Z urodzenia – Pomorzanka, z wykształcenia antropolog kultury po UJ, z natury – nomada, muzykantka i opowiadaczka historii. O 1998 roku zajmuje się muzyką średniowieczną i tradycyjną. Uczyła się od najlepszych śpiewaków – tych kształconych i tych ludowych.
To dziwne, jakie książki podświadomie wybieramy dzieciom do czytania, kiedy zło tak mocno rozlało się tuż obok. „Tkaczka chmur” Katarzyny Jackowskiej-Enemuo powstała, aby pomóc dzieciom zrozumieć smierć innego dziecka. Ich przyjaciela, znajomego, sąsiada. Wytłumaczyć ją. W formie przepięknej opowieści o złotym jabłku, o trzech niciach losu… choć bez względu na wszystko, śmierć dziecka jest zawsze niesprawiedliwa i niewytłumaczalna. I teraz, kiedy patrzymy na to, co jest niemal za naszym oknem, pod naszymi drzwiami, wydaje się to pozbawione logiki, a nawet sensu.
Ta książka jest nam wszystkim tak bardzo potrzebna, żeby zrozumieć emocje, które w nas siedzą, których nawet jako dorośli nie potrafimy zrozumieć, tym bardziej nazwać, a już zupełnie - poradzić sobie z nimi. Smutek, wściekłość, rozpacz… na przemian i czytając o nowej tragedii, od początku, jeszcze raz i jeszcze raz…
Zakończenie tej historii bardzo mnie zabolało. To nie tak miało być. Przecież braciszek głównej bohaterki zdobył złote jabłuszko, które miało ją uzdrowić. Dlaczego więc tak się nie stało?
Ale tak jak zakończenie tej historii, tak i życie potrafi nas zaskoczyć. Walczymy do końca, mając nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i wtedy okazuje się, że tak po prostu miało być, a droga którą wspólnie przebyliśmy dała nam siłę i nauczyła jak żyć już po stracie.
Serce mi pęka, jak pomyślę, że inspiracją do napisana tej książki, były dla autorki prawdziwe wydarzenia. I składam na jej ręce ogromne wyrazy uznania, że z taką radością, magią i nadzieją napisała tą niezwykłą opowieść o rodzeństwie. Tu nawet koniec jest tu na swój sposób szczęśliwy. Dziewczynka umiera, ale spełnia swoje największe marzenie - zostaje tkaczką chmur. Ta myśl rozlewa w czytelniku jakieś niepojęte ciepło, które łagodzi ten dojmujący smutek.
Tak można pisać o śmierci książki dla dzieci (i dla dorosłych).
---
Tym razem wyjątkowo, nie napiszę nic więcej o samej fabule, bo choć znacie już jej zakończenie to droga do niego jest tak pięknie i magicznie skomponowana, że nie chce Wam odbierać z niej czytelniczej radości. Po prostu serdecznie Wam polecam ❤️.
PS. Na podstawie tej książki powstało żywe słuchowisko, w którym przy akompaniamencie instrumentów autorka wyśpiewa i opowie Wam sama tę historię. Jeśli macie możliwość, to koniecznie zabierzcie na nie Wasze dzieci.