Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , ,

Audiobook mistrzowski!

Audiobook mistrzowski!

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako że nie czytam zbyt dużo fantastyki, to ta książka stanowiła dla mnie z początku niemałe wyzwanie. Trudno mi stwierdzić, na ile to, co serwuje nam autorka, jest oryginalne i wybija się na tle reszty, ale na mnie "Piąta pora roku" wywarła spore wrażenie.

Sam świat przedstawiony bardzo na plus, choć trudno się w nim połapać i pojąć zasady jego funkcjonowania. Niemniej, warto brnąć i nie zrażać się z początku, bo z czasem to wszystko nabiera sensu.

Fabularnie może nie dzieje się zbyt wiele, ale ja nie mogłam się oderwać od lektury, zafascynowana tym światem i jego bohaterami.

Nie mogę się już doczekać, aż sięgnę po kolejne tomy.

Jako że nie czytam zbyt dużo fantastyki, to ta książka stanowiła dla mnie z początku niemałe wyzwanie. Trudno mi stwierdzić, na ile to, co serwuje nam autorka, jest oryginalne i wybija się na tle reszty, ale na mnie "Piąta pora roku" wywarła spore wrażenie.

Sam świat przedstawiony bardzo na plus, choć trudno się w nim połapać i pojąć zasady jego funkcjonowania. Niemniej,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozwleczona i przeciągnięta, a miejscami bardzo nierówna i męcząca - opisy i rozważania snute przez główną bohaterkę (biografka) ciężko się czyta i trudno przez nie przebrnąć, w przeciwieństwie do lepiej poprowadzonych partii, wygłaszanych przez pisarkę.

Mimo wszystko w moim odczuciu historia grubymi nićmi szyta i aż nierealna momentami. Wątek dotyczący sytuacji rodzinnej biografki trudno sobie racjonalnie wytłumaczyć (zbyt to wyolbrzymione). Niektóre fragmenty nie trzymają się kupy i nawet mnie to raziło po oczach (a ja nie należę do czytelników mocno wyczulonych na te aspekty).

Niemniej, przebrnęłam przez tę powieść bez większych cierpień, w przeciwieństwie do innej książki tej autorki. Zaczynam podejrzewać, że twórczość tej pisarki po prostu nie jest dla mnie.

Rozwleczona i przeciągnięta, a miejscami bardzo nierówna i męcząca - opisy i rozważania snute przez główną bohaterkę (biografka) ciężko się czyta i trudno przez nie przebrnąć, w przeciwieństwie do lepiej poprowadzonych partii, wygłaszanych przez pisarkę.

Mimo wszystko w moim odczuciu historia grubymi nićmi szyta i aż nierealna momentami. Wątek dotyczący sytuacji rodzinnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zupełnie inny Backman niż ten, którego poznałam przy okazji "Miasta niedźwiedzia". Może trochę mniej moralizatorski.

Nie będę się rozpisywać. Powiem tylko tyle, że absolutnie nie dziwią mnie te liczne pochwały i szturmem zdobywane serca czytelników, bo najzwyczajniej w świecie ludzie potrzebują takich historii. Takich do poplakania. I do pośmiania też. I to właśnie lubię w tym autorze - że jego książki są ciepły kocyk w deszczowe, jesienne dni. Raz na jakiś czas trzeba sobie taką opowieść zafundować.

Zupełnie inny Backman niż ten, którego poznałam przy okazji "Miasta niedźwiedzia". Może trochę mniej moralizatorski.

Nie będę się rozpisywać. Powiem tylko tyle, że absolutnie nie dziwią mnie te liczne pochwały i szturmem zdobywane serca czytelników, bo najzwyczajniej w świecie ludzie potrzebują takich historii. Takich do poplakania. I do pośmiania też. I to właśnie lubię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam w tej chwili ochotę szczerze sobie pogratulować - że doczytałam tę książkę (cegłę) do końca. Nie róbcie sobie tego i, jeśli przez tę kilka-dziesiąt/set pierwszych stron, ta powieść niczym Was nie ujmie, to z czystym sumieniem ją porzućcie. Serio. Bo później nie jest wcale lepiej, a zakończenie niczego Wam nie zrekompensuje.

To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i raczej będę się go wystrzegać. Bo zupełnie mi nie leży styl jego pisania, a dialogi momentami (CZĘSTO) brzmią tak okrutnie źle i sztucznie, że nic tylko przewrócić oczami. Zwłaszcza gdy z założenia mają brzmieć szalenie elokwentnie i wkłada się je w usta dorosłych osób, którym się wydaje, że te "cięte" riposty są zabawne i "na poziomie" (+ w normalnym życiu absolutnie nikt się w taki sposób nie komunikuje).

Sam koncept może i ciekawy, ale to wszystko jest tak rozwleczone i przeciągnięte, że w pewnym momencie już nawet nie chce się wiedzieć, co dalej. Bo w gruncie rzeczy przestało nas to interesować {trzydzieści stron temu}. Dałoby się to wszystko zamknąć wcześniej i zrobić z tego kawał dobrego (albo chociaż poprawnego) horroru, ale autorowi się zachciało opisywać w nieskończoność różne sposoby mordów i snuć nikomu niepotrzebne rozważania. I znowu - naprawdę jestem w szoku, że dobrnęłam jakimś cudem do końca.

Odradzam tę powieść. Znawczynią tego gatunku nie jestem, ale myślę, że jest milion innych książek, które lepiej spełniają swoją rolę w tym zakresie.

Mam w tej chwili ochotę szczerze sobie pogratulować - że doczytałam tę książkę (cegłę) do końca. Nie róbcie sobie tego i, jeśli przez tę kilka-dziesiąt/set pierwszych stron, ta powieść niczym Was nie ujmie, to z czystym sumieniem ją porzućcie. Serio. Bo później nie jest wcale lepiej, a zakończenie niczego Wam nie zrekompensuje.

To moje pierwsze spotkanie z tym autorem i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja druga Bohman i lekkie rozczarowanie (choć nie tak duże, bo zawczasu rzuciłam okiem na recenzję i wiedziałam, czego się spodziewać).

Cóż, trudno przyznać, że ta książka się autorce udała. Z drugiej strony "O zmierzchu" nie wymęczyło mnie aż tak (jak mogłoby), bo nie doczytywalam jej w bólach i męce. Ot, historia, o której nie do końca wiadomo, dokąd zmierza i co chce przedstawić. Ale do strawienia. Zjadliwa taka.

"O zmierzchu" w moim odczuciu gdzieś się po drodze rozmywa, zatraca się sens, staje się coraz bardziej nijakie i takie płaskie... Nie do końca też wiem, czy bohaterka miała taka być, czy na którymś etapie się po prostu autorce rozjechała, bo te sprzeczności w jej osobie są dosyć zastanawiające. Trochę też mam poczucie, że fabularnie ta książka zmierza donikąd. Za to dużo tu waty słownej, trochę pompatycznych wstawek i dywagacji o sztuce (w czym ja się nie odnajduję, nie będę ukrywać).

Dziwną mam relację z Bohman, bo nawet jeśli coś mi w jej pisaniu zgrzyta, to i tak mam ochotę na kolejne lektury jej autorstwa. I nie inaczej jest w przypadku tej książki. Nie żegnam się jeszcze z autorką.

Moja druga Bohman i lekkie rozczarowanie (choć nie tak duże, bo zawczasu rzuciłam okiem na recenzję i wiedziałam, czego się spodziewać).

Cóż, trudno przyznać, że ta książka się autorce udała. Z drugiej strony "O zmierzchu" nie wymęczyło mnie aż tak (jak mogłoby), bo nie doczytywalam jej w bólach i męce. Ot, historia, o której nie do końca wiadomo, dokąd zmierza i co chce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozczarowanie, jakich mało. Chociaż w sumie nie, bo gdzieś podskórnie czułam, że ta historia nie rzuci mnie na kolana.

Dla mnie ta książka jest bardzo... płaska. Narracja (forma wywiadu) w mojej skromnej opinii zabiła tę historię. Może dla niektórych ma to sens, ja się tylko męczyłam podczas lektury, bo nie czułam, że weszłam do tego świata w pełni. Zupełnie nie czułam klimatu lat 70. i rock 'n rolla. Postaci jednowymiarowe i mało interesujące, gdy się nad tym dłużej zastanowić. Druga połowa nieco lepsza (miała swoje momenty, nawet mi się oczy zaszklily raz czy dwa), ale w ogólnym rozrachunku jestem pewna, że zapomnę o tych bohaterach w przeciągu tygodnia, może dwóch.

Niemniej jednak widzę tu potencjał i dobry materiał (zalążek taki) na świetną ekranizację. Jeśliby dobrać dobrych aktorów (SAM CLAFLIN ❤️), to dałoby się cos z tej historii wycisnąć. Może na szklanym ekranie ta opowieść zyskałaby trochę smaku. Bo na razie jest do bólu płasko, nudno i powierzchownie. Czekam więc na dzień, gdy ta historia do mnie przemówi (filmowym językiem).

Rozczarowanie, jakich mało. Chociaż w sumie nie, bo gdzieś podskórnie czułam, że ta historia nie rzuci mnie na kolana.

Dla mnie ta książka jest bardzo... płaska. Narracja (forma wywiadu) w mojej skromnej opinii zabiła tę historię. Może dla niektórych ma to sens, ja się tylko męczyłam podczas lektury, bo nie czułam, że weszłam do tego świata w pełni. Zupełnie nie czułam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przyjemne czytadelko do autobusu, tak bym określiła tę książkę w kilku słowach. Lektura z gatunku tych, które absolutnie nic nie zmieni(aj)ą w naszym życiu, niczego konkretnego nie wniosą poza kilkoma godzinami rozrywki. Dosyć przewidywalna, poprawnie napisana, z ciekawą postacią kobiecą (choć z początku bardzo antypatyczną). W sumie dużo bardziej by do mnie ta książka trafiła jako film, tak myślę.

Autorka trochę się ślizga po temacie, jakby zbyt wiele wątków chciała uchwycić za jednym razem, w efekcie czego trochę to wszystko spłyca. Mogło wyjść z tego coś naprawdę dobrego, gdyby wziął się za to ktoś z lepszym warsztatem.

Przyjemne czytadelko do autobusu, tak bym określiła tę książkę w kilku słowach. Lektura z gatunku tych, które absolutnie nic nie zmieni(aj)ą w naszym życiu, niczego konkretnego nie wniosą poza kilkoma godzinami rozrywki. Dosyć przewidywalna, poprawnie napisana, z ciekawą postacią kobiecą (choć z początku bardzo antypatyczną). W sumie dużo bardziej by do mnie ta książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie będę gwiazdkować, bo ewidentnie nie jestem docelową odbiorczynią tej książki. "Czuła przewodniczka" w 80% jest (dla mnie!) jednym wielkim truizmem. A te 20% to już ten poziom odklejenia (szczerze przepraszam urażonych, ale tak to odbieram), że nie pozostało mi nic innego jak tylko przewracać oczami i cicho prychać pod nosem. Najwidoczniej mój poziom rozwoju duchowego i duchowość ogółem są na tak niskim poziomie, że nie potrafię przyjąć tego typu treści "na poważnie" (szczytem był fragment dotyczący "rozmowy" z włosami, kiedy to zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem autorka nie robi nas wszystkich w konia, mówiąc kolokwialnie, i jawnie nie nabija się ze swoich czytelników i ich inteligencji). Jedno wielkie "nie" ode mnie, stety-niestety. Trochę się chyba dałam oszukać temu nachalnemu marketingowi, cóż począć?

Nie będę gwiazdkować, bo ewidentnie nie jestem docelową odbiorczynią tej książki. "Czuła przewodniczka" w 80% jest (dla mnie!) jednym wielkim truizmem. A te 20% to już ten poziom odklejenia (szczerze przepraszam urażonych, ale tak to odbieram), że nie pozostało mi nic innego jak tylko przewracać oczami i cicho prychać pod nosem. Najwidoczniej mój poziom rozwoju duchowego i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż za rozczarowanie! Bardzo możliwe, że sobie Zafona idealizowałam przez te wszystkie lata, odkąd te (ponad?) 10 lat temu przeczytałam "Cień wiatru". Albo mój gust już tak się wyrobił, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Albo najzwyczajniej w świecie "Marina" jest książką słabą i do pięt nie dorasta swojej bardziej znanej siostrze.

Napisana w sposób, który (mnie) nie zachwyca. Bardzo przeciętnie również pod względem fabularnym. Co rusz miałam wrażenie powielania pewnych schematów i motywów z co bardziej znanych powieści gotyckich. Bardzo łatwo domyślić się kolejnych rozwiązań fabularnych, w efekcie czego o mrocznym klimacie można tylko pomarzyć. Brakowało mi w tej książce emocji. I nawet ta Barcelona oczami Zafona nie jest jakoś wybitnie pociągająca. A szkoda.

Srogo się rozczarowałam. Może gdybym przeczytała "Marinę" te dziesięć lat temu, uboższa o te setki książek i literackich światów, ta lektura coś by we mnie poruszyła. I nie wypadła na ich tle tak blado. Zafon w wersji dla młodzieży zdecydowanie nie dla mnie, odradzam go też starszym czytelnikom - lepiej sobie oszczędzić zawodu.

Cóż za rozczarowanie! Bardzo możliwe, że sobie Zafona idealizowałam przez te wszystkie lata, odkąd te (ponad?) 10 lat temu przeczytałam "Cień wiatru". Albo mój gust już tak się wyrobił, że mało co jest mnie w stanie zaskoczyć. Albo najzwyczajniej w świecie "Marina" jest książką słabą i do pięt nie dorasta swojej bardziej znanej siostrze.

Napisana w sposób, który (mnie)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Porównania do Murakamiego zdecydowanie nie na wyrost, bo czuć w "Deszczowych ptakach" jego ducha. Bardzo (nostalgia, deszcz, jazz). A że ja lubię jego prozę, tak i debiut Clarissy Goenawan przypadł mi do gustu, choć okazał się zupełnie czymś innym, niż na początku zakładałam.

Nie jest to bowiem żaden kryminał. Wątek morderstwa jest tylko pretekstem do zgłębienia przez bohatera pewnych tajemnic, powrotu do przeszłości, do lat dzieciństwa, do ponownego jego przeżycia. To też próba odpowiedzi na trudne i uwierające pytania, chwila refleksji nad tym, na ile i czy w ogóle znamy najbliższe nam osoby.

Bardzo mi się podobało to powolne, senne wręcz tempo tej powieści. Autorka stworzyła bardzo klimatyczną historię, w której co prawda nie dzieje się znowu zbyt wiele, ale chce się wracać do tego małego japońskiego miasteczka i towarzyszyć głównemu bohaterowi w odkrywaniu rodzinnych tajemnic. W moim odczuciu Goenawan sprawnie nakreśliła portret bohatera, któremu przyszło (po)godzić się z traumą i (na)uczyć się z nią żyć. Bardzo nostalgiczny, refleksyjny i smutny (ale piękny) obraz odchodzenia i próba pogodzenia się z utratą / śmiercią. Mnie dotknęło.

Nie jest to na pewno książka dla każdego, wielu się od niej odbije, tak myślę.

Porównania do Murakamiego zdecydowanie nie na wyrost, bo czuć w "Deszczowych ptakach" jego ducha. Bardzo (nostalgia, deszcz, jazz). A że ja lubię jego prozę, tak i debiut Clarissy Goenawan przypadł mi do gustu, choć okazał się zupełnie czymś innym, niż na początku zakładałam.

Nie jest to bowiem żaden kryminał. Wątek morderstwa jest tylko pretekstem do zgłębienia przez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ach, sama nie wiem, Sally...

Bardzo lubię sposób kreacji bohaterów u Rooney. Jest w nich coś, co mnie pociąga i intryguje, choć przecież nie potrafię znaleźć z nimi wielu punków wspólnych. A mimo to chcę o nich czytać.

Mam jednak mieszane uczucia co do "Rozmów z przyjaciółmi". Czuć mocno, że to debiut i takie trochę preludium przed "Normalnymi ludźmi", jakby autorka jeszcze trochę się bała o pewnych rzeczach mówić wprost, jakby sprawdzała, na ile może sobie pozwolić. Zabrakło mi tutaj tego komentarza między wersami, tych niedopowiedzeń i niepewności, tego, co przemilczane. I to, co w "Normalnych ludziach" było bardzo umiejętnie i sprawnie wplecione w fabułę i takie niewymuszone - konflikt klasowy, krytyka kapitalizmu, problemy w relacjach - tutaj, mam wrażenie, jest jak uderzenie "z liścia" w twarz.

Niestety, debiutancka powieść Rooney nie jest aż tak wciągająca emocjonalnie, podczas lektury byłam dosyć zdystansowana i nie czułam tego wewnętrznego "przymusu", żeby czytać i czytać; dosłownie pożreć tę historię na raz. A tego po trosze oczekiwałam.

Mimo wszystko lubię sposób patrzenia Rooney na świat i ludzi. To, jak widzi zwykłego człowieka. Ja naprawdę dostrzegam w niej głos pewnego [mojego] pokolenia, a w jej książkach ludzi, którzy mierzą się z podobnymi problemami. I tak czy siak przeczytam wszystko, co wyda. I tę książkę kiedyś znowu pewnie też, co zrobić?

Ach, sama nie wiem, Sally...

Bardzo lubię sposób kreacji bohaterów u Rooney. Jest w nich coś, co mnie pociąga i intryguje, choć przecież nie potrafię znaleźć z nimi wielu punków wspólnych. A mimo to chcę o nich czytać.

Mam jednak mieszane uczucia co do "Rozmów z przyjaciółmi". Czuć mocno, że to debiut i takie trochę preludium przed "Normalnymi ludźmi", jakby autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

R e w e l a c j a! Aż mi przykro i smutno, że tak mało osób (patrząc na liczbę recenzji na LC i goodreads) wyruszy(ło) w podróż z Reginą Porter i jej powieścią. Cieszę się, że ta kolorowa okładka przyciągnęła moją uwagę na bibliotecznej półce, bo ominęłaby mnie tak cudowna literacka przygoda.

"Podróżni" zachwycili mnie od pierwszych stron i trwałam w tym zachwycie aż do końca. Ależ to była powieść, ach! Polifoniczna narracja czasem bywa zgubna dla autora, ale tutaj świetnie to wszystko zagrało, a autorka wyszła z tej przeprawy obronną ręką. Wszystkie perspektywy świetnie się dopełniają i tworzą wyjątkową całość.

Jestem pod wielkim wrażeniem talentu Reginy Porter i trochę zazdroszczę umiejętności i takiego debiutu (!). Stworzyła bowiem powieść nie tylko arcyciekawą pod względem fabularnym, ale też konstrukcyjnym (powieść stylizowana na sztukę teatralną / dramat). Momentami możemy czuć się lekko zagubieni, mamy w końcu do czynienia z całym stadem bohaterów, powiązanych ze sobą na różnych płaszczyznach, ale szczerze? Gubić się w takich powieściach, wśród takich bohaterów, mogę raz po raz. A z pomocą i tak przychodzi słowniczek na początku powieści, tak w razie W.

Gdybym miała w kilku słowach opisać "Podróżnych" Reginy Porter, powiedziałabym, że to wspaniale nakreśleni bohaterowie (i relacje między nimi), potoczysty, barwny styl i historia Ameryki XX wieku w pigułce. Podobało mi się, z jaką lekkością autorka wplatała w fabułę pewne wydarzenia i "smaczki" historyczne, nazwy i postaci, które łączyły się z losami bohaterów i znajdowały w nich swoje odbicie. Porter o bolączkach współczesnych Amerykanów, o historii USA, jej przemianach, porażkach i grzechach, o wstydzie chowanym głęboko i ukrywanym, mówi bardzo otwarcie, ale nie w sposób, który by ciążył czytelnikowi. Mnie ta narracja zachwyciła, bo była tak... odświeżająca? Jak coś nowego, jak powiem świeżego powietrza. Przez tę powieść się płynie, z wielką radością odkrywa i składa wszystkie puzzle. Jest to z całą pewnością jedna z najlepszych powieści wielopokoleniowych, jakie mi dane było czytać, i jestem pewna, że wrócę jeszcze nie raz do "Podróżnych".

Coś cudownego, czytajcie!

R e w e l a c j a! Aż mi przykro i smutno, że tak mało osób (patrząc na liczbę recenzji na LC i goodreads) wyruszy(ło) w podróż z Reginą Porter i jej powieścią. Cieszę się, że ta kolorowa okładka przyciągnęła moją uwagę na bibliotecznej półce, bo ominęłaby mnie tak cudowna literacka przygoda.

"Podróżni" zachwycili mnie od pierwszych stron i trwałam w tym zachwycie aż do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Długo się zbierałam do tego reportażu, bo wciąż mam w głowie i przed oczami matkę niepełnosprawnego syna, która na zeszłorocznym proteście wykrzykiwała swój ból, poczucie osamotnienia i niezrozumienia.

Jak chyba każdy reportaż Jacka Hołuba - a ten nie stanowi wyjątku - "Żeby umarło przede mną" to lektura niełatwa, druzgocąca, bolesna. Taka, po której nie sposób spać spokojnie, bo tyle myśli kłębi się w głowie. Z jednej strony niby nic tu nie zaskakuje, bo wszyscy wiemy, jak wygląda sytuacja osób niepełnosprawnych i ich opiekunów w naszym kraju, a jednocześnie czasem trudno powstrzymać łzy i tę gulę w gardle.

Jak zawsze, polecam każdemu, bo pozwala patrzeć dalej, głębiej; dojrzeć wszystko to, czego nie widać na pierwszy rzut oka. Ja po tej lekturze jeszcze bardziej nienawidzę narracji w typie "cierpienie uszlachetnia", "nieś swój krzyż", "Bóg zsyła na ciebie tylko tyle, ile jesteś w stanie udźwignąć". Niedobrze mi na dźwięk tych słów.

Długo się zbierałam do tego reportażu, bo wciąż mam w głowie i przed oczami matkę niepełnosprawnego syna, która na zeszłorocznym proteście wykrzykiwała swój ból, poczucie osamotnienia i niezrozumienia.

Jak chyba każdy reportaż Jacka Hołuba - a ten nie stanowi wyjątku - "Żeby umarło przede mną" to lektura niełatwa, druzgocąca, bolesna. Taka, po której nie sposób spać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wow, okazuje się, że Ferrante może (mi) się jednak podobać! I jest to o tyle zadziwiające, że widzę w "Córce" wiele zbieżności z tetralogią neapolitańską, która wyniosła autorkę na szczyt, a do mnie nie do końca trafi(ł)a.

Może to kwestia tej skondensowanej formy, która działa tutaj bardzo na korzyść? Mamy samo mięso, opakowane w proste, bezpośrednio słowa, bez owijania w bawełnę, bez zatajania i prób łagodzenia czy tłumaczenia pewnych sytuacji, emocji, do których przecież mamy prawo, a których często się boimy, które ukrywamy i udajemy, że nie istnieją. Na pewno nie bez znaczenia pozostaje również to, że świetnie mi się słuchało interpretacji Laury Breszki.

Sama tematyka / problematyka książki bardzo ciekawa, choć mam wrażenie, że to ostatnimi czasy temat bardzo na topie i już trochę się przejadł. Niby nie ma w prozie Ferrante nic spektakularnie odkrywczego czy kontrowersyjnego, ale jej bohaterka jest na tyle intrygująca i wiarygodnie wykreowana (choć do bólu antypatyczna!), że to wszystko schodzi na dalszy plan. Bardzo przypadł mi do gustu ten nadmorski klimat i narracja, to powolne snucie opowieści, poprzetykane licznymi retrospekcjami.

"Córka" to powieść o bardzo specyficznym klimacie, który nie każdemu przypadnie do gustu. Mnie to w jakimś stopniu uwiodło i zaskoczyło, bo nie oczekiwałam tego typu lektury po Ferrante. Trochę się czuję, jakbym dostała od autorki po twarzy, bo tak otwarcie mówi o czymś, co od tylu lat jest w naszej kulturze tabuizowane i przemilczane.

Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że ta powieść idealnie się sprawdzi na dużym ekranie (a najnowsza ekranizacja stanowiła w moim przypadku impuls do lektury).

Wow, okazuje się, że Ferrante może (mi) się jednak podobać! I jest to o tyle zadziwiające, że widzę w "Córce" wiele zbieżności z tetralogią neapolitańską, która wyniosła autorkę na szczyt, a do mnie nie do końca trafi(ł)a.

Może to kwestia tej skondensowanej formy, która działa tutaj bardzo na korzyść? Mamy samo mięso, opakowane w proste, bezpośrednio słowa, bez owijania w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Trafiła ta książka na bardzo niepodatny grunt, bo wybitnie nie gustuję w powieściach przygodowych i klimacie rodem z Juliusza Verne'a. Niestety, nic mnie tu specjalnie nie zachwyciło, nie przykuło mojej uwagi, nie sprawiło, że wprost nie mogłam oderwać się od przygód George'a Washingtona Blacka, jedenastoletniego niewolnika na jednej z plantacji na Barbadosie.

Nic tu do mnie nie trafiło. Ani linia fabularna, ani bohaterowi, ani - wreszcie - narracja i warstwa językowa. Ta ostatnia być może miałaby jakieś szanse, gdybym choć w niewielkim stopniu była zaangażowana w lekturę i nie czuła się nią aż tak znużona. Obiektywnie? Nie jest to na pewno zła książka i z całą pewnością znajdzie wielu odbiorców, którzy się nie zachwycą; (nie)stety nie mogę się do nich zaliczyć. A szkoda!

Trafiła ta książka na bardzo niepodatny grunt, bo wybitnie nie gustuję w powieściach przygodowych i klimacie rodem z Juliusza Verne'a. Niestety, nic mnie tu specjalnie nie zachwyciło, nie przykuło mojej uwagi, nie sprawiło, że wprost nie mogłam oderwać się od przygód George'a Washingtona Blacka, jedenastoletniego niewolnika na jednej z plantacji na Barbadosie.

Nic tu do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Chyba największe literackie zaskoczenie 2021 roku, a z całą pewnością najlepsza obyczajówka w tym roku.

Nie wiem, komu przypisywać większe zasługi - samemu autorowi, czy może Wojciechowi Stagenalskiemu, który wyniósł tę książkę na całkiem nowy (wyższy?) poziom? Mam wrażenie, że za sprawą jego genialnego głosu i interpretacji ta książka nabrała innego wydźwięku.

Jestem absolutnie zakochana w prozie Fredrika Backmana! I pomyśleć, że gdyby nie Kasia Koczułap i jej polecajka serialowej ekranizacji, najprawdopodobniej ominęłaby mnie tak genialna powieść obyczajowa. Towarzyszyła mi ta książka grudniową porą, pochłonęłam ją prawie na raz, tak bardzo nie chciałam się od niej odrywać!

Największy atut tej powieści to wspaniale oddany klimat małomiasteczkowej społeczności, relacji między poszczególnymi jej członkami, i świetnie nakreśleni bohaterowie. Uwierzyłam w Bjornstad i tych mieszkańców. W dodatku Backman ma fantastyczne pióro i bardzo umiejętnie dozuje napięcie - te wszystkie momenty zawieszenia, niedopowiedzenia, metafory i porównania, ach! Owszem, czasem autor rzuca truizmami i brzmi na siłę patetycznie, czasem niepotrzebnie moralizuje, ale jestem w stanie przymknąć na to oko, bo całość jest naprawdę dobra.

Dawno aż tak nie zżyłam się z bohaterami jakiejkolwiek powieści! Byli oni dla mnie tak realni, rzeczywiści, prawdziwi jak mało kiedy. Autorowi udało się stworzyć tak wyjątkowy klimat miasteczka skutego lodem, jestem pod wielkim wrażeniem. "Miasto niedźwiedzia" nie pozostawia obojętnym, skłania do refleksji i wywołuje w czytelniku multum uczuć.

I pomyśleć, że ja, tak mało zainteresowana hokejem, czytałam z wypiekami na policzkach o tym sporcie. Backman świetnie równoważy wątki, z dużą przenikliwością i dokładnością rozbiera na czynniki pierwsze wszystkim nam znane mechanizmy. Jako pisarz jest doskonałym obserwatorem. Już nie mogę się doczekać dnia, w którym sięgnę po kolejne jego książki.

Chyba największe literackie zaskoczenie 2021 roku, a z całą pewnością najlepsza obyczajówka w tym roku.

Nie wiem, komu przypisywać większe zasługi - samemu autorowi, czy może Wojciechowi Stagenalskiemu, który wyniósł tę książkę na całkiem nowy (wyższy?) poziom? Mam wrażenie, że za sprawą jego genialnego głosu i interpretacji ta książka nabrała innego wydźwięku.

Jestem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Aż trudno mi uwierzyć, że "Dom głosów" wyszedł spod pióra Donato Carrisiego. To jeden z niewielu autorów kryminałów / thrillerów, który zachwycił mnie sposobem snucia opowieści, bo był tak inny i nieoczywisty na tle typowych książek z tego gatunku. Już nie wspominając o samej fabule, które zwalała z nóg.

Co tu się podziało?, aż ciśnie mi się na usta. "Dom głosów", owszem, wciąga, roi się od plot twistów (które jednak dosyć łatwo rozgryźć), ale przy tym nie wyróżnia się absolutnie niczym. N i c z y m. Przeciętne czytadło, które mógłby napisać każdy inny autor parający się tym gatunkiem. To ten typ kryminału, który przeczytasz w kilka godzin, i zaraz zapomnisz, bo nie ma w nim nic, co przyciągnęłoby twoją uwagę na dłużej. Czytasz, bo czytasz, żeby skończyć i dowiedzieć się, co i jak. Literacko ta książka jest dokładnie taka sama jak setki innych - autor tak skomplikował fabułę, tak się rozdrobnił, że żeby to wszystko wyjaśnić i rozsupłać, nie starczyło już czasu i miejsca na porządną narrację. A to w końcu największy atut prozy Carrisiego. Wszystko opiera się na mocno zawiłej fabule i, śladem wszystkich innych twórców kryminałów, w tym autor widzi siłę swojej powieści [błąd, panie Carrisi!].

Jestem bardzo zawiedziona, bo po tym autorze spodziewałam się więcej. Tutaj mamy przeciętną rozrywkę, w której fabularne rozwiązania są tak zagmatwane, że aż nierealne, absurdalne wręcz. I owszem, gdyby napisał to ktoś inny, to pewnie nie kręciłabym aż tak nosem, w końcu "Dom głosów" spełnił swoją rolę, ale w przypadku tego autora wymagam więcej. Duuuużo więcej, bo wiem na co go stać.

Nie wiem, może Carrisi najlepiej odnajduje się w długich seriach, bo ma tam większe pole do popisu, nie ogranicza go ilość stron, może popłynąć fabularnie i językowo (pozwolić sobie na dłuższe opisy)... Smutek i wielki zawód, niestety.

[4.75]

Aż trudno mi uwierzyć, że "Dom głosów" wyszedł spod pióra Donato Carrisiego. To jeden z niewielu autorów kryminałów / thrillerów, który zachwycił mnie sposobem snucia opowieści, bo był tak inny i nieoczywisty na tle typowych książek z tego gatunku. Już nie wspominając o samej fabule, które zwalała z nóg.

Co tu się podziało?, aż ciśnie mi się na usta. "Dom głosów", owszem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza i Marie Aubert - a jakże udane! Taka malutka książeczka, tak niewiele stron, a tak wiele treści.

Z reguły nie jestem fanką takich mikropowieści i aż tak skondensowanej formy, bo lubię się zagłębić w te nowe literackie światy, ale w tym przypadku myślę, że objętość to tylko atut. To, co miało wybrzmieć, wybrzmiało tak, jak powinno.

Zachwyciła mnie ta kameralność i przede wszystkim brak dosłowności, to książka naszpikowana emocjami na wskroś. Podoba mi się, że autorka nie prowadzi czytelników za rączkę, tylko im samym każe łączyć pewne kropki, a przy tym pozostawia im sporo przestrzeni na własne interpretacje, na dociekanie i zrozumienie motywacji bohaterów. I choć tych postaci nie da się lubić, to jednak współczułam Idzie, tej małej dziewczynce zamkniętej w ciele dorosłej kobiety.

Naprawdę dobra rzecz o dysfunkcjach w rodzinie, w związku, w relacjach ogółem. Jednak da się pisać o niewidzialnej przemocy po ludzku, bez zbędnego ociekania patetyzmem albo ckliwością.

[polecam gorąco audiobook, świetnie się słuchało[

Moje pierwsze spotkanie z wydawnictwem Pauza i Marie Aubert - a jakże udane! Taka malutka książeczka, tak niewiele stron, a tak wiele treści.

Z reguły nie jestem fanką takich mikropowieści i aż tak skondensowanej formy, bo lubię się zagłębić w te nowe literackie światy, ale w tym przypadku myślę, że objętość to tylko atut. To, co miało wybrzmieć, wybrzmiało tak, jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ależ mi się dobra książka trafiła na ten koniec 2021! Szczerze mówiąc, dawno nie czytałam powieści, podczas lektury której czułabym aż tak duży... dyskomfort? Naprawdę długo zastanawiałam się (również w trakcie czytania), jak nazwać to, co mi towarzyszy(ło) przez te kilkaset stron (od samego początku) i myślę, że to jedno słowo doskonale oddaje te wszystkie emocje. D y s k o m f o r t. Z całą pewnością nie mogę napisać, że lektura tej książki była przyjemna. Coś mnie ciągle uwierało, musiałam sobie dawkować fragmenty, bo nie sposób przeczytać tej historii na raz. I myślę, że dokładnie tak sobie to autorka wymyśliła.

Nie będę ukrywać, połapałam się stosunkowo szybko, o co w tym chodzi, ale i tak z ciekawością i nie mniejszym zaangażowaniem składałam wszystkie puzzle. Trochę mam nawet ochotę wrócić do tej książki, bardziej uważnie czytać, wyłapywać pewne smaczki.

Nie będę nic więcej dodawać, bo im mniej się wie, im czystszą głowę się ma przed lekturą, tym lepiej. Mogę tylko polecić, bo to na pewno jeden z lepszych thrillerów, które kiedykolwiek (!) czytałam. Naprawdę "o czymś".

Ależ mi się dobra książka trafiła na ten koniec 2021! Szczerze mówiąc, dawno nie czytałam powieści, podczas lektury której czułabym aż tak duży... dyskomfort? Naprawdę długo zastanawiałam się (również w trakcie czytania), jak nazwać to, co mi towarzyszy(ło) przez te kilkaset stron (od samego początku) i myślę, że to jedno słowo doskonale oddaje te wszystkie emocje. D y s k...

więcej Pokaż mimo to