rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zaczynając czytać nie miałam pojęcia o czym jest ta książka... "Śmiertelni"? (ang. Being mortal, które lepiej oddaje sens tytułu) Znowu oklepany temat?
Atul Gawande, amerykański chirurg hinduskiego pochodzenia, jednak mnie nie zawiódł. Opowiada o własnych pacjentach (i nie tylko), zwracając uwagę na pozornie oczywiste aspekty bycia chorym (na różne przypadłości, które zawsze - wolniej lub szybciej - się kumulują i... wiodą do śmierci). Zastanawia się, czy celem medycyny jest "leczenie" za wszelką cenę, a może - wg "definicji" - zapewnienie dobrobytu, czyli nie tylko zdrowia fizycznego, ale i psychicznego "dobrego samopoczucia".
Momentami zbyt wiele razy powtarzana jest ta sama myśl, trochę pustosłowia, ale ta książka mocno zmusza do refleksji na temat choroby, starości, etyki medycznej...i śmierci. Poruszy każdego, kto trochę niepewny jest swojej egzystencji wraz z mijającymi latami.
Myślę, że warto przeczytać; szczególnie polecam osobom związanym ze służbą zdrowia. Wydaje mi się, że jest wartościowym źródłem informacji o stosunkach pacjent-profesjonalista z psychologicznego punktu widzenia.

Zaczynając czytać nie miałam pojęcia o czym jest ta książka... "Śmiertelni"? (ang. Being mortal, które lepiej oddaje sens tytułu) Znowu oklepany temat?
Atul Gawande, amerykański chirurg hinduskiego pochodzenia, jednak mnie nie zawiódł. Opowiada o własnych pacjentach (i nie tylko), zwracając uwagę na pozornie oczywiste aspekty bycia chorym (na różne przypadłości, które...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mglisto-melancholijna opowieść o tym, że wszystko ma swój czas... Prosta i bezpretensjonalna. Budzenie wspomnień, szukanie szczęścia żyjąc przeszłością, pragnienie spełnienia i beztroski, dokonywanie wyborów...
Nie pamiętam wielu szczegółów tej historii, ale wrażenia i przesłanie pozostaną na długo w mojej pamięci. "Lekcja pokory", czyli jak człowiek nie ma wpływu na własne życie.

Mglisto-melancholijna opowieść o tym, że wszystko ma swój czas... Prosta i bezpretensjonalna. Budzenie wspomnień, szukanie szczęścia żyjąc przeszłością, pragnienie spełnienia i beztroski, dokonywanie wyborów...
Nie pamiętam wielu szczegółów tej historii, ale wrażenia i przesłanie pozostaną na długo w mojej pamięci. "Lekcja pokory", czyli jak człowiek nie ma wpływu na własne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawsze czytam serie "do końca", ocenianie tylko części wydaje mi się nie fair - może końcówka będzie silną puentą i zmieni moje zdanie?
Niestety, mam mało do powiedzenia o tej książce, ba, o całej trylogii.
Bardzo się zawiodłam - słabo rozbudowana fabuła, płytkie postacie, nudne opisy, wątek miłosny dla dwunastolatek... i dobro ponad złem :)

Zawsze czytam serie "do końca", ocenianie tylko części wydaje mi się nie fair - może końcówka będzie silną puentą i zmieni moje zdanie?
Niestety, mam mało do powiedzenia o tej książce, ba, o całej trylogii.
Bardzo się zawiodłam - słabo rozbudowana fabuła, płytkie postacie, nudne opisy, wątek miłosny dla dwunastolatek... i dobro ponad złem :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Z tą książką jest w moim przypadku jak ze 'Zbrodnią i Karą'. Dwa klasyki, które prawie każdy z mojego otoczenia je krytykuje, podczas gdy ja darzę je wielką sympatią.

Jeśli nie jesteś/byłeś w chociaż w malutkiej części podobny do bohatera, pewnie nie spodoba Ci się. Dla mnie to troszkę jak szukanie siebie między linijkami i wykreślanie niepasujących cech Holdena z tekstu.

A po przeczytaniu doszłam do wniosku, że ja chyba też nic nie lubię.

Z tą książką jest w moim przypadku jak ze 'Zbrodnią i Karą'. Dwa klasyki, które prawie każdy z mojego otoczenia je krytykuje, podczas gdy ja darzę je wielką sympatią.

Jeśli nie jesteś/byłeś w chociaż w malutkiej części podobny do bohatera, pewnie nie spodoba Ci się. Dla mnie to troszkę jak szukanie siebie między linijkami i wykreślanie niepasujących cech Holdena z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mimo że czytałam "Pocałunek" wiele lat temu, wciąż pamiętam uczucia towarzyszące mi przy lekturze. To była bardzo realistyczna historia - bez przebojowych pięknych gwiazdeczek, cudownych imprez, wielkich miłości, czyli stałych elementów gniotów dla nastolatek - gdzie w wielu momentach utożsamiałam się ze skrytą, wstydliwą bohaterką. Czułam wtedy, że nie jestem sama. Rozumiałam jej niektóre problemy i "wybory". Kibicowałam jej i złościłam się na nią...
Generalnie, mam teraz ochotę wziąć ją ponownie do ręki :) a mając jakieś 12 lat czytałam ją przynajmniej dwa razy. To chyba moja najbardziej wartościowa z tamtego okresu.

Mimo że czytałam "Pocałunek" wiele lat temu, wciąż pamiętam uczucia towarzyszące mi przy lekturze. To była bardzo realistyczna historia - bez przebojowych pięknych gwiazdeczek, cudownych imprez, wielkich miłości, czyli stałych elementów gniotów dla nastolatek - gdzie w wielu momentach utożsamiałam się ze skrytą, wstydliwą bohaterką. Czułam wtedy, że nie jestem sama....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tyle nagród, pozytywnych opinii... skusiłam się. Może z kilku powodów warto, każda lektura to nowe doświadczenie. Ale TO jest jakiś tam słaby wyciskacz łezek, wprowadzający wrażliwe serduszka w stan rozpaczy... nienawidzę takich bajek. "Wzruszące".

Ciągle przypominają mi się słowa Hassana "Dla Ciebie, tysiąc razy", dodawanie przyrostka -dżan do imion "kochanych" osób, chlebek naan z dżemem, klimat Afganistanu... Takie detale, które mają jakieś miłe, symboliczne (może i idiotyczne?) znaczenie. Poza tymi detalami, było słabo. Wiało fikcją. Nienaturalnością. Scena z Amirem "wojownikiem o sprawiedliwość"... że co proszę!? Autor przedstawił rys psychologiczny jego postaci, a później w jakiś cudowny sposób robi z niego bohatera (tak, to miejsce na rzewne łzy, chlip).

To po prostu nic nie wnosząca, wzruszająca historia, jak z resztą wiele współczesnych bestsellerów czy blockbusterów. Amen.

Tyle nagród, pozytywnych opinii... skusiłam się. Może z kilku powodów warto, każda lektura to nowe doświadczenie. Ale TO jest jakiś tam słaby wyciskacz łezek, wprowadzający wrażliwe serduszka w stan rozpaczy... nienawidzę takich bajek. "Wzruszące".

Ciągle przypominają mi się słowa Hassana "Dla Ciebie, tysiąc razy", dodawanie przyrostka -dżan do imion "kochanych" osób,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opowieść Skloot bardzo mi się podobała - dowiedziałam się wiele o Henriecie Lacks i jej rodzinie, USA oraz troszkę o zasadach prowadzenia badań naukowych zarówno teraz, jak i dawniej. Mimo, że napisana bardzo prostym językiem, potrafi całkowicie wciągnąć czytelnika. Widać również, że autorka musiała się nieźle namęczyć żeby zdobyć te wszystkie materiały (chociaż niektórzy uważają, że te długie opisy odkrywania kolejnych faktów są zbędne i nieprofesjonalne, jednak mi się podobały - to trochę takie spojrzenie na sprawę oczami dziennikarza). Nie czytałam nigdy podobnej książki!
Z drugiej strony, niestety, często miałam wrażenie, że tak obszernie opisywane intencje autorki są nieprawdziwe i tak na prawdę nie zależało na przedstawieniu historii HeLa, a jej przyjaźń z rodziną jest fałszywa (do czego szczególnie przekonywał mnie fakt, że na końcu nie rozmawiała z Deborah i opublikowała książkę dopiero po jej śmierci). Niemniej jednak są to przecież tylko moje przypuszczenia, może po prostu Skloot nie potrafiła tego odpowiednio ująć?
Dlatego oceniam tę książkę dość nisko. Bo zaczynam wątpić, czy wszystko co w niej przeczytałam jest prawdą. A przecież opowiada o faktach. Reszta - była świetna.

Opowieść Skloot bardzo mi się podobała - dowiedziałam się wiele o Henriecie Lacks i jej rodzinie, USA oraz troszkę o zasadach prowadzenia badań naukowych zarówno teraz, jak i dawniej. Mimo, że napisana bardzo prostym językiem, potrafi całkowicie wciągnąć czytelnika. Widać również, że autorka musiała się nieźle namęczyć żeby zdobyć te wszystkie materiały (chociaż niektórzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opowieść Skloot bardzo mi się podobała - dowiedziałam się wiele o Henriecie Lacks i jej rodzinie, USA oraz troszkę o zasadach prowadzenia badań naukowych zarówno teraz, jak i dawniej. Mimo, że napisana bardzo prostym językiem, potrafi całkowicie wciągnąć czytelnika. Widać również, że autorka musiała się nieźle namęczyć żeby zdobyć te wszystkie materiały (chociaż niektórzy uważają, że te długie opisy odkrywania kolejnych faktów są zbędne i nieprofesjonalne, jednak mi się podobały - to trochę takie spojrzenie na sprawę oczami dziennikarza). Nie czytałam nigdy podobnej książki!
Z drugiej strony, niestety, często miałam wrażenie, że tak obszernie opisywane intencje autorki są nieprawdziwe i tak na prawdę nie zależało na przedstawieniu historii HeLa, a jej przyjaźń z rodziną jest fałszywa (do czego szczególnie przekonywał mnie fakt, że na końcu nie rozmawiała z Deborah i opublikowała książkę dopiero po jej śmierci). Niemniej jednak są to przecież tylko moje przypuszczenia, może po prostu Skloot nie potrafiła tego odpowiednio ująć?
Dlatego oceniam tę książkę dość nisko. Bo zaczynam wątpić, czy wszystko co w niej przeczytałam jest prawdą. A przecież opowiada o faktach. Reszta - była świetna.

Opowieść Skloot bardzo mi się podobała - dowiedziałam się wiele o Henriecie Lacks i jej rodzinie, USA oraz troszkę o zasadach prowadzenia badań naukowych zarówno teraz, jak i dawniej. Mimo, że napisana bardzo prostym językiem, potrafi całkowicie wciągnąć czytelnika. Widać również, że autorka musiała się nieźle namęczyć żeby zdobyć te wszystkie materiały (chociaż niektórzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lolita jako słowo kojarzy mi się z latem, słońcem i odrobiną goryczy. Nie z żadnym skandalem, obleśną pedofilią, toną negatywnych emocji, nie. Pewnie przez to, że jestem z nowej generacji i nie uznaję konwenansów czy dziwnych tradycji. I dlatego, że próbuję postawić siebie w danej sytuacji.
Psychologiczny portret bohaterów jest dość wyraźny i bardzo intrygujący. Lo nie jest aniołkiem. Hum nie jest o zupełnie zdrowych zmysłach. De facto, nikt nikogo nie porywa. Wszyscy maja mnóstwo czasu i mało zobowiązań. 'American dream in 50s', chociaż czasami jest smutno. Właśnie ten amerykański (odrobinę kiczowaty) klimat połączony z osobistymi (i często szokującymi) wyborami bohaterów, całkowicie mną zawładnął. Momentami czuło się znużenie, więc nie jest to lektura na jedną noc czy nawet kilka dni; według mnie potrzeba trochę czasu na "przetrawienie" niektórych scen. Nie jest to książka o szczególnie wartkiej akcji.
Zatem „Lolitę” czytałam wolno. Być może również dlatego, że wybrałam wersję po angielsku, aby celebrować każde słowo Nabokova w oryginale. Język! Polski przekład dla mnie traci połowę uroku i uszczypliwego stylu autora, zdecydowanie nie jest taki magiczny. Ta zabawa ze słowami, nawiązanie do twórczości innych autorów, podobieństwo ludzi do znaczeń ich nazwisk, nazwy miast i ten niepowtarzalny humor Nabokova są tym, co kocham najbardziej w tej powieści. Nie ma też żadnych opisów scen <3, i bardzo dobrze, chyba nie o to chodzi (a wielu by się ich spodziewało!). Martwiło mnie tylko to, że nie znam francuskiego, więc spora część „zabawy” mnie ominęła (jest dużo wtrąceń Humberta w tym języku).
Uwielbiam posłowie autora pełne błyskotliwych stwierdzeń. Nabokov mówi, że „Lolita” nie ma morału, nie jest autobiograficzna, a fakt, że napisał tak "dziwną" książkę nie oznacza, że otaczał się smutnymi ludźmi. "Lolita " po prostu została napisana i na pewno wielu osobom się nie spodoba (wiadomo, nie wszyscy lubią to samo).
Od przeczytania „Lolity”, 'summer haze' przypomina mi Dolores Haze. I chyba będzie już tak zawsze.

Lolita jako słowo kojarzy mi się z latem, słońcem i odrobiną goryczy. Nie z żadnym skandalem, obleśną pedofilią, toną negatywnych emocji, nie. Pewnie przez to, że jestem z nowej generacji i nie uznaję konwenansów czy dziwnych tradycji. I dlatego, że próbuję postawić siebie w danej sytuacji.
Psychologiczny portret bohaterów jest dość wyraźny i bardzo intrygujący. Lo nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nic dodać, nic ująć. Literatura rosyjska...

Nic dodać, nic ująć. Literatura rosyjska...

Pokaż mimo to