-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać1
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać1
-
Artykuły10 gorących książkowych premier tego tygodnia. Co warto przeczytać?LubimyCzytać3
-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
Biblioteczka
2024-05-18
2024-05-11
Pierwsze spotkanie z Vonnegutem miało odbyć się już tyle razy, że tylko przypadek sprawił, że odbyło się teraz. Zdarza się i tak.
Jeżeli spodziewałam się czegoś konkretnego to na pewno nie tego. Po pierwszych zdaniach pomyślałam, że będzie bardziej lekko niż wzniośle i strasznie, jak to o wojnie. Rozluźniłam się nieco. Na krótko.
Szybko zdałam sobie sprawę, że będzie równie lekko jak Korczak prowadzący dzieci pod prysznic. Było absurdalnie jak tylko o wojnie można. I samo to w zasadzie wbiło w fotel. Nie ma na świecie tyle absurdu.
Równie dobrze zatem można latać po czasoprzestrzeni, opowiadać trochę o środku, trochę o końcu i trochę o początku. Chronologia niewiele tu zmieni. Zrozumiałam wtedy, że tak, jednak jest to arcydzieło. Że zdarza się i tak.
Pierwsze spotkanie z Vonnegutem miało odbyć się już tyle razy, że tylko przypadek sprawił, że odbyło się teraz. Zdarza się i tak.
Jeżeli spodziewałam się czegoś konkretnego to na pewno nie tego. Po pierwszych zdaniach pomyślałam, że będzie bardziej lekko niż wzniośle i strasznie, jak to o wojnie. Rozluźniłam się nieco. Na krótko.
Szybko zdałam sobie sprawę, że będzie...
2024-05-10
Zdarza się taki wewnętrzny konflikt między tym co powinieneś, a tym co chcesz, lub nie chcesz zrobić. Wtedy pojawia się lęk.
Esther wydaje się, że nigdzie nie pasuje, nigdzie nie przynależy, mogłaby być w zasadzie gdzieś pośrodku, ale to też nie to. Nic, tylko spełnia oczekiwania innych. Aż w końcu coraz trudniej jest jej wstać z łóżka, bo po co? Nie ma powodu dla którego warto by to zrobić. Umyć się, ubrać? Po co, skoro jutro trzeba będzie zrobić to znowu. Zaczyna się czuć jak pod kloszem zgryzoty, szklanym kloszem. Tak trafia w system ówczesnej psychiatrii.
Wtedy mówiono o tym szaleństwo. Dziś depresja i zaburzenia lękowe to żaden powód do wstydu. Zmieniły się metody leczenia, zmienił się światopogląd, sama choroba - nie. Bo dlaczego by miała?
Książka, która dojrzała wraz ze mną. Teraz znaczy chyba coś innego, na pewno rozumiem ją lepiej. Sylvia Plath niezmiennie zachwyca. Ponadczasowa. Tak znaczące wątki autobiograficzne dodają jej głębi.
Zdarza się taki wewnętrzny konflikt między tym co powinieneś, a tym co chcesz, lub nie chcesz zrobić. Wtedy pojawia się lęk.
Esther wydaje się, że nigdzie nie pasuje, nigdzie nie przynależy, mogłaby być w zasadzie gdzieś pośrodku, ale to też nie to. Nic, tylko spełnia oczekiwania innych. Aż w końcu coraz trudniej jest jej wstać z łóżka, bo po co? Nie ma powodu dla którego...
2024-05-09
Houellebecq był na mojej liście od dawna. Być może te wszystkie ostrzeżenia o wulgarności nieco studziły mój zapał. Szkoda, że czytelnicy skupiają się na tym. Takie zniechęcanie może uczynić wiele złego. Podobnie z resztą jak w przypadku Bukowskiego. Powtórzę więc - być wulgarnym też trzeba umieć, a przede wszystkim nie może być to bezcelowe. Żadna to umiejętność wkładać przekleństwo niczym przecinek, bez ładu i składu.
Dlatego też nie zrobiły na mnie wrażenia częste, wręcz naturalistyczne opisy doznań seksualnych, nie zniechęciła mnie wulgarność. Bo jak bez tego opowiedzieć o życiu na przekór normom społecznym? Wyszło z tego bardzo interesujące studium jednostki otwartej na nowe doświadczenia i doznania. Zwłaszcza w zestawieniu z pełnym upokorzenia i przemocy dzieciństwem. Aspekt przemijania i straconych szans mnie wzruszył.
To ostra proza, bez tabu. Bardzo sobie cenię taką intymną szczerość w literaturze. Nie ma tu miejsca na sztuczność i pretensjonalność. Nie ma obłudy i ja temu wierzę.
Houellebecq był na mojej liście od dawna. Być może te wszystkie ostrzeżenia o wulgarności nieco studziły mój zapał. Szkoda, że czytelnicy skupiają się na tym. Takie zniechęcanie może uczynić wiele złego. Podobnie z resztą jak w przypadku Bukowskiego. Powtórzę więc - być wulgarnym też trzeba umieć, a przede wszystkim nie może być to bezcelowe. Żadna to umiejętność wkładać...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-08
Zdarzają się książki ponadczasowe, które czytane po latach ponownie, odbieramy jeszcze intensywniej. Docierają do nas lepiej, bardziej. Są jednak też takie jak „Wilk stepowy”, które nie przetrwały tej próby czasu.
Czasem robię taki eksperyment i wracam do lektur sprzed kilkunastu lat. Pamiętam, że wtedy „Wilk stepowy” zrobił na mnie wielkie wrażenie, ale nie pamiętałam dlaczego. Dziś, im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej bohater wydawał mi się pretensjonalny. Nie polubiliśmy się.
Można być outsiderem, można izolować się od ludzi i zrobić z tego osobisty grajdołek. Być może miało być egzystencjalnie, a wyszło ekshibicjonistycznie z nutką nihilizmu.
Powieść, jak czytamy w posłowiu, jest mocno autobiograficzna. Hesse napisał ją w wieku 50 lat, przez lata zmagał się z depresją. Zabrakło mi tu tej dojrzałości. Gdyby ktoś mi powiedział, że autor napisał to będąc zbuntowanym nastolatkiem - uwierzyłabym. Z resztą sam Hesse pisał z niejakim zdziwieniem, że większy poklask książka zyskała u młodych czytelników, niż jego równolatków. Choć to niewiele się zmieniło.
Zdarzają się książki ponadczasowe, które czytane po latach ponownie, odbieramy jeszcze intensywniej. Docierają do nas lepiej, bardziej. Są jednak też takie jak „Wilk stepowy”, które nie przetrwały tej próby czasu.
Czasem robię taki eksperyment i wracam do lektur sprzed kilkunastu lat. Pamiętam, że wtedy „Wilk stepowy” zrobił na mnie wielkie wrażenie, ale nie pamiętałam...
Zupełnie nie spieszyłam się z tą pozycją. Nawet czytając w autobusie, z głową w czymś innym, myślałam, że coś tracę. To w ogóle nie jest książka do autobusu. Ona potrzebuje kawy i spokojnego delektowania się. Wtedy dopiero słowa trafiają, gdzie trzeba.
Książka jest zbudowana z tak wielu wspaniałych zdań, że gdybym chciała je wszystkie zapisać, czytałabym ją chyba z miesiąc. Dlatego nie zapisałam żadnego i pomyślałam - będę je sobie chłonąć tu i teraz. I zachwycać się. Tak zrobiłam.
Pozycja wydaje się być zbiorem pozornie niepowiązanych historii. Jednak każda osobno i wszystkie razem jakimś sposobem tworzą wspaniałą konstelację. Łącznikiem wydaje się być narratorka i jej tajemnicza towarzyszka. Bardzo lubię takie snucie historii. Przenoszenie w czasie. To tu, to tam. Cudowna rzecz.
Zupełnie nie spieszyłam się z tą pozycją. Nawet czytając w autobusie, z głową w czymś innym, myślałam, że coś tracę. To w ogóle nie jest książka do autobusu. Ona potrzebuje kawy i spokojnego delektowania się. Wtedy dopiero słowa trafiają, gdzie trzeba.
więcej Pokaż mimo toKsiążka jest zbudowana z tak wielu wspaniałych zdań, że gdybym chciała je wszystkie zapisać, czytałabym ją chyba z...