spiritus_libri

Profil użytkownika: spiritus_libri

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 4 godziny temu
251
Przeczytanych
książek
526
Książek
w biblioteczce
47
Opinii
114
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 2 cytaty
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

„Bliźniaczy płomień” to książka, którą naprawdę trudno będzie mi ocenić. Sam jej zamysł jest naprawdę dobry i ogromnie mnie zaciekawił, nie mogłam się doczekać, aż w końcu zacznę ją czytać. I na początku było naprawdę okej, ale im dalej w las, tym gorzej. Niestety bardzo szybko przekonałam się, że choć pomysł jest naprawdę fajny, to wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Zabrakło tutaj naprawdę dużo, przede wszystkim kuleje tutaj redakcja, która przecież powinna niektóre głupotki wyłapać, dzięki czemu autor mógłby je przemyśleć i napisać inaczej. Niżej przytoczę przykładowe sceny, które przy odpowiednim dopracowaniu wybrzmiałyby o wiele lepiej, a tak to pozostawiły po sobie jedynie niesmak (w przypadku psa), bądź niezrozumienie.

Jednocześnie, mimo świadomości wad tej historii nie mogę powiedzieć, że jest to książka, którą najlepiej będzie omijać szerokim łukiem, bo znalazłam w niej przebłyski czegoś pięknego, dojrzałam jak wiele serca włożył autor w jej napisanie. Nie brakuje Maksowi wrażliwości, ciepła, pomysłowości ani kreatywności. Nie mam wręcz wątpliwości, że jest on naprawdę obiecującym autorem, który za kilka lat, jeśli popracuje nad swoim warsztatem, będzie tworzył naprawdę piękne książki, które zachwycą wielu. Na pewno będę obserwować jego twórczość, bo te migawki, które otrzymałam, bardzo mnie zachwyciły.

Autor zdecydowanie lepiej radzi sobie z językiem bardziej poetyckim, niż młodzieżowym. Większość książki jest napisana bardzo lekko, by w pewnej chwili kompletnie zbić czytelnika z tropu, gdy nagle zmienia się jej ton. Takie przeskoki między cięższym klimatem, a tym lżejszym nie wychodzą tutaj zbyt dobrze. Ogromnie utrudniają one lekturę, wybijają z rytmu czytania. Miałam tutaj wiele fragmentów, które bardzo mi się nie podobały, ale były też również takie, które czytałam z największą przyjemnością. Autor świetnie poradził sobie z magicznymi fragmentami (końcówka książki mnie zachwyciła, czytało się ją wręcz wspaniale!), dużo gorzej z opisaniem realnych scen, rozmów bohaterów, myśli i odczuć, ich spotkania i to, co się działo między nimi.

Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że Maks dużo lepiej poradziłby sobie z napisaniem książki fantasy, bo miałby tam ogromne pole do popisu, bez ram, które go ograniczają. Ma prawie wszystko, co potrzebne jest przy pisaniu fantastyki. Kreatywność, pomysłowość, potrafi pisać językiem pełnym metafor, pełnym magii. I taką historię spod jego pióra przeczytałabym z ogromną przyjemnością.

Wracając jednak do „Bliźniaczego płomienia”, to zdecydowanie za dużo było tutaj wciśniętego na siłę filozofowania i rozmyślania nad życiem. Bohaterowie to młode osoby, które fakt, przeżyły bardzo ciężkie chwile, ale nie widać tego po ich zachowaniu. To się okropnie gryzie i zupełnie ze sobą nie współgra. Rozumiem, że autor chciał zawrzeć w książce swoje przemyślenia, ale to też trzeba zrobić w odpowiedni sposób, bo inaczej nie wniosą one zbyt wiele, a czytelnik będzie zdawał sobie sprawę, że są tutaj tylko po to, by książka wydawała się mądrzejsza.

Starałam się jak najwięcej wyciągnąć z lektury, ale nie było to łatwe. Bohaterowie powieści Aleks i Daiki za wiele się od siebie nie różnią. Zabrakło mi w nich charakteru, zabrakło mi prawdziwej głębi, dialogi są dziwnie napisane i niedopracowane. Tutaj znowu. Pomysł był dobry, zabrakło mi jednak większego zagłębienia się w psychikę bohaterów, tak by rozłożyć ją na kawałki.

Dużą nadzieję pokładałam w ich relacji i choć sama w sobie jest piękna, to momenty jej formowania, powstawania, tutaj praktycznie nie istnieją. Ma się wrażenie, że pokochali się jedynie dlatego, bo ich dusze są ze sobą od wieków połączone. Niewiele się dzieje między nimi i ciężko wywnioskować, skąd wzięła się ta miłość. Z drugiej strony, akcja dzieje się na przestrzeni kilku miesięcy, więc autor pewnie wiele z ich życia pominął. Problem w tym, że ja, jako czytelnik chcę poznać te chwile, chcę zrozumieć jak wyglądało ich poznawanie się, jak powoli odkrywali, że są dla siebie kimś więcej, chcę dostać moment, kiedy do obu z nich z ogromną siłą dociera, że kochają tę drugą osobę. Nie chcę by to było gdzieś w tle.

Tutaj warto również wspomnieć o umiejętnościach, które budzą się u obu z nich. Wątek fantastyczny (dokładnie to motyw realizmu magicznego) jest ciekawym pomysłem, ale momentami wprowadzał mnie w konsternację i musiałam po kilka razy czytać tekst, by upewnić się, że dobrze rozumiem. Aleks potrafi komunikować się ze swoim psem Hope poprzez myśli i migawki wspomnień, a Daiki potrafi dojrzeć wspomnienia ludzi, których spotyka. Pomysł fajny, ale źle przedstawiony. Miałam wrażenie, że autor sam do końca nie wiedział jakie zdolności chce dać bohaterom i jak powinien je opisać.

Zbyt wiele srok chwycił za ogon, za wiele tematów chciał zawrzeć w tej książce, przez co przy praktycznie każdym wątku jest za mało informacji, za mało są one rozwinięte. Wydaje mi się, że autor sam nie mógł się zdecydować, w którą stronę chce poprowadzić fabułę, przez co próbował i w prawo i w lewo. Ale niestety, nie da się tak. Ciągle coś będzie zgrzytać, a czytanie książki będzie bardzo nużące.

Co jednak najbardziej mi tutaj zgrzytało, to pies. Bardzo mocno liczyłam na to, że pokocham tego psiaka, że jej obecność tutaj będzie taką wisienką, która osłodzi całość. Niestety, za mało było psa w psie. Kiedy Hope odzywała się do Aleksa, to kompletnie nie mogłam dojrzeć w niej zwierzęcia, była za bardzo ludzka, za bardzo oświecona, miałam wręcz wrażenie, że w książce pojawiła się, tylko by wykonać dwa zadania. Po pierwsze być prywatną terapeutką Aleksa, dzięki czemu w książce pojawiło się więcej mądrych, głębokich treści, po drugie, po to, by komentować jego zachowanie i dołożyć aspekt komediowy.

I w ogólnym rozrachunku, ani jedno, ani drugie nie wyszło dobrze. Za dużo wciśniętych na siłę mądrości, za dużo żenujących wręcz tekstów, które nie pasowały kompletnie do postaci psa i za mało psiej natury.

Dodatkowo, zanim przejdę do plusów książki, to jest jeszcze jedna rzecz, która mnie zirytowała. Niekonsekwencja w kreowaniu świata przedstawionego. Daiki jest postacią pochodzenia japońsko-francuskiego, więc oczywiste jest, że będzie używał określeń zgodnych z jego kulturą. Skąd więc u niego typowo polskie powiedzonka? Nie wiem. Ale wiem na pewno jedno, nie powinien on znać powiedzenia „pytasz dzika czy…”, no bo skąd? I takich niepasujących do realiów tekstów jest tutaj więcej. No i jak czytelnik ma się wczuć w fabułę, kiedy co rusz natrafia na takie określenia?

Jeżeli zaś chodzi o plusy, to mimo że nie ma ich dużo, to bardzo ratują całość. Z założenia książka jest naprawdę wspaniała. Motyw bliźniaczych dusz jest cudowny i jak pisałam wyżej sama końcówka książki była moją ulubioną jej częścią. Mówię tutaj o dwóch ostatnich rozdziałach + epilogu.

To moment kiedy poznajemy wszystko to, co kryło się za umiejętnościami bohaterów i za więzią, która ich połączyła. Ten fragment został pięknie napisany, mam wrażenie, że wręcz przez niego przepłynęłam. Sam motyw jest piękny i bardzo wzruszający, a uczucie, które połączyło bohaterów, mnie zachwyciło. Na plus jest również poruszanie wielu różnych tematów, prowadzenie ramenowni, miłość do jedzenia, zmagania z traumami, terapia, próby zrozumienia siebie i innych dookoła nas.

To historia z ogromnym potencjałem, który wygrał z autorem, nie dał się oswoić w pełni. Zabrakło tutaj warsztatu i pracy, by dopracować każdy szczegół. A także jasnej i zdecydowanej decyzji w którą stronę poprowadzić tę historię. Czuję jednak, że kolejne książki, jeśli tylko autor poświęci im odpowiednią ilość czasu, mogą być dużo, dużo lepsze. Niewiele brakuje autorowi, aby móc w tej dziedzinie osiągnąć naprawdę wiele. Potencjał jest, trzeba jedynie nad sobą popracować.

„Bliźniaczy płomień” to książka, którą naprawdę trudno będzie mi ocenić. Sam jej zamysł jest naprawdę dobry i ogromnie mnie zaciekawił, nie mogłam się doczekać, aż w końcu zacznę ją czytać. I na początku było naprawdę okej, ale im dalej w las, tym gorzej. Niestety bardzo szybko przekonałam się, że choć pomysł jest naprawdę fajny, to wykonanie pozostawia bardzo wiele do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początek pragnę zaznaczyć, że odnosząc się do osoby autorskiej, będę, zgodnie z jego preferencją używać zaimków oni (they/them) wraz z odpowiednią odmianą słów. Niestety, nie zostało to uszanowane przez wydawnictwo i w tłumaczeniu zostały użyte zaimki he/him, co moim zdaniem, jest powodem do wstydu, szczególnie gdy wydajemy pozycję, w której temat braku szacunku do osób niebinarnych zostaje poruszony. Skoro już decydujemy się na wydanie książki w takiej tematyce, to pasowałoby zrobić to w odpowiedni sposób. Choć pewnie będę mieć problemy, żeby pisać z zastosowaniem odpowiednich zaimków, to dołożę wszelkich starań, aby uszanować osobę autorską i odpowiednio ich przedstawić.

Nie miałabym pojęcia o tym fakcie, gdyby nie pewien Tiktok, na który natrafiłam podczas lektury. Bardzo się cieszę, że zostało to wytknięte i nie przeszło to bez echa. Nie widzę sensu wydawać takiej książki, jeśli nie robimy tego z szacunkiem do osoby autorskiej. Skoro osoby z wydawnictwa nie zadały sobie trudu, by sprawdzić jakimi zaimkami się oni posługują, to skąd w ogóle zainteresowanie? Chodziło tylko o to, by mieć queerowy tytuł w swoim katalogu? Niestety, ale właśnie takie odniosłam wrażenie.

Naprawdę ciężko mi napisać cokolwiek o tej książce. Nie jest to powieść, nie jest to fikcja, którą mogę oceniać wedle mojego gustu. Nie mogę ocenić tu fabuły, bohaterów, akcji. Takie książki, pamiętniki istniejących osób są naprawdę trudne w ocenie. Ciągle zadaję sobie pytanie, czy ja w ogóle powinnam oceniać czyjeś życie, czyjeś myśli, opinie, opisywane przez tę osobę momenty z jej prywatnego istnienia. Z drugiej strony, skoro George zdecydowali się, by spisać ich historię, to mieli świadomość, że będą oceniani. Prawda?

Mogę jedynie odnieść się do przekazywanych przez nich wartości, do poruszanych przez nich tematów, do warsztatu pisarskiego i stylu, w jakim opisują oni swoje życie. Na pewno jedno, na co od razu zwróciłam uwagę, to fakt, że osoba autorska bardzo mocno skupia się tutaj głównie na sobie.

Gdy czytałam opis, myślałam, że nie będzie to historia tak mocno osadzona na życiowych doświadczeniach osoby autorskiej. Tak, oczywiste jest to, że by pokazać omawiany temat, muszą oni na czymś go oprzeć, dużo jednak było tutaj treści, które były zbyt prywatne, które w konwencji pamiętnika, który może wspomóc osoby LGBTQIAP+ nie były zupełnie potrzebne. Z drugiej strony rozumiem, dlaczego się tam pojawiły, gdy sama pisałam pamiętnik, to pojawiała się nim każda moja myśl, każde doświadczenie, nie pomijałam nic. Jednak tutaj w formie książki nie do końca to pasuje.

Celem tego pamiętnika jest pokazanie, jak wygląda życie osoby będącej częścią społeczności LGBTQIAP+, to książka, w której inni mogą odnaleźć zrozumienie, podpowiedź jak sobie radzić, wsparcie, którego bardzo często nie otrzymują od innych, czy najbliższych, czy tych mijanych na co dzień na ulicy. Pamiętnik osoby autorskiej pokazuje osobom, które nie wiedzą wiele o tej społeczności, jak ogromne trudności spotykają jej członkowie. To zdecydowanie ważna pozycja na rynku, szkoda tylko, że pominięto ten jeden „szczegół”.

To studium rasizmu, nietolerancji, to manifest, w którym zobaczymy, jak trudno jest być osobą czarnoskórą, a jeszcze trudniej jest, gdy dodatkowo jest się queer. George wychowali się w kochającej rodzinie, która zawsze o nich się troszczyła. Nie musieli się bać, że go nie zaakceptują. Ale nawet mimo tego, nigdy nie byli oni przy nich w pełni sobą. Rozdzielili się na dwa wizerunki, jednocześnie chowając w środku swoje prawdziwe ja. Marzyli o byciu wolnymi, prawdziwie wolnymi. Niestety, zajęło to wiele lat, podczas których doświadczyli wiele cierpienia.

Homofobia, stygmatyzacja, mikroagresja, nieodpowiednie traktowanie przez nauczycieli. Surowo, twardą ręką, wręcz jakby nie byli ludźmi, gdzie jest troska, empatia, wsparcie? Wiele osób ze społeczności LBGTQIAP+ nie może nawet liczyć. Doświadczają prześladowań, znęcania się, wielu z nich zmaga się z depresją i decyduje się na ostatni krok. Wielu z nich cierpi jeszcze silniej przez nieodpowiednią i wybrakowaną edukację seksualną. Życie George było trudne. Ciągłe mierzenie się z brakiem akceptacji, ciągła walka z otaczającymi ich opiniami, agresją, niezrozumieniem.

Osoba autorska w swoim manifeście analizuje różne kwestie, o których zazwyczaj się nie mówi. Jak otoczenie oddziałuje na rozwój dziecka? Czy obecnie panujące normy są czymś właściwym, czy wymagają one ogromnych zmian? Czy naprawdę tak ważne jest określanie płci dziecka jedynie na podstawie ich układu rozrodczego? Dlaczego męskość i kobiecość ma tak sztywne granice i dlaczego z tak wielkim trudem przychodzi nam akceptacja odstępów od przyjętych norm? Dlaczego po prostu nie pozwalamy dzieciom, by same zdecydowały, kim chcą być, a na siłę wciskamy je w te normy?

Potrzebujemy zmian. To wiem na pewno. Dosyć toksycznej męskości, dosyć już nietolerancji innych, homofobii, rasizmu. To, co odstaje, od przyjętych norm nie jest złe. To ustalone normy wymagają zmian. Bo świat się rozwija, my również powinniśmy pójść do przodu.

To nie pierwszy raz, kiedy szukałam odpowiedzi na te pytania. Już wcześniej je sobie zadawałam. Dlaczego tak bardzo boli nas, gdy natkniemy się na osoby, które nie wpasowują się w ściśle określone ramy w naszej społeczności? Dlaczego po prostu nie pozwolimy inny być wolnymi, być sobą, być szczęśliwymi?

To nie jest prosta książka, ale jest niezwykle ważna. Pomogła mi zrozumieć wiele spraw, dostarczyła mi wiedzy, pokazała mi aspekty, o których nie miałam wcześniej pojęcia. Niezwykle ważne jest, aby edukować się, aby poznawać nowe fakty, historię, którą, o której nie mówi się głośno. Bardzo cieszę się, że dałam tej książce szansę, bo wyniosłam z niej bardzo dużo. Nie chcę stać w miejscu, chcę się rozwijać, tak, by ułatwić życie tym, którzy są odtrącani. To ogromnie ważne, żeby poznawać perspektywę osób, których wartości, orientacja, tożsamość są odmienne od naszych.

Na początek pragnę zaznaczyć, że odnosząc się do osoby autorskiej, będę, zgodnie z jego preferencją używać zaimków oni (they/them) wraz z odpowiednią odmianą słów. Niestety, nie zostało to uszanowane przez wydawnictwo i w tłumaczeniu zostały użyte zaimki he/him, co moim zdaniem, jest powodem do wstydu, szczególnie gdy wydajemy pozycję, w której temat braku szacunku do osób...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwszy raz usłyszałam o „Black Bird Academy” od osoby z bookmediów, którą obserwuję. Przygotowała naprawdę ciekawą rolkę, w formie, jakiej jeszcze nie widziałam. To brzmiało tak dobrze, że nie mogłam o niej zapomnieć i często wracałam do niej myślami. A gdy dzięki uprzejmości wydawnictwa wpadła w końcu w moje ręce, to bardzo chciałam rzucić wszystko i od razu zacząć ją czytać. Niestety, musiała trochę poczekać, a ja w tym czasie natrafiłam na kolejne treści, które jeszcze bardziej zwiększały hype, który odczuwałam względem tej pozycji.

Bałam się, że gdy już w końcu po nią sięgnę, to się zawiodę. W końcu każdy ma inny gust i to, że komuś książka się podobała, nie znaczy, że spodoba się również mi, bez względu na to, że przecież zdawała się pasować w moje gusta wręcz idealnie. Bo hej, demony, egzorcyści, mroczny klimat, ciężka, oblepiająca czytelnika niczym smoła fabuła, do tego Akademia, która zajmuje się edukacją egzorcystów. To zaledwie początek!

Dostajemy tu rozbudowany świat, na każdej stronie czuć ogromną kreatywność autorki. Ta książka nie opiera się tylko na egzorcyzmach, nauce, nie jest dodatkiem do znanych nam realiów. Autorka wymyśliła zasady stworzonego przez siebie świata, jego przeszłość, wszystko, co znajduje się poza Akademią, to czego uczy sama Akademia, a także rodzaje egzorcystów. Choć akcja dzieje się w Ameryce, w pobliżu Manhattanu, to nie jest to znany nam świat. Stella dokładnie przemyślała i rozwinęła swój pomysł, dodając do niego wymyślone przez siebie typy demonów, demoniczne stworzenia, sposoby walki z demonami, od niezwykłych broni (jak np. używany przez Falco różaniec z runami), po rośliny, z których tworzy się różne substancje.

Oprócz samej fabuły to właśnie to było dla mnie największym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się jak bardzo rozbudowana będzie to książka. Nie spodziewałam się, że będzie tak okrutnie wręcz angażująca. Nie spodziewałam się, że te 500 stron przeczytam z taką lekkością, mimo ciężaru, który się za nią ciągnie. To było genialne, odświeżające, niezwykle soczyste!

Gdy do tego dodamy jeszcze enemies to lovers, mój ukochany slow burn, wymuszoną bliskość, mrok i tajemnice mrożące krew w żyłach, to otrzymamy naprawdę dobrą pozycję, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Tu jest tyle treści, że głowa mała. A to, co wypisałam wyżej, to zaledwie początek, to zaledwie czubek góry lodowej! „Black Bird Academy” zaskoczyła mnie wiele razy, czytałam ją dosłownie z wypiekami na twarzy!

Ta książka to definicja „Never let them know your next move”. Myślałam, że wiem, czego się tutaj spodziewać, autorka jednak bardzo szybko pokazała mi, jak bardzo się myliłam. Szybkość akcji nie zawsze była dobrze wyważona, na początku wszystko działo się bardzo szybko, później gdy Leaf trafiła do Akademii i rozpoczęła naukę, to całość się uspokoiła i zwolniła (co nie oznacza, że nic się tutaj nie działo, bo działo się sporo i to tych najważniejszych rzeczy względem rozwoju bohaterki), a pod koniec działo się tak dużo, że nie wiedziałam, którym zwrotem akcji mam się przejąć najbardziej w pierwszej kolejności.

Styl autorki jest bardzo dobry, nie jest to jej pierwsza książka i od razu to czuć. Jednak jest to pierwsza książka w tak mrocznej tematyce, o czym dowiadujemy się w podziękowaniach na końcu tego tomu. Autorka jest niezwykle kreatywna i nie raz zostawia czytelnika z opadniętą z wrażenia szczęka. To ile pomysłów włożyła w tę historię, jest zachwycające, bo stworzyła bohaterów, za którymi chcemy podążać i świat, którego rozwój (bądź degradację) chcemy śledzić i robimy to z zapartym tchem. Całość czyta się świetnie i to nie tylko dzięki pióru autorki, ale również dzięki temu, że zastosowała tutaj naprzemienną perspektywę, co bardzo dobrze wpływa na dynamikę historii.

Oprócz Leaf głównej bohaterki poznajemy również stronę Falco, egzorcysty, który się nią zajmuje, jest jej nauczycielem w akademii i love interesem (choć nie zdają sobie oboje z tego sprawy), a także Lore demona, który opętał Leaf i utknął w jej ciele. Leaf została wykreowana bardzo dobrze, ani przez chwilę nie miałam wrażenia, że jej zachowanie jest nieodpowiednie, że czegoś mi w jej kreacji brakuje. Faktem jest, że ogromnie polubiłam jej sarkastyczny humor i podejście do życia, a także sam charakter.

Falco, no cóż, tutaj już nie jest tak dobrze. Gdy patrzyłam na niego oczami Leaf to widziałam mrocznego, zamkniętego w sobie, lodowatego mężczyznę, który miał w sobie to coś, magnetyzm, któremu nie sposób się oprzeć. Jednak gdy czytałam jego rozdziały, to jakoś zabrakło mi tutaj charakteru, był okropnie wyprany z wszelkich emocji, płaski, mdły. Między nim, a Leaf rozwija się relacja romantyczna, jednak mnie ona nie przekonywała, dopiero ostatnie rozdziały sprawiły, że poczułam tę iskrę, która rozpaliła we mnie cieplejsze uczucia względem ich relacji. Do tego jednak przejdziemy dalej, mamy jeszcze jednego bohatera, który totalnie zawładnął moim sercem.

Lore, demon, który opętał Leaf. Dla osoby, która nie czytała tej książki, może to brzmieć dziwnie, bo jak można polubić bohatera, który skrzywdził główną bohaterkę? Wszystko się wyjaśni w tej części, gdy tylko zaczniecie czytać, to zrozumiecie. Lore to bohater, który jest tak charakterny, pełen sarkazmu i humoru, tajemniczy, pewny siebie, a przede wszystkim ogromnie intrygujący, to zdecydowanie najciekawsza z postaci. Tajemnice, które skrywa były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Gdy zaczęłam czytać "Black Bird Academy" to nie spodziewałam się, że w gruncie rzeczy, mimo swej demonicznej natury, to wcale nie Lore jest tutaj największym potworem.

Jego relacja między z Leaf była niezwykle uzależniająca. Świetnie się razem uzupełniali, oboje są niezwykle charakterni, a chwile, gdy się zgrywają, wzbudzały we mnie salwy śmiechu. Jednak moją ulubioną sceną jest moment, kiedy demon śpiewał w głowie „All by myself” Celine Dion. Myślałam, że dosłownie sturlam się z łóżka ze śmiechu. Nie jest to jedyna taka scena, zdecydowanie ich tutaj nie zabrakło. Jedyne czego mi tutaj brakowało to trochę więcej Lore, ale mam nadzieję, że zostanie to naprawione w kolejnym tomie.

Oprócz nich poznajemy mnóstwo innych postaci, najbliższymi z nich są Crain i Zero, których pokochałam praktycznie od razu. Każdy z nich skrywał tajemnice, których poznanie było dla mnie kolejnym szokiem.

Niestety, jest tutaj jeden wątek, który mnie zawiódł, a mianowicie relacja romantyczna między Leaf a Falco, a raczej jej brak. Przez 500 stron nie dzieje się między nimi praktycznie nic, do ostatnich stron mamy wręcz wrażenie, że kompletnie się oni nie lubią i nie ma między nimi żadnych ciepłych uczuć. Uwielbiam motyw slow burn, jednak w tym przypadku było to dla mnie trochę za wolno. A gdy już w końcu między nimi coś się stało, to było to za szybkie. Dużo lepsze odczucia miałam względem Zero, a także Craina, obaj (choć w samej książce nie pojawiali się zbyt często) mieli dużo więcej charakteru niż Falco.

Oprócz nauki w szkole, a także napięć między Leaf a innymi uczniami, poznajemy również początek intrygi, którą będziemy obserwować w kolejnych tomach. Okazuje się, że świat egzorcystów wcale nie jest tak zgrany, jak mogłoby się na początku wydawać, a skrywają one tajemnice, które nie mieszczą się w głowie.

Jak ja wspaniale się bawiłam przy tej książce, wow! To było świetne doświadczenie, oderwanie się od niej było praktycznie niemożliwe. Dawno nie czytałam książki w takich klimatach, jest całkowicie inna od książek, które zwykle czytam, ale dzięki temu wypaliła w mojej głowie silniejszy ślad. Pomysł na akademię dla egzorcystów i cały świat dookoła był dla mnie bardzo świeży i ogromnie intrygujący. Jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Zdecydowanie warto dać jej szansę.

Pierwszy raz usłyszałam o „Black Bird Academy” od osoby z bookmediów, którą obserwuję. Przygotowała naprawdę ciekawą rolkę, w formie, jakiej jeszcze nie widziałam. To brzmiało tak dobrze, że nie mogłam o niej zapomnieć i często wracałam do niej myślami. A gdy dzięki uprzejmości wydawnictwa wpadła w końcu w moje ręce, to bardzo chciałam rzucić wszystko i od razu zacząć ją...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika spiritus_libri

z ostatnich 3 m-cy
spiritus_libri
2024-05-04 14:42:02
spiritus_libri oceniła książkę Bliźniaczy płomień na
6 / 10
i dodała opinię:
2024-05-04 14:42:02
spiritus_libri oceniła książkę Bliźniaczy płomień na
6 / 10
i dodała opinię:

„Bliźniaczy płomień” to książka, którą naprawdę trudno będzie mi ocenić. Sam jej zamysł jest naprawdę dobry i ogromnie mnie zaciekawił, nie mogłam się doczekać, aż w końcu zacznę ją czytać. I na początku było naprawdę okej, ale im dalej w las, tym gorzej. Niestety bardzo szybko przekonałam...

Rozwiń Rozwiń
Bliźniaczy płomień Maksymilian Kuznowicz
Seria: Neony
Średnia ocena:
7.2 / 10
64 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 22:16:41
spiritus_libri oceniła książkę Zauroczenie na
8 / 10
2024-04-30 22:16:41
spiritus_libri oceniła książkę Zauroczenie na
8 / 10
Zauroczenie Margit Sandemo
Średnia ocena:
7.2 / 10
6725 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:41:57
2024-04-30 21:41:57
Hades. Król Podziemia Monika Magoska-Suchar
Cykl: Hades (tom 1)
Średnia ocena:
10 / 10
1 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:41:44
2024-04-30 21:41:44
spiritus_libri
2024-04-30 21:41:33
spiritus_libri dodała książkę Funny Story na półkę Chcę przeczytać
2024-04-30 21:41:33
spiritus_libri dodała książkę Funny Story na półkę Chcę przeczytać
Funny Story Emily Henry
Średnia ocena:
8.3 / 10
7 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:41:23
spiritus_libri dodała książkę Times New Romans na półkę Chcę przeczytać
2024-04-30 21:41:23
spiritus_libri dodała książkę Times New Romans na półkę Chcę przeczytać
Times New Romans Julia Biel
Średnia ocena:
8.5 / 10
34 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:41:12
spiritus_libri
2024-04-30 21:40:59
2024-04-30 21:40:59
Spotkajmy się o północy K.L. Walther
Średnia ocena:
8.9 / 10
7 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:40:45
spiritus_libri dodała książkę Skrzywdzona na półkę Chcę przeczytać
2024-04-30 21:40:45
spiritus_libri dodała książkę Skrzywdzona na półkę Chcę przeczytać
Skrzywdzona Natasha Preston
Średnia ocena:
6.8 / 10
304 ocen
spiritus_libri
2024-04-30 21:40:25
spiritus_libri dodała książkę Dziwna Sally Diamond na półkę Chcę przeczytać
2024-04-30 21:40:25
spiritus_libri dodała książkę Dziwna Sally Diamond na półkę Chcę przeczytać
Dziwna Sally Diamond Liz Nugent
Średnia ocena:
7.8 / 10
5 ocen

ulubieni autorzy [2]

Nell Grudzień
Ocena książek:
8,0 / 10
1 książka
0 cykli
Pisze książki z:
7 fanów
Tracy Wolff
Ocena książek:
7,2 / 10
19 książek
6 cykli
16 fanów
Estelle Laure Practice girl Zobacz więcej
Estelle Laure Practice girl Zobacz więcej
Tracy Wolff Covet. Przetrwanie Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
251
książek
Średnio w roku
przeczytane
18
książek
Opinie były
pomocne
114
razy
W sumie
wystawione
78
ocen ze średnią 7,9

Spędzone
na czytaniu
1 335
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
16
minut
W sumie
dodane
2
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]