-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać287
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2024-05-09
2021-08-07
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Premiera: 11.08.2021
„Dziewczynka z Widow Hills” niezmiernie zainteresowała mnie opisem, a w szczególności wykorzystaniem motywu snu i lunatykowania. Jak wyszedł efekt końcowy?
Historią Arden żył cały kraj. 6-letnia dziewczynka, lunatykując, wyszła w nocy podczas burzy z domu i słuch po niej zaginął na 3 dni. Cudowne odnalezienie dziecka przydało mu sławy i związanych z nią konsekwencji. Po latach i zmianie imienia na Olivia, dorosła już kobieta musi zmierzyć się z przeszłością, gdy na swojej posesji trafia na zwłoki mężczyzny z jej poprzedniego życia...
Narracja pierwszosobowa prowadzona przez Olivię przetykana jest informacjami prasowymi, radiowymi i zapisami rozmów telefonicznych dotyczących sprawy zaginięcia Arden, które, w moim odczuciu stanowią największy atut powieści. Autorka postawiła wszystko na jedną kartę – na postać Olivii. Jeżeli czytelnik jej nie polubi, nie spodoba mu się przedstawiona historia. I tak było, niestety, w moim przypadku. Dorosła Olivia nie wzbudziła we mnie ani sympatii ani antypatii, ona i jej los były dla mnie obojętne. Co innego kwestia małej Arden, której losy, w tych krótkich przerywnikach między rozdziałami, śledziłam z zapartym tchem, czując, że kreowana prawda jest tylko pozorna...
Przedstawiana historia snuje się wolno, brak jej dynamiczności, a faktyczna akcja rozpoczyna się dopiero ok. 80 strony, co nie byłoby minusem, gdyby czuć było klimat thrillera. Niestety, oprócz pojedynczych elementów, nie ma tu klimatu grozy i niepokoju, tak niezbędnych przy tego typu powieściach. Ostatnie 70 stron nieco to nadrabia, jednak nie na tyle, by wbić czytelnika w fotel. A rozwiązanie fabularne, choć interesujące, nie jest spektakularne i nie wywołuje efektu wow. Brakowało mi też pogłębienia rysu psychologicznego głównej postaci negatywnej oraz przedłużenia jej „spowiedzi” w kulminacyjnym momencie, co również jest ważne w tego typu książkach – poznanie umysłu anatgonisty niejako „od wewnątrz”.
Reasumując, „Dziewczynka z Widow Hills” zapowiadała się na interesujący thriller, głównie ze względu na wplecenie motywu lunatykowania. Jednak koniec końców kwestia ta nie wprowadziła do fabuły nic szczególnie ciekawego, a powieść wyszła przeciętna, niczym niewyróżniająca się na tle innych dostępnych książek z tego gatunku na rynku. Myślę, że każdy sam powinien przekonać się, czy ta historia do niego przemówi czy polubi główną bohaterkę jako osobę dorosłą, bo to właśnie ona stanowi filar tej historii...
Ani nie polecam, ani nie odradzam.
Moja ocena: 4,5/10
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Premiera: 11.08.2021
„Dziewczynka z Widow Hills” niezmiernie zainteresowała mnie opisem, a w szczególności wykorzystaniem motywu snu i lunatykowania. Jak wyszedł efekt końcowy?
Historią Arden żył cały kraj. 6-letnia dziewczynka, lunatykując, wyszła w nocy podczas burzy z domu i słuch po niej zaginął na 3 dni. Cudowne odnalezienie dziecka przydało...
2023-08-31
W obliczu śmierci…
W Meksyku dochodzi do śmierci w podejrzanych okolicznościach rodziny Pine’ów – rodziców i dwójki dzieci. Jednak to nie jedyna tragedia, która dotknęła rodzinę. Ich najstarszy syn Danny siedzi w więzieniu za zabójstwo swojej dziewczyny, jednak rodzina uważała, że jest niewinny. Czy te dwie sprawy są połączone? Ich syn - Matt wraz z FBI próbuje rozwikłać tę zagadkę.
„W otchłani strachu” to dynamiczny thriller z kilkoma zaskakującymi zwrotami akcji, który na myśl przywodził mi nieco prozę Harlana Cobena. Podejrzana śmierć 4 osób, niewinny człowiek odsiadujący wyrok, tajemnica z przeszłości… Historia opowiedziana z kilku perspektyw – Matta, jego ojca, siostry i matki, skupiająca się zarówno na bieżących wydarzeniach jak i zdarzeniach sprzed wyjazdu do Meksyku, przeplatając także gdzieniegdzie zdarzenia z dalszej przeszłości – z chwil, kiedy doszło do śmierci dziewczyny Danny’ego.
Powieść została okrzyknięta najlepszym thrillerem 2021 roku, co w moim odczuciu zostało przyznane nieco nad wyraz. Fakt jest tak dynamicznie, że czyta się jednym tchem, są zwroty akcji, jest ciekawe zakończenie. Jednak ja zakończenie odgadłam już w połowie książki, co całkowicie pozbawiło je elementu zaskoczenia. Do tego, w moim odczuciu, słabo była tu przedstawiona kreacja psychologiczna Matta. Główny bohater, który traci, na dobrą sprawę, całą rodzinę jaką zna, a w rysie psychologicznym bardzo słabo jest to odczuwalne. Spodziewałabym się tu większego smutku, żalu, poczucia straty… Natomiast bardzo interesująco wyszły kreacje ojca i siostry Matta – osób, które niezachwianie wierzyły w niewinność Danny’ego.
Podsumowując: lekki, porywający kryminał bez drastycznych scen do przeczytania w jeden weekend.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
W obliczu śmierci…
W Meksyku dochodzi do śmierci w podejrzanych okolicznościach rodziny Pine’ów – rodziców i dwójki dzieci. Jednak to nie jedyna tragedia, która dotknęła rodzinę. Ich najstarszy syn Danny siedzi w więzieniu za zabójstwo swojej dziewczyny, jednak rodzina uważała, że jest niewinny. Czy te dwie sprawy są połączone? Ich syn - Matt wraz z FBI próbuje rozwikłać...
2023-06-15
Książki środkiem na samotność…
Mukesh, po stracie żony, odnajduje ją w książkach, co jednocześnie zbliża go z wnuczką.
Aleisha pracuje w bibliotece. W jednej z książek znajduje spis lektur opatrzony tajemniczym przypisem – „Na wypadek, gdyby okazały się potrzebne”. Dzięki niej zbliża się do Mukesha. Kto stworzył listę? I czy pomoże ona Mukeshowi i Aleishy?
Książka o książkach – nie ma lepszego motywu dla książkoholika. Sara Nisha Adams idealnie wbija się nim w serca i umysły czytelników. Bowiem „Klub czytelniczy…” to powieść słodko-gorzka. Przedstawiająca gorycz życia, traumy, z którymi trzeba się mierzyć na jego przestrzeni oraz problemy, które trzeba rozwiązywać. Choroba, utrata najbliższych, problemy komunikacyjne w rodzinie – to główne poruszane motywy. Autorka ukazuje, że książki, zanurzenie się w innych światach może pomóc w codziennych trudach życia. Co jest piękne, w zależności od powieści i etapu życia na jakim się znajdujemy, w książkach możemy ujrzeć wyrywki z własnego życia. Sara Nisha Adams w taki sposób pisze o tytułach z listy, że aż od razu chce się po nie sięgnąć! Tym bardziej, gdy, tak jak ja, posiada się na ich temat jedynie ogólnikową wiedzę.
„Klub czytelniczy…” to z jednej strony smutna opowieść o stracie, samotności i życiowych problemach. Z drugiej jednak strony napawa nadzieją i optymizmem, że wszystko może się odmienić. Że książki mogą wnieść radość i energię w życie. I że dzięki książkom można poznać cudowne osoby, jak to było w przypadku Mukesha i Aleishy.
Interesująca, wolno snująca się opowieść o książkach i uczuciach.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Książki środkiem na samotność…
Mukesh, po stracie żony, odnajduje ją w książkach, co jednocześnie zbliża go z wnuczką.
Aleisha pracuje w bibliotece. W jednej z książek znajduje spis lektur opatrzony tajemniczym przypisem – „Na wypadek, gdyby okazały się potrzebne”. Dzięki niej zbliża się do Mukesha. Kto stworzył listę? I czy pomoże ona Mukeshowi i Aleishy?
Książka o...
2023-04-29
Codzienność w ormiańskiej wiosce…
„W piątek, zaraz po południu, gdy słońce przekroczyło zenit i dostojnie zmierzało ku zachodniemu krańcowi doliny, Sewojanc Anatolija położyła się umierać.”
Już tym pierwszym zdaniem powieść „Z nieba spadły trzy jabłka” ujęła mnie za serce...
Mała, górska ormiańska wioska Maran niemal odcięta od świata. I jej mieszkańcy. Ludzie mieszkający w Maranie z pokolenia na pokolenie. To właśnie ich historia. Ich codzienność, ich dramaty, ich życiowe perypetie i… ich starzejące się społeczeństwo. Jaki los czeka ich społeczność? Czy ludzie ci są szczęśliwi mimo tragedii, które ich nawiedziły?
Narine Abgaryen czaruje słowem. O prostych, najzwyklejszych codziennych czynnościach pisze w sposób niezwykle sugestywny, przejmujący. To sprawia, że czytelnik zżywa się z bohaterami, towarzysząc im przez całe niemal życie. Bo i autorka przeskakuje w czasie, by opowiedzieć pełną historię niemalże każdego mieszkańca Maranu. Ich dzieciństwo, dorastanie, dojrzałość i w końcu starość – każdy etap opisany z niezwykłą czułością. I nie ma się czemu dziwić bowiem przejścia mieszkańców wioski to przede wszystkim dramaty – wojna, głód, śmierć, nieprzychylny klimat i osuwające się zbocza góry… Dramaty poprzetykane chwilami szczęścia i radości, chwilami bezinteresownej sąsiedzkiej samopomocy, chwilami cudów i chwilami realizmu magicznego…
Początkowo ciężko może być rozeznać się między bohaterami ze względu na tak odmienne imiona, nazwiska i ich przydomki od naszego. Jednak z czasem, gdy każda postać zyskuje własną historię, rozróżnienie ich staje się o wiele prostsze.
Książka podzielona jest na 3 części. Części, których nazwy początkowo konfundujące, z zakończeniem opowieści nabierają sensu, zresztą tak jak i sam tytuł. Do tego dochodzi kilka opowiadań utrzymanych w podobnym klimacie jak powieść, jednak z innymi bohaterami, innymi miejscami i czasami akcji, przez co nie pochłaniają aż tak mocno jak główna część książki, niemniej w dalszym ciągu wypadają bardzo dobrze.
„Z nieba spadły trzy jabłka” to urzekająca prostotą, piękna, powolna opowieść o codzienności i trudach życia. O czerpaniu radości z małych rzeczy i poszukiwaniu szczęścia wokół siebie. Ukazująca, że miłość można znaleźć nawet w późniejszym wieku. O życiu na wsi, ukazująca piękno małej, trzymającej się razem społeczności gotowej pomóc sobie nawzajem w każdym czasie.
Piękna opowieść przepełniona ormiańskim folklorem!
Moja ocena: 8,5/10
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Codzienność w ormiańskiej wiosce…
„W piątek, zaraz po południu, gdy słońce przekroczyło zenit i dostojnie zmierzało ku zachodniemu krańcowi doliny, Sewojanc Anatolija położyła się umierać.”
Już tym pierwszym zdaniem powieść „Z nieba spadły trzy jabłka” ujęła mnie za serce...
Mała, górska ormiańska wioska Maran niemal odcięta od świata. I jej mieszkańcy. Ludzie...
2023-03-09
W poszukiwaniu talentu...
Tony Estruch wraz z zespołem ekspertów w różnych dziedzinach udowadnia, że nie ma ludzi bez talentu…
Czy jesteś:
- Nieskończonością, wskazującą nowe drogi?
- pragmatycznym Kwadratem?
- Elipsą, zanurzoną w świecie marzeń?
- empatycznym Trójkątem, biegłym w sztuce sprzedaży?
- Kołem, symbolem bezwarunkowej miłości?
- wytrwałym Prostokątem?
- troskliwym Pięciokątem?
- Rombem, rozumiejącym świat ponadzmysłowy?
- a może Gwiazdą z doskonałym talentem?
Książka przedstawia rezultat 10 lat badań nad talentem, przedstawia koncepcję geniotypów – typów osobowościowych z talentem do określonych kwestii. I to właśnie wokół poszczególnych 9 geniotypów (Nieskończoność, Kwadrat, Elipsa, Trójkąt, Koło, Prostokąt, Pięciokąt, Romb i Gwiazda) obraca się pierwsza połowa poradnika. Przedstawione są w niej szczegółowo cechy osób o poszczególnych geniotypach, ich mocne i słabe strony, jak również pułapki tego typu osobowości. Każdy rozdział kończy się mini testem diagnostycznym, po którego wykonaniu możemy przekonać się czy dany geniotyp dominuje w naszym przypadku.
Testy te sprawiają, że oprócz suchych faktów dotyczących poszczególnych geniotypów mamy tu realne narzędzie do przebadania samego siebie (wprawdzie w wersji skróconej, wersja pełna testu znajduje się na stronie internetowej i dostępna jest w hiszpańskiej i angielskiej wersji językowej). Bardzo lubię takie zabiegi w poradnikach, od razu zyskują więcej w moich oczach.
Druga połowa to z kolei rozważania autora na temat powstawania koncepcji geniotypów, porady jak odkryć w sobie geniusz, czy też opisy relacji poszczególnych geniotypów. To co w tej części najbardziej mi się podobało to wypunktowanie wad współczesnej edukacji, którą autor bez owijania w bawełnę nazywa edukastracją… Niestety, ale w szkołach nie wspiera się dzieci w rozwoju ich naturalnych predyspozycji, za to mają się wpasowywać do ogółu – poziomem wiedzy, zachowaniem itp. Trzeba wbijać się w klucz… Ponadto, na uwagę zasługuje rozdział ‘Talent i życie’, czyli opis trudności, głównie natury psychologicznej, jakie mogą napotkać człowieka w drodze ku odkrywaniu swojego talentu i próbach wykorzystania go na gruncie zawodowym.
O ile pierwsza część dotycząca geniotypów jest szeroko omówiona i w pełni satysfakcjonująca, o tyle w drugiej czegoś mi zabrakło. Jakiejś większej głębi, szerszego omówienia tematu z punktu widzenia psychologicznego. W ogóle zabierając się za tę pozycję sądziłam, że będą tu chociaż jakieś wzmianki czy nawiązania do biologii w kontekście przedstawianej teorii geniotypowej… Niestety na tym polu się zawiodłam.
Całość książki utrzymana jest w nurcie psychologiczno-filozoficzno-ezoterycznym. Są tu odniesienia do japońskiego Ikigai oraz mabui, porady w jaki sposób osiągnąć szczęście w życiu, zachęty do znalezienia swojej pasji, rozwijania jej przekuwając w talent i wykorzystania, by żyć szczęśliwie. Także, jak twierdzi autor – każdy człowiek rodzi się z talentem, grunt to umieć go znaleźć i rozwinąć.
Niejedna osoba z pewnością zobaczy siebie i inne osoby ze swojego otoczenia w opisywanych geniotypach. Czy jednak realnie koncepcja ta może przyczynić się do zmiany życia na lepsze? Czy porady w niej zawarte są w stanie sprawić, że nasze życie będzie szczęśliwsze? Nie jest tajemnicą, że człowiek realizując swoje pasje jest człowiekiem szczęśliwym, więc może faktycznie coś jest w tej koncepcji – rozwijając pasję, wcielając ją w życie, przekuwając w zawodowy sukces można osiągnąć pełnię szczęścia…
Moja ocena: 6,75/10
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu BezFikcji.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
W poszukiwaniu talentu...
Tony Estruch wraz z zespołem ekspertów w różnych dziedzinach udowadnia, że nie ma ludzi bez talentu…
Czy jesteś:
- Nieskończonością, wskazującą nowe drogi?
- pragmatycznym Kwadratem?
- Elipsą, zanurzoną w świecie marzeń?
- empatycznym Trójkątem, biegłym w sztuce sprzedaży?
- Kołem, symbolem bezwarunkowej miłości?
- wytrwałym Prostokątem?
-...
2021-12-13
W pokręconym umyśle Joego Goldberga po raz trzeci….
Joe po rozstaniu z Love znajduje nową miłość w postaci uroczej bibliotekarki Mary Kay. Rozpoczynają się próby zdobycia i utrzymania przy sobie ukochanej…
„Ty kochasz mnie” prezentuje znany z poprzednich tomów schemat – Joe poznaje nową kobietę, zakochuje się w niej, próbuje ją do siebie przekonać, schodzą się (albo i nie schodzą) i koniec końców pojawiają się różnej maści problemy. Po drodze oczywiście nie brakuje trupów…. Niestety, po trzech koncepcyjnie bardzo zbliżonych książkach schemat ten zaczyna zwyczajnie nudzić. Pomimo rewelacyjnej kreacji Joego jako psychopaty ogarniętego żądzą miłości, uczucia rzeczywistości jego najskrytszych myśli i zakamarków pamięci, pomimo interesujących wydarzeń pobocznych i genialnego pióra autorki ta koncepcja już nie zachwyca i nie wprowadza elementu innowacyjności, co bardzo podobało mi się po lekturze „Ty”. A do tego zakończenie sugeruje chęć kontynuacji serii przez autorkę i jeśli faktycznie do niej dojdzie dobrze by było, gdyby doszło do przełamania tego schematu…
Gdybym miała oceniać moje zaangażowanie w tę historię to musiałabym ją podzielić na 3 części. Pierwsze i ostatnie 100 stron czytało mi się świetnie, a historia mnie niemalże wessała. Natomiast cały środek jak dla mnie był nieco zbyt rozciągnięty, mniej obfitował w akcję, co sprawiło, że nie pochłonął mnie bez reszty. Zresztą podobne odczucia miałam w stosunku do drugiej części.
Jednak muszę przyznać, że raz udało się mnie autorce zaskoczyć przy mini wątku dotyczącym córki Mary Kay. Nie będę się wdawać w szczegóły, żeby nie zaspojlerować, ale w ogóle się tego nie spodziewałam.
„Ty kochasz mnie” to nie jest lekka lektura dla rozrywki. To fascynujące, ale zarazem mocno przytłaczające wejście w umysł psychopaty. Możliwość poznania go od wewnątrz, od tych najczulszych strun. Doświadczenie momentami przerażające, gdy uzmysłowimy sobie w jaki sposób ów bohater postrzega świat i wyrządzane zło. Mimo, że w swojej kreacji genialne, jednak, ze względu na powtarzalność schematu, nieco nużące.
Moja ocena: 5,5/10
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
W pokręconym umyśle Joego Goldberga po raz trzeci….
Joe po rozstaniu z Love znajduje nową miłość w postaci uroczej bibliotekarki Mary Kay. Rozpoczynają się próby zdobycia i utrzymania przy sobie ukochanej…
„Ty kochasz mnie” prezentuje znany z poprzednich tomów schemat – Joe poznaje nową kobietę, zakochuje się w niej, próbuje ją do siebie przekonać, schodzą się (albo i nie...
2022-07-22
Pożegnanie…
Okres pójścia na studia to jeden z kluczowych momentów w życiu młodego człowieka. Opuszcza się to, co znane – rodzinę, znajomych, dom, by wkroczyć w nieznany świat studenckiego życia. Jak może być to trudne, szczególnie w kontekście relacji przekonują się Clare i Aidan.
To ich ostatnia wspólna noc przed rozjazdem w dwie różne strony kraju. Autorka prowadzi nas śladami kluczowych wydarzeń w ich historii miłosnej, ukazując siłę wiążącej ich więzi. Czy okaże się ona na tyle silna, by przetrwać rozłąkę, czy rozpadnie się jak domek z kart?
Dylematy, dylematy i jeszcze raz dylematy…
Autorka snuje opowieść bliską sercu młodych czytelników. Porusza kwestie, które osobiście ich dotyczą, co sprawia, że mogą utożsamić się z bohaterami. Mi, pomimo że okres ten mam już dawno za sobą, „Hello…” przypomniało tamte czasy, czasy pożegnań, czasy obietnic. Ale przede wszystkim był to czas próby. Taka próba czasu stoi też przed bohaterami, a czytelnik kibicuje im w osiągnięciu szczęścia.
„Hello, goodbye i my pomiędzy” to słodko-gorzka historia dwójki młodych ludzi. Historia spisana prostym, młodzieżowym językiem, obfitującą w dialogi, która z pewnością przypadnie do gustu nastoletnim czytelnikom.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Pożegnanie…
Okres pójścia na studia to jeden z kluczowych momentów w życiu młodego człowieka. Opuszcza się to, co znane – rodzinę, znajomych, dom, by wkroczyć w nieznany świat studenckiego życia. Jak może być to trudne, szczególnie w kontekście relacji przekonują się Clare i Aidan.
To ich ostatnia wspólna noc przed rozjazdem w dwie różne strony kraju. Autorka prowadzi nas...
2022-04-15
Uratować dom...
13-letnia Faith nie jest zwyczajną nastolatką. Odkąd zniknął jej ojciec, a matka popadła w depresję sama musi zająć się domem, matką i młodszym bratem, który w dodatku zaczyna sprawiać problemy - twierdzi, że w ich piwnicy mieszka duch, po czym.... znika, jak ojciec. A jakby problemów było mało dom Faith stoi na skraju klifu, w którym pojawia się szczelina, powiększająca się z dnia na dzień.... Czy Faith uda się ocalić zarówno dom jak i rodzinę od runięcia w otchłań?
"Dom na skraju klifu" to mądra opowieść skłaniająca do refleksji. Mimo, iż docelowo przeznaczona dla młodszych czytelników (10-13 lat) to trafi również do serca niejednego dorosłego. To historia ucząca odpowiedzialności za bliskich i wartości rodziny, ukazująca w jaki sposób można poradzić sobie, jak również nie radzić sobie ze stratą bliskiej osoby oraz ukazująca moc posiadania prawdziwego przyjaciela. To historia niezwykle silnej, konsekwentnie dążącej do celu dziewczynki, którą życie nauczyło przedwcześnie dojrzałości. I to właśnie postać Faith wykreowana z niezwykłą charyzmą stanowi trzon tej opowieści i pcha ją naprzód. Bowiem czytelnik zżywa się z tą małą bohaterką, pochłania kolejne stronice książki, by przekonać się czy da ona radę, sama jedna, poskładać swoją rodzinę i dom w jedną całość....
Warto też zaznaczyć, że pojawiający się chwilowo wątek nadnaturalny został świetnie rozegrany, także nawet ja nie podejrzewałam, że koniec końców zostanie on rozwiązany w taki sposób.
Polecam dla młodszych, jak i starszych czytelników.
PS. Za egzemplarz do recenzji dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal - Wydawnictwu Wilga.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Uratować dom...
13-letnia Faith nie jest zwyczajną nastolatką. Odkąd zniknął jej ojciec, a matka popadła w depresję sama musi zająć się domem, matką i młodszym bratem, który w dodatku zaczyna sprawiać problemy - twierdzi, że w ich piwnicy mieszka duch, po czym.... znika, jak ojciec. A jakby problemów było mało dom Faith stoi na skraju klifu, w którym pojawia się...
2023-01-25
Tęsknota za miłością…
Siobhan, Miranda, Jane i... Joseph Carter. Trzy kobiety wystawione w walentynki przez tego samego faceta. Co się wydarzyło feralnego dnia, że Joseph nie dotarł na randki? I kim tak naprawdę jest Joseph Carter?
Narracja w „Poszukiwanym ukochanym” prowadzona jest z trzech perspektyw. Perspektywa Siobhan, choć najmniej mnie angażowała, to była, koniec końców, przejmująca. Perspektywa Mirandy – interesująca i nietypowa z tego względu, że bohaterka pracuje jako chirurg drzew. I Jane – skrzywdzonej w poprzedniej pracy, nieśmiałej, zamkniętej na ludzi, której perspektywa najbardziej do mnie przemówiła ze względu na to, że mam sporo cech charakteru wspólnych z bohaterką.
Każda z kobiet, nawet jeśli początkowo nie zdaje sobie z tego sprawy, pragnie miłości. Na drodze każdej z nich stanął Carter. Jego postać początkowo wybitnie mnie irytowała. Te jego pokrętne tłumaczenia, maskowanie wszystkiego żartami… Nie mój typ. Niemniej… Po czasie wszystkie klocki układają się w jedną całość, a Joseph wydaje się być w końcu najbardziej ludzki. I podejrzewam, że taki też był zamysł autorki. By początkowo zniechęcić do niego czytelników, a później zrzucić im prawdę na głowę…
Początkowo fabuła wydaje się zmierzać donikąd. Później klaruje się jeden kierunek, do wydarzenia podczas którego wszystko ma się zmienić. I fakt, zmienia się, a czytelnik jest niesamowicie zaskoczony obrotem spraw. Tego pierwszego plot twistu nie udało mi się przewidzieć. Natomiast drugi już tak. Niemniej od opisu wydarzeń podczas Sylwestra wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsca.
Beth O’Leary przekonała mnie do siebie „Współlokatorami”, przy których świetnie się bawiłam. I również ta powieść napisana jest w lekkim stylu z nutką poczucia humoru tak charakterystycznym dla autorki. W konstrukcji podobna do wcześniejszych jej książek, niemniej jest pierwszą, której rozwiązanie fabularne mnie faktycznie zaskoczyło. Choć początkowo napawała mnie sceptycyzmem (nie polubiłam Cartera ani Siobhan) ostatnie około 100 stron wynagradza wszystko i sprawiło, że poczułam nić sympatii nawet do tej dwójki (czego niewątpliwą zasługą jest drugi plot twist).
„Poszukiwany ukochany” to z jednej strony zabawny romans obyczajowy, z drugiej jednak strony to przejmująca historia o stracie, próbach radzenia sobie z nią oraz poszukiwaniach... Poszukiwaniach miłości, poszukiwaniu siebie, poszukiwaniu szczęścia i odwagi.
Polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Tęsknota za miłością…
Siobhan, Miranda, Jane i... Joseph Carter. Trzy kobiety wystawione w walentynki przez tego samego faceta. Co się wydarzyło feralnego dnia, że Joseph nie dotarł na randki? I kim tak naprawdę jest Joseph Carter?
Narracja w „Poszukiwanym ukochanym” prowadzona jest z trzech perspektyw. Perspektywa Siobhan, choć najmniej mnie angażowała, to była, koniec...
2022-10-23
W morderczym szale…
Mathilde to kobieta po 60-tce, przy kości, ale dbająca o siebie. I stanowiąca dowód na to, by nie oceniać ludzi po wyglądzie. Bowiem postawa miłej starszej pani jest tylko pozorem – Mathilde w rzeczywistości jest… płatną zabójczynią.
Proza Lemaitre ciekawiła mnie od dłuższego czasu. „Wielki wąż” to napisany w latach 80. XX w. kryminał, w swojej konstrukcji o tyle nietypowy, że autor jak na tacy podaje tożsamość mordercy. Obecnie zabieg odkrycia kart na samym początku nie zaskakuje aż tak bardzo jak mógłby w latach 80. Także w samej historii nie chodzi głównie o zabójstwa, a o stan umysłu Mathilde. Jej powolne zatracanie się w tych prawdziwych i tych urojonych myślach, przeszłości oraz teraźniejszości. Portret psychologiczny kobiety wyszedł w tej kwestii autorowi świetnie.
Powieść jest w gruncie rzeczy dynamiczna, zabójstwo goni zabójstwo. Jednak w pewnym momencie miałam wrażenie, że już jest tego za dużo. Z wątków pobocznych bardzo spodobał mi się wątek z Constance i jej synkiem. Szkoda tylko, że został tak szybko ukrócony, ale z drugiej strony rozumiem również decyzję autora w tej kwestii. Ponadto pełna niedopowiedzeń i skrytości relacja między Rene a Tevy.
Moje pierwsze spotkanie z piórem Lemaitre wypadło dobrze, choć spodziewałam się więcej fajerwerków. Mimo, że od strony kryminalnej nie do końca mnie usatysfakcjonowała, to od strony psychologicznej już jak najbardziej.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
W morderczym szale…
Mathilde to kobieta po 60-tce, przy kości, ale dbająca o siebie. I stanowiąca dowód na to, by nie oceniać ludzi po wyglądzie. Bowiem postawa miłej starszej pani jest tylko pozorem – Mathilde w rzeczywistości jest… płatną zabójczynią.
Proza Lemaitre ciekawiła mnie od dłuższego czasu. „Wielki wąż” to napisany w latach 80. XX w. kryminał, w swojej...
2022-09-07
Archeolodzy na tropie…
Duet Preston&Child zasłynął serią o ekscentrycznym, tajemniczym agencie FBI Pendergaście. Teraz powracają z nowym cyklem, w której główne bohaterki – archeolog Nora Kelly oraz agentka Corrie Swanson, występują również w poszczególnych tomach cyklu o Pendergaście.
XIXw. Wyprawa Donnera. Grupa ludzi przemierza góry na skróty w poszukiwaniu lepszego życia. Nie przewidzieli trudności. Łapie ich zima. Zdani sami na siebie muszą walczyć o przetrwanie. Nawet kosztem utraty człowieczeństwa. Nawet kosztem uciekania się do kanibalizmu...
Obecnie. Nora otrzymuje zlecenie odnalezienia zaginionego obozu wyprawy Donnera. Jednak na miejscu dochodzi do podejrzanych zdarzeń, w które angażują się służby federalne. Co ma wspólnego felerna wyprawa z kradzieżami kości, zaginięciem oraz morderstwem?
„Stare kości” to wartka, sprawnie napisana, interesująca historia, jak zresztą wszystkie spod pióra duetu. To mroczna opowieść, obnażająca ile jest w stanie zrobić zdesperowany człowiek, by przetrwać. Opowieść wywołująca ciarki na plecach.
Na pierwszy plan wysuwają się tu dwie silne postacie kobiece – Nora i Corrie. Mimo, że wiele je dzieli, ich współpraca okazuje się niezwykle cenna. Autorzy puścili też oczko do fanów serii z Pendergastem, bowiem na ostatnich stronach pojawia się też sam agent!
Jak wypada finał archeologicznych poszukiwań? Choć udało mi się przewidzieć przyczyny siejącego się obłędu wśród członków wyprawy Donnera, to całości zakończenia nie przewidziałam. Czy było satysfakcjonujące? Tak, choć nie w 100% przekonujące.
„Stare kości” charakteryzują się prostszą linią fabularną niż książki z serii z Pendergastem, niemniej zawierają większość elementów tak charakterystycznych dla twórczości duetu – pozornie nadprzyrodzone rzeczy wyjaśniane są na sposób naukowy, przedłużenie momentu kulminacyjnego w czasie, wykreowanie charakternych postaci…
To dobra powieść, zarówno dla miłośników twórczości duetu, jak i dla osób, które chciałyby poznać ich pióro.
Polecam.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Archeolodzy na tropie…
Duet Preston&Child zasłynął serią o ekscentrycznym, tajemniczym agencie FBI Pendergaście. Teraz powracają z nowym cyklem, w której główne bohaterki – archeolog Nora Kelly oraz agentka Corrie Swanson, występują również w poszczególnych tomach cyklu o Pendergaście.
XIXw. Wyprawa Donnera. Grupa ludzi przemierza góry na skróty w poszukiwaniu lepszego...
2022-03-09
Miłość, która ratuje…
„Lepiej kochać chwilę i potem cierpieć, niż nie kochać nigdy.”
Zwierzak pojawiający się w życiu człowieka wnosi do niego ogrom ciepła i szczęścia. Jako miłośniczka futrzaków, po książki, w których odgrywają one główne role sięgam w ciemno. Jak wypada w takim razie „Pies, który nas odnalazł”?
W rodzinie Anki i Remka nie jest kolorowo. Zaburzenia syna - Kaja ze spektrum autyzmu pochłaniają całą uwagę matki. Ojciec wiecznie przebywa w pracy. A 12-letnia córka Pola czuje się zagubiona i niekochana. Gdy w ich życiu pojawia się uroczy psiak Fred, wiele zaczyna się zmieniać...
Jagna Kaczanowska stworzyła piękną historię z jakże prostym, a mimo to, niezwykle wartościowym przesłaniem. Miłość, bezinteresowna miłość płynąca ze strony zwierzaka jest w stanie wiele zmienić… na lepsze. „Pies, który nas odnalazł” wywołuje cały wachlarz emocji – radość, smutek, żal, złość, współczucie… Z pewnością u niejednego czytelnika, tak jak u mnie (co stosunkowo rzadko się zdarza), wywoła potok łez wzruszenia wręcz nie do opanowania... Bowiem tylko człowiek ze stali jest w stanie przejść obojętnie wobec takiej historii – historii niepełnosprawnego psa, niepełnosprawnego dziecka, nastolatki, która czuje się niekochana i zagubionych w problemach rodziców. Myślę, że sporo osób w przedstawionej rodzinie zobaczy odbicie pewnych aspektów swojego życia. Choćby oddalenie od partnera, obawę o przyszłość dziecka, wyrzuty sumienia z powodu złości na innych członków rodziny. To uniwersalna opowieść podnosząca na duchu i będąca promykiem nadziei, wskazującym na to, że pomimo trudności i przeciwności losu wszystko może się ułożyć.
Kluczową rolę w przypadku naprawy stosunków w rodzinie Anki i Remka odgrywa Fred, który pomimo niepełnosprawności jest niezwykle żywiołowy i radosny. I tu pojawia się kolejny ważny aspekt powieści – kwestia tolerancji w stosunku do ludzi jak i zwierząt, będących nieco odmiennymi od przyjętych standardów.
Na uwagę zasługuje również poruszenie tak istotnej kwestii jak problemy z wychowywaniem dziecka ze spektrum autyzmu, które pojawiają się na każdym kroku. Książka otwiera oczy na to, jak bardzo wymagające są takie dzieci, ile uwagi i energii trzeba poświęcić, by możliwy był ich lepszy rozwój. W tym wątku dobrze widać wykształcenie psychologiczne autorki.
Bohaterowie są świetnie wykreowani. Każdy z nich jest inny, każdy ma swoje problemy. Wydają się rzeczywiści poprzez to, że borykają się z różnymi problemami, oraz przechodzą przemianę wewnętrzną. Ja zżyłam się z nimi bardzo.
Polecam! Nie tylko miłośnikom zwierząt.
PS. Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu W.A.B.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Miłość, która ratuje…
„Lepiej kochać chwilę i potem cierpieć, niż nie kochać nigdy.”
Zwierzak pojawiający się w życiu człowieka wnosi do niego ogrom ciepła i szczęścia. Jako miłośniczka futrzaków, po książki, w których odgrywają one główne role sięgam w ciemno. Jak wypada w takim razie „Pies, który nas odnalazł”?
W rodzinie Anki i Remka nie jest kolorowo. Zaburzenia syna...
2021-09-29
Wartościowych książek dla młodzieży nigdy za wiele…
Greer to zwyczajna nastolatka, która ma jeden problem z samą sobą – duży biust. Uważając, że całe otoczenie zwraca uwagę wyłącznie na jej piersi, popada wręcz w obsesję na ich punkcie, co rzutuje na jej relacje, a przede wszystkim na przyjaźń z nowym chłopakiem – Jacksonem. Czy Greer uda się zaakceptować swój wygląd?
Laura Zimmermann stworzyła uroczą, zabawną, a jednocześnie poruszającą i skłaniającą do refleksji powieść o samoakceptacji i niedoskonałościach ludzkiego ciała. Czytając „Oczy mam tutaj” robi się ciepło na sercu, gdyż w ostatecznym wydźwięku przekazuje bardzo pozytywny vibe. Ludzie nie są idealni. Każdy ma jakieś mankamenty, a perfekcyjność wyziera wyłącznie ze szklanych ekranów…. Jeden jest ponadprzeciętnie wysoki i chudy jak tyczka, inny niski i przysadzisty, jeden ma jedną nogę krótszą od drugiej, a inny ma duże piersi…
Mam wrażenie, że na rynku brakuje tego typu książek dla nastolatków, oswajających z niedoskonałościami i uczących samoakceptacji. Bo jeśli sami siebie i swojego ciała nie zaakceptujemy, to nic ani nikt nie sprawi, że będziemy się czuć w nim dobrze. Jest to szczególnie ważne u nastolatków będących w okresie dojrzewania i uczących się swoich zmieniających się ciał na nowo. Do tego dochodzą zmiany w psychice, a w takiej sytuacji nieodpowiednie słowo lub gest może bardzo zranić….
Moim zdaniem „Oczy mam tutaj” to powieść obowiązkowa dla każdej nastolatki. Nie tylko dla tych borykających się z identycznym problemem jak główna bohaterka, ale również innych. Bo ta historia w swoim ogólnym wydźwięku jest uniwersalna i można ją przełożyć na wiele innych sytuacji.
Polecam.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
Wartościowych książek dla młodzieży nigdy za wiele…
Greer to zwyczajna nastolatka, która ma jeden problem z samą sobą – duży biust. Uważając, że całe otoczenie zwraca uwagę wyłącznie na jej piersi, popada wręcz w obsesję na ich punkcie, co rzutuje na jej relacje, a przede wszystkim na przyjaźń z nowym chłopakiem – Jacksonem. Czy Greer uda się zaakceptować swój...
2021-04-23
Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Czy dwoje ludzi jest w stanie się w sobie zakochać po wzajemnym odpowiedzeniu na 36 pytań i późniejszym 4-minutowym patrzeniem sobie w oczy? Na tym motywie opiera się powieść „36 pytań, by cię poznać. 4 minuty, by pokochać” hiszpańskiego pisarza - Jordi Sierra i Fabra.
17-latkowie Marcos i Bibiana poznają się na imprezie. Chłopak jest oczarowany dziewczyną, a i ona wykazuje zainteresowanie nim. Młodzi zakochują się w sobie, jednak na drodze do ich szczęścia staje tajemnica skrywana przez dziewczynę… Czy uda im się pokonać demony i być razem?
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że po przeczytaniu opisu spodziewałam się powieści w typie New Adult, natomiast koniec końców jest to romans młodzieżowy.
Fabuła książki jest jednowątkowa – skupia się na relacji Marcos-Bibiana i w głównej mierze składa się z dialogów, a opisów jest tu jak na lekarstwo (stanowią one góra 10% całości). Taka specyficzna konstrukcja może być zarówno plusem jak i minusem. Z pewnością nadaje ona akcji dynamiczności, jednak z drugiej strony pozbawia czytelnika tła dla opowiadanej historii - pełnego wglądu w opisywane zdarzenia, charakterystykę i uczucia bohaterów. Ciężej jest się zżyć z daną historią, gdy przedstawiona jest wyłącznie z punktu dialogowego.
Żałuję, że najbardziej interesujący jak dla mnie aspekt tej historii - temat traumatycznej przeszłości dziewczyny, jej rodzinnych problemów, jak i późniejszych zdrowotnych, nie został głębiej poruszony, a jedynie „liźnięty”. W moim odczuciu mogłoby to być dobrym backgroundem dla opowiadanej historii i sprawić, że byłaby wielowymiarowa. Niestety, ale dla mnie historia Marcosa i Bibiany jest w tej formie dość płaska, a motyw miłości od pierwszego wejrzenia infantylny. Sądziłam, że jego wykorzystanie będzie solidnie wytłumaczone, natomiast tutaj wyglądało to tak, że on zakochał się w niej ze względu na to, że jest piękna, a ona dlatego, że on jest troskliwy i delikatny.
Na uwagę zasługuje jednak fakt, że autor nie poszedł utartą ścieżką, czyli w stronę, gdy dziewczyna zmaga się ze śmiertelną chorobą, a związek ma być ostatnią dobrą rzeczą w jej życiu. Tutaj problemy Bibiany są nieco innej natury, natomiast wciąż jest to sprawa bardzo poważna i chwała autorowi za jej poruszenie, szczególnie, gdy w ostatnim czasie temat problemów natury psychicznej u nastolatków jest coraz częściej poruszany.
Na moje odczucia w związku z tą powieścią w dużym stopniu rzutuje to, że nie jestem grupą docelową. Z punktu widzenia nastolatków ta historia może się obronić właśnie tym, co mi w niej przeszkadzało, czyli jednowątkową, mało skomplikowaną fabułą, nastawieniem na dialogi, które szybciej się czyta niż żmudne opisy oraz motywem pierwszej nastoletniej miłości. Gdyby trafiła ona w moje ręce 10 lat temu mój odbiór tej historii byłby na pewno inny.
„36 pytań, by Cię poznać. 4 minuty, by pokochać” to historia, która może spodobać się grupie docelowej, czyli osobom w przedziale wieku 15-19 lat, natomiast starszym nie polecam.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zielona Sowa.
P.S. Pierwszy raz spotkałam się, aby na okładce książki (w tym wypadku na stronie tylnej) zamieszczona była informacja o minimalnym docelowym wieku odbiorcy (w tym wypadku 15+; wyrazy uznania dla Wydawnictwa!). Czy jest to dobre rozwiązanie? Myślę, że absolutnie tak, tym bardziej, że ostatnimi czasy pojawiało się coraz więcej „afer” związanych z występowaniem brutalnych scen w książkach – jak choćby w przypadku „Parafila” Bartka Rojnego. Takie rozwiązanie pozwoliłoby zwrócić uwagę potencjalnego odbiorcy na to, czy książka jest, czy jednak nie jest dla niego, a taki znaczek w żadnym wypadku nie zaburza designu okładki, czego przykładem jest powyższa powieść.
Czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia? Czy dwoje ludzi jest w stanie się w sobie zakochać po wzajemnym odpowiedzeniu na 36 pytań i późniejszym 4-minutowym patrzeniem sobie w oczy? Na tym motywie opiera się powieść „36 pytań, by cię poznać. 4 minuty, by pokochać” hiszpańskiego pisarza - Jordi Sierra i Fabra.
17-latkowie Marcos i Bibiana poznają się na imprezie....
2021-01-27
„Parafil” to debiutancka powieść Bartka Rojnego i to jaki debiut! Powieść w niczym nie ustępuje innym pozycjom z tego gatunku dostępnym na rynku wydawniczym. Ale po kolei…
Polska. Górny Śląsk. Policja odnajduje zwłoki mężczyzny z pętlą a szyi oraz jego żony. Samobójstwo czy morderstwo? Tego muszą dowiedzieć się śledczy wraz z ekspertem od dewiacji seksualnych Witkiem Weimerem.
Powieść Bartka Rojnego mimo, że oparta na znanych motywach, posiada element innowacji, którym jest wykreowanie bohatera, będącego ekspertem od dewiacji seksualnych. Postać Weimera jest świetnie wykreowana - niejednoznaczna, wielowymiarowa. To bohater, który zmaga się z traumą z przeszłości, z obecnymi problemami w życiu zawodowym, a który chwilę ukojenia i zapomnienia odnajduje w toczącym się śledztwie.
Tempo akcji jest zmienne. O ile pierwsze i ostatnie 150 stron bardzo mocno przykuło moją uwagę, o tyle środek pod tym względem, w moim odczuciu, wypada nieco słabiej. Powieść momentami szokuje, bulwersuje, nie pozostawia czytelnika obojętnym. Autor nie szczędzi brutalnych szczegółów, które, co wrażliwszym osobom mogą przeszkadzać. Jednak z tej brutalności i okrucieństwa wynika cały klimat historii.
Jedną z zalet powieści jest wielowątkowość, co nadaje jej głębszego, pełniejszego wymiaru. Autor nie skupia się jedynie na przedstawieniu toku śledztwa. Czytelnik śledzi również losy życia prywatnego głównego bohatera i problemów z jakimi się on zmaga – oskarżenia o molestowanie seksualne, groźby utraty pracy…
„Parafil” to bardzo dobry kryminał i świetny debiut. Autor wysoko zawiesił sobie poprzeczkę – jestem ciekawa jaki wydźwięk będą miały kolejne części serii. Jeżeli autor utrzyma poziom „Parafila” to będzie naprawdę dobrze.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu ZNAK.
http://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni/
„Parafil” to debiutancka powieść Bartka Rojnego i to jaki debiut! Powieść w niczym nie ustępuje innym pozycjom z tego gatunku dostępnym na rynku wydawniczym. Ale po kolei…
Polska. Górny Śląsk. Policja odnajduje zwłoki mężczyzny z pętlą a szyi oraz jego żony. Samobójstwo czy morderstwo? Tego muszą dowiedzieć się śledczy wraz z ekspertem od dewiacji seksualnych Witkiem...
Cisza, będąca torturą...
Eva i Simon to starsze małżeństwo z trójką dorosłych już córek. Rodzinne tajemnice, niepisany pakt, by nie mówić o swojej przeszłości kładzie się cieniem na życiu całej rodziny. Simon zamyka się w sobie, przestając się w ogóle odzywać, a Eva nie może znieść tej ciszy…
„Dni w historii ciszy” to dramat rodzinny o tym jaki skutek mogą mieć nieprzepracowane traumy z przeszłości. O życiu razem, ale jakby osobno. O murze tajemnic, który dzieli coraz bardziej…
Merethe Lindstrøm rozpoczyna swoją historię mocnym wstępem. Oto młoda Eva jest sama z córkami, a do jej domu przychodzi tajemniczy intruz. Nie wiadomo czego chce, nie wiadomo, w którym dokładnie momencie znika… Między innymi to zdarzenie kładzie się cieniem na życiu rodziny...
Fabularnie powieść ta nie jest niczym szczególnym. Ot starsze małżeństwo ze skrywanymi wydarzeniami z przeszłości coraz bardziej oddala się od siebie. Historia przedstawiona jest z punktu widzenia Evy, której zamilknięcie męża okropnie ciąży. W formie strumienia świadomości. Narratorka przeskakuje między zdarzeniami i czasami, co utrudnia odnalezienie chronologii w zdarzeniach opisywanych w powieści i, moim zdaniem, wprowadza niepotrzebny chaos. Moim silnym zainteresowaniem cieszyły się jedynie fragmenty opisów przeszłości Simona - trudy czasu wojennego, ciągłe ukrywanie się, strach przed dostaniem się do obozu koncentracyjnego… Pozostała część powieści nieszczególnie mnie wciągnęła.
Natomiast na uwagę zasługuje wykorzystany przez autorkę motyw ciszy. Ciszy, która dla Evy staje się torturą. Ciszy, która dla Simona wydaje się być ucieczką. Ciszy nigdy nie omówionych trudnych doświadczeń z przeszłości zarówno Simona jak i Evy. Ciszy, która ścieląc się między małżonkami, wręcz krzyczy...
Tajemniczy tytuł, hipnotyczna okładka i intrygujący opis są obiecujące, jednak, w moim odczuciu, potencjał tej historii nie został w pełni wykorzystany. Poprzez formę w jakiej została przedstawiona, czyli strumienia świadomości Evy, niestety traci na atrakcyjności. I nawet dość ciekawie ograny motyw ciszy, motyw, z którym wcześniej nie spotkałam się w literaturze, nie ratuje moich zawiedzionych oczekiwań…
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu ArtRage.
https://www.instagram.com/w_otchlani_wyobrazni
Cisza, będąca torturą...
więcej Pokaż mimo toEva i Simon to starsze małżeństwo z trójką dorosłych już córek. Rodzinne tajemnice, niepisany pakt, by nie mówić o swojej przeszłości kładzie się cieniem na życiu całej rodziny. Simon zamyka się w sobie, przestając się w ogóle odzywać, a Eva nie może znieść tej ciszy…
„Dni w historii ciszy” to dramat rodzinny o tym jaki skutek mogą mieć...