-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant3
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać73
Biblioteczka
2020-09-20
2020-04-01
Bez wątpienia jednym z najważniejszych elementów branych pod uwagę podczas planowania, organizowania i przeprowadzania działań wojennych jest czynnik geografii. Jest to taki rodzaj nauki przyrodniczej i społecznej, która z jednej strony wydaje się oczywista i bywa traktowana po macoszemu (co często się boleśnie mści), a z drugiej ma fundamentalny wpływ na przebieg każdego starcia. W takim właśnie duchu napisano „Działania militarne w Polsce Południowo-Wschodniej”. Teoretycznie jest to książka historyczna, lecz wstęp oraz szkielet jest „geograficzny”. W sumie otrzymujemy więc dzieło o charakterze geostrategicznym, a może nawet geopolitycznym, które skupia się na wycinku obszaru dawnej Rzeczpospolitej.
Od razu trzeba zaznaczyć, że jest to pozycja bardzo niszowa. Nie dość, że zakres omawianych działań ogranicza się do konkretnego, wydzielonego obszaru i nie dotyczy np. całej Polski to jeszcze kładzie nacisk na aspekt wyłącznie militarny, więc automatycznie może odstraszać osoby zajmujące się „czystą” historią lub takie, które patrzą na temat bardziej syntetycznie i budują swoje koncepcje czerpiąc z różnych dziedzin. Za to dla miłośników historii wojskowości „Działania militarne...” stanowią nie lada gratkę.
Całość została podzielona chronologicznie zgodnie z występowaniem konkretnym starć i wojen, a kolejne rozdziały są różnej długości. Te opisujące okresy kiedy „nic się nie działo” są krótsze, lakoniczne i obejmują dłuższe ramy czasowe, a z kolei latom dotyczącym powstań (Chmielnickiego, listopadowe, styczniowe) czy wojen poświęcono wyraźnie więcej uwagi. W czasie lektury należy przede wszystkim przestawić się na przyjęty przez autorów sposób pisania uwzględniający tylko ten wycinek danych działań, który miał miejsce na omawianych obszarze. Innymi słowy, jeżeli starcie zbrojne miało miejsce na innym terenie to pomimo faktu, że było niezwykle ważne dla naszej historii, tutaj nie będzie uwzględnione (np. wielka wojna z Zakonem). Książka stanowi świetną formę atlasu historycznego, dzięki któremu możemy śledzić dokładny przebieg konkretnych aktywności wojska, a poprzez swoją ogromną szczegółowość zadowoli każdego zainteresowanego tematem.
W przypadku tego rodzaju publicystyki trudno mówić o wadach rozumianych klasycznie. Błędów merytorycznych nie odnotowałem, choć oczywiście aby tak naprawdę ocenić jakość danych należałoby usiąść z mapą nad każdym akapitem i sprawdzać czy dana rzeka rzeczywiście biegnie tak jak opisano albo czy określona przeszkoda terenowa faktycznie sięga tam gdzie twierdzą autorzy, a ukształtowanie powierzchni naprawdę uniemożliwia takie czy inne zachowanie oddziału wojska. Jest to nierealne, ale też niepotrzebne. Niewątpliwie niedopatrzeniem wydawnictwa jest za to słaba korekta. Książka zawiera sporo literówek na zasadzie brakujących liter, przestawionego szyku lub braku pewnych oznaczeń jak kropka przy liczebnikach porządkowych. Niby nic, niby tylko kosmetyka, ale wcale nierzadkie są przypadki, że w połączeniu z numeracją lub nazewnictwem jednostek bojowych wprowadza to zamieszanie.
Jakkolwiek „Działania militarne...” są pozycją wyraźnie dla pasjonatów bądź osób zajmujących się historią ziem południowo-wschodnich naukowo to książka posiada także kilka ukrytych zalet. Po pierwsze, spora jej część odnosi się do czasów I RP kiedy to Polska była jedną z lądowych potęg europejskich i bez wątpienia stanowiła imperium w swojej części kontynentu. Z jednej strony podnosi to na duchu, ale z drugiej daje pojęcie jakimi kategoriami myśleli wtedy nasi włodarze mając świadomość, że jest się jednym z rozgrywających. Geografia determinuje też zakres możliwości jakie ma dane państwo i w „Działaniach militarnych...” jest świetnie ukazane jak dostęp do ważnych szlaków komunikacyjnych (lub jego brak) wpływa na rozwój kraju.
Dodatkowo książka jest świetnym przewodnikiem turystycznym. Oczywiście większość z obiektów militarnych, umocnień, zamków i bunkrów nie przetrwało do dzisiejszych czasów, ale nie oznacza to, że nie ma czego zwiedzać. Na wyróżnienie zasługują tu znane miasta jak Przemysł, Kraków (które były najważniejszymi i największymi twierdzami w swoim czasie) czy Zamość, ale także pomniejsze miasteczka rozrzucone np. wzdłuż Bugu, w których gdzieniegdzie można znaleźć pozostałości po dawnych czasach. Z lektury można wyłowić niejeden pomysł na wycieczkę wzdłuż naszej południowo-wschodniej granicy.
Ogólnie rzecz biorąc, publikacja ta pomimo swojej specyfiki i niszowego charakteru jest cenną pozycją dla różnego rodzaju czytelnika: od miłośników historii i geografii przez fanów militariów i architektury obronnej po ludzi zainteresowanych szerokim spojrzeniem na dawną politykę pod kątem geostrategii. Daje przekrojowe pojęcie o omawianym temacie, ale ilość szczegółów zadowoli nawet najbardziej wybrednego konesera.
Bez wątpienia jednym z najważniejszych elementów branych pod uwagę podczas planowania, organizowania i przeprowadzania działań wojennych jest czynnik geografii. Jest to taki rodzaj nauki przyrodniczej i społecznej, która z jednej strony wydaje się oczywista i bywa traktowana po macoszemu (co często się boleśnie mści), a z drugiej ma fundamentalny wpływ na przebieg każdego...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-02-07
Renesans geopolityki, który nastąpił kilka lat temu znalazł odzwierciedlenie w literaturze poruszającej problematykę współczesnych stosunków międzynarodowych i sytuacji na świecie. Już chyba nikt nie kwestionuje faktu, że weszliśmy w okres chaosu, burzenia starego i budowania nowego ładu (a przy tym architektury bezpieczeństwa), co wywołuje silne niepokoje na całym globie. Wiedząc, że najważniejszymi obecnie graczami są Stany Zjednoczone, Rosja i Chiny, warto im się przyglądać i próbować odczytać politykę, jaką prowadzą oraz potrafić się w niej odnaleźć – zwłaszcza jeśli dotyczy to mniejszych graczy takich jak Polska. Pomaga w tym publikacja Michała Lubiny, który podejmując się opisu relacji między dwoma głównymi antagonistami USA ułatwia zrozumienie na czym polega prawdziwa polityka jednocześnie tłumacząc kilka aktualnych do dzisiaj mitów związanych z oboma krajami.
Książkę, jak mówi sam autor, najlepiej opisują cztery główne tezy. Pierwsza to rosnąca asymetria, czyli ukazanie jak zmieniły się relacje rosyjsko-chińskie w czasie od 1991 do 2014 i jak bardzo Chiny stały się dominującym podmiotem (wiadomo, kto jest niedźwiedziem, a kto smokiem w tym związku). Druga teza głosi, iż relacje obu opisywanych państw to "oś wygody", co dowodzi skrajnego pragmatyzmu - mogą się nie lubić czy nie szanować, ale wzajemne interesy są najsilniejszym spoiwem. Kolejna to stwierdznie, że "to już było", czyli powtarzany jest model relacji, który już funkcjonował w wiekach XVII i XVIII. I ostatni wątek, czyli analogia do czasów Aleksandra Newskiego, a mianowicie podporządkowanie się Rosji mocarstwu na wschodzie, aby odeprzeć egzystencjonalne zagrożenie na zachodzie - de facto amerykańskie.
„Niedźwiedź w cieniu smoka” posiada kilka niezaprzeczalnych zalet. Przede wszystkim jest pracą szczegółową, która naprawdę świetnie pokazuje jak układały się relacje Rosji i Chin, zwłaszcza w funkcji Stanów Zjednoczonych. Śledząc przebieg spotkań, debat, szczytów, postanowień i działań budujemy sobie obraz współpracy rozwijanej i podtrzymywanej wyłącznie na fundamencie twardego interesu. Głównie ekonomicznego, ale miejscami pojawia się też polityczny – zwłaszcza w przypadku niektórych głosowań np. w Radzie ONZ ws. Syrii czy Ukrainy. Cenne są przy tym komentarze Michała Lubiny do wybranych fragmentów tekstu, w których przebija się pragmatyczne spojrzenie autora.
I właśnie ten pragmatyzm jest kolejną wielką zaletą książki. Jest ona zanurzona w geopolityce, ale przede wszystkim opiera się na realizmie politycznym odrzucając postmodernistyczny punkt widzenia związany z patrzeniem na politykę międzynarodową poprzez wartości, moralność czy życzliwość. Tutaj tego nie uświadczymy. Autor nie ma złudzeń, że w Prawdziwej Polityce liczy się siła, interes i wpływy, a cała reszta jest tylko otoczką, pewnym decorum wtórnym wobec działań związanych z ich uzyskiwaniem. Naiwne kraje są zaczadzone ideałem demokracji w imię której są w stanie podejmować najbardziej irracjonalne działania nie służące ich interesom, podczas gdy trzeźwo myślący gracze realizują swoje agendy. Dzisiaj – w dobie odrodzenia dziedziny geopolityki – nie jest to już tak rewolucyjne podejście, ale jeszcze kilka lat temu nie było to takie oczywiste.
Nieco oddzielnym aspektem jest umiejętne odmalowanie kondycji obu głównych bohaterów. Rosji – silnej militarnie i dosyć sprawnej politycznie, ale wiecznie niedofinansowanej i nieustannie potrzebującej kroplówki z zewnątrz. Państwa o afrykańskim modelu gospodarczym, słabnącego demograficznie, nieposiadającego własnych globalnych marek i uzależnionego od cen ropy i gazu. Po drugiej stronie mamy super-efektywne Chiny, zarządzane niczym ogromna korporacja, która w biznesie postępuje w duchu starożytnych chińskich mistrzów sztuki wojny. Jest to obecnie najbogatszy kraj na świecie, największa gospodarka z ogromnym przemysłem i wciąż rosnąca. Z lektury książki wprost wynika, że w niedalekiej perspektywie – o ile oczywiście nic się nie zmieni – Rosja będzie zapleczem surowcowym dla Państwa Środka.
Wokół tematyki Chin przez ostatnią dekadę-dwie narosło kilka mitów. Michał Lubina skutecznie je obala jak choćby rzekomą chęć Państwa Środka do kolonizacji wschodniej Syberii. Autor pokazuje, że nic takiego nie ma miejsca, gdyż nie jest to sposób działania Chin. Przejęcie zasobów czy podporządkowanie gospodarcze - tak. Zbrojna aneksja – nie. Do tego dochodzi trudność w oszacowaniu, ilu tak naprawdę jest Chińczyków w tamtym regionie, bo widełki są – według różnych wyliczeń - od 30 000 do 750 000. To jest dopiero rozrzut. Autor wyraźnie zaznacza, że cały wątek strachu przed demograficzną inwazją Chińczyków na rosyjski Daleki Wschód został rozbuchany medialnie i de facto powstał w dosyć przypadkowy sposób, bo na potrzeby bieżącej polityki lokalnej.
Największym problemem w tego typu publikacjach jest pewna monotonia związana z drobiazgowym opisem działalności dyplomatycznej obu państw. Autor, chcąc być precyzyjnym i aby zachować ciągłość oraz chronologię wywodu, przytacza daty i szczegóły spotkań przedstawicieli Chin i Rosji wraz z kolejno podpisywanymi dokumentami. Z jednej strony daje to pojęcie o skali kontaktów handlowych i potwierdza stawiane w tekście przewodnim tezy, ale z drugiej szybko zaczyna nużyć z powodu formy podania. Być może jednak tego wymaga konwencja takich opracowań. Jest to jedyny element monografii, do którego się można przyczepić.
Podsumowując, „Niedźwiedź w cieniu smoka” jest pozycją wybitną. Nie tylko ze względu na wysoką i rzetelną jakość opracowania, ale nawet sam temat, który pomimo wzrostu popularności tematyki dalekowschodniej nadal jest dosyć niszowy. Najlepszym tego dowodem jest brak innych publikacji o podobnej tematyce na rynku. Co prawda – jak to bywa w przypadku książek politologicznych opisujących bieżącą politykę – „Niedźwiedź…” w ciągu najbliższych lat się zdezaktualizuje, gdyż nadchodzące wydarzenia przykryją to, co wydarzyło się w latach 1991-2014 (okres omawiany przez Michała Lubinę), ale to tylko ta zewnętrzna warstwa. Najważniejsze, czyli realizm polityczny i ukłon w stronę geopolityki pozostaną cały czas w mocy. Bardzo wskazane by było, aby także u nas, w Polsce, wreszcie zaczęto myśleć poważnie o polityce, a nie kierować się emocjami.
Renesans geopolityki, który nastąpił kilka lat temu znalazł odzwierciedlenie w literaturze poruszającej problematykę współczesnych stosunków międzynarodowych i sytuacji na świecie. Już chyba nikt nie kwestionuje faktu, że weszliśmy w okres chaosu, burzenia starego i budowania nowego ładu (a przy tym architektury bezpieczeństwa), co wywołuje silne niepokoje na całym globie....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-04
Przeżywająca ostatnimi laty renesans geopolityka z geostrategią spowodowały, że światło dzienne ujrzały nie tylko nowe pozycje książkowe i opracowania naukowe, ale wydawnictwa zaczęły również przypominać polskich klasyków tej dziedziny tj. Romera, Wragę, Studnickiego czy Matuszewskiego. Jednym z bardziej poczytnych i wpływowych autorów był także Adolf Bocheński, którego twórczości poświęcony jest zbiór felietonów „Geopolityka i zasady. Studia z dziejów polskiej myśli politycznej”. Od razu trzeba zaznaczyć, że o ile we wszystkich artykułach przewija się jego postać, o tyle tematyka często dotyczy spraw bardziej ogólnych i nie odnosi się bezpośrednio do jego dokonań. Jest to bardziej spojrzenie na polską geopolitykę XX (i miejscami XXI) wieku w duchu Bocheńskiego niż stricte analiza tez i spostrzeżeń tego publicysty. Może to i lepsze, ponieważ dziesięć odniesień do żywota jednej osoby mogłoby być nużące.
W związku z powyższym książka wypada jednak bardzo nierówno. Z jednej strony mamy tu całkiem konkretne wypowiedzi dotyczące np. dynamizmu geopolityki i ‘Realpolitik’ przełożone na nasz rodzimy grunt, gdzie bardzo często decyduje interes prywatny i emocje zamiast racji stanu, która przecież powinna dominować w kierowaniu krajem na arenie międzynarodowej. Z drugiej natomiast kilka analiz skupia się na wybranym wycinku określonego środowiska (jak Rafał Habielski czy Krzysztof Mazur), co w połączeniu z dyplomatyczno-akademickim językiem powoduje, że lektura jest dosyć trudna i niejednoznaczna. Tym bardziej, że po przebrnięciu przez szybko tworzące się i równie szybko rozwiązujące stowarzyszenia okołopolityczne w latach 80’ i 90’ okazuje się, że grupom związanym z „Solidarnością” (i jej samej) pojęcie geopolityki było niemalże zupełnie obce, choć niektórzy próbowali znaleźć trzecią drogę między całkowitą suwerennością, a dogadywaniem się z Moskwą. Na wyróżnienie zasługuje tu Przemysław Żurawski vel Grajewski piszący konkretnie, bardzo przytomnie i z licznymi odwołaniami do współczesności, co pozwala zbudować u czytelnika obraz sytuacji, w jakiej znajdowała się II i III Rzeczpospolita. Z kolei historia środowisk konserwatywnych II RP jest zawiła i z artykułów poświęconych temu zagadnieniu wynika, że były też mocno podzielone i właściwie po Romanie Dmowskim Narodowa Demokracja nie stanowiła już żadnej przeciwwagi dla władzy sanacyjnej. Wniosek dosyć oczywisty, ale podany w skomplikowany sposób.
Całość wypada raczej przeciętnie i jeżeli ktoś chciałby rzeczywiście poszerzyć swoją wiedzę z zakresu geopolityki (czy bardziej: historii polskiej geopolityki) to najlepiej sięgnąć do źródeł i po prostu przeczytać bezpośrednio dzieła klasyków czy choćby Cata-Mackiewicza. Nie jest to pozycja słaba, ale dobór poszczególnych felietonów nieco odstręcza i powoduje, że niewiele tu świeżości. Na plus na pewno zasługuje celna konstatacja wynikająca z „Geopolityki i zasad” , że najważniejszym czynnikiem pozwalającym kształtować perspektywiczne i realistyczne myślenie w polityce jest ciągłość elit i struktur państwa. Jest to dosyć smutne, gdyż znając nieszczęśliwą historię Polski w XX wieku można dojść do wniosku, iż zwyczajnie nie mieliśmy możliwości wykształcić rodzimych elit i stąd nasza polityka wygląda jak wygląda pomimo zmian kolejnych rządów po 1989 roku.
Przeżywająca ostatnimi laty renesans geopolityka z geostrategią spowodowały, że światło dzienne ujrzały nie tylko nowe pozycje książkowe i opracowania naukowe, ale wydawnictwa zaczęły również przypominać polskich klasyków tej dziedziny tj. Romera, Wragę, Studnickiego czy Matuszewskiego. Jednym z bardziej poczytnych i wpływowych autorów był także Adolf Bocheński, którego...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-23
Geopolityka jako dziedzina naukowa przeżywa ostatnimi laty prawdziwy renesans o czym świadczy ilość wznowień i publikacji poruszających ten temat. Powodów takiego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale najważniejszym wydaje się być międzynarodowa sytuacja polityczna, która – trzeba to obiektywnie przyznać – znacząco przyspieszyła i właściwie nie ma tygodnia żeby „coś” się nie wydarzyło. Jako gałąź nauki starająca się wytłumaczyć relacje między największymi z graczy a globalną geografią, geopolityka wraz z geostrategią próbują wyjaśnić motywacje państw i ich wpływ na rozwój świata. Oprócz współczesnych badaczy i ich opracowań, istnieje również stosunkowo bogata literatura przedmiotu wydana niedługo po Drugiej Wojnie. Książka Paruckiego do takich właśnie należy.
Główną osią książki jest próba ukazania geografii jako nie jednego z wielu czynników wpływających na planowanie w wojsku, lecz jako głównego elementu, który musi być brany pod uwagę kiedy poruszamy sprawy działań bojowych. Temu problemowi poświęcone jest pierwsze kilka rozdziałów i rzeczywiście jest to część, która niewiele się zestarzała. Gorzej, że dalsze partie i jednocześnie większość książki stanowią analizy przemysłów zbrojeniowych i jądrowych państw kapitalistycznych z wyliczeniami ile, którego i gdzie surowca się wydobywa. Byłoby to interesujące gdyby nie fakt, że współcześnie – w dobie Internetu - takie dane są na wyciągnięcie ręki, toteż rozdziały poświęcone przykładowo największym ośrodkom przetwórstwa aluminium nie są czymś atrakcyjnym do czytania. Przypomina to szkolny podręcznik do geografii ekonomicznej, a i tak spora część jest nieaktualna. Można było liczyć na bardziej pogłębioną, problemową analizę.
Ocena „Zarysu geografii wojskowej” jest dosyć problematyczna. Z jednej strony, patrząc merytorycznie, jest to pozycja wartościowa, zawierająca sporo rzetelnej wiedzy i rozsądnych wniosków pozwalających czytelnikowi zrozumieć uwarunkowania geograficzne większości krajów europejskich i chociaż częściowo pojąć jak takie elementy jak ukształtowanie powierzchni, rozmieszczenie akwenów czy zagęszczenie ludności rzutuje na planowanie operacyjne i strategiczne w czasie wojny. Z drugiej natomiast strony, od samego początku bardzo widoczne jest pisanie w duchu socjalizmu i niejako pod założone tezy jak to kapitalistyczny Zachód wywołał wojnę i być może szykuje się na kolejną, co jest charakterystyczne dla większości tego typu publikacji w tamtym okresie. Data wydania w robi swoje. Mamy więc standardowo powoływanie się na radzieckich historyków i naukowców, a jeśli jest mowa o badaniach naukowych to oczywiście pierwsi na pomysł wpadli radzieccy uczeni. Autorowi trzeba przyznać, że mimo powyższych ograniczeń udało mu się – być może nieświadomie – przemycić nieco wiadomości o kilku wydarzeniach historycznych niewygodnych, jak mniemam, dla komunistycznych włodzarzy.
Patrząc obiektywnie, dzieło Paruckiego jest warte przeczytania, o ile przymkniemy oko na „naleciałości” związane z epoką. Pewnym problemem jest zdezaktualizowanie niektórych danych (np. rozmieszczenie głównych zakładów przemysłowych, sieć gazociągów, struktura społeczna), ale geografia ma tę zaletę, że jest właściwie niezmienna na przestrzeni wieków – nie mówiąc już o dekadach – toteż większość informacji wciąż ma prawidłowe odniesienia. Warto czasem poznać punkt widzenia sprzed kilkudziesięciu lat i samodzielnie ocenić jak ewoluowała dziedzina geopolityki.
Geopolityka jako dziedzina naukowa przeżywa ostatnimi laty prawdziwy renesans o czym świadczy ilość wznowień i publikacji poruszających ten temat. Powodów takiego stanu rzeczy jest zapewne wiele, ale najważniejszym wydaje się być międzynarodowa sytuacja polityczna, która – trzeba to obiektywnie przyznać – znacząco przyspieszyła i właściwie nie ma tygodnia żeby „coś” się nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-10-24
"Wojna jest najważniejszą sprawą państwa, podstawą życia i śmierci, drogą do przetrwania lub zagłady. Z tego powodu należy ją uważnie analizować."
Tekst otwierający „Sztukę wojny” Sun Tzu zdaje się przyświecać całej dziedzinie geopolityki, której jednym z propagatorów jest Jacek Bartosiak. Autor od jakiegoś czasu gości w różnych mediach, bierze udział w konferencjach tematycznych oraz występuje na wielu kanałach YouTube dzieląc się wiedzą, obserwacjami i wnioskami dotyczącymi szeroko pojętej światowej geostrategii. Książka „Pacyfik i Eurazja. O wojnie” stanowi pewne podsumowanie, w którym zawarto mnóstwo informacji o najważniejszej współczesnej konfrontacji na linii USA-Chiny. Od razu trzeba zaznaczyć, że publikacja jest pionierska. O ile temat samej geopolityki pojawia się w dziełach polskich autorów już od czasów Dwudziestolecia i próbuje się przebić do głównego nurtu wraz z charakterystycznymi definicjami jak Heartland czy Rimland, o tyle nikt jeszcze nie napisał książki o Azji pod tym kątem. Dr Bartosiak przeciera szlak.
Merytorycznie „Pacyfikowi i Eurazji” niewiele można zarzucić, gdyż stanowi zwartą, logicznie powiązaną całość wyjaśniającą krok po kroku poszczególne elementy geopolitycznej układanki i dalekosiężne skutki podjętych przez polityków decyzji. Wyraźnie dominuje pragmatyczne, utylitarne, skrajnie użyteczne podejście, które uznaje wyłącznie stany siły i braku siły lub inaczej korzyści i braku korzyści, czyli sama esencja prawdziwej polityki. Jest to swoista rewolucja w myśleniu, zwłaszcza jeśli odniesiemy to do rządzących w krajach dawnego Układu Warszawskiego. W tym świetle czytelnik zaczyna inaczej postrzegać wiele z wydarzeń z przeszłości, a niektóre z - wydawało by się - zupełnie niezrozumiałych decyzji światowych decydentów nagle stają się klarowne. Wielkie brawa dla autora.
Główne przesłanie książki jest o tyleż nowatorskie, co niepokojące, ponieważ godzi w utrwalony w naszym regionie światopogląd, iż Amerykanie zawsze będą w stanie przyjść nam z pomocą w razie zawirowań na arenie międzynarodowej. Dr Bartosiak wielokrotnie wskazuje nie tylko na historyczne źródła siły USA, lecz także na objawy słabości i potężne problemy, jakie toczą np. gospodarkę Wielkiego Brata zza oceanu, który już obecnie miewa kłopoty ze swobodną projekcją siły, czyli popieraniem swoich światowych interesów siłami zbrojnymi. Jeżeli do tego dodamy niemal zupełny brak pragmatyzmu i wizji strategicznej u naszych elit to część scenariuszy dla naszego kraju rysuje się naprawdę czarno – nawet pomimo tego, że o Polsce jest w książce niewiele.
Jeśli chodzi o wady to mają one przede wszystkim charakter warsztatowy. Autor w kilku wywiadach twierdził, że spieszył się pisząc „Pacyfik i Eurazję” ze względu na tempo rozgrywających się wydarzeń i ten właśnie pośpiech widać. Książka zawiera dużo drobnych błędów stylistycznych (głównie odmiana końcówek) i językowych (formy niektórych rzeczowników), a także miejscami zdaje się być chaotyczna. Przejawia się to powtórzeniami pewnych fragmentów opisów i czasami jakby urywanymi myślami - niektóre akapity można było pociągnąć jeszcze kilka zdań, aby nadać im sensowną puentę. Występują również niewielkie nieścisłości w indeksie oraz błędy tłumaczeniowe (jako usprawiedliwienie – autor nie zna języka chińskiego). Wszystko to nieco obniża satysfakcję z lektury, ale nie umniejsza wartości merytorycznej i edukacyjnej.
Bardzo dużą zaletą książki Bartosiaka jest przebogata bibliografia, co sprawia, że stanowi ona w rzeczywistości punkt odniesienia i źródło inspiracji dla chcących pogłębić poruszane zagadnienia. Dostajemy tu zarówno oficjalne dokumenty (jak „X-Article” Kennana), raporty RANDu czy Stratforu, jak i linki do wypowiedzi polityków, publikacje historyków, odnośniki do opracowań wielu instytutów i organizacji politycznych, a także wnioski z dyskusji prowadzonych w Waszyngtonie przez samego autora. Niemal każdy rozdział może być rozwinięty i być może był to jeden z celów piszącego, który oprócz próby wywołania dyskusji w Polsce chciał także zainteresować geopolityką osoby postronne.
Podsumowując, „Pacyfik i Eurazja. O Wojnie” to przełomowa publikacja wręcz przeładowana treścią dotycząca starcia amerykańsko-chińskiego przy okazji opisu którego autor przemyca ogólne tezy dotyczące realnego spojrzenia na politykę. Wyraźnie jest powiedziane, że każde liczące się państwo opiera ją na kalkulacji siły i interesów narodowych, odrzucając czynniki moralne i etyczne jako zakłócające realistyczne podejście do danej sprawy. Zdaje się, że diagnoza płynąca z książki jest nad wyraz aktualna w naszych polskich realiach. Dowiedzione zostaje, że „going concern” – które sformułował Halford Mackinder – jest siłą o wiele większą niż jakiekolwiek totalitarne konstrukty polityczne XX wieku, wola pojedynczych osób, chęci zwykłych ludzi czy współczesna demokracja liberalna. Dzięki całej swojej swoistej brutalności, lektura „Pacyfiku…” pozostawia wrażenie niepokoju i pewnego przygnębienia, jednocześnie dając dużo do myślenia każdemu kogo interesuje i kto przejmuje się losem dotychczasowego światowego porządku, a co za tym idzie świata który znamy.
"Wojna jest najważniejszą sprawą państwa, podstawą życia i śmierci, drogą do przetrwania lub zagłady. Z tego powodu należy ją uważnie analizować."
Tekst otwierający „Sztukę wojny” Sun Tzu zdaje się przyświecać całej dziedzinie geopolityki, której jednym z propagatorów jest Jacek Bartosiak. Autor od jakiegoś czasu gości w różnych mediach, bierze udział w konferencjach...
2016-03-15
Istnieją na rynku pozycje publicystyczne, gdzie w formie wywiadu-rzeki przekazywana jest pewna treść, a na podstawie odpowiedzi udzielanych przez rozmówcę poznajemy jego zdanie na poruszane kwestie. Podobną drogą poszedł David Ignatiuk organizując cykl spotkań z dwoma znanymi doradcami prezydentów i jednocześnie ważnymi figurami w świecie geopolityki, a i polityki zagranicznej w ogóle. Tematyka dyskusji między autorem, Brentem Scowcroftem i Zbigniewem Brzezińskim obejmuje wiele aktualnych problemów, a ich ważną zaletą jest możliwość zerknięcia „od kuchni” jak wyglądało planowanie i realizacja wybranych inicjatyw. Książka może stanowić gratkę dla politologów oraz osób zainteresowanych amerykańskim spojrzeniem na współczesny świat, gdzie to USA występuje w roli żandarma pilnującego globalnego ładu, a wszyscy pozostali muszą się z nim liczyć jeśli tylko chcą prowadzić niezależną politykę globalną.
Lektura „Rozmów o globalnym przebudzeniu politycznym” jest niewątpliwie pozycją kształcącą. Podstawową zaletą jest ukazanie sposobu, w jaki imperia myślą, gdyż cały proces dedukcyjny opiera się na sprawach o dużej skali. Tutaj nie ma miejsca na jakieś drobne problemy pojedynczych państw – obaj rozmówcy myślą kategoriami całego globu, patrzą na niego zgodnie z geopolityczną teorią Rimlandu i Heartlandu, a do tego konsekwencje decyzji rozpatrują jako procesy długofalowe i rozłożone na lata. Jakże odmienne spojrzenie niż u nas w Polsce czy Europie. Uwiarygodnia ich w tym dorobek całego życia, ponieważ zarówno Scowcroft, jak i Brzeziński już od kilku dekad zajmują się zawodowo analizą, przygotowywaniem raportów i doradzaniem na najwyższych szczeblach władzy, stąd mają pewien wpływ na kształtowanie polityki zagranicznej USA.
Istotna jest również bogata problematyka poruszana przez całe trio. Począwszy od wojen na Bilskim Wschodzie i sytuacji Izraela przez niepohamowany rozwój Chin aż po kondycję Unii Europejskiej i komplikacje przy jej integracji, a wszystko to w cieniu powoli zmierzchającej mocarstwowości Stanów Zjednoczonych, co jednak rozmówcy boją się zbyt głośno przyznać.
Jeśli chodzi o wady książki to nie są one poważne, ale dają się odczuć przez cały okres czytania. Po pierwsze, ze względu na szeroki kontekst omawianych wydarzeń i ich skutków, poruszamy się często po bardzo umownych kwestiach, gdzie jest mnóstwo ogólników. Niekiedy aż chciałoby się, aby któryś z zapytanych podrążył nieco temat, dopowiedział kilka szczegółów i wspomniał o niuansach (np. czy Polska ich zdaniem rzeczywiście musi się integrować z UE za wszelką cenę?!). Tutaj rzadko kiedy możemy tego uświadczyć, a szkoda.
Druga sprawa to pewna starość i przebrzmiałość „Rozmów o przebudzeniu” bo, choć może brzmi to dziwnie, te 8 lat od 2008 roku (daty wydania) to w geopolityce kawał czasu i wiele z teorii/hipotez Scowcrofta się nie sprawdziło. Brzeziński – jako osoba o większej wiedzy historycznej – jest bardziej stonowany w opiniach, lecz i on zdaje się nie przewidział gwałtownego wzrostu Chin, które obecnie kwestionują amerykański porządek na świecie wraz z kilkoma innymi czynnikami. Pewnym problemem jest także moderator rozmów, czyli sam David Ignatius. Nie wiem, być może jest on wybitnym amerykańskim reporterem, ale niektóre z jego pytań są skonstruowane w tak wieloznaczny i naiwny sposób, że kilkukrotnie to rozmówcy – uprzejmie, ale jednak – je prostują i doprecyzowują, czego tak naprawdę dziennikarz chciał się dowiedzieć.
Książka sama w sobie nie stanowi rewolucji ani raczej nie spowoduje ostrych polemik, ponieważ wyłożono w niej ogólną politykę USA w sposób grzeczny, ugłaskany i w dużej mierze powszechnie znany. Szczera charakterystyka pewnych drobiazgów może się podobać jak postępowanie wobec Rosji w roli amerykańskiego junior-partnera, reakcja na porozumienia na Bliskim Wschodzie albo kilka drobiazgów, jakie można wyczytać między wierszami. Jest to po prostu studium polityki globalnej widzianej oczami – wtedy - największej potęgi militarnej i gospodarczej świata. Wszystko ma tu swoją przyczynę i skutek Jako podsumowanie niech posłuży powiedzenie, iż „Politologia jest nauką o tyle ciekawą, że można stawiać w niej najróżniejsze hipotezy. Jeśli się sprawdzą to jest się świetnym znawcą, a jeśli nie… to nic się nie stanie.”
Istnieją na rynku pozycje publicystyczne, gdzie w formie wywiadu-rzeki przekazywana jest pewna treść, a na podstawie odpowiedzi udzielanych przez rozmówcę poznajemy jego zdanie na poruszane kwestie. Podobną drogą poszedł David Ignatiuk organizując cykl spotkań z dwoma znanymi doradcami prezydentów i jednocześnie ważnymi figurami w świecie geopolityki, a i polityki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Niewątpliwie życie w „ciekawych czasach” wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości. Nie jest także niczym dziwnym, że wiele osób próbuje zrozumieć procesy zachodzące w świecie tym bardziej, że od kilku lat zdają się one postępować w coraz szybszym tempie. Zgodnie z pragmatycznym, neorealistycznym podejściem do relacji międzynarodowych najlepszą obecnie szkołą wyjaśniającą w sposób najpełniejszy zachodzące zjawiska jest geopolityka. Jacek Bartosiak jako osoba, która w znacznym stopniu przyczyniła się do tego, że dziedzina ta od pewnego czasu przeżywa w Polsce intensywny renesans tym razem – po książce skupiającej się na starciu USA-Chiny – postanowił przyjrzeć się naszemu regionowi.
Poprzez szczegółową charakterystykę geografii Polski, z uwzględnieniem ukształtowania terenu, cieków wodnych, nasycenia ośrodkami ludzkimi oraz przebiegu głównych szlaków transportowych i handlowych, autorowi udało się zabrać nas na spacer po wyobraźni. Rzeczywiście, aby zrozumieć jakie przełożenie ma teoria geopolityki na rzeczywistość, konieczne jest zrozumienie umiejscowienia Rzeczpospolitej w Europie, a nawet na świecie. Książce z pewnością udaje się przybliżyć ten temat, choć liczba szczegółów i drobiazgowe niekiedy potraktowanie spraw czysto geograficznych można niektórych przytłoczyć.
Najważniejszym przesłaniem uderzającym czytelnika już od pierwszych stron jest realizm i pragmatyzm w stosunkach międzynarodowych. Jest to podejście, które towarzyszy nam przez całą lekturę i przejawia się w wielu rozdziałach. Jeżeli dodamy do tego spojrzenie na historię Polski pod tym kątem to zaczynamy rozumieć, że prawdziwa polityka rządzi się prawidłami, które w polskiej codzienności nie są powszechnie praktykowane, choć wszyscy przecież o nich słyszeliśmy przy różnych okazjach. Dla osób, które do tej pory uwierzyły w globalny „koniec historii” Francisa Fukuyamy, dzieło Jacka Bartosiaka z pewnością otworzy nową szufladkę w głowie i zmusi do zrewidowania poglądów na temat tego, o co w rzeczywistości chodzi na świecie. Nie chcąc streszczać treści poszczególnych części, warto tylko napomknąć, że istotą jest dobrze rozumiany interes narodowy, o który politycy, a w dalszej kolejności społeczeństwa powinny dbać i nie tracić czasu na rozpraszacze ani tematy trzeciorzędne. U podstaw racji stanu każdego państwa – niezależnie od jego formy i charakteru – leżą gwarancje zapewniające jego egzystencję oraz warunki rozwoju. Realizacja tych warunków wymaga odpowiedniego zorganizowania państwa jako systemu zapewniającego mu bezpieczeństwo tj. niepodległość oraz integralność terytorialną i stabilność wewnętrzną. W strukturze organizacyjnej tego systemu można wyróżnić szereg elementów wzajemnie się przenikających i tworzących całość. Stanowią go głównie podsystemy: polityczny, ekonomiczny i obronny. Ich zadaniem jest zapewnienie właściwego funkcjonowania i rozwoju państwa – zgodnie z jego racją stanu, w tym także przeciwdziałanie wszelkim formom zagrożeń jego bezpieczeństwa zarówno niezbrojnych, jak i zbrojnych. Już samo to sprawia, że podejściu (neo)realistycznemu bliżej do prawej niż do lewej strony sporu politycznego i to widać na co dzień.
Od strony technicznej, książka podzielona została na sześć rozdziałów, które stopniowo wprowadzają nas w prawidła geopolityki i geostrategii z naciskiem właśnie na myślenie pragmatyczne, może nawet wręcz utylitarne, ale jednocześnie prawdziwe. Zastosowano tu niejako metodę dedukcyjna, czyli zaczynając od ogółu przechodzimy do coraz większych szczegółów (świat, USA-Chiny, Europa, Polska). Jakość poszczególnych fragmentów pozwala zrozumieć - mówiąc najprościej - kto ma jaki interes w naszym regionie i jakie wpływy się ścierają w Europie Środkowo-Wschodniej od właściwie czasów I RP. Wyraźnie widać, że omawiana dziedzina jest interdyscyplinarna, ponieważ głęboko czerpie z historii, politologii i stosunków międzynarodowych, doktryn obronnych i techniki wojskowej, a i nie brakuje wzmianek socjologicznych czy odrobinę filozoficznych.
Najpoważniejszą wadą jaką można wskazać nie jest konkretny zapis czy data ale fakt, że jeśli ktoś „siedzi” w publicystyce Bartosiaka to spora część książki wyda mu się znajoma. Wiąże się to z tym, że wprowadzenie omawiające sytuację z największej możliwej perspektywy, czyli od strony konfliktu amerykańsko-chińskiego, jest tak naprawdę stałym elementem w wielu wykładach i artykułach JB. Do tego dochodzi opis sytuacji Rosji, amerykańskich sojuszników na zachodnim Pacyfiku, trudności związane z utrzymaniem łańcuchów dostaw czy kondycji i charakterystyki zdolności obronnych państw Europy Zachodniej. To się w dużej mierze powtarza, choć oczywiście w przypadku opisywanej książki jest to rozwinięte o wątki dotyczące stricte kwestii polskiej. Nie mniej, jeśli ktoś zna wcześniejsze dzieła lub wykłady, to może mieć lekkie deja vu.
Na szczególną uwagę zasługuje ostatni, szósty rozdział, stanowiący istną wisienkę na torcie. Podejmuje on kwestie hipotetycznego scenariusza wojennego i działań ją poprzedzających w sposób, który zdaje się jeszcze nigdy nie został omówiony w polskiej literaturze. Autor bardzo szczegółowo, wręcz drobiazgowo, opisuje koncepcje operacyjne wszystkich graczy w regionie w przypadku konieczności obrony wschodniej flanki NATO tj. USA, Rosji, Polski, krajów europejskiego Rimlandu i państw bałtyckich. Dostajemy tu nie tylko analizę poglądów decydentów, ale także opis sprzętu, charakterystykę terenu, sposób wykorzystania posiadanych środków (nie tylko militarnych, ale także politycznych), a w konsekwencji potencjalne skutki podjętych przez Rosjan działań. Fascynujące, zwłaszcza dla osób zainteresowanych nieco głębiej tematem i jednocześnie unikatowe w skali kraju. Już dla samych tych 150 stron warto kupić "Rzeczpospolitą - między lądem, a morzem".
Koniec końców otrzymujemy pozycję wybitną, znacznie wyróżniającą się na rynku i jedną z najlepszych w swojej dziedzinie. Książka sama w sobie może nie jest kamieniem milowym, ponieważ to jej poprzedniczka właściwie przetarła szlak niemniej, dopiero tutaj możemy przeczytać tak dużo o naszym teatrze działań wojennych. Ogromną zaletą jest również zaszczepienie w czytelniku specyficznego sposobu myślenia: pragmatycznego w relacjach międzynarodowych oraz w kategoriach interesu narodowego w stosunku do własnego kraju. Dosyć gorzką refleksją pozostaje fakt, że wielokrotnie w swojej przeszłości Polska nie kierowała się tymi zasadami, co skutkowało bolesnymi lekcjami, więc miejmy nadzieję, że uda się wychować pokolenie, które będzie potrafiło się wydobyć ponad zalewające nas tematy zastępcze i zająć na poważnie sprawami państwa. "Rzeczpospolita" jest bez dwóch zdań jedną z cegiełek, która nam w tym pomaga.
Niewątpliwie życie w „ciekawych czasach” wpływa na nasze postrzeganie rzeczywistości. Nie jest także niczym dziwnym, że wiele osób próbuje zrozumieć procesy zachodzące w świecie tym bardziej, że od kilku lat zdają się one postępować w coraz szybszym tempie. Zgodnie z pragmatycznym, neorealistycznym podejściem do relacji międzynarodowych najlepszą obecnie szkołą wyjaśniającą...
więcej Pokaż mimo to