Najnowsze artykuły
- ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Matthew Reilly
Źródło: https://www.wydawnictwoalbatros.com/
16
6,6/10
Urodzony: 02.07.1974
Australijski pisarz, autor 12 powieści, które przetłumaczono już na 20 języków. Pierwszą książkę – thriller science fiction Contest – wydał własnym sumptem. Jego druga powieść, Stacja lodowa – szybko zdobyła ogromne powodzenie w Australii, trafiła też na listy bestsellerów w USA i krajach europejskich, a wytwórnia Paramount kupiła prawa do jej ekranizacji. Kolejne tytuły pisarza – m.in. Świątynia, Siedem cudów starożytności, Sześć świętych kamieni, Pięciu największych wojowników i Smocza Wyspa, odniosły nie mniejszy sukces komercyjny. Matthew Reilly jest szczęśliwym posiadaczem auta DeLorean DMC-12, słynnego dzięki serii filmów Powrót do przyszłości.http://matthewreilly.com/
6,6/10średnia ocena książek autora
751 przeczytało książki autora
698 chce przeczytać książki autora
26fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
The One Impossible Labyrinth
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 7)
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
2022
The Two Lost Mountains
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 6)
0,0 z ocen
2 czytelników 0 opinii
2021
The Three Secret Cities
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 5)
6,0 z 1 ocen
5 czytelników 0 opinii
2018
The Four Legendary Kingdoms
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 4)
6,0 z 1 ocen
6 czytelników 0 opinii
2016
Smocza Wyspa
Matthew Reilly
Cykl: Shane Schofield (tom 4)
6,5 z 75 ocen
169 czytelników 15 opinii
2015
Pięciu największych wojowników
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 3)
7,1 z 62 ocen
158 czytelników 8 opinii
2013
Sześć świętych kamieni
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 2)
7,1 z 129 ocen
279 czytelników 13 opinii
2010
Siedem cudów starożytności
Matthew Reilly
Cykl: Jack West Jr (tom 1)
6,5 z 215 ocen
435 czytelników 24 opinie
2008
Nieuchwytny cel
Matthew Reilly
Cykl: Shane Schofield (tom 3)
6,9 z 114 ocen
219 czytelników 12 opinii
2007
Stacja lodowa
Matthew Reilly
Cykl: Shane Schofield (tom 1)
6,5 z 176 ocen
294 czytelników 27 opinii
2001
Najnowsze opinie o książkach autora
Sześć świętych kamieni Matthew Reilly
7,1
To fatalne, że opinię można dość tylko po sygnowaniu książki jako przeczytanej. Tu akurat nie wiem czy doczytam bo 52 strony już zachwiały moja determinację. Żeby wyjaśnić innym czytelnikom moje wątpliwości muszę jednak pokonać dylemat - brnąć do końca wbrew każdemu nerwowi poznania, dla prawdy, lub skłamać, że przeczytałem, by móc zamieścić notatkę.
Z notki: "...książki [tego pisarza-AK] określane są jako kwintesencja »akcji w jej najczystszej formie«". No i chyba to prawda, akcja dla samej akcji, zwielokrotniona do kwadratu, sześcianu, czy może i więcej; za to logika poszła na spacer.
52 strony. Po krótkim, bardzo tajemniczym wprowadzeniu w fabułę znajdujemy się na australijskiej farmie gdzie od paru lat były komandos(?) pomieszkuje sobie w ciszy i spokoju, tym razem w towarzystwie dwojga przyjaciół i dwójki dzieci. Jednak - ostrzeżony przed chwilą przez innego przyjaciela - spostrzega właśnie intruzów, atakujących jego posiadłość. By mogli to uczynić zaaranżowane zostały obszerne wspólne australijsko-amerykańsko-chińskie manewry wojskowe (!) a intruzi okazują się być oddziałem chińskich spadochroniarzy-komandosów, którzy "przypadkowo" zostali zrzuceni w niewłaściwym rejonie. Atakują, wyposażeni bogato w broń i sprzęt, całkiem realnie i niebezpiecznie. Nie ma ratunku dla farmera i przyjaciół...
Ale ten - jak to "człowiek, który może ocalić znajdujący się w śmiertelnym niebezpieczeństwie świat" nie jest bezbronny. Całkiem przypadkowo miał przygotowany ładunek wybuchowy, którym zburzył niezwłocznie połowę sąsiedniej góry by ukryć znajdujące się niej magiczne znalezisko, prawdopodobnie cel napaści. Sam (z pozostałymi domownikami) rozpoczyna ucieczkę. Dzięki paru wcześniej przygotowanym na taką ewentualność pomysłom: zapora specjalnych ukrytych w ziemi kolczatek uruchamianych przewróceniem słupka ogrodzenia pastwiska, zbudowanie - kiedyś, wcześniej, tez na wszelki wypadek - ukrytego w rzece betonowego brodu umożliwiającego jej przekroczenie obok zablokowanego przez napastników mostu (na tyle wąskiego, że jeden ze ścigantów nie zmieścił się na nim i spadł w nurt) udaje im się umknąć i dostać się na pokład boeinga, też przypadkowo znajdującego się w wyposażeniu farmy. Napastnicy są wprawdzie uparci i dobrze przygotowaniu, do ataku na transportowiec ruszają chińskie myśliwce ale bohater, wspólnie z pomocnikami, pozbywa się ich bez zbytniego trudu. Po części bezpośrednim ostrzałem, także użyciem kolejnej ukrytej w ziemi miny, która zdetonowana (na szczęście zadziałała, choć była tam od dawna więc pewności co do jej zadziałania nie było) strąciła kolejny z myśliwców, wreszcie gdy zabrakło amunicji w boeingu (swoją drogą - tu brak przezorności zaopatrzeniowej),ostatni został pokonany zrzucanymi z transportowca samochodami terenowymi.
W tym miejscu zapragnąłem oddechu...Odłożyłem książkę i nie wiem, kiedy (czy w ogóle) do niej wrócę...
Owszem, lubię wartką akcję ale przydałoby się trochę prawdopodobieństwa...
Stacja lodowa Matthew Reilly
6,5
Podchodząc do niektórych tytułów warto widzieć na co się piszemy. I tak jak książki Ketchuma zazwyczaj oznaczają coś makabrycznego, tak nazwisko Reilly kojarzy mi się z bardziej współczesnym cyklem Mission Impossible albo innymi typowymi akcyjniakami wydawanych masowo w lat 80. XX wieku, gdzie trup ściele się gęsto i mamy wyrazistego bohatera, który jest dosłownie przeszkoloną maszyną do zabijania, a przed którym twórcy zlecają to coraz trudniejsze zadania.
Akcja pędzi tu na złamanie karku, a przystanki są naprawdę krótkie, oferując czytelnikowi coraz to większe zwroty fabularne. I tak jest tutaj, bo nie ma czasu na zastanawianie się, tylko jedziemy do przodu, co nieraz zaskoczeni obrotem wydarzeń. Mamy tu kilka znaków zapytania, które wymagają odnalezienia prawdy. W tym przypadku to pewne znalezisko pod powierzchnią antarktycznej stacji o nazwie Wilkes, które jednoznacznie kojarzy się z czymś pozaziemskim.
W takiej to sytuacji poznajemy oddział szybkiego reagowania, którym zarządza Shane Schofiel, który ma zabezpieczyć miejsce przed interwencją obcych czynników, w tym głównie innych stron interesu, które mogłyby chcieć położyć ręce na znalezisku. Na miejscu oprócz nieprzychylnych warunków atmosferycznych Shane'owi i jego oddziałowi przyjdzie przeżyć zmasowany atak nieprzyjaciela, który wskazuje na udział Francji w całym zamieszaniu (i nie tylko).
Szkopuł w tym, że wróg nie zamierza pozostawić żadnych świadków zamieszania, nawet jeżeli oznacza to wszczęcie najpoważniejszego incydentu międzynarodowego od czasów II wojny światowej. Dodatkowo wychodzi na jaw, że bohater nie będzie mógł nawet ufać członkom własnego oddziału, zwłaszcza gdy znajdą zwłoki własnego rodaka, który mógł być wyeliminowany tylko przez swojego krajana, a w to wszystko ma oczywiście maczać ręce rządu Stanów Zjednoczonych...
To jak bycie pomiędzy młotem a kowadłem. Spisek rozciągający się na wysokie szczeble przedstawicieli władzy w USA. Zagadkowy obiekt, który tkwi w lodzie i jest osią napędową wydarzeń. Zdrajcy i mordercy w otoczeniu bohatera oraz pewna foczka i dziecko (plus od biedy ekipa naukowców),które wymagają uratowania. Wszystko to sprawia, że kibicowałem ekipie dobrych. I nigdy nie możesz być pewnym co się za chwilę wydarzy, czytaj jak się sprawa pokomplikuje, bo Matthew serwuje nam istny rollercoaster.
Ja się bawiłem świetnie, dając się porwać pędowi akcji, jednocześnie autor nie oszukuje czytelnika, że to coś więcej poza książkowym odpowiednikiem letniego filmu akcji. Czasami potrzebuję takiej rozrywki, by się pośmiać, podumać lub złapać za głowę, jak ze scenami z orkami (ktoś tu musiał być pod wrażeniem filmu "Orka - Wieloryb zabójca" z 1977 - aż sobie go odświeżę!),bo wieje od tych scen wyjątkową naiwnością. Ale jakież to obrazowe i celowe. Tu nie masz się zastanawiać nad zagadką kryminalną, ale dać się porwać fabule, bez zadawania zbędnych pytań.
I choć rozwiązanie akcji niestety okazało się przewidywalne, to nadmiarem pojedynków jestem zachwycony. Bo aż się trzyma kciuki, aby Ci "dobrzy" marines dokopali wrogom i cenię sobie fakt, iż nie są to standardowo "ryscy", tylko jakby nie było najważniejsi sprzymierzeńcy USA w Europie... Szybka, łatwa i przyjemna.
Mój apetyt tym "pędem" fabularnym został na jakiś czas zaspokojony, ale już wiem po co sięgnę, jak kiedyś na nowo zapałam chęcią na taki rodzaj rozrywki. Daje to jakąś formę przyjemności.