-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
Wystawić opinię tej książce, która brałaby pod uwagę zarówno wady, jak i zalety, jest ciężko. Prawdę mówiąc w tej chwili nie wiem, co mam zrobić. Z jednej strony sama historia zaciekawiła mnie i chciałabym się dowiedzieć, co będzie dalej, lecz z drugiej nie jestem pewna, czy zniosę następną cześć.
Jak już wspomniałam, ogromną zaletą tej książki jest pomysł na nią. Jeśli Grey ma pięćdziesiąt twarzy popieprzena, to Adam ma sto twarzy pop***dolenia. Mam tu na myśli w dużej mierze początek (potem robi się dużo lepiej). Tymże oto sposobem delikatnie przechodzimy do wad i błędów... - o zgrozo! nawet na świeżo nie wiem, czy zdołam je tu zebrać. Po pierwsze i najważniejsze - przez cały czas miałam wrażenie, że czytałam jedno z opowiadań na Wattpadzie, czy jakimś blogu, pisane przez nastolatkę, albo młodą kobietę, która z pisaniem nie miała nigdy nic wspólnego. Co pozwala mi tak sądzić? Przede wszystkim główna bohaterka. Tak irytującej, infantylnej postaci nie widziałam jeszcze w żadnej książce. Dwudziestoparolatka o umyśle maksymalnie dwunastolatki. Drugiej takiej twórczej katastrofy nie da się chyba stworzyć. Sama jestem młodą osobą (przed dwudziestką) i z całą pewnością mogę stwierdzić, że bardziej dojrzała byłam podczas pierwszej komunii niż Cassandra w swoich najbardziej "dorosłych" momentach (choć na tę chwilę żadnego takowego nie mogę sobie przypomnieć).
Zabawne są błędy, pomyłki i niejasności. Tak w gwoli ścisłości. Drogie Panie czytające moją opinię. Jak zaopatrujecie się na porzucanie tamponów po czym - w spódnicy oczywiście - kompletne ignorowanie ich, jakby w ogóle nie były potrzebne. Dobrze, że bohaterka przez większość czasu siedziała, więc może wszystko pochłonęła - na szczęście - czarna kiecka.
Jeśli jesteśmy już przy temacie ubrań. Co robi normalna, racjonalna, kompletnie spłukana osoba, która ma podobno już tylko jedną pięćdziesiątkę w portfelu? Tak! Cieszę się, że się rozumiemy, bo przecież nowe ciuchy to z całą pewnością sprawa wagi państwowej.
Co robisz na biznesowym wyjeździe (w jakimś stopniu przecież był on biznesowy)? Na okrągło zamawiasz jedzenie do pokoju i bierzesz taksówki na rachunek szefa - sprawa oczywista jak to, że Ziemia jest płaska ;-)
Nie zwracajmy uwagi na początek książki, gdzie Adam nie potrafi się opanować. Przecież każda przerażona kobieta, której dopiero co sprawiono ból, zaraz o wszystkim zapomina i pcha mu się do łóżka.
Nawet nie wspominam o kwestii zostawiania poważnie chorej osoby samej, aby trochę się zabawić w jakimś hoteliku. Przecież każdy tak robi. Czyż nie?
O irlacjonalnej postawie Cassandry (i jej jakże wspaniałych, głębokich przemyśleniach) mogłabym rozprawiać jeszcze długo, ale nie mam chęci na to.
Daję trzy gwiazdki za pomysł i jedną w ramach sympatii dla autorki, czy tam dla Adama... czy coś. Mam ochotę wziąć się za drugą część, ale boję się, że będzie mi się tak samo dłużyć jak powyższa pozycja. Jeszcze nie wiem, co zrobię, ale z przykrością tej książki nie polecam.
Wystawić opinię tej książce, która brałaby pod uwagę zarówno wady, jak i zalety, jest ciężko. Prawdę mówiąc w tej chwili nie wiem, co mam zrobić. Z jednej strony sama historia zaciekawiła mnie i chciałabym się dowiedzieć, co będzie dalej, lecz z drugiej nie jestem pewna, czy zniosę następną cześć.
Jak już wspomniałam, ogromną zaletą tej książki jest pomysł na nią. Jeśli...
Nic nie poradzę, ale mam słabość do książek typu "szef i pracownica" i "zakochana od małego". Tutaj jest to połączone, więc dla mnie super.
Na początku - prawdopodobnie przez wprowadzenie - nie mogłam się przyzwyczaić, że główna bohaterka nie jest nastolatką. Na szczęście takowe wrażenie szybko się ulotniło.
Nie mam zastrzeżeń do niczego w tej książce, naprawdę fajna historia. I niech żyją nawiasy i inne zabawne stwierdzenia! Kto czytał ten wie, o co chodzi :-)
Nic nie poradzę, ale mam słabość do książek typu "szef i pracownica" i "zakochana od małego". Tutaj jest to połączone, więc dla mnie super.
Na początku - prawdopodobnie przez wprowadzenie - nie mogłam się przyzwyczaić, że główna bohaterka nie jest nastolatką. Na szczęście takowe wrażenie szybko się ulotniło.
Nie mam zastrzeżeń do niczego w tej książce, naprawdę fajna...
Strasznie długo czytałam tę książkę (ot trochę ponad 300 stron to przecież niewiele), a dziwne jest to, że mimo to się nie nudziłam. Podoba mi się sama idea książki, kulisy powstawania konkursu kulinarnego to coś, czego nie kojarzę z innych książek. Naprawdę fajna, niezobowiązująca lektura. Tylko trochę brakowało mi Gideona - a szkoda bo jako bohatera bardzo go polubiłam. Niby romans, a jednak gdzie ta miłość? Uczuć było zbyt mało (nie licząc sercowych rozterek Zoe) a jeśli już pojawiała się odpowiednią sytuacja, to miałam wrażenie, że była pisana po łebkach. To boli, bo gdyby to dopracować, to wyszłaby naprawdę idealna historia.
Strasznie długo czytałam tę książkę (ot trochę ponad 300 stron to przecież niewiele), a dziwne jest to, że mimo to się nie nudziłam. Podoba mi się sama idea książki, kulisy powstawania konkursu kulinarnego to coś, czego nie kojarzę z innych książek. Naprawdę fajna, niezobowiązująca lektura. Tylko trochę brakowało mi Gideona - a szkoda bo jako bohatera bardzo go polubiłam....
więcej mniej Pokaż mimo to
Prawdę mówiąc, na początku nie byłam przekonana do tej książki, nawet w sumie nie chciało mi się za nią zabrać. Teraz żałuję, bo naprawdę ją polubiłam. Niby schemat - on zmienia się przy niej, ta kocha go mimo wszystko - ale wcale nie banał. Idealna pozycja na wyluzowanie w deszczowy wieczór.
Jedynym minusem dla mnie jest to, że przez pół książki miałam wrażenie, że jest ona tylko o głównej bohaterce. Remy tam był, ale w moim odczuciu trochę go nie było. Nie było to jednak jakoś bardzo rażące.
Prawdę mówiąc, na początku nie byłam przekonana do tej książki, nawet w sumie nie chciało mi się za nią zabrać. Teraz żałuję, bo naprawdę ją polubiłam. Niby schemat - on zmienia się przy niej, ta kocha go mimo wszystko - ale wcale nie banał. Idealna pozycja na wyluzowanie w deszczowy wieczór.
Jedynym minusem dla mnie jest to, że przez pół książki miałam wrażenie, że jest...
Wiem, że moje podejście jest tragiczne, ale nic nie poradzę. Kiedy widzę, iż książka jest polska, czuję dziwną niechęć. Nie wiem czemu, tak po prostu mam. Dlatego jeśli w przyszłości zapragnę napisać książkę - choć pragnienie a wykonanie to dwie kompletnie różne sprawy - będę posługiwać się pseudonimem.
Ale do rzeczy. Na tę pozycję się zdecydowałam. Czemu? Nie mam bladego pojęcia. Niech żyje Agnieszka Lingas-Łoniewska, bo kobieta wreszcie mnie przekonała, że polski romans to nie musi być zły romans.
Zaczęłam czytać, od razu uśmiechając się pod nosem. Główka bohaterka to równa babka. Innych słów nie mam. Zabawna, złośliwa, inteligentna. Michał też przypadł mi do gustu, ale nie zachwycił tak bardzo jak Lilianna (nie oszukujmy się, ale opiekuńczy, zaborczy i męski przystojniak to powielany schemat).
Cała historia również mi się spodobała. Miłość + szczypta kryminału + dużo tajemnic + ciekawe porównania = "W szpilkach Manolo".
Serdecznie polecam. Ciekawa lektura na wieczór. Oby więcej takich w naszych kraju.
Wiem, że moje podejście jest tragiczne, ale nic nie poradzę. Kiedy widzę, iż książka jest polska, czuję dziwną niechęć. Nie wiem czemu, tak po prostu mam. Dlatego jeśli w przyszłości zapragnę napisać książkę - choć pragnienie a wykonanie to dwie kompletnie różne sprawy - będę posługiwać się pseudonimem.
Ale do rzeczy. Na tę pozycję się zdecydowałam. Czemu? Nie mam...
Pokochałam tę książkę całym sercem, tak jak Wes pokochał Kiersten, a Kiersten umiłowała Wesa. Od mniej więcej 140 strony płakałam ja głupia. 3x na tak. Polecam
Pokochałam tę książkę całym sercem, tak jak Wes pokochał Kiersten, a Kiersten umiłowała Wesa. Od mniej więcej 140 strony płakałam ja głupia. 3x na tak. Polecam
Pokaż mimo to
Nie czytajcie tych bzdur. Jeśli Pani autorka pracowała w biurze nieruchomości, to zastanawiam się, jak dawała sobie radę z tak ograniczoną wiedzą
Nie czytajcie tych bzdur. Jeśli Pani autorka pracowała w biurze nieruchomości, to zastanawiam się, jak dawała sobie radę z tak ograniczoną wiedzą
Pokaż mimo to