-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-05-01
2024-04-28
A co jeśli nad Oz zawisło kolejne, pozornie zupełnie nieoczywiste zagrożenie? Kilkoro bohaterów, znanych nam z opowieści o Czarnoksiężniku, gotowych jest wskoczyć w ten świat raz jeszcze i raz jeszcze przeciwstawić się wrogom. Tylko kto tym razem zagraża mieszkańcom urokliwej krainy?
Zły czarnoksiężnik z Oz, to mocno rozbudowana o elementy RPG (gier bazujących na odgrywaniu konkretnych postaci, posiadających określony zestaw cech i/lub umiejętności). Muszę przyznać, że jeszcze nie miałam do czynienia z pozycją tego typu, do której realnie musiałam rozpisywać karty postaci i mogłam rozczytywać historię z różnych perspektyw.
W instrukcji zasugerowano, że książkę można czytać na trzy sposoby – z użyciem kości, kart lub po prostu pomijając poszczególne rzuty. Ja przy przerabianiu historii Dorotki i Czarownicy zdecydowałam się na użycie pełnych statystyk i przeprowadzanie wszystkich rzutów. Jak się bawić, to na całego. Muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie, mocno różnicujące dalsze losy, ale… sama walka mi osobiście szybko się znudziła.
O ile używanie zdolności i testowanie zręczności do końca przynosiło mi wiele zabawy, o tyle trzaskanie się z potworkami na zmazywanie punktów wytrzymałości po pewnym czasie zaczęłam pomijać. We wstępnym instruktażu możemy też poczytać o tym, że warto tworzyć mapę. Moim zdaniem nie warto. Lokacje wcale nie są aż tak skomplikowane, by nie dało się spamiętać wyborów, a podane w poszczególnych paragrafach wskazówki często wydawały mi się bardzo wieloznaczne w kontekście określania kierunków.
Niektóre z historii wydają się ciekawsze, inne mniej. Bardzo podobała mi się ścieżka Czarownicy, do której dołączono kilka prostych, ale interesujących zagadek. Perspektywa Dorotki była pierwszą, po jaką sięgnęłam i być może dlatego też przypadła mi do gustu. Kolejne przejścia tej gry fabularnej niestety okazały się dla mnie sporym rozczarowaniem i tak naprawdę bazowały na dużej powtarzalności zdarzeń. Na plus zaliczam przypisanie różnych kodów do różnych postaci, wybór zdolności specjalnych i przerzucanie paragrafów do tych, które są przypisane do konkretnej postaci (należało do określonego symbolu dodać lub odjąć konkretną liczbę). Tutaj trochę poległa historia Czarnoksiężnika, w której nie dość, że znalazłam żeńskie formy językowe, gdy historia powoływała się na wspólne paragrafy, jak też w jednym przypadku dwa razy ustęp przekierowywał do innego fragmentu, więc koniec końców należało przeczytać trzeci fragment. Miałam też wrażenie, że ta opowieść została napisana trochę jako zapchajdziura.
Świetnym pomysłem było jak dla mnie wrzucenie do krainy Oz elektroniki. Podbiło to futurystyczny klimat, dodało kilka ciekawych zwrotów akcji i sprawiło, że dobrze znane nam rejony zaczęły oddychać powiewem czegoś nowego, świeżego i kreatywnego. Minusem jest dla mnie określenie tej historii jako horror. Być może jestem zbyt odporna na grozę, ale przyznam, że nie mam zielonego pojęcia, co poza potencjalną krzywdą zwierząt może kogoś przerazić w tej opowieści.
Polecam. Mimo kilku niedociągnięć, to najlepsza paragrafówka z jaką do tej pory miałam do czynienia, choć może przemawia przeze mnie dusza gracza RPG. Myślę, że większości czytelników znudzi się po dwóch, trzech rozegraniach, ale wciąż warto się z nią zmierzyć i wskoczyć do tej zupełnie pokręconej, intrygującej wizji autora.
A co jeśli nad Oz zawisło kolejne, pozornie zupełnie nieoczywiste zagrożenie? Kilkoro bohaterów, znanych nam z opowieści o Czarnoksiężniku, gotowych jest wskoczyć w ten świat raz jeszcze i raz jeszcze przeciwstawić się wrogom. Tylko kto tym razem zagraża mieszkańcom urokliwej krainy?
Zły czarnoksiężnik z Oz, to mocno rozbudowana o elementy RPG (gier bazujących na...
2024-01-27
Ależ to było zaskoczenie.
Sięgając po tę pozycję, spodziewałam się lekko okraszonej mrokiem przygodówki, w której zatli się romans, trochę intryg i spisków, a wszystko spowije mgła tajemniczej magii.
I to dostałam, ale też o wiele więcej.
Rzeczywiście początek powieści może sugerować, że mamy do czynienia z powieścią jakich wiele, może nawet nieco wpadającą w nurt książek młodzieżowych, skupiającą się na miłości między dwojgiem bohaterów i rozwojem mocy głównej bohaterki.
Tak jednak jak historia posuwa się naprzód, tak też wciąga czytelnika w wykreowany przez tajemniczą istotę Koszmar. Budowane przez autorkę napięcie sprawia, że ciężko się od tej pozycji oderwać. Wiele kwestii da się przewidzieć, ale brnięcie przez kolejne etapy działań bohaterów i tak sprawia wiele przyjemności z odbioru lektury.
Zakończenie niby częściowo przewidywalne, ale jednocześnie szokujące pod kątem emocjonalnym. No i co mi pozostaje – muszę zapolować na drugim tom.
Ależ to było zaskoczenie.
Sięgając po tę pozycję, spodziewałam się lekko okraszonej mrokiem przygodówki, w której zatli się romans, trochę intryg i spisków, a wszystko spowije mgła tajemniczej magii.
I to dostałam, ale też o wiele więcej.
Rzeczywiście początek powieści może sugerować, że mamy do czynienia z powieścią jakich wiele, może nawet nieco wpadającą w nurt książek...
2023-01-08
„Biała wiedźma” niejedną barwą stoi. Na jej wizerunek składa się mieszanina horroru, kryminału, powieści sensacyjnej i obyczajówki z nutą erotyka. Czy jest to obraz spójny i logiczny? Nie do końca, ale książka i tak warta jest wzięcia pod lupę.
Powieść zdecydowanie przede wszystkim plasuje się jako horror. Co ciekawe, łączy w sobie wiele typów tego gatunku, co osobiście uważam za zaletę. Odnajdą się w niej fani gore, zaczytają miłośnicy wątków psychopatycznych, ale też i ci, którzy poszukują czegoś paranormalnego.
Do tego ostatniego włącza się wątek szamański, balansujący na cienkiej granicy, gdzie jawa miesza się ze snem, a realność z wierzeniami, legendami i mistycyzmem. I fajnie. Niestety, wątek ten jest też najmniej spójną częścią powieści, wywracającą wszystko do góry nogami w jednej chwili, a samej historii brak mocnej puenty czy wrzucenia czytelnika w wir intrygującego niedopowiedzenia.
Wątek paranormalny przewija się z początku w historii bardzo słabo, praktycznie całkowicie ustępując miejsca (nie zdradzając zbyt wiele) motywowi psychopatycznego zabójcy. Chociaż jego działania mogą brzydzić co bardziej wrażliwych na przemoc, są bardzo ciekawie rozpisane pod kątem psychologicznym, socjologicznym, a sam mroczny jegomość to naprawdę niezwykle interesują postać, wpisująca się w jakiś paradoksalny wymiar romantyzmu natchnionego sztuką cierpienia i muzyką Nicka Cave’a. Jeśli lubicie mocne wrażenia, a opisywane z anatomiczną dokładnością opisy morderstw nie prześladują was po nocach, gdy sięgacie po taką lekturę – dla tego wątku zdecydowanie warto sięgnąć po „Białą wiedźmę”. Na tle tej mrocznej historii świetnie wypada także rola szeryfa – osoby wcale nie jednoznacznej w motywach i sposobach działania.
Pisałam już o tym co niedopracowane, ale z potencjałem, o tym co naprawdę dobre, na koniec zostawiając elementy, o których wolałabym zapomnieć. Książka przepełniona jest mnogością wulgaryzmów, które wypowiada lub składa w myślach praktycznie każda jedna postać. Może i przymknęłabym na to oko, gdyby nie straszne dysonanse, w których kochający mąż potrafi w chwili naprawdę nie jakiegoś wielkiego uniesienia nazwać w duchu swoją żonę w sposób, który uwłacza wszelkiej godności i z całą pewnością nie ma nic wspólnego z szacunkiem. Cała powieść zresztą zbudowana jest, w moim odczuciu tak, że głównymi i najciekawszymi postaciami są mężczyźni, kobiety zaś w bardzo stereotypowy sposób odsuwane są od palmy pierwszeństwa, większość z nich wydaje się napisana jako postacie zupełnie jednakowo i zasadniczo ich poczynania objawiają się tylko w kwestiach łóżkowych albo odsłaniania pośladków. Dobry motyw erotyczny nie jest zły, ale takie dość szowinistyczne podejście mnie personalnie drażni i nie jest czymś, z czym chętnie się stykam w literaturze. Niestety, te motywy przysłaniają większość obyczajowej strony fabularnej powieści i psują mój odbiór ciekawych wątków, takich jak: historia bliźniaczek, amnezja pourazowa czy klub „ Zgredów”. Szkoda.
Warto czy nie warto?
Jeśli książka trafi w Wasze ręce, to warto. Wątek kryminalny i pościgu za zbrodnią naprawdę wciąga i stoi na przyzwoitym poziomie. Ostatnia część rozpisana jest bardzo chaotycznie, ale nie odrzuca. Ot, moim zdaniem to trochę oderwana historia, mimo wszystko.
Jeśli mielibyście za tą pozycją przemierzać kilometry do najbliżej biblioteki – chyba przemyślałabym tę kwestię. Bardzo możliwe, że nawinie się Wam coś dobrego znacznie bliżej.
„Biała wiedźma” niejedną barwą stoi. Na jej wizerunek składa się mieszanina horroru, kryminału, powieści sensacyjnej i obyczajówki z nutą erotyka. Czy jest to obraz spójny i logiczny? Nie do końca, ale książka i tak warta jest wzięcia pod lupę.
Powieść zdecydowanie przede wszystkim plasuje się jako horror. Co ciekawe, łączy w sobie wiele typów tego gatunku, co osobiście...
2022-08-07
Kiedy ja – wielka miłośniczka filmowego „Kruka” sięgałam po komiks, miałam na uwadze, że będzie on różny od ekranizacji. I był. Był też zupełnie od niej inny, choć traktował pozornie o tym samym. Czy gorszy? Nie. Lepszy? Nie. Inny. Poruszył we mnie zupełnie inne struny i pozostawił na emocjonalnym rozdrożu z górą odpowiedzi i nowo wyklutych pytań.
Tej opowieści nie dałoby się przedstawić w formie tekstowej tak, by niosła za sobą taki sam ładunek emocjonalny. Już na wstępie autor zaznacza, że jego powieść graficzna to rozliczenie z jego własnymi demonami, swoista terapia dla serca, które przestało bić – podobnie jak serce Erica Dravena, głównego bohatera historii.
„Kruk” O’Barra to opowieść nie tylko o stracie. To historia udręki, koszmarów prześladujących ofiarę – człowieka będącego świadkiem straszliwej krzywdy, której nie mógł się przeciwstawić. Demony prześladujące Erica przelewają się na papier w postaci ostrych konturów i wszechobecnej czerni, praktycznie pożerającej jakiekolwiek cieniowanie. Brutalności fabuły i kreski rysownika wtóruje liryczność bardzo dziwnej, ale pięknej i na gotycki sposób nieskończenie romantycznej poezji, wkładanej w usta bohatera oraz zarysowane zupełnie inaczej – miękko, z wieloma odcieniami bieli i szarości wspomnienia wyidealizowanego wręcz życia pary młodych, zakochanych ludzi.
Oto czym jest Eric. Zbiorem wspomnień, obrazów, które raz po raz przetwarza on w swojej upiornej pamięci, w dosłowny i przenośny sposób raniąc siebie tak samo, jak i obiekty swojej zemsty. To człowiek, który nie chce być szczęśliwy, bo uważa, że szczęście jest zdradą wobec swojej ukochanej. Kolejne rozdziały oznaczają kolejne stadia przeżywania traumy. W podróży poprzez samoobwinianie samorozliczenie, samookaleczanie i szukanie spokoju towarzyszy mu kruk, który w komiksie pełni bardzo ważną rolę niby cichy szept, nie mogący niczego narzucać, strażnik spokoju i obserwator.
Chociaż piosenka „Burn” zespołu The Cure, powstała z myślą o adaptacji filmowej, dopiero teraz dociera do mnie jej pełne znaczenie.
>>"Don't look don't look" the shadows breathe
Whispering me away from you
"Don't wake at night to watch her sleep
You know that you will always lose
(…)
There's nothing you can ever say
Nothing you can ever do"<<
Dlaczego? Pozostawię was waszym własnym poszukiwaniom.
W moich myślach „Kruk” O’Barra pozostanie na długo, o ile nie na zawsze jako coś trudnego, ale nieskończenie ważnego. Jako opowieść o wybaczaniu nie tylko innym, ale i samemu sobie.
Kiedy ja – wielka miłośniczka filmowego „Kruka” sięgałam po komiks, miałam na uwadze, że będzie on różny od ekranizacji. I był. Był też zupełnie od niej inny, choć traktował pozornie o tym samym. Czy gorszy? Nie. Lepszy? Nie. Inny. Poruszył we mnie zupełnie inne struny i pozostawił na emocjonalnym rozdrożu z górą odpowiedzi i nowo wyklutych pytań.
Tej opowieści nie dałoby...
2022-10-19
Chociaż wampiryczny tyran rzekomo spoczął wreszcie na wieki z sercem przebitym na wylot, pozostaje wiecznie żywy jako bohater popkultury. Jakiś czas po moim zetknięciu z filmem Coppoli, skuszona wyzwaniem czytelniczym na temat horrorów, sięgnęłam po książkę Stokera. Czy było warto? Tak, choć początkowo nie obyło się bez zwątpień.
Zacznijmy od tego, że wspomniany film zupełnie mnie nie przekonał. Chociaż sama tematyka wampirów przykuwa moje zainteresowanie, a teatralność uwielbiam, gra aktorska i scenariusz wydały mi się zupełnie nietrafione. Gusta są różne. Zainspirowana opinią, że książka jest lepsza, wiedząc iż w istocie słowo pisane często wypada lepiej, sięgnęłam po nią i… początkowo bardzo się rozczarowałam.
Trzeba zaznaczyć, że akcja pierwszych rozdziałów pełza wręcz, zamiast choćby dreptać. Chwili wymaga też przyzwyczajenie do bardzo ciekawej, ale osobliwej koncepcji dzielenia narracji pomiędzy poszczególnych bohaterów – całą otrzymaną treść otrzymujemy bowiem w formie dzienników różnych postaci, wycinków z gazet czy telegramów.
Pierwsze rozdziały, niestety (dla mnie) przypominały mi kadry wspomnianego filmu. Pomyślałam – o siły wszelakie, ale się wynudzę, ale… warto było przebrnąć przez warstwę wstępu i zanurzyć się w historii. Jakże mnie w kolejnych etapach zaskoczyła!
Z kilku średnio ciekawych wpisów z dzienników przeszła bowiem w przygodę pełną grozy, tajemnic i podstępów, a złączeni wspólnym celem bohaterowie zjednoczyli się niczym prawdziwa drużyna, rodem z najlepszych powieści przygodowych i kryminałów.
Akcja przebiega bardzo spójnie, zwroty akcji zaskakują, a motywacje bohaterów są naprawdę przekonujące. Wszyscy przechodzą też swoiste przemiany, zbudowane na osobistych tragediach, naocznemu zetknięciu się ze złem czy chęci obrony tego, co kochają. W drużynie zaś błyszczy niczym najpiękniejszy klejnot – skromna Mina, wpierw narzeczona, a później żona Jonathana Harkera, która czystością serca i jasnością umysłu jedna sobie wszystkich mężczyzn, z którymi przychodzi jej współpracować. Delikatna, kobieca, a jednocześnie niezwykle inteligentna postać stanowi, moim zdaniem, filar drużyny i prowadzi ją, rozbudzając w niej chęć odbicia dusz ze szponów okrutnego przekleństwa nieśmiertelności.
I chociaż rozumiem zamysły twórców filmu, by opowieść tę uczynić romantyczną w bardzo dosłownym sensie i ukazać hrabiego od innej strony, to bohaterowie powieści i ich przygody porwały moje serce. Powieść czyta się jak epos rycerski, a postacie zdecydowanie wpisują się w nurt romantyzmu – tej jego strony, w którym trzon stanowi lojalność i wierność ideałom.
Minusy? W kolejnych częściach dziennika brakuje nieco zróżnicowania językowego. Można odnieść wrażenie, że wszystkie postacie wysławiają się podobnie i bardzo podobnie patrzą na rzeczywistość.
Czy polecam? Tak, ale chyba przede wszystkim tym, którzy poszukują ballady o grupie dzielnych ludzi i ich misji, niż bardzo przerażającego horroru.
Chociaż wampiryczny tyran rzekomo spoczął wreszcie na wieki z sercem przebitym na wylot, pozostaje wiecznie żywy jako bohater popkultury. Jakiś czas po moim zetknięciu z filmem Coppoli, skuszona wyzwaniem czytelniczym na temat horrorów, sięgnęłam po książkę Stokera. Czy było warto? Tak, choć początkowo nie obyło się bez zwątpień.
Zacznijmy od tego, że wspomniany film...
2023-03-25
Po wielu latach moi koledzy namówili mnie na obejrzenie „Obcego” i film ten – co zaskoczyło mnie samą – bardzo mi się spodobał. Zaciekawione klimatem, sięgnęłam po „Rzecz” Fostera, która wydawała mi się kolejnym ciekawym wyborem, tym razem książkowym. Nie była.
Książka została napisała na podstawie scenariusza filmowego. Pryznaję, że filmu nie widziałam i chociaż nie mówię, że po niego nigdy nie sięgnę, powieść mnie do niego nie zachęciła jakoś szczególnie.
Nie była to pozycja zupełnie zła, ale... zasadniczo dobrymi jej stronami wydała mi się tylko fabuła. Trudno więc mi ocenić czy to zasługa pisarza, bo chyba jednak brawa należą się w takim razie Billowi Lancasterowi, który stworzył scenariusz filmowy? Naprawdę ciekawiły mnie losy członków załogi badawczej per se.
Powieść nie przypadła mi jednak zupełnie do gustu pod kątem warsztatu. Nie ubarwiono jej potrzebnymi słowu pisanemu dobrze opracowanymi opisami. Najbardziej obrazowe sceny, to sceny z psami, a reszta... mnie w każdym razie nie inspirowała. Miałam wrażenie, że odbieram bardzo surowy tekst, który chce szybko przedstawić ciąg zdarzeń i przechodzić kolejno od punktu A, przez B, do C i tak dalej.
Nie najlepsze jest także samo tłumaczenie i wydanie wydawnictwa Univ-Comp. W tekście znajdziemy sporo błedów składu, a samą moją wątpliwość budzi też wybór tłumaczenia dla tytułu. Moim zdaniem mierzymy się tu z dosłownością odbioru bardziej elastycznego i uniwersalnego pod różne konteksty języka angielskiego. „Thing” w tym wypadku nie musi być „rzeczą”, jak podają pierwsze wyniki ze słowników. Chodzi o bliżej nieokreślone zjawisko, które nawet w tekście już bohaterowie wywołują w mowie i myślach jako „coś” lub „to”, nie wiedząc z czym się mierzą. Nie rozumiem takiego braku konsekwencji.
Czy zniechęcam? Nie, ale i nie zachęcam. Ja nie poczułam klimatu grozy.
Po wielu latach moi koledzy namówili mnie na obejrzenie „Obcego” i film ten – co zaskoczyło mnie samą – bardzo mi się spodobał. Zaciekawione klimatem, sięgnęłam po „Rzecz” Fostera, która wydawała mi się kolejnym ciekawym wyborem, tym razem książkowym. Nie była.
Książka została napisała na podstawie scenariusza filmowego. Pryznaję, że filmu nie widziałam i chociaż nie...
2022-05-16
2021-10-27
Książka ta wciąga jak dobry thriller, niezależnie od wieku. Podobała mi się bardziej niż niejeden dreszczowiec dla dorosłych.
Za duży plus można policzyć jej bardzo ciekawe podejście do koncepcji horroru – nie bazuje ona na obecności istot paranormalnych, a psychologii człowieka. Bohaterowie przeżywają swój koszmar z powodu zaburzeń wywołanych środkami chemicznymi. Wątek ten ma też niewątpliwy walor edukacyjny dla młodzieży, przestrzegający przed korzystaniem z używek.
Dziwić może bezsensowność działań bohaterów, którzy zamiast zostać na miejscu, zaczynają za bardzo kombinować i utrudniać sobie życia, ale... chwileczkę – mówimy o spanikowanej młodzieży. Może być to zatem celowy zabieg fabularny.
Polecam starszej młodzieży i dorosłym, o ile nie przerażają ich brutalne opisy typu gore.
Książka ta wciąga jak dobry thriller, niezależnie od wieku. Podobała mi się bardziej niż niejeden dreszczowiec dla dorosłych.
Za duży plus można policzyć jej bardzo ciekawe podejście do koncepcji horroru – nie bazuje ona na obecności istot paranormalnych, a psychologii człowieka. Bohaterowie przeżywają swój koszmar z powodu zaburzeń wywołanych środkami chemicznymi. Wątek...
2021-08-02
Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów (być może deklaracji autorki?) pozycja ta klasyfikowana jest jako powieść dla dorosłego czytelnika. Skoro więc miałabym ją podług tego kryterium ocenić i to jeszcze uznając ją za horror czy thriller... Nie byłaby to nota wysoka.
Razi przede wszystkim płytkość i nijakość postaci, które nie różnią się od siebie absolutnie niczym w języku wypowiedzi. Dialogi są proste, wręcz banalne, a opisy w żaden sposób nie zabarwiają charakterów poszczególnych bohaterów. Gdyby imiona postaci nie pojawiały się przy danych fragmentach tekstu, czytelnik praktycznie nie miałby wcale szans zorientować się o kim i dlaczego mowa.
Horror? Nie, ta powieść zdecydowanie nie budzi strachu swoją klimatyczną osnową – i mówię to jako osoba, która nie pochłania powieści tego gatunku kilogramami, toteż o przywyknięciu nie może być mowy. Jedyne co mnie przeraziło, to enigmatyczny zwrot „parsknął smutnym uśmiechem”, który nie miał absolutnie żadnego sensu, nawet gdyby próbować przypisać mu znaczenie metaforyczne.
I moja ocena mogłaby pozostać druzgocąca, ale... chcę wierzyć, że pozycja ta ma potencjał na powieść młodzieżową. W takim wypadku jak najbardziej kupuję prostą strukturę akcji, umieszczenie w niej jako głównych bohaterów nastolatków i dozowanie elementów mających budzić grozę. Poza jednym przekleństwem, nie miałabym się do czego specjalnie przyczepić. Książkę czyta się szybko i jestem przekonana, że młodzież wciągnęłaby ta konwencja nieco mistycznej, bazującej na niedopowiedzeniach przygody.
Reasumując: czy porywa? Nie. Czy warto? Nie, chyba, że mamy to szczęście być jeszcze ludźmi bardzo młodymi albo chcemy podsunąć coś do zabicia czasu naszym prawie dorosłym już dzieciom. Jako, że jest to debiut autorki, trzymam kciuki za kolejne powieści. Widzę potencjał na przyszłość.
Z zupełnie niezrozumiałych dla mnie powodów (być może deklaracji autorki?) pozycja ta klasyfikowana jest jako powieść dla dorosłego czytelnika. Skoro więc miałabym ją podług tego kryterium ocenić i to jeszcze uznając ją za horror czy thriller... Nie byłaby to nota wysoka.
Razi przede wszystkim płytkość i nijakość postaci, które nie różnią się od siebie absolutnie niczym w...
„Dziewczyna, która klaszcze” to dość klasyczny horror, bazujący na motywie dziwnej osady i wydarzeniach okraszonych paranormalnym tchnieniem grozy.
To historia trochę obyczajowa, a trochę nawet kryminalna – cały koszmar zbudowany jest bowiem wokół tajemniczych, krwawo zakończonych procederów, mających miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej w posiadłości, do której przeznaczenie i zła wola ściągają jednego z głównych bohaterów. W powieści podobała mi się jej konstrukcja i z wolna coraz bardziej zagęszczająca się akcja. Epilog w formie klamry związanej z niektórymi wydarzeniami świetnie zwieńczył całość.
Bardzo podobał mi się styl językowy autora. Nieliczne wulgaryzmy nie raziły po oczach, a wypowiedzi poszczególnych bohaterów podbijały ich stan emocjonalny. Naprawdę wyobrażałam sobie różne sytuacje, które ich spotykały i potrafiłam zwizualizować te reakcje na dane słowa czy zdarzenia.
Brakowało mi trochę głębi i może jakiegoś szerszego rozpisania niektórych postaci, nawet przez krótkie scenki z wizjami przeszłości. Tak naprawdę nie dowiadujemy się za wiele nawet o samej postaci Mirka – jednego z głównych bohaterów. Nie uznaję tego za wielki minus, bowiem mogło być tak, że autor po prostu chciał skupić się na tragedii mrocznej posiadłości i jej mieszkańców.
Nie jest to horror, który przeraził mnie na wskroś. Prawdę mówiąc praktycznie w ogóle mnie nie wystraszył, ale jestem dość odporna na tego typu motywy i ten rodzaj grozy (czysto paranormalna) nieszczególnie potrafi mnie poruszyć. Wciągnęła mnie natomiast sama tajemnica i muszę przyznać, że do końca nie była pewna, jaka prawda stoi za historią dziewczyny, która przyklaskuje rozgrywającym się dookoła dramatom, a może mimo ich.
Nie jest to must be, ale nie zmarnujecie przy tej książce czasu, o ile oczekujecie zagmatwanej opowieści o ludziach i ich zbrodniach, a nie dreszczy, które wywrócą wasze emocje do góry nogami.
„Dziewczyna, która klaszcze” to dość klasyczny horror, bazujący na motywie dziwnej osady i wydarzeniach okraszonych paranormalnym tchnieniem grozy.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTo historia trochę obyczajowa, a trochę nawet kryminalna – cały koszmar zbudowany jest bowiem wokół tajemniczych, krwawo zakończonych procederów, mających miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej w posiadłości, do której...