Najnowsze artykuły
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać1
- ArtykułyBracia Grimm w Poznaniu. Rozmawiamy z autorkami najważniejszego literackiego odkrycia tego rokuKonrad Wrzesiński2
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać5
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Benedykt Szneider
Źródło: http://www.kultura.com.pl/index.php?s=a_09&d=a
17
6,6/10
Pisze książki: komiksy
Urodzony w 1982 roku. Drugi obok Rebelki przedstawiciel najmłodszego pokolenia polskich komiksiarzy. Wiek jednak o niczym tu nie świadczy, gdyż Szeider, podobnie jak jego kolega, operuje bardzo już wyrobionym i specyficznym dla niego stylem. Wystarczy zobaczyć jedną planszę z takich komiksów jak „Necronomicon” („Arena Komiks” nr 6),czy „Hildskjalf” (m.in. „Antologia polskiego komiksu”) i od razu wiadomo z kim mamy do czynienia. Ciemne kadry, potworne zagęszczenie kresek na rysunku, wysmukłe sylwetki i twarze bohaterów. Widać fascynację autora gotykiem (czasami teksty w dymkach zapisane są gotycką czcionką). Do tego dochodzą mroczne scenariusze, w których człowiek jest tylko marionetką w rękach jakiejś wyższej siły, niekoniecznie stojącej po stronie dobra. Imponująco wyglądają rysunki Szneidera w kolorze. Nie jest to na pewno feeria barw, ale różne odcienie szarości, granatu, sepii przyprawione nieodzowną czernią (oraz moim ulubionym kolorem trupiosinym),które podkreślają niesamowity klimat opowieści. W 1999, na X Ogólnopolskim Festiwalu Komiksu w Łodzi Szneider dostał wyróżnienie właśnie za planszę w kolorze do „Hildskjalfa” i pierwszą nagrodę za cały ten komiks. Pierwszym samodzielnym minialbumem tego rysownika jest dostępny w ogólnopolskiej sprzedaży „Diefenbach”, narysowany na zamówienie pewnego wydawnictwa z Angouleme. Wydała go kultura gniewu (nakład 666 egzemplarzy),jeszcze jakiś czas temu leżał np. w Empikach obok „Kaczora Donalda”. Jest w tej historii wszystko z czego znany jest Szneider (z tylnej strony okładki patrzy niepokojącym wzrokiem, w kąciku ust czerwona plama): mroczny klimat średniowiecza, siąpiący bez przerwy deszcz, czająca się w każdym kadrze groza i niesamowitość, niedopowiedzenia i tajemnice. A wstęp do fabuły wygląda tak: „dwaj joannici, przybyli do miasteczka w poszukiwaniu tajemniczej Czarnej Kroniki, natrafiają na szereg krwawych, trudnych do wyjaśnienia wydarzeń. Rozwiązanie zagadki skrywa pewna krypta...”. Żaden z autorskich komiksów Szneidera nie jest pogodny i optymistyczny. Czytając je mam przed oczami Boschowskie piekło, a w myślach powtarzam sentencję „Vanitas vanitatum et omni vanitas”. Podobne wrażenie robią jego ostatnie prace: opowiadanie ze zbiorku „I co dalej kapitanie?” i historia z kolorowej wkładki KKK z października 2003. W tym pierwszym, zaledwie dwustronicowym „Requiem dla kapitana”, Szneider redukuje ilość kresek w rysunku, by doskonałym uchwyceniem drobnych gestów pokazać Żbika jako starego i zgorzkniałego mężczyznę, przeraźliwie tęskniącego do świetlanej przeszłości. W „Komiksie o miłości”, wydrukowanym w KKK, rysownik sięga po kolor. Fantastycznie używając „zgniłych” odcieni żółci, brązów, czerwieni oraz czerni sutanny udało mu się stworzyć przygnębiający, przerażający i perwersyjny świat prowincjonalnego burdelu świadczącego usługi sado-maso. A co najciekawsze, na koniec autor każe czytelnikowi wykazać choć odrobinę zrozumienia dla swoich udręczonych postaci. Benedykt Szneider (swoją drogą imię i nazwisko tak doskonale pasuje do twórczości, że aż chce się w tym jakiś spisek zwietrzyć) znany jest również ze współpracy z innym „młodym wilkiem” polskiego komiksu Jakubem Rebelką. Razem m.in. wykreowali postać Oskara, którego przygody pojawiały się np. w „AQQ”. Za jeden z odcinków pt. „Oskar. Król cieni” dostali pierwszą nagrodę na konwencie w Łodzi. Współpracował również z Przemysławem Truścińskim. Raz przy komiksie „Dust”, potem nad opowiadaniem „Keep Quiet” (Truściński napisał scenariusz),które ukazało się w zbiorku „Manga po polsku” i jest chyba jego najsłabszą pracą. Ostatnio ściął swoje długie czarne włosy. Z łysą głową wygląda równie niepokojąco jak jego komiksy.http://www.kultura.com.pl/index.php?s=a_09&d=a
6,6/10średnia ocena książek autora
114 przeczytało książki autora
106 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Польский комикс на фестивале «КомМиссия» в Москве (Komiks polski na festiwalu KomMissia w Moskwie)
0,0 z ocen
0 czytelników 0 opinii
2020
Syn, tom 1: Woda i ogień
Benedykt Szneider
Cykl: Syn (tom 1)
6,4 z 21 ocen
28 czytelników 10 opinii
2018
Likwidator: Alternative. Antologia 1
Cykl: Likwidator (tom 0)
5,5 z 2 ocen
13 czytelników 0 opinii
2005
Komiks. Antologia komiksu polskiego. Najlepsi młodzi rysownicy
7,6 z 17 ocen
38 czytelników 1 opinia
2000
Najnowsze opinie o książkach autora
Diefenbach - Zanim wzejdzie świt Benedykt Szneider
6,5
Świetnie narysowany komiks. Dynamiczne rysunki, stworzone z ogromnej ilości małych kresek, sprawiają, że niektóre kadry to prawdziwe perełki. Niestety scenariusz nie jest tak dobry jak grafika. Opowiedziana historia jest taka jakaś bez ładu i składu. Prawie nic nie wiadomo o świecie przedstawionym. Scenariusz jest tak enigmatyczny, że szybko straciłem zainteresowanie opowiadana historią i w sumie to nie wiem o czym ona była.
Syn, tom 1: Woda i ogień Benedykt Szneider
6,4
Kupiłem sobie ostatnio ironicznie batonik sygnowany nazwiskiem Anny Lewandowskiej. Spróbowałem go z nieukrywaną - ale wciąż: podszytą ironią - ciekawością. I wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy wspomniany batonik okazał się... autentycznie przepyszny. Tyle że wystarczył na jeden gryz. I tak samo jest z tym komiksem. Okazuje się zaskakująco smaczny, ale zanim w ogóle zaczniemy się nim delektować - ten zdąży się już skończyć. Pierwszy tom cyklu "SYN" to zaledwie prolog, ale prolog piekielnie intrygujący i względnie oryginalny, klimatem niepodobny do niczego związanego z Anną Lewandowską. I całe szczęście. Z drugiej strony: batonik Anki ma jednak tę przewagę, że po kolejną sztukę mogę sobie po prostu zejść do Żabki pod blokiem, a na następny tom komiksu pana Szneidera przyjdzie mi pewnie poczekać co najmniej rok. No trudno. Poczekam.
PS okładka drugiego tomu to najlepsze, co widziałem w tym roku. A jeszcze nawet styczeń się na dobre nie zaczął.
instagram.com/polishpopkulture