-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2024-02-17
2023-12-28
2023-11-12
2023-11-11
2023-04-22
Jarosław Dobrowolski swoją przygodę pisarską rozpoczął od współtworzenia antologii opowiadań grozy i fantasy ,,Powroty'', ,,Gruzy'' i ,,Tryzna''. To ,,Delirium'' jest jednak pełnym debiutem literackim, który otwiera cykl ,,Krwiopijca''.
Konrad Harkov wiedzie życie z dala od ludzi. Jest zmęczony, zblazowany i chory- doskwiera mu głód, jest bowiem wampirem, ale nie byle jakim. Jest krwiopijcą, który za wszelką cenę odmawia spożywania ludzkiej krwi. Jego ascetyczny żywot przerywa pewien wypadek samochodowy, za sprawą którego w jego domu pojawia się Marta i jej autystyczny syn, którzy przeżyli tylko dzięki pomocy Borysa- barmana z sercem na dłoni. Nikt jednak nie wie, że kobieta ucieka przed przeszłością, barman skrywa mroczne tajemnice, a wampir porzucił polowanie na ludzi. Każdy ma swoje sekrety, każdego z nich ścigają także potworne demony przeszłości.
Motyw wampiryzmu w książkach i filmach jest wykorzystywany od wielu lat. Jest więc już nieco oklepany, zwyczajnie nie jest to nic odkrywczego. Co więc sprawia, że biorąc do ręki powieść ,,Delirium'' nie można się od niej oderwać? Już wyjaśniam!
Zacznę od bohaterów, gdzie jedne z pierwszych skrzypiec odgrywa postać Konrada.
Wampir, który nie pije ludzkiej krwi, mocno trzyma się swoich postanowień, ale nie dość, że nie krzywdzi ludzi, to jeszcze zaczyna im pomagać. Harkov jest bowiem chirurgiem, dlatego rozpoczyna praktykę we wsi, w której mieszka. Nasuwa się więc pytanie, co takiego ma w sobie ta postać, że zasługuje na sympatię i szacunek? Nie jest to bohater dynamiczny, ponieważ nie zachodzi w nim istotna przemiana. Owszem wraz z rozwojem akcji, Konrad zmienia się, aczkolwiek nie jest to przemiana spektakularna, a on sam zaczyna swoją marną do tej pory egzystencję zmieniać na lepsze dzięki podjętym decyzjom.
Jest to postać bardzo ciekawie zbudowana, która ładnie operuje sarkazmem, przebija przez niego współczucie oraz chęć niesienia pomocy, duży dystans do siebie, ale również ta mistyczna ,,wampirza'' siła.
Konrad przejawia wiele typowo ludzkich cech, takich, z którymi można się utożsamiać. Przypomina nieco przeklętego Louisa z ,,Wywiadu z wampirem'' Anne Rice.
Borys, którego ścieżki losu krzyżują się z Konradem skrzętnie ukrywa swoje tajemnice. Dobrowolski postarał się w jego przypadku, żeby charakterystyka postaci była czytelnikowi dość dobrze znana już od samego początui, natomiast kim tak naprawdę jest barman z Jagniątkowa, pozostaje w sferze domysłów. Brawo!
Oprócz odświeżenia motywu wampiryzmu, Autor postanowił wykorzystać także elementy wierzeń i legend ludowych. Miałam okazję czytać już kilka powieści, gdzie motorem napędowym była owa religia dawnych Słowian. Różne były moje odczucia związane z wykorzystaniem tego zagadnienia, ponieważ jest to temat szeroki, a częstym błędem popełnianym przy wykorzystaniu go, jest obszerny zarys, który jest potraktowany po macoszemu. Dobrowolski w ,,Delirium'' jednak ostrożnie stąpa po lodzie, który sam sobie stworzył.
Mimo połączenia w jednej powieści zarówno koncepcji świata wampirów, folkloru słowiańskiego, okultyzmu, który dość długo jest przez Autora ukrywany, dochodzi jeszcze sporo jak na fantasy dramatu i grozy.
I te momenty rodem z horroru bardzo mnie zaskoczyły, ponieważ choć opowiadań Dobrowolskiego nie czytałam, to jednak uważam, że wykonał kawał dobrej roboty. Autor potrafi dawkować czytelnikowi napięcie, umie stworzyć fenomenalną aurę niepokoju.
A kiedy potrzeba solidnie i soczyście używa przekleństw! I za to go lubię!
,,Delirium'' to naprawdę kawał dobrej literatury fantasy, gdzie świat wampirów przenika się ze światem ludzi, zwierząt i zmiennokształtnych. Powieść, która wciąga świetnie zbudowanymi bohaterami, dynamiczną akcją i piętrzącymi się tajemnicami- odkrywanymi częściowo i powoli, aby zaostrzyć apetyt na kolejny tom. Czytając ,,Delirium'' odniosłam wrażenie, że Dobrowolski zapowiada się na kolejnego czołowego przedstawiciela gatunku fantasy w Polsce, i jestem pewna, że jego talent niczym nie ustępuje pisarstwu Sapkowskiego, Ziemiańskiego, czy Piekary lub Grzędowicza.
Jarosław Dobrowolski swoją przygodę pisarską rozpoczął od współtworzenia antologii opowiadań grozy i fantasy ,,Powroty'', ,,Gruzy'' i ,,Tryzna''. To ,,Delirium'' jest jednak pełnym debiutem literackim, który otwiera cykl ,,Krwiopijca''.
Konrad Harkov wiedzie życie z dala od ludzi. Jest zmęczony, zblazowany i chory- doskwiera mu głód, jest bowiem wampirem, ale nie byle...
2023-02-10
Wiem, że jest taki film:"Dziewczyna w czerwonej pelerynie", o tym, że jest książka dowiedziałam się przez przypadek. Dodam tylko, że filmu nie obejrzałam, postanowiłam dać szansę najpierw powieści, mimo że zarówno film jak i książka powstawały równolegle. Autorka pracowała na scenariuszu, który podarowała jej reżyserka- Catherine Hardwicke, ponieważ obie panie znały się w życiu prywatnym, a Blakley-Cartwight, właśnie z wyróżnieniem ukończyła Barnard College z twórczego pisania.
To, że Autorka się stara widać. Bo zamiast czczych dialogów są naprawdę rozległe opisy zarówno emocji, jak i scenerii, natomiast ten ciąg niepotrzebnych i niekończących się porównań jest w większości przypadków zbyteczny. Blakley-Cartwight bardzo się starała, by tchnąć życie w karty powieści, w przemyślenia i uczucia bohaterów, ale nie przekonuje mnie ten kawał dobrej roboty. Głównie dlatego, że gotowy scenariusz nie jest jej pomysłem, a oprócz pisania dla mnie istotne jest też to, jak ktoś kreuje świat nierzeczywisty- a w tym temacie fakt jest taki, że Autorka otrzymała gotowca.
Wiem, że jest taki film:"Dziewczyna w czerwonej pelerynie", o tym, że jest książka dowiedziałam się przez przypadek. Dodam tylko, że filmu nie obejrzałam, postanowiłam dać szansę najpierw powieści, mimo że zarówno film jak i książka powstawały równolegle. Autorka pracowała na scenariuszu, który podarowała jej reżyserka- Catherine Hardwicke, ponieważ obie panie znały się w...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z bardzo dobrego startu, poprzez zupełnie przeciętny środek do jak wiadomo każdemu, szczęśliwemu zakończeniu. A jednak nie powala na kolana, nie pozostaje na długo w pamięci, taki zwykły przeciętniak, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu z racji na obiecujący początek.
Elektryzujące połączenie, tak można w przybliżeniu nazwać to co łączy Lachlaina i Emmę, ponieważ ta para choć powinna szczerze się nienawidzić czuje do siebie ogromny pociąg.
Sceny ich zbliżeń są mocne, autorka nie szczędzi opisów ciała oraz pozycji czy chociażby przemyśleń postaci. O tak, scen erotycznych jest dość dużo aczkolwiek mnie już po prostu nudzi jak on za nią biega a ona w ostatniej chwili zrywa się z krzykiem "uprzytamniając" sobie, że jednak nie mogą uprawiać seksu. Tak było tym razem, bo choć pikantnych scen jest sporo to do ostatecznego zbliżenia dochodzi zdecydowanie później.
W stan konsternacji postawił mnie również Lachlain, a dokładnie jego postawa. Jeśli początkowo traktował on Emmę jak piąte koło u wozu, śmiał się z niej i poniżał choć wiedział że jest jego towarzyszką to czemu uganiał się za nią jak nastolatek zamiast brać co jego?
Niby taki barbarzyńca, gróboskórny i nieprzejednany a jednak jego zachowanie to pewnego rodzaju anomalia, której ja nie rozumiem.
Jeszcze jeden szczegół, który mnie osobiście rozjątrzał, mianowicie rodzina walkirii, do której przynależała Emma. Miały być chyba symbolem rodziny, ciepła i przywiązania,a stały się okropnymi, wrednymi babskami, które za nic mają zdanie innych a za wzór cnót stawiają siebie. Na moje oko w niczym Emmie nie pomogły a niepotrzebnie tylko zaogniły sytuację między nią a Lachlainem.
Dla fanów opowieści o wampirach, czarownicach, wilkołakach bez wątpienia przypadnie do gustu.
Z bardzo dobrego startu, poprzez zupełnie przeciętny środek do jak wiadomo każdemu, szczęśliwemu zakończeniu. A jednak nie powala na kolana, nie pozostaje na długo w pamięci, taki zwykły przeciętniak, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu z racji na obiecujący początek.
Elektryzujące połączenie, tak można w przybliżeniu nazwać to co łączy Lachlaina i Emmę, ponieważ ta para choć...
Wydaje się, że po zabiciu Patry, życie Cat i Bonesa będzie już tylko usłane różami. Po "wampirzym" ślubie nowożeńcy udają się na swoją podróż poślubną ale nie wszystko jest tak jak być powinno.
Cat od kilku tygodni prześladuje wyjątkowo paskudny koszmar, w którym najpierw ktoś ją ściga aby następnie znalazła się oko w oko z człowiekiem powtarzającym jak mantrę: "on nie jest twoim mężem".
Początkowo niczego nieświadoma Cat bagatelizuje upiorny sen, nikomu o tym nie mówiąc.
Kiedy Menchers informuje Bonesa, że zbiegł więzień, którego on uwięził 12 lat wcześniej i to on pojawia się w snach Cat, chcąc ją odzyskać młodzi małżonkowie zdają sobie sprawę w jakim niebezpieczeństwie znajduje się dziewczyna. Zbieg, którego nazywają Sennym Porywaczem- Gregor utrzymuje, że zanim Menchers go uwięził to on zdążył zawrzeć związek małżeński z Cat i to on jest jej prawdziwym mężem według wampirzego prawa, które stanowczo zakazuje rozwodów.
Gregor, to potężny wampir, który ma moc przenikania do snów osoby, na której się pożywiał, nie ma więc problemu odwiedzać Cat we śnie.
Tymczasem pojawienie się Gregora negatywnie odbija się na relacjach Cat i Bonesa. Podczas gdy na początku dziewczyna lekceważyła senne mary i nie wspomniała o nich Bonesowi, on odebrał to jak afront.
Sielanka pryska jak bańka mydlana a Gregor nie próżnuje w próbach odzyskania Cat.
Rozdźwięk między zakochanymi jest jeszcze większy, kiedy sam Menchers oświadcza, że Gregor ma racje w każdej chwili może odbić Cat, co będzie zgodne z prawem.
Mam wrażenie, że Frost z tomu na tom się rozkręca. Jakoś nie mam poczucia, bynajmniej na chwilę obecną, że cykl Nocna Łowczyni mi się "przejadł", ponieważ autorka zaskakuje mnie pomysłami i to nie byle jakimi. Po zlikwidowaniu Patry można by było pomyśleć, że teraz będzie już tylko cud, miód i orzeszki, a jednak nie!
Mamy kolejny problem, więc nowy wątek, nie cukiereczkowe ekscesy.
A dzieje się, bo zazdrość Bonesa wydaje się nie mieć końca, a wiadomo przecież ile dla wampirów znaczy terytorializm. Cat, między młotem a kowadłem, właściwie jest bezradna, a tej bezradności do głowy przychodzą jej rzeczy o których nie powinna nawet pomyśleć.
Wisienką na torcie jest tutaj postać Vlada, jak dla mnie świetnie dopasowana i z mega poczuciem humoru, wisielczego powiedziałabym.
Jego żarty i puenty są wspaniałe.
Wydaje się, że po zabiciu Patry, życie Cat i Bonesa będzie już tylko usłane różami. Po "wampirzym" ślubie nowożeńcy udają się na swoją podróż poślubną ale nie wszystko jest tak jak być powinno.
Cat od kilku tygodni prześladuje wyjątkowo paskudny koszmar, w którym najpierw ktoś ją ściga aby następnie znalazła się oko w oko z człowiekiem powtarzającym jak mantrę: "on nie jest...
Warto było czekać, mieć niedosyt po drugim tomie, ponieważ Frost wróciła do formy i to nie byle jakiej!
Świetnie się czyta, wręcz nie można się oderwać, gdyż akcja goni akcję a nasi bohaterowie nie raz stają do walki na śmierć i życie, są też nie byle kim Cat i Bones, mieszaniec i wampir.
Autorka stanęła na wysokości zadania, W grobie jest naprawdę imponujące zarówno pod względem stoczonych walk, krwi, miłości, zazdrości, przyjaźni, wszystkiego wręcz. Emanuje swobodą a jednocześnie sprawia, że czytelnik niemal wkracza do świata Cat i razem z nią przeżywa wszystko.
Czy ja już gdzieś nie wspomniałam, że nigdy nie lubiłam narracji pierwszoosobowej?
Narracja z perspektywy Cat mnie w zupełności przekonała, że jest odwrotnie :)
Warto było czekać, mieć niedosyt po drugim tomie, ponieważ Frost wróciła do formy i to nie byle jakiej!
Świetnie się czyta, wręcz nie można się oderwać, gdyż akcja goni akcję a nasi bohaterowie nie raz stają do walki na śmierć i życie, są też nie byle kim Cat i Bones, mieszaniec i wampir.
Autorka stanęła na wysokości zadania, W grobie jest naprawdę imponujące zarówno pod...
Hmm... i cóż ja mam powiedzieć o tej powieści?
Motyw zmiennokształtnych nie jest nowością, podobnie jak żadnym odkryciem w literaturze nie jest również zagadnienie wilkołaków. Nie oznacza to, że należy zrezygnować zupełnie z tej tematyki.
Magda Krupa-Szlama podchodzi do tematu dość skrupulatnie, rzetelnie i faktycznie w sposób autorski rozwija skrzydła wyobraźni. Zmienni przedstawieni przez nią w książce mają rozbudowaną strukturę szeregów, dopracowaną przynależność do stada i funkcje. Autorka mimo inspiracji światem wilków bardzo stara się wyodrębnić swoje pomysły na uniwersum. Przy czym z zasadnością pewne rzeczy zostawia nie ruszone. Multiwersum wilkołaków i zmiennokształtnych jest specyficzne, co Krupa-Szlama naprawdę dobrze rozumie.
Autorka w swojej powieści dość znacznie rozszerzyła wątki poboczne, a właściwie postanowiła skupić się w dużej mierze na wątku romansu. Bo gdybym miała "Lupus Magnus" klasyfikować, bez zastanowienia przydzieliła bym ją do gatunku paranormal romans. Akcja powieści rozgrywa się przede wszystkim w Białowieży, w tle które panują w realnym życiu. Główna bohaterka trafi tam po tym, jak okazuje się, że narzeczony ją zdradza. Postanawia wszystko zmienić i przyjmuje intratną posadę głównego weterynarza w nowo powstałym ośrodku obserwacji wilków. Na jej drodze staje nowy facet, z którym boi się zbudować relacje, a później w jej życiu uczuciowym pojawia się kolejny mężczyzna. I to właśnie perypetie miłosne Łucji są głównym tematem przewodnim. Czy jest to minus? Absolutnie nie! Bo mimo wszystko Autorka buduje fajną sferę lęków, pragnień, obaw i szczęścia wokół pani weterynarz. Natomiast zdecydowanie problematyka zmiennych i zawirowania erotyczno- sercowe są główną osią fabularną w "Lupus Magnus".
Główną bohaterkę da się polubić, choć jej niezdecydowanie w kwestii wykreowania nowego związku po rozstaniu jest dziwna i może lekko drażnić. Podobnie jak kwestia rozpadu jej narzeczeństwa, gdzie raz Łucja jest załamana, raz kamień spada jej z serca, bo dochodzi do wniosku, że mimo wszystko tkwiła w tym wszystkim bez miłości .
Otoczka jaką zbudowała Autorka wokół wejścia Łucji do zakazanego dla niej świata wilkołaków i zmiennych, przypomina mi motyw wejścia do świata wampirów Belli ze "Zmierzchu". Tak więc został nałożony nacisk by dziewczynę chronić przed innymi przedstawicielami gatunku, którzy będą chcieli ją skrzywdzić, bo jest tylko człowiekiem, bezbronnym i kruchym. W dwóch przypadkach główna bohaterka wchodzi w skomplikowane relacje uczuciowe z przedstawicielem innej rasy niż ludzka, i stawiając czoła przeciwnością z tym związanych.
Największym minusem zdecydowanie są zwroty i niektóre personalne określenia. Co i rusz w dialogach pojawia się bowiem sformułowanie "Łucjo", "Adrianie", "Karolu", "Marcelino", WTF?? Mówiąc szczerze w potocznej, często szybkiej wymianie zdań nigdy nie słyszałam takich zwrotów, brzmią one mega nienaturalnie.
Pomimo małych potknięć to jednak Krupa-Szlama zbudowała bardzo dobrą fabułę, która zawiera ciekawą intrygę i tajemnice. Autorka stopniowo odkrywa karty, z czego nie zwleka z tym bardzo. W miarę szybko okazuje się, że Łucja trafiła do ośrodka, gdzie pracują sami zmiennokształtni. Poznaje ich zwyczaje i strukturę stada. Zakochuje się w jednym z nich.
Siatka wątków pobocznych spłata się ze sobą, a związek przyczynowo skutkowy zostaje zachowany. Z logicznego punktu widzenia, z perspektywy świata i bohaterów to wszystko co opisała Autorka ma sens i trzyma się ze sobą spójnie. Fakt, że to debiut zadziwia przemyśleniem i dojrzałym piórem. Styl pisarski jest dopracowany, jest niesamowicie lekki, co mnie zauroczyło, i sprawiło, że książkę pochłonęłam w 3 dni, co przy moich obowiązkach jest bardzo trudne.
"Lupus Magnus" to świetny debiut literacki. Zawiera wszystkie potrzebne elementy, które czynią z tej powieści fenomenalny paranormal romans, który mnie kupił totalnie. Bawiłam się przednio i wybaczam potknięcia!
Hmm... i cóż ja mam powiedzieć o tej powieści?
więcej Pokaż mimo toMotyw zmiennokształtnych nie jest nowością, podobnie jak żadnym odkryciem w literaturze nie jest również zagadnienie wilkołaków. Nie oznacza to, że należy zrezygnować zupełnie z tej tematyki.
Magda Krupa-Szlama podchodzi do tematu dość skrupulatnie, rzetelnie i faktycznie w sposób autorski rozwija skrzydła wyobraźni. Zmienni...