Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Mam wrażenie, że autor na siłę chciał pokazać jak bardzo miasta archipelagu są złe, zepsute i szare. I na pewno w pewnych momentach tak jest. Ale tak jest w każdym miejscu na świecie. Podejrzane dzielnice znajdziemy w małym miasteczku i w każdej światowej stolicy. Wszędzie znajdziemy krzywy asfalt, szare bloki i ludzi których życie nie ułożyło się tak, jakby tego chcieli. Historie opisane w książce można byłoby napisać na podstawie wizyty w absolutnie każdym mieście.
Zabrakło mi poszukania tego co unikalne. Naprawdę pochylenia się nad istotą opisywania miast. Zrozumienia ich, a nie tylko poszukania najbardziej szarego krajobrazu w okolicy.

Mam wrażenie, że autor na siłę chciał pokazać jak bardzo miasta archipelagu są złe, zepsute i szare. I na pewno w pewnych momentach tak jest. Ale tak jest w każdym miejscu na świecie. Podejrzane dzielnice znajdziemy w małym miasteczku i w każdej światowej stolicy. Wszędzie znajdziemy krzywy asfalt, szare bloki i ludzi których życie nie ułożyło się tak, jakby tego chcieli....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Męska wersja Bridget Jones, która sprawia, że stwierdzamy "Moje życie nie jest takie złe" ;)

Męska wersja Bridget Jones, która sprawia, że stwierdzamy "Moje życie nie jest takie złe" ;)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak opisać Madame jednym zdaniem? Doskonała książka z niezwykle irytującym głównym bohaterem.
Powieść wciąga i urzeka, jednak zachowania i maniera bohatera męczą podczas czytania. Chciałoby się czasem zwrócić mu uwagę "Przestań już, wystarczy, daj się w spokoju rozkoszować lekturą".

Jak opisać Madame jednym zdaniem? Doskonała książka z niezwykle irytującym głównym bohaterem.
Powieść wciąga i urzeka, jednak zachowania i maniera bohatera męczą podczas czytania. Chciałoby się czasem zwrócić mu uwagę "Przestań już, wystarczy, daj się w spokoju rozkoszować lekturą".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka spowiada się przed czytelnikiem wciągając go w swój świat i w świat toczących się obok wojen. Sprawia, że siadamy obok niej na podłodze w jej kuchni i nie czujemy się wcale bezpiecznie. Uchyla drzwi do swojego intymnego świata i pozwala razem z nią zastanawiać się jakby to było, gdyby w którymś momencie podjąć inną decyzję.
Po skończeniu lektury, obok fascynacji tą intymną bliskością pozostaje jednak pytanie, trafnie zadane przez Wojciecha Tochmana, o cenę jaką za tą książkę zapłaci mąż autorki.

Autorka spowiada się przed czytelnikiem wciągając go w swój świat i w świat toczących się obok wojen. Sprawia, że siadamy obok niej na podłodze w jej kuchni i nie czujemy się wcale bezpiecznie. Uchyla drzwi do swojego intymnego świata i pozwala razem z nią zastanawiać się jakby to było, gdyby w którymś momencie podjąć inną decyzję.
Po skończeniu lektury, obok fascynacji tą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Są fragmenty tej książki tak genialne, że wypadałoby je powiesić w widocznym miejscu i wracać do nich co jakiś czas. Są też takie, że powinno się o nich zapomnieć wcześniej jeszcze niż po skończeniu lektury. Nie wiem czy to kwestia trochę innych już czasów, czy innych przekonań, czy po prostu braku zrozumienia. W gruncie rzeczy zgadzam się z przekazem autorki, bo ciężko się z nim nie zgodzić, ale aby uznać go za swój musiałabym zmodyfikować jego detale. Chociaż czy nie o to właśnie chodzi aby zainspirować się do szukania własnej drogi do osiągnięcia ideału?

Są fragmenty tej książki tak genialne, że wypadałoby je powiesić w widocznym miejscu i wracać do nich co jakiś czas. Są też takie, że powinno się o nich zapomnieć wcześniej jeszcze niż po skończeniu lektury. Nie wiem czy to kwestia trochę innych już czasów, czy innych przekonań, czy po prostu braku zrozumienia. W gruncie rzeczy zgadzam się z przekazem autorki, bo ciężko się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsze opowiadanie fascynuje. Przyciąga ciemnym magnetyzmem. Oplata nitkami relacji nasyconymi brutalnością i bezwzględnością zasad. Kolejne wydawać by się mogło, że posiadają ten sam czarny urok i to samo zagęszczenie emocji. Jednak zamiast oplatać czytelnika siecią fascynacji, każda kolejna historia ją rozluźnia. Końcowe opowiadania czyta się bardziej przerzucając kartki, niż rzeczywiście "czując" razem z bohaterami. Jedyny wniosek który nasuwa się po zamknięciu książki, to "wszyscy są źli, a to że jeszcze nikt mnie dziś nie napadł, to cud".
Ja rozumiem, że świat jest brutalny. Rozumiem też, że autor chciał się skupić na zjawisku. Rozumiem. Ale nic nie jest czarne albo białe! Ludzie ulicy mają różne twarze. Nie są klonami o różnych kolorach włosów. Szkoda, że tego nie da się odczuć czytając tą książkę. Brutalności tutaj nie zamyka się bowiem tylko w słowach. Ona atakuje książkę, tłamsząc jej ogromny potencjał. Nie tylko czytamy o krzywdzie, ale doświadczamy jej wręcz fizycznie, czując ból ksiązki. Ciekawe, chociaż trudne doświadczenie

Pierwsze opowiadanie fascynuje. Przyciąga ciemnym magnetyzmem. Oplata nitkami relacji nasyconymi brutalnością i bezwzględnością zasad. Kolejne wydawać by się mogło, że posiadają ten sam czarny urok i to samo zagęszczenie emocji. Jednak zamiast oplatać czytelnika siecią fascynacji, każda kolejna historia ją rozluźnia. Końcowe opowiadania czyta się bardziej przerzucając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Filiżanka bardzo rzadko jest tu rzeczywistą filiżanką. Częściej przyjmuje postać zaskakującą, równie nieoczekiwaną jak kształt ramy, w którą wpisane są kolejne z opowiadań.

Filiżanka bardzo rzadko jest tu rzeczywistą filiżanką. Częściej przyjmuje postać zaskakującą, równie nieoczekiwaną jak kształt ramy, w którą wpisane są kolejne z opowiadań.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Schmitt pisze tak, że chce się go czytać. Każde kolejne słowo jest niewymuszone, oczywiste, naturalne. Jednak to, co jest zaletą w stylu nie koniecznie musi zachwycać w przypadku samej treści. Niewymuszone, oczywiste, wręcz banalne zakończenie zepsuło dla mnie cały smak lektury. O ile początek książki intryguje i zachęca do szybkiego przewracania stron, o tyle zakończenie przypomina średniej klasy produkcje telewizyjną, która musi zmieścić się w określonym czasie tak, by dało się jeszcze wyemitować pasmo reklam. Schmitt wydaje się usilnie dążyć do tego, by zamknąć wszystko na 70 stronach, na czym poboczne wątki bardzo tracą. Wydaje mi się, że dołożenie kilku akapitów wyjaśnienia poszczególnych historii nie zmieniłoby jeszcze "Zapasów z życiem" w przydługą powieść, a pomogłoby uniknąć nieprzyjemnego wrażenia, że autor traktuje swojego czytelnika infantylnie.

Schmitt pisze tak, że chce się go czytać. Każde kolejne słowo jest niewymuszone, oczywiste, naturalne. Jednak to, co jest zaletą w stylu nie koniecznie musi zachwycać w przypadku samej treści. Niewymuszone, oczywiste, wręcz banalne zakończenie zepsuło dla mnie cały smak lektury. O ile początek książki intryguje i zachęca do szybkiego przewracania stron, o tyle zakończenie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kim jest Lola? Ciężko stwierdzić. Bocian? Czasami panoszy się w centrum, czasami jest spychany na brzeg wydarzeń. W tej książce nie ma nic pewnego, ani nic oczywistego. Opowieść głównego bohatera plącze się, kluczy i wymaga od czytelnika ciągłego natężenia uwagi. Nahacz mnoży obrazy bezradności i odrzucenia. Wciąga czytelnika w dziwny świat rozkładu, w którym znaleźć można karykaturalnie powiększone wycinki codzienności. Otumania dziwną grą obrazów pozostawiając mało miejsca dla własnych przemyśleń. Lektura silnie absorbująca i powodująca niemal fizyczne zmęczenie, ale jednocześnie watra wysiłku.

Kim jest Lola? Ciężko stwierdzić. Bocian? Czasami panoszy się w centrum, czasami jest spychany na brzeg wydarzeń. W tej książce nie ma nic pewnego, ani nic oczywistego. Opowieść głównego bohatera plącze się, kluczy i wymaga od czytelnika ciągłego natężenia uwagi. Nahacz mnoży obrazy bezradności i odrzucenia. Wciąga czytelnika w dziwny świat rozkładu, w którym znaleźć można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje pierwsze wspomnienie związane z "Eugeniuszem Onieginem"? Mam siedem lat, są wakacje spędzane w namiocie i strugi deszczu wokół. Siostra przy latarce czyta Puszkina. Razem próbujemy "grać" fragmenty miłosnej układanki.

Musiały minąć lata, abym dojrzała do tej książki. Kiedy przekonywałam przyjaciela, jak wielką ma ona wartość, zadał mi tylko jedno pytanie: "Chciałabyś, aby ktoś dla Ciebie zabił?". I tutaj zaczyna się dramat Oniegina.

Zabił. Ale dla kogo? Czuł bardzo mocno. Ale co? Własną dumę, zasady bez uzasadnienia, przyjemności drażniące i odpychające swą pozorną przewidywalnością. Składa się to na portret człowieka nieszczęśliwego, choć uchodzącego za uosobienie dobrej zabawy. Brak zakorzenienia i zakrwawione oblicze przyjaźni, jakie zapisał w swym sercu nie pozwalają mu zaznać spokoju. Skrucha przychodzi za późno. Nitek, sterujących emocjami, jest za wiele. Plączą się, krzyżują, przecierają. Tworzą sieć autodestrukcyjną. Pełną mocy autorytarnej. Zmuszają bohaterów do irracjonalizacji siebie. Emocje – buńczuczni więźniowie konwenansów – to siła sprawcza.

Romantyzm dziś ma swoich wiernych czytelników i równie wiernych wrogów. „Eugeniusz Oniegin” to propozycja zarówno dla jednych i dla drugich. Pierwsi znajdą w niej romantyczne rozterki, świat zasad salonowych i emocji szeptanych w ogrodach surowej Rosji. Opozycjoniści odkryją piękny język, zabawę bohaterem i portret własnego wahania. Nie sposób bowiem przejść obojętnie obok Puszkinowskiego kunsztu i ironicznego wręcz dystansu do bohatera.

Moje pierwsze wspomnienie związane z "Eugeniuszem Onieginem"? Mam siedem lat, są wakacje spędzane w namiocie i strugi deszczu wokół. Siostra przy latarce czyta Puszkina. Razem próbujemy "grać" fragmenty miłosnej układanki.

Musiały minąć lata, abym dojrzała do tej książki. Kiedy przekonywałam przyjaciela, jak wielką ma ona wartość, zadał mi tylko jedno pytanie:...

więcej Pokaż mimo to