-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2020-04-26
2017-10-01
Bakłażanek Błażejek pęczniał na grządce.
Nieopodal wegetował Czosneczek Czesio.
Mieli marzenia i plany.
Zdruzgotała ich egzystencja. Wyrwała z korzeniami. Obu.
Czyżby iluzjami żyli ? Czy doszło do zawyżenia dążeń ?
Czy zbyt wysoki okazał się sążeń ?
No jasne, że nie. Marzenia granic nie znają.
Tylko że .... zbyt często konają.
Nie pierwsza to ascetyczna a zarazem wyniosła gonitwa myśli. W wykonaniu Steinbecka. Jego styl niezamaszysty sprawia, że drżą strumienie logiki.
Kobra tańczy mimo wady słuchu. Gacek przez jaskinie mknie, nie bacząc na wzrok słaby. John ręką nie pisze. Umysłem otwartym to czyni. Hołubiąc drobiazgi, które przed nosem mamy.
Na tym Jego wielkość polega.
By niewidzący mógł sprawdzić.
Czy mu coś nie dolega.
Króciutki to elaborat. Na wieczór.
Pokłosie śnić się będzie. Jak upiór.
Bakłażanek Błażejek pęczniał na grządce.
Nieopodal wegetował Czosneczek Czesio.
Mieli marzenia i plany.
Zdruzgotała ich egzystencja. Wyrwała z korzeniami. Obu.
Czyżby iluzjami żyli ? Czy doszło do zawyżenia dążeń ?
Czy zbyt wysoki okazał się sążeń ?
No jasne, że nie. Marzenia granic nie znają.
Tylko że .... zbyt często konają.
Nie pierwsza to ascetyczna a zarazem wyniosła...
2017-07-20
Nie powiem kogo, ale zapytałem.
- Czytałaś może ,, Na wschód od Edenu ,, ?
Odpowiedź brzmiała - Oczywiście. To ta, co ją zeżarł krokodyl !
Stanęło mi serce. Czas się zatrzymał.
W ciszy słychać było tylko, pomału przeskakujące zapadki. W Jej pamięci. I mucha brzęczała jak Boeing 777. Do autorefleksji jednak nie doszło, bo skromnie spuściłem powieki, mówiąc - To nie TEN Eden, pszczółko.
- A jaki to Eden jest ?
- TEN Eden ruguje z Twego jestestwa wszystkie zebrane dotychczas prawdy objawione. I odsłania je na nowo. Jeżeli nie wykażesz się męstwem, zadławi Cię jak suchoty. Wejdziesz do drugiego człowieka. Wejdziesz do wielu ludzi. Będziesz ich głową, oczami i małym palcem u nogi. Ciekawe, w kim się rozgościsz ? Pobudzi Cię niewidzialna ostroga. Inaczej marzenia swe, wyrażać zaczniesz. Staniesz się mieszaniną namiętności i taktu. Zostaniesz czeladnikiem czarta i aplikantem anioła. Ogorzejesz od słońca, podczas gdy lód będzie lizać Twoje stopy. Doczekasz, ukarania za grzechy innych i na wszelki wypadek pokutę odmówisz. Nauczysz się, jak nie powodować sobą wibracji, tak by nawet cień Księżyca Cię nie dostrzegł. Rąbek po rąbku będziesz zrywać obiecane tajemnice. A żarzące płomyki podejrzeń, wypalą się do ogarka. Możesz się wić, i tak odciśnie na Tobie piętno. Po czym przebije żądłem. Ale też, jeśli pozwolisz, wyssie jad. Siostrą Ci będzie ułuda , a bratem lęk.
To Eden, który ciśnie Tobą o ścianę, by niebawem przytulić.
I niemożliwe, żebym płakał, czytając o trzech facetach, którzy siedzą przy stole i gadają.
A ja płaczę.
Usiądziesz także. Ot tak, zwyczajnie. I iskrzącymi oczyma będziesz patrzeć w niebo.
Będzie to nawet ciut zabawne.
- Do czego Ci ten kontakt ? - zapytała podejrzliwie.
- To taki specjalny włącznik gwiazd.
Zaświecę je nad całą Kalifornią - usłyszałem własny głos.
Nie powiem kogo, ale zapytałem.
- Czytałaś może ,, Na wschód od Edenu ,, ?
Odpowiedź brzmiała - Oczywiście. To ta, co ją zeżarł krokodyl !
Stanęło mi serce. Czas się zatrzymał.
W ciszy słychać było tylko, pomału przeskakujące zapadki. W Jej pamięci. I mucha brzęczała jak Boeing 777. Do autorefleksji jednak nie doszło, bo skromnie spuściłem powieki, mówiąc - To nie TEN...
2017-02-19
Nie, to nie koniec. Ta książka trwa.
Trwa w głowach tych, którzy ją przeczytali.
Zajmuje tam poczesne miejsce. Godne miejsce.
Należne kluczowym zagadnieniom naszej egzystencji.
I jej sensu.
Znamienici malarze, ponadczasowi muzycy i pisarze.
Pisarze kompletni. Obligują nas, odbiorców, byśmy ich twórczość traktowali jak mantrę. Wyobraźcie sobie tryskający radością smutek. Brzmi dziwnie ? Może. Ale żaden dopust Boży nie jest w stanie złamać w człowieku pogody ducha. I nadziei. Na lepsze jutro. Jeżeli nie można marzeń spełniać, to przynajmniej można nimi żyć. I nie zasypywać odpowiedzi pytaniami.
Koń jaki jest, każdy widzi, ale Steinbeck spogląda w jego duszę. Postacie opisane są tak dogłębnie, a zarazem tak subtelnie. Przyroda pachnie majem i straszy styczniem. Jego proza ją materializuje. Arcyciekawy jest wątek hierarchii rodzinnej. Feminizującemu czytelnikowi tradycyjna rola kobiety może nie w smak być. Matki, opiekunki, gospodyni. Lecz nie do końca. Jak trwoga... to do kobiety. Chłopy bez jej wiedzy mrugnąć nie mogły. A twardą ,spracowaną ręką trzymała familię społem. Używając kija i marchewki. I jak trza było, wdzięku.
A teraz wątek główny.
Koleżanki i koledzy. Od jutra nie ma dla Was pracy.
Możecie spróbować w Portugalii. Ewentualnie na Sycylii.
W obozach pracy. Za psie pieniądze. Od jutra...
Postęp to obosieczny nóż. Z jednej strony tnie koszty, z drugiej bezdusznie obcina pracowników głowy. I nad takimi ludźmi autor przystanął.
Już sam nie wiem co jest gorsze.
Dziki kapitalizm czy nawiedzony komunizm.
To epopeja o szacunku. Szacunku do życia, do siebie nawzajem , do pracy.
Szacunku do chleba.
To jeszcze dorzucę swój szacunek. Dla Steinbecka.
Prosta opowieść o prostych ludziach.
Takie są najgłębsze.
Nie, to nie koniec. Ta książka trwa.
Trwa w głowach tych, którzy ją przeczytali.
Zajmuje tam poczesne miejsce. Godne miejsce.
Należne kluczowym zagadnieniom naszej egzystencji.
I jej sensu.
Znamienici malarze, ponadczasowi muzycy i pisarze.
Pisarze kompletni. Obligują nas, odbiorców, byśmy ich twórczość traktowali jak mantrę. Wyobraźcie sobie tryskający radością smutek....
2015-12-14
Wydawało mi się ,że wiem co to bezpretensjonalność.
Wydawało.
Dobrą powieść cechują aluzje i niedopowiedzenia. Tu mamy tego absolutną antytezę. Steinbeck stawia na prostotę, naturalność i otwartość. I wbrew utartym schematom ukazuje utwór pozbawiony niedomówień, ale jakżeż trafny w swej szczerości. Pana S. nie ponosi, że się tak wyrażę :) Nie da się chyba bardziej przystępnie opowiedzieć prozy dnia powszedniego. Owszem, można się doszukiwać analogii do legend o pewnym królu. Lecz po co ? Nakreślone przez autora towarzycho, jest wypisz, wymaluj odzwierciedleniem subkultury waletującej w latach trzydziestych w Ameryce. Skotłowane, z domieszkami niejednolitej krwi, różnobarwne. Konstrukcje myślowe, tych cudaków, są lekkie jak puch. A ich podejście do doczesności łopatologiczne.
Na swój sposób. Tu jest klucz. Na swój sposób.
Bo wszyscy razem i każdy oddzielnie mają swą psyche.
Przyzwoitość. Zacność. Dumę. A potem regres.
Kieszonkowiec filozoficzny. Zamiast Feng Shui.
Wydawało mi się ,że wiem co to bezpretensjonalność.
Wydawało.
Dobrą powieść cechują aluzje i niedopowiedzenia. Tu mamy tego absolutną antytezę. Steinbeck stawia na prostotę, naturalność i otwartość. I wbrew utartym schematom ukazuje utwór pozbawiony niedomówień, ale jakżeż trafny w swej szczerości. Pana S. nie ponosi, że się tak wyrażę :) Nie da się chyba bardziej...
Wsiadajcie, wsiadajcie, wsiadajcie
A Steinbeck na Was suchej nitki nie zostawi
I o kary najniższy wymiar błagajcie
Gdyż On Was, samych sobie przeciwstawi
No już ! Zapraszam do środka
Cel podróży z góry przesądzony
Prawda jak zwykle będzie kwaśnosłodka
A rys psychologiczny do perfekcji doprowadzony
Wsiadajcie me panie, wsiadajcie panowie
I młodzież jest mile widziana
Wsiadajcie Kowalscy, wsiadajcie Nowaki
I w wilczą skórę panno przyodziana
Nikogo nie odtrącę, zabiorę na pokład
Samotnych i stadnych, biednych i bogatych
I w zasłonę dymną postać przyodzianą
Chudych i grubych, łysych i kudłatych
Już ja Was obszukam, już ja Was zlustruję
Te Wasze grzeszki na wierzch powyciągam
Pysznym serum prawdy Ciebie poczęstuję
Te sztuczne maski Wam z twarzy pościągam
Bo dwulicowość Wasza w moim oku kole
I słuchać nie mogę tych półprawd i kłamstw
A to co stawiacie na swoim cokole
To zbiór kiczu, obłudy i chamstw.
Żeby nie było tak smutno, żeby nie było tak źle
Macie też piękne przymioty
Lecz one są ciągle gdzieś z tyłu, gdzieś w tle
Czyż nie zakrywają ich Wasze banknoty ?
To dlatego na pokład Was zabrałem
Celując w Wasze słabe strony
Byście wydobyli z siebie to co dobre
Spychając na bok te złe elektrony
I w oczy sobie spojrzeli
Ze zrozumieniem , szczerze, łagodnie
I byście się uśmiechali
A żyli...mądrze i godnie
Wsiadajcie, wsiadajcie, wsiadajcie
więcej Pokaż mimo toA Steinbeck na Was suchej nitki nie zostawi
I o kary najniższy wymiar błagajcie
Gdyż On Was, samych sobie przeciwstawi
No już ! Zapraszam do środka
Cel podróży z góry przesądzony
Prawda jak zwykle będzie kwaśnosłodka
A rys psychologiczny do perfekcji doprowadzony
Wsiadajcie me panie, wsiadajcie panowie
I młodzież jest mile...