, ale trzeci tom to sprawne przekazanie pałeczki na fotelu autora.
Także w kwestii kreski jest tutaj bajecznie. Kubert to mistrzostwo świata, a dzielnie asekurują mu David Finch czy Chris Bachalo. Zdecydowanie moja ulubiona seria, zaraz obok Ultimate Spider-man, jeżeli chodzi o tą odsłonę świata Marvela.