-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
2020-05-07
Przy tak kontrowersyjnym temacie należałoby najpierw nakreślić kontekst. Stopniowo wspierać go źródłami i dodawać kolejne elementy, która mając jakąś tam podstawę, jednocześnie zaskakiwałyby czytelnika i budowały w nim obraz tego, że żył dotychczas w spisku ukrywającym prawdziwy obraz rzeczy, czyli prawdę o wielkim królestwie Lechitów, które to królestwo skończyło się - pi razy drzwi - wraz z chrztem Mieszka I. Zamiast tego otrzymujemy zbiór chaotycznych informacji, z jedynie słuszną (nad?)interpretacją (choć tych interpretacji mogłoby być więcej i rozsądniejszych, co jako żywo przypomina pozycja Daenikena), z odnośnikami do innego rozdziału, przy czym nie tylko nie chce się skakać do tych odnośników, ale w ogóle czytelnik nabiera podejrzeń, że to nawet nie tyle jedna wielka bzdura, a eksperyment psychologiczny autora lub zakład ilu naiwniaków (by nie rzec dosadniej) da się na to nabrać. Warto było wydać 20zł, aby przekonać się na jakich "solidnych" pozycjach opiera się turbosłowianizm. Uff! Aż mi Jednym tchem wydane, wielokrotnie złożone zdanie wyszło.
Post scriptum.
Dałem radę kilkanaście stron. Być może dalej jest dowód, że Ziemia kiedyś była płaska. Nie wiem, za "miętki" jestem na tę książkę.
Przy tak kontrowersyjnym temacie należałoby najpierw nakreślić kontekst. Stopniowo wspierać go źródłami i dodawać kolejne elementy, która mając jakąś tam podstawę, jednocześnie zaskakiwałyby czytelnika i budowały w nim obraz tego, że żył dotychczas w spisku ukrywającym prawdziwy obraz rzeczy, czyli prawdę o wielkim królestwie Lechitów, które to królestwo skończyło się - pi...
więcej mniej Pokaż mimo to2012
Niewiele książek oddałem do antykwariatu. Ta dostaje dwie gwiazdki a nie jedną dlatego, że w antykwariacie dostałem za nią nawet jakieś pieniądze!
Kilka stron dałem radę przeczytać. Na więcej nie było mnie stać.
Niewiele książek oddałem do antykwariatu. Ta dostaje dwie gwiazdki a nie jedną dlatego, że w antykwariacie dostałem za nią nawet jakieś pieniądze!
Kilka stron dałem radę przeczytać. Na więcej nie było mnie stać.
Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym zbiorowa świadomość, wpływa na nasze zachowania. Jak widać myśl przewodnia też nie jest niczym nowym. Książka więc jest wtórna, takie pozycje, jako młody jeszcze człowiek, czytywałem bezkrytycznie do początku lat .90. Wówczas lubiłem wszystko co opisywało rzeczy dziwne i ciekawe. Obecnie jednak, jako dziaders, stałem się nieco bardziej wymagający. Lubię na przykład, kiedy książka, powołując się na jakieś doświadczenie, pisze dokładnie kto/gdzie/kiedy a i fajnie jak daje do tego jakiś przypis/odnośnik. Ta książka zawiera przypisów/odnośników okrągłe 0. A i informacje umożliwiające identyfikację danego doświadczenia celem znalezienia o nim dalszych informacji, są szczątkowe.
Piszę "nie zauważyłem" a nie "nie ma", bo chcąc być rzetelny w swej ocenie muszę przyznać, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron uznałem że dalsza lektura tego rozdziału to strata czasu i przekartkowałem tę książkę w poszukiwaniu czegoś innego co mnie zainteresuje czy zaskoczy. Początkowo nie znalazłem, książka uparcie trzymała swój marny poziom. Dopiero na koniec natrafiłem na perełkę. Z treści tejże - perełki - wynika, że autor jest zwolennikiem dawno skompromitowanego twierdzenia jakoby ludności na ziemi było za dużo. I tu się dopiero rozpiszę!
Terenów jak każdy widzi kto wyściubi nos poza tereny mocno zurbanizowane masową zabudową, jest mnóstwo. Miasta można poszerzać w zasadzie dowolnie, ziemi uprawnej nie potrzeba aż tyle skoro płaci się rolnikom aby nie produkowali i tak nadmiar żywności trzeba utylizować. Przy tym mówimy o zaludnieniu globu a nie Europy. A jak sobie zobaczymy ile wolnych terenów jest w Afryce czy Azji to aż dziw że ktoś jeszcze ten pogląd promuje. "Ale ludzi jest za dużo"... Tak, straszyli nas "dziurą ozonową", "globalnym ociepleniem", "ciałami na ulicach" (bo przecież pandemia okrutna).... Ludzi jest za dużo, mówi p. Buttlar. A o dziurze ozonowej, dwutlenku węgla, klęskach głodu też pisze - strona 189. No ja nie mogę! "klęski głodu" jak żywność jest niszczona a rodacy autora wymyślili płacenie za nieobsiewanie. Czy naprawdę przypuszczacie Państwo że ktoś piszący takie bzdury, dostarczy Wam dobrej lektury? Jeśli tak uważacie, książka "NIEWIDZIALNE SIŁY" jest dla Was.
I na koniec taka refleksja - ciekawe, że żaden z głosicieli teorii o nadmiarowości ludzkości, nie zacznie od siebie i nie strzeli sobie w łeb, żeby być w zgodzie ze swymi poglądami. Zamiast tego wskazują innych. I niemal zawsze na czele głosicieli stoją Niemcy - mają to w genach czy co? Kiedyś malarz Adolf, teraz nażarci pod korek spekulanci stojący za Klausem Schwabem, którzy chcą zafundować nam wspaniały, nowy świat, gdzie człowiek będzie wart tyle, ile sobie wypedałuje prądu na rowerku, jadąc zimą do pracy. Na szczęście pedałować będzie w granicach piętnastominutowego miasta, nie zdąży zamarznąć i nawdycha się świeżego powietrza (co za bonus!), z rzadka zmąconego spalinami z Ferrari, gdyż drogich aut niemiecka UE nie zakazała, bo czemu to niby ich faszystowska wierchuszka miałaby jeździć rowerami razem z podludźmi?
Książce powinienem dać ocenę 1, ale daję jej 2. W końcu posłużyła jako przykład (chyba nawet nieuświadomionej) niemieckiej arogancji oraz nigdy nie wygasłej manii wielkości. Ale też za to, że potrzebuję zachować jeszcze niższy poziom skali w zanadrzu. Dla takich fantastyk, jak choćby książki p. Bieszka o Wielkiej Lechii.
Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym...
więcej Pokaż mimo to