-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać360
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
Biblioteczka
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, nie wiem jak Wam, ale mi naprawdę ciężko w to uwierzyć, bo przecież dopiero co były poprzednie święta, wspaniała wiosna, przepiękne lato i za momencik znowu będzie zima? Jakoś za szybko mi ten czas leci, oj za szybko... Dlatego też trochę dziwnie się poczułam czytając już teraz moim dzieciakom do snu "Dobranocki na Gwiazdkę". Z jednej strony dzięki tej książeczce czuję już ten świąteczny klimat, z drugiej jednak strony mam wrażenie, że kilka dni temu moje dzieci biegały jeszcze w krótkich rękawkach na dworze i że na tą książkę jest jeszcze za wcześnie ;)
Ale tak naprawdę wcale nie jest za wcześnie ponieważ już za moment zaczyna się listopad, a od listopada do grudnia to już "rzut beretem" jak to się mówi ;) Nie wiem jak u Was, ale u mnie wczoraj na termometrze rano był 1 stopień, popołudniu skoczyło do 3 stopni, a wieczorem do 4 stopni (chyba idzie ocieplenie) ;) W taką zimnicę, kiedy z szafy wyjmuje się już zimowe kurtki, szaliki i czapki i próbuje namówić się starszaka, żeby rano do szkoły ubrał rękawiczki, wtedy właśnie do poczytania idealnie pasuje taka książka ja ta, którą dzisiaj chciałabym Wam zaprezentować :)
"Dobranocki na Gwiazdkę" to zbiór jedenastu opowiadań, niektóre są dłuuugie, inne sporo krótsze, ale wszystkie bez wyjątku poświęcone są świątecznemu, gwiazdkowemu czasowi. Tym razem nie będę się bardzo zagłębiała w treść i nie opowiem Wa każdego z tych opowiadań, bo ta recenzja okazałaby się z pewnością zbyt długa, aby ktokolwiek mógł przez nią przebrnąć ;) Jednak postaram się pokrótce wspomnieć o czym są te opowiadania.
Przeczytamy tutaj o niegrzecznej dziewczynce, która podarowała Mikołajowi prezent. O samotnej myszce Florentynce, która miło spędziła święta. O karpiu Cyprianie, który jest pomocnikiem Aniołka. O dziewczynce, która wybrała się do lasu na poszukiwanie zaginionej lalki i odnalazła stado wilków. O Mikołaju, który został porwany przez zbójników ponieważ robił najpyszniejsze naleśniki na świecie.
O nieudanych świętach i skarpetkowej choince. O pasterzach, którym anioł oznajmił wspaniałą nowinę. O niespodziewanym gościu, który zjawił się podczas wigilijnej kolacji. O dochodzeniu Świętego Mikołaja w sprawie braku listów od dzieci. O nieudanej próbie odzwierciedlenia dawnych świąt. O samotnej staruszce, która przez całe życie marzyła tylko o tym, aby z kimś spędzić święta.
Niektóre z tych historii są takie życiowe, inne mają w sobie dużo fantazji, bajki, są mniej realne, jednak wszystkie te opowiadania bez wyjątku mają w sobie taką świąteczną iskierkę, kropelkę magii, która sprawia, że człowiek chciałby, aby święta były już teraz :) Naprawdę podczas czytania tej książki czuć magię świąt :) Jest to książka przepełniona świętami, opowiadająca o tych mniej lub bardziej udanych kolacjach wigilijnych, o marzeniach, o rodzinach, dzieciach, rodzicach, o Mikołaju, elfach, reniferach, saniach, Aniołkach, karpiach, o śniegu, o pierwszej gwiazdce i wszystkim innym co ze świętami związane.
Książka ta jest duża i gruba. Ma sztywną okładkę i 224 strony, a na tych stronach tylko 11 opowiadań więc można się domyślić, że większość tych opowiadań jest długa, dlatego też nam jedno takie opowiadanie czytane przed snem wystarczyło :) Jednak oprócz sporej ilości tekstu mamy tutaj także masę pięknych, kolorowych, bardzo klimatycznych ilustracji, które moim zdaniem pasują do tej książki idealnie! Jest ona zatem nie tylko bardzo ciekawa, ale także i pięknie się prezentuje :) A może taką właśnie książkę ktoś zechce wręczyć dzieciaczkom na Mikołajki? Moim zdaniem to byłby trafiony prezent :) Polecam!
Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami, nie wiem jak Wam, ale mi naprawdę ciężko w to uwierzyć, bo przecież dopiero co były poprzednie święta, wspaniała wiosna, przepiękne lato i za momencik znowu będzie zima? Jakoś za szybko mi ten czas leci, oj za szybko... Dlatego też trochę dziwnie się poczułam czytając już teraz moim dzieciakom do snu "Dobranocki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jakiś czas temu miałam okazję czytać pierwszą część z serii "Panny Młode" wydawnictwa Dreams. Wtedy była to część zimowa, tym razem czas na część wiosenną. W sumie nie chwytałam dotychczas po książki gdzie znajduje się więcej niż jedna historia, nie wiem czemu... Chyba po prostu tak się u mnie przyjęło, że powieść powinna być jedna i długa ;) Tutaj mamy tych mini powieści aż trzy w jednej książce. Poprzednia część mi się spodobała więc postanowiłam zapoznać się także z tą. W końcu nie ważne jak długie będą te ślubne historie, najważniejsze, aby były ciekawe i romantyczne, prawda?
Tak jak wspominałam mamy tutaj trzy różne powieści, każda z nich ma zaledwie po kilka rozdziałów. Oczywiście jak zwykle w moich recenzjach postaram się odrobinę zapoznać Was z treścią danej powieści i napiszę krótkie streszczenie każdej z nich :) W pierwszej przeczytamy iście królewską historię. Wcale nie przesadzam! Tym razem przeczytamy o tym jak to Sussanna Truitt pochodząca z małego amerykańskiego miasteczka ma poślubić władcę Królestwa Brightonii. Nathaniel jest królem, na jednej z wycieczek do Ameryki zakochał się w Sussannie, niestety prawo nie pozwalało poślubić mu cudzoziemki. Doprowadził więc do zmiany prawa i oświadczył się swojej ukochanej. Właśnie wielkimi krokami zbliża się ich ślub, jednak Sussanna z każdym dniem czuje sie coraz mniej pewna tego czy królewskie życie jest tym czego naprawdę pragnie. Boi się, że nie podoła, boi się, że Nathaniel się rozmyśli, nie chce porzucać swojej rodziny, nie chce porzucać swojej ojczyzny. Niestety jak na złość nic nie idzie zgodnie z planem. Dziewczyna potrzebuje przestrzeni, musi zobaczyć swoich bliskich, musi pomyśleć nad tym czy naprawdę uczucia do Nathaniela są tak silne, że jest w stanie wywrócić swoje zwykłe życie do góry nogami i zostać królową... Narzeczony ruszy jej z pomocą i sprawi, że decyzja stanie się o wiele, wiele łatwiejsza, ale o tym nie będę Wam już opowiadała :)
W drugiej opowieści poznamy Stelle, która już za kilka tygodni ma przeżyć swój wymarzony, wyśniony ślub. Z Marshallem znają się i przyjaźnią od dziecka, od wielu lat są w związku. To taka prawdziwa, głęboka, ogromna miłość... Jednak świat obojga wywraca się do góry nogami kiedy Marshall ulega poważnemu wypadkowi podczas misji w Afganistanie. Kiedy wraca do domu okazuje się, że nie pamięta tak wielu rzeczy. Powoli, kawałek po kawałku przypomina sobie swoją przeszłość jednak jeśli chodzi o Stelle - nie pamięta zupełnie nic. Nie pamięta ani chwili z ich wspólnego życia, nie pamięta nawet swojej narzeczonej, ani tego jak bardzo ją kochał. Jednak jest zawzięty, nie chce odwołać ślubu, postanawia na nowo poznać Stelle. Bardzo szybko przekonuje się, że to wspaniała kobieta i życie z nią to coś o czym każdy facet na jego miejscu by marzył, jednak coś jest nie tak. Coś nie daje Marshallowi spokoju...
Ostatnia historia opowiada o Ellie, która z wielką ulgą wyrwała się z małego miasteczka, od matki, która najchętniej kontrolowałaby każdy ruch swoich córek narzucając im swoją wolę i mówiąc co wolno, a czego nie wolno im robić. Jej młodsza siostra za moment wychodzi za mąż, a Ellie chociaż cieszy się ogromnie jej szczęściem w głębi duszy także bardzo jej zazdrości. Mieszka w wielkim mieście, ma pracę, która ją irytuje, ma marzenia, których nie może spełnić ponieważ nie ma nawet chłopaka. Wtedy w jej monotonnym i raczej nieciekawym życiu pojawia się Gray Whitby. Jest tak wspaniały, że wydaje się wręcz nierealny. Sprawy bardzo szybko nabierają tempa, jednak matka Ellie jest przeciwna jej związkowi. Ellie chociaż uciekła od matki najszybciej jak się dało nadal nadal nie potrafi odciąć się od niej, od tego czego matka chce. Gray obawia się, że ta kobieta w końcu postawi na swoim i ich rozdzieli...
Powiem Wam, że mimo wszystko wolę tradycyjne, długie powieści. Tutaj przy każdej z tych krótkich historii wszystko działo się tak szybko, brakowało mi czegoś, zdecydowanie chciałabym poczytać o tym wszystkim w bardziej rozwiniętym wydaniu ;) Same opowieści były ciekawe, wciągające i każda z nich jest warta polecenia dlatego też mogę polecić Wam tę książkę. Jeśli lubicie weselne klimaty to jestem pewna, że nie będziecie czuli się poszkodowani. Sporo tutaj weselnych przygotowań więc zdecydowanie nie jest nudno. Dreszczyku dodają także wzloty i upadki każdej z tych trzech par. Pomimo tego, że wolałabym poczytać długą powieść niż takie skrócone wersje to i tak lubię te "ślubne" książki. Z chęcią przeczytam kolejną, tym razem letnią część :)
Jakiś czas temu miałam okazję czytać pierwszą część z serii "Panny Młode" wydawnictwa Dreams. Wtedy była to część zimowa, tym razem czas na część wiosenną. W sumie nie chwytałam dotychczas po książki gdzie znajduje się więcej niż jedna historia, nie wiem czemu... Chyba po prostu tak się u mnie przyjęło, że powieść powinna być jedna i długa ;) Tutaj mamy tych mini powieści...
więcej mniej Pokaż mimo to
Prosto z Chapel Springs przeniosłam się do Summer Harbor :) Wzięło mnie ostatnio na te romanse wydawnictwa Dreams i nie mogę się powstrzymać :) Lubię ich książki, szczególną sympatią darzę właśnie te dwie wyżej wymienione serie autorstwa Denise Hunter. Jej książki są życiowe, a jednak takie lekkie, droga do miłości nigdy nie jest usłana różami i pomimo tego, że doskonale wiadomo, że zakończenie zawsze będzie dobre to i tak czyta się je z zainteresowaniem :) Przynajmniej ja tak mam.
Riley Callahan nigdy nie marzył o tym aby zaciągnąć się do wojska, jednak kiedy jego najlepsza przyjaciółka zaczęła spotykać się z jego bratem on nie mógł na to patrzeć. Kochał się w Paige od wielu lat jednak nigdy jej tego nie powiedział, ponieważ bał się, że to zniszczy przyjaźń między nimi. Jednak patrzenie na nią i swojego brata to było zbyt wiele. Postanowił pojechać do Afganistanu na obóz szkoleniowy. Paige co prawda rozstała się Beau, ale Riley nie mógł odwołać już wyjazdu. Postanowił wyznać jej miłość po powrocie jednak wszystko diametralnie się zmieniło gdy wybuchła mina pułapka, a Riley stracił nogę. Wrócił do domu, zły, załamany, zgorzkniały... Z różnych powodów musiał zamieszkać na chwilę ze swoją przyjaciółka i to ona musiała mu przy wszystkim pomagać. Było to dla niego bardzo upokarzające. Riley za nic nie powiedziałby jej teraz o swoich prawdziwych uczuciach, Peige zasługiwała na kogoś zdrowego, kogoś kto potrafiłby się nią opiekować, kogoś kto nie potrzebuje pomocy przy zwykłych czynnościach... Dziewczyna ma na ten temat inne zdanie, ale uparty Callahan myśli, że wie lepiej...
On kocha ją, ona kocha jego, żadne z nich się do tego nie przyznaje w obawie przed odrzuceniem i zepsuciem tej wieloletniej przyjaźni. Ale o tym co ta dwójka zrobi ze swoimi skrywanymi uczuciami będziecie musieli przeczytać już sami ;)
Jak zwykle czytałam książkę tej autorki z dużym zainteresowaniem. Polubiłam postacie z Summer Harbor, fajnie czytało się o braciach Callahan, o ich wzlotach i upadkach, o ich wyboistych drogach do ołtarza. Smutno mi trochę na myśl, że to już jest ostatnia książka z tej serii i że więcej nie wrócę do tego pięknego miasteczka i do historii tych ludzi. Naprawdę tak mam, trochę tak jakbym znała naprawdę bohaterów książek które czytam i musiałabym się z nimi rozstać na zawsze... Jakbym wiedziała te miejsca opisywane w książkach i wiedziałabym, że już nigdy ich nie odwiedzę... Także tą dzisiejszą recenzją żegnam się z pięknym, urokliwym miasteczkiem Summer Harbor. Mam nadzieję, że niebawem na mojej półce pojawi się jakaś nowa, ciekawa seria tej autorki :) Wracając jednak do dzisiejszej recenzji chciałabym napisać Wam jedynie to, że oczywiście najlepiej będzie przeczytać po kolei wszystkie części z serii, ale w sumie jeśli chwycicie po tę książkę bez znajomości poprzednich to nic nie szkodzi, bez problemu zrozumiecie o co chodzi :) Polecam, jest to teraz idealna lektura na te upalne dni i wieczory :)
Prosto z Chapel Springs przeniosłam się do Summer Harbor :) Wzięło mnie ostatnio na te romanse wydawnictwa Dreams i nie mogę się powstrzymać :) Lubię ich książki, szczególną sympatią darzę właśnie te dwie wyżej wymienione serie autorstwa Denise Hunter. Jej książki są życiowe, a jednak takie lekkie, droga do miłości nigdy nie jest usłana różami i pomimo tego, że doskonale...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze z wielką przyjemnością zaglądałam do Chapel Springs, aby dowiedzieć się co ciekawego wydarzyło się u rodzeństwa McKinley ;) Poznaliśmy już losy trzech sióstr, przeczytaliśmy o ich wyboistych drogach, które musiały pokonać, aby zdobyć miłości swojego życia. Tym razem pora na brata czyli Ryan'a. Sądzę, że on miał najcięższą drogę, najtrudniejszą i najbardziej niebezpieczną. Dlaczego? Ponieważ on już stracił miłość swojego życia, a odzyskanie jej wydaje się wręcz niemożliwe. Bo jak odzyskać kogoś kto cię nienawidzi?
Ryan wciąż kocha swoją byłą żonę. Nie ukrywa tego i potrafi otwarcie się do tego przyznać. Po trzech latach od rozstania, nadal nie może o niej zapomnieć, nadal jest nieszczęśliwy, jego życie wydaje się mu puste. Żyje z dnia na dzień, bez jakiś większych planów i ambicji. Niedawno kupił wymarzony dom jego byłej żony. Po co? Nie ma pojęcia, przecież ona i tak nigdy się o tym nie dowie, a zresztą to i tak nic by między nimi nie zmieniło... Abby zostawiła go ponieważ nie potrafili się dogadać, ciągle się kłócili, wiele razy padały z ich ust bardzo przykre słowa, których nigdy nie da się już cofnąć. To rozstanie powinno być dla nich wybawieniem, w końcu życie w takim ciężkim, wręcz toksycznym związku było udręką dla obojga... Jednak Ryan zawsze chciał dobrze, zrobiłby wszystko dla Abby. Niestety ona najwidoczniej tego nie dostrzegała. Ich życie rozsypywało się kawałek po kawałku, aż pewnego dnia rozleciało się całkowicie. Wtedy Abby się wyprowadziła. A on? Nie walczył, nie ratował tego związku...
Aż nagle rozwiązanie jego wieloletniego dylematu pojawia się samo. Dzwonią do niego jego byli teściowie zapraszając go na swoją 35 rocznicę ślubu. Okazało się, że Abby nigdy nie powiedziała im o rozwodzie więc myślą, że Ryan i ich córka nadal są małżeństwem. Ryan postanawia to wykorzystać. Pojedzie ze swoją "żoną" do jej rodziców i ją odzyska. Zrobi wszystko, aby Abby dała im kolejną szansę, po raz kolejny przebije się przez wielki, twardy mur, którym jest otoczona, zdobędzie jej zaufanie, sprawi, że ona znowu się w nim zakocha... Jednak nie wszystko idzie po jego myśli. Abby jest bardziej nieufna, bardziej zamknięta w sobie i bardziej uparta niż kiedyś... Czy wystarczy mu sił do walki? Czy ona dopuści do siebie swoje uczucia? O tym musicie przekonać się już sami...
Bardzo polubiłam rodzinę McKinley'ów, ich drugie połówki, ich wzloty i upadki, ich drogi do szczęścia. Całe miasteczko Chapel Springs wydaje się przeuroczym miejscem, aż chciałoby się tam znaleźć :) Domyślam się, że jest to ostatni tom z tej serii książek, ponieważ nie ma już więcej rodzeństwa, o którym można by pisać. I przyznam, że jest mi z tego powodu trochę smutno, bo naprawdę czytało mi się te książki fantastycznie. To zdecydowanie zasługa autorki, sposób jej pisania jest taki lekki, a jednocześnie bardzo ciekawy. Jej książki są niewymagające, ale jednocześnie dużo się w nich dzieje i nie ma czasu na nudę. Tak też jest właśnie w tym przypadku. Świetnie czytało mi się tę powieść, ekspresowo ją pochłonęłam, byłam ciekawa co wydarzy się dalej. Co prawda zakończenie było bardzo przewidujące, w końcu musi być happy end, ale mimo wszystko droga do tego szczęśliwego zakończenia bardzo mnie pochłonęła i zainteresowała. Będzie mi brakować tej rodzinki, to pewne, ale liczę, że Denise Hunter uraczy nas mnóstwem innych, nowych książek :)
Zawsze z wielką przyjemnością zaglądałam do Chapel Springs, aby dowiedzieć się co ciekawego wydarzyło się u rodzeństwa McKinley ;) Poznaliśmy już losy trzech sióstr, przeczytaliśmy o ich wyboistych drogach, które musiały pokonać, aby zdobyć miłości swojego życia. Tym razem pora na brata czyli Ryan'a. Sądzę, że on miał najcięższą drogę, najtrudniejszą i najbardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Trzy historie w jednej książce - przyznam, że nie wiedziałam tak do końca czego się spodziewać ponieważ nie czytałam dotychczas czegoś takiego, tym bardziej byłam ciekawa. Okazało się, że są to trzy powieści tylko w skróconych wersjach. Trzy różne autorki, trzy różne pary, trzy różne zimowe miesiące, trzy różne śluby. Jesteście ciekawi co za historie kryją się wewnątrz?
Pierwsza historia (ślub grudniowy) opowiada o Layli, która nie dość, że została zdradzona przez swojego narzeczonego to na dodatek ten zostawił ją dla jej kuzynki. Ale to nie wszystko. Biorą ślub, a Layla jako najbliższa rodzina jest na niego zaproszona. Postanawia na niego pójść z godnością, tak aby nikomu już nie przyszło do głowy, że jeszcze cierpi po tej zdradzie. Tylko musi na niego pójść z osobą towarzyszącą co okazuje się trudne ponieważ jej przyjaciel tuż przed ślubem się rozchorował. Ale szczęście w nieszczęściu, Layla trafia na Setha, który proponuje, że z nią pójdzie. Niestety to właśnie jego nasza bohaterka obarcza winą za to, że jej były narzeczony poznał jej kuzynkę, co w rezultacie doprowadziło do tej sytuacji. Ale nie będę opowiadała Wam całości. Sami musicie się przekonać jak to się stało, że w ciągu kilku sekund Layla zdobyła nowego narzeczonego ;)
Druga opowieść (ślub styczniowy) jest o pewnej dosyć znanej pisarce, która ze względu na chorą matkę pozostawiła ukochany Nowy Jork i przeprowadziła się do małej mieściny w Kansas. Jednak w jej domu trwały roboty remontowe, ciągły bałagan i hałas to nie były sprzyjające warunki do pisania książki, a gonił ją termin i musiała się z niego wywiązać. Z pomocą przyszła jej kochana starsza sąsiadka. Okazało się, że jej przyjaciel ma pensjonat, który po śmierci jego żony jest praktycznie nie używany. Po uzgodnieniu wszystkiego Madeline każdego dnia rano zjawiała się więc w pensjonacie, rozkładała swoje przenośne biuro na stole w jadalni i w ciszy i spokoju pisała. Szło jej świetnie. Przez długi czas nie miała okazji poznać właściciela pensjonatu jednak codziennie wymieniali się liścikami, które zostawiali sobie w kuchni. Okazało się, że Pan Arthur to przesympatyczny mężczyzna, chociaż z pewnością o wiele, wiele lat starszy niż ona...
Ostatnia czyli trzecia zimowa historia z tej książki (ślub lutowy) opowiada nam o Allie i Marcusie. Po wieloletnim związku nadszedł w końcu czas na ślub. Są wspaniałą parą, bardzo się kochają dlatego też wszyscy są w szoku kiedy Allie ucieka z własnego ślubu. Nikt nie wie dlaczego, a ona odcięła się od wszystkich... Po czterech miesiącach od tego dnia na progu jej mieszkania staje siostra jej byłego narzeczonego, jednocześnie jej najlepsza przyjaciółka, która przyszła poprosić ją o to, by Allie została jej pierwszą druhną. Chcąc nie chcąc nie wymiga się od spotkania z Marcusem. Oboje czują się bardzo niezręcznie, ale ich miłość wcale nie wyparowała. Tylko muszą jeszcze dojść do tego co z nią dalej zrobić...
Każda z tych historii jest bardzo ciekawa, każda z nich bardzo mnie zainteresowała i przyznam, że każdą z nich z przyjemnością przeczytałabym w długiej, pełnej wersji ;) Uwielbiam romanse i pomimo tego, że wszystkie trzy, które są w tej książce mają po kilka-kilkanaście rozdziałów to ja czułam niedosyt, zdecydowanie chciałabym więcej. Ale na szczęście ukazała się już kolejna część z serii "Panny Młode" tym razem będą śluby wiosenne. Nie mogę się doczekać kiedy będę mogła przeczytać tę książkę :) Wracając jednak do dzisiejszej książki to mogę Wam jedynie napisać, że zdecydowanie ją polecam. Chociaż mamy tutaj trzy różne autorki to styl pisania mają bardzo podobny więc wszystko jest w miarę spójne i czyta się tę książkę nie tylko przyjemnie, ale i bardzo szybko. Historie są ciekawe, a bohaterki i bohaterowie sympatyczni więc jeśli także lubicie romanse to książka ta z pewnością się Wam spodoba :)
Trzy historie w jednej książce - przyznam, że nie wiedziałam tak do końca czego się spodziewać ponieważ nie czytałam dotychczas czegoś takiego, tym bardziej byłam ciekawa. Okazało się, że są to trzy powieści tylko w skróconych wersjach. Trzy różne autorki, trzy różne pary, trzy różne zimowe miesiące, trzy różne śluby. Jesteście ciekawi co za historie kryją się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Za moment święta więc czas nastroić się w końcu nie tylko zimowo ale i świątecznie. W takim właśnie celu postanowiłam chwycić po książkę z zimową okładką, w końcu miła lektura, szczególnie lekki romans jest dobry na zimowe wieczory (no dobra na każdą porę dnia, o każdej porze roku, ale że akurat mamy zimę...). Także co tu dużo mówić, zobaczyłam zimową okładkę, zobaczyłam też że to trzecia część serii Chapel Springs i już nie mogłam się doczekać kiedy po nią chwycę :)
Chapel Springs to malutkie, piękne miasteczko gdzie mieszka rodzina McKinley. Seria ta opowiada w każdej książce po kolei o losach jednego z czwórki rodzeństwa. W poprzednich częściach mogliśmy przeczytać o dwóch siostrach, o tym jak to się stało, że spotkały miłość swojego życia i jak potoczyła się ich historia. Tym razem główna bohaterką jest najmłodsza z sióstr, przypuszczam że kolejna część będzie opowiadała o ich najstarszym i jedynym bracie ;) Ale dzisiaj skupie się jednak na PJ (czyt. PiDżej) oraz na tym jak zechciała ona spełnić marzenie swojego życia...
PJ jest niezwykle utalentowaną kucharką. Marzy o otwarciu własnej restauracji. Jednak nie bardzo może pozwolić sobie na lokal... Ale szczęśliwy traf chciał, że jeden z domów w miasteczku zostaje wolny, a właścicielka jest nie tylko bogata, ale i ekscentryczna i w rezultacie postanawia oddać dom osobie, która przedstawi najciekawszy i najbardziej dochodowy biznesplan. PJ nie waha się ani chwili, wygra ten dom, przedstawi wspaniały plan restauracji oraz hotelu. Jest przekonana o tym, że wygra, w końcu w miasteczku brakuje noclegów dla turystów... Jednak nie wzięła ona pod uwagę tego, że pojawi się ktoś spoza miasteczka, ktoś kto przedstawi ciekawą ofertę, kogoś kto ma wspaniały pomysł i szlachetne pobudki. Cole Evans także chce zdobyć ten dom. Chce w ni otworzyć dom przejściowy dla młodzieży opuszczającej rodziny zastępcze. Chce stworzyć odpowiedni start grupce dzieciaków. Chce im pomóc i doskonale wie jak to zrobić. Jego pomysł jest dobry, ale pomysł PJ także. W rezultacie właścicielka domu wymyśla tak szalone rozwiązanie, że PJ i Cole zupełnie nie mogą w nie uwierzyć. Przez cały rok mają mieszkać pod jednym dachem, dzielić się domem wprowadzając w życie swoje pomysły. Po roku okaże się kogo plan był lepszy, bardziej rentowny i kto ostatecznie zdobędzie dom. Cole i PJ są rywalami, oboje walczą o spełnienie swoich życiowych planów, jednak muszę przetrwać ze sobą cały rok... Ta dwójka od samego początku działała sobie na nerwy, nie potrafili przebywać ze sobą w jednym pomieszczeniu nie wszczynając po chwili kłótni. Przecież to nie może się udać. Jak oni mają mieszkać ze sobą cały rok? Jednak z czasem oboje łagodnieją, poznając się coraz lepiej, zaprzyjaźniają się... Jednak obojgu cały czas kołacze w głowach myśl, że są rywalami, że jedno z nich zaprzepaści marzenia drugiego, że albo PJ, albo Cole straci oszczędności swojego życia i będzie musiało się wycofać...
Lubię tę serię... Powieści te są takie ciepłe, spokojne, przyjemne... Czyta się je naprawdę miło i z zainteresowaniem. Nie ma tutaj jakiś porywających zwrotów akcji, ale nie ma też szans na nudę. Jest tu kilka sytuacji, które z pewnością sprawią, że nie będziemy mogli się oderwać od książki, zresztą mnie bardzo zaciekawiło to czy ta dwójka jakoś w końcu do siebie dotrze, jak pokonają przeciwności, jak poradzą sobie z problemami, jak rozwiną się ich biznesy... Naprawdę fajnie mi się czytało tę książkę :) Jeśli jednak poszukujecie wielkich romansów, porywów serc, namiętności - to tutaj tego nie znajdziecie. Tutaj faktycznie jest jakieś uczucie, ale jest bardzo delikatne i rozwija się powolutku. Ale to nic, ta książka jest taką miłą, ciepłą lekturą idealną na zimową nudę :) Polecam!
Za moment święta więc czas nastroić się w końcu nie tylko zimowo ale i świątecznie. W takim właśnie celu postanowiłam chwycić po książkę z zimową okładką, w końcu miła lektura, szczególnie lekki romans jest dobry na zimowe wieczory (no dobra na każdą porę dnia, o każdej porze roku, ale że akurat mamy zimę...). Także co tu dużo mówić, zobaczyłam zimową okładkę, zobaczyłam...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jako typowa książkoholiczka czytam książki o różnej tematyce. Lubię zarówno kryminały, thrillery, fantasy, horrory jak i książki obyczajowe. Jednak w przypadku tych wszystkich gatunków dana książka musi mnie zaciekawić, sprawić, że będę chciała ją przeczytać i akurat będę miała ochotę na taki gatunek :) Odrobinę inaczej jest z romansami. Szczególnie mnie do nich ciągnie i po nie chwytam praktycznie zawsze bez względu na humor ;) Zazwyczaj są to książki optymistyczne, relaksujące, pozwalające się w nich zatracić bez główkowania, rozmyślania, rozwikływania zagadek, tajemnic i innych dających do myślenia rzeczy. Oczywiście nie chcę uogólniać, bo każda książka jest inna i nawet romans nie zawsze jest lekką, prostą lekturą, ale na pewno wiecie o co mi chodzi ;) Dlatego też lubię sięgać po romanse wydawnictwa Dreams. Nie są one takie zupełnie proste i przewidywalne, często opowiadają o jakiś kłopotach, problemach, ciężkich chwilach, ale pomimo tego są takie przyjemne i optymistyczne...
Książka, którą dzisiaj Wam zaprezentuje jest pierwszą książką z serii "Ranczo Staffordów". Opowiada ona o jednym z trzech braci. Ale może najpierw kilka słów opisowych ;) Sam Stafford jest ojcem trzech synów. Jego żona zmarła kiedy dzieci były malutkie, a Sam nie potrafił się nimi zajmować w taki sposób w jaki tego potrzebowali. Był oschły, surowy, wiecznie niezadowolony, ciągle zajęty. Dzięki swojej sile i upartości stworzył wielkie ranczo, miał w posiadaniu ogromne tereny, setki albo i tysiące sztuk bydła... Ale tak naprawdę na miejscu pozostał z ojcem tylko jeden z synów, dwóch pozostałych wyruszyło w wielki świat porzucając ojcowiznę i możliwość bycia kowbojami. W książce tej głównym bohaterem jest Colt - najstarszy syn, który opuścił dom rodzinny z wielką ulgą. Zgodnie ze swoim marzeniem stał się maklerem giełdowym na Wall Street. Jednak coś poszło nie tak. po wielu latach pięcia się w górę wszystko się posypało. W rezultacie musiał wrócić na ranczo ojca, przynajmniej na jakiś czas. A na miejscu? Spotkała go niespodzianka w postaci pięknej, chociaż twardej i tajemniczej gosposi o imieniu Agelina. Colt trafił akurat na gorący okres na ranczu ponieważ mnóstwo krów zaczynało się cielić, a zamiecie śnieżne nie odpuszczały. Był zawalony robotą, a w głowie cały czas kołatała mu myśl, że jak tylko nadarzy się okazja po raz kolejny zniknie z tego miejsca i wróci na swój ukochany Manhattan. Jednak skryta gosposia z każdym dniem coraz bardziej zajmowała jego myśli. Od początku wiedział, że jej tajemniczość i oschłość coś w sobie kryją. Postanowił dowiedzieć się co to takiego...
Nie będę zdradzała Wam zbyt wiele, bo mimo tego co napisałam na początku, o tym, że romanse są zazwyczaj lekkie i mało skomplikowane to tutaj wcale nie jest tak prosto. Są tajemnice, jest przeszłość, która nie daje o sobie zapomnieć, jest żal i smutek, tęsknota, pragnienia, obawy, niezdecydowanie, jest miłość, wiara, nadzieja, choroba, chęć pomocy... Znalazłoby się tego trochę. Na tym dużym ranczo, w tym ogromnym domu sporo się dzieje, jest też kilka ciekawych osób drugoplanowych więc nie jest zbyt nudno. No i wspomnieć muszę, że ten romans tak naprawdę mało ma w sobie romansu więc jeśli liczycie na jakieś wielkie porywy serca, namiętność i miłość to niewiele tego tu znajdziecie. Wszystko powolutku toczy się do przodu... Jeśli czytaliście już książki wydawnictwa Dreams, to pewnie zauważyliście, że niektóre z nich są powieściami gdzie dużą wagę przykłada się do tematu wiary i Boga. Ja co prawda nie jestem zbyt religijna, ale takie książki mimo wszystko czyta mi się przyjemnie. Mam wrażenie, że po lekturze czuję się taka pełna dobrego nastawienia :) Polecam, przekonajcie się sami ;) A ja czekam na kolejną część z serii, ciekawe, o którym z pozostałych dwóch braci przeczytamy następnym razem...
Jako typowa książkoholiczka czytam książki o różnej tematyce. Lubię zarówno kryminały, thrillery, fantasy, horrory jak i książki obyczajowe. Jednak w przypadku tych wszystkich gatunków dana książka musi mnie zaciekawić, sprawić, że będę chciała ją przeczytać i akurat będę miała ochotę na taki gatunek :) Odrobinę inaczej jest z romansami. Szczególnie mnie do nich ciągnie i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jak to jest, że zazwyczaj za zaplanowanym wcześniej morderstwem stoi nie tylko bezwzględny, ale również bardzo chciwy człowiek? Że gdy dzieją się rzeczy niewyjaśnione, giną ludzie, a niewinnym, niczego nieświadomym osobom grozi niebezpieczeństwo, to zazwyczaj za tym stoi ogromny majątek? Czy właśnie tacy jesteśmy? Chciwi, nieustępliwi, zazdrości, zawistni? Czy powiedzenie, że "pieniądze szczęścia nie dają" to tylko czcze gadanie? Czy każdy marzy wyłącznie o wygodzie i opływaniu w luksusach? A co z takimi wartościami jak miłość, przyjaźń, lojalność, prawda... Co z szacunkiem do drugiego człowieka? No cóż, wiem, że nie każdy jest zły. I nie wszystkim mamona tak mocno uderza do głowy. Ale z pewnością na świecie znalazłby się nie jeden taki człowiek, który za dostatnie i beztroskie życie zrobiłby wszystko. I właśnie i takie postacie znajdziemy wśród bohaterów tej powieści.
Seria Nad zatoką to cykl kryminałów. Miałam okazję polecić Wam już jedną z nich. Tamta nosiła tytuł Hotel nad oceanem i pamiętam, że wywarła na mnie ogromne wrażenie. Ja ogólnie nie jestem miłośniczką takiej tematyki. Najbardziej na świecie lubię powieści lekkie, łatwe i przyjemne, z dużą dawką poczucia humoru i subtelnym wątkiem miłosnym. Ale te powieści mają w sobie coś takiego, że nie potrafię się od nich oderwać. Na pewno podoba mi się w nich to, że nasi bohaterowie nie tylko starają się rozwikłać jakąś zagadkę, która akurat w tym momencie nico skomplikowała ich życie. Ale również, jak się potem okazuje - jej korzenie sięgają daleko wstecz. Nawiązują do przeszłości ich i ich rodziny. A ja bardzo lubię takie grzebanie w przeszłości. Tajemnice rodzinne, skomplikowane losy ludzkie. Podoba mi się to. I właśnie w tych książkach coś takiego znajduję.
Tym razem poznamy zatem Mallory w bardzo trudnym momencie jej życia. Kobieta właśnie odebrała telefon od umierającego ojca, który ostatkiem sił pragnął przekazać jej wiadomość. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna cieszył się świetnym zdrowiem i nic nie wskazywało na to, że miałby umrzeć. Poza tym jego słowa zupełnie nie pasowały do zaistniałej sytuacji. Powiedział on bowiem, że córka ma odszukać swoją matkę. Problem w tym, że ta umarła 15 lat temu w wypadku. A nasza główna bohaterka od tamtej pory nigdy już nie wróciła w swoje rodzinne strony. Wyjechała, założyła rodzinę, a przeszłość zostawiła za sobą. Teraz jednak wszystko znów do niej wróciło. W tej jednej chwili jej uporządkowany jakby się wydawało świat wywrócił się do góry nogami. Mellory musiała wrócić do rodzinnego domu i stawić czoła duchom przeszłości. A sytuacja na pewno nie ułatwiała jej tego zadania. Okazało się bowiem, że śmierć jej ojca to nie przypadek. Poza tym ktoś czyha również na jej życie. A gdy dodamy do tego jeszcze prześladowanie, podpalenie, strzelaninę - wyjdzie nam całkiem nie zły kryminał, co? Oj, bo w tej książce naprawdę sporo się dzieje. Nuda nam nie grozi z całą pewnością.
Bardzo podoba mi się styl pisania Collen Colbe. Z całą pewnością jest to autorka mająca bardzo lekkie pióro. Podoba mi się jak potrafi snuć swoje opowieści w taki beztroski sposób, choć tak naprawdę historie przez nie opisywane wcale do bardzo lekkich nie należą. Jest tu sporo niebezpieczeństw, mrożących krew w żyłach sytuacji. Ale podczas lektury, wcale nie jeży nam się włos na rękach i nie obgryzamy paznokci, gdy naszej bohaterce grozi niebezpieczeństwo. Dlaczego? Bo wszystko to opisane jest w bardzo łagodny i jednocześnie interesujący sposób. Jesteśmy bardziej ciekawi tego co wydarzy się dalej, niż wystraszeni. Podoba mi się to. Zauważyłam już to podczas czytania pierwszej części z tej serii i byłam zachwycona. Teraz było dokładnie tak samo co niezmiernie mnie cieszy. Takie kryminały to ja mogę czytać nawet codziennie! Jestem zadowolona również z tego, że akcja historii usytuowana jest w miejscu, które już dobrze znamy z Hotelu nad oceanem. Co więcej, pojawiają się tu także postacie z poprzedniej części dzięki czemu możemy dowiedzieć się co u nich słychać. Bo wydarzenia opisane w tej książce miały miejsce nieco później. Super prawda? Mnie się ten pomysł bardzo spodobał. No i trzecia zaleta, o której koniecznie muszę tu wspomnieć to fakt, że książka ta to nie tylko ciekawa sensacja. To nie tylko grzebanie w przeszłości i odkrywanie tajemnic. To także napisany z wyczuciem i smakiem romans, który sprawia, że jeszcze goręcej kibicujemy głównym bohaterom i pragniemy by wszystko dobre się skończyło.
Podsumowując, jeśli nie lubicie się bać, ale oczekujecie od książki lekkiego dreszczyku emocji na plecach. Jeśli lubicie książki ciekawe, wciągające i romantyczne. Jeśli lubicie historie, w których bohaterowie odkrywają tajemnice z przeszłości - to ta powieść na pewno bardzo Wam się spodoba. Seria Nad zatoką to połączenie tych wszystkich elementów. Uwielbiam ją i z czystym sumieniem - polecam!!!
Jak to jest, że zazwyczaj za zaplanowanym wcześniej morderstwem stoi nie tylko bezwzględny, ale również bardzo chciwy człowiek? Że gdy dzieją się rzeczy niewyjaśnione, giną ludzie, a niewinnym, niczego nieświadomym osobom grozi niebezpieczeństwo, to zazwyczaj za tym stoi ogromny majątek? Czy właśnie tacy jesteśmy? Chciwi, nieustępliwi, zazdrości, zawistni? Czy powiedzenie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ostatnio mam wrażenie, że czas skurczył mi się jeszcze bardziej niż kiedyś. Tak naprawdę to siedzę w domu z dziećmi, wydawać by się mogło, że nic nie robię, w końcu nie pracuje, prawda? A guzik prawda! Ciągle jestem czymś zajęta. Obowiązki domowe, dzieciaki, piękna pogoda na dworze więc sporo czasu zajmują nam spacery i odwiedziny na placach zabaw. Dodatkowo miałam trochę fotograficznych spraw do ogarnięcia. W rezultacie tak naprawdę nie miałam (nadal nie mam) czasu na inne rzeczy. Stąd własnie na cisza na stronie, ten brak recenzji. Książek do zaprezentowania Wam tutaj czeka cała masa, ale ja najzwyczajniej w świecie nie jestem w stanie wydłużyć swojej doby. Odrobinę czasu udaje mi się wygospodarować na czytanie. Samo pisanie recenzji jest wbrew pozorom bardzo pracochłonne i czasochłonne i chcąc nie chcąc musiałam je nieco ograniczyć, ale z czytania mimo wszystko nie mogłabym zrezygnować ;) Na pewno się poprawię, ale najpierw muszę nadrobić zaległości. No ok, skoro się Wam wyżaliłam i wytłumaczyłam to teraz czas już na kolejną recenzję ;)
Tym razem mój wybór padł na kolejny romans wydawnictwa Dreams. Nie mogłabym sobie odmówić przyjemności zapoznania się z tą książką ponieważ druga część z bardzo ciekawej serii "Summer Harbor". W poprzedniej książce mieliśmy okazję poznać Eden i jej synka, którzy przez kompletny przypadek w środku zimy trafili do małego, uroczego, nadmorskiego miasteczka o nazwie Summer Harbor. Bez samochodu, bez pieniędzy, bez dachu nad głową i bez pomysłu na przyszłość. jednak los okazał się dla nich łaskawy. Jeden z braci Callahan zaopiekował się nimi tak jak na to zasłużyli :)
Dzisiejsza książka jest drugą częścią z serii o braciach Callahanach i pięknym niewielkim, turystycznym miasteczku. Głównym bohaterem jest Zac. Kilka miesięcy temu narzeczona porzuciła go tuż przed ślubem. Wyjechała bez słowa, zniknęła, przepadła. Nikt nie wiedział co się z nią stało, po prostu spakowała się i odeszła. Zac nie potrafił sobie z tym poradzić i przez wiele miesięcy. Tak naprawdę to nadal się z tym nie uporał. Kochał ją nad życie, a jej odejście wyrwało mu serce. Jednak siedem miesięcy po tym strasznym zdarzeniu Zac otrzymuje telefon od Lucy. Dziewczyna błaga go o pomoc. Upadła, straciła przytomność, dostała wstrząsu mózgu i częściowo straciła pamięć. Nie pamięta nic z ostatnich siedmiu miesięcy. Nie pamięta rozstania z Zac'em, nie wie dlaczego go porzuciła, nie wie gdzie mieszkała, gdzie pracowała przez cały ten czas. Ostatnie co pamięta to wspólne życie z Zac'em, jej dom w Summer Harbor, przygotowania do ślubu. Błaga Zaca, aby zabrał ją do domu, który pamięta. Lucy czuje, że to własnie tam jest jej miejsce. Zac się zgadza jednak między nimi jest już wszystko skończone. Jasno daje jej do zrozumienia, że nie wrócą do tego co było. Dziewczynie ciężko się pogodzić z tym, że nie pamięta rozstania i nadal kocha go całym sercem.
On nadal jest bardzo zraniony po tym jak narzeczona zostawiła go tuż przed ślubem. Jednak postanawia jej pomóc. Ciągle ją kocha, nie mógłby zostawić jej w tak ciężkiej dla niej chwili. Bardzo boi się, że Lucy po raz kolejny doszczętnie zniszczy mu sercem , że odzyska pamięć i przypomni sobie dlaczego odeszła, że wróci do nowego życia. Lucy natomiast jest strasznie zdezorientowana. Nie może pojąć, że zostawiła swojego ukochanego, że tak go potraktowała, nie pamięta powodów swojej szalonej decyzji. Czuje się samotna ponieważ wszyscy mieszkańcy Summer Harbor mają jej za złe, to że odeszła od Zaca. Na dodatek reporterzy nie dają jej żyć, a na horyzoncie pojawia się kolejny były narzeczony, którego porzuciła przed ślubem i którego wcale nie zna, a właściwie nie może go sobie przypomnieć...
Jak widzicie sprawy głównych bohaterów są nieco zagmatwane. Nie umiem sobie wyobrazić co musi czuć każde z nich w tak skomplikowanej sytuacji. Jak na romans przystało spodziewałam się tego, że wszystko pójdzie ku dobremu, ale mimo wszystko byłam bardzo ciekawa toczącej się akcji i tego kiedy i w jaki sposób główni bohaterowie znowu zechcą być razem. Myślicie, że to się im udało? Że po tym wszystkim Zac zaufa jeszcze Lucy? Że ona przypomni sobie to dlaczego zostawiła ukochanego i kim był jej nowy narzeczony? Koniecznie musicie przekonać się sami :)
Ja po raz kolejny jestem usatysfakcjonowana lekturą od wydawnictwa Dreams. Ten romans jest taki delikatny, spokojny, w typowo letnich, nadmorskich klimatach. Nie ma tutaj może jakiś ogromnych zwrotów akcji, nie ma ogromnych porywów miłosnych, wybuchającego ogniem uczucia, jednak wszystko jest przemyślane, dobrze i ciekawie opisane. Pomysł na temat bardzo mi się spodobał więc samą książkę także czytało mi się miło i przyjemnie. Sądzę, że będą kolejne części, w końcu został jeszcze jeden brat Callahan do opisania ;) Polecam!
Ostatnio mam wrażenie, że czas skurczył mi się jeszcze bardziej niż kiedyś. Tak naprawdę to siedzę w domu z dziećmi, wydawać by się mogło, że nic nie robię, w końcu nie pracuje, prawda? A guzik prawda! Ciągle jestem czymś zajęta. Obowiązki domowe, dzieciaki, piękna pogoda na dworze więc sporo czasu zajmują nam spacery i odwiedziny na placach zabaw. Dodatkowo miałam trochę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Pamiętacie jak opowiadałam Wam o książce pod tytułem "Boskie lato"? Była to pierwsza część z serii Chapel Springs. tedy mogliśmy przeczytać o Madison, o jej żałobie po śmierci brata bliźniaka, o uporze, aby spełnić jego największe marzenie... Tym razem główną rolę odgrywa jej młodsza siostra Jade. Bardzo sympatyczna dziewczyna, naprawdę da się ją polubić od pierwszych stron książki ;) Zresztą powiem Wam, że cała rodzina McKinley'ów jest naprawdę bardzo fajna i miła więc ja już teraz nie mogę doczekać się dalszych części z tego cyklu. Ale dzisiaj jednak skupię się na tej konkretnej, na kolejne przyjdzie czas kiedy się ukarzą :)
Jade mimo młodego wieku naprawdę wiele przeszła. Od nastoletnich lat była w związku z chłopakiem, planowali wspólną przyszłość. Niestety zginął w wypadku. Dziewczyna przez długi czas nie mogła sobie z tym poradzić. Aż w końcu postanowiła zmienić coś w swoim życiu. Wyjechała więc z ich małego miasteczka, aby zacząć wszystko od nowa, aby się usamodzielnić. Niestety to także nie skończyło się dla niej dobrze. Została skrzywdzona przez mężczyznę w najgorszy możliwy sposób . Kiedy dowiedziała się, że jest w ciąży postanowiła wrócić do rodzinnego miasta. Załamana, samotna, przestraszona, bez perspektyw, bez pieniędzy, ale za to z bardzo silnym założeniem, że zapewni swojemu dziecku godną przyszłość i wszystko czego będzie potrzebowało, w tym także ojca. W Chapel Springs ma rodzinę, ma też najlepszego przyjaciela - Daniela. Jakoś da sobie radę. Daniel jest burmistrzem, zrobiłby dla Jade wszystko. Od lat jest w niej szaleńczo zakochany jednak jego uczucie nigdy nie może ujrzeć światła dziennego. Jade po swoich traumatycznych przeżyciach nie szuka miłości. Gdyby się dowiedziała co Daniel naprawdę do niej czuje z pewnością by go odtrąciła i straciłby ją na zawsze. Dlatego on woli zadowolić się rolą jej najlepszego przyjaciela, aby móc być blisko i jej pomagać...
Z pewnością domyślacie się, że sprawy się trochę skomplikują, prawda? Jade traktuje daniela jak brata, ale on zdecydowanie marzy o czymś więcej. A wcale nie jest łatwo ukrywać to co się dzieje w jego sercu. A jeśli to własnie on okaże się najlepszą przyszłością dla dziecka Jade? Jeśli to Daniel będzie mógł spełnić jej marzenia o prawdziwym domu? Jade kocha go jak brata, czy potrafiłaby dzielić z nim życie? Czy będzie w stanie zrobić to dla dobra swojego dziecka?
Powiem Wam, że zachowanie głównej nieco mnie irytowało. Po co się tak katować? Po co całkowicie wyrzekać się jakichkolwiek głębszych uczuć? Jade postanowiła chronić swoje serce przed kolejną stratą, przed zranieniem. Ale czy odtrącenie najbliższych jest dobrym sposobem? Przecież to wydaje się nielogiczne. Właśnie takie dylematy ciągle rozgrywały się w głowie naszej głównej bohaterki i właśnie to mnie w niej trochę denerwowało. Chociaż wydawała mi się przesympatyczną osobą, którą z pewnością każdy mógłby polubić to jednak jej podejście do miłości było moim zdaniem porażką. Szczególnie wtedy kiedy przed samym nosem miała ideał mężczyzny. Ale tak narzekam i narzekam, a przecież wcale nie przeszkadzało mi to w czytaniu, nic z tych rzeczy. Czytałam tę książkę z naprawdę dużym zainteresowaniem więc nie macie się czego obawiać, powieść ta jest ciekawa i mimo wszystko przepełniona miłością. Miłością rodziny, przyjaciela, chłopaka, miłością do dzieci... Jest to dosyć spokojna, ciepła opowieść i co najważniejsze nie ma szans, aby się przy niej nudzić. Przynajmniej w moim przypadku ;) Polecam!
Pamiętacie jak opowiadałam Wam o książce pod tytułem "Boskie lato"? Była to pierwsza część z serii Chapel Springs. tedy mogliśmy przeczytać o Madison, o jej żałobie po śmierci brata bliźniaka, o uporze, aby spełnić jego największe marzenie... Tym razem główną rolę odgrywa jej młodsza siostra Jade. Bardzo sympatyczna dziewczyna, naprawdę da się ją polubić od pierwszych...
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie tak dawno trafiłam z chorym synkiem do szpitala. Złapało go zapalenie płuc więc musieliśmy spędzić kilka dni pod okiem lekarzy. Wiadomo jak to jest w szpitalach, nudy, nudy, nudy. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym w takim przypadku nie zabrala że sobą książki. Mój wybór ekspresowo padł na nowość, która dopiero co trafiła na moją półkę. Od razu wiedziałam, że muszę ją przeczytać, że właśnie tego mi trzeba. Śliczna, zimowa powieść pełna ciepła i miłości, a jednocześnie strachu i smutku... Romans połączony ze sprawą kryminalną to jest to :) A na dodatek to pierwsza część z serii Summer Harbor. Już nie mogę się doczekać kolejnych książek!
Główna bohaterka Eden wraz z pięcioletnim synkiem ucieka przed śmiercią. Ściga ich ktoś kto ma zamiar pozbyć się ich raz na zawsze. Za dużo widzieli, za dużo wiedzą. Eden jest w stanie zrobić wszystko, aby ochronić swoje dziecko. Podczas ucieczki psuje im się samochód. Trafiają do niewielkiej miejscowości Summer Harbor. Okazuje się, że naprawa silnika będzie kosztowała tysiąc dolarów, kobieta nie ma jednak grosza przy duszy, jedyne oszczędności, które miała zostały jej ukradzione... Ona i jej syn nie mają gdzie spać, nie mają czego jeść, na dworze jest strasznie zimno ponieważ jest środek zimy, zbliża się Boże Narodzenie. Kobieta chodzi po wszystkich sklepach i firmach jednak nikt w całym miasteczku nie poszukuje nikogo do pracy. Ostatnią deską ratunku okazuje się plantacja choinek prowadzona przez Beau Callahana. Jednak niestety i on nie potrzebuje już pomocy w pracy. Zrozpaczona kobieta włamuje się do jego szopki z narzędziami, aby przetrwać jakoś noc. Musi chronić syna przed zamarznięciem, a nic innego nie przychodzi jej już do głowy. Kiedy mężczyzna odkrywa intruzów postanawia im pomóc. Mieszka on ze starszą ciotką, która dopiero co złamała nogę. Pomoc w domu jak najbardziej się przyda tym bardziej w okresie świątecznym. Ciocia nie może przemęczać nogi, a dom jest spory... Eden z obawy przed tym kto ją ściga podaje nowemu pracodawcy fałszywe dane. Jednak Beau to były zastępca szeryfa i wie, że dziewczyna coś ukrywa, domyśla się, że ucieka przed niebezpieczeństwem. Zrobi wszystko, aby ochronić ją i jej synka, jednak ona wcale nie ma zamiaru komukolwiek zaufać...
Czytaliście "Bezpieczną przystań" Nicholasa Sparksa? Powiem Wam, że czytając książkę, która dzisiaj mam okazję Wam prezentować od razu skojarzyła mi się z nią właśnie "Bezpieczna przystań". Dziewczyna ucieka przed niebezpieczeństwem, skrywa się w małym i niespecjalnie znanym miasteczku, poznaje mężczyznę, zaczyna ich coś łączyć, prześladowca ją odnajduje... Ogólny zarys podobny choć oczywiście wszystko odbywa się zupełnie inaczej. Wcale nie przeszkadzało mi podobieństwo tych historii, wręcz przeciwnie bardzo mi się to podobało. Historia Eden i Beau wciągnęła mnie bez reszty, dzięki niej czas spędzony w szpitalu z synkiem zleciał mi o wiele wiele szybciej i co najważniejsze - mimo okoliczności - przyjemniej :) A ponieważ jest to dopiero początek serii o braciach Callahan'ach i o pięknym, malowniczym Summer Harbor, ja już teraz z niecierpliwością będę wyczekiwała kolejnych części. Uwielbiam takie książki i jestem pewna, że jeśli tylko lubicie takie powieści to ta również oczaruje Was swoją zimową magią, pełną ciepła z płonącego kominka oraz rodzinnych kolacji :) Nawet ten brak zaufania, ten strach, to niebezpieczeństwo i brak perspektyw na przyszłość nie może przyćmić tego zimowego klimatu. Jak najbardziej polecam!
Nie tak dawno trafiłam z chorym synkiem do szpitala. Złapało go zapalenie płuc więc musieliśmy spędzić kilka dni pod okiem lekarzy. Wiadomo jak to jest w szpitalach, nudy, nudy, nudy. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym w takim przypadku nie zabrala że sobą książki. Mój wybór ekspresowo padł na nowość, która dopiero co trafiła na moją półkę. Od razu wiedziałam, że muszę ją...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdy tylko przeczytałam notkę wydawniczą na ostatniej stronie tej książki - wiedziałam, że to coś dla mnie. Uwielbiam takie tajemnicze książki, jakieś niesamowite historie z przeszłości i takie tam. Już kilka razy polecałam Wam podobną tematykę i za każdym razem na pewno zachwalałam takie lektury pod niebiosa. Bo choć ogólnie bać się nie lubię, to uwielbiam ten dreszczyk emocji podczas odkrywania jakiejś niesamowitej historii. Podoba mi się takie grzebanie w przeszłości i odszukiwanie prawdy. W mojej rodzinie chyba nigdy nic emocjonującego się nie działo. A przynajmniej ja nic nie wiem na ten temat i jakoś nie ubolewam z tego powodu. Ale gdy w literaturze nagle wychodzą jakieś rodzinne grzeszki, zaczyna się wszystko plątać i pora na odkrywanie krok po kroku rodzinnej tajemnicy - jestem w swoim żywiole. To z całą pewnością moja tematyka. I dlatego właśnie postanowiłam sięgnąć po tę książkę. I powiem Wam, że już się cieszę, bo nie dość, że powieść ta okazała się naprawdę piękna i ciekawa, to jeszcze jest to pierwszy tom z serii! Czyli czeka mnie więcej emocji wraz z kolejnymi częściami... Och! Już nie mogę się doczekać!!!
Na razie skupmy się jednak na tej lekturze. Hotel nad oceanem to historia Claire. 29-cio letniej kobiety, która jako jedynaczka w bardzo zamożnej rodzinie wiodła szczęśliwe i poukładane życie. Kobiecie nigdy niczego nie brakowało. Miała wspaniałych rodziców, którzy zrobiliby dla niej dosłownie wszystko. Niezwykle kochających dziadków, z którymi rozumiała się jak z nikim innym. Była też majętna, więc braki w gotówce także nie spędzały jej snu z powiek. Można powiedzieć, że to dziewczyna w czepku urodzona. Miała dosłownie wszystko. A przynajmniej tak jej się wydawało. Jej rodzina prowadziła bowiem biznes. którego ona pilnowała, a wkrótce nawet miała go przejąć. Najpierw jednak musiała udowodnić, że się do tego nadaje. A jak? No cóż, właśnie teraz czekał ją taki niepisany egzamin. Ojcu Claire bardzo zależało na fuzji ich firmy z bardzo podobnym przedsiębiorstwem. I to właśnie ta młoda kobieta miała do tego doprowadzić. Sprawa nie wyglądała jakoś bardzo skomplikowanie. Kobieta znała głównych udziałowców swoich kontrahentów od lat. Przyjaźniła się z tym rodzeństwem, zatem byłą przekonana, że to nic trudnego. Dopięcie całej transakcji miało odbyć się w Hotelu nad oceanem, którego Claire nie odwiedzała od kilkudziesięciu lat. Teraz także miało jej tu nie być. To ojciec dziewczyny miał zająć się ostatecznymi rozmowami. Claire i tak zrobiła już bardzo wiele w tym temacie. Jednak córka postanowiła zrobić mu niespodziankę i przybyła na miejsce. Bardzo chciała pokazać mu na co ją stać i dokończyć tę sprawę osobiście. Nie był to jednak dobry pomysł, gdyż jej wizyta w tym hotelu rozpoczęła serię wielu niesamowitych wydarzeń, w których ona osobiście grała główną rolę...
Wszystko zaczęło się tuż po przyjeździe. Nasza główna bohaterka wchodząc do budynku zaczęła czuć się nie swojo. Miała atak paniki, co raczej jej się nie zdarzało. Wszystko dookoła wydawało jej się znajome i dziwnie niepokojące. Nie potrafiła sobie z tym poradzić i z napadem duszności postanowiła zrobić sobie mały spacer brzegiem oceanu. Woda zawsze działała na nią kojąco więc szybko opanowała nerwy. Ale podczas tego spaceru zauważyła, że ktoś przetrzymuje w uwięzi młodą orkę. W taki oto posób poznała Lucka i Megan. I dowiedziała się na swój temat czegoś przerażającego. Okazało się, że 25 lat temu dokładnie w tym hotelu Claire obchodziła swoje 4 urodziny. I podczas przyjęcia - zaginęła. Nikt nie potrafił jej odnaleźć, choć postawione na nogi zostały wszystkie służby. Po prostu ślad po niej zaginął. Dopiero po roku dziewczynka odnalazła się. Stała w ogrodzie z karteczką zawieszoną na szyi świadczącą o tym, kim jest. To wydarzenie wstrząsnęło wszystkimi, jednak sama zainteresowana niczego z tego okresu nie pamiętała. A wiadomość, że jako dziecko zniknęła na rok był dla niej ogromnym wstrząsem. Ale to wciąż nie wszystko. Spanikowana i roztrzęsiona Claire postanowiła wrócić do hotelu by porozmawiać na ten temat z ojcem. Ale podczas drogi powrotnej jest świadkiem morderstwa! Widzi, jak jakiś mężczyzna zruca z urwiska młodą kobietę. Co więcej - gdy stara się pomóc ofierze, ktoś ją ogłusza, a ciało znika. I tak wszystko zaczyna się gmatwać. Akcja zaczyna się rozkręcać, a my zostajemy wciągnięci w wir niesamowitych wydarzeń, które sprawiają, że trudno jest nam się oderwać od lektury.
Oczywiście więcej nie będę Wam już opowiadać. Choć mam na to ogromną ochotę, bo dzieje się w tej książce naprawdę bardzo wiele. Ale na pewno lepiej będzie jak poznacie tę historię zupełnie sami. Hotel nad oceanem to naprawdę bardzo zawiła i wciągająca powieść. I choć znacznie wcześniej niż autorka nam to zdradza domyślamy się pewnych rzeczy - czytamy ją naprawdę z zapartym tchem. Bo nigdy nie wiadomo kiedy znów nastąpi zwrot akcji, kiedy ponownie autorka postanowi nas zaskoczyć, zmienić bieg wydarzeń. Bo w tej książce naprawdę stale coś się dzieje. Jest tajemnica, zbrodnia, dochodzenie, zdrada, bardzo zawiłe więzy rodzinne, śmiertelna choroba, włamanie i... miłość. Bohaterowie tej powieści przeżywają całą masę niesamowitych przygód, muszą stawić czoła niebezpieczeństwu, odkrywać poszczególne karty by dociec prawdy. Podoba mi się ta książka, bo naprawdę nie da się przy niej nudzić. Tutaj calutki czas coś się dzieje. Książka trzyma nas cały czas w napięciu i nie pozwala o sobie zapomnieć. Uwielbiam to! Bardzo podoba mi się w tej powieści kreacja bohaterów. Każda z tych postaci jest zupełnie inna i każda z nich skrywa wiele tajemnic. Na początku wydawało mi się, że rozgryzienie ich charakterków nie będzie niczym nadzwyczajnym, ale w trakcie czytania okazuje się, że to wcale nie takie łatwe. Nie raz zdarzyło mi się, że osoba, którą od samego początku podejrzewałam o coś złego okazywała się niewinna i na odwrót. Ta postać, którą obdarzyłam zaufaniem wcale nie należała do tych dobrych charakterów. Najwyraźniej nie nadawałabym się na psychologa ;) Hotel nad oceanem to taki ciekawy i jednocześnie ciut leniwy kryminał. Na pewno zaskoczy nas ta książka nie raz. Na pewno sprawi, że będziemy ją czytać z ogromną ochotą i zainteresowaniem. Ale z drugiej strony fabuła tej powieści nie jest zbyt wymagająca. Nie musimy długo główkować nad rozwiązaniem zagadki, bo choć wydarzenia dzieją się tu tak szybko, że nie sposób nad nimi nadążyć - poszczególne wątki są bardzo szybko odkrywane. Możemy się pewnych rzeczy domyślać, dociekać co wydarzy się dalej. Ale autorka nie trzyma nas zbyt długo w niepewności i wkrótce sama zdradza nam co tam się kryje. Nie jest to absolutnie żadna wada tej książki. Nie mogę powiedzieć, żeby mi to przeszkadzało. Chodzi mi raczej o to, że każda mała zagadka, którą chcemy rozwikłać szybko sama się wyjaśnia. Nie zmienia to jednak faktu, że lektura ta jest bardzo fajna. Bo gdy pierwsza zagadka znajdzie swoje rozwiązanie, za nią czeka już druga, trzecia i kolejna. Nie mamy tu zatem czasu na obgryzanie paznokci z ciekawości, ale jednocześnie na 100% nie będziemy się nudzić. Bo akcja tej powieści toczy się naprawdę błyskawicznie. I stale coś się tu dzieje.
Ogólnie książka ta bardzo mi się podoba. Nie znalazłam w niej nic takiego, co chciałabym zmienić. Czytałam ją z przyjemnością i naprawdę żal mi było się z nią rozstawać. Lubię takie książki, podobają mi się. I dlatego też z niecierpliwością będę czekać na kolejną część z serii Nad zatoką. Jestem pewna, że będzie równie ciekawa. Polecam! :)
Gdy tylko przeczytałam notkę wydawniczą na ostatniej stronie tej książki - wiedziałam, że to coś dla mnie. Uwielbiam takie tajemnicze książki, jakieś niesamowite historie z przeszłości i takie tam. Już kilka razy polecałam Wam podobną tematykę i za każdym razem na pewno zachwalałam takie lektury pod niebiosa. Bo choć ogólnie bać się nie lubię, to uwielbiam ten dreszczyk...
więcej mniej Pokaż mimo to
Polecałam Wam już pierwszą książkę z tego cyklu pt. "Koń na receptę", potem drugą pt. "Grzywą malowane". Czas zatem na część trzecią. Na kolejne przygody miłośników koni w Dąbrówce. W uroczej stadninie prowadzonej przez ciocię Marylkę i wujka Leona. Zakochałam się w tej serii, choć nigdy nie byłam jakąś zapaloną miłośniczką tych wdzięcznych zwierząt. Fakt, nie były mi obojętne. Uważam, że są niezwykle piękne i mądre. Ale nigdy nie szalałam na ich punkcie jak moja Alicja. Nie zbierałam zdjęć z ich wizerunkiem, nie czytałam na temat końskich ras, nie kolekcjonowałam figurek ani nic z tych rzeczy. Po prostu je lubiłam. Za to książki z nimi w roli głównej pokochałam jak nastolatka. Są naprawdę bardzo fajne. Nie sposób ich nie polubić :)
Tym razem do Dąbrówki znów pojechała tylko Jagoda. Gaja te wakacje spędzi w górach u swojego wujka. Dziewczyna całe dnie ma wypasać owieczki i podziwiać cudowne widoki. Szczerze mówiąc zazdroszczę jej. Uwielbiam te klimaty. Ale Jagoda na Kaszubach również nie będzie się nudzić. W końcu w Dąbrówce stale coś się dzieje. Sama opieka nad tymi wszystkimi przepięknymi zwierzętami zajmuje masę czasu. Poza tym zawsze można znów jeździć konno, czytać im wiersze i opowiadania, piec końskie ciasteczka itp. Ale to nie wszystko. Jagoda ma tam przecież także wspaniałych przyjaciół, za którymi ogromnie tęskni, gdy musi wracać do domu. Nie, Dąbrówka to z pewnością nie jest miejsce, w którym można narzekać na nudę. Co to to nie!
Tak więc Jagoda była bardzo szczęśliwa, że znów odwiedzi to cudowne miejsce. Dziewczynka od dawna czuje się tam jak w domu. Kocha to miejsce, te zwierzęta i wspaniałych ludzi, którzy zawsze witają ją z otwartymi ramionami. Tym razem było oczywiście podobnie. Jej przyjazd był z niecierpliwością oczekiwany. Ale poza sielskim klimatem Dąbrówka serwuje naszej małej bohaterce także ciekawe przygody. Pamiętacie jak to było w poprzednich częściach? Za każdym razem podczas letnich wakacji działo się coś niesamowitego. Dzieciaki miały za zadanie czegoś dokonać lub rozwikłać jakąś zagadkę. I tym razem będzie dokładnie tak samo. Jesteście ciekawi co się wydarzy? Ok, zdradzę rąbek tajemnicy.
Przede wszystkim do Dąbrówki przyjedzie ekipa filmowców by nakręcić film dokumentalny o Szogunie. Czyli fantastycznym koniku na receptę, którego wszystkie porzytulaki, czyli chore dzieci wymagające specjalnej opieki kochają ponad życie. Szogun ma do nich anielską cierpliwość. Pozwala targać się za grzywę, głaskać, całować klepać. Z przyjemnością wozi na swoim grzebiecie wszystkie maluchy i sprawia, że jego mali chorzy przyjaciele czują się znacznie lepiej. Taka terapia to coś wspaniałego. Każde dziecko z przyjemnością spędza czas z tym uroczym zwierzakiem :) Ale to nie wszystko. Naszych przyjaciół czeka także zagadka do rozwiązania. Tak się składa, że od pewnego czasu wszystkie konie w okolicy, bez względu na stan zdrowie, wielkość czy wiek zaczynają... siwieć! No i co wy na to?
Pisałam Wam już dwa razy jak bardzo lubię tą serię. Jak szybko polubiłam wszystkich bohaterów tych opowiadań i z jaką przyjemnością śledzę ich losy. Podoba mi się to, że te dzieciaki tworzą taką zgraną paczkę, że starają się być zawsze dla siebie wsparciem i choć nie zawsze wszystko układa się po ich myśli, nie obwiniają sienie nawzajem, nie kłócą się ani nic takiego. Po prostu przyjaźnią się i to jest najważniejsze. Podoba mi się to co ich łączy. Poza taką zwykłą koleżeńską relacją mają oni również wspólną pasję, która jeszcze bardziej ich do siebie zbliża. Myślę, że to fajny wzór do naśladowania dla młodego człowieka. Jestem pewna, że moja Alicja bardzo chciałaby do takiej paczki należeć :)
Autorka w każdej z tych książek sporo pisze o koniach. To w zasadzie oni są tu głównymi bohaterami i niewątpliwie dzięki tym historiom dowiadujemy się o nich bardzo, bardzo dużo. Agata Widzowska opisuje nam ich zachowanie, upodobania. Czasem mam wrażenie, że jestem razem z Jagodą i jej przyjaciółmi w stajni i obserwuję te wszystkie wydarzenia na żywo. Widać, że autorka ma dar do opowiadania i naprawdę bardzo lubi te zwierzęta. Rozumie je i potrafi snuć o nich opowieści bez końca. Fajnie się to czyta. W każdym słowie czuć ogromną sympatię i miłość do koni. I powiem Wam szczerze, że te uczucia szybko nam się udzielają. Ja połknęłam bakcyla jak nic. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
No i ostatnia rzecz to sposób wydania tej serii. Książeczki są nie duże, mają sztywną oprawę i grube, lekko chropowate kartki wewnątrz. Tekstu nie ma jakoś strasznie dużo, ogólnie książki te czyta się szybko. A całość zdobią nam ilustracje Kseni Berezowskiej. Czyli czarno białe rysunki, na których zazwyczaj zobaczymy właśnie te cudne zwierzęta. Wszystko razem wygląda znakomicie. Jest pięknie dopracowane i naprawdę sama przyjemność sięgnąć po takie lektury. Jestem przekonana, że moja dziewięciolatka pokocha je równie mocno co ja. W końcu jest tu wszystko to co, moje dziecko lubi najbardziej. Książka, wspaniała przygoda i najcudowniejsze zwierzęta jakie zna. Moja mała wielbicielka koni przeczyta te opowiadania w mgnieniu oka. I cieszę się, bo na pewno będzie się przy nich rewelacyjnie bawić. Teraz pozostaje mi tylko polecić Wam tę książkę. Uważam, że warto. A ja z niecierpliwością czekam na kolejną część. Mam nadzieję, że tak powstanie...
Polecałam Wam już pierwszą książkę z tego cyklu pt. "Koń na receptę", potem drugą pt. "Grzywą malowane". Czas zatem na część trzecią. Na kolejne przygody miłośników koni w Dąbrówce. W uroczej stadninie prowadzonej przez ciocię Marylkę i wujka Leona. Zakochałam się w tej serii, choć nigdy nie byłam jakąś zapaloną miłośniczką tych wdzięcznych zwierząt. Fakt, nie były mi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Całkiem nie dawno pisałam Wam o rewelacyjnym opowiadaniu dla dzieciaków pt. "Koń na receptę". Ja skusiłam się na nią w zasadzie dlatego, że jej bohaterem jest właśnie to czworonożne piękne stworzenie, które moje obie dziewczynki po prostu uwielbiają! Ale po przeczytaniu całego opowiadania stwierdziłam, że to historia, która z pewnością przypadnie do gustu nie tylko miłośnikom koników. To po prostu naprawdę świetna książka. Zabawna, ciekawa i niezwykle ciepła. Czytałam ją z ogromną przyjemnością i wiedziałam, że na pewno sięgnę po kolejne części z tego cyklu. I tak oczywiście się stało. Dziś zatem ciąg dalszy przygód w Dąbrówce, czyli "Grzywą malowane" :)
Poprzednio poznaliśmy Jagodę. Dziewczynkę, która spędziła wakacje u cioci i wujka w stadninie koni. Wydawałoby się, że to nie będzie jej najpiękniejsze lato. Dotąd zawsze wyjeżdżała z rodzicami gdzieś do ciepłych krajów. Jednak tym razem sporo się zmieniło w jej domu i tym razem musiała odwiedzić wujostwo. Na szczęście Dąbrówka okazała się magicznym miejscem, a wakacje spędzone w tym miejscu to najlepsze co mogło spotkać tą nastolatkę. Tak więc w tym roku ponownie w czasie letnich dni postanowiła wrócić do Dąbrówki. A wraz z nią pojechała jej najlepsza przyjaciółka - Gaja.
Jak już wspomniałam - wakacje w Dąbrówce to marzenie każdej miłośniczki koników. Wujek Leon i ciocia Marylka prowadzą tam bowiem stadninę koni. Gaja co prawda, podobnie jak poprzednio Jagoda - nie jeździ konno, ale z przyjemnością towarzyszyła przyjaciółce w tej wyprawie. Jagoda od poprzedniego roku nie mówiła o niczym innym. Stale opowiadała o koniach i tęskniła za nimi strasznie. Skoro zatem przyjaciółka tak bardzo pokochała te piękne zwierzęta oraz niewielką stadninę koni na Kaszubach, czemu nie miałaby spędzić tam lata? W końcu to nie mogła być tylko bajka. Tak więc w tym roku Jagoda i Gaja razem trafiły do Dąbrówki. I tak oto zaczęło się ich wesołe, pełne niesamowitych wydarzeń lato.
Ta książka to nie jest takie sobie zwykłe, nudne opowiadanie o tym jak dwie dziewczynki spędziły wakacje w stadninie koni. To nie historia o nauce jazdy konno, o tym jak dzieci sprzątają w stajniach, czy biorą udziały w wyścigach. Ta książka to fantastyczna opowieść o miłości ludzi do tych pięknych stworzeń. To niesamowita przygoda, czasem ciut mało prawdopodobna, ale i tak fantastyczna. To wielka przygoda, śmieszne sytuacje, wciągająca fabuła i wiele wiele więcej. Historia opisane przez Agatę Widzowską jest z pewnością niepowtarzalna. Jest tajemnicza i zaskakująca. Naprawdę mi się podoba :)
Z pewnością pewne wydarzenia opisane tutaj są mało prawdopodobne. Pojawią się tu nowiem przeurocze kolorowe króliki o sierści w kolorze tęczy. Mało tego, nie dość, że ich umaszczenie nas zaskoczy to także zachowanie i niezwykły wręcz talent. Będzie tu także sporo na temat proroczych snów, zaklinaczy koni i niezwykłym darze jednej z dziewczynek. Ale choć wydawać się by mogło, że to powieść zainspirowana filmami sains fiction, to spokojnie. Nie jest aż tak źle. Ja osobiście nie przepadam za takimi wyssanymi z palca wątkami, a te tutaj naprawdę mi się podobały. Choć autorkę odrobinkę poniosła wyobraźnia, to całość opisana jest tu w taki sposób, że po prostu nie mam się do czego przyczepić. Przygoda Gai i Jagody w dąbrówce jest ciekawa i niezwykle ciepła. Opisuje ogromną więź człowieka z koniem, a w to akurat wierzę, bo uważam, że te piękne stworzenia są naprawdę niezwykle mądre i wspaniałe. Nic dziwnego, że moje dziewczyny tak je uwielbiają :)
Oczywiście ponownie nie tylko sam kunszt literacki autorki będziemy tu podziwiać ale także przepiękne ilustracje wykonane przez Ksenię Brezowską. Nie ma ich tu może zbyt wiele, ale te które wydawnictwo umieściło w książce przykuwają uwagę i sprawiają, że historia opisana wewnątrz jest jeszcze piękniejsza. Takie obrazki wykonane samym ołówkiem mają swój niepowtarzalny urok. Ja osobiście jestem wielką fanką tego rodzaju dzieł artystycznych i nie ukrywam, że zawsze chciałam umieć tak tworzyć. Koniki narysowane na tych obrazkach są jak żywe. Nie mogę się napatrzeć...
Ogólnie książka szalenie mi się podoba. Byłam ciekawa czy część druga tego cyklu będzie gorsza od poprzedniej, bo niestety czasem tak bywa, ale w tym przypadku niepotrzebnie się martwiłam. Historia Gai i Jagody w stadninie koni w Dąbrówce jest równie ciekawa co ta z poprzedniego roku. Dla mnie jest może ciut mniej realistyczna, ale wierzcie mi, że ani odrobinkę mi to nie przeszkadza. Ja jestem zadowolona. Nawet bardzo! Jestem przekonana, że mojej Alicji również bardzo się spodoba. A ja już nie mogę się doczekać, kiedy chwycę po kolejną część przygód dziewczynek w Dąbrówce. Ciekawe czy tym razem także pojawi się ktoś nowy? Czy wujek Leon i ciocia Marylka nadal będą gościć przytulaki i bronić wszystkie niewinne i źle traktowane zwierzęta? Czy w okolicy stadniny ponownie pojawią się tajemnicze, kolorowe króliki? Dowiem się wkróce i na pewno Wam o tym napiszę. A Was zostawiam z tą oto książeczką. Warto po nią sięgnąć. Jestem pewna, że skradnie i Wasze serducho :)
Całkiem nie dawno pisałam Wam o rewelacyjnym opowiadaniu dla dzieciaków pt. "Koń na receptę". Ja skusiłam się na nią w zasadzie dlatego, że jej bohaterem jest właśnie to czworonożne piękne stworzenie, które moje obie dziewczynki po prostu uwielbiają! Ale po przeczytaniu całego opowiadania stwierdziłam, że to historia, która z pewnością przypadnie do gustu nie tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-30
Historia opisana przez Agatę Widzowską jest naprawdę przepiękna. Ciepła i wzruszająca opowieść o niezwykłej sile miłości i przywiązania. O wspaniałych zwierzętach i ich niewątpliwie nadzwyczajnym wpływie na człowieka. Konie to stworzenia bardzo wdzięczne, wrażliwe i mądre. To zwierzęta, które człowiek niestety nie zawsze docenia. Na szczęście są na świecie i tacy ludzie, którzy kochają je bezwarunkowo i robią dla nich wszystko co tylko jest w ich mocy, by były szczęśliwe. A one odwdzięczają się im w dwójnasób. Szogun był konikiem, który w swoim życiu przeszedł bardzo wiele. Jednak dzięki pomocy wujka Leona znów poczuł się szczęśliwy i kochany. To cudowne stworzenie odwdzięczyło się swoim właścicielom w piękny sposób. Dlatego też, gdy tylko jego obecność w stadninie stanęła pod znakiem zapytania, wszyscy stanęli murem za nim i starali się go odzyskać. Na pewno nie było to łatwe zadanie, ale... hm... nie - już nic nie powiem :)
Historia opisana przez Agatę Widzowską jest naprawdę przepiękna. Ciepła i wzruszająca opowieść o niezwykłej sile miłości i przywiązania. O wspaniałych zwierzętach i ich niewątpliwie nadzwyczajnym wpływie na człowieka. Konie to stworzenia bardzo wdzięczne, wrażliwe i mądre. To zwierzęta, które człowiek niestety nie zawsze docenia. Na szczęście są na świecie i tacy ludzie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tak mnie ciągnie do tych romansów, mogłabym je czytać bez przerwy. Powinnam mieć zakaz odwiedzania jakichkolwiek wydawnictw, księgarń i stron książkowych, bo moja lista książek do przeczytania jest już tak długa, że starczy mi do później starości, a przecież co chwilę dopisuje do niej coś nowego ;) Bardzo podobnie było też z tą książką. Zobaczyłam ją na stronie wydawnictwa Dreams i już wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Zaciekawiła mnie. Od razu wiadomo, że jest taka życiowa, niezbyt przerysowana, trochę smutna, ale i pełna nadziei... Jednak chyba pierwsze na co zwróciłam uwagę to to "lato" w tytule. Mamy teraz brzydką, bardzo zimną jesień i wszystko co związane z latem jest bardzo mile widziane ;)
Główną bohaterką jest tutaj Madison. Kobieta, która ma swoją wymarzoną pracę (jest weterynarzem), wspaniałą, kochającą ją rodzinę, z którą jest bardzo zżyta, mieszka w niedużym miasteczku i jest bardzo szanowaną osobą. Jednak ma ona także ogromną pustkę w sercu i straszne koszmary, które nie dają jej normalnie funkcjonować. Madison straciła brata bliźniaka. Zginął kiedy mieli po 17 lat. Teraz, dziesięć lat później dziewczyna nadal nie potrafi zaznać spokoju. Dręczy ją to strasznie. Ma nadzieję, że sposób, który wymyśliła przyniesie jej ukojenie, spadnie jej z serca ten ogromny ciężar, który nie daje jej normalnie żyć. Madison postanowiła, że spełni marzenie swojego brata i wygra regaty na rzece Ohio. Jednak są dwa dosyć poważne przeciwwskazania. Po pierwsze nie potrafi żeglować, po drugie panicznie boi się wody. Jednak jest tak bardzo zdeterminowana, aby zrobić to co sobie założyła, że chce pokonać wszystkie przeciwności i lęki. Potrzebuje jednak pomocy. I wtedy zjawia się Beckett O'Reilly. Mężczyzna od którego powinna trzymać się z daleka, mężczyzna z nieciekawą przeszłością, który zranił jej siostrę. Jednak tylko on może jej pomóc w drodze do wytyczonego celu... Co zrobić kiedy zwykłe lekcje żeglugi zaczynają zmieniać się w coś poważniejszego? Czy ta dwójka mimo tak burzliwej, nieciekawej przeszłości i wielu przeciwności postanowi być razem? A co jeśli tajemnica skrywana przez Becketta okaże się zbyt straszna? A kłamstwo, które kiedyś powiedzieli jej rodzice okazało się tym co przez te wszystkie lata nie dawało jej spokoju? Czy wszyscy wokół mają rację? Czy tylko pojednanie z Bogiem jest w stanie wyleczyć jej zranioną duszę?
Powiem Wam, że nie jestem jakąś wielką fanką powieści, w których główni bohaterowie tak wiele mówią o Bogu. Nie przeszkadza mi to zupełnie w czytaniu i tak naprawdę nie sprawia mi to zbyt dużej różnicy, ale Wy pewnie chcielibyście wiedzieć, że w tej książce Bóg odgrywa bardzo ważną rolę. Zarówno Madison jak i Backett głęboko wierzą w Boga, pokładają w nim nadzieję, gorliwie się modlą. On dzięki Bogu odnalazł swoją ścieżkę w życiu, wrócił na właściwie tory, ona jest dopiero na początku tej Bożej drogi... Jednak mimo tego co tutaj właśnie napisałam nie jest to typowo religijna książka przepełniona modlitwami. Jest to dosyć poważna lektura, o nieciekawej przeszłości, o bólu, tęsknocie, cierpieniu, o poczuciu winy, wyrzutach sumienia, a jednocześnie o nadziei, miłości, radości... Historia ta wydaje się taka prawdziwa, taka życiowa, z całą pewnością nie jest to żaden piękny romans, który ocieka słodyczą (choć przyznam, że takie także lubię) ;) Czytało mi się tę książkę bardzo dobrze, nawet mimo dużej ilości stron przeleciałam przez nią bardzo szybko, Wciągnęła mnie, zaciekawiła i miło spędziłam przy niej czas. Przy okazji dowiedziałam się paru rzeczy na temat żeglarstwa ;)
Tak mnie ciągnie do tych romansów, mogłabym je czytać bez przerwy. Powinnam mieć zakaz odwiedzania jakichkolwiek wydawnictw, księgarń i stron książkowych, bo moja lista książek do przeczytania jest już tak długa, że starczy mi do później starości, a przecież co chwilę dopisuje do niej coś nowego ;) Bardzo podobnie było też z tą książką. Zobaczyłam ją na stronie wydawnictwa...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powiem Wam, że nigdy nie interesowałam się tego typu książkami. Jestem zdania, że kiedy przyjdzie odpowiedni czas i dziecko zacznie dopytywać to trzeba mu powiedzieć prawdę w odpowiedni do jego wieku sposób :) Wiadomo, że 4 czy 5 letniemu dziecku nie zaczniemy tłumaczyć dosłownie i dokładnie co to są narządy płciowe i do czego służą, albo co się robi, aby być w ciąży i jak się rodzi dziecko, ale swoimi słowami, w zrozumiały i delikatny sposób można to wytłumaczyć.
Nie pamiętam dokładnie jak to było w przypadku mojego starszaka. Nie było chyba takiej sytuacji kiedy podszedł i zapytał "skąd się biorą dzieci?". Nie powiem Wam jak to się stało, że się tego wszystkiego dowiedział. Pamiętam, że już bardzo dawno temu rozmawialiśmy, o tym, że chłopcy i dziewczynki mają w majteczkach coś innego, ale obie te rzeczy służą do siusiania.
Jednak na temat ciąży i rodzenia dzieci dokładniej rozmawialiśmy chyba dopiero kiedy chodziłam w ciąży z Dominikiem. I nawet wtedy kiedy Nikodem miał już ponad 6 lat jeszcze nie zdradzaliśmy mu zbyt wielu szczegółów. Teraz ma 8 i jeszcze trochę poczekamy z opisem anatomii kobiety i mężczyzny. To co powinien wiedzieć w swoim wieku na pewno wie ;)
Nie zastanawiałam się nigdy czy byłoby mi łatwiej gdybym miała do pomocy taką książkę, jaką dzisiaj Wam tutaj prezentuje. Chyba dlatego się nie zastanawiała, bo nie miałam żadnych trudności związanych z takimi tematami. Nikodem nie był w tej kwestii dociekliwy. Może gdyby był to o wiele wiele prędzej zaopatrzyłabym się w taką pomoc ;)
Jednak czasy się zmieniają, dzieciaki coraz szybciej zaczynają wszystko rozumieć i naprawdę nie zdziwię się jeśli mój młodszy syn będzie przeciwieństwem starszego brata również w temacie dociekliwości. Nie da się ukryć, że już w wielu rzeczach się różnią więc nie było na co czekać, czas się przygotować zawczasu :)
Tak się rozpisałam o tych intymnych sprawach, a przecież ta książka nie jest wyłącznie o tym. Zresztą najwyższa pora opowiedzieć Wam o niej nieco dokładniej. W środku znajdziemy podział na pięć rozdziałów. Pierwszy z nich to "O dzieciach i dorosłych". Tutaj dziecko dowie się, że ludzie bardzo się od siebie różnią. Na przykład tego, że każdy ma inne włosy, kolor skóry, że dziewczynki stają się kobietami, a chłopcy mężczyznami, a także tego, że niektóre panie mogą nosić krótkie włosy, a niektórzy panowie długie... Rozdział drugi to "O dziewczynkach i chłopcach" czyli opis tego, że zarówno chłopiec jak i dziewczynka mogą mieć przeróżne zainteresowania, ale mogą się też interesować tym samym.
Kolejny rozdział to "O czułości" czyli o tym jak rodzice, rodzeństwo i dziadkowie mogą przytulać i dawać buziaki, ale za to obcy ludzie już nie. Jest także o tym jak dorośli okazują sobie czułość i miłość przytulając się i całując. Następny rozdział jest "O nagości i intymności" czyli kilka słów o tym, że intymne części ciała różnią się u chłopców i dziewczynek oraz, że nikt nie może dziecka zmusić, aby je pokazywał. Dorośli także zakrywają swoje te części ciała ponieważ intymność jest bardzo ważna.
Piąty rozdział to "Skąd się biorą dzieci". Tutaj maluch dowie się tylko mamusie mogą być w ciąży, a tatusiowie nie. Jest porównanie dzidziusia w brzuchu mamy do kiełkującego kwiatka. Jest także krótka informacja o tym, że aby zasadzić to ziarenko niezbędny jest tatuś, który okazuje mamusi dużo czułości i intymności. Na koniec jest też kilka słów o ciąży czyli praktycznie tylko to, że trwa ona 9 miesięcy i aby urodzić mamusia musi zazwyczaj pojechać do szpitala...
Jak widzicie nie ma tutaj żadnych konkretów. Jest kilka ważnych informacji zapisanych w łagodny, łatwy do zrozumienia przez dziecko sposób. Niby tematy takie poważne, a z taką książką wszystko może stać się łatwiejsze ;) Chwyciłam po nią, bo pomyślałam sobie, że kiedy mój młodszy synek zacznie pytać to będę miała idealną lekturę dla niego. Ale był też drugi powód. Może mniej istotny choć sądzę, że w książkach dla dzieci także odgrywa jedną z ważniejszych ról ;)
Chodzi oczywiście o wygląd tej książki. Moją uwagę przyciągnęły ilustracje. Ogromnie mi się spodobały. A połączenie niedługiego, pouczającego i ciekawego tekstu z pięknymi obrazkami daje nam coś co zdecydowanie warto polecić :) Nasze dzieci nie dowiedzą się z tej książki żadnych naukowych konkretów, zamiast tego z pewnością choć odrobinę zaspokoją swoją ciekawość w temacie odmienności chłopców i dziewczynek czy też tego skąd się biorą dzieci ;)
Powiem Wam, że nigdy nie interesowałam się tego typu książkami. Jestem zdania, że kiedy przyjdzie odpowiedni czas i dziecko zacznie dopytywać to trzeba mu powiedzieć prawdę w odpowiedni do jego wieku sposób :) Wiadomo, że 4 czy 5 letniemu dziecku nie zaczniemy tłumaczyć dosłownie i dokładnie co to są narządy płciowe i do czego służą, albo co się robi, aby być w ciąży i jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-16
Cukierek to chyba jedyny kot na świecie, którego naprawdę bardzo lubię. Ogólnie muszę przyznać, że nie przepadam za tymi zwierzakami. Moimi ulubieńcami zawsze były psy. Koty, to te czworonogi, które lubiłam z daleka, jednak w domu nigdy nie chciałam mieć takiego zwierzaka. Przerażał mnie fakt, że wszędzie jest ich pełno, wszędzie wchodzą i wszystkiego muszą dotknąć. Oj nie, to z pewnością nie dla mnie. Ja zdecydowanie zawsze wolałam psy, ale czytając przygody tego uroczego urwisa, pokochałam go całym serduchem. To wyjątkowo sprytny i milusi zwierzak. Jeśli wszystkie koty są takie super, to z przyjemnością bym jakiegoś przygarnęła.
Polecałam Wam już całą serię książek z Cukierkiem w roli głównej. Jeśli czytacie nas regularnie z pewnością potraficie wymienić je wszystkie. Ale dla tych, którzy dopiero od niedawna do nas zaglądają wymienię te tytuły po kolei. Wystarczy je wpisać w naszej wyszukiwarce po prawej stronie i konkretna recenzja wyskoczy Wam natychmiast :) A zatem. Pierwsza część przygód Cukierka nosi tytuł: "Cukierku, ty łobuzie!", a kolejne to: "Nie martw się, Cukierku!", "Popraw się, Cukierku!", "Jak się masz, Cukierku?" oraz "Gdzie jesteś, Cukierku?". Jak widzicie to już całkiem spor kolekcja. A wszystkie te części łączy jedna ważna cecha. Opowiada ona o przygodach pewnego cudownego i niezwykle sprytnego kociaka i jego kochającej rodzinki, czyli Marcela i Maćka oraz ich rodziców. Poza tym, od pewnego czasu nasz Cukierek nie jest już jedynym pupilem w domu. Czytając poprzednie części z serii mieliście przyjemność poznać również Tradycję. Uroczą kotkę, która dołączyła do rodziny. Jesteście więc ciekawi co słychać o Cukierka i reszty? Zapraszam do lektury :)
W tej części podobnie jak we wszystkich pozostałych wciąż strasznie dużo się dzieje. Ale muszę przyznać, że jestem trochę zdziwiona, bo autor przedstawił nam tutaj tytułowego bohatera w ciut inny sposób. Cukierek nie jest już tym samym malutkim psotnikiem, który stale coś wymyślił i wiecznie pakował się w jakieś tarapaty. Nie jest już tym słodkim kociakiem, który sprawiał, że tacie Marcela i Maćka włos jeżył się na głowie na samą myśl, że ten ich mały futrzak znów coś zmalował. Wręcz przeciwnie! Tutaj Cukierek to mądry i bardzo pomocny zwierzak. Choć sam nie zdaje sobie z tego sprawy, wszyscy dookoła uważają go za mądrego i niezwykle inteligentnego kota. Nawet powiedziałabym, że oni sami niekiedy zachowują się znacznie bardziej dziwacznie niż sam Cukierek? Czyżby powiedzonko "Kto z kim przystaje..." znalazło tu potwierdzenie w rzeczywistości? Wygląda na to, że tak właśnie się stało...
W tej części przeczytamy bowiem o tym jak Cukierek (całkiem nieświadomie) przewidział wynik meczu piłkarskiego lub bez kłopotu rozpoznał prawdziwe oblicze spiętego Mikołaja. Dowiemy się także jak genialne są te dwa czworonogi Maćka i Marcela. Widzieliście kiedyś kotki, które podawałyby swoim państwu przedmioty, rozpoznawały klocki według instrukcji i grały w szachy? Nieprawdopodobne prawda? Według mnie również, ale właśnie te czynności nie sprawiają kłopotu ani Cukierkowi ani Tradycji. Ale i tak najbardziej podobał mi się rozdział, w którym te dwa kociaki zachorowały, a tata chłopców miał za zadanie podać im bardzo niesmaczne lekarstwo. Oj, wtedy to się działo! Ale tutaj szczegółów już Wam nie zdradzę. O wszystkim przeczytacie sami :)
Pisałam Wam o tym już nie raz, ale chętnie znów powtórzę - cała nasza rodzinka uwielbia Cukierka i książki z jego przygodami. Z przyjemnością czytamy wszystkie części naszej młodszej damie, za to starsza córka sama już po nie chwyciła i z przyjemnością przeczytała wszystkie części. Wszystkie te książki są naprawdę bardzo fajne, zabawne i ciekawe. W tym przypadku mogłabym się jedynie przyczepić do tego, że to opowiadanie jest z pewnością znacznie mniej realistyczne od poprzednich. Tym razem jej autora poniosła wyobraźnia. Ale z drugiej strony, kto powiedział, że książki dla dzieci muszą zawsze bardzo mocno stąpać po Ziemi? Fajnie jest czasem pofantazjować. Nie ukrywam, że również fajniej czytało mi się o psotach kociaków, a nie ich opiekunów. Ale tego szczegółu również nie mogę zaliczyć do wad tej publikacji, bo przy rozdziale, o którym całkiem niedawno wspominałam dotyczącym choroby Cukierka i Tradycji - naprawdę szczerze się uśmiałam. Przyszłoby Wam do głowy, żeby użyć dywanu do łapania kotów?? Niesamowite prawda?
Zatem jak widzicie - książka jest super. Nie tylko ta jedna, ale i wszystkie pozostałe. Cukierek już na zawsze zostanie w moim serduchu jako jeden z najcudowniejszych postaci książek moich dziewczyn. Uwielbiam wracać do tych lektur, na nowo przezywać wszystkie przygody zarówno tych futrzanych bohaterów jak i ich właścicieli. A gdy dodamy do tego jeszcze cudne wydanie, grubą tłoczoną okładkę i przezabawne ilustracje autorstwa Dariusza Wanata to otrzymamy lekturę, od której trudno nam będzie oderwać nasze dziecko. My jesteśmy zachwycone. I czekamy na kolejne części. Mamy nadzieję, że jeszcze powstaną :)
Cukierek to chyba jedyny kot na świecie, którego naprawdę bardzo lubię. Ogólnie muszę przyznać, że nie przepadam za tymi zwierzakami. Moimi ulubieńcami zawsze były psy. Koty, to te czworonogi, które lubiłam z daleka, jednak w domu nigdy nie chciałam mieć takiego zwierzaka. Przerażał mnie fakt, że wszędzie jest ich pełno, wszędzie wchodzą i wszystkiego muszą dotknąć. Oj nie,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Co to jest jutro? A co to jest dzisiaj? Kiedy nastaje jutro? Czy jutro może minąć niepostrzeżenie? Takie oto dylematy mają dzisiejsi leśni bohaterowie :) Wiecie, że to wcale nie jest taka łatwa sprawa jakby mogło się wydawać? Jesteście ciekawi jak nasi zwierzęcy przyjaciele postanowią odpowiedzieć sobie na te pytania? W takim razie zapraszam Was do lektury tej książeczki ;)
DZIŚ poznamy kilkoro leśnych zwierzątek. Jest Jeż, Myszka, Zając oraz Sowa. Zastanawiają się co znaczy DZISIAJ, co było WCZORAJ, co będzie JUTRO? Postanawiają wraz z Sową przeczekać noc, aby sprawdzić co się dzieje w nocy, że DZISIAJ zamienia się w JUTRO. Trochę to straszne, tak w ciemnościach siedzieć i wypatrywać kiedy to JUTRO się zjawi, świtać zaczyna, a przyjaciele nadal nie znają odpowiedzi na swoje pytania. Dopiero list z zaproszeniem od Ptaka przynosi rozwiązanie ich skomplikowanej zagadki ;)
"Śmieje się Myszka:
- List WCZORAJ przyszedł, a w nim
o JUTRZE Ptak do nas pisze.
JUTRO WCZORAJSZE to DZISIAJ wszak,
czyli przyjęcie zaraz ma Ptak!"
Powiem Wam, że nawet nie przyszło mi do głowy w jaki możliwie mało skomplikowany sposób można by wytłumaczyć dziecku kiedy DZISIAJ zamienia się w JUTRO ;) Logicznie rzecz biorąc to o północy, ale przecież nie da się tego zauważyć gołym okiem, a dzieci mają swój umysł i pewnie same sobie znajdą najlepsze rozwiązanie tego zagadnienia, zupełnie jak bohaterowie tej książki ;)
Ta książeczka to niedługie, wierszowane, rymowane opowiadanie o WCZORAJ, DZIŚ oraz JUTRZE. To ładna i zabawna opowiastka gdzie głównymi bohaterami są cztery zwierzątka z lasu. Czyta się ją szybciutko, nie jest ani zbyt długa, ani zbyt skomplikowana. Tekstu nie ma zbyt wiele, po jednym, dwa zdania na stronie. Koniecznie będę musiała dać ją mojemu starszakowi do samodzielnego przeczytania :)
Okładka jest sztywna, strony są matowe, ilustracje utrzymane w szaro, czarno, żółto, pomarańczowo, brązowych barwach. Jest tak jesiennie powiedziałabym ;) Obrazki są takie proste, bez drobnych szczegółów jednak fajnie pasują do treści, wręcz idealnie. Całość prezentuje się fajnie, jest też ciekawa. Czego chcieć więcej ;) ? Ja Wam ją polecam, a czy Was i Waszym dzieciaczkom się spodoba to już będziecie musieli przekonać się sami :)
Co to jest jutro? A co to jest dzisiaj? Kiedy nastaje jutro? Czy jutro może minąć niepostrzeżenie? Takie oto dylematy mają dzisiejsi leśni bohaterowie :) Wiecie, że to wcale nie jest taka łatwa sprawa jakby mogło się wydawać? Jesteście ciekawi jak nasi zwierzęcy przyjaciele postanowią odpowiedzieć sobie na te pytania? W takim razie zapraszam Was do lektury tej książeczki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy zobaczyłam na stronie wydawnictwa Dreams zupełnie nową serię autorstwa Denise Hunter wiedziałam, że musi być moja! Bardzo lubię książki tej autorki, przeczytałam wszystkie części z jej dotychczasowych serii (przynajmniej tych wydanych w języku polskim) i jak dotąd na żadnej z nich się nie zawiodłam :) Dlatego też z ogromną przyjemnością chwytam po nową serię, teraz po przeczytaniu tej książki utwierdziłam się w przekonaniu, że to była dobra decyzja :)
Zoe była buntowniczką, chociaż jej tata pragnął dla niej kariery prawniczej ona postanowiła, że jej życie będzie wyglądać zupełnie inaczej. Zakochała się (z wzajemnością) w przyjacielu swojego brata, chłopaku pochodzącym z biednej rodziny, którego jej ojciec w życiu by nie zaakceptował. Przez kilka miesięcy ukrywali swój związek, a kiedy tajemnica wyszła na jaw rozpętała się afera. Koniec końców związek ten nie przetrwał presji, a Zoe ze złamanym sercem uciekła w trasę koncertową ze swoim zespołem. Nie pojawiła się w swoim miasteczku przez długie 5 lat i pewnie nadal by nie wróciła gdyby nie śmierć jej ukochanej babci. Przyjechała więc na pogrzeb wraz ze swoim chłopakiem i córeczką. Zaraz po pogrzebie miała wracać do wielkiego świata, jednak babcia miała dla niej zupełnie inne plany. Okazało się, że dziewczyna otrzymała w spadku ogromny sad brzoskwiniowy. To dało jej do myślenia. Nie podobało jej się życie na walizkach, jeżdżenie od miasta do miasta, z koncertu na koncert, szczególnie że miała małą córkę, której potrzebna jest w życiu stabilizacja. Jednak jej apodyktyczny chłopak nie ma zamiaru zmieniać swojego życia i nie ma też zamiaru pozwolić Zoe odejść z zespołu. Czeka ją więc trudny wybór, czy wrócić z Kyle'em do "wielkiego świata" czy też zostać w tej malutkiej mieścinie i zająć się dziedzictwem jej ukochanej babci? Wybór jest naprawdę trudny ponieważ tutaj czekają ją nie tylko ogromne obowiązki związane z prowadzeniem wielkiej firmy, ale także jej były chłopak, jej pierwszą miłość i jej wielka tajemnica, która prędzej czy później będzie musiała ujrzeć światło dzienne...
Cała akcja odbywa się w niewielkim, sympatycznym miasteczku gdzie wielką rolę odgrywa rodzinny interes jakim jest sad brzoskwiniowy. Młoda dziewczyna, która nigdy się tym nie zajmowała zostaje rzucona na głęboką wodę w sam środek ogromnej firmy, która na dodatek ma pewne finansowe problemy i nieciekawe rokowania. Dziewczyna ta ma dziecko, o które musi zadbać, ma ojca, który nigdy nie akceptował i nadal nie akceptuje jej wyborów, ma także spory problem ze swoją dawną miłością. Zoe ma naprawdę dużo do przemyślenia, a także do wyjaśnienia i jeszcze więcej do wymyślenia jak to wszystko ogarnąć. Ale nadal gdzieś w tle majaczy problem jakim jest chłopak, z którym właśnie się rozstała. Okazuje się bowiem, że stanowi on dla niej i jej córki pewne niebezpieczeństwo... Ale o tym nie będę Wam już opowiadała, koniecznie przeczytajcie sami :)
Taaak, sam opis książki zapowiadał się bardzo ciekawie więc ja chwytałam za nią z niespodziewanie dużym zainteresowaniem oraz pewnymi oczekiwaniami. I wiecie co? Zostały one spełnione i po lekturze tej książki czuję, że to jest to, że jest taka jaka być powinna, że takiej właśnie oczekiwałam ;) Z ogromną przyjemnością przeczytam także kolejne części, których swoją drogą nie mogę się już doczekać! Ja od zawsze bardzo lubię książki Denise Hunter i zawsze bardzo ich wyczekuje. Jestem ogromną fanką romansów wszelakich. I chociaż w powieściach tej autorki zawsze sporą rolę odrywa wiara, nie ma tutaj jakiś wielkich romansów, intymnych momentów, ani barwnych opisów miłosnych, a wszystko opisane jest tak spokojnie, z umiarem to jednak jednocześnie jest to bardzo ciekawe. Ja właśnie tak to odczuwam i ogromnie polecam zarówno tą jak i inne książki tej autorki!
Kiedy zobaczyłam na stronie wydawnictwa Dreams zupełnie nową serię autorstwa Denise Hunter wiedziałam, że musi być moja! Bardzo lubię książki tej autorki, przeczytałam wszystkie części z jej dotychczasowych serii (przynajmniej tych wydanych w języku polskim) i jak dotąd na żadnej z nich się nie zawiodłam :) Dlatego też z ogromną przyjemnością chwytam po nową serię, teraz po...
więcej Pokaż mimo to