-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1179
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać421
Biblioteczka
Po książkę sięgnęłam za sprawą filmu, który dość mocno, przykuł moją uwagę. Bardzo spodobała mi się koncepcja dajmonów i zaintrygował mnie cały ten fantastyczny świat.
Zdobycie książki nie było proste, ale koniec końców, wpadła mi w ręce.
Nie zaczynała się zbyt obiecująco i wiele stron minęło, nim zdołałam zatonąć w tej historii. W końcu jednak rozkręciła się i trzymała w napięciu do ostatniej strony.
Po książkę sięgnęłam za sprawą filmu, który dość mocno, przykuł moją uwagę. Bardzo spodobała mi się koncepcja dajmonów i zaintrygował mnie cały ten fantastyczny świat.
Zdobycie książki nie było proste, ale koniec końców, wpadła mi w ręce.
Nie zaczynała się zbyt obiecująco i wiele stron minęło, nim zdołałam zatonąć w tej historii. W końcu jednak rozkręciła się i trzymała w...
Jak można nie sięgnąć po taki bestseller? Książkę o której głośno na każdym kroku, o której tyle osób wypowiada się tak pochlebnie...
Przeczytałam i zmieniam pytanie; Jak można tak się tym zachwycać?
Już nie raz przekonałam się że słowo "bestseller" nijak ma się do jakości, a jednak bez przerwy sięgam po coś, o czym wokoło jest za głośno.
Tak i tu, wzięłam książkę i zaintrygowana zabrałam się za czytanie.
Czytając pierwsze strony, nie miałam złego zdania. Lekki styl pisma sprawiał że śmigało się strona za stroną. Szybko jednak przestało być to zaletą. Lekkość czytania to jedno, ale bogactwo oraz pewien "poziom" języka to drugie. A niestety autorka nie może poszczycić się zadowalającym stylem pisania.
Bohaterowie są płytcy, narracja nastoletnia, treść nudna (a gdy sądzisz że jedna książka to za dużo, w kolejce czekają jeszcze dwie następne). Dodatkowo trąci to "Zmierzchem" na kilometr. Czytając, nie wiedziałam że było to na nim wzorowane, ale ewidentnie widziałam to w postaciach i dialogach. Z tym że "Zmierzch" sam z siebie z założenia jest lepszy, gdyż jest to książka dla nastolatków. Ale 'to samo' w wersji z założenia dla starszych, ma już więcej wymagań.
Jak można nie sięgnąć po taki bestseller? Książkę o której głośno na każdym kroku, o której tyle osób wypowiada się tak pochlebnie...
Przeczytałam i zmieniam pytanie; Jak można tak się tym zachwycać?
Już nie raz przekonałam się że słowo "bestseller" nijak ma się do jakości, a jednak bez przerwy sięgam po coś, o czym wokoło jest za głośno.
Tak i tu, wzięłam książkę i...
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że nie jest to coś, co poza akcją książki nie istnieje, a wielki świat z własną historią, geografią, językami i wierzeniami. Na całe szczęście film był czym był, mianowicie arcydziełem, czyli czymś na miarę książki z której czerpał i dzięki niemu, sięgnęłam po nią gdy tylko nadarzyła się okazja.
Proza Tolkiena jest specyficzna, przez co nie każdemu wpada w gust. Bo przecież kto by spamiętał te wszystkie imiona i nazwy, kto by zrozumiał wszystkie motywy, sięgające nie raz poza karty. Na szczęście wielu jest takich, którym nie sprawia to trudności.
"Władca Pierścieni" jest moją ulubioną książką, nade wszystkie inne. Jej treść jest mi bliska od najmłodszych lat, mając pewnie nie mały wpływ na wartości czy przekonania, jakie sobie wyrabiałam. Czytam ją co parę lat, za każdym razem na równi przeżywając jej treść. Za każdym razem wciąga mnie fabuła (bynajmniej nie zmienia tego fakt, że znam ją na pamięć), za każdym zachwyca mnie świat Śródziemia i marzę o znalezieniu się w nim. Ze stron aż bije piękno i magia Rivendell czy Lothlórien, mrok i otchłanie Khazad-dum, potęga Minas Tirith, czy wreszcie domowe ciepło Shire. Za każdym razem towarzyszę bohaterom, czując się niemal dziesiątym członkiem drużyny pierścienia, a ostatnią stronę żegnam z łezką w oku(i bynajmniej nie w przenośni), tylko dlatego że to już koniec.
"Powrót Króla", część ostatnia, jest epickim zwieńczeniem wszystkich wydarzeń. Na dobry początek lądujemy w Gondorze. Dane nam jest poznać drugie, wielkie królestwo ludzi, o którym tyle już słyszeliśmy, zobaczyć resztki potęgi Numenoru. Fabuła znów rozdzielona jest na dwie księgi, to też na wydarzenia z Cirith Ungol, przyjdzie nam poczekać połowę książki. Nie zdążymy jednak zatęsknić, gdyż tu gdzie jesteśmy, bynajmniej nudno nie jest. Podróż do Gondoru wpierw z Pippinem i Gandalfem, następnie z armią Rohanu, umarli z Dunharrow, aż w końcu wielka bitwa pod Minas Tirith. A gdy wydaje nam się że najważniejsze wydarzenia są za nami, nie jesteśmy nawet w połowie książki. Ruszamy pod Czarną Bramę, ale w między czasie dołączmy do Froda i Sama, by wraz z nimi, zobaczyć wreszcie Mordor. Czeka nas trudna wędrówka przez Krainy Ciemności, ale w końcu zwycięstwo. Teraz czas na liczne spotkania i pożegnania. Mimo iż towarzyszyliśmy każdej z postaci, mamy ochotę usłyszeć, jak opowiadają historię z podróży. Przeżyć to raz jeszcze, gdyż dociera do nas, że to już koniec, a wcale tego nie chcemy. Ale niestety, wracamy. Stajemy wreszcie na granicy Śródziemia, wpatrując się w Słońce na zachodzie. Łzy w oczach żegnają ostatnią ze stron, pozostaje smutek, gdyż przygoda się skończyła i nastał czas, by się rozstać. Zostajemy na brzegu, wpatrując się w odpływający statek, gdzie nie możemy już popłynąć wraz z bohaterami.
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że...
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że nie jest to coś, co poza akcją książki nie istnieje, a wielki świat z własną historią, geografią, językami i wierzeniami. Na całe szczęście film był czym był, mianowicie arcydziełem, czyli czymś na miarę książki z której czerpał i dzięki niemu, sięgnęłam po nią gdy tylko nadarzyła się okazja.
Proza Tolkiena jest specyficzna, przez co nie każdemu wpada w gust. Bo przecież kto by spamiętał te wszystkie imiona i nazwy, kto by zrozumiał wszystkie motywy, sięgające nie raz poza karty. Na szczęście wielu jest takich, którym nie sprawia to trudności.
"Władca Pierścieni" jest moją ulubioną książką, nade wszystkie inne. Jej treść jest mi bliska od najmłodszych lat, mając pewnie nie mały wpływ na wartości czy przekonania, jakie sobie wyrabiałam. Czytam ją co parę lat, za każdym razem na równi przeżywając jej treść. Za każdym razem wciąga mnie fabuła (bynajmniej nie zmienia tego fakt, że znam ją na pamięć), za każdym zachwyca mnie świat Śródziemia i marzę o znalezieniu się w nim. Ze stron aż bije piękno i magia Rivendell czy Lothlórien, mrok i otchłanie Khazad-dum, potęga Minas Tirith, czy wreszcie domowe ciepło Shire. Za każdym razem towarzyszę bohaterom, czując się niemal dziesiątym członkiem drużyny pierścienia, a ostatnią stronę żegnam z łezką w oku(i bynajmniej nie w przenośni), tylko dlatego że to już koniec.
W "Dwóch Wieżach" akcja znacznie się urozmaica. Oprócz wędrówki z Pierścieniem, mamy wiele różności, jakimi są sceny w Rohanie. Ta część bardzo wyraźnie, rozdzielona jest na dwie księgi, z których każda opisuje drogę jednego z głównych bohaterów, po ścieżkach własnego losu. Podczas gdy pierwszy z nich podróżuje przez Gondor, wiedziony przez Golluma, by wypełnić misję, drugi udaje się do Rohanu, by dochować wierności drużynie, a ostatecznie zjednoczyć królestwa ludzi pod jednym sztandarem. Fabuła nie jest już tak monotonna jak w części pierwszej. Pościg za orkami, zdrada Isengardu, Edoras, Fangorn, Bitwa w Chelmowym Jarze, spotkanie Faramira, jaskinia Sheloby... cały czas coś się dzieje. Ostatnie strony pozostawiają nas na granicy Mordoru, a odkładając książkę wówczas, ciężko natychmiast nie sięgnąć po następną.
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że...
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że nie jest to coś, co poza akcją książki nie istnieje, a wielki świat z własną historią, geografią, językami i wierzeniami. Na całe szczęście film był czym był, mianowicie arcydziełem, czyli czymś na miarę książki z której czerpał i dzięki niemu, sięgnęłam po nią gdy tylko nadarzyła się okazja.
Proza Tolkiena jest specyficzna, przez co nie każdemu wpada w gust. Bo przecież kto by spamiętał te wszystkie imiona i nazwy, kto by zrozumiał wszystkie motywy, sięgające nie raz poza karty. Na szczęście wielu jest takich, którym nie sprawia to trudności.
"Władca Pierścieni" jest moją ulubioną książką, nade wszystkie inne. Jej treść jest mi bliska od najmłodszych lat, mając pewnie nie mały wpływ na wartości czy przekonania, jakie sobie wyrabiałam. Czytam ją co parę lat, za każdym razem na równi przeżywając jej treść. Za każdym razem wciąga mnie fabuła (bynajmniej nie zmienia tego fakt, że znam ją na pamięć), za każdym zachwyca mnie świat Śródziemia i marzę o znalezieniu się w nim. Ze stron aż bije piękno i magia Rivendell czy Lothlórien, mrok i otchłanie Khazad-dum, potęga Minas Tirith, czy wreszcie domowe ciepło Shire. Za każdym razem towarzyszę bohaterom, czując się niemal dziesiątym członkiem Drużyny Pierścienia, a ostatnią stronę żegnam z łezką w oku(i bynajmniej nie w przenośni), tylko dlatego że to już koniec.
"Drużyna Pierścienia" doskonale wprowadza nas w świat przedstawiony. Nie będziemy co prawda znali całej jego historii, jak możemy ją poznać w "Silmarillionie", jednak dostaniemy wszystko to, czego potrzebujemy. Już od pierwszych stron możemy domyślać się jak pobiegnie fabuła, szybko zauważamy pewne schematy, ale czy w czymś nam to przeszkadza? Bynajmniej, w niczym. Pakujemy plecaczek i biegniemy za Frodem, by przez kolejne trzysta parę stron wraz z nim wędrować.
Wędrujemy, wędrujemy, powolutku, coraz dalej. Niby nic ciekawego, ale jednak nie sposób przestać. Idąc tak bowiem strona za stroną, nieustanie podziwiamy piękne krajobrazy, słuchamy historii Środziemia oraz postaci, których tyle poznajemy. Każda świetnie wykreowana, zostaje nam w pamięci. Gdy docieramy do końca, nie minie dużo czasu, nim sięgniemy po kolejną część.
Trylogia "Władcy Pierścieni" nie bez powodu ma swoją sławę. Nie bez powodu uważana jest za "najlepszą książkę XX wieku" a Tolkien za najlepszego pisarza tych czasów. Jest to dzieło godne uwagi, które zawsze będę polecać.
Książkę poznałam za sprawą filmu, gdyż ten, wyszedł jeszcze zanim nauczyłam się czytać. Od razu urzekła mnie fabuła i ogrom tego świata. Widać było że...
"Silmarillion" jest dziełem nietypowym. Myślę, że jest to najodpowiedniejsze słowo, do opisania tej książki. Nie jest to bowiem spójna opowieść, a zbiór wielu historii, mitologii i legend, które składają się na całość.
Książkę czytałam, jak na razie dwukrotnie - uważam osobiście że jest to minimum, wymagane do pełnego zrozumienia jej. Za pierwszym razem, dopiero pod koniec nie miałam problemów z odróżnieniem postaci czy rodów, oraz nie biegałam co chwila do mapy, by zorientować się gdzie właśnie jestem. Czytanie wymaga pełnego skupienia. Zapamiętywanie nazw, relacji czy miejsc nie jest z początku kwestią najłatwiejszą, jednak gdy już zatoniemy w książce na dobre, czyta się ją znakomicie.
Książka, pisana jest stylem wysokim, co sprawia że jeszcze piękniej się przedstawia. Piękno to dobre słowo. Ze stron emituje swoisty majestat. Czuć, że czyta się o wydarzeniach ważnych, o szlachetnych czynach. Nie mam pojęcia, jak Tolkien to zrobił, ale od tej książki wręcz bije moc Śródziemia.
Jako iż na książkę składają się liczne notatki autora, należy od razu nastawić się na różne sposoby przedstawienia wydarzeń. Autor raz to skrupulatnie opisuje uczucia bohaterów, zapełniając ich przygody dialogami, innym razem nie pofatyguje się o nic, poza napomknieniem. Miewa też w zwyczaju przerwać w trakcie opowiadania historii, ot, ładną wymówką "Więcej na ten temat Eldarom nie przekazano." - i nikogo nie obchodzi jak bardzo czytelnik jest ciekaw czy to dalszych wydarzeń, czy to myśli bohaterów - nie ma nic więcej i nie będzie, zdaj się na wyobraźnię i czytaj dalej.
Skoro o wyobraźni mowa, "Silmarillion" wrzuca ją na wyższy poziom. Tolkien nie zarzuca nas opisami krajobrazów, ale jednak widzimy je wszystkie przed oczyma, jak gdyby pokazał nam je na zdjęciach. Ile to razy czytając, przerywałam na moment by zamknąć oczy i zwyczajnie wyobrażać sobie wspaniałość tego świata.
Wiele niedopowiedzeń, duże pole do manewru i piękne podłoże w postaci treści. Wyobraźnia chodzi na najwyższych obrotach. Nigdy nie sądziłam, że mogę tak uwielbiać postacie, które wypowiedziały w całej książce raptem kilka zdań, a tym bardziej że tak żywo będę je 'widzieć', mimo iż niektóre nie posiadają nawet najskromniejszego opisu.
Pamiętam pierwsze obejrzenie (następne przeczytanie) "Władcy Pierścieni" po przeczytaniu tej książki. Na nowo zachwycałam się każdą ze scen, widząc w nich tak liczne nawiązania. Cała powieść nabrała jeszcze większej głębi i majestatu, którym tak emitował "Silmarillion". Nie wspominając już o fakcie, że moją kochaną 'trylogię' wreszcie prawdziwie rozumiem. Wszystko to, co w niej widzimy, to konsekwencje wydarzeń z Dawnych Dni, tak odległych, a jednak nierozerwalnie połączonych. Historia Śródziemia, jak mówił sam Tolkien, to "saga o Trzech Klejnotach i Pierścieniach Władzy". Obie książki to dwa elementy jednej całości. Magicznej i pięknej całości.
To jedna z tych książek, która mimo pozornej prostoty, wręcz wskazywania palcem -to jest dobro, a to jest zło - skłania do licznych refleksji, oraz wpływa na wartości. Polecam w szczególności miłośnikom Śródziemia, ale i wszystkim innym fanom fantasy, oraz każdemu, dla kogo taki styl pisania nie jest przeszkodą. Jest to wspaniała podróż do niezwykłego świata i tytuł do którego niejednokrotnie wrócę.
"Silmarillion" jest dziełem nietypowym. Myślę, że jest to najodpowiedniejsze słowo, do opisania tej książki. Nie jest to bowiem spójna opowieść, a zbiór wielu historii, mitologii i legend, które składają się na całość.
Książkę czytałam, jak na razie dwukrotnie - uważam osobiście że jest to minimum, wymagane do pełnego zrozumienia jej. Za pierwszym razem, dopiero pod koniec...
Jest to typowa z książek, stworzona pod czytelników. Nieznany autor piszę książkę na podstawie serialu, bo ten ma dużą oglądalność. Zaczyna podobnie, wręcz tak samo jak w pierwowzorze, po czym tworzy coraz to dalsze przygody postaci, które zdają się nigdy nie skończyć. Rozumiem że wampiry są nieśmiertelne, ale żadna to wymówka by pisać i pisać, gdy już ewidentnie nie ma o czym.
Nie pochwalam książek tego typu. Szanuję autorów którzy tworzą przez wenę. Gdy ich dzieło się spodoba, mogą na nim zarobić. Ale nie znoszę produktów robionych pod pieniądz, na siłę i bez końca. Tak samo skończyły oryginalne "Pamiętniki Wampirów", tak skończył serial na ich podstawie, tak samo skończyła książka na podstawie ów serialu, (no i oczywiście setki innych 'produktów').
Pierwszą cześć jeszcze dobrze się czyta, następna też znośna, ale z częsci na część jest coraz gorzej.Zdecydowanie nie polecam innych, po tej trójce, a ów trójkę jedynie tym, którzy uwielbiają serial. Nie widzę żadnej innej przyczyny by zainteresować się tą serią. O ile oryginalne "Pamiętniki Wampirów" (przynajmniej częsci przed zmianą autorki) były ciekawym, młodzieżowym fantasy, tak tu nie widzę nic wyróżniającego się.
Przeczytałam w okresie w którym podobał mi się serial, więc nie najgorzej mi się czytało. Teraz jednak nie mam żadnego argumentu by kiedykolwiek do tej książki wrócić.
Jest to typowa z książek, stworzona pod czytelników. Nieznany autor piszę książkę na podstawie serialu, bo ten ma dużą oglądalność. Zaczyna podobnie, wręcz tak samo jak w pierwowzorze, po czym tworzy coraz to dalsze przygody postaci, które zdają się nigdy nie skończyć. Rozumiem że wampiry są nieśmiertelne, ale żadna to wymówka by pisać i pisać, gdy już ewidentnie nie ma o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toOglądając swojego czasu serial, również książka wpadła mi w ręce. Nastoletni wiek sprzyja czytaniu wszelkich romansów, a te z wampirami wchodziły wówczas w modę. Ciekawa byłam książki, która miała już wówczas swoje lata i z pewnością utorowała sobą drogę wszelkim "Zmierzch"o-podobnym wynalazkom, których wszędzie było pełno. Książka z pewnością nie przypomina serialu, nakręconego na jej podstawie, a szukanie podobieństw innych niż imiona bohaterów, nie przyniesie większych skutków. Nie jest to jednak ani wadą, ani zaletą. Ogólnie rzecz biorąc dobrze się ją czytało, a każda następna część (do momentu w którym nie zmienili autorki na bóg wie kogo) utrzymywała poziom, stając się jednocześnie coraz bardziej "fantastyczną". Godna polecenia nastolatkom, lubiącym takie tematyki.
Oglądając swojego czasu serial, również książka wpadła mi w ręce. Nastoletni wiek sprzyja czytaniu wszelkich romansów, a te z wampirami wchodziły wówczas w modę. Ciekawa byłam książki, która miała już wówczas swoje lata i z pewnością utorowała sobą drogę wszelkim "Zmierzch"o-podobnym wynalazkom, których wszędzie było pełno. Książka z pewnością nie przypomina serialu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Cujo" to pierwsza z powieści Kinga która wpadła mi w ręce. Uważam ją za dobrą, choć niewyróżniającą się niczym szczególnym. Książka budziła uczucie niepokoju, pokazując jak kochane psisko przemienia się w bezlitosną maszynę do zabijania, a wszystko to spowodowane przez chorobę. Tylko chorobę, bo cóż to takiego wielkiego wścieklizna? - Jeśli kiedykolwiek tak myślałam, nie widząc w tym nic straszniejszego od śliniącego się, powarkującego zwierzaka, King skutecznie mnie z tego wyleczył. Przez długie tygodnie widząc w swoim otoczeniu psy dużych ras, czułam się nie swojo, widząc oczami wyobraźni pysk Cujo.
"Cujo" to pierwsza z powieści Kinga która wpadła mi w ręce. Uważam ją za dobrą, choć niewyróżniającą się niczym szczególnym. Książka budziła uczucie niepokoju, pokazując jak kochane psisko przemienia się w bezlitosną maszynę do zabijania, a wszystko to spowodowane przez chorobę. Tylko chorobę, bo cóż to takiego wielkiego wścieklizna? - Jeśli kiedykolwiek tak myślałam, nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwsza część sprawiła, że natychmiast sięgnęłam po następną, jednak tym razem się rozczarowałam.
Ta część nie pochłonęła mnie tak jak poprzednia.
Początek był średni, ale przez wiele stron mówiłam sobie "ostatnio też tak było", licząc że wkrótce się to zmieni. Niestety. Akcja może i się rozkręciła, jednak nie ciekawiła już szczególnie. Nie tak, jak poprzednio.
Tym razem dam sobie więcej czasu, nim sięgnę po ostatnią część trylogii.
Pierwsza część sprawiła, że natychmiast sięgnęłam po następną, jednak tym razem się rozczarowałam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTa część nie pochłonęła mnie tak jak poprzednia.
Początek był średni, ale przez wiele stron mówiłam sobie "ostatnio też tak było", licząc że wkrótce się to zmieni. Niestety. Akcja może i się rozkręciła, jednak nie ciekawiła już szczególnie. Nie tak, jak poprzednio.
Tym...