Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać258
- Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
- Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
- ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński9
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Jaime Mendoza
Źródło: http://comicvine.gamespot.com/jaime-mendoza/4040-5008/
8
6,3/10
Pisze książki: komiksy
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,3/10średnia ocena książek autora
277 przeczytało książki autora
80 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Forever Evil Aftermath: Batman vs Bane
Peter J. Tomasi, Jaime Mendoza
6,0 z 2 ocen
3 czytelników 1 opinia
2014
Najnowsze opinie o książkach autora
Superman: Syn Supermana Peter J. Tomasi
6,8
Ponowne przejmowanie pałeczki. Wygląda na to, że Superman z Nowego DC Comics już nie powróci, więc przybyły z innego świata Człowiek ze Stali będzie musiał pełnić jego rolę. Przy okazji jego syn też objawia nadludzkie moce, trzeba nauczyć go superbohaterskiego fachu. W tym samym czasie w Fortecy Samotności odradza się Eradicator.
Tom otwiera krótka historia, gdzie dochodzi do spotkania nowego-starego Supermana z Laną Lang. Jest to głównie okazja, żeby przedstawić jak wyglądała sprawa śmierci Supermana w latach 90. Wyjaśnia się tu też czemu tym razem nie dojdzie do powrotu, a rolę Człowiek ze Stali musi przejąć ktoś inny. Podobało mi się, że łata się w ten sposób dziury fabularne, a także zapoznaje ewentualnego nieobeznanego czytelnika z klasyką. Także jest to okazja do paru wzruszających scen. Bardzo dobry początek, który też ładnie zilustrował Doug Mahnke. Jego dosyć szczegółowe rysunki dobrze oddały retrospekcje z lat 90.
Jeśli zaś chodzi o główną fabułę, to najlepiej wypadają tu wszelkie interakcje rodzinne. Czytelnik obserwuje tu jak Jon (syn Supermana) uczy się władać swoimi mocami, a także bierze udział w pierwszych akcjach z ojcem. Przy czym jestem trochę zaszokowany, że scenarzysta odważył się wprowadzić wątek tragedii w wyniku nieostrożności młodego bohatera – bardzo brutalna lekcja odpowiedzialności. Lois też oczywiście działa tu bardzo aktywnie, nawet w momencie manifestacji zagrożenia z supermocami. Tom ten wprowadza również postać nowej koleżanki Jona i jej rodziny – bardzo sympatyczny wątek, który dobrze ukazuje siłę przyjaźni. Miło też było zobaczyć ponownie największego fana Supermana z poprzedniego uniwersum czyli Bibbo Bibbowskiego – stanowi on tutaj humorystyczny kontrast dla pewnego poważnego wątku.
Największym problemem tomu jest dla mnie poprowadzenie wątku Eradicatora. Jego poprzednia wersja wyewoluowała w niejednoznacznie moralną postać kierującą się kontrowersyjnymi zasadami. Tutaj też początkowo wydaje się, że jest on trochę bardziej skomplikowaną postacią. Niestety w momencie ujawnienia jego prawdziwych intencji, okazuje się bardzo schematyczną postacią – kolejny zimny i oszalały komputer. Wówczas komiks zawiera się w jedną wielką nawalankę i gdyby nie udział we wszystkim całej rodziny Kentów, nie dałoby się tego czytać.
Poza wspominanym wcześniej Dougiem Mahnke za rysunki odpowiada tu dwóch rysowników. Patrick Gleason moim zdaniem rysuje tu zbyt kreskówkowo. Wszystkie jego postacie są strasznie kartoflowate i nienaturalnie błyszczą im oczy. Także sceny walki wypadają niezamierzenie komicznie, a nie spektakularnie. Drugim rysownikiem jest tu Jorge Jimenez, któremu tutaj udaje się stworzyć bardzo klimatyczną retrospekcję. Oprócz tego poruszająca jest scena ukazująca Jona z onomatopejami walki w tle.
Komiks „Lois i Clark” bardzo zachęcił mnie do pomysłu Superrodziny. Ten tom niestety sugeruje, że być może poza samymi interakcjami rodzinnymi nie tak łatwo opowiedzieć dobrą historię. Trochę szkoda.
Wieczne zło: Wojna w Arkham Peter J. Tomasi
5,5
Historia „Wieczne zło” z lat 2013-2014 była sporym wydarzeniem w uniwersum DC. Niemal jedna trzecia wydawanych wówczas serii doczekała się specjalnego wydania z okazji tzw. „miesiąca łotra”. Wydano również trzy miniserie nawiązujące do tej opowieści. Tylko ta powiązana z Batmanem czyli „Wieczne Zło – Wojna w Arkham” doczekała się polskiego wydania. Czy warto zapoznać się z tym komiksem czy jest to jedynie skok na kasę?
Najwięksi superbohaterowie zaginęli. Wśród nich jest Batman, więc władzę nad Gotham przejmują szaleńcy z Arkham. Jednakże do miasta przybywa też Bane ze swoimi ludźmi, który postanawia przejąć władzę.
Bane w swojej pierwszej historii czyli „Knightfall” był rzadko spotykanym wówczas połączeniem siły fizycznej i sprytu. Tutaj jednak wydaje się on mniej rozsądny, często sięga najpierw po przemoc, a dopiero potem zadaje pytania. Jest tu wprawdzie parę scen pokazujących jego kodeks honorowy, ale zbyt często są one żartem. Dopiero w pewnym momencie pokazane jest, że jest on bohaterem własnej historii, który też może być obrońcą Gotham. Niestety pod koniec tomu staje się on znowu niezbyt mądrym osiłkiem.
Podobało mi się za to jak przedstawiono Pingwina. Jest to oportunista, który stara się z każdym układać. Nie jest przy tym jednak nierozsądny czy tchórzliwy. Zna swoje możliwości i potrafi dobrze wszystko rozegrać, tak żeby przy okazji uszczknąć coś dla siebie.
Pod względem fabuły to jest głównie akcja, gdzie nie ma chwili na oddech. Gotham jest jednym wielkim polem bitwy między łotrami. Niestety większość nie jest przedstawiona zbyt szczegółowo. Przez to poszczególni przestępcy niewiele się różnią stylem walki i przypominają jedną wielką masę.
Duże nadzieje wiązałem ze Strachem na Wróblem, który jest tutaj istotnym graczem. Dokładnie wszystko planuje, aby przejąć władzę. Jednakże szybko okazuje się, że jego plan nie jest specjalnie pomysłowy i wszystko sprowadza się to dosyć tępej bijatyki.
Za rysunki odpowiada tu w głównej mierze Scott Eaton. Jego kreska jest bardzo dynamiczna, ale niestety czasami gubi szczegóły i dochodzi do niezamierzonych deformacji. Cieszy mnie jednak, że w końcówce stanowiącej epilog do całej historii rysuje już bardziej starannie
Gorzej na jego tle wypada Graham Nolan rysujący początek tomu. On jest zdecydowanie mniej dokładny i bardziej statyczny. Dobrze, że nie narysował całości tomu.
Ogólnie jest to opowieść jakich wiele było u Batmana – wystarczy wspomnieć „No man's land”, „Knightfall” czy „Rok zerowy”. Tutaj jednak wykreślono bohatera i postanowiono dać złoczyńców na pierwszy plan. Niestety nie udało się wykorzystać potencjał jaki w nich tkwił i tylko Pingwin pozostaje w pamięci. Bardzo przeciętny komiks.