rozwiń zwiń

Zapasy z historią. O książce „Familia“ i rodzie Czartoryskich pisze autor powieści, Paweł Majka

LubimyCzytać LubimyCzytać
06.08.2021

Dynamiczne zwroty akcji, szalone pościgi i dworskie intrygi – taka jest powieść historyczna „Familia”. Paweł Majka opisuje ród Czartoryskich, kreśląc pasjonujący obraz Rzeczpospolitej XVII wieku. Specjalnie dla lubimyczytać.pl pisarz w autorskim felietonie przedstawia gatunek powieści historycznej, inspiracje, które popchnęły go do głębszego poznania Familii Czartoryskich oraz ważną rolę, jaką odegrały w niej kobiety. 

Zapasy z historią. O książce „Familia“ i rodzie Czartoryskich pisze autor powieści, Paweł Majka

Rzeczpospolita w XVIII wieku to kraj, w którym panuje bezwzględność i bezprawie. Wartości moralne przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Każdy kieruje się własnym interesem. Jeśli chcesz przetrwać, musisz być silny i gardzić litością. A jeśli chcesz stworzyć na gruzach upadłego imperium nową siłę, musisz posunąć się znacznie dalej. Skrytobójstwo, przekupstwo, porwania, zajazdy i korupcja stanowią o sile twojej partii. Tak właśnie, niczym serialowa rodzina Soprano, dochodzi do władzy i rządzi Familia, ród Czartoryskich.

„Familia” to powieść historyczna pełna dynamicznych zwrotów akcji, szalonych pościgów i dworskich intryg. Wzrost potęgi stronnictwa śledzimy z perspektywy dwójki młodych bohaterów: Krystyny i Piotra, którzy nierozerwalnie łączą swój los z Czartoryskimi. Rzuceni w wir wydarzeń, które na zawsze odmienią ich życie, muszą podjąć brutalną walkę o przetrwanie w świecie, w którym nie ma miejsca na skrupuły.

To nie powiastka o rycerzach spod kresowych stanic, ale o ludziach cienia, którzy sztyletem i podstępem tworzyli zakulisowe dzieje Polski. Razem ze Stanisławem Poniatowskim, ojcem przyszłego króla, budujemy potęgę i mit rodu Czartoryskich, stronnictwa „Familii”, które trzęsło Rzeczpospolitą. Tak rodzi się historia; tym większa, że prawdziwa. Fascynująca! Polecam jako pisarz i szlachcic. 

Jacek Komuda

[…] W ciągu ćwierćwiecza wyłoniła się z politycznej niemalże nicości i zdobyła największe zaszczyty, by ostatecznie, w następnym pokoleniu, sięgnąć po najwyższą władzę w kraju. A wszystko to uczyniła, tocząc nieprzerwaną walkę z silniejszymi od niej na początku, nieprzejednanymi wrogami. W czasach, gdy zwoływanie konfederacji, urządzanie zajazdów i wreszcie pojedynkowanie się, a zatem metody oparte na przemocy, stanowiły zwyczajny oręż polityczny. Przelewanie krwi było wpisane w politykę równie mocno, jak korupcja (jawna i ukryta) czy zrywanie sejmów. Czy można wątpić, iż używano przemocy także mniej jawnie? Ślady, że stronnictwa nie wahały się korzystać z usług „komand do zadań specjalnych”, także możemy znaleźć u historyków. […]

- fragment książki „Familia”

Zapasy z historią. O książce „Familia” opowiada autor, Paweł Majka

Każde pisanie zaczyna się o iskry inspiracji. To może być suma skojarzeń, dopadającymi nas niespodziewanie na ulicy, próba odpowiedzi na pytania z jakimi zmaga się współczesna nauka, pokusa poigrania z jakimś tematem, albo odkrycie dokonane w przeszłości. Sięgamy do historii z tych samych powodów, dla których sięgamy do kronik kryminalnych, artykułów poświęconych najnowszym odkryciom z fizyki bądź biologii. Najczęściej z ciekawości.

W Polsce powieść historyczna długo mogła się kojarzyć przede wszystkim z Józefem Ignacym Kraszewskim (1812-1887), którego pod względem płodności pisarskiej nie doścignie chyba nawet Remigiusz Mróz oraz z Henrykiem Sienkiewiczem (1846-1916) piszącym od Kraszewskiego mniej (wszyscy pisali mniej od Kraszewskiego), ale za to z siłą oddziaływania, która ukształtowała całe pokolenia Polaków oraz na dobre i na złe wpłynęła na nasze postrzeganie historii Polski. Oczywiście, nie ominęła Polaków fascynacja piórem Aleksandra Dumasa (1802-1870), nie mogliśmy też nie zauważyć „Wojny i Pokoju” Lwa Tołstoja (1828-1810) nawet jeśli trudno nam było pokochać dzielnych rosyjskich arystokratów stawiających czoła napoleońskiej nawale. To ostatnie doświadczenie wydaje mi się szczególnie interesujące.

Kiedy czytam „Wojnę i Pokój” (należę do tych czytelników, którzy powracają do lektur) zwykle uderza mnie to, jak Tołstoj ukazuje tych wszystkich podłych Rosjan dławiących nas, Polaków, bagnetami i tyranią, taplających się w naszej krwi, szykujących się do kolejnej wojny, w której dołożą wszelkich starań, by odebrać nam naszą nadzieję na niepodległość. Tych pełnej złości satrapów, sadystów pełnych nienawiści, te hordy nienasyconych kanibali – jako ludzi dobrych. Czasem małych, czasem słabych, czasem złośliwych, ale zawsze z odrobiną przynajmniej dobroci wyglądającej przez te wszystkie krynoliny, etykiety i inne drobiazgi, które potrafią czynić nasze życie nieznośnym, a nas upadlać. Oczywiście, siła Tołstoja leży w tym, że w powieści oni wszyscy przestali być po prostu Rosjanami, stali się uniwersalną ludzkością, która stara się żyć. Jakoś. Czasem egoistycznie, czasem przyzwoicie, czasem z poświęceniem. I jeśli tak na nich spojrzę, to mogę zapomnieć o tej nienawiści do nas i widzieć tylko ludzi, którzy tak naprawdę są, lub mogą być, lub starają się być ludźmi dobrymi. Ale muszę się postarać, by o tym zapomnieć.

W tym bowiem rzecz, że powieści historyczne mogą oczywiście opowiedzieć nam wiele o przeszłości, zawsze jednak czytane są przez nas zanurzonych w TU i TERAZ, z naszymi poglądami na temat świata i przeszłości, a nawet z naszym stosunkiem do postaci historycznych i autora, który nam o nich opowiada. Jacek Komuda na początku swojej twórczości był reklamowany przez wydawcę jako anty-Sienkiewicz, który stara się odczarować tę piękną baśń, jaką zostawił nam pisarz tworzący „ku pokrzepieniu serc”. Przed Komudą awanturniczo i kryminalnie bawił się tymi samymi czasami złotej szlacheckiej wolności Józef Hen. Karol Bunsch pierwszy tom cyklu piastowskiego, „Dzikowy Skarb” skończył pisać w roku 1945 i widać w tej powieści (i w dalszych tomach cyklu) wpływ niemieckiej okupacji na pisarza. Waldemar Łysiak, który lubi tropić spiski, użył powieści fantastyczno-historycznej „Milczące Psy”, by opowiedzieć, jak rozgrywają Polaków zagraniczne wywiady. Radek Rak sięgnął do historii, aby opowiedzieć nam o tym, jak różnorodnie układa się nasze postrzeganie postaci, które zaważyły na dziejach naszego kraju. Wcześniej podobnie i równie zuchwale bawił się tym tematem Wit Szostak w „Dumanowskim”. Elżbieta Cherezińska podchodzi do historii z odmiennej strony. Szuka w niej tematów omijanych często przez innych pisarzy, nie tyle bawi się historią, co czerpie z jej skarbca. Ale będąc dzieckiem współczesności w inny sposób przygląda się postaciom kobiecym niż czynili to np. Sienkiewicz czy Łysiak a nawet Bunsch (choć ten autor poświęcał kobietom wiele uwagi). Pod względem poważnego podchodzenia do źródeł przypomina Cherezińską Łukasz Malinowski. Z kolei Anna Brzezińska potrafi i być poważniejszym historykiem („Córki Wawelu”) i dowcipną inteligentną pisarką igrającą z czytelnikiem („Woda na sicie”). W obu jednak przypadkach widać siłę współczesnej perspektywy – zarówno „Córki Wawelu” jak i „Woda na sicie” to powieści, w których przypomina nam się o obecności i znaczeniu kobiet w historii. Umberto Eco użył i historii i konwencji kryminału w wielkiej literackiej zabawie. George R. R. Martin sięgnął do wojny stuletniej, by na jej kanwie stworzyć własną fabułę i własny świat fantasy. Guy Gavriel Kay z budowania własnej, fantastycznej, wersji dziejów Europy uczynił metodę pisarską.

Ilu pisarzy, tyle perspektyw. A przecież wszyscy korzystamy ze źródeł, które już same są interpretacją. Kiedy przygotowaliśmy się z Michałem Cetnarowskim do pisania powieści z czasów walki Władysława Jagiełły o tron litewski p.t.: „Kłębowisko Żmij”, największą przyjemność sprawił mi bunt przeciw dotychczasowemu ukazywaniu doradcy książęcego: Wojdyłły, którego na przykład Adam Asnyk, podążając tropem wielu litewskich historyków, ukazał jako łotra. U nas jest to inteligentny i wierny Jagielle doradca, który walczy za jego sprawę do samego, smutnego końca.

Podobnie było w przypadku powieści „Familia”.

Dawno, dawno temu, kiedy szykowałem się do napisania zupełnie innej powieści, trafiłem na wspomnienia pewnego szlachcica pielgrzymującego przez Kraków do Kalwarii Zebrzydowskiej w drugiej połowie XVIII wieku. Wtedy bardziej interesowała mnie jego opowieść o spotkaniach z diabłem w okolicach karczmy Rzym, jednak zwróciłem też uwagę na to, jak opisywał działania Familii i postępki jej agentów do zadań specjalnych. Autor należał do stronników Potockich, toteż nie był przychylny Czartoryskim i Poniatowskim. Zdawałem sobie sprawę, że nasze postrzeganie historii wynika i ze źródeł z jakimi się najpierw zetknęliśmy i z czysto irracjonalnych często naszych sympatii i antypatii. Mimo wszystko zainteresował mnie opis Familii odbiegający znacząco od wizerunku tego stronnictwa, jaki pamiętałem z lekcji historii.

Jak bowiem ukazywano mi Familię w szkole? Jako partię, która dokładała starań, by zreformować upadającą Rzeczpospolitą Obojga Narodów i aby tego dokonać wprowadziła na tron swojego króla i przeforsowała uchwalenie Konstytucji 3 Maja. Nawet, gdy poniosła klęskę, Czartoryscy stanowiący trzon Familii, pozostali na emigracji przodownikami obozu patriotycznego. Pisząc krótko: podręczniki szkolne wystawiały Familii laurkę. A przecież mowa o stronnictwie, które w przeciągu jednego pokolenia wyrosło z mniej znaczących, drugoplanowych wręcz, na pierwszą potęgę w kraju. Musiało w tym celu rzucić wyzwanie silniejszym od siebie i bogatszym rodom, których pozycja była ugruntowana nierzadko od wieków. Czy można było osiągnąć taki sukces pokojowo w kraju spustoszonym wojnami, w którym możni prawo mieli za nic, królowały korupcja i klientelizm, a oszustwa sądowe były na porządku dziennym? Wśród pisarzy, którzy powiedzieliby, że to niemożliwe, znaleźliby się zapewne Honoriusz Balzac, a za nim Mario Puzo, który otwiera „Ojca Chrzestnego” cytatem właśnie z Balzaca:

„Za każdą wielką fortuną kryje się zbrodnia”.

„Familia” zaczęła się więc od igraszki. Od sztubackiej chęci zaglądnięcia pod powierzchnię sukcesów i klęsk stronnictwa, jakie stawiano za wzór postępowego patriotyzmu. Gdy jednak zabrałem się za temat poważniej, odsłonił od przede mną prawdziwe bogactwo. Oto prawdziwi bohaterowie tamtych czasów toczyli pojedynki na fake newsy i paszkwile drukowane w ówczesnej prasie oraz rozprowadzane w przyśpiewkach na ulicach. Przywódcy stronnictw przekupywali się nawzajem, ustawiali gry hazardowe a nawet porywali sobie dzieci (późniejszy król, Stanisław August Poniatowski, został w dzieciństwie uprowadzony przez ludzi Potockich). Wielcy politycy, jak Stanisław Poniatowski Ojciec, niezwykła, nieco zapomniana u nas postać, albo „polski kardynał Richelieu”, przywódca konkurującego z Familią stronnictwa Pilawitów prymas Teodor Andrzej Potocki, rywalizowali w świetle sal balowych. W ich cieniu poeci pisali paszkwile, a „agenci” dokonywali mordów sądowych, inspirowali zajazdy, strzegli „właściwych” rozstrzygnięć pojedynków. A same pojedynki? Kiedy czytamy „Trzech muszkieterów” Aleksandra Dumas, widzimy jak chętnie sięgają po szpady muszkieterowie i gwardziści kardynała. Czynią to jednak w miarę skrycie, ponieważ takich walk zabraniał król. W czasach walki Familii o władzę pojedynkami żył cały kraj. Kiedy Kazimierz Poniatowski stawał do zbrojnych zmagań z Adamem Tarłą, warszawska ulica podzieliła się na kibiców pojedynkowiczów. Walkami tych dwu wielkich panów żyły tak dwory, jak i wyszynki. A cała sprawa zaczęła się od iście baśniowego romansu „polskiego Aleksandra” (Tarło) z ówczesnym kopciuszkiem (córką magnata, ale poczętą w ramach mezaliansu i co gorsza w skomplikowanych okolicznościach prawnych), by prędko przekształcić w jedną z wielkich spraw politycznych, w której obie strony gotowe były posunąć się dosłownie do wszystkiego. Ostatni pojedynek zakończył się skandalem, a kto wie, czy nie morderstwem. To właśnie ten moment, w którym od sympatii kronikarzy i historyków zależy ukazanie zamierzchłych wydarzeń.

Im głębiej się więc wczytywałem w historię Familii, tym wydawała mi się ciekawszą i bardziej niejednoznaczną i tym więcej radości czerpałem z igraniem z nią. Z drugiej strony czułem jednak i niepokój, trudno było bowiem uciec od skojarzeń z dzisiejszą polityką, pod wieloma względami przypominającą tę z czasów zmierzchu Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

A ile w tym wszystkim znaczyły kobiety! Nie tylko jako kochanki możnych, próbujące wpływać na politykę z łożnicy nienasyconego Augusta Mocnego. Do takiej ich roli przywykliśmy w literaturze. One jednak także dysponowały własnymi wielkimi majątkami, miały własne ambicje i interesy. Familię współtworzyła Izabela Elżbieta Czartoryska, córka Jana Morsztyna. Historycy skłaniają się ku przekonaniu, że to ona zainicjowała związek Czartoryskich z Poniatowskimi, a zatem dała początek stronnictwu, które miało kształtować dzieje Polski. Później zaś, póki starczyło jej sił, dbała o jego powodzenie. A nie była to jedyna „silna kobieta” tamtych czasów.

Z historią można więc igrać, można oddawać jej hołd. Można wydobywać z niej skarby, buntować się przeciw niej samej i przeciw jej interpretacjom. Spierać się z pisarzami, którzy tworzyli przed nami albo wydobywać na światło dzienne tropy, jakie oni, z różnych przyczyn, przegapiali bądź ignorowali. Próba odwrócenia się od niej, jeśli ktoś ją podejmuje, wydaje mi się jednak daremna. Zbyt kuszące tkwi w niej bogactwo. A co więcej, spoglądając w jej lustro, możemy przyglądnąć się sobie. Co więcej, większość z nas tak naprawdę nie wie o niej wiele. Znamy niektóre kawałki puzzli, z jakich ułożone są dzieje świata, ale często postrzegamy je osobno, jakby nie powinny łączyć się z resztą układanki. Czasem zapominamy, że ludzie sprzed wieków mogli nieco inaczej niż my postrzegać świat. A czasem wręcz przeciwnie – uznajemy ich za zbyt obcych, byśmy mogli ich zrozumieć. Dlatego historycy, a za nimi pisarze, wchodzą w role tłumaczy świata, który wcale całkiem nie przeminął. I może mieć na nas wpływ większy, niż przyznajemy.

Piotr Majka

Paweł Majka – urodził się 2 czerwca 1972 w Krakowie. W 2014 roku ukazała się jego pierwsza powieść „Pokój światów” (Genius Creations). Od tamtego czasu wydał dziesięć powieści, w tym jedną wspólnie z Michałem Cetnarowskim, a dwie z Radkiem Rusakiem. Czterokrotnie nominowany był do Nagrody im. Janusza A. Zajdla. Podobnie jak Dan Simmons, jeden z jego ulubionych pisarzy SF, uważa, że kultura stanowi jedno z nieodzownych kryteriów cywilizacyjnych i będzie zawsze odgrywała istotną rolę w historii ludzkości.

Przeczytaj fragment książki „Familia”

Familia

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Artykuł sponsorowany


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 06.08.2021 11:31
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post