Najnowsze artykuły
Artykuły
Dobrze naoliwiona maszyna nigdy nie ma skrupułówInegrette0Artykuły
Dominochybarecenzent0Artykuły
Weź udział w konkursie i wygraj książkę „Alex Neptun. Łowca piratów“!LubimyCzytać2Artykuły
Koniec z obchodzeniem zakazu handlu „na wypożyczalnię książek”? Ważny wyrok Sądu NajwyższegoKonrad Wrzesiński4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jerzy Stanisław Sito

6
6,5/10
Urodzony: 08.11.1934Zmarły: 04.01.2011
Polski poeta, tłumacz, głównie sztuk Szekspira. Jego ojciec, Paweł Sito został zamordowany w Katyniu. Jego syn, również Paweł jest dziennikarzem.
Był m.in. prezesem Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik" oraz (w latach 90.) ambasadorem RP w Danii.
Był m.in. prezesem Spółdzielni Wydawniczej "Czytelnik" oraz (w latach 90.) ambasadorem RP w Danii.
6,5/10średnia ocena książek autora
29 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma

1988
Dialog, nr 11-12 / listopad-grudzień 1988
Ida Fink, Jerzy Stanisław Sito
7,0 z 1 ocen
2 czytelników 0 opinii
1988

1972
Najnowsze opinie o książkach autora
LSD Jerzy Stanisław Sito 
5,4

Bezrefleksyjna relacja autora-poety z wzięcia LSD w USA w towarzystwie sekciarzy z new-age'owskiego kościoła/komuny. Pokazuje 2 ważne sprawy.
Po pierwsze, że środek psychodeliczny to coś, czego autor nie powinien nigdy dotykać. Zwyczajnie, to nie dla niego. Po drugie, że warunki, w jakich się bierze takie środki są bardzo ważne i mają ogromny wpływ na działanie. Ten punkt też dla autora zawiódł. Otoczenie duchowych poszukiwaczy nie było w jego odczuciu ani bezpieczne, ani odpowiednio spokojne. Nie zrobiono mu żadnej krzywdy; przeciwnie, dbano o niego, cackano się ponad miarę z jego paranoją, zamiast dać zastrzyk usypiający.
Sądzę, że punkt pierwszy: nieodpowiednie usposobienia autora, było głównym odpowiedzialnym za złego tripa. Nie powinien dotykać takich środków. Winienie o cokolwiek ludzi, którzy na jego prośbę zorganizowali mu podróż i pomagając mu cackali się z jego paranoją kilka godzin jest żałosne.
Wartość tej krótkiej książki tkwi jedynie w zobaczeniu jak ważne przy środkach psychodelicznych jest, by brały je osoby gotowe na tak ekstremalne poznawczo doświadczenia oraz by warunki, w jakich są brane były odczuwane jako bezpieczne.
Warto zwrócić uwagę też na dwa momenty, gdzie podróż paranoicznego autora niesie pozytywne treści. Pierwszy to gdy wychodzi z domu sekty na śnieg i go wraz z księżycem podziwia, a drugi, to jak po męczeniu w środku nocy przyjaciela, który angażuje swojego znajomego, by po niego przyjechał i odwiózł na pociąg, finalnie ląduje z końcem podróży w NY i tam, na samym końcu, opisuje głębokie, pozytywne działanie środka. No, nic dziwnego, jak w końcu jego idiotyczna paranoja, którą męczył nie tylko siebie, ale osoby, które chciały mu pomoc, się uspokoiło, to odblokowały się treści pozytywne.
Autor być może powinien się leczyć psychiatrycznie, bo podczas złej podróży dość łatwo skręcił w autodestrukcyjne działania (gryzł sobie palca aż do krwi i próbował się powiesić). Psychodelik zazwyczaj nie daje nic nowego, ale wzmacnia to, co już jest w człowieku, więc autor jak najbardziej powinien porozmawiać z psychiatrą. Oczywiście opisywany trip to były lata 70, a Jerzy Sito umarł w 2011. Ciekawe jednak, co z dłuższej perspektywy by powiedział o tym tripie i czy psychicznie był do końca zdrowy, czy miał jakieś problemy, bo one wbrew nierzadkim opiniom zafascynowanych psychodelikami nie powinny ułatwiać decyzji o tripowaniu.