rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

Prawdziwy rollercoaster perwersji, traumy, okrucieństwa, napięcia i obrzydzenia. Graficzne opisy wydarzeń w połączeniu z budzącymi jednoczesne współczucie i szok obrazami psychicznych wnętrz bohaterów robią doskonałą robotę. To nie ma być przyjemna lektura, tylko zanurzenie się w brudzie, w tym, co na co dzień pozostaje poza naszym wzrokiem. Ale jednak jest obecne i okrutne wobec wielu. U mnie książka wywołała szybsze bicie serca i ekscytację, mało teraz dzieł, które by tak angażowały.
Polecam raczej osobom odpornym, bo poruszone tematy mogą być bardzo trudne dla wrażliwych czytelników

Prawdziwy rollercoaster perwersji, traumy, okrucieństwa, napięcia i obrzydzenia. Graficzne opisy wydarzeń w połączeniu z budzącymi jednoczesne współczucie i szok obrazami psychicznych wnętrz bohaterów robią doskonałą robotę. To nie ma być przyjemna lektura, tylko zanurzenie się w brudzie, w tym, co na co dzień pozostaje poza naszym wzrokiem. Ale jednak jest obecne i okrutne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Dla marzycielki takiej jak ja, przeczytanie tej książki okazało się wysoce konieczne - nauczyłam się, że bliżej mi do buddyzmu niż czegokolwiek innego :>
Jeśli kogoś jeszcze interesują kwestie środowiskowe, społeczne w kontekście relacji z całą naturą oraz ocena - krytyka - kapitalizmu i nachalnego postępu (ja pisałam o tym licencjat), to zdecydowanie polecam

Dla marzycielki takiej jak ja, przeczytanie tej książki okazało się wysoce konieczne - nauczyłam się, że bliżej mi do buddyzmu niż czegokolwiek innego :>
Jeśli kogoś jeszcze interesują kwestie środowiskowe, społeczne w kontekście relacji z całą naturą oraz ocena - krytyka - kapitalizmu i nachalnego postępu (ja pisałam o tym licencjat), to zdecydowanie polecam

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jako dziecko, zdecydowanie za małe na takie seanse, obejrzałam Coś Carpentera. Efekty były proste do przewidzenia - wymioty, płacz, bezsenna noc. Do dzieła wracałam kilkukrotnie później, na różnych etapach życia. Zawsze wywiera na mnie takie same, pozytywne(!) wrażenia.
Jeśli ktoś miał okazję wciągnąć się w seans i naprawdę cieszył się filmem powinien sięgnąć po książkę. Odświeżyła mi ona treść, dodatkowo dała wgląd w to, czego w filmie nie było - w myśli bohaterów, dodatkowe emocje. Wiadomo, że nie można traktować jej jako osobnego dzieła, które mogłoby podlegać ocenie na takiej samej zasadzie jak nowe książki. Mamy do czynienia z wersją pierwotną, surową. Jest to przede wszystkim świetna ciekawostka dla fanów filmu, lub po prostu horroru fantastycznego. I jako takie dzieło zasługuje na naprawdę dobrą ocenę. Poza tym ilustracje są fantastyczne i pięknie komponują się z terrorem treści :>

Jako dziecko, zdecydowanie za małe na takie seanse, obejrzałam Coś Carpentera. Efekty były proste do przewidzenia - wymioty, płacz, bezsenna noc. Do dzieła wracałam kilkukrotnie później, na różnych etapach życia. Zawsze wywiera na mnie takie same, pozytywne(!) wrażenia.
Jeśli ktoś miał okazję wciągnąć się w seans i naprawdę cieszył się filmem powinien sięgnąć po książkę....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Baśnie: Na wygnaniu Craig Hamilton, Steve Leialoha, Lan Medina, Sherilyn Van Valkenburgh, Bill Willingham
Ocena 7,4
Baśnie: Na wyg... Craig Hamilton, Ste...

Na półkach: , ,

Sięgnęłam po komiks ze względu na wielką sympatię do gry The Wolf Among Us. Spodziewałam się, że fabularnie będzie tak samo, a jednak komiks (na którym bazuje gra) ukazuje zupełnie inne wydarzenia. Nadal mamy zbrodnię, lecz postaci w nią wplątane są zupełnie inne. No i finał jest zupełnie inny. Przez to szybko zmieniłam nastawienie i nie mogłam się oderwać od zeszytu. Gorąco polecam jako lekką lekturę dla fanów baśniowych postaci w nieco innych odsłonach!

Sięgnęłam po komiks ze względu na wielką sympatię do gry The Wolf Among Us. Spodziewałam się, że fabularnie będzie tak samo, a jednak komiks (na którym bazuje gra) ukazuje zupełnie inne wydarzenia. Nadal mamy zbrodnię, lecz postaci w nią wplątane są zupełnie inne. No i finał jest zupełnie inny. Przez to szybko zmieniłam nastawienie i nie mogłam się oderwać od zeszytu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ciekawią mnie niskie oceny innych użytkowników - czyżby oczekiwali, że dowiedzą się, jak przywołać demona, który będzie im podawał piwo? A może przepis na to, jak 'czarować' na prawo i lewo? Pewnie bierze się to z niewiedzy na temat rodzajów satanizmu. Satanizm laveyański cechuje się właśnie tym, że nie czci się i nie czerpie mocy od żadnego człowieka-kozła tylko z natury, której jest się częścią. Po innego rodzaju emocje i rzeczywiste praktyki polegające na oddawaniu czci warto sięgnąć po książki opisujące inne odłamy satanizmu. Książka NIE jest nudna, jest dokładna, bo na lekkomyślność w praktyce satanizmu miejsca nie ma. Błędem jest także sugerowanie się tytułem - 'biblia' jest tu raczej żartem z biblii chrześcijańskiej niż rzeczywistym pismem świętym satanistów. Jeśli rozumie się te wszystkie rzeczy, można łatwo docenić dzieło Antona. W prosty i szczery sposób opisał sposób życia ludzi, którzy nie potrzebują poddawać się woli kościoła i decydują sami o sobie, korzystając i współżyjąc ze światem, który ich otacza. Żeby tą książkę przeczytać i naprawdę zrozumieć trzeba poświęcić trochę czasu na poznanie rozumowania autora, kościoła oraz naturalnej ludzkiej potrzeby do szukania swojego miejsca w świecie. Wiem, że innym poszukującym i ciekawym ludziom lektura sprawi przyjemność i być może otworzy na inną drogę. Jeśli ktoś zamierza przeczytać z zamkniętym umysłem, tylko żeby móc powiedzieć, że to zrobił, lub szukając dokładnej instrukcji krok po kroku 'jak być prawdziwym satanistą' - odradzam.

Ciekawią mnie niskie oceny innych użytkowników - czyżby oczekiwali, że dowiedzą się, jak przywołać demona, który będzie im podawał piwo? A może przepis na to, jak 'czarować' na prawo i lewo? Pewnie bierze się to z niewiedzy na temat rodzajów satanizmu. Satanizm laveyański cechuje się właśnie tym, że nie czci się i nie czerpie mocy od żadnego człowieka-kozła tylko z natury,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książek Elsberga nie mogę nie lubić, tak już jest.
Na Chciwość trafiłam niechcący, dzięki postowi LubimyCzytać na facebook'u. Szybko zdecydowałam się na zamówienie i po około miesiącu, trzynastego maja zaczęłam czytanie.
Nie wiem, jak autor to robi, że akcja w jego książkach zawsze tak wciąga, ale jestem mu wdzięczna. Chciwość to nieustające wzajemne pościgi kilku grup ludzi, a wszystkich łączy jedno - zabójstwo noblisty, który miał wygłosić przełomową mowę, mającą przedstawić rozwiązanie kryzysu. Nie ma w książce postaci, która byłaby denerwująca, każda coś sobą reprezentuje i wnosi wiele do rozwoju akcji.
Ponad to sama tematyka jest niezwykle ciekawa i trafiona. Elsberg chyba już tak ma, że wie, kiedy i o czym wydać książkę. W Chciwości głównym wątkiem jest matematyka i ekonomia. Nie ukrywam, że z matematyką jest mi trochę nie po drodze (dobrze pamiętam, jakie miałam oceny na koniec technikum), jednak nawet dla mnie taka dawka obliczeń i schematów była zrozumiała i ciekawa. Rozmyślanie i liczenie podczas analizy historii chłopów i tego, jak mnożą swoje plony dało mi więcej frajdy niż jakakolwiek lekcja w szkole. Jeśli czegoś nie rozumiałam, czytałam ponownie kilka razy lub wracałam do wcześniejszych obliczeń. Naprawdę nie trzeba być wybitnym matematykiem, by ogarnąć, co się dzieje. Poza tym doceniam książki, które stawiają mi wyzwanie intelektualne. Wszystkie pozostałe wątki również wciągały i sprawiały, że szkoda było mi odłożyć książkę po każdym rozdziale. Skończyło się na przeczytaniu jej po dwóch dniach.
Jeśli ktoś nie boi się cyfr i ma ochotę na akcję, jej zwroty oraz trochę zabaw matematycznych to koniecznie powinien przeczytać Chciwość. Ja już się przekonałam, że nie ma sensu bać się matematyki, zwłaszcza, że w książce znajdują się schematy i rysunki, które dodatkowo ułatwiają zrozumienie treści. Już czekam na następną książkę autora.

Książek Elsberga nie mogę nie lubić, tak już jest.
Na Chciwość trafiłam niechcący, dzięki postowi LubimyCzytać na facebook'u. Szybko zdecydowałam się na zamówienie i po około miesiącu, trzynastego maja zaczęłam czytanie.
Nie wiem, jak autor to robi, że akcja w jego książkach zawsze tak wciąga, ale jestem mu wdzięczna. Chciwość to nieustające wzajemne pościgi kilku grup...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Zacznę od tego, że najprawdopodobniej nie dowiedziałabym się w ogóle o przygodach Best Selera, gdybym nie poszła na studia. Tak się złożyło, że skończyłam pod opieką Mikołaja Marceli, któremu zawdzięczam powstanie kierunku sztuka pisania. Podczas jednych z pierwszych warsztatów wspomniał o swojej książce, a jej tytuł zdecydowanie zwrócił moją uwagę.

W posiadanie Best Selera weszłam kilka dni temu, a lektura bajki zajęła mi około kilku godzin. Nie mogłam się oderwać! Nie jestem największą fanką dzieci, ale uwielbiam bajki oraz kryminały, więc czerpałam wiele radości z lektury.
Nie trzeba wszakże być dzieckiem, by z radosnym okrzykiem odkryć, że twoje przypuszczenia co do zbrodni są prawdziwe! A ileż satysfakcji dało mi domyślenie się, kto jest tajemniczym potworem...
Bardzo lekka, przyjemna lektura, wciągnęła mnie jak odkurzacz. Polecam przeczytać dziecku, ale i samemu dorosłemu, na rozluźnienie. Radosny, wspaniały autor stworzył dzieło równie przyjazne jak on sam. Pozostaje mi już tylko sprawić sobie drugą część przygód Besta. :>

Zacznę od tego, że najprawdopodobniej nie dowiedziałabym się w ogóle o przygodach Best Selera, gdybym nie poszła na studia. Tak się złożyło, że skończyłam pod opieką Mikołaja Marceli, któremu zawdzięczam powstanie kierunku sztuka pisania. Podczas jednych z pierwszych warsztatów wspomniał o swojej książce, a jej tytuł zdecydowanie zwrócił moją uwagę.

W posiadanie Best...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka wybrana przeze mnie do wypełnienia drugiego zadania z wyzwania czytelniczego, chociaż wielkiego wyboru nie miałam - jest to jedyne dzieło jakie przypadkiem posiadam, które spełniało kryterium. Głód przykuł moją uwagę na półce sklepowej prostotą, oraz klimatem swojej okładki. Od razu wiedziałam, że będzie to tematyka bliska moim zainteresowaniom czytelniczym. Poza tym, historia autentycznej wyprawy Donnera nie jest mi obca, byłam więc bardzo ciekawa pomysłu Almy Katsu. Po przeczytaniu opisu nie wahałam się i książkę kupiłam.

Historia prosta, i w swojej prostocie idealna - zamknięta grupa wędrowców, wspólny kierunek wyprawy (chociaż dokładne cele już zupełnie inne) oraz ciążące nad wszystkimi fatum. Kto wie, ten wie, co jest kontrowersyjnym tematem będącym obrazem desperacji podczas realnych wydarzeń z 1846/47. Alma Katsu nawiązuje do tego w większej części, oprawiając to ramą czegoś więcej, czegoś co prześladuje karawanę i nęka ją nocami.

Postaci w większości autentyczne, każda inna, dlatego nie mogłam uniknąć sympatyzowania z niektórymi, oraz niechęcią do jeszcze innych. Szczególnie ciekawa wydała mi się postać Tamsen Donner, domniemanej wiedźmy, jak nazywali ją często inni członkowie wyprawy. Poza tym Charles Stanton z tragiczną przeszłością oraz Lewis Keseberg skrywający jakąś tajemnicę - stali się moimi ulubionymi postaciami.

Wszystkie ich postawy i poczynania od początku do końca mają swoją genezę oraz historię zmian, którym ulegają wraz z zaostrzeniem się komplikacji podczas wędrówki. Z ciekawością obserwowałam, jak moralność każdej postaci zmieniała się z każdym rozdziałem. Zaczynają podejmować coraz trudniejsze decyzje, wraz z którymi coraz mniej kierują się moralnością, a coraz więcej instynktem przetrwania. Jest to dobry obraz ludzi w warunkach ekstremalnych, kiedy nie ma miejsca ani tym bardziej czasu na sentymenty. I chociaż na początku historia opowiadana przez Katsu jest niemal jak zwykły (choć naprawdę ciekawy i dobry!) horror, to dopiero pod sam koniec pojawia się mocne odniesienie do historii, i właśnie to zrobiło na mnie największe wrażenie.

Książka zdecydowanie zasługuje na osiem gwiazdek na dziesięć i szczere polecenie!

Książka wybrana przeze mnie do wypełnienia drugiego zadania z wyzwania czytelniczego, chociaż wielkiego wyboru nie miałam - jest to jedyne dzieło jakie przypadkiem posiadam, które spełniało kryterium. Głód przykuł moją uwagę na półce sklepowej prostotą, oraz klimatem swojej okładki. Od razu wiedziałam, że będzie to tematyka bliska moim zainteresowaniom czytelniczym. Poza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Całkowita zmiana stylu życia i tożsamości – spełnione marzenie, czy niespodziewane wyzwanie?

Kozioł ofiarny autorstwa Daphne du Maurier znalazł się w moich rękach trochę w wyniku przypadku. Podczas zakupów po prostu wrzuciłam pierwszą lepszą książkę do koszyka i udałam się dalej. Dzięki temu zyskałam czas spędzony na czytaniu jednej z zabawniejszych dla mnie książek, co stanowiło ciekawą odmianę od dotychczasowych lektur.

Z podobnym przypadkiem styka się główny bohater powieści – John. W jego przypadku dochodzi do spotkania mężczyzny o imieniu Jean, który nie różni się od niego zupełnie niczym. Oczywiście tylko z wyglądu, są to bowiem osoby o dwóch zupełnie różnych osobowościach, grupach krwi (co, o dziwo, ma znaczenie) i stylach życia. John to borykający się z depresją i samotnością historyk z Londynu, zakochany w historii i języku Francji, które wykłada, bez rodziny. Jean de Gue jest zaś francuskim hrabią, zajmujący się odlewnią oraz rodziną – żoną, córką, matką, bratem oraz szwagierką. Nie łączy ich zupełnie nic. John jest uczciwy, Jean wprost przeciwnie. Gdy dochodzi do ich spotkania to on postanawia zrealizować plan polegający na ich zamianie miejscami. W ten sposób ucieka od tego, do czego sam doprowadził dotychczas w swoim życiu. 'Zmienia' John'a w samego siebie i znika, by udawać historyka.

I tak zaczyna się wyzwanie anglika – musi przeistoczyć się z prostego mężczyzny w hrabię, głowę rodziny. Szybko okazuje się jednak, że naprawa szkód, jakie wyrobił prawdziwy de Gue wcale nie jest takie proste, a żeby móc tego dokonać oraz z sukcesem przekonać wszystkich o swojej autentyczności, John musi zgłębić się w historii rodziny, w którą niespodziewanie wszedł.

Z każdym rozdziałem poznajemy coraz bardziej wszystkie grzechy, romanse i tajemnice nie tylko hrabiego, ale także każdego z domowników. Szybko okazuje się, że ta z pozoru dostojna, wzorowa rodzina jak z obrazu wcale nie jest taka idealna. Problemy z biznesem, a przede wszystkim z relacjami rodzinnymi ukazują się coraz bardziej, aż ma się wrażenie, że nie da się już nic zrobić. W tej beznadziejnej sytuacji John musi zebrać wszystkie swoje siły i pomysły, by ułożyć życie człowieka, którym niespodziewanie się stał. W końcu stał się tytułowym kozłem. Jak mu to wychodzi? Bardzo różnie.

Kozła ofiarnego przeczytałam w kilka godzin, bo nie ukrywam, ta lektura jest bardzo płynna, szybka i skupiająca uwagę. Nie musiałam sobie obiecywać, że 'jeszcze tylko jeden rozdział'. Wiedziałam, że jeszcze tylko cała reszta książki, albo wcale, za bardzo wczułam się w główną postać by móc ją zostawić, by nie chcieć wiedzieć co dalej. Podczas czytania praktycznie wcale się nie uzewnętrzniam, wszystkie emocje trzymam w sobie. Jednak nie ukrywam, ta książka kilkukrotnie rozbawiła mnie na tyle, że nie mogąc się powstrzymać śmiałam się z pomyłek bohatera. Oczywiście nie wszystkie jego błędy były tylko nieporozumieniem usprawiedliwionym nieznajomością rodziny i jej relacji. Wszystkie błędy, jakie popełnia John niestety prowadzą także do kolejnych katastrof. W takich momentach szczerze współczułam bohaterowi. Wcale nie tak łatwo stać się kimś innym.

Książkę oceniam na siedem gwiazdek na dziesięć. Jest naprawdę warta uwagi, bawi, uczy oraz daje do myślenia. Jedyną rzeczą jaką bym zmieniła jest zakończenie, według mnie nieco nijakie, po tak ciekawym momencie kulminacyjnym.

Całkowita zmiana stylu życia i tożsamości – spełnione marzenie, czy niespodziewane wyzwanie?

Kozioł ofiarny autorstwa Daphne du Maurier znalazł się w moich rękach trochę w wyniku przypadku. Podczas zakupów po prostu wrzuciłam pierwszą lepszą książkę do koszyka i udałam się dalej. Dzięki temu zyskałam czas spędzony na czytaniu jednej z zabawniejszych dla mnie książek, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Choć nie dostałam książki Futu.re w prezencie na święta, a jedynie w ramach wypożyczenia od przyjaciółki, to pozwoliłam sobie ją podpiąć pod styczniowe wyzwanie czytelnicze. Mam nadzieję, że taka drobnostka nie stanowi jakiegoś poważnego wykroczenia. :)

Z twórczością Glukhovskiego poznałam się stosunkowo niedawno, jednak szybko zorientowałam się w jego stylu i tendencjach pisarskich. Po przeczytaniu trylogii Metro 2033 zrozumiałam, że nie należy przywiązywać się do pewnych postaci czy wydarzeń i obietnic. Dlatego byłam nieco lepiej przygotowana do tej lektury.

Futu.re ukazało mi ciekawą wizję przyszłości. Z początku ciężko było mi sobie wyobrazić ciągnące się kilometrami wieżowce pokrywające znane nam miasta. Nieśmiertelność – pozorne błogosławieństwo zrównujące ludzi z bogiem. W teorii pragnienie każdego, ale czy na pewno? Wszystko w tym dziele, od polityki władz nowego świata, przez manipulacje prawem każdego człowieka do życia, aż po ukazane życie skrajnie różnych od siebie, pojedynczych jednostek, wszystko to dało mi wiele do myślenia. Glukhovsky nie oszczędził nam także chwili zastanowienia nad istnieniem sił wyższych, boskich.

Główny bohater, Jan Nachtigall, podczas pokonywania coraz to nowych wyzwań przechodzi szereg zmian wewnętrznych. Z niesłabnącym zainteresowaniem obserwowałam jak jego światopoglądy odkształcają się i formują na nowo pod wpływem poznanych ludzi, wykonanych misji czy własnych doświadczeń. Nie ukrywam, że poczułam do niego sympatię i kibicowałam mu w drodze do szczęścia, choć oczywiście nie tak zapalczywie jak bym chciała – pan Dmitry nauczył mnie nie wierzyć we wszystko, co obiecuje pisząc spokojne, szczęśliwe fragmenty. Ostateczny wynik, to, kim Jan się stał, nie było dla mnie zaskoczeniem pod względem fabularnym. Pomimo rezerwy podejrzewałam taki koniec, z każdym rozdziałem coraz bardziej. Jestem za to nieco zadziwiona faktem, że wszystko to, jest dziełem tego samego autora, który w swoim najnowszym dziele, którym jest Tekst, nie oszczędził nam dość 'przykrego' – czy to dobre określenie? - zakończenia. W przypadku Futu.re zakończenie było wręcz szczęśliwe, na co zupełnie nie byłam gotowa. Oczywiście może być to tylko moje odczucie, w końcu każdy ma inną moralność i inaczej rozpatruje sprawy związane z postępem ludzkości i pracą nad 'lekiem na śmierć'. Nie ukrywam, że autor tą powieścią trafił w moje poglądy, przynajmniej połowicznie.

Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, Futu.re jest książką rewelacyjną, wartka akcja wciąga, a tematyka jest bliska temu, co przynajmniej raz (a na pewno nawet więcej) przeszło każdemu przez myśl, budząc w nas wielkich filozofów-myślicieli chociaż na chwilę.

Bez względu na to, czy ktoś pragnie życia wiecznego, nie jest zainteresowany jedynie zostawieniem po sobie śladu w postaci następnego pokolenia, czy też uznaje nasz gatunek za niegotowy do wieczności, każdy będzie mógł przeczytać tą książkę i znaleźć w niej zrozumienie, a przede wszystkim dużo treści, która nie pozwoli się nudzić. Z czystym sumieniem polecam i zachęcam do lektury.

Choć nie dostałam książki Futu.re w prezencie na święta, a jedynie w ramach wypożyczenia od przyjaciółki, to pozwoliłam sobie ją podpiąć pod styczniowe wyzwanie czytelnicze. Mam nadzieję, że taka drobnostka nie stanowi jakiegoś poważnego wykroczenia. :)

Z twórczością Glukhovskiego poznałam się stosunkowo niedawno, jednak szybko zorientowałam się w jego stylu i tendencjach...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu pierwszej książki Marc'a Elsberg'a (Blackout) wiedziałam, że chętnie poznam się jego pozostałymi dwoma tworami. Wybór padł właśnie na Helisę, gdyż miałam trudność z oparciem się pokusie promocji, która była akurat przypisana do książki. Od kupowania książek lepsze jest tylko kupowanie ich taniej.
Po poprzednim dziele Elsberg'a wiedziałam już mniej więcej czego się spodziewać - dużej ilości opisów skomplikowanych procesów. Co w mojej opinii, w przeciwieństwie do informacji ze wszystkich podręczników szkolnych do których zdarzyło mi się zajrzeć, jest właśnie najfajniejszą rzeczą do przeczytania. Oczywiście wiem, że nie wszystko co wyczytałam jest prawdą, jednak orientuję się, jak bardzo może nią być w niedalekiej przyszłości. W przypadku tego dzieła światło reflektora padło na pojęcia związane z genetyką i modyfikacją organizmów. Tutaj mimo wszystko na coś przydało mi się rozszerzenie z biologii w technikum, gdyż rozumiałam większość pojęć i nie wpadłam w nudzący proces wkuwania dużej ilości materiału, tylko bardziej powtarzałam to, co zapamiętałam ze szkoły. Nowością była oczywiście cała część biotechnologii i modyfikacji w sferze komputerowej. Ale tutaj także nie zostałam zanudzona i dzielnie zdobywałam coraz to nowe informacje. Autor w jakiś magiczny sposób dał radę rozbudzić moją ciekawość tematu i zainteresowanie, co sprawiło, że czytałam Helisę z ogromną przyjemnością (tak samo z resztą, jak Blackout).
Wszystkie wątki fabuły są spójne i powoli się łączą, gładko płynąc do celu. Po każdym, nawet najkrótszym rozdziale miałam już trochę odpowiedzi, ale za to jeszcze więcej pytań. Oczywiście gdybym dostała odpowiedź na tacy, nie byłoby już tak fajnie. Dlatego autor zmyślnie wszystko zaplanował, by ostatecznie zaśmiać się z czytelnika i wprowadzić element zaskoczenia, punkt kulminacyjny, który był nietuzinkowy i ciekawy. Chociaż zakończenie, które po nim nastąpiło było raczej słodko-gorzkie. Ostatnia część książki – dzień dziewiąty i później – odkryła nowe karty, jeszcze raz przekręciła zakończenie w innym kierunku i zostawiła z zestawem jeszcze innych, nowych pytań. Mówiąc w wielkim skrócie: pojawiło się coś, co można było jeszcze rozwinąć. Wiem jednak, że największa frajda tkwi właśnie w tym, że każdy może sobie dopowiedzieć resztę sam. Co stało się z drugą fiolką? Co stało się z Helen i Gregiem? Nie wiadomo. A może właśnie jest to całkiem oczywiste.
Poza tym wszystkim książka pozostawiła mnie w stanie zadumy nad tematem bioterroryzmu, bezpłodności oraz praw człowieka. Czy faktycznie ulepszanie ludzi genetycznie by byli doskonalsi jest dobre? Oraz co jest sprawiedliwe, dać komuś wybór, czy chce dziecko GMO, czy sprawić, że wszyscy bez wyjątku będą takie mieli? No i najważniejsze, czy warto zrobić WSZYSTKO dla posiadania potomka, a jeśli tak, to na jakich zasadach ma on żyć z innymi, 'gorszymi' od siebie?
Lektura tego dzieła na pewno utwierdziła mnie w przekonaniu, że pomimo wielu korzyści płynących z rozwoju biotechnologii, ludzkość nie jest gotowa na następstwa jakie generuje korzystanie z niej. Albo nie wykorzystujemy jej w odpowiedni sposób. Faktem niemal oczywistym jest to, że wybierając między możliwością wyposażenia się w nowe rodzaje broni, a zapewnieniem dostatniego życia całej populacji, władze skłonią się raczej w kierunku tej pierwszej opcji. XXI wiek niestety pełen jest nienawiści i nietolerancji, a skutki ciągłego wyścigu o dominację mogą dopaść nas w najgorszy możliwy sposób.
Helisa to książka idealna, kiedy ma się trochę wolnego czasu i można się skupić na lekturze, żeby jak najlepiej wszystko w niej zrozumieć. Trochę zabawna, zdecydowanie groteskowa historia, która uczy i otwiera oczy na coraz bardziej realne problemy. Gorąco polecam, nie tylko osobom, które w sali z biologii jechały na samych szóstkach, w końcu sama do nich nie należę ;)

Po przeczytaniu pierwszej książki Marc'a Elsberg'a (Blackout) wiedziałam, że chętnie poznam się jego pozostałymi dwoma tworami. Wybór padł właśnie na Helisę, gdyż miałam trudność z oparciem się pokusie promocji, która była akurat przypisana do książki. Od kupowania książek lepsze jest tylko kupowanie ich taniej.
Po poprzednim dziele Elsberg'a wiedziałam już mniej więcej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

'Tekst' – czyli dzieło, które zainteresowało mnie bardziej niż cokolwiek innego w ostatnim czasie.
Książkę kupiłam pod wpływem impulsu – lecz kto by nie uległ pokusie stanowiska z książkami podczas spotkania autorskiego z samym Glukhovsky'm? Ja uległam, i nie żałuję. Autor osobiście życzył mi udanej i przyjemnej lektury i dokładnie taka właśnie była.
Będąc w trakcie czytania drugiego tomu 'Na skraju strefy', na rzecz którego porzuciłam lekturę 'Stukostrachów' postanowiłam zaryzykować i rozpocząć lekturę 'Tekstu', który od pierwszych stron wciągnął mnie i zmusił do odłożenia wszystkiego innego na dalszy plan. Choć nie miałam zbyt wiele czasu w domu, walcząc z nauką i zadaniami, odnalazłam idealną do czytania lukę podczas jazdy autobusem do szkoły i z powrotem, a także w samej szkole, i to właśnie w tych miejscach pochłonęłam prawie całą historię. Lektura była tak wciągająca, że nawet żaden hałas mi nie przeszkadzał. Glukhovsky stworzył w utworze taką atmosferę, że bez względu na to, gdzie byłam ciałem, umysłem przenosiłam się do Moskwy i Łobni, których obrazy zostały sprawnie namalowane słowami mistrza.
Oczywiście poza realistycznymi opisami stolicy Rosji, pogłębiającymi tylko moją chęć wizyty w tym kraju, los głównego bohatera także nie pozostał mi obojętny. Ilja Goriunow z początku był dla mnie zwykłym człowiekiem, jednak im bardziej poznawałam jego historię, tym bardziej budziła się we mnie sympatia do niego. Ostatecznie jest to postać tragiczna, a wszystkie jego decyzje nieubłaganie prowadzą do punktu, z którego nie ma już odwrotu. Na początku wydawało mi się, że kieruje nim jedynie chęć zemsty, kiedy jednak nastąpiło jego ponowne spotkanie z człowiekiem, który bezpodstawnie wysłał go do więzienia, zmieniłam zdanie. Wszystko, co dzieje się tego wieczora zdaje się wręcz być raczej kwestią przypadku, nie zaplanowanej vendetty. Nic nie idzie zgodnie z planem. Od tamtego momentu dobrze widać rozdarcie i lęk głównej postaci. Pakując się w sytuację bez wyjścia zaczyna pogrążać się coraz bardziej w spirali kłamstw, która nakręcając się coraz bardziej jakby zaciskała mu się wokół gardła. Ilja jest stracony. Naturalnie sprawca całego zamieszania, Pietia Chazin, nie pozostaje bez winy, choć poznając i jego przeszłość można wysnuć ciekawy wniosek – on także nie chciał tego, co się stało siedem lat temu, kiedy to miało miejsce najważniejsze wydarzenie w życiu głównego bohatera. Mamy tak więc tą tragiczną dwójkę – dwa trupy, obaj martwi z przypadku, choć jeden zdąży jeszcze wiele namieszać oczekując na śmiertelny wyrok. Z każdym kolejnym rozdziałem Ilja zadziwia mnie coraz bardziej, ukazując coraz to ciekawsze oblicza człowieka zdesperowanego, walczącego o każdy kolejny dzień.
Ile razy ta książka zmusiła mnie do zastanowienia się nad tematem moralności, nie jestem w stanie zliczyć. Każdy wybór Goriunowa rzuca coraz to inne światło na pojęcie sprawiedliwości, za każdym razem zmuszając do przemyślenia swoich racji na nowo. W ostatecznym rozrachunku mogę powiedzieć tyle, że utwór utwierdził mnie w przekonaniu, iż każdy czyn ciągnie za sobą odpowiedzialność. Nie można od niej uciec, a im gorszego postępku się dopuścimy, tym poważniejsze czekają nas konsekwencje. Samo zakończenie mocno mnie uderzyło, nie tylko ze względu na swój przekaz i wydźwięk jaki spowodowało, ale również przez wzgląd na moje skłonności do fantazjowania. W trakcie czytania wyobraziłam sobie co najmniej trzy możliwe zakończenia, na jakie czekałam, jednak autorowi udało się mnie zaskoczyć. Nasza wizja finału historii okazała się bardzo odmienna, jednak nie jestem zawiedziona. Jakby na to nie spojrzeć, pan Dmitry kierował się swoją chęcią przekazu, a ja po prostu inaczej interpretowałam pewne kwestie i motywy.
Nie mogę nie szanować dzieła, które wnosi tak wiele i przekazuje tak ważne treści, dlatego z czystym sercem oceniam 'Tekst' na 10 gwiazdek. Najnowsze wydanie pisarza z Rosji z pewnością zasługuje na uwagę, uznanie oraz tytuł współczesnej wersji 'Zbrodni i kary'. Polecam z całego serca na okres przerwy świątecznej. :)

'Tekst' – czyli dzieło, które zainteresowało mnie bardziej niż cokolwiek innego w ostatnim czasie.
Książkę kupiłam pod wpływem impulsu – lecz kto by nie uległ pokusie stanowiska z książkami podczas spotkania autorskiego z samym Glukhovsky'm? Ja uległam, i nie żałuję. Autor osobiście życzył mi udanej i przyjemnej lektury i dokładnie taka właśnie była.
Będąc w trakcie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Idealnym sposobem na zajęcie sobie czasu we własne urodziny okazało się dla mnie dokończenie czytania tej książki.
Nie spodziewałam się, że Blackout pisany jest w sposób taki, a nie inny, ani tymbardziej, że mi się to spodoba. Oczekiwań nie miałam w zasadzie żadnych. Od niemal początku dostałam solidną porcę informacji o działaniu reaktorów jądrowych. Przewijały się one przez całą lekturę, wraz z opisami działań hakerskich, polityką oraz sposobami rozwiązywania podstawowych problemów przez różnych ludzi z różnych państw. Nie będąc fanką takiej literatury spodziewałam się ewentualnego znudzenia i porzucenia lektury, jednak nic takiego się nie stało. Wprost przeciwnie.
Fabuła wciągała mnie z każdą stroną coraz bardziej, im więcej się dowiadywałam, tym mniej wiedziałam o przyczynie awarii, czy samych sprawcach. Tak jak się spodziewałam, prawdziwe rozwiązanie i wszystkie odpowiedzi dostałam na ostatnich stronach. Ucieszyło mnie to niezmiernie, ponieważ książki niejasne i zagadkowe dostarczają najwięcej emocji i zabawy z czytania.
Książkę jak najbardziej polecam zarówno tym, którzy interesują się hakerstwem, energetyką czy samą tematyką upadku ludzkości. Wszystko na swoim miejscu, tak jak być powinno.

Idealnym sposobem na zajęcie sobie czasu we własne urodziny okazało się dla mnie dokończenie czytania tej książki.
Nie spodziewałam się, że Blackout pisany jest w sposób taki, a nie inny, ani tymbardziej, że mi się to spodoba. Oczekiwań nie miałam w zasadzie żadnych. Od niemal początku dostałam solidną porcę informacji o działaniu reaktorów jądrowych. Przewijały się one...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Rozpocznę recenzję od krótkiego stwierdzenia: "Księga kłamstw" mnie zaskoczyła.
Zaskoczeniem była chyba sama fabuła i tematyka - bez czytania w ogóle nie wpadłabym na to, że jest to dzieło o czarownicach i magii. Sama nie wiem, czego się spodziewałam, jednak na pewno nie było to to, co dano mi do przeczytania.
Na tym jednak zaskoczenia, te pozytywne, się kończą (niestety). Postaci opisane są tak, że niemal od razu można się domyślić, że Quinn jest lepszą połową, a Piper ma w sobie ciemność. Autorka, przyznaję, próbowała wprowadzić zawiłości, obawy mające na celu zachwiać to przekonanie, jednak na nic się to zdało. Po prostu wiedziałam, że Quinn jest tą dobrą.
Spora część faktów jest podana na tacy, opisy przeżyć obu sióstr jasno dają do zrozumienia, jakie są one naprawdę. To, co nie jest napisane wprost, można łatwo wydedukować po rozważeniu faktów i połączeniu wątków. Podczas lektury nie miałam problemu z przewidzeniem, co stanie się dalej.
Fabuła jest prosta i w równie prostej linii podąża do momentu kulminacji, którym jest ostateczna walka bliźniaczek. Jej wynik przewidziałam, i w ogóle się nie zdziwiłam. Piper rozumie swój błąd, jak w większości historii zło czyni ostatnie dobre posunięcie. Uwalnia siostrę i ratuje jej życie, poświęcając swoje własne. Dobro wygrywa. Quinn dostaje wymarzonego chłopaka i niszczy księgę, o którą była cała ta afera.
Gdzie nagłe zwroty akcji? Gdzie prawdziwe zawiłości, powodujące u czytelnika niepewność swoich przekonań? Na pewno nie w tej książce. Nie jest to złe dzieło, czyta się przyjemnie, nie da się pogubić w perspektywach sióstr, najzwyczajniej w świecie przechodzi się przez całą historię i tyle. Nie męczyłam się czytaniem, jednak nie była to moja wymarzona historia. Lubię jak książki wprawiają mnie w trans, ciągle zaskakują, czy nawet przyprawiają o ból głowy od rozważania możliwości. Tutaj nic takiego nie miało miejsca.
Pomimo, że dostałam wszystko na tacy, nie uważam tej książki za złą. Jest poprawna, i jeśli ktoś nie ma wielu wymagań, to spokojnie może ją przeczytać między innymi, bardziej skomplikowanymi dziełami.

Rozpocznę recenzję od krótkiego stwierdzenia: "Księga kłamstw" mnie zaskoczyła.
Zaskoczeniem była chyba sama fabuła i tematyka - bez czytania w ogóle nie wpadłabym na to, że jest to dzieło o czarownicach i magii. Sama nie wiem, czego się spodziewałam, jednak na pewno nie było to to, co dano mi do przeczytania.
Na tym jednak zaskoczenia, te pozytywne, się kończą (niestety)....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po książkę sięgnęłam zaraz po zakończeniu się siódmego sezonu w telewizji (oraz skuszona promocją w empiku). Pomyślałam, że w oczekiwaniu na sezon finałowy mogłabym przeczytać, chociażby tom pierwszy.
Bardzo cieszę się z zakupu, w ogóle nie miałam wrażenia, że wiem co się za chwilę stanie. Już od pierwszego rozdziału dowiedziałam się mnóstwo ciekawostek, które odmieniły moje spojrzenie na serial. Miło było także przypomnieć sobie niektóre wydarzenia (a to dopiero tom pierwszy!), o których stopniowo zapominałam podczas oglądania. Książka napisana prostym językiem, po rozpoczęciu nie chce się od niej oderwać - jedynie niektóre postaci podnosiły mi lekko ciśnienie, czasem te, które w serialu bardzo lubię. Rysunek mapy Siedmiu Królestw na końcu książki także bardzo mnie ucieszył i pomógł. Ta lektura okazała się dla mnie tak wciągająca, że w porywie żalu po zakończeniu serialu uporałam się z nią w dwa dni.
Jedynym mankamentem jaki zwrócił moją uwagę były liczne błędy językowe, a czasem nawet przestawione literki. Nie wiem, czy jest to kwestią błędów przy tłumaczeniu, druku, braku korekty, czy tylko problemem mojego egzemplarza. Nie jest to jednak coś, co kazałoby mi odłożyć tą lekturę na bok. Gorąco polecam każdej osobie, która musi oczekiwać dwa lata na sezon finałowy, chce poznać nowe fakty czy po prostu rozpocząć przygodę z bohaterami krainy Westeros :)

Po książkę sięgnęłam zaraz po zakończeniu się siódmego sezonu w telewizji (oraz skuszona promocją w empiku). Pomyślałam, że w oczekiwaniu na sezon finałowy mogłabym przeczytać, chociażby tom pierwszy.
Bardzo cieszę się z zakupu, w ogóle nie miałam wrażenia, że wiem co się za chwilę stanie. Już od pierwszego rozdziału dowiedziałam się mnóstwo ciekawostek, które odmieniły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Opinię zacznę od tego, że byłam sceptycznie nastawiona do książki. Wiem, że nie ocenia się ich po okładkach, ale jeśli nie znam danej historii, to po czym mam się kierować wybierając lekturę, jak nie okładką? Ta zaś, w przypadku "Ciemni" wydała mi się nieco kiczowata. Dużo elementów, krew, to wszystko miało sprawić wrażenie dobrego kryminału, jednak wygląda dla mnie wręcz przerysowanie.
Przechodząc jednak do samej historii, zostałam pozytywnie zaskoczona. Zbrodnie są brutalne (takie, jakie lubię najbardziej), a z postępem fabuły autorowi udało się kilkukrotnie wprowadzić mnie w błąd. Dodatkowe wstawki o tajemniczym Generale skutecznie utrudniały mi jednoznaczne domyślenie się, kto zabijał. Wnioski, do których dochodzi policja, oraz ujawnienie faktów z przeszłości sprawiły, że musiałam się bardzo wysilić czytając. A bardzo cenię sobie książki, które wymagają od czytelnika pewnego zaangażowania. Ostatecznie udało mi się dojść do prawidłowych wniosków kilka stron przed podaniem ich przez samego autora. Rozwiązanie akcji napisane przez Mosby'ego moim zdaniem idealnie pasowało do całej akcji. Z radością przyjęłam wszystkie oferowane przez niego niespodzianki i zwroty akcji.
Podsumowując, książka bardzo mi się podobała. I choć pozwoliłam sobie na uprzedzenie związane z okładką, zostałam pozytywnie zaskoczona. Cieszę się, że tak się stało, dlatego daję ocenę taką, a nie inną. Zasłużone 9/10.

Opinię zacznę od tego, że byłam sceptycznie nastawiona do książki. Wiem, że nie ocenia się ich po okładkach, ale jeśli nie znam danej historii, to po czym mam się kierować wybierając lekturę, jak nie okładką? Ta zaś, w przypadku "Ciemni" wydała mi się nieco kiczowata. Dużo elementów, krew, to wszystko miało sprawić wrażenie dobrego kryminału, jednak wygląda dla mnie wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo, bardzo zadowalająca lektura dla tak wybrednej fanki Kinga, jaką jestem. Różnorodność opowiadań w zbiorze dała mi faktyczne poczucie wizyty na bazarze, jak opisał to sam autor. W kilka dni zapoznałam się z jego asortymentem, i choć kilka zakończeń zostawiło niedosyt (przyczyna zostawienia 9 gwiazdek na 10), jestem zadowolona. Szeroki wachlarz dzieł pozwala na poznanie talentu Kinga ze strony innej niż tylko autor horrorów. Szczególnie umiłowałam "Moralność", Pana ciacho" oraz "Letni grom", do których wrócę z największą chęcią. Nie będzie to trudne, bo książka, dzięki mojej hojnej mamie zostanie na mojej półce na zawsze.

Bardzo, bardzo zadowalająca lektura dla tak wybrednej fanki Kinga, jaką jestem. Różnorodność opowiadań w zbiorze dała mi faktyczne poczucie wizyty na bazarze, jak opisał to sam autor. W kilka dni zapoznałam się z jego asortymentem, i choć kilka zakończeń zostawiło niedosyt (przyczyna zostawienia 9 gwiazdek na 10), jestem zadowolona. Szeroki wachlarz dzieł pozwala na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Świetna książka, jedna z moich ulubionych. Ma wielki przekaz i bardzo gładko się ją czyta, polecam wszystkim. <3

Świetna książka, jedna z moich ulubionych. Ma wielki przekaz i bardzo gładko się ją czyta, polecam wszystkim. <3

Pokaż mimo to