-
ArtykułyZbliżają się Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie! Oto najważniejsze informacjeLubimyCzytać2
-
ArtykułyUrban fantasy „Antykwariat pod Salamandrą”, czyli nowy cykl Adama PrzechrztyMarcin Waincetel1
-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński7
Biblioteczka
2024-02-16
2024-02-03
"Tego ranka, gdy nienawidziłem jej bardziej niż kiedykolwiek,
mama skończyła trzydzieści dziewięć lat.
Była mała i gruba, głupia i brzydka."
Tak zaczyna się powieść "Lato, gdy mama miała zielone oczy" autorstwa Pani Tatiany Tibuleac. Zaskoczył mnie taki początek, a dokładniej rzecz ujmując, to ten negatywnie nasycony ton, który towarzyszył mi już do samego końca. Na moje odczucia miał również wpływ fakt, że czytałam książkę, leżąc umęczona grypą. Z pewnością i to wpłynęło na mój odbiór tej powieści i mało pozytywne nastawienie.
„Z kimś, kto odpychał mnie nogą jak psa,
gdy byłem gotów być psem tylko po to,
by mnie pogłaskano."
Notka od wydawcy podpowiada:
Aleksy, kipiący gniewem nastolatek, po ukończeniu szkoły zamierza pojechać z kolegami do Amsterdamu, zamiast tego jednak udaje się z matką na wieś do Francji. Mają spędzić razem lato. Ich trudna relacja powoli się odmienia, aż w końcu – na krótko – przechodzi w autentyczną bliskość.
Po latach, już jako uznany artysta, Aleksy powraca pamięcią do dni spędzonych z mamą i w swoim wściekło-lirycznym monologu stopniowo – w serii retrospekcji i narkotycznych malarskich wizji – dociera do istoty tego, co wówczas przeżywał i czuł.
Powieść ta zostawiła we mnie ogromny znak zapytania. Nie umiem określić czy mi się podobało czy nie. Ta dawka tak skrajnie nasyconych uczuć bohaterów sprawiła, że ta malutka, bo zaledwie 152 stronicowa powieść zajęła mi aż 3 dni.
Siadałam do niej i po chwili odkładałam by odpocząć. Emocje targały nie tylko bohaterami ale ewidentnie również mną.
Już wiem, ze to nie będzie moja ulubiona powieść, ale nie zmienia to faktu, iż książka jest bardzo wartościowa i wypełniona po brzegi emocjami do przemyślenia.
Przeczytałam powieść Pani Tatiant Tibuleac w ramach zadania czytelniczego na luty 2024 w Dyskusyjnym Klubie Książki. Mam przyjemność uczestniczyć w spotkaniach DKK, które odbywają się raz w miesiącu w naszej bibliotece w Tczewie. Od roku jestem uczestniczką i dzięki DKK poznałam wiele wyjątkowych powieści.
Pozdrawiam
Zaczytana Joana
BOOKIECIARNIA
https://epilog-zaczytana-joana.blogspot.com/2024/02/lato-gdy-mama-miaa-zielone-oczy-tatiana.html
"Tego ranka, gdy nienawidziłem jej bardziej niż kiedykolwiek,
mama skończyła trzydzieści dziewięć lat.
Była mała i gruba, głupia i brzydka."
Tak zaczyna się powieść "Lato, gdy mama miała zielone oczy" autorstwa Pani Tatiany Tibuleac. Zaskoczył mnie taki początek, a dokładniej rzecz ujmując, to ten negatywnie nasycony ton, który towarzyszył mi już do samego końca. Na moje...
Samą mnie zaskoczyło, jak bardzo ta książeczka przypadła mi do gustu. O runach do tej pory czytałam tylko w powieściach historycznych lub fantasy, zatem nie wypowiadam się, jako znawca tematu. Książkę oceniam całkowicie subiektywnie i to jak bardzo przypadła mi do serca.
Już na wstępie dowiadujemy się, że ten przewodnik jest głównie przeznaczony dla tych, którzy dopiera zaczynają swoją przygodę z runami. Autor pokłada również nadzieję, że książka ta posłuży również do odnalezienia swojej własnej drogi przez czytelnika. Czy to się udało?
Przewodnik ten jest podzielony na trzy części.
Pierwsza część – przedstawia pochodzenie run. Ta część bardzo mnie wciągnęła i czytałam ją niczym wciągającą powieść sensacyjną. Z perspektywy historycznej bowiem, Runy to przede wszystkim jest alfabet, którym jako pierwsi posługiwali się Germanie. Alfabet runiczny nosił nazwę Futhark starszy, który z czasem ewoluował na Futhark młodszy. Zdradzę Wam jeszcze, że samo słowo RUNA tłumaczone jest jako „sekret” lub „tajemnica”. Natomiast nazwa FUTHARK składa się z pierwszych liter od sześciu pierwszych run alfabety, czyli: Fehu, Uruz, Thurisaz, Ansuz, Raidho i Kenaz. Po całą masę wciągających informacji odsyłam do pierwszej części, są bowiem bardzo wciągające.
Druga część – to runy w praktyce i tradycji, czyli różnego rodzaju zastosowanie ich. Tutaj autor pokazuje, kiedy czytelnik może zrobić swój zestaw run i wyruszyć we własną podróż z nimi. Pięknie oddaje oddaje ich zastosowanie ten cytat:
„Runy są głównymi przędziwami w tkaninie rzeczywistości…”
Odkryj wraz z tą książką zastosowanie run oraz przekona się gdzie tkwi ich siła i tajemnica.
Trzecia część – to chyba jednak moja ulubiona. Znajduje się tutaj opis każdej runy, dzięki którym czytelnik może nauczyć się ich mowy i znaczenia. Ciekawe jest to, że w poezji te runy występują pod innymi nazwami, a tutaj wszystko się rozjaśnia. Czytelnik dosłownie zagłębia się w każdą runę osobno w ich wymowę i inne nazwy. Ta część przedstawia dosłowne tłumaczenie run oraz tak zwane słowa klucze z którymi może je utożsamiać. Tak szczegółowe podejście do run ma oczywiście swój cel, czyli punkt startowy do budowania relacji z nimi. Już wiemy, że słowo runy to inaczej „tajemnice”, zatem cytując słowa autora:
„Niechaj runy i ich tajemnice na zawsze ci towarzyszą.”
Podsumowując zatem, przewodnik „Runy dla początkujących” autorstwa Pana Josha Simonds to wyjątkowa książka, dzięki której poznasz podstawy pracy z runami. Odkryjesz znaczenie oraz dowiesz się, gdzie tkwi ich tajemnica. Nauczysz się je czytać oraz dowiesz się, czy runy ochronne naprawdę działają. Poznasz techniki wykorzystujące runy, aby zajrzeć w przyszłość oraz zbudować amulety czy talizmany. Będziesz mógł również wykonać swój własny zestaw run.
Zapraszam Cię do tego wyjątkowego świat i cytując słowa autor zapraszam cię „zacznij zatem naszą podróż i wyraźmy wielki szacunek oraz wdzięczność dla sił, jakimi są runy’.
Mnie ta książka zachwyciła tak bardzo, że zaczęłam interesować się tematem, a nawet zaczynam już myśleć o swoich runach – marzą mi się takie w bursztynie.
Polecam ten przewodnik z całego serca i gwarantuję cały wachlarz wiedzy i emocji.
Polecam serdecznie
Zaczytana Joana
Samą mnie zaskoczyło, jak bardzo ta książeczka przypadła mi do gustu. O runach do tej pory czytałam tylko w powieściach historycznych lub fantasy, zatem nie wypowiadam się, jako znawca tematu. Książkę oceniam całkowicie subiektywnie i to jak bardzo przypadła mi do serca.
więcej Pokaż mimo toJuż na wstępie dowiadujemy się, że ten przewodnik jest głównie przeznaczony dla tych, którzy dopiera...