Multi-published, award-winning, bestselling author Ruth Logan Herne is living her dream of being a published author and having the time of her life doing it. Born to a poor family in Rochester, NY, Ruthy draws on her early years and her many years of dealing with today's young families and businesses to create beautiful, heartfelt small-town stories of faith, hope and love... while adopting her favorite non-Scripture quotes "Plenty of time for rest in the grave" (Ben Franklin) and "No one can make you feel inferior without your permission." (Eleanor Roosevelt) and one can always depend on Yoda "There is no try. There is do or do not." Succinct... and true. :) She loves chatting with readers on facebook at Ruth Logan Herne or follow Ruthy on Twitter, visit her website or stop by Seekerville (www.seekerville.blogspot.com) or pop by the Yankee Belle Cafe where Ruthy and several lovely authors share recipes, facts, photos and just plain old life! (www.yankeebellecafe.blogspot.comhttp://ruthloganherne.com/
Jeśli nikt nie da ci szansy, jak możesz wyrosnąć na porządnego człowieka? Jeśli życie zarzuca cię samymi negatywami, jak ...
Jeśli nikt nie da ci szansy, jak możesz wyrosnąć na porządnego człowieka? Jeśli życie zarzuca cię samymi negatywami, jak możesz nauczyć się dostrzegać pozytywy?
"Z powrotem w siodle" to pierwszy tom z cyklu "Ranczo Staffordów". Kupiłam cały pakiet z nadzieją, na to, że będą to fajne proste książki na lato. To proste książki, gdzie praktycznie z góry wiemy kto w kim się zakocha i jaki będzie przebieg. Czyli książka, przy której nie trzeba myśleć.
Czy takie książki są dobre? Czasami tak, ale tylko wtedy gdy nie musimy się na niej skupić i szukamy czegoś prostego. Choć przyznam się, że początkowo książka była dziwnie przetłumaczona, była źle napisana i źle się ją odbierało, potem było lepiej. Ale pierwsze strony były tak złe, że się wkurzyłam, że kupiłam już wszystkie trzy tomy. Dobrze, że dałam jej drugą szansę, potem było lepiej.
W pierwszym tomie poznajemy najstarszego syna z rodu Staffordów. Colt Stafford wraca do rodzinnego domu po problemach finansowych jakie miał w NY. Jego ojciec ma dosyć duże problemy ze zdrowiem i teraz na rancho każda para rąk jest potrzebna. Colt wraca i pierwsze co widzi po wejściu do domu to wymierzoną w jego głowę strzelbę, a potem kobiecą twarz Angeliny Morales, która jest nową gospodynią.
Ich pierwsze spotkanie od razu sprawiło, że jakieś iskry pojawiły się w powietrzu. Czyli typowe akcje książkowe. Jedno spojrzenie i już wiadomo wszystko. Oboje w podobnym wieku, piękni i z problemami. On często powtarza, że wraca na krótko, ona mimo, że ucieka to ma nadzieję, że kiedyś wróci do rodzinnego miasta. Ale czy tak będzie? Na tą chwilę oboje pracują na rancho, ale Colt wyczuwa, że Angelina ma jakieś tajemnice. Dosyć szybko udaje mu się dowiedzieć prawdy o tej kobiecie i z jednej strony chciałby je zgłębić, ale z drugiej ceni jej prywatność. Tylko do pewnego czasu.
Pewnego dnia wszystko się zmienia.
Tak jak wspomniałam ta książka jest prosta w odbiorze, nawet zbyt prosta i czasami marzy się, aby to już zakończyć
"Dom na farmie" to drugi tom z cyklu Ranczo Staffodów. Po pierwszym tomie czekałam aby móc przeczytać ten, który miałam nadzieję, że będzie ciekawszy. I tak było.
Oczywiście jest to prosta książka, miła w czytaniu i miłość szybko przychodzi i jest wyjątkowa i mocna. Tego typu książki nie wnoszą nic do naszego życia, często są na raz.
Ale czasami dobrze przeczytać coś, co nie wymaga od nas myślenia. Bo chodzi o to, żeby móc odpocząć przy czymś miłym. I ta książka właśnie jest miła. Może czasami zbyt miła, ale fajnie się ją czyta.
Nick, drugi syn Sama Stafforda wychowuje sam dwie dziewczynki. Gdy jego żona odeszła od niego, on nic nie zmieniał w swoim życiu i życiu swoich córek. Nie rozmawiał z dziewczynkami o mamie i o tej całej sytuacji. To sprawiło, że starsza córka zaczęła mieć problemy w szkole i Nick nie miał wyboru. Dziewczynka musiała nadrobić rok szkolny zajęciami w szkole i pójść do psychologa.
Psychologiem okazała się siostra dyrektorki Elsa i jak sami się domyślacie - pierwsze spotkanie i bum miłość, ale każde z nich tego nie widzi.
Niestety tak jest w książkach.
Ale to co ważne, to to, że Elsa pomaga dziewczynkom, one się do niej przywiązują.
I wtedy wkracza...
Książka miła i przyjemna, lepsza niż pierwsza część. Fajniej się ją czytało, zwłaszcza, że wprowadzono kilka osób dodatkowych.