Trudno określić ostatnie dni dobrym czasem do czytania. Wprawdzie przyszła wiosna, zrobiło się ciepło. Ptaki świergoczą, a kwiaty coraz śmielej rozchylają swe płatki. Nie da się jednak odciąć całkowicie od wydarzeń, które rozgrywają się tak blisko, za naszą wschodnią granicą.
Ostatnimi czasy postanowiłam poznać lepiej dzieła niektórych pisarzy ukraińskich, wydawanych m.in. przed Wydawnictwo Warstwy. "Magnetyzm" utwierdza mnie w przekonaniu, że podobnie jak w przypadku "Tanga śmierci" Jurija Wynnyczuka, jest w literaturze ukraińskiej coś, co mnie do niej mocno przyciąga. To pomieszanie prozy życia z magią mitów i legend, niezwykle śmiałe i bezkompromisowe, czułe i poruszające.
Historia głównej bohaterki - Gadżet jest trochę jak baśń o steampunkowej, rozmawiającej z metalami królewnie, wplątanej w walkę pomiędzy smokami i imperium o serce Doniecka. Łatwo czasem dać się zwieść tej narracji, w której rzeczywistość i sen idą ręka w rękę.
Przejmujące to było doświadczenie. Myślę, że po "Sagę lwowską" również sięgnę.
Pomysł autora na subtelne przedstawienie przemian społeczeństwa, ducha i klimatu Lwowa i Lwowian w magiczny, a może bardziej fantsmagoryjny sposób, nie porwał i nie wciągnął mnie. Ta magiczna atmosfera sagi o Lwowie i jego losach w XX wieku wydaje mi się przekombinowana, choć wątki i detale fabuły bardzo ciekawe - gra, złota małpa i złote kule.