Spence

Profil użytkownika: Spence

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 10 lata temu
26
Przeczytanych
książek
27
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
100
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Wosjemnadcatowa nadjenje.

chyba "osiemnasta kropla"

Jacek Hugo-Bader to intrygująca osobowość. Bardziej sztampowego początku tekstu sobie nie wyobrażam.

Był u nas na wydziale i mówił.

Z całego wykładu, czy tam prelekcji zapisałem sobie trzy zdania, a rzadko tak robię.

„Przetrawienie przez reportera.” (znaczy, że tego wymaga reportaż). „Nagrywasz.” a pod tym „Nie nagrywasz” (znaczy, że są dwa typy reporterów, ci którzy nagrywają rozmowy i ci, którzy nie). I z boku: „Dlaczego się coś wydarzyło? Jak się żyje? Gdzie?” (na te pytania powinien według niego reporter).

Zrobiłem tak dlatego, że Bader jest tak świetnie opowiadającą osobą, że nie sposób się na nim nie skupić.

Przyszedł, wysoki, siadł za biurkiem wykładowcy. Nie chciał, żeby nalali mu do szklanki, pił z gwinta, z butelki wodę. Po chwili wstał powiedział, że źle się czuje tak siedząc, wstał i oparł się o jego przód, bliżej ludzi. W tym momencie sala była jego. I nie puścił jej przez półtorej godziny dobre. Dobrze zbudowany wysoki, ponad pięćdziesięcioletni — jakby nie patrzeć — dziadek, który opowiada, gestykuluje tak, że nie sposób się oderwać od niego.

Kilka rzeczy, które zapamiętałem z prelekcji:

Bader zapisuje wszystkie rozmowy na dyktafonie. Jak można się domyślić większość ich odbywa się po pijaku.

Mówi, że jest reporterem ginącego imperium. Imperium Radzieckiego.

Z „Białej Gorączki” nie chciałem robić notatek, ale w końcu okładkę popisałem sobie słowami.

Okładka moja „Białej Gorączki”, znaczy gazetowa obwoluta, którą zakładam często na książki jak je czytam po tramwajach i są moje, po przeczytaniu wygląda jakby przejechała przez Syberię. Zalana wodą, poklejona taśmą, podoklejana, poklejona.

Pamiętasz akapit o gestykulacji i narracji? To widać w jego książkach, tam gdzie Wojciech Tochman jak aptekarz precyzyjnie odmierza słowa, a Mariusz Szczygieł w „Gottland” kreuje coś na kształt swoich własnych filmów dokumentalnych, Bader opowiada.

Nie umiałem się pozbyć tego wrażenia, że on mi to opowiada wszystko. Z tej książki aż wylewa się słowo mówione.

A jak już przy nim jesteśmy to ci powiem, że dzieli książkę na dwie połowy.

Pierwsza to zapis jego podróży przez Syberię ruskim Łazikiem, która ma tempo i przypadkowość właśnie takiej podróży. Spotkania są z ludźmi i założonymi i stopowiczami.

Druga to zbiór reportaży. Mocny, poza jednym tekstem jak dla mnie, który też technicznie jest bez zarzutu.

Nie przeciąża w żadną ze stron. Nie pisze zbyt depresyjnie, nie pisze zbyt radośnie. Balansuje ciągle, chociaż smutek z tej książki aż się wylewa.

To książka — wydaje mi się — o tym co ludziom daje siłę po zgaszeniu światła. Znaczy, wtedy gdy ich kraj się wali. Po przewartościowaniu całego kraju. O tym co ludzi napędza. Jak to u Rosjan można się spodziewać (tak, popadam w brzydki stereotyp) alkohol, polityka, władza, przewały, alkohol, odrobina przesądów i paranormalnego tchnienia i życie. Dużo życia.

Ta książka ma to co mają wszystkie znane mi dotychczas dzieła Rosjan i innych ludzi.

Sporo melancholii, czy smutku, nawet w wesołych scenach, bo nie mogę nie przyznać że parę razy nie parsknąłem śmiechem.

Kumpel opowiadał mi takie podanie, legendę czy przesąd, że Rosjanie po wypiciu wódki obracają flaszkę i liczą skapujące krople pozostałe w niej. Jeżeli jest ich osiemnaście (chyba) będa mieli szczęście.

Ta książka jest jak flaszka…

Flaszka, psychuszka, plieszka — uwielbiam te rosyjskie słowa zakończone na „-szka”.

W każdym razie ta książka jest jak flaszka spirytusu. Jest mocna, wchodzi, ma polot tych pijanych rozmów.

Choć szczęścia w niej jest tyle co te osiemnaście kropel.



tekst opublikowany także na stronie www.kaseta.org wpadnij i napij się z nami spirytusu.

Wosjemnadcatowa nadjenje.

chyba "osiemnasta kropla"

Jacek Hugo-Bader to intrygująca osobowość. Bardziej sztampowego początku tekstu sobie nie wyobrażam.

Był u nas na wydziale i mówił.

Z całego wykładu, czy tam prelekcji zapisałem sobie trzy zdania, a rzadko tak robię.

„Przetrawienie przez reportera.” (znaczy, że tego wymaga reportaż). „Nagrywasz.” a pod tym „Nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Nieśpiech"

Umówmy się, dobra? Nie, nie na randkę, chociaż możemy też. Ale to później.

Nie potrafię oddać słowami atmosfery tej książki, musiałbym ją całą przepisać tutaj, więc żeby mniej więcej to zrobić posłużę się tak zwanym mykiem. Myk polega na tym, że od końca akapitu, który czytasz zaczynasz lekturę dwa razy wolniej, albo nawet trzy, spokojnie, powolutku, nie patrząc na zegarek. Pyk. Tak, wiem, że zerkasz teraz na zegarek. Czas zwalnia na te parę minut. Weź sobie też na kolana album ze zdjęciami, nie wiem czy Twoimi, czy rodzinnymi czy innymi, i co akapit je sobie przejrzyj powoli z góry na dół, z lewa na prawo, odwrotnie i do góry nogami. Pomyśl z czym Ci się kojarzą, jak to było. co to było, skąd i kto. Dobrze?  Wejdźmy więc...

Słowo esej napisane jest na na okładce tej książki. Słowo esej prawdopodobnie źle Ci się kojarzy, tak jak i mi, znaczy się mnie. Bardziej pasowałoby w jego miejscu wykład. Albo jeszcze lepiej gawęda. Bo Wojciech Nowicki w tym zbiorze tekstów opowiada o fotografiach.

Autor w różnych miejscach kolekcjonuje zdjęcia, stare, starsze autorów polskich, zagranicznych, anonimowych, znanych, a następnie przygląda im się z bliska i opisuje je dokładnie.

A później oddala perspektywę, łapie szerszy kadr, nawiązuje do innych fotografii, z którymi mu się kojarzą, do historii fotografii w ogóle, zastanawia się nad samą fotografią, tym co ze sobą niesie, co pokazuje, czy w ogóle jest potrzebny jej autor, czym się staje po czasie...

Zmusza - nie, nie zmusza, to za mocne słowo - sugeruje ci żebyś zobaczył to a to zdjęcie, albo przyjrzał się dorobkowi tego a tego autora, usiana ciekawostkami i nazwiskami autorów innych zdjęć, których w niej nie znajdziesz.

Papier kredowy, okładka kartonowa, usztywniona, format wąski, wysoki, śliczna ta książka jest. Nie tym takim pięknem rozbuchanej książki w grubej oprawie, tylko porządnie wydanej przemyślanej. Strony z fotografiami zostawione są tak, że widzisz tylko ją, ale nie rozbitą na dwie strony, tylko pomniejszoną w prawej górnej ćwiartce.

Leniwe, powolne zdanka, jak spokojnie pykana fajka, albo herbatka powolutku stygnąca, którą dopijasz zanim się chłodna zrobi. Uspokajająca tętno książka. I mądra.

tekst w minimalnie innym wariancie opublikowany na stronie www.kaseta.org sprawdź nas.

"Nieśpiech"

Umówmy się, dobra? Nie, nie na randkę, chociaż możemy też. Ale to później.

Nie potrafię oddać słowami atmosfery tej książki, musiałbym ją całą przepisać tutaj, więc żeby mniej więcej to zrobić posłużę się tak zwanym mykiem. Myk polega na tym, że od końca akapitu, który czytasz zaczynasz lekturę dwa razy wolniej, albo nawet trzy, spokojnie, powolutku, nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Buty starszej kobiety."


Tak samo jak recenzja, zatytułowane jest zdjęcie na okładce książki. Jest ono autorstwa Davida Waldorfa.

Sonnenschein to książka o historiach z II Wojny Światowej.

Sonnenshein powoli się rozkręca, ale autorka dobrze wie jak chwycić za kark, widać że to nie jest jej pierwsza książka.To nie jest dokument sensu stricto. Pojawiają się wprawdzie zdjęcia, wypowiedzi, których czemu nie uznać za prawdziwe, są fragmenty opisujące kolejne historie z popularnonaukowo-reporterską dociekliwością, są dokumenty i fragmenty wywiadów przepisane słowo w słowo z listy dialogowej filmu „Shoah”. Ale są też momenty kiedy autorka puszcza wodze fantazji, pozwalając literackości wyciągnąć się na szerokie wody. Dodaje także wywiady z ludźmi którzy nie żyją, z którymi nigdy nie rozmawiała, ułożone przez nią samą. Albo tak mi się wydaje…

Zaczyna się od punktu. Tym punktem jest kobieta — Chaja Tedeschi.

Napisałem jej imię i nazwisko, a w głowie zabrzmiał mi refren tej książki: „Za każdym imieniem kryje się historia.”

Do tego punktu autorka dopisuje. Dorasta kolejne gałęzie drzewa genealogicznego, dorysowuje kolejne nitki torów kolejowych, doznacza kolejne trasy wędrówek, kolejne punkty na mapie (odwiedzone miasta, co i rusz przecież zmieniające nazwę, wraz ze zmieniającą się sytuacją geopolityczną; postacie, znane i nieznane), kolejne zdjęcia, kolejne rolki filmów które ma w głowie, kolejne przedmioty w plecaku, kolejne sceny, kolejne gesty, kolejne wydarzenia, kolejne słowa, kolejne litery, kolejne zmarszczki, kolejne…

Musisz się pilnować, żeby się nie zgubić w tych historiach.

Gdy Chaja już zniknie w plątaninie zapętlających się linii Drndić ją odkopuje, wraca do niej.

I zaczyna linie rysować od nowa.

I od nowa.

I od nowa.

Nie byłem pewien czy wyrzucić poniższy akapit, czy nie, więc umieściłem go w nawiasie.

[Ta książka przegalopowała przeze mnie zmuszając żebym siedział po nocach, zostawiła po sobie kilka stron notatek i niezatarte wrażenie w głowie, rzucała mi przekleństwa na mózg, złościła, zaciskała pięści, wciągała, fascynowała, mówiła „I tak nie napiszesz lepiej, i tak mnie nie opiszesz”, powiedziała mi rzeczy których inna książka mi nie opowiedziała, zarzucała ogromem, ciężarem, tematyką i kształtem, zaskakiwała co chwilę zmiennością, co jakiś czas odkładałem ją na chwilę, robiłem głęboki wdech i czytałam dalej, za każdym razem gdy myślałem, że skończyła, ona zaczynała…]

Ciężar tej książki sprawił, że musiałem z pokorą pochylić głowę, a jedynym na co byłem w stanie patrzeć były skórzane buty starszej kobiety na okładce.

Kobiety, która równie dobrze na imię mogła by mieć Historia.


[Tekst pisany w myśl założenia: „nie zepsuć czytelnikowi żadnej ważnej sceny”]

Tekst opublikowany pierwotnie na witrynie www.kaseta.org Spodobał się? Sprawdź nas.

"Buty starszej kobiety."


Tak samo jak recenzja, zatytułowane jest zdjęcie na okładce książki. Jest ono autorstwa Davida Waldorfa.

Sonnenschein to książka o historiach z II Wojny Światowej.

Sonnenshein powoli się rozkręca, ale autorka dobrze wie jak chwycić za kark, widać że to nie jest jej pierwsza książka.To nie jest dokument sensu stricto. Pojawiają się wprawdzie...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Spence

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
26
książek
Średnio w roku
przeczytane
2
książki
Opinie były
pomocne
100
razy
W sumie
wystawione
7
ocen ze średnią 9,0

Spędzone
na czytaniu
110
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]