-
ArtykułyCzytamy w weekend. 20 września 2024LubimyCzytać276
-
Artykuły„Niektórzy chcą postępować właściwie, a inni nie” – rozmowa z autorką powieści „Prawda czy wyzwanie”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Śnieżka musi umrzeć“ Nele NeuhausLubimyCzytać15
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Rzeczy niezbędne” z Katarzyną Warnke i Dagmarą DomińczykLubimyCzytać5
Biblioteczka
2024-09-10
2024-08-16
Ciężka i Piękna jednocześnie
Trudna i wyjątkowa w odbiorze
Zimna i przepełniona miłością w tym samym momencie
Właśnie skończyłam ją czytać i z pewnością nic w tej chwili nowego do ręki nie wezmę, bo jeszcze chce posiedzieć sobie w tej powieści.
Miałyśmy trudny początek, ponieważ nie mogłam się przekonać do pierwszych stron tej książki. Na szczęście dla nas obu im dalej w las tym bardziej zacieśniałyśmy wieź.
Powieść ta sprawiła, że nie mogła się w końcu od niej oderwać a zakończenia wycisnęło ze mnie łzy.
Wyjątkowo wzruszającą i chwytając opowieść o tej jednej chwili, która na zawsze odmieniła losy tak wielu osób.
Ja jeszcze sobie z nią tutaj posiedzę, a Tobie polecam ją z całego serca.
Zaczytana Joana
Ciężka i Piękna jednocześnie
Trudna i wyjątkowa w odbiorze
Zimna i przepełniona miłością w tym samym momencie
Właśnie skończyłam ją czytać i z pewnością nic w tej chwili nowego do ręki nie wezmę, bo jeszcze chce posiedzieć sobie w tej powieści.
Miałyśmy trudny początek, ponieważ nie mogłam się przekonać do pierwszych stron tej książki. Na szczęście dla nas obu im dalej w...
„Szeptucha” autorstwa pani Iwony Menzel to jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i niesamowite zaskoczenie. Powieść ta, zaskakująco dla mnie wciągnęła mnie bardzo. Zaskakująco, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, a okazało się, że czas spędzony z tą książką był magiczny.
Powieść toczy się w sennych Waniuszkach wśród nadbiebrzańskich bagien, gdzie jeszcze chwilkę temu stara Oleszczukowa leczyła ludność modlitwą i ziołami. Stara szeptucha niestety odchodzi z tego świata i kiedy do Waniuszek przyjeżdża jej wnuczka, społeczność oczekuję, że przejmie ona rolę po babce.
Ta senna wioska słynie również z pewnej legendy, która przyciągnęła słynnego filmowca aż z Warszawy. Opowieść ta głosi, że tajemniczy pustelnik na uroczysku Łojmy, zbierał zepsute lalki, które potem przybijał do drzew. Olena zaangażuje się również w tę historię i będzie starała się odnaleźć owego tajemniczego samotnika.
Czy przy okazji dwa różne światy pana reżysera i wnuczki szeptuchy znajdą wspólny mianownik, tego oczywiście nie mogę zdradzić, ale zapewniam, że wszystko ma tutaj swoje miejsce i czas.
Bardzo lubię czytać powieści, których fabuła jest umieszczona w mały społecznościach, gdzie każdy, każdego zna, a życie toczy się zgodnie z rytmem natury. Bardzo podobały mi się opisy wiejskiego klimatu, które wprowadzały czytelnika w charakter powieści. Wyczuwalny mistycyzm czy tajemniczość w powiązaniu z naturą były dodatkowym atutem tej powieści. Wszystko miałam wrażenie było bardzo spójnie co sprawiało, że czytelnik płynnie zgłębiał się w lekturę.
Z przyjemnością również stwierdzam, że cudownie pozytywnie zaskoczył mnie humor autorki, który przewijał się przez całą tę historię. Autorka przekazała nam czytelnikom w tej powieści bardzo dużo sympatii nie tylko do tytułowej szeptuchy ale i wszystkich bohaterów. Zachwycił mnie i ubawił wyjątkowy humor zarówno ten sytuacyjny jak i bezpośrednio namacalny w dialogach. Ja ubawiłam się podczas lektury tej powieści i przyznaję, że Pani Iwona Menzel bardzo mnie zaskoczyła. Uważam, że powieść „Szeptucha” jest bardzo miłym doświadczeniem czytelniczym, które zdecydowanie poprawia humor i wprowadza czytającego w dobry nastrój.
Pani Iwona Menzel nie tylko bawi w tej powieści, ale również stawia nas czytających na pograniczu swego rodzaju mistyki pomiędzy tym co była, a teraźniejszością. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że „przeszłość nigdy nie odchodzi, a czasami nawet wodzi nas za nos” i tutaj dokładnie tak właśnie jest. Autorka przedstawia teraźniejszość w połączeniu ze wspomnieniami z tego co było i jakie przyniosło ze sobą konsekwencje.
Przyznaję jednocześnie, że „Szeptucha” pani Iwona Menzel nie jest powieścią o jakiejś specjalnej głębi czy wyjątkowej duchowości. Mogę jednak zapewnić, że jest to książka, którą czyta się bardzo przyjemnie i czerpie się z niej wyjątkowy spokój. Ja się w niej zatopiłam i zaprzyjaźniłam z bohaterami tak bardzo, iż miałam wrażenie, że poczułam zapach natury.
Dlatego polecam tę powieść o ludziach zwykłych i niezwykłych jednocześnie. Mnie ona sprawiła przyjemność i spędziłam z nią bardzo miło czas. Każdy z nas czyta teoretycznie tę samą powieść, ale to pryzmat naszych osobistych doświadczeń sprawia, ze zauważamy w treści często co innego. Mnie ta powieść uwiodła i polecam ją Waszej uwadze.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
„Szeptucha” autorstwa pani Iwony Menzel to jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i niesamowite zaskoczenie. Powieść ta, zaskakująco dla mnie wciągnęła mnie bardzo. Zaskakująco, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, a okazało się, że czas spędzony z tą książką był magiczny.
Powieść toczy się w sennych Waniuszkach wśród nadbiebrzańskich bagien, gdzie...
2024-03-30
„Szeptucha” autorstwa pani Iwony Menzel to jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i niesamowite zaskoczenie. Powieść ta, zaskakująco dla mnie wciągnęła mnie bardzo. Zaskakująco, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, a okazało się, że czas spędzony z tą książką był magiczny.
Powieść toczy się w sennych Waniuszkach wśród nadbiebrzańskich bagien, gdzie jeszcze chwilkę temu stara Oleszczukowa leczyła ludność modlitwą i ziołami. Stara szeptucha niestety odchodzi z tego świata i kiedy do Waniuszek przyjeżdża jej wnuczka, społeczność oczekuję, że przejmie ona rolę po babce.
Ta senna wioska słynie również z pewnej legendy, która przyciągnęła słynnego filmowca aż z Warszawy. Opowieść ta głosi, że tajemniczy pustelnik na uroczysku Łojmy, zbierał zepsute lalki, które potem przybijał do drzew. Olena zaangażuje się również w tę historię i będzie starała się odnaleźć owego tajemniczego samotnika.
Czy przy okazji dwa różne światy pana reżysera i wnuczki szeptuchy znajdą wspólny mianownik, tego oczywiście nie mogę zdradzić, ale zapewniam, że wszystko ma tutaj swoje miejsce i czas.
Bardzo lubię czytać powieści, których fabuła jest umieszczona w mały społecznościach, gdzie każdy, każdego zna, a życie toczy się zgodnie z rytmem natury. Bardzo podobały mi się opisy wiejskiego klimatu, które wprowadzały czytelnika w charakter powieści. Wyczuwalny mistycyzm czy tajemniczość w powiązaniu z naturą były dodatkowym atutem tej powieści. Wszystko miałam wrażenie było bardzo spójnie co sprawiało, że czytelnik płynnie zgłębiał się w lekturę.
Z przyjemnością również stwierdzam, że cudownie pozytywnie zaskoczył mnie humor autorki, który przewijał się przez całą tę historię. Autorka przekazała nam czytelnikom w tej powieści bardzo dużo sympatii nie tylko do tytułowej szeptuchy ale i wszystkich bohaterów. Zachwycił mnie i ubawił wyjątkowy humor zarówno ten sytuacyjny jak i bezpośrednio namacalny w dialogach. Ja ubawiłam się podczas lektury tej powieści i przyznaję, że Pani Iwona Menzel bardzo mnie zaskoczyła. Uważam, że powieść „Szeptucha” jest bardzo miłym doświadczeniem czytelniczym, które zdecydowanie poprawia humor i wprowadza czytającego w dobry nastrój.
Pani Iwona Menzel nie tylko bawi w tej powieści, ale również stawia nas czytających na pograniczu swego rodzaju mistyki pomiędzy tym co była, a teraźniejszością. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że „przeszłość nigdy nie odchodzi, a czasami nawet wodzi nas za nos” i tutaj dokładnie tak właśnie jest. Autorka przedstawia teraźniejszość w połączeniu ze wspomnieniami z tego co było i jakie przyniosło ze sobą konsekwencje.
Przyznaję jednocześnie, że „Szeptucha” pani Iwona Menzel nie jest powieścią o jakiejś specjalnej głębi czy wyjątkowej duchowości. Mogę jednak zapewnić, że jest to książka, którą czyta się bardzo przyjemnie i czerpie się z niej wyjątkowy spokój. Ja się w niej zatopiłam i zaprzyjaźniłam z bohaterami tak bardzo, iż miałam wrażenie, że poczułam zapach natury.
Dlatego polecam tę powieść o ludziach zwykłych i niezwykłych jednocześnie. Mnie ona sprawiła przyjemność i spędziłam z nią bardzo miło czas. Każdy z nas czyta teoretycznie tę samą powieść, ale to pryzmat naszych osobistych doświadczeń sprawia, ze zauważamy w treści często co innego. Mnie ta powieść uwiodła i polecam ją Waszej uwadze.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
„Szeptucha” autorstwa pani Iwony Menzel to jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i niesamowite zaskoczenie. Powieść ta, zaskakująco dla mnie wciągnęła mnie bardzo. Zaskakująco, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, a okazało się, że czas spędzony z tą książką był magiczny.
Powieść toczy się w sennych Waniuszkach wśród nadbiebrzańskich bagien, gdzie...
2024-03-26
Maria Radziewiczówna to autorka, którą czytały wszystkie moje znajome, ale dla mnie to jest pierwsze spotkanie z literaturą tej autorki. Swoją przygodę zaczynam od powieści „Magnat”, która jest reklamowana jako książka o wielkiej sile nadziei i marzeń.
Jak podpowiada notka od wydawcy, głównym bohaterem tej powieści jest młody i charyzmatyczny zarządza majątku generałowej Wojewódzkiej. Pochodzi on ze zdegradowanej arystokratycznej rodziny i postanawia porzucić dotychczasowe życie, by osiągnąć dawno temu wyznaczony cel. Chciały zdobyć własny kawałek ziemi i oczywiście, wzorem swoich dziadków, znów stać się członkiem elity. Los jednak ma inne plany wobec jego osoby i nie szczędzi mu kilku niemiłych niespodzianek. Stawia go również przed obliczem wielkiej miłości, ale czy szczęśliwej to już nie zdradzę i żeby o tym wszystkim się dowiedzieć odsyłam Was oczywiście do książki.
Tak jak wspomniałam już wcześnie, to jest moje pierwsze spotkanie z twórczością tej autorki i dlatego ani przez chwilę nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Powieść wciągnęłam mnie od razu i przyznaję, że czytałam ją z narastającym zainteresowaniem. Ta powieść Marii Rodziewiczówny zaskoczyła mnie kilka razy, a pierwsze zdziwienie pojawiło się zaraz na samym początku, bo sama nie wiem dlaczego, ale spodziewałam się typowego romansidła historycznego. Otóż nic bardziej mylnego, romans oczywiście jest, ale raczej na drugim planie. To przede wszystkim przepiękna powieść o sile marzeń, które walczą z bezdusznością i egoizmem na tle XIX-wiecznej Polski.
Niezaprzeczalny talent autorki, pochłania i przenosi w oka mgnieniu i w bajecznie obrazowy sposób do XIX-wiecznej Polski. Fabuła powieści jest wciągająca i stopniowo pozwala czytelnikowi zatapiać się w treści. Akcja jest niczym rwący potok z ogromną ilością zakrętów, co sprawia, że nie można się momentami od niej oderwać. Książkę czyta się szybko i z ogromną przyjemnością, bowiem w bardzo przystępny sposób przedstawia ówczesne obyczaje. Zatem spodziewałam się romansu a znalazłam przepiękną powieść o sile uczuć i marzeń oraz z ponadczasowym przesłaniem.
Polecam bezwzględnie tę wycieczkę do epoki naszych pradziadków i prababć, ponieważ ja wiem już napawano, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z bohaterami książek Marii Radziewiczówny.
Pozdrawiam
Zaczytana JOan
Maria Radziewiczówna to autorka, którą czytały wszystkie moje znajome, ale dla mnie to jest pierwsze spotkanie z literaturą tej autorki. Swoją przygodę zaczynam od powieści „Magnat”, która jest reklamowana jako książka o wielkiej sile nadziei i marzeń.
Jak podpowiada notka od wydawcy, głównym bohaterem tej powieści jest młody i charyzmatyczny zarządza majątku generałowej...
2024-04-08
NIE od tej książki zaczęło się moje FLOW do powieści Sylwii Kubik
Dwa lata temu, kiedy przygotowywała się do PIERWSZEGO spotkania z Sylwią Kubik sięgnęłam po jej cykl żuławski, który błyskawicznie zdobył moje serce.
Potem przyszły kolejne powieści, ale ten debiutem autorki z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie stanął wówczas na mojej czytelniczej drodze.
W tym roku, kiedy zobaczyłam zapowiedzi wydawnictwa Emocje o wznowieniu serii powiślańskiej w nowej szacie, wiedziałam już, że oto nadszedł ten czas.
Okładki całej serii skradły moje serce i po prostu musiałam się przekonać co kryje się w środku.
"Pod naszym niebem" to, jak już wspomniałam, debiut literacki Sylwii Kubik i jednocześnie pierwszy tom serii powiślańskiej, dlatego tym bardziej byłam jej ciekawa.
A co zastałam?
Poznałam tutaj niesamowicie ciepłych mieszkańców Brzozówki, których przeżycia wywołały na mojej twarzy uśmiech, czasami zatroskanie, bywało że wściekłość, ale najczęściej po prostu ciekawość.
Czytając miałam wrażenie, że przechadzam się tam i uczestniczę w barwnym życiu tej społeczności.
Bardzo spodobała mi się pena wnuczka, która cudownie utarła nosa swojej babci, ponieważ ta była bardzo wredną teściową dla jej mamy - uśmiałam się z przebiegłości dziewczynki.
Przygody Karoliny, jej przyjaciółki Hanki czy koleżanki Moniki oraz uroczej starszej Pani, to cudowna recepta na udany weekend w wyśmienitym towarzystwie.
Oczywiście, jak to u Sylwii bywa, nie mogło zabraknąć poważniejszych tematów przemycanych w tej sielankowej powieści obyczajowej. Autorka porusza temat ratowania życia dziewczynki, która urodziła się jako skrajny wcześniak. Postać Moniki to przykład mamy samotnie wychowującej niepełnosprawnego synka, a po więcej odsyłam już Was do książki
Kiedy przeczytałam ostatnią stronę, miałam dziwnie smutne wrażenie, że wyjeżdżam z Brzozówki. Na szczęście jednak i na otarcie łez, miałam już przy sobie bilet powrotny w postaci kolejnego tomu tej serii. Myślę, że to jest najlepsza rekomendacja, kiedy czytelnik rozgląda się za kontynuacją powieści, bo nie ma ochoty się z nią rozstawać.
Nie bez powodu zacytuję Wam pierwsze zdanie z "Pod naszym niebem":
"Samochód z piskiem opon zatrzymał się na podwórku
spłoszone gołębie rozpierzchły się na wszystkie strony..."
Tak właśnie się czułam, kiedy skończyłam czytać pierwszy tom serii powiślańskiej i z paniką w oczach zaczęłam rozglądać się za częścią drugą, niczym ten samochód, który zatrzymał się z piskiem opon na podwórku...
Zazwyczaj w tym momencie oceniam wydawnictwo, czyli czcionkę, marginesy oraz komfort czytania. Tym razem jednak pozostaje tylko w zachwycie nad okładkami, które mnie zwabiły do Brzozówki, ponieważ nie miałam w ręku wersji papierowej. Odsłuchałam tę powieść w wersji audiobook na platformie Storytel.
Moje czytelnicze serce zostało w Brzozówce, dlatego z radością polecam Wam tę uroczą powieść i jej wyjątkowych bohaterów.
Wydawnictwu Emocje dziękuję za to piękne wznowienie, bo mogłam dotrzymać słowa, że kiedyś przeczytam debiut Sylwii Kubik.
Pani pisarko - melduję wykonanie zadania.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/05/pod-naszym-niebem-sylwia-kubik-i-tom.html
NIE od tej książki zaczęło się moje FLOW do powieści Sylwii Kubik
Dwa lata temu, kiedy przygotowywała się do PIERWSZEGO spotkania z Sylwią Kubik sięgnęłam po jej cykl żuławski, który błyskawicznie zdobył moje serce.
Potem przyszły kolejne powieści, ale ten debiutem autorki z niezrozumiałych dla mnie powodów, nie stanął wówczas na mojej czytelniczej drodze.
W tym roku,...
2024-03-22
Uwielbiam takie zaskoczenia.
Przyznaję, że do świata fantasy zaglądam znacznie rzadziej, niż do literatury obyczajowej. Dlatego z lekką rezerwą podeszłam do tego e-booka.
"Klucz do Helheimu" autorstwa Radosława Lewnadowskiego to moje kolejne bardzo miłe czytelnicze zaskoczenie w tym roku. Przeczytałam ją w styczniu, kiedy idealnie pasowała mi do wyzwania #loteriaczytelnicza2024 ale choroba i natłok obowiązków sprawiły że opinia powstaje teraz.
Większego znaczenia ta nie ma ponieważ powieść tak bardzo mi się spodobała, że już prześwietliłam inne tego autora.
Powieść biegnie dwutorowo, bowiem została podzielona na dwa różne wątki.
Jest cześć współczesna z wyjątkowym profesorem oraz jego drużyną. Tak na marginesie dodam, że tworzenie owej ekipy "Drużyny świętego Graala", to jeden z moich ulubionych fragmentów tej powieści.
Są również czasy średniowiecznych wikingów, które opowiadają o wyprawie dzielnych wojowników w miejsce z którego nie wrócił żaden śmiertelnik. Miejscem tym jest tytułowy Helheim, a celem wyprawy jest uratowanie syna jarla. Ciekawa postacią jest również sam z powodu swojej zmiennokształtności czystej krwi - ale więcej zdradzić nie mogę.
Ta średniowieczna część stanowi wyjątkowe tło dla wyścigu w czasach współczesnych. Profesor ze swoją drużyną pragną tylko odnaleźć magiczne "naczynie" i całkowicie nie zdają sobie sprawy, ze ich tropem podąża tajemnicza organizacją oraz agenci CIA.
Autor nie tylko zadowolił czytelnika dwoma planami czasowymi, ale wzbogacił o przygodę i tajemnicze zagadki, co mi bardzo przypadło do gustu. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, którym autor nie poskąpił palety barw. Z przyjemnością poznawałam drużynę z czasów współczesnych, ponieważ nie raz czekała na mnie tajemnica albo zaskakujące życiorysy. Natomiast o postaciach średniowczesnych nic już nie dodam, bo sama zmiennokształtność jarla jest już zaskakująca na wysokim poziomie.
Bohaterowie tej powieści to wyjątkowa skarbnica osobowości. Każdy z nich ma swoją czasami mroczną historię, która ewidentnie wpływał na ich wybory.
Już na wstępie okładka pobudziła moją wyobraźnie, a potem zawartość książki sprawiła, że nie miała ochoty się od niej odrywać. Bardzo podobał mi się ten "suplement" znajdujący się na końcu książki - polecam uwadze. No i to zakończenie... ale z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, bo po takiej dawce tajemnic, zagadek i zwrotów akcji, to przecież książka nie mogła zwyczajnie się zakończyć.
Polecam zatem "Klucz do Helheimu" autorstwa Radosława Lewndowskiego, miłośnikom tego właśnie rodzaju połączeń i przeskoków w czasie. Ja ewidentnie do nich należę, ponieważ powieść sprawiła mi ogromną przyjemności i wciągnęła tak bardzo, że już sprawdziłam inne pozycje tego autora. Pójdę nawet nieco dalej, bowiem pomyślałam sobie, ze bardzo chętnie obejrzałabym film na podstawie tej powieści i z tą propozycją Was zostawiam.
Polecam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/03/klucz-do-helheimu-radosaw-lewandowski.html
Uwielbiam takie zaskoczenia.
Przyznaję, że do świata fantasy zaglądam znacznie rzadziej, niż do literatury obyczajowej. Dlatego z lekką rezerwą podeszłam do tego e-booka.
"Klucz do Helheimu" autorstwa Radosława Lewnadowskiego to moje kolejne bardzo miłe czytelnicze zaskoczenie w tym roku. Przeczytałam ją w styczniu, kiedy idealnie pasowała mi do wyzwania...
2024-03-18
Tak zaczyna się powieść, naszej tczewskiej pisarki, która zaskoczyła mnie bardzo.
Jak wiecie, mam szczęście do debiutujących autorek/autorów no i oczywiście ich powieści.
"Taką, jaka jestem" autorstwa Joanny Szczybury i wydana pod skrzydłami wydawnictwa Prószyński i S-ka. - jest kolejnym tego przykładem.
Notka od wydawcy podpowiada:
=> Michalina – kobieta, którą porzucił narzeczony, córka sławnego ojca, zbierająca niechciane plony jego popularności. Postanawia zmienić swoje życie i wyprowadzić się do Gdańska.
=> Kuba – mężczyzna, który z dnia na dzień musiał nauczyć się być tatą wyjątkowego chłopca i samodzielnie radzić sobie z problemami wspólnego życia.
=> Maks – chłopiec ze spektrum autyzmu, złakniony ciepła i zrozumienia, który potrafi skraść serce już od pierwszego kontaktu.
Spotykają się w windzie gdańskiej kamienicy, do której wprowadza się Michalina na skutek zawirowań w swoim życiu. Los (a może poznana w pociągu wróżka Jasmina) postanawia połączyć ich wyboiste ścieżki, jednak wzajemna fascynacja rozwija się powoli, bo oboje są ostrożni, jak to kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością. Kiedy wydaje się, że wszystko jest już na najlepszej drodze do szczęśliwego zakończenia, wracają duchy przeszłości, których mieli nadzieję już nigdy nie spotkać.
Kiedy otrzymałam tę powieść, miałam mało czasu na czytanie i musiałam szybko zdecydować, czy podejmuję się patronatu nad nią. I to były jedyne rozterki, jakie zarejestrowałam, ponieważ kiedy zaczęłam czytać, to już nie miałam ochoty się od niej oderwać. Jak się zatem domyślacie, decyzja o objęciu patronatu zapadła natychmiast.
"Taką, jaka jestem" to powieść, która nie tylko umila czytelniczy czas, ale to również książka, która ma coś co ja lubię najbardziej, czyli tak zwane drugie dno. Początkowo wygląda to na gorzko zaczynającym się romans, ale im dalej w stronicowy las, tym coraz lepiej. Autorka nie tylko zaskakuje zwrotami akcji, ale zadziwia wyjątkową analizą życiowych sytuacji i osobowości swoich bohaterów.
Przyznaję, ze nie szczędzi im różnych losowych zakrętów i zawiłości, ale robi to w tak zrównoważony sposób, że im bliżej końca tym wszystko zaczyna się układać jak obraz z puli.
Kiedy natomiast na scenę wkracza Maks, czyli chłopiec ze spektrum autyzmu, czytelnik nie tylko zaczyna lubić małego bohatera, ale przekonuje się o wyjątkowej znajomości tematu pisarki.
Mogę podać tu jeszcze kilka innych przykładów na zaskakujący, jak na debiut, kunszt literacki autorki, ale nie będę odbierać Wam przyjemności odkrywania tego.
"Taką, jaka jestem" autorstwa Joanny Szczybury to do bólu życiowa historia, ale napisana tak wyjątkowo, że czytelni płynie razem z fabułą i nie ma ochoty rozstawać się z bohaterami. Z przyjemnością stwierdzam, że to właśnie ten delikatny styl autorki, połączony z głęboko nasyconymi emocjami sprawił, że mam ochotę na więcej.
Być patronem TAKIEGO debiutu pełnego refleksji, to prawdziwy zaszczyt.
Dziękuję i z przyjemnością będę wyczekiwać kolejnych powieści Pani Joanny Szczybury.
Polecam bardzo
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/03/taka-jaka-jestem-joanna-szczybura.html
Tak zaczyna się powieść, naszej tczewskiej pisarki, która zaskoczyła mnie bardzo.
Jak wiecie, mam szczęście do debiutujących autorek/autorów no i oczywiście ich powieści.
"Taką, jaka jestem" autorstwa Joanny Szczybury i wydana pod skrzydłami wydawnictwa Prószyński i S-ka. - jest kolejnym tego przykładem.
Notka od wydawcy podpowiada:
=> Michalina – kobieta, którą porzucił...
2024-01-31
Bardzo lubię od czasu do czasu zerknąć do literatury młodzieżowej. Tym razem moje oczy skierowała w stronę e-booka od Artura Tojzy i jego dwutomowej powieści dla młodzieży.
"Słona wanilia" bo o niej mowa poczekała sobie do stycznie, bo miałam zamiar czytać ją w tramach wyzwania czytelniczego #barwneczytanie
W styczniu bowiem czytamy książki z białą okładką i jak widać oba tomy "Słonej wanilii" Artura Tojzy pasuje idealnie.
SŁONA WANILIA 1 - jak podpowiada notka od wydawcy, to jest Słodko-słona historia o licealistach, którzy z jednej strony mierzą się z nastoletnimi problemami, a z drugiej – muszą przedwcześnie dorosnąć, ponieważ najbliżsi, którzy powinni być dla nich opoką, zawodzą.
Tomek jest wycofanym nerdem, siedzącym z nosem w komiksach oraz anime. Jego największą bolączką jest fakt, że urodził się w walentynki, których szczerze nie cierpi z wielu powodów. Pewnego razu niespodziewanie trafia do pomocy przy organizacji szkolnej imprezy walentynkowej, którą kierują dwie topowe uczennice - Amanda oraz Anna. Przyjaciółki wiodą z pozoru idealne życie i są niedoścignionym wzorem dla innych. Jednak nic nie jest tym, czym się wydaje na pierwszy rzut oka.
„Nie wiedział, jak boleśnie zaowocuje ono w przyszłości.
Jednak każde uczucie, nawet jeśli z początku słodkie,
musi mieć w sobie odrobinę soli.
A im szybciej to nastąpi, tym lepiej dla obu stron.”
Z przyjemnością stwierdzam, ze weszłam w tę powieść natychmiast już od pierwszej strony i tak zostało mi do końca. Jestem bardzo mile zaskoczona, ponieważ nie spodziewałam się, że perypetie miłosno-szkolne pewnej grupki młodzieży tak mnie wciągną. Przyznaję, że zarówno Tome, jak i obie dziewczyny Anna i Amanda, szybko zdobyły moją sympatię.
Teoretycznie jest to powieść dla młodzieży i o młodzieży, ale ja należąca już do grupy raczej dorosłej, bawiłam się z bohaterami równie wyśmienicie. Uważam, że autor przemyślał zarówno fabułę, jej tempo oraz postać każdej bohaterki czy bohatera tej powieści. Czytając tego e-booka miałam cały czas wrażenie, że wszystko jest na swoim miejscu i płynie z zaplanowanym nurtem. To uczucie sprawiło, że zagłębianie się w losy przyjaciół stało się jeszcze przyjemniejsze.
Artur Tojza przemyślał i wykreował bardzo fajnych bohaterów. Każdy otrzymał swój wyjątkowy styl i charakter, może też dlatego tak szybko ich polubiłam. Młodzieżowy język i momentami dowcipne dialogi, sprawił, że przyjemnie spędziłam czas. Przyznaję że książka jest odrobinę wyidealizowana, żeby nie powiedzieć cukierkowa, ale myśl ta przebiegła mi przez głowę tak szybko, że nie odebrała frajdy z czytania.
Podsumowując, jestem na tak i cieszę się, że ta powieść trafiła w moje ręce. Polecam ją głównie młodzieży, ale podpowiadam również rodzicom owej młodzieży. Jeśli szukacie książki z wartką akcją o nastoletnich problemach związywanych z poszukiwaniem swojego miejsca i miłości oczywiście, to "Słona wanilia" Artura Tojzy będzie znakomitym wyborem.
Najlepszą oceną niech będzie fakt, że po przeczytaniu pierwszego tomu, natychmiast sięgnęłam po jego kontynuację, czyli "Słona wanilia 2", ale o tym już za chwilkę.
Polecam
Zaczytana Joana
BOOKIECIARNIA
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/sona-wanilia-1-artur-tojza.html
Bardzo lubię od czasu do czasu zerknąć do literatury młodzieżowej. Tym razem moje oczy skierowała w stronę e-booka od Artura Tojzy i jego dwutomowej powieści dla młodzieży.
"Słona wanilia" bo o niej mowa poczekała sobie do stycznie, bo miałam zamiar czytać ją w tramach wyzwania czytelniczego #barwneczytanie
W styczniu bowiem czytamy książki z białą okładką i jak widać oba...
2024-02-25
Tej książki nie miałam w swoich czytelniczych planach, ale jak to w życiu bywa pojawiła się drobna ich korekta. Od stycznie tego roku biorę udział w spotkaniach Klubu Czułej Czytelniczki. Widzimy się online w ostatni czwartek miesiąca i rozmawiamy o konkretnej książce.
"YELLOWFACE" autorstwa Pani Rebecci F. Kuang była właśnie naszym zadaniem czytelniczym na styczeń 2024 r.
Notka od wydawcy podpowiada:
Zaczyna się od niespodziewanej śmierci. A później napięcie rośnie dosłownie odbierając oddech, aż do finału, który zaciska się na gardle niczym pętla. Finału, w którym katharsis przeplata się ze stadium szaleństwa a my, nawet poznawszy całą historię, nadal nie jesteśmy pewni, kto jest ofiarą a kto czarnym charakterem. A może, jak w życiu, w tej historii nie ma czarnych charakterów i niewinnych ofiar. Może są tylko mniej lub bardziej zdeterminowane postaci. Ludzie w różnym stopniu zanurzeni w szambie wyścigu po sukces i z nierówną furią obrzuceni błotem przez "opinię publiczną".
"Yellowface" pokazuje rynek wydawniczy, działanie social mediów i drogę do spełniania marzeń od strony, której nigdy nie chcielibyście oglądać. A jednak nie odłożycie tej książki, dopóki nie przeczytacie ostatniej strony.
Moje uczucia podczas lektury mieszały się i zawładnął mną dosłownie cały ich wachlarz. Główna bohaterka odrobinę mnie irytowała ponieważ wszystkie jej trudności i zawiłe sytuacje powstały z jednej niefortunnej decyzji, którą sama podjęła i wprowadziła w plan.
Autorka przy wykorzystaniu oczywiście swojej bohaterki, przeprowadziła nas
czytelników przez meandry procesu wydawniczego. Z przyjemnością zerknęłam do wydawniczego świata od kuchni, ale raczej nic zaskakującego tutaj nie znalazła.
Autorka wykreowała wyjątkową bohaterkę i namaściła ją niezwykłą wiarą w samą siebie, co było naprawdę zaskakującym doświadczeniem. Pani Rebecca zafundowała nam czytelnikom wyjątkowy obraz psychologiczny i to było zaskakująco ciekawe.
Uważa, że powieść ta jest idealna do omawiania jej w czytelniczym klubie, ponieważ każdy znajduję w niej zupełnie coś innego.
Miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w omawianiu tej powieści na spotkaniu Klubu Czułej Czytelniczy i uwierzcie mi to było WSPANIAŁE doświadczenie.
Każda nas dostrzegła co innego i chyba to najbardziej mi się podobało - słuchanie tego jak każda z nas inaczej odbierała powieść.
Polecam Wam Czytelnicze Kluby Książki bo to wyjątkowe doświadczenie.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/02/yellowface-rebecca-f-kuang.html
Tej książki nie miałam w swoich czytelniczych planach, ale jak to w życiu bywa pojawiła się drobna ich korekta. Od stycznie tego roku biorę udział w spotkaniach Klubu Czułej Czytelniczki. Widzimy się online w ostatni czwartek miesiąca i rozmawiamy o konkretnej książce.
"YELLOWFACE" autorstwa Pani Rebecci F. Kuang była właśnie naszym zadaniem czytelniczym na styczeń 2024...
2024-02-24
Zaskoczyła mnie ta książka.
Zaskakiwała mnie cały czas podczas czytania i myślę, ze długo zostanie w mojej pamięci.
To najlepszy przykład małej, wielkiej powieści.
Notka od wydawcy podpowiada:
Jak przystało na wybitnego matematyka, Profesor ma swoje dziwactwa.
Pewnego dnia w progu jego domu pojawia się nowa gosposia z synem, od tej pory nazywanym pieszczotliwie Pierwiastkiem. Wspólne życie pokaże, że znacznie łatwiej napisać skomplikowane równanie niż ułożyć relacje z drugim człowiekiem. Językiem, który pozwoli im zbudować namiastkę rodziny, stają się matematyka i baseball. Ale swoją relację będą musieli odbudowywać co osiemdziesiąt minut…
Ukochane równanie profesora Yōko Ogawy zostało wyróżnione pierwszą w historii nagrodą Hon’ya Taishō, przyznawaną przez japoński kolektyw księgarzy. Ta kameralna opowieść do dziś pozostaje bestsellerem i uznawana jest za jedną z najukochańszych powieści współczesnej Japonii.
Przeczytałam tę powieść w ramach styczniowego zadania w Dyskusyjnym Klubie Książki DKK w naszej bibliotece w Tczewie.
"Ukochane równanie profesora" autorstwa Yoko Ogawa to moje pierwsze spotkanie z piórem tej autorki i ogromne zaskoczenie. Mam wrażenie, ze w tej powieści każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Tematem przewodnim jest tutaj matematyka, ale mnie najbardziej urzekł ten cytat:
„Nie ma większego szczęścia niż
słyszeć słowo JESTEM!
z ust dziecka, które wraca do domu"
Kiedy przeczytałam te słowa, poczułam falę czułości, która otuliła moje serce, bo ja właśnie tak się czuję, kiedy moja córeczka wraca ze szkoły.
"Ukochane równanie profesora" wbrew pozorom, to nie jest książka tylko dla miłośników matematyki. To wyjątkowa opowieść o miłości na różnych jej poziomach oraz cudowny hołd przyjaźni i ludzkiej życzliwości.
Piękna i całkowicie nieśpieszna opowieść o pięknie rozwijających się relacjach ludzkich.
Ta mała książeczka zajęła mi aż trzy wieczory, ale nie dlatego że nie miałam czasu czytać. Odkładałam ją niczym cudowny kawałek ptasiego mleczka na jutro, żeby cieszyć się towarzystwem tych bohaterów jak najdłuższej.
Ta powieść wzrusza i daje promyk nadziei, ale przede wszystkim otula wyjątkową życzliwością. Jestem oczarowana tą malutką książeczką i nie tylko dlatego, że życzliwość ludzka wzrusza mnie zawsze.
Polecam Wam bardzo i życzę otulającej lektury.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/02/ukochane-rownanie-profesora-yoko-ogawa.html
Zaskoczyła mnie ta książka.
Zaskakiwała mnie cały czas podczas czytania i myślę, ze długo zostanie w mojej pamięci.
To najlepszy przykład małej, wielkiej powieści.
Notka od wydawcy podpowiada:
Jak przystało na wybitnego matematyka, Profesor ma swoje dziwactwa.
Pewnego dnia w progu jego domu pojawia się nowa gosposia z synem, od tej pory nazywanym pieszczotliwie...
2024-02-16
Samą mnie zaskoczyło, jak bardzo ta książeczka przypadła mi do gustu. O runach do tej pory czytałam tylko w powieściach historycznych lub fantasy, zatem nie wypowiadam się, jako znawca tematu. Książkę oceniam całkowicie subiektywnie i to jak bardzo przypadła mi do serca.
Już na wstępie dowiadujemy się, że ten przewodnik jest głównie przeznaczony dla tych, którzy dopiera zaczynają swoją przygodę z runami. Autor pokłada również nadzieję, że książka ta posłuży również do odnalezienia swojej własnej drogi przez czytelnika. Czy to się udało?
Przewodnik ten jest podzielony na trzy części.
Pierwsza część – przedstawia pochodzenie run. Ta część bardzo mnie wciągnęła i czytałam ją niczym wciągającą powieść sensacyjną. Z perspektywy historycznej bowiem, Runy to przede wszystkim jest alfabet, którym jako pierwsi posługiwali się Germanie. Alfabet runiczny nosił nazwę Futhark starszy, który z czasem ewoluował na Futhark młodszy. Zdradzę Wam jeszcze, że samo słowo RUNA tłumaczone jest jako „sekret” lub „tajemnica”. Natomiast nazwa FUTHARK składa się z pierwszych liter od sześciu pierwszych run alfabety, czyli: Fehu, Uruz, Thurisaz, Ansuz, Raidho i Kenaz. Po całą masę wciągających informacji odsyłam do pierwszej części, są bowiem bardzo wciągające.
Druga część – to runy w praktyce i tradycji, czyli różnego rodzaju zastosowanie ich. Tutaj autor pokazuje, kiedy czytelnik może zrobić swój zestaw run i wyruszyć we własną podróż z nimi. Pięknie oddaje oddaje ich zastosowanie ten cytat:
„Runy są głównymi przędziwami w tkaninie rzeczywistości…”
Odkryj wraz z tą książką zastosowanie run oraz przekona się gdzie tkwi ich siła i tajemnica.
Trzecia część – to chyba jednak moja ulubiona. Znajduje się tutaj opis każdej runy, dzięki którym czytelnik może nauczyć się ich mowy i znaczenia. Ciekawe jest to, że w poezji te runy występują pod innymi nazwami, a tutaj wszystko się rozjaśnia. Czytelnik dosłownie zagłębia się w każdą runę osobno w ich wymowę i inne nazwy. Ta część przedstawia dosłowne tłumaczenie run oraz tak zwane słowa klucze z którymi może je utożsamiać. Tak szczegółowe podejście do run ma oczywiście swój cel, czyli punkt startowy do budowania relacji z nimi. Już wiemy, że słowo runy to inaczej „tajemnice”, zatem cytując słowa autora:
„Niechaj runy i ich tajemnice na zawsze ci towarzyszą.”
Podsumowując zatem, przewodnik „Runy dla początkujących” autorstwa Pana Josha Simonds to wyjątkowa książka, dzięki której poznasz podstawy pracy z runami. Odkryjesz znaczenie oraz dowiesz się, gdzie tkwi ich tajemnica. Nauczysz się je czytać oraz dowiesz się, czy runy ochronne naprawdę działają. Poznasz techniki wykorzystujące runy, aby zajrzeć w przyszłość oraz zbudować amulety czy talizmany. Będziesz mógł również wykonać swój własny zestaw run.
Zapraszam Cię do tego wyjątkowego świat i cytując słowa autor zapraszam cię „zacznij zatem naszą podróż i wyraźmy wielki szacunek oraz wdzięczność dla sił, jakimi są runy’.
Mnie ta książka zachwyciła tak bardzo, że zaczęłam interesować się tematem, a nawet zaczynam już myśleć o swoich runach – marzą mi się takie w bursztynie.
Polecam ten przewodnik z całego serca i gwarantuję cały wachlarz wiedzy i emocji.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
Samą mnie zaskoczyło, jak bardzo ta książeczka przypadła mi do gustu. O runach do tej pory czytałam tylko w powieściach historycznych lub fantasy, zatem nie wypowiadam się, jako znawca tematu. Książkę oceniam całkowicie subiektywnie i to jak bardzo przypadła mi do serca.
Już na wstępie dowiadujemy się, że ten przewodnik jest głównie przeznaczony dla tych, którzy dopiera...
2024-02-03
"Tego ranka, gdy nienawidziłem jej bardziej niż kiedykolwiek,
mama skończyła trzydzieści dziewięć lat.
Była mała i gruba, głupia i brzydka."
Tak zaczyna się powieść "Lato, gdy mama miała zielone oczy" autorstwa Pani Tatiany Tibuleac. Zaskoczył mnie taki początek, a dokładniej rzecz ujmując, to ten negatywnie nasycony ton, który towarzyszył mi już do samego końca. Na moje odczucia miał również wpływ fakt, że czytałam książkę, leżąc umęczona grypą. Z pewnością i to wpłynęło na mój odbiór tej powieści i mało pozytywne nastawienie.
„Z kimś, kto odpychał mnie nogą jak psa,
gdy byłem gotów być psem tylko po to,
by mnie pogłaskano."
Notka od wydawcy podpowiada:
Aleksy, kipiący gniewem nastolatek, po ukończeniu szkoły zamierza pojechać z kolegami do Amsterdamu, zamiast tego jednak udaje się z matką na wieś do Francji. Mają spędzić razem lato. Ich trudna relacja powoli się odmienia, aż w końcu – na krótko – przechodzi w autentyczną bliskość.
Po latach, już jako uznany artysta, Aleksy powraca pamięcią do dni spędzonych z mamą i w swoim wściekło-lirycznym monologu stopniowo – w serii retrospekcji i narkotycznych malarskich wizji – dociera do istoty tego, co wówczas przeżywał i czuł.
Powieść ta zostawiła we mnie ogromny znak zapytania. Nie umiem określić czy mi się podobało czy nie. Ta dawka tak skrajnie nasyconych uczuć bohaterów sprawiła, że ta malutka, bo zaledwie 152 stronicowa powieść zajęła mi aż 3 dni.
Siadałam do niej i po chwili odkładałam by odpocząć. Emocje targały nie tylko bohaterami ale ewidentnie również mną.
Już wiem, ze to nie będzie moja ulubiona powieść, ale nie zmienia to faktu, iż książka jest bardzo wartościowa i wypełniona po brzegi emocjami do przemyślenia.
Przeczytałam powieść Pani Tatiant Tibuleac w ramach zadania czytelniczego na luty 2024 w Dyskusyjnym Klubie Książki. Mam przyjemność uczestniczyć w spotkaniach DKK, które odbywają się raz w miesiącu w naszej bibliotece w Tczewie. Od roku jestem uczestniczką i dzięki DKK poznałam wiele wyjątkowych powieści.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
BOOKIECIARNIA
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/02/lato-gdy-mama-miaa-zielone-oczy-tatiana.html
"Tego ranka, gdy nienawidziłem jej bardziej niż kiedykolwiek,
mama skończyła trzydzieści dziewięć lat.
Była mała i gruba, głupia i brzydka."
Tak zaczyna się powieść "Lato, gdy mama miała zielone oczy" autorstwa Pani Tatiany Tibuleac. Zaskoczył mnie taki początek, a dokładniej rzecz ujmując, to ten negatywnie nasycony ton, który towarzyszył mi już do samego końca. Na moje...
2024-01-28
Jak wspomniałam wczoraj, bardzo lubię od czasu do czasu zerknąć do literatury młodzieżowej. Tym razem moje oczy skierowałam w stronę e-booka od Artura Tojzy i jego dwutomowej powieści dla młodzieży.
"SŁONA WANILIA 2" - Minął miesiąc od burzliwych wydarzeń z końca wakacji. Głowę Amandy zaprząta wiele trosk. Problemy sercowe przyjaciół, zbliżająca się osiemnastka i związane z nią oficjalne wejście w dorosłe życie. Jednocześnie udaje jej się stopniowo zbliżyć do Tomka, który wyraźnie zmienił się w ostatnim czasie. Tymczasem na horyzoncie pojawia się nieoczekiwane zagrożenie w postaci dziewczyny, której chłopak również wpadł w oko. Czy przyjaźń członków Klubu Pomocników przetrwa kolejną nawałnicę?
„Zazdrość jest niczym sól.
W niewielkich dawkach jest zdrowa,
a nawet potrzebna, ale łatwo z nią przesadzić”.
Słyszałam kiedyś o klątwie drugiego tomu i z przyjemnością donoszę, że nie dotyczy ona powieści "Słona wanilia 2" autorstwa Artura Tojzy.
Jak wiecie pierwsza jej część spodobała mi się i mimo, że to powieść dla młodzieży, wyśmienicie się w niej odnalazłam.
Znani mi już bohaterowie rozwijają się i dojrzewają do pewnych decyzji na oczach czytelnika. Autor przeplata ich problemy z humorystycznymi dialogami co sprawia, że czyta się tę powieść lekko i z przyjemnością.
Nie myślcie jednak, że jest tak całkiem cukierkowa, bowiem autor zwraca również uwagę na ważne tematy. Jak na dłoni widać w powieści, czym kończy się ocenianie ludzi tylko po jego wyglądzie i jakie to może mieć konsekwencje. Dotyczy to oczywiście tak samo dorosłych, jak i młodzież.
Tutaj pierwsze skrzypce gra Amanda i przyznaję, ze z przyjemnością poznawałam tę postać. Autor bowiem zadbał o każdy szczegół. Fabuła jest jasno określona, a jej niespodziewane zwroty nadają powieści tempa. Podobnie jak w pierwszej części, tak i tutaj bohaterowie utrzymują swój poziom. Autor zadbał o cały wachlarz uczuć i emocji, a młodzieżowy język oraz dowcipne dialogi utrzymują książkę na wciągającym poziomie.
Czy ta część była lepsza do poprzedniej?
NIE, ponieważ każda jest inna, mimo że to kontynuacja losów znanych mi już bohaterów. Pierwszy tom skupiała się na Tomku, a tutaj reflektory skierowane są na Amandę. Autor wspominał, że już tworzy trzeci tom i on będzie poświęcony oczywiście Annie.
Przyznaję, ze ta wiadomość mnie bardzo zaintrygowała, bo już zastanawiam się dlaczego Anna jest jaka jest i co się za tym kryje.
Polecam wam tę młodzieżową powieść w której słony smak łez, przeplata się z aromatycznym smakiem waniliowych uczuć.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/sona-wanilia-2-artur-tojza.html
Jak wspomniałam wczoraj, bardzo lubię od czasu do czasu zerknąć do literatury młodzieżowej. Tym razem moje oczy skierowałam w stronę e-booka od Artura Tojzy i jego dwutomowej powieści dla młodzieży.
"SŁONA WANILIA 2" - Minął miesiąc od burzliwych wydarzeń z końca wakacji. Głowę Amandy zaprząta wiele trosk. Problemy sercowe przyjaciół, zbliżająca się osiemnastka i związane...
2024-01-28
Z przyjemnością zaczynam moją opowieść od słów, które ostatnio używam często, a mianowicie fakt, że mam szczęście do debiutów literackich.
Księgarenka na Miłosnej" autorstwa Pani Pauliny Molickiej jest kolejnym tego przykładem.
Jak donosi notka od wydawcy:
Całym życiem trzydziestoletniej Oli jest Księgarnia na Miłosnej.
Gdy dowiaduje się, że jej ukochane miejsce pracy ma zostać sprzedane, wpada w panikę. Nową właścicielką księgarenki zostaje urocza starsza pani Aniela. Kobieta od razu nawiązuje więź z Olą i proponuje jej wspólny weekend nad morzem. Podczas wyjazdu niespodziewanie dołącza do nich wnuk staruszki – przystojny adwokat Filip.
***
Czy Ola poradzi sobie z nową sytuacją, a nawet kilkoma w życiu, tego oczywiście tutaj nie zdradzę. Mogę jednak dodać, że sporo namiesza Pewien BARDZO tajemniczy dżentelmen w kapeluszu.
Obiecuję również, iż rozwikłanie tajemniczości owego Pana jest wręcz idealnie skonstruowane i dodaje tej powieści cudownie otulającej pozytywną energią magii.
"Księgarenka na Miłosnej" to jest nie tylko ciepła powieść, ale mam wrażenie, że to głównie niesamowity nośnik pozytywnej energii.
Moje baterie naładowały się na zapas podczas czytania, bowiem dostałam sporą dawkę radości i dobrej energii, którą wyczytałam nawet pomiędzy wierszami.
Mój drogi czytelni, jeśli zatem cierpisz na nieustający pesymizm, to błagam, nie zaglądaj do Księgarenki na Miłosnej, ponieważ zaleje się niewyobrażalna dawka pozytywnych emocji. Pamiętaj, że ostrzegałam więc jeśli się zdecydujesz odwiedzić Miłosną i zapukasz do owej księgarenki, to bądź gotowy miłe spotkanie, które może być sprzeczną z Twoją naturą :-)
Ja spędziłam z książką Pani Pauliny Malickiej najcudowniejsze niedzielne popołudnie. Za moim oknem tego dnia była okropna pogoda, ale mnie otuliły ciepłe uczucia płynące z każdej stony "Księgarenki na Miłosnej"
Marzy mi się, ze by kiedyś przekroczyć próg takiej księgarenki, jak ta z książki Pani Pauliny. Tutaj wszystko jest na miejscu, a zakończenie dobrane wręcz idealnie do całości
Paulino dziękuję za ten wyjątkowy moment z tajemniczym dżentelmenem w kapeluszu, oczywiście na końcu powieści. Zrobiłaś to idealnie i nie wyobrażałam sobie lepszego wyjaśnienia.
Żałuję, że rozstałam się z tą cudownie otulającą powieści i dlatego z radością będę wypatrywać kolejnych powieści tej autorki. Jeśli tak wygląda debiut, to ja chcę więcej.
Was drodzy czytelnicy zachęcam bardzo i jednocześnie ostrzegam - zwracajcie uwagę jaki rodzaj powieści trzymacie w ręku.
Ta konkretna otula ciepłem i ładuje bateria cała dawką pozytywnych wibracji, więc nie wymagajcie o niej niczego innego.
Dziękuje za ciepło i Polecam
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/ksiegarenka-na-miosnej-paulina-molicka.html
Z przyjemnością zaczynam moją opowieść od słów, które ostatnio używam często, a mianowicie fakt, że mam szczęście do debiutów literackich.
Księgarenka na Miłosnej" autorstwa Pani Pauliny Molickiej jest kolejnym tego przykładem.
Jak donosi notka od wydawcy:
Całym życiem trzydziestoletniej Oli jest Księgarnia na Miłosnej.
Gdy dowiaduje się, że jej ukochane miejsce pracy ma...
2024-01-16
"Jestem SIGRUN
wdowa po Reginie, matka Biorna i Gudrun, córka Apalwardra.
Jestem w jesieni życia
opadły ze mnie liście
korona nadkruszona
a jednak pień niezmurszały wciąż trzyma się prosto"
Tak zaczyna się pierwszy tom "Północnej drogi", czyli "Saga Sigrun" autorstwa wyjątkowego piór Pani Elżbiety Cherezińskiej.
Pani Elżbieta fenomenalnie malowała słowem w mojej głowie i dlatego miałam cudowne wrażenie, że ja uczestniczę w życiu tej rodziny wikingów. Stałam się jedną z bohaterek, która nie czyta, ale stoi z boku i obserwuje życie swoich znajomych.
Tym razem powieść odsłuchałam w wersji audiobook i z przyjemnością stwierdzam, że lektorka to jest kolejny atut. Pani Anna Kerth swoim cudownie niskim, jakby ochrypłym głosem, dodaje niesamowitej mistyczności tej wspanialej powieści. Czytała to w taki sposób, że skupiałam się na wciągającej treści, a nie formie wypowiedzi.
Jest to dla mnie bardzo ważne, ponieważ często nieudolne aktorzenie lektora dosłownie uśmierca powieść. Tutaj było dokładnie na odwrót.
"Saga Sigrun" to wyjątkowo wciągająca saga o wikingach i pierwszy tom z już mojej ulubionej serii "Północna droga".
Wyjątkowość tego tomu polega na tym, że tutaj jest zupełnie inaczej przedstawione to wręcz mordercze, przepełnione krwią i walkami, życie wikingów.
Pani Elżbieta prowadzi nas północną drogą i pokazuje cały ich świat, ale oczami najpierw młodziutkiej, a potem już dojrzałej kobiety Sigrun. Znam różne powieści i widziałam kilka filmów w tej tematyce, ale tylko Pani Elżbieta pokusiła się na przedstawienie tego zimnego męskiego świata przez pryzmat odczuć i doświadczeń kobiety.
Sigrun opowiada swoje dzieje, a raczej uczucia z nimi związane. Przeraża ją to, kiedy jako młoda dziewczyna żegna swojego ojca wyjeżdżającego na wojny. Potem już jako dorosła kobieta, przeżywa znowu to samo, bo żegna męża, a później syna. Zostaje jej czekanie i opieka nad tymi którzy zostali, bo wszyscy oczekują od niej wsparci i siły. W codzienność głównej bohaterki wplata się ciągła tęsknota za bliskimi oraz wiara w niezmąconą przyszłość, którą przepowiadają runy i wierzenia.
To jest wspaniała i jednocześnie taka "nieśpieszna" powieść, która pozwala nie tylko poznawać domostwa, obyczaje, stroje czy biżuterię wikingów, ale przede wszystkich ich uczucia i trudne życie.
Dla mnie jest to ciężkie życie, bo ja je widzę poprzez filtr współczesności i feminizmu. Wychowałam się w dzisiejszych czasach i cieszę się bardzo, ze nie żyłam wówczas, ale to znowu mój filtr i niczego on nie ujmuje wartości jest książki.
Pani Elżbieta Cherezińska kolejny raz stanęła na wysokości zadania i udowodniła swój kunszt literacki. Zachwyciły mnie już pierwsze słowa, którymi zaczyna się ta powieść, a potem było coraz lepiej. Niezwykłe opisy i ciekawa fabuła z przeplatającymi się zwrotami akcji sprawiły, że ja nie mogłam się oderwać.
Czytelniku drogi, jeśli zatem szukasz agresywnych, ociekających krwią wikińskich bitew, to od razu Cię ostrzegam. Trzymasz w ręku powieść widzianą oczami kobiety, która oczywiście zostawała w domu by zająć się dziećmi i gospodarstwem. Autorka pokazuje ten surowy świat z zupełni innej perspektywy, niż przedstawiany do tej pory w literaturze o przygodach walecznych wikingów.
Piszę o tym, bo warto wiedzieć co trzyma się w ręku.
Zachwyciła mnie ta powieść i uwiodła stylem, a najlepszą oceną jest dla mnie fakt, że nie mogłam się od niej oderwać. To jest zupełnie inna książka, porównując ją do tych, które już znam tej autorki. Przestawiłam się jednak na ten inny sposób i czerpałam z niej ogromną przyjemność. Już nie mogę doczekać się drugiego tomu.
Polecam
Zaczytana Joana
BOOKIECIARNIA
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/saga-sigrun-elzbieta-cherezinska-tom-nr.html
"Jestem SIGRUN
wdowa po Reginie, matka Biorna i Gudrun, córka Apalwardra.
Jestem w jesieni życia
opadły ze mnie liście
korona nadkruszona
a jednak pień niezmurszały wciąż trzyma się prosto"
Tak zaczyna się pierwszy tom "Północnej drogi", czyli "Saga Sigrun" autorstwa wyjątkowego piór Pani Elżbiety Cherezińskiej.
Pani Elżbieta fenomenalnie malowała słowem w mojej głowie i...
2024-01-17
"Blade nocne światło odbijało się w drobinkach zamarzniętej wody, jakby ktoś posypał okolicę gwiezdnym pyłem."
"Skrzat jej książęcej mości" to wyjątkowe 2w1, bo
🔴 po pierwsze ŚWIĄTECZNA OPOWIEŚĆ Z AVAROTH!,
🔴 po drugie ŚWIĄTECZNA NIESPODZIANKA dla drużyny z PATRONITE.
Jak podpowiada sama autorka, cyt.:
Na skrzata nie ma bata. Zwłaszcza gdy w roli skrzata, symbolu zimowych świąt, występuje łajdak Savander, a bat dzierży księżna Ceverde. Bat na konia. W kuligu.
Hej, a czego się właściwie spodziewaliście?!
Przedstawiam obiecaną świąteczną opowieść 18+, czyli zdecydowanie ponad 18-stronicowe opowiadanie ze świata Avaroth.
Trigger warning: to romans. Wprawdzie po mojemu, bez permanentnego wzdychania i maślanych oczu, ale jednak. A ponieważ jego bohaterem jest Savander, nie ustrzegłam się kilku przekleństw... i paru brutalnych scen (zdecydowanie mniej i delikatniejszych niż w innych opowieściach).
Zostaliście ostrzeżeni. Miłej lektury
🔴
Autorka ostrzega i teoretycznie już wiecie, ale ja muszę dodać jeszcze kilka słów od siebie.
"Skrzat jej książęcej mości" autorstwa Karolina Żuk-Wieczorkiewicz - opowieści z Avaroth miałam przyjemność czytać w niedzielne leniwe popołudnie. Siedziałam w wygodnym fotelu z aromatyczną kawą i jeszcze ogrzewającymi światełkami ze świątecznej choinki tuż obok.
To było moja najcudowniejsze niedzielne popołudnie tego roku.
🔴
Savander oczywiście stanął na wysokości zadania i cieszył swoją obecnością nie tylko księżną Cevende ale przede wszystkim mnie.
Bardzo lubię czytać powieści fantasy, ale te w wydaniu Karoliny Żuk-Wieczorkiewicz UWIELBIAM.
Jest bowiem w nich wszystko, co chcę żeby było:
- wyjątkowy świat AVAROTH
- pełnokrwiste i charakterne bohaterki i bohaterowie,
- płomienny romans ze szczyptą pieprzyku,
- niesamowite zwierzęta,
- wartka akcja niczym sensacja, osnuta lekkością obyczaju i osadzona w magicznym świecie fantasy.
🔴
Karolina jak zwykle stanęła na wysokości zadania i tym razem stworzyła nie tylko cudowną opowieść, ale również OSZAŁAMIAJĄCY prezent dla swojej drużyny, która ją wspiera na PATRONITE.
Drogi czytelniku, tej wyjątkowej książeczki niestety nigdzie nie kupisz.
Karolina wydała ją jako podziękowanie dla osób, które trwają przy niej i wspierają jej twórczość na Patronite.
🔴
Pojawiła się jednak WYJĄTKOWA okazja na zdobycie jednego egzemplarza, ponieważ autorka swoją twórczością wspiera WOŚP ❤️ @fundacjawosp i wystawiła na Aukcji ALLEGRO DLA WOŚP
Zapraszam do licytacji.
Pozdrawiam i polecam gorąco
Zaczytana Joana
2/2024
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/skrzat-jej-ksiazecej-mosci-karolina-zuk.html
"Blade nocne światło odbijało się w drobinkach zamarzniętej wody, jakby ktoś posypał okolicę gwiezdnym pyłem."
"Skrzat jej książęcej mości" to wyjątkowe 2w1, bo
🔴 po pierwsze ŚWIĄTECZNA OPOWIEŚĆ Z AVAROTH!,
🔴 po drugie ŚWIĄTECZNA NIESPODZIANKA dla drużyny z PATRONITE.
Jak podpowiada sama autorka, cyt.:
Na skrzata nie ma bata. Zwłaszcza gdy w roli skrzata, symbolu zimowych...
2024-01-18
Zupełnie nie spodziewałam się tego co zastałam, ponieważ słowa "Kochaj mnie" automatycznie naprowadzają czytelnika w rejony miłosno-radosne. Każda minuta spędzona z tą książeczką radowała mnie co raz bardziej, zatem zupełnie nie przeszkadzało mi, że to powieść słodka i gorzka jednocześnie. Te niesamowite 95 stron zabierają zaledwie jedną godzinkę z zabieganego życia, ale z drugiej stronu pozwalają spojrzeć na ten świat z innej perspektywy.
Główny nurt powieści autorka przeniosła na wyspy japońskie archipelagu Amami Shoto i zapożyczyła ich nazwę do oryginalnego tytułu tej książki, który brzmi właśnie "Amami". Miało to istotne znacznie, bowiem pisarka mieszkająca w Rzymie wiedziała, że w języku włoskim "Amami" to właśnie kochaj mnie.
"Kochaj mnie" autorstwa Pani Ippolita Avali to opowieść o Julii, która diamentowym rysikiem na kamieniach wypisywała słowa przepełnione miłością do mężczyzny swojego życia. Była ona łagodną dziewczyną z dużym temperamentem, niezwykłej urody połączonej z niesamowitą inteligencją. W momencie gdy wyruszyła na wyspy w poszukiwaniu miłości była jeszcze młodą dziewczyną, ale już z bagażem doświadczeń. U podstaw na szczęście było bardzo radosne dzieciństwo, które miało jeszcze okazję przejść w cudowny okres dojrzewania, by potem drastycznie się zakończyć i zatopić życie Julii w morzu cierpienia. Trafnie oddają to słowa autorki, cyt.: "Chodziła po mieście ciągnąc za sobą duszę jak brzemię."
Dlatego gdy na jej morzu cierpienia zaświeciło w oddali światełko nadziei, Juli wykorzystała wszystkie swoje zalety i postanowiła podążyć za tym szczęściem. Tak właśnie zaczyna się jej przygoda, porzuciła wszystko co do tej pory posiadała i wyruszyła w podróż życia, by spełnić najskrytsze marzenie.
Cała istotę tej powieści idealnie oddaje cytat z pierwszych jej stron:
"To, że między nimi nie zdarzyło się nic,
jest dla Julii największym wydarzeniem jej życia."
Julia i Jean spotkali się po prostu w nieodpowiednim momencie. Niestety czas i kilometry ich rozłączyły ale ona postanowiła to pokonać. Podczas swej podróży po Japonii kształciła się w kaligrafii, by przelać słowa miłości na kamienie, które przetrwają wszystko. Osiągnęła taki kunszt, że zaczęto ją nazywać "Ishi ni mono o kaku gaijin", czyli "obca, która pisze na kamieniach". Kaligrafia stała się jej znakiem rozpoznawczym, a kamienie cennym amuletem dla znalazcy.
Podobnie Jean wytrwałą pracą i wiarą zapracował sobie na przydomek na wyspach. Julia nie raz podczas swej podróży słyszała o obcym mężczyźnie nazywanym "Iyashi no shisyo", czyli "mistrz, który uzdrawia". Wówczas zakochane serce zawsze drżało z radości, bo wiedziało, że podróżują w odpowiednim kierunku.
"Kochaj mnie" Ippolity Avali to przepiękna powieść, a może i legenda, którą czyta się bardzo szybko i z ogromną przyjemnością. Przyznaję też i zgadzam się z innymi czytelnikami, iż książka przypomina swym charakterem powieści Pana Paulo Coelho. Podobnie też jest skarbnicą mądrości życiowych i co za tym idzie cudownych cytatów, które z przyjemnością wyłapywałam w treści tej powieści.
To była prawdziwa przyjemność - Polecam!
Pozdrawiam serdecznie
Zaczytana Joana
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/01/kochaj-mnie-ippolita-avalli.html
Zupełnie nie spodziewałam się tego co zastałam, ponieważ słowa "Kochaj mnie" automatycznie naprowadzają czytelnika w rejony miłosno-radosne. Każda minuta spędzona z tą książeczką radowała mnie co raz bardziej, zatem zupełnie nie przeszkadzało mi, że to powieść słodka i gorzka jednocześnie. Te niesamowite 95 stron zabierają zaledwie jedną godzinkę z zabieganego życia, ale z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Saga rodzina to typ literatury, który chwytam natychmiast i czytam bardzo często, ponieważ uważam, że zawiera ona w sobie prawie wszystkie inne gatunki literacki. Dobra saga to oczywiście relacje pomiędzy bohaterami i często wynikające z nich romanse lub wręcz przeciwnie, nienawiści. W związku z tymi ostatni, automatycznie wkracza do powieści tego rodzaju kolejny gatunek literatury, czyli sensacja albo i kryminał. Takie jest moje doświadczenie z sagami rodzinnymi i dlatego właśnie je najbardziej lubię czytać, bo mam wszystko w jednym.
„Wszystko dla ciebie” autorstwa Pani Katarzyny Ryrych to pierwszy to Sagi rodzinnej o nazwie „Czarna walizka”. Jak podpowiada notka od wydawcy, tym razem jest to historia kilku pokoleń pewnej odeskiej rodziny, wielkich wojen, burzliwych uczuć oczywiście i niekonwencjonalnych związków.
Wszystko zaczyna się we Lwowie u schyłku XIX wieku, kiedy:
„Szóstego grudnia tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego ósmego roku siostra Agłaja usiadła na swoim twardym łóżku i postawiła duże, chude stopy na kamiennej posadzce.”
Tak brzmi pierwsze zdanie tej powieści i jeszcze nie zapowiada, że oto w niewielkim sierocińcu prowadzonym przez siostry zakonne pojawi się noworodek. Śliczny chłopczyk, o którym wiadomo tylko tyle, że ma na imię Izaak.
Opiekę nad nim przejmuje właśnie owa siostra osiemdziesięcioletnia Agłaja, która w pierwszym zdaniu zaczyna całą tę historię. Co ciekawe, rodzicami chrzestnymi chłopca zostają przypadkowo przechodzący ludzie obok klasztoru. Jest to para – piękna aktorka z objazdowego teatrzyku i czarujący złodziej, przy którym żaden sejf nie jest bezpieczny. Chłopczyk zostają obdarowany przez swoich rodziców chrzestnych, tajemniczą pamiątką, którą ma otrzymać dopiero w dniu swojego ślubu.
Ten młody bohater opuszcza jednak sierociniec wraz ze swoim nowym tatą Konstantym Brodskim, którym jest bogatym, ale bezdzietnym kupcem. Wyruszają w podróż do Odessy, a wraz z nimi młoda mamka, Chaja która właśnie straciła swoje dziecko.
Tak zaczyna się pierwszy tom tej wciągającej sagi rodzinnej. Ten nieprzewidywalny los zetknął ze sobą kilkoro całkowicie sobie obcych ludzi, a wszystko za sprawą jednego małego chłopca. Jak potoczy się życie tych bohaterów, tego oczywiście tutaj nie zdradzę, ale mogę zagwarantować, że warto samemu się o tym przekonać.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Katarzyny Ryrych i dlatego z przyjemnością stwierdzam, że znalazłam tutaj większość tego, co lubię w sagach. Ponadto powieść jest napisana lekko i humorystycznie co stanowi zdecydowanie jej dodatkowy atut. Wyobraźnia autorki przenosi nas do Oddessy i cudownie łączy realizm z fikcją oraz humor z dramaturgią, a tajemnica delikatnie unosi się nad powieścią i trzyma w niepewności do samego końca. Podobnie jest z bohaterami, który Pani Katarzyna wykreowała na postacie z krwi i kości co zdecydowanie wzbogaciło tę powieść o realizm sytuacji.
„Wszystko dla ciebie” czyli pierwszy tom sagi „Czarna walizka, przeczytałam dosłownie jednym tchem i oczywiście natychmiast sięgnęłam po drugi tom. Powieść Pani Katarzyny Ryrych wciągnęła mnie od początku i przypomniała, dlaczego tak bardzo lubię czytać sagi rodzinne. Znalazłam tutaj wszystko czego szukam w tego rodzaju książce, czyli rodzina, miłość przeplatana z nienawiścią, no i oczywiście historię różnych pokoleń. Fakt, że bohaterowie bywali blisko siebie, nie zdając sobie oczywiście z tego sprawy, nadawał powieści dodatkowego dreszczyku emocji. Zatem tak, książka Pani Katarzyny Ryrych uwiodła mnie i sprawiła, że miałam wyśmienity weekend z książką.
Dlatego polecam tę powieść i gwarantuję zaskakujące zwroty akcji wymagające czasami dużej otwartości umysłu.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
Saga rodzina to typ literatury, który chwytam natychmiast i czytam bardzo często, ponieważ uważam, że zawiera ona w sobie prawie wszystkie inne gatunki literacki. Dobra saga to oczywiście relacje pomiędzy bohaterami i często wynikające z nich romanse lub wręcz przeciwnie, nienawiści. W związku z tymi ostatni, automatycznie wkracza do powieści tego rodzaju kolejny gatunek...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to