-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2024-05-19
2024-03-08
"Rok wilkołaka" trzeba rozpatrywać przede wszystkim w kategoriach opowiadania, co prawda napęczniałego, ale jednak opowiadania. Wtedy też struktura tej opowieści nabieraj sensu i można dopiero zauważyć, że King po prostu składa ukłon w stronę klasycznych slasherów, porzucając dywagację na temat zła nieokreślonego, niewypowiedzianego. Tym razem od początku wali potężnym stemplem. TO JEST WILKOŁAK! Trzeba się go bać, bo cholerstwo ma wielkie łapska zakończone pazurami i ostre zęby!
Można powiedzieć, że to typowa historia o dzieciaku(ciekawie rozrysowana postać) co to widział coś strasznego, ale nikt mu nie wierzy. I całą ta niewiara na pewno skończy się tragicznie, tego możemy być pewni. Wiedząc to, można spokojnie sobie darować oczekiwanie na jakieś niesłychane zwroty akcji i czerpać większą przyjemność z czytania Kingowskich spostrzeżeń, uwag i przytyków do ludzkiej natury.
"Rok wilkołaka" trzeba rozpatrywać przede wszystkim w kategoriach opowiadania, co prawda napęczniałego, ale jednak opowiadania. Wtedy też struktura tej opowieści nabieraj sensu i można dopiero zauważyć, że King po prostu składa ukłon w stronę klasycznych slasherów, porzucając dywagację na temat zła nieokreślonego, niewypowiedzianego. Tym razem od początku wali potężnym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-06-26
2023-06-04
Tak jak do tej pory byłem zagorzałym orędownikiem prostoty stylu Kinga, tak będę również piewcą zdania, że Roland to w dużej mierze niezrozumiały bełkot. Nie będę zupełnie wieszać psów na pierwszej części cyklu, są tu pewne rzeczy, które można uznać za ciekawe -ba, nawet błyskotliwe - pomysły, są w niej sceny intrygujące i wywołujące - tak typowo u Kinga - podskórne mrowienie, ale ogarniając pełnym wzrokiem historię pierwszego tomu, a także większą cześć dialogów w niej zawartych...to ni za cholerę, nic z tego nie rozumiem. To znaczy, niby rozumiem co autor do mnie mówi, niby rozumiem co się tutaj dzieje...ale i tak jest to dla mnie trochę irytujący bełkot, który każe sobie zadać pytanie w jakim stanie był autor kiedy to pisał. To trochę tak, jak rozmowa ze znajomym osiedlowym pijaczkiem. Ciężko go zrozumieć, ale przecież wiemy, że chce od nas 2 złote "na bułki", wiemy, że nigdy nie kupi tych bułek, tylko brakuje mu do winiacza, lub denaturatu. Chcemy jak najszybciej zakończyć tą rozmowę, bo nie ma ona żadnego sensu, ale pijaczek ma do nas jeszcze coś do powiedzenia, a to miłe słowo "panie kierowniku", a to jeszcze prośbę o papierosa (choć nie powinien palić bo ma tylko jedno płuco)...No dobra obcowanie z pierwszą częścią Mrocznej Wieży nie było może, aż tak przykre...
Na szczęście znajoma z LC zapewniła mnie kiedyś, że kolejne tomy są lepsze, tak więc sięgnę po nie na pewno. Koniec końców, przyznam się bez bicia, że pomimo ciężkostrawnego stylu Rolanda, zaciekawiły mnie jego losy.
Tak jak do tej pory byłem zagorzałym orędownikiem prostoty stylu Kinga, tak będę również piewcą zdania, że Roland to w dużej mierze niezrozumiały bełkot. Nie będę zupełnie wieszać psów na pierwszej części cyklu, są tu pewne rzeczy, które można uznać za ciekawe -ba, nawet błyskotliwe - pomysły, są w niej sceny intrygujące i wywołujące - tak typowo u Kinga - podskórne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-10-21
Proszę, niech ktoś zmieni kategorię tej książki z horroru na cokolwiek innego, bo jeszcze ktoś naiwny sięgnie po nią w poszukiwaniach dreszczyku grozy i srogo się zawiedzie. No chyba, ze kogoś grozą przejmuje wizja współczesnego świata jaką roztaczał w latach 80' King i inni. O zgrozo! Wcale nie był daleki od prawdy.
Być może dzisiejsza telewizja nie serwuje nam (jeszcze) morderstw na żywo, ale wydaję mi się, że jeśli brać pod uwagę to na jakich prymitywnych emocjach próbuje nam grać i jakimi zagrywkami walczy o uwagę i zainteresowania mas, nie jest daleko w tyle za złą i nikczemną telewizją z "Uciekiniera". A jeśli dodamy do tego żerujący na odsłonach, lajkach, toksycznych i wywołujących chaos komentarzach świat rozrywki internetowej...można dojść do wniosku, że wizja Kinga jest nawet przyjemniejszą opcją.
I nawet jeśli ktoś będzie starał się mnie przekonać ,,Konrad, no stary, ale przecież tam jest gorzej. Ogromny podział na biednych i bogatych, bezbronnych i potężnych. Te wszystkie problemy: rasizm i znieczulica społeczna. Lepiej Ci będzie z nami". Ja mu odpowiem, że King przecież tego wymyślił. Po prostu niczym wprawny socjolog (phi) identyfikuje istniejące bolączki naszego świata i przemyca je na karty praktycznie każdej swojej książki. Mało tego, 40 lat później powyższe problemy jedynie się uwidoczniły i wcale nie zamierzają zniknąć. Dlatego chyba wolę ucieczkę przed śmiercią, niż kolejne tępe reality show w którym ludzie wywlekają swoje intymne sprawy dla uciechy gawiedzi, sprowadzając miłość, przyjaźń, seks do towarów, które można sprzedać za pięciominutową sławę i pieniądze.
A co do samego "Uciekinicera" można powiedzieć, że krótka historia Bena jest wyjątkowo zgrabnie napisana pod hollywoodzkie realia. Nie ma w niej rozlazłych wątków pobocznych, ani przydługich rozważań Kinga nad ludzką naturą. Jest tylko główny bohater i jego ucieczka. Czasami brawurowa, czasami nie za bardzo oraz finał w którym również "typowo" dla Kinga tenże bohater wybiera opcję radykalną opcję zakończenia wszystkiego.
Proszę, niech ktoś zmieni kategorię tej książki z horroru na cokolwiek innego, bo jeszcze ktoś naiwny sięgnie po nią w poszukiwaniach dreszczyku grozy i srogo się zawiedzie. No chyba, ze kogoś grozą przejmuje wizja współczesnego świata jaką roztaczał w latach 80' King i inni. O zgrozo! Wcale nie był daleki od prawdy.
Być może dzisiejsza telewizja nie serwuje nam (jeszcze)...
2022-08-12
2021-12-01
2021-10-30
2021-08-27
W czasie ostatnich Igrzysk, w oko wpadła mi konkurencja kolarstwa torowego, w której zawodnicy pokonują w grupie kolejne okrążenia, ścigając się na mecie każdego z nich...żeby nie być ostatnim, ponieważ ostatni odpada. I tak, aż do ostatniej dwójki...Pomysł zaczął kiełkować mi w głowie...
Nieokreślona przyszłość, ludzkość zdominowana przez technologię i od nich uzależniona, żyję pod pręgierzem wszechmocnych korporacji, którzy przy pomocy naszych smartfonów oceniają obywateli, tak by co roku, Ci, którzy uzbierają najmniej punktów stawali do rywalizacji na śmierć i życie w brutalnym teleturnieju....
Kilka dni później po raz ostatni w historii odbyła się rywalizacja w chodzie na 50 km (w której Polak zdobył złoty medal!). Konkurencja ta miała odejść do lamusa, ponieważ wg oficjeli była za mało emocjonująca. Sportowy świat zaczął się więc zastanawiać, jakby tu uatrakcyjnić ten chód. Pomyślałem sobie wtedy...hmm a może by tak wziąć przykład z kolarzy i np. co 1 km odstrzeliwać ostatniego zawodnika??
Oczywiście moje ostrzeliwanie miało być tylko symboliczne...jakież było moje zaskoczenie, gdy nieco ponad miesiąc później przeczytałem "Wielki Marsz" i okazało się, że King wpadł na podobny pomysł już 40 lat temu...tyle, że u niego odstrzeliwanie jest jak najbardziej dosłowne.
Już na wstępie trzeba się do pewnych rzeczy w tej książce przekonać, niektóre decyzje pisarza trzeba po prostu przyjąć, nie bacząc na ich logikę. Trzeba pominąć fakt, że nie wszystko jest tu wyjaśnione, nie wszystko ma swoje wytłumaczenie. I jeśli się to uda, to czeka nas niesamowicie wciągająca i porywająca historii młodzieńców, którzy idą ...no właśnie dokąd idą? Quo Vadis, chłopcy?
Tak, zakończenie mojej opinii jest tak nagłe jak zakończenie "Wielkiego Marszu"
W czasie ostatnich Igrzysk, w oko wpadła mi konkurencja kolarstwa torowego, w której zawodnicy pokonują w grupie kolejne okrążenia, ścigając się na mecie każdego z nich...żeby nie być ostatnim, ponieważ ostatni odpada. I tak, aż do ostatniej dwójki...Pomysł zaczął kiełkować mi w głowie...
Nieokreślona przyszłość, ludzkość zdominowana przez technologię i od nich uzależniona,...
2021-08-02
2021-05-26
Ja się Kinga nie boję, proszę Pana. Ja się Kinga nie lękam, proszę Pani. Mnie strachy nie biorą, nic mnie nie przeraża, proszę Państwa. A teraz przepraszam bardzo, idę zamknąć tą starą szafę, bo jeszcze coś z niej wyjdzie....
Mówią, że King to mistrz grozy, ale mnie osobiście nic nie przeraża w jego opowieściach (zaznaczam jednak, że jak na razie zaznajomiłem się z 1/10 jego dorobku). Nie dlatego jednak go uwielbiam i podziwiam. Dlaczego, to już jednak opowieść na inną okazję.
Pierwsza jego antologia to taki moim zdaniem King w pigułce, mistrzunio nie zaskakuje, porusza już wcześniej "ruszane" pomysły, ale dzięki temu każdy znajdzie tu coś dla siebie, a do tego błyskawicznie się te opowiadania czyta, ponieważ w odróżnieniu od powieści, nie ma w nich miejsca na rozległe dygresje i "bajanie" autora.
Bardzo dobra przekąska pomiędzy czytaniem jego większych dzieł.
Ja się Kinga nie boję, proszę Pana. Ja się Kinga nie lękam, proszę Pani. Mnie strachy nie biorą, nic mnie nie przeraża, proszę Państwa. A teraz przepraszam bardzo, idę zamknąć tą starą szafę, bo jeszcze coś z niej wyjdzie....
Mówią, że King to mistrz grozy, ale mnie osobiście nic nie przeraża w jego opowieściach (zaznaczam jednak, że jak na razie zaznajomiłem się z 1/10...
2021-04-30
2021-01-10
Wyobraźmy sobie pandemiczną zagładę po Polsku. Robert to zapalony kibol, który nie odpuszcza żadnego meczu, początkowo śmieje się z całej tej zarazy, a gdy w kraju wybuchają pierwsze rozruchy razem z kumplami szabruje, rozkrada i grabi co się da. Kumple jednak po kolei umierają w męczarniach, a Roberta z dnia na dzień ogarnia coraz większy strach. Boi się tego czego nie rozumie, boi się bo został sam i nie czuje już się taki silny jak w towarzystwie łysych kolegów.
Alicja to instagramowa infuencerka, przed pandemią jedyne na czym jej zależało to sława i kolejni obserwujący jej konto. Miała mylne przeświadczenie, że skoro obserwuje ją 400 tys. osób to oznacza, że to co zjadła na śniadanie, jakich używa kosmetyków i co robi każdego dnia jest najważniejszą rzeczą na świecie. Gdy świat zaczął się walić nagle zdała sobie sprawę, że nie ma żadnych umiejętności które pozwolą jej przeżyć, a co gorsze nie ma w swoim życiu nikogo, kto by się nią zaopiekował. Nagle nikogo nie obchodzi ona, a dla mężczyzn którzy przeżyli jest albo nic nie wartą przeszkodą, albo seksualnym obiektem.
Tomek to wzięty prawnik po 30 udzielający się aktywnie w lokalnej polityce. Ma ambicje i plany kandydować do samorządu, jednocześnie zarabiając duże pieniądze w kancelarii. Ma wszystko, duży dom, nowy samochód, piękną żonę i dwoje prześlicznych dzieci. Najważniejsza dla niego jest jednak opinia i respekt jaki wzbudza u innych. Przykłada wielką wagę do nienagannego wyglądu, w szafie ma pełno eleganckich garniturów, drogich koszul i zegarków. Kiedy rozpoczyna się pandemia dla niego jest to okazja do wykazania się, przejęcie przywództwa, zbicia politycznego kapitału. Wypowiada się o potędze prawa, które jednak w ogarniającej świat anarchii nic nie znaczy o czym boleśnie przekonuje się dostając w łeb od mężczyzny, który wyrywa mu na ulicy produkty, które ten niósł do domu. Nagle okazuje się, że cała ta władza, szacunek i pieniądze na nic mu się przydadzą....Czy ta trójka spotka się w opustoszałej Warszawie? Czy ich podróż zakończy się w domku starego Eryka, emerytowanego mazurskiego księdza, którego osobę widzą w swoich wizjach?.....
King co prawda tworzy w Bastionie amerykański obraz zagłady, ale barwne postacie, które tworzy są uniwersalne i ciekawe i to głównie dzięki nim tą rozciągniętą na ponad 1000 stron historię śledzi się z zainteresowaniem.
Narzekanie na Kinga, że leje wodę, że rozwleka, że dłuży...to jak narzekanie, że woda jest mokra, a słońce gorące...jeżeli komuś się nie podoba ten styl to niech nie czyta Kinga, ani książek w tym stylu. On tak ma, że lubi sobie snuć mikro-historie, robić dygresje, rozwlekać przemyślenia. Mi to nie przeszkadza, ponieważ podchodzę do takich książek jak Bastion na spokojnie i bez pośpiechu.
Że w tym miejscu King znowu się rozpisuje nie na temat, albo wchodzi w rozbudowane popisywanie się zręcznymi porównaniami? A gdzie mi się śpieszy...Dzięki temu jestem w stanie się delektować tym stylem, a nie irytować…Dzięki temu właśnie bohaterowie stają się realni, rozbudowani, a świat nabiera smaczków.
To jasne, ze i King w „Bastionie” nie wszystko zrobił idealnie, w połowie książki widać, że autor trochę się zagubił i zapomniał o czym jest ta książka (ale szybko wraca na właściwe tory). Momentami wychodzi też socjopatyczna natura pisarza, czy to w kreacji bohaterów, czy to podczas rozwiązań fabularnych. Z łatwością można zauważyć gdzie King nie ma pomysłu na rozwój sceny….wtedy po prostu epatuje seksem.
I to jest mój największy zarzut do Bastionu (choć to też typowe dla Kinga), że „wsadza, penetruje, szczytuje” seksualnymi odniesieniami, porównaniami, scenami i nawiązaniami w sposób pozbawiony jakiegokolwiek smaku. W świecie Kinga każdy to dewiant, erotoman i zboczeniec. Żeby to jeszcze miało jakąś rację bytu, ale zwracałem na to baczną uwagę i muszę stwierdzić, że każda taka scena, mogłaby być wycięta i fabuła, czy klimat powieści nic by na tym nie straciły.
Poza tym jednak to po prostu kawał świetnej powieści.
Wyobraźmy sobie pandemiczną zagładę po Polsku. Robert to zapalony kibol, który nie odpuszcza żadnego meczu, początkowo śmieje się z całej tej zarazy, a gdy w kraju wybuchają pierwsze rozruchy razem z kumplami szabruje, rozkrada i grabi co się da. Kumple jednak po kolei umierają w męczarniach, a Roberta z dnia na dzień ogarnia coraz większy strach. Boi się tego czego nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-01
Czułem jakbyśmy przyjaźnili się od dawna, choć nigdy nie spotkaliśmy się twarzą w twarz. Znałem jego dorobek, widziałem go w telewizji. Teraz jednak siedział naprzeciwko mnie w starym przydrożnym barze przy trasie Warszawa – Białystok. Popijał spokojnie czarną kawę. Zwykły człowiek, nie żadna mitologiczna postać.
Ale i tak trochę się denerwowałem. Steven natomiast zachowywał się jakby rozmawiał ze starym kumplem przy piwie.
- Słuchaj, nie powiem Ci jak pisać bestsellery. Do tego musisz dojść sam – rozpoczął bez zbędnych grzeczności.
- Nawet tego nie po tobie nie oczekiwałem. Po prostu fajnie jest z Tobą posiedzieć, spędzić trochę czasu – odparłem. To była prawda.
- No i super. Mogę Ci za to dać parę rad. To czy je przyjmiesz, czy zamienisz je na coś pozytywnego, też już zależy tylko od Ciebie – tak rozpoczęła się jego opowieść.
Mówił dużo o swoich dzieciństwie, o tym jak powstawały jego powieści i opowiadania. Zwierzał się ze swoich osobistych przeżyć jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi. A ja chłonąłem każde słowo. Czasami mu przerywałem i zadawałem pytania. Nie raz odpowiadał mi jakimś żartem, czy zabawną anegdotą. Nie chciałem żeby nasza rozmowa się kończyła, czułem, że nawiązała się między nami więź.
- Mógłbyś częściej znajdywać dla mnie czas, a nie siedzieć ciągle w tych swoich powieściach – zażartowałem na koniec.
- A Ty chyba masz za dużo wolnego czasu. Wziąłbyś się do roboty – zripostował. Po czym wstał, rzucił na stół stuzłotowy banknot. - Nie orientuję się w tych waszych polskich pieniądzach. Mam nadzieję, że wystarczy na napiwek. - rzucił jeszcze na odchodnym. Uśmiechnął się do mnie po raz ostatni i wyszedł z baru.
Siedziałem jeszcze chwilę sam i rozmyślałem nad tym co mi powiedział. Czy moje życie zmieniało się przez tą rozmowę? Raczej nie. Ale dzięki temu krótkiemu spotkaniu ze Stevenem na nowo odkryłem w sobie entuzjazm do tego co przede mną….
„Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” to właśnie takie spotkanie ze Stephenem Kingiem. Ze starym kumplem. To nie poradnik od A do Z jak pisać powieści. King nie powie Ci tu jak napisać bestseller. Da Ci jednak sporo ciekawych rad, dowiesz się jak on podchodzi do pisania i skąd bierze inspiracje. To też osobisty pamiętnik autora i jego zachęta dla Ciebie. To ile z niego wykorzystasz, ile się nauczysz...to już zależy tylko od Ciebie.
Czułem jakbyśmy przyjaźnili się od dawna, choć nigdy nie spotkaliśmy się twarzą w twarz. Znałem jego dorobek, widziałem go w telewizji. Teraz jednak siedział naprzeciwko mnie w starym przydrożnym barze przy trasie Warszawa – Białystok. Popijał spokojnie czarną kawę. Zwykły człowiek, nie żadna mitologiczna postać.
Ale i tak trochę się denerwowałem. Steven natomiast...
2020-11-09
2020-09-21
2020-10-10
Stawiam wyzwanie! Niech ktoś napisze trzymającą w napięciu historię o zbuntowanej i krwiożerczej pralce! Albo psychicznie chorej, szalonej sokowirówce! A może psychopatyczna, seryjnie mordercza elektryczna hulajnoga!
Jeśli ktoś byłby w stanie to zrobić, to właśnie King.
Będąc małym berbeciem, wydawało mi się ze samochody jeżdżą same, nie widziałem za szybą kierowców tylko szarą złowieszczą pustkę, która przerażała mój niewinny wtedy umysł. Nie wiem, czy to popularność przyciemnianych szyb w latach 90-tych, czy samochody po prostu były zbyt szybkie dla mojego małoletniego oka, a może to wina naiwnej dziecięcej wyobraźni (pewnie to ostatnie). Gdyby jednak ktoś wtedy przeczytał mi na dobranoc "Christine" byłbym w stanie wziąć tą historię za fakt objawiony i pewnie nigdy w życiu nie wsiadł bym już do samochodu.
Groza tej powieści nie wynika wszakże z samego faktu morderczego pojazdu, ani nawet sposobu w jaki "Christine" poluje na swoje ofiary. To zgrabne rozwiązania fabularne, ale najbardziej przerażające są w tym wszystkim uczucia i psychologiczne uwarunkowania tak typowe dla człowieka - zaborcza zazdrość mylona z miłością, przechodząca stopniowo, ale bardzo szybko w obsesyjną potrzebę kontroli - takie relacje łączą ostatecznie Plymoutha Fury z Arnim, samochód z dorastającym chłopakiem, napastliwą kobiecość Christine z młodzieńczą uległością i podatnością na wpływy głównego bohatera.
Wraz z postępem fabuły dusza Christine nabiera demonicznego charakteru, a dusza i osobowość Arniego karłowacieje, mutuje, przeobraża się w zgniłą namiastkę człowieczeństwa. Całą ta historia piekielnego związku jest wyśmienicie przedstawiona, co tylko pokazuje, że właśnie do tego typu obrazów najlepiej pasuje styl Kinga, językowo prosty, w wydźwięku sąsiedzki, gawędziarski, osadzony mocno w popkulturze, napakowany ironią, trochę cyniczny.
Stawiam wyzwanie! Niech ktoś napisze trzymającą w napięciu historię o zbuntowanej i krwiożerczej pralce! Albo psychicznie chorej, szalonej sokowirówce! A może psychopatyczna, seryjnie mordercza elektryczna hulajnoga!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJeśli ktoś byłby w stanie to zrobić, to właśnie King.
Będąc małym berbeciem, wydawało mi się ze samochody jeżdżą same, nie widziałem za szybą kierowców tylko...