-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-19
2024-05-19
2024-05-19
Umówmy się na wstępie, że to nie żaden romans tylko typowy kryminał sensacyjny w czystej formie, ze wszystkimi jego naleciałościami. Jest i amnezja, jest i nieracjonalny lęk przed pójściem na policję, są półprawdy i przemilczenie faktów, aż do momentu, gdy autor uzna, że już można. No i moje "ulubione" - choroba psychiczna - wyjaśniająca wszystko.
No dobrze, drwiny zostawmy sobie na pozycje dużo gorsze od "Central Parku". W sumie tak źle nie jest. Musso to zgrabny literat, więc forma i styl to mocne atuty powieści. Akcja też rozpisana dynamicznie, bez dłużyzn i martwych wypełniaczy i tylko te głupotki fabularne psują ocenę, ale to już - jak zawsze powtarzam - wymagania kanonu.
Umówmy się na wstępie, że to nie żaden romans tylko typowy kryminał sensacyjny w czystej formie, ze wszystkimi jego naleciałościami. Jest i amnezja, jest i nieracjonalny lęk przed pójściem na policję, są półprawdy i przemilczenie faktów, aż do momentu, gdy autor uzna, że już można. No i moje "ulubione" - choroba psychiczna - wyjaśniająca wszystko.
No dobrze, drwiny...
2024-05-14
Życia nikomu nie zmieni, zachwytami nikogo nie obdarzy. Być może po pewnym czasie pamięć o niej wymiesza się, jak kartofel wrzucony do worka z innymi kosmicznymi kartoflami. Czy to znaczy, że nie warto przeczytać "Wstrząsów wtórnych"? Warto, brak nietuzinkowych pomysłów i parę niewpływających na fabułę głupotek to w zasadzie jedyne zarzuty jakie mam. Dlatego wolę się skupić na wielowątkowej historii umiejscowionej w ciekawym układzie kilku planet, w którym konkurują ze sobą różne siły. Nie jest to jeszcze poziom skomplikowania geopolitycznych gierek znany nam chociażby z historii(taki XVIII wiek to był kocioł!), ale autor budując tło dla swojej historii o marnotrawnym żołnierzu ze znienawidzonej armii Wehrmachtu - a nie, to nie ten świat - idzie w dobrą stronę rozrysowując społeczny, polityczny i gospodarczy background (trochę wzorując się na powojennej rzeczywistości europejskiej).
Nieznacznie gorzej na tym tle wypadają bohaterowie, ale myślę, że z czasem ich charakterystyki nabiorą barw napędzane kolejnymi wydarzeniami. Podbudowa do tego już jest wspomniany marnotrawny żołnierz, spadkobierczyni wielkiej rodzinnej fortuny, tajemnicze sił stojące za atakiem, to tylko część dobrze rokujących światełek, które dają nadzieję na rozbujanie tej imprezy w kolejnych tomach. Oby tylko autor nie zakopał tego pod kupą powtarzalnych schematów i rozwiązań.
Życia nikomu nie zmieni, zachwytami nikogo nie obdarzy. Być może po pewnym czasie pamięć o niej wymiesza się, jak kartofel wrzucony do worka z innymi kosmicznymi kartoflami. Czy to znaczy, że nie warto przeczytać "Wstrząsów wtórnych"? Warto, brak nietuzinkowych pomysłów i parę niewpływających na fabułę głupotek to w zasadzie jedyne zarzuty jakie mam. Dlatego wolę się...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-05-14
Bitwa niechciana, bitwa niepotrzebna, ale też niedoceniana. Autor znakomicie odwzorowuje dosłowne piekło, jakie przeżywali żołnierze obydwu stron. A mnie, czytając o tym piekle zastanawiało dlaczego do jasnej cholery młodzi ludzie z całego świata giną bez powodu, bo tak im kazał jakiś generał, a temu kazał jakiś oddalony o tysiące kilometrów polityk. Tak, wrzuciłem do jednego worka Hitlera, Roosevelta i Churchilla.
Powiecie, że alianci walczyli przynajmniej z niegodziwością nazizmu, że bronili się przed zakusami pewnego wariata. To prawda, ale jak pokazuje książka, tym chłopcom z Anglii, USA, Polski, RPA, Kanady, Indii, Francji i Nowej Zelandii, którzy ginęli w jednym błocie ze znienawidzonymi Niemcami, ostatecznie nie zrobiło to wielkiej różnicy. A tym co przeżyli? Czy zostali bohaterami? Czy zmienili losy wojny?
Takie rozkminki można, a nawet trzeba podjąć po przeczytaniu tej książki. Nudzić się nikt nie będzie.
Bitwa niechciana, bitwa niepotrzebna, ale też niedoceniana. Autor znakomicie odwzorowuje dosłowne piekło, jakie przeżywali żołnierze obydwu stron. A mnie, czytając o tym piekle zastanawiało dlaczego do jasnej cholery młodzi ludzie z całego świata giną bez powodu, bo tak im kazał jakiś generał, a temu kazał jakiś oddalony o tysiące kilometrów polityk. Tak, wrzuciłem do...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-29
W końcu! Powieść obyczajowo-kryminalna, gdzie główną bohaterką nie jest urodziwa, młoda alter ego autorki, tylko dojrzała już babcia (choć wciąż jara)!!
Pomimo tego jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Otóż główna bohaterka przez 60 lat, nie robiła nic aby dowiedzieć się o popełnionej zbrodni, choć była przekonana o niewinności swojego brata, który został za nią obwiniony.
Autorka teoretycznie próbuje to jakoś wyjaśniać, ale wyjaśnienia te są tak pokrętne, że kompletnie nie byłem w stanie ich zaakceptować. Nie byłem w stanie zaakceptować wielu innych dziwnych zachować postaci, ale to mój odwieczny problem przy okazji każdego kryminału, czy thrillera.
Byłem natomiast w stanie zaakceptować, a nawet czerpać przyjemność z obudowy historii społecznym tłem, oraz obyczajowymi wydarzeniami, które popychały bohaterkę do poznawania historii swojej, jak i miejsca swojego urodzenia. W nieśpiesznym, wręcz ślamazarny tempie. Ale przecież ja się nigdzie nie spieszę...
W końcu! Powieść obyczajowo-kryminalna, gdzie główną bohaterką nie jest urodziwa, młoda alter ego autorki, tylko dojrzała już babcia (choć wciąż jara)!!
Pomimo tego jedna rzecz nie dawała mi spokoju. Otóż główna bohaterka przez 60 lat, nie robiła nic aby dowiedzieć się o popełnionej zbrodni, choć była przekonana o niewinności swojego brata, który został za nią obwiniony....
2024-04-29
Nie jestem fanatycznym wyznawcą "Czarnego Lustra", ale po prostu sympatykiem doceniającym zarówno kreatywne pomysły zawarte w tym serialu, jak i nowatorskie sposoby ich przedstawiania. To po prostu ciekawe historie i byłem ciekaw, w jaki sposób nabierał one życia w głowach ich twórców.
I ta książka w dużej mierze zaspokaja tą ciekawość, a do tego daje jako takie pojęcie o tym, jak powstaje taki serial. Ponadto czasami nawet inspiruje, a zawarte na stronach wspomnienia osób związanych z produkcją serialu( w formie rozmowy), dają nam próbki tego jak radzić z sobie z blokadą twórczą, jak kreatywnie wykorzystywać zalążki opowieści i budować na nich coś kompletnego.
Na dobrą sprawę jest tego jednak trochę mało. Każdemu odcinkowi poświęcono kilka stron, a przecież trzeba odliczyć momenty wzajemnej adoracji i pochwał, których ostatecznie nie brakuje.
Nie jestem fanatycznym wyznawcą "Czarnego Lustra", ale po prostu sympatykiem doceniającym zarówno kreatywne pomysły zawarte w tym serialu, jak i nowatorskie sposoby ich przedstawiania. To po prostu ciekawe historie i byłem ciekaw, w jaki sposób nabierał one życia w głowach ich twórców.
I ta książka w dużej mierze zaspokaja tą ciekawość, a do tego daje jako takie pojęcie o...
2024-04-29
Czy wyginiemy? Pewnie, że tak. Być może jutro, być może za 100 mln lat? Czy jest więc sens straszyć nas końcem świata? Z naukowego punktu widzenia - nie bardzo. A autor chce nas postraszyć i trochę wzbudzić sensację, czego kompletnie nie kupuję.
Z naukowego punkty widzenia ta książka nie stanowi wartości dodanej. Po pierwsze to tak naprawdę przydługawy artykuł internetowy oparty na innych artykułach internetowych w dość popularyzatorski sposób zahaczający o wiedzę naukową. Po drugie, ale najważniejsze, nie ma tu ani jednego scenariusza, który nie byłby w jakiś sposób poruszony przez media czy popkulturę (a nawet samo życia, patrz: globalną pandemię). Chciałoby się, żeby autor wymyślił jakieś naprawdę pokręcone scenariusze. Zaskoczył czymś co ściągnęło by gatki z tyłka i z prędkością światła zagnało nas do schronu. Tego nie ma, są natomiast ciekawe anegdoty, oraz ironiczne spostrzeżenia. To jednak za mało, żeby piać z zachwytu.
Czy wyginiemy? Pewnie, że tak. Być może jutro, być może za 100 mln lat? Czy jest więc sens straszyć nas końcem świata? Z naukowego punktu widzenia - nie bardzo. A autor chce nas postraszyć i trochę wzbudzić sensację, czego kompletnie nie kupuję.
Z naukowego punkty widzenia ta książka nie stanowi wartości dodanej. Po pierwsze to tak naprawdę przydługawy artykuł internetowy...
2024-04-28
Całkiem zgrabna młodzieżowa trylogia, która łączy...nie pokolenia, ale gatunki. Historia młodzieży lawirującej pomiędzy wpływami templariuszy i assasynów to utrzymana w duchu future science sensacja zmieniająca się w coś na kształt powieści przygodowo-historycznej, gdy bohaterowie wchodzą do Anonymousa, by poznawać swych przodków. Ten drugi tryb fabularny (że tak go sobie chytrze nazwę) jest jak na pozycję dla młodzieży całkiem przyzwoicie obudowany historyczną otoczką, co dodaje serii szczątkowych walorów edukacyjnych.
Mocnym punktem opowieści Kirby'ego są też wchodzący w wiek dorosłości bohaterowie, sympatyczni, inteligentni, ale też różniący się od siebie i tym bardziej szkoda, że ich historia jest w sumie taka krótka. Potencjał tych postaci jest zdecydowanie niewykorzystany.
Całkiem zgrabna młodzieżowa trylogia, która łączy...nie pokolenia, ale gatunki. Historia młodzieży lawirującej pomiędzy wpływami templariuszy i assasynów to utrzymana w duchu future science sensacja zmieniająca się w coś na kształt powieści przygodowo-historycznej, gdy bohaterowie wchodzą do Anonymousa, by poznawać swych przodków. Ten drugi tryb fabularny (że tak go sobie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-28
Autorka zaszalała ze swoimi pomysłami. Co tam jeden psychopata, dajmy całą rodzinkę. Główna bohaterka tak naiwna i delikatna, a mimo to pracuje jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym, opiekując się potencjalnie niebezpieczną pacjentką. To się musiało tak skończyć. Całkiem zgrabny styl pisarski nie kompensuje głupich rozwiązań fabularnych, które mocno mi przeszkadzały w swobodnej lekturze.
Autorka zaszalała ze swoimi pomysłami. Co tam jeden psychopata, dajmy całą rodzinkę. Główna bohaterka tak naiwna i delikatna, a mimo to pracuje jako pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym, opiekując się potencjalnie niebezpieczną pacjentką. To się musiało tak skończyć. Całkiem zgrabny styl pisarski nie kompensuje głupich rozwiązań fabularnych, które mocno mi przeszkadzały...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-28
Każdy rząd nawet najbardziej demokratyczny ma swoje za uszami. W imię bezpieczeństwa narodowego przymyka się oko na wolność jednostki i zapomina się o czymś takim jak domniemanie niewinności. Tylko czy to sensacja? Rządzący nie robili by tego (lub lepiej to ukrywali) gdyby nie było cichego przyzwolenia od większości obywateli. Taka jest niestety gorzka prawda.
Poprawny reportaż skręcający stylem w stronę sensacyjnej opowieści. Ciekawie opisuje śledztwo trzech szwedzkich dziennikarzy, pokazując od kulis jak ono wygląda. Tylko jaka rola w tym autorki?
Każdy rząd nawet najbardziej demokratyczny ma swoje za uszami. W imię bezpieczeństwa narodowego przymyka się oko na wolność jednostki i zapomina się o czymś takim jak domniemanie niewinności. Tylko czy to sensacja? Rządzący nie robili by tego (lub lepiej to ukrywali) gdyby nie było cichego przyzwolenia od większości obywateli. Taka jest niestety gorzka prawda.
Poprawny...
2024-04-27
"Roberto Saviano śledzi degradację Neapolu pod rządami kamorry" ja bym powiedział, że raczej przeżywa...Gomorra to przeżycie, to podróż, to wspomnienia rozmów, miejsc i osób, aż po literacką opowieść...a mniej reportaż i analiza.
Autor zna opisywane miejsca ponieważ się w nich urodził i wychował, zna opisywane osoby ponieważ to jego sąsiedzi, jego krajanie i przez to książka pulsuje od nostalgii, melancholii i pewnego smutku, a to wszystko bez bezpośredniej krytyki zbrodniczego procederu. Saviano po prostu opisuje (emocjonalnie, ale rzetelnie) jak zmieniły się Neapol, Kampania, czy Włochy w ogóle...rysuje nam ten obraz przesiąkniętych kryminalnym zapachem Włoch i Włochów nieznanych z pocztówek.
"Roberto Saviano śledzi degradację Neapolu pod rządami kamorry" ja bym powiedział, że raczej przeżywa...Gomorra to przeżycie, to podróż, to wspomnienia rozmów, miejsc i osób, aż po literacką opowieść...a mniej reportaż i analiza.
Autor zna opisywane miejsca ponieważ się w nich urodził i wychował, zna opisywane osoby ponieważ to jego sąsiedzi, jego krajanie i przez to...
2024-04-27
Oczy ach te oczy, nie zielone, nie kryształowe, nawet nie szeroko zamknięte. Te Twoje oczy Eugene Kallmanie! Widzą, gdy ktoś zabił...Zostawiam ten pomysł autora pod kontemplację...
Historia chce złapać kilka wątków za ogon, a chyba jednak lepszy wróbel w garści, niż sroki na dachu. Ok, zabłądziłem w tych metaforach, tak jak autor trochę zabłądził w swojej opowieści. Ale nie jest tak tragicznie. Po prostu Nesser musiał połączyć ze sobą i małomiasteczkowy rasizm i osobiste historie trójki nauczycieli - domorosłych detektywów, do tego retrospekcja z przeszłości oraz trochę nastoletniego punktu widzenia. Te wszystkie linie ostatecznie się spinają, ale nic dziwnego, że po drodze siada trochę tempo i robi się bałagan. Powieść dzięki temu (tak, to moim zdaniem zaleta) oddala się zamaszystym krokiem od struktury typowego kryminałka idąc ku literaturze obyczajowej.
Co do zakończenia to się za bardzo nie wypowiem, bowiem wyciągane z kapelusza twisty to nie do końca moje klimaty. Powiem tylko tyle, czasami wystarczy pomyśleć w jaki sposób autor będzie chciał mnie najmocniej zaskoczyć, wtedy łatwo przewiedzieć zakończenie.
Oczy ach te oczy, nie zielone, nie kryształowe, nawet nie szeroko zamknięte. Te Twoje oczy Eugene Kallmanie! Widzą, gdy ktoś zabił...Zostawiam ten pomysł autora pod kontemplację...
Historia chce złapać kilka wątków za ogon, a chyba jednak lepszy wróbel w garści, niż sroki na dachu. Ok, zabłądziłem w tych metaforach, tak jak autor trochę zabłądził w swojej opowieści. Ale...
2024-04-27
Panowanie Piastów to bardzo ciekawy okres: okaleczanie i więzienie rodzeństwa, zabijanie duchownych, wygnania i powroty na czele armii, wbijanie sobie noża w plecy, dogadywanie się z niedawnymi wrogami itd, itp.
Można powiedzieć, że mamy gotowca. Zamiast się więc skupić na oddaniu ciężkiego, brudnego (no rzadko się wtedy myto), nieco praśnego staropolskiego klimatu, autorka idzie trochę w język neo-fantastyki, przy okazji wrzucając latające herby, niewidzialne korony i klątwy (prześwitujące pogaństwo, jest już jak najbardziej na miejscu).
To mój największy zarzut do sagi. Klimat jakby rodem z XXI-wiecznego serialu historycznego. Postacie jakby grane przez dzisiejszych aktorów, wypacykowane, przebrane w stroje z epoki. Kompletnie nie czuję tego XIV wieku. To pewnie zasługa dzisiejszych realiów. W końcu trzeba dotrzeć do masowego czytelnika. To również niezbywalne prawo autora do stylizacji swojego dzieła wg własnego upodobania i kierunku w którym się idzie.
Ja nie za bardzo gustuję w powieściach historycznych napisanych jak fantastyka za trzy grosze.
Panowanie Piastów to bardzo ciekawy okres: okaleczanie i więzienie rodzeństwa, zabijanie duchownych, wygnania i powroty na czele armii, wbijanie sobie noża w plecy, dogadywanie się z niedawnymi wrogami itd, itp.
Można powiedzieć, że mamy gotowca. Zamiast się więc skupić na oddaniu ciężkiego, brudnego (no rzadko się wtedy myto), nieco praśnego staropolskiego klimatu, autorka...
2024-04-27
2024-04-27
2015-06-27
2024-04-27
2024-04-27
2024-04-27
Stawiam wyzwanie! Niech ktoś napisze trzymającą w napięciu historię o zbuntowanej i krwiożerczej pralce! Albo psychicznie chorej, szalonej sokowirówce! A może psychopatyczna, seryjnie mordercza elektryczna hulajnoga!
Jeśli ktoś byłby w stanie to zrobić, to właśnie King.
Będąc małym berbeciem, wydawało mi się ze samochody jeżdżą same, nie widziałem za szybą kierowców tylko szarą złowieszczą pustkę, która przerażała mój niewinny wtedy umysł. Nie wiem, czy to popularność przyciemnianych szyb w latach 90-tych, czy samochody po prostu były zbyt szybkie dla mojego małoletniego oka, a może to wina naiwnej dziecięcej wyobraźni (pewnie to ostatnie). Gdyby jednak ktoś wtedy przeczytał mi na dobranoc "Christine" byłbym w stanie wziąć tą historię za fakt objawiony i pewnie nigdy w życiu nie wsiadł bym już do samochodu.
Groza tej powieści nie wynika wszakże z samego faktu morderczego pojazdu, ani nawet sposobu w jaki "Christine" poluje na swoje ofiary. To zgrabne rozwiązania fabularne, ale najbardziej przerażające są w tym wszystkim uczucia i psychologiczne uwarunkowania tak typowe dla człowieka - zaborcza zazdrość mylona z miłością, przechodząca stopniowo, ale bardzo szybko w obsesyjną potrzebę kontroli - takie relacje łączą ostatecznie Plymoutha Fury z Arnim, samochód z dorastającym chłopakiem, napastliwą kobiecość Christine z młodzieńczą uległością i podatnością na wpływy głównego bohatera.
Wraz z postępem fabuły dusza Christine nabiera demonicznego charakteru, a dusza i osobowość Arniego karłowacieje, mutuje, przeobraża się w zgniłą namiastkę człowieczeństwa. Całą ta historia piekielnego związku jest wyśmienicie przedstawiona, co tylko pokazuje, że właśnie do tego typu obrazów najlepiej pasuje styl Kinga, językowo prosty, w wydźwięku sąsiedzki, gawędziarski, osadzony mocno w popkulturze, napakowany ironią, trochę cyniczny.
Stawiam wyzwanie! Niech ktoś napisze trzymającą w napięciu historię o zbuntowanej i krwiożerczej pralce! Albo psychicznie chorej, szalonej sokowirówce! A może psychopatyczna, seryjnie mordercza elektryczna hulajnoga!
więcej Pokaż mimo toJeśli ktoś byłby w stanie to zrobić, to właśnie King.
Będąc małym berbeciem, wydawało mi się ze samochody jeżdżą same, nie widziałem za szybą kierowców tylko...