rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym zbiorowa świadomość, wpływa na nasze zachowania. Jak widać myśl przewodnia też nie jest niczym nowym. Książka więc jest wtórna, takie pozycje, jako młody jeszcze człowiek, czytywałem bezkrytycznie do początku lat .90. Wówczas lubiłem wszystko co opisywało rzeczy dziwne i ciekawe. Obecnie jednak, jako dziaders, stałem się nieco bardziej wymagający. Lubię na przykład, kiedy książka, powołując się na jakieś doświadczenie, pisze dokładnie kto/gdzie/kiedy a i fajnie jak daje do tego jakiś przypis/odnośnik. Ta książka zawiera przypisów/odnośników okrągłe 0. A i informacje umożliwiające identyfikację danego doświadczenia celem znalezienia o nim dalszych informacji, są szczątkowe.

Piszę "nie zauważyłem" a nie "nie ma", bo chcąc być rzetelny w swej ocenie muszę przyznać, że po przeczytaniu kilku pierwszych stron uznałem że dalsza lektura tego rozdziału to strata czasu i przekartkowałem tę książkę w poszukiwaniu czegoś innego co mnie zainteresuje czy zaskoczy. Początkowo nie znalazłem, książka uparcie trzymała swój marny poziom. Dopiero na koniec natrafiłem na perełkę. Z treści tejże - perełki - wynika, że autor jest zwolennikiem dawno skompromitowanego twierdzenia jakoby ludności na ziemi było za dużo. I tu się dopiero rozpiszę!

Terenów jak każdy widzi kto wyściubi nos poza tereny mocno zurbanizowane masową zabudową, jest mnóstwo. Miasta można poszerzać w zasadzie dowolnie, ziemi uprawnej nie potrzeba aż tyle skoro płaci się rolnikom aby nie produkowali i tak nadmiar żywności trzeba utylizować. Przy tym mówimy o zaludnieniu globu a nie Europy. A jak sobie zobaczymy ile wolnych terenów jest w Afryce czy Azji to aż dziw że ktoś jeszcze ten pogląd promuje. "Ale ludzi jest za dużo"... Tak, straszyli nas "dziurą ozonową", "globalnym ociepleniem", "ciałami na ulicach" (bo przecież pandemia okrutna).... Ludzi jest za dużo, mówi p. Buttlar. A o dziurze ozonowej, dwutlenku węgla, klęskach głodu też pisze - strona 189. No ja nie mogę! "klęski głodu" jak żywność jest niszczona a rodacy autora wymyślili płacenie za nieobsiewanie. Czy naprawdę przypuszczacie Państwo że ktoś piszący takie bzdury, dostarczy Wam dobrej lektury? Jeśli tak uważacie, książka "NIEWIDZIALNE SIŁY" jest dla Was.

I na koniec taka refleksja - ciekawe, że żaden z głosicieli teorii o nadmiarowości ludzkości, nie zacznie od siebie i nie strzeli sobie w łeb, żeby być w zgodzie ze swymi poglądami. Zamiast tego wskazują innych. I niemal zawsze na czele głosicieli stoją Niemcy - mają to w genach czy co? Kiedyś malarz Adolf, teraz nażarci pod korek spekulanci stojący za Klausem Schwabem, którzy chcą zafundować nam wspaniały, nowy świat, gdzie człowiek będzie wart tyle, ile sobie wypedałuje prądu na rowerku, jadąc zimą do pracy. Na szczęście pedałować będzie w granicach piętnastominutowego miasta, nie zdąży zamarznąć i nawdycha się świeżego powietrza (co za bonus!), z rzadka zmąconego spalinami z Ferrari, gdyż drogich aut niemiecka UE nie zakazała, bo czemu to niby ich faszystowska wierchuszka miałaby jeździć rowerami razem z podludźmi?

Książce powinienem dać ocenę 1, ale daję jej 2. W końcu posłużyła jako przykład (chyba nawet nieuświadomionej) niemieckiej arogancji oraz nigdy nie wygasłej manii wielkości. Ale też za to, że potrzebuję zachować jeszcze niższy poziom skali w zanadrzu. Dla takich fantastyk, jak choćby książki p. Bieszka o Wielkiej Lechii.

Jest to opowiastka pełna znanych większości ludzi historyjek, anegdot związanych ze sławnymi ludźmi, plotek, oraz fantazji i dywagacji autora (jak te z początku, o przyczynach I wojny światowej) a wszystko to dla zachowania spójności poprowadzone przypuszczeniem, jakoby wszystkich ludzi łaczyła jakaś niewidzialna więź z którą łączymy się telepatycznie i która niczym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ta książka to prawdziwa perełka.
Opisuje dość już stare i przez to tanie, choć ciągle używane mikrokontrolery rodziny MCS-51. I choć na temat mikrokontrolerów/procesorów powstało wiele książek, ta konkretna opisuje jak zmusić je do generowania obrazu na monitorze. Nie paru literek na podłączonym wyświetlaczu LCD czy jak (zasłużony) CA80 na wyświetlaczu od kalkulatora, ale na monitorze komputerowym. Są więc schematy, opisy, wyjaśnienia "mechaniki" wyświetlania. Gratka dla elektronika. Ba! To nie wszystko! Książka naucza jak napisać na nie grę 3D (w asemblerze), dochodzi matematyka (geometria), zasady wykrywania kolizji, itd. Tak, o pisanie gier 3D były już książki na polskim rynku, sam posiadam ich wiele i co ciekawsze pozycje nadal kupuję. Ale takiej jak ta, gdzie można zbudować sobie własny automat do gier, to osobiście jeszcze nie widziałem. Pozwólcie że jeszcze raz zagwizdam z radości, że coś takiego utrafiłem. To ekstra pozycja dla kogoś takiego jak ja, który złożył już sobie a to współczesny klon komputera ZX Spectrum a to ZX81, nie mówiąc o kolejnych Arduino co i rusz zużywanych na nowe projekty, przy czym zawodowo programuje aplikacje na PC (C/C++/Harbour).

Naprawdę szkoda że książka nie została wydana także w formie papierowej, przy czym listingi programów musiały by być powtórzone w formie plików na stronie www z materiałami dodatkowymi. Notabene taka strona istnieje, choć jej adres jest inny niż ten zawarty w w książce i trzeba o adres aktualny pytać sprzedawcy. Ja nowy adres znam ale ze względu na wątpliwości prawne czy taka "errata" książki nie byłaby z mojej strony pogwałceniem prawa autorskiego, nie podam go tutaj i odsyłam z tą sprawą do sprzedawcy (kupowałem na A. u sprzedawcy "ebookpoint").

Wracając do meritum: W mojej subiektywnej ocenie cena 15zł za tego ebooka przy cenie innych, dużo mniej wartościowych ebooków technicznych, zaczynających się od 50zł, jest ceną śmieszną. Ale może taka cena stąd, że nauka - szczególnie nauki techniczne, osobliwie elektronika - w Polsce leżą i czekają na dobicie a duża część młodzieży ma ambicje zostać w przyszłości co najwyżej influencerami, bo nawet nie wie za który koniec trzyma się śrubokręt a od lutownicy to najprędzej podpaliliby mieszkanie. W takiej sytuacji i tak zakrawa na cud, że chciało się autorowi podzielić swą - niewątpliwie bardzo dużą pracą - z innymi. I to jedynie za cenę paczki fajek (których nie palę i innym odradzam ale do porównania są chyba OK).

Ta książka to prawdziwa perełka.
Opisuje dość już stare i przez to tanie, choć ciągle używane mikrokontrolery rodziny MCS-51. I choć na temat mikrokontrolerów/procesorów powstało wiele książek, ta konkretna opisuje jak zmusić je do generowania obrazu na monitorze. Nie paru literek na podłączonym wyświetlaczu LCD czy jak (zasłużony) CA80 na wyświetlaczu od kalkulatora, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkę tę nie tylko wyjątkowo dobrze się czyta ale też nie sposób nie zauważyć jej rosnącej współcześnie aktualności. Chciałoby się rzec o nieżyjącym już wiele lat autorze tekstem z klasyka dowcipu o bacy: "- Prorok jaki, czy co?".
Jednakowoż książka śmiechu nie budzi. Czytałem ją wielokrotnie. Bardzo dobra, choć to niby TYLKO sf... I wbrew wszystkiemu - budzi nadzieję.

Książkę tę nie tylko wyjątkowo dobrze się czyta ale też nie sposób nie zauważyć jej rosnącej współcześnie aktualności. Chciałoby się rzec o nieżyjącym już wiele lat autorze tekstem z klasyka dowcipu o bacy: "- Prorok jaki, czy co?".
Jednakowoż książka śmiechu nie budzi. Czytałem ją wielokrotnie. Bardzo dobra, choć to niby TYLKO sf... I wbrew wszystkiemu - budzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawa książka choć stronnicza. Jednak przede wszystkim autor zaraził się chorobą który wyłazi wszystkimi porami partyjniaków dogadanych przed laty między sobą w Magdalence i skaczących od tego czasu z tej do innej partii czy z powrotem: nie wyobraża sobie egzystencji bez jakiegoś pana nad sobą. W tym wypadku wygląda to mniej-więcej tak: jako Polska byliśmy pod butem radzieckim co było złe ale jak wpełzniemy pod but amerykański to będzie cacy. Domyślam się, że nowy Pan jawi się autorowi książki jako bardziej ludzki ;-) Na potwierdzenie poddańczego myślenia autora, kuriozalny cytat z książki: (...) "ceną tego porozumienia byłoby oddanie amerykańskim firmom koncesji na wydobycie gazu łupkowego. Ten plan doprowadziłby do bliskiego zacieśnienia związków z USA, co wzmocniłoby naszą suwerenność.".
Na plus - zebrana mnogość zdarzeń w których przyczynę określaną jako samobójstwo uwierzy tylko literacki "miś o małym rozumku".

Ciekawa książka choć stronnicza. Jednak przede wszystkim autor zaraził się chorobą który wyłazi wszystkimi porami partyjniaków dogadanych przed laty między sobą w Magdalence i skaczących od tego czasu z tej do innej partii czy z powrotem: nie wyobraża sobie egzystencji bez jakiegoś pana nad sobą. W tym wypadku wygląda to mniej-więcej tak: jako Polska byliśmy pod butem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie dogadać się żydowskim grandziarzom finansowym z chińskimi nieludzkimi pazerakami - my, szaraki, będziemy zgubieni. Póki jednak tną się na noże o to na których z nich będziemy musieli niewolniczo pracować i przedstawiają przeciwników w najgorszych barwach, sami siebie strojąc w skóry owieczek i wypominając jedni drugim a to dążenie do podporządkowania wszystkich a to drąc japy o antysemityźmie - jesteśmy w miarę bezpieczni.
Bardzo dobra książka z jednej strony barykady, obnażająca działania strony koszernej. Czekam na podobną książkową odpowiedź, rozkładającą stronę jedzącą pałeczkami.

Jeśli kiedykolwiek przyjdzie dogadać się żydowskim grandziarzom finansowym z chińskimi nieludzkimi pazerakami - my, szaraki, będziemy zgubieni. Póki jednak tną się na noże o to na których z nich będziemy musieli niewolniczo pracować i przedstawiają przeciwników w najgorszych barwach, sami siebie strojąc w skóry owieczek i wypominając jedni drugim a to dążenie do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Tę książkę oceniam odrobinę niżej niż cykl o młodym Mordimerze. Wróć. Tu też jest o młodym Mordimerze, jednak głównym bohaterem jest nowa postać w cyklu, inkwizytor Wewnętrznego Kręgu, Arnold Lowefell. W/w Arnold Lowefell, podczas wykonywania misji inkwizytorskiej, przypadkiem odkrywa pewne zalety jak i zdolności chłopca, z którym zmuszony jesr współpracować i działając niejako jako łowca talentów... Wystarczy, reszta w książce. Pomysł ciekawy aby wypełnić lukę w losach Mordimera, wykonanie bardzo dobre (wszak pan Piekara dobrym pisarzem jest), jednak zagęszczanie wątków wokół jednej postaci wydaje się zabiegiem negatywnie wpływającym na wiarygodność fabuły. Wszyscy wiedzą - nawet ci co tego nie oglądali (*), jak ja - kto to Brook z Mody na Sukces i że postać ta nie spała już chyba tylko z kamerdynerem Forresterów (jeśli takowego nie mieli, to spała ze wszystkimi). Zagęszczenie kto co z kim jest tak wielkie, że nawet na operę mydlaną zbyt nonsensowne. Rzecz jasna moich słów nie należy brać dosłownie, ale boję się, aby pan Piekara nie poszedł w nadmierne eksploatowanie postaci Mordimera. Poza tym nie podobają mi się nagłe skoki umiejętności Arnolda Lowefella. Czytelnik nie jest na to przygotowany, nawet czytelnik tak życzliwy temu cyklowi, jak ja. Pomimo tego książka nadal jest dobra. Zobaczymy, co będzie dalej.

Książkę tę ponoć należy czytać po pozycji "Kościany Galeon", jednak ja przeczytałem ją po "Głód i Pragnienie".

(*) Dobra, parę odcinków "Mody na Sukces" swego czasu obejrzałem, ale to tylko dla dobra sprawy. Wszak czego facet nie zrobi, aby zaliczyć.

P.S.
W pierwszej wersji opinii nie wspomniałem o tym, że połowa książki traktuje o jeszcze jednej osobie. Ale szerszy opis siłą rzeczy stałby się w tym przypadku spojlerem. Nie mogę więc w zasadzie nic o tym rzec.

Tę książkę oceniam odrobinę niżej niż cykl o młodym Mordimerze. Wróć. Tu też jest o młodym Mordimerze, jednak głównym bohaterem jest nowa postać w cyklu, inkwizytor Wewnętrznego Kręgu, Arnold Lowefell. W/w Arnold Lowefell, podczas wykonywania misji inkwizytorskiej, przypadkiem odkrywa pewne zalety jak i zdolności chłopca, z którym zmuszony jesr współpracować i działając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie mam trudności z trzymaniem moczu, ale na tej książce już przy pierwszej stronie myślałem że ze śmiechu popuszczę.

Książka składa się z dwóch opowieści.

Pierwsza to "po Waligósku" odświeżona historia "Doktora Wilczura". Stąd bohaterem docent Basset, uczeń profesora Wilczura.
Druga to niejako opowieść o 12 pracach Herkulesa... Tu Herkulesa Miziaka, milicjanta.

Tę książkę, podobnie jak Przygody Wojaka Szwejka, mogę ponownie zacząć czytać w dowolnym miejscu i zawsze dostarcza mi radochy.

Nie mam trudności z trzymaniem moczu, ale na tej książce już przy pierwszej stronie myślałem że ze śmiechu popuszczę.

Książka składa się z dwóch opowieści.

Pierwsza to "po Waligósku" odświeżona historia "Doktora Wilczura". Stąd bohaterem docent Basset, uczeń profesora Wilczura.
Druga to niejako opowieść o 12 pracach Herkulesa... Tu Herkulesa Miziaka, milicjanta.

Tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Cóż mogę powiedzieć o tej książce więcej, niż o poprzednich z Cyklu Inkwizytorskiego p. Piekary?

Trzyma poziom, choć może nie podobała mi się odrobinę mniej, niż poprzednia ("Bicz Boży"). Nadal jednak jest ciekawie, zaskakująco i... mądrze (tak, autor ma mądre przemyślenia). Nie mogło zabraknąć też szczypty seksu (szczypty?).

Moment irytacji przyszedł jedynie po zakończeniu książki, gdyż na dobrą sprawę nie wiadomo którą należy czytać następną (raczej nie "Przeklęte Krainy", bo już pierwszą stroną "Przeklętych Krain" sobie zaspojlerowałem, na dodatek brak jest ciągłości z "Głod i Pragnienie").

Nie zagłębiam się w opis fabuły. Powtórzę tylko wyświechtane, ale na pewno tu właściwe: warto.

Cóż mogę powiedzieć o tej książce więcej, niż o poprzednich z Cyklu Inkwizytorskiego p. Piekary?

Trzyma poziom, choć może nie podobała mi się odrobinę mniej, niż poprzednia ("Bicz Boży"). Nadal jednak jest ciekawie, zaskakująco i... mądrze (tak, autor ma mądre przemyślenia). Nie mogło zabraknąć też szczypty seksu (szczypty?).

Moment irytacji przyszedł jedynie po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wielopiętrowe intrygi, ciekawe przemyślenia, mądre wnioski, tajemnica i chęć czytania dalej. Żadnych banałów, taniego moralizatorstwa.
Nie mogę oderwać się od kolejnych historii o Mordimerze Medderdinie. Ba! Nie chcę się odrywać.

Wsiąkłem w nowe części Cyklu Inkwizytorskiego (te o młodym Mordimerze) jak woda w gąbkę. Odstawiłem czasowo całą nie-beletrystykę (i beletrystykę inną niż Piekary) - teraz tylko Mordimer.

Fabuły nie streszczam. Ważne jest opisanie wrażeń z czytania i czy warto poświęcać czas. A więc powiem - warto. Ale lepiej zachować chronologię i zacząć od wcześniejszych części z nią zgodnych. Czyta się tak szybko, że ani się obejrzałem, a już przeczytałem tom o którym tu mowa (a jest to tom .3).

Zalecana przeze mnie chronologia czytania:
1. Wieże do nieba;
2. Dotyk zła;
3. Bicz Boży.

Wielopiętrowe intrygi, ciekawe przemyślenia, mądre wnioski, tajemnica i chęć czytania dalej. Żadnych banałów, taniego moralizatorstwa.
Nie mogę oderwać się od kolejnych historii o Mordimerze Medderdinie. Ba! Nie chcę się odrywać.

Wsiąkłem w nowe części Cyklu Inkwizytorskiego (te o młodym Mordimerze) jak woda w gąbkę. Odstawiłem czasowo całą nie-beletrystykę (i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak już wspominałem w opinii do WIEŻE DO NIEBA tegoż autora, p. Piekara przeszedł daleką drogę doskonalenia warsztatu. I książka DOTYK ZŁA jest tego jeszcze lepszym dowodem, niż poprzednia (tj. WIEŻE DO NIEBA). Szczególnie druga historia z tej książki, w której autor udowodnił jak dobrze potrafi zagrać na uczuciach. Duży szacunek dla autora.

Książka składa się z dwóch historii. Jak można się spodziewać po autorze, historii bardzo zaskakujących.

Jak już wspominałem w opinii do WIEŻE DO NIEBA tegoż autora, p. Piekara przeszedł daleką drogę doskonalenia warsztatu. I książka DOTYK ZŁA jest tego jeszcze lepszym dowodem, niż poprzednia (tj. WIEŻE DO NIEBA). Szczególnie druga historia z tej książki, w której autor udowodnił jak dobrze potrafi zagrać na uczuciach. Duży szacunek dla autora.

Książka składa się z dwóch...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jestem zaskoczony. Mam za sobą wiele lat temu czytane pierwsze 4 książki autora o inkwizytorze Mordimerze (te najdawniej wydane, z dorosłym Mordimerem), mam za sobą PRZENAJŚWIĘTSZĄ RZECZPOSPOLITĄ i z zaskoczeniem przyznaję, że warsztat p. Jacka Piekary przebył w tym czasie daleką drogę. To już nie ten sam Piekara. Wcześniej było nieźle, jednak "to nie było to". Obecnie z czystym sumieniem mogę wyrazić podziw dla kunsztu autora.

Nie będę opowiadał o czym są historie w książce, jak ktoś ciekawy niech przeczyta. Mogę tylko powiedzieć, że musiałem się nauczyć, żeby czytając p. Piekarę nie próbować odgadnąć zakończenia danej historii. Bo ani nie będzie banalne, ani naiwne, ani nie będzie to zakończenie. Bo jeśli sprawa ma się ku końcowi to wiedz, że to tylko półmetek a prawda będzie zgoła inna.

Jestem zaskoczony. Mam za sobą wiele lat temu czytane pierwsze 4 książki autora o inkwizytorze Mordimerze (te najdawniej wydane, z dorosłym Mordimerem), mam za sobą PRZENAJŚWIĘTSZĄ RZECZPOSPOLITĄ i z zaskoczeniem przyznaję, że warsztat p. Jacka Piekary przebył w tym czasie daleką drogę. To już nie ten sam Piekara. Wcześniej było nieźle, jednak "to nie było to". Obecnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przy tak kontrowersyjnym temacie należałoby najpierw nakreślić kontekst. Stopniowo wspierać go źródłami i dodawać kolejne elementy, która mając jakąś tam podstawę, jednocześnie zaskakiwałyby czytelnika i budowały w nim obraz tego, że żył dotychczas w spisku ukrywającym prawdziwy obraz rzeczy, czyli prawdę o wielkim królestwie Lechitów, które to królestwo skończyło się - pi razy drzwi - wraz z chrztem Mieszka I. Zamiast tego otrzymujemy zbiór chaotycznych informacji, z jedynie słuszną (nad?)interpretacją (choć tych interpretacji mogłoby być więcej i rozsądniejszych, co jako żywo przypomina pozycja Daenikena), z odnośnikami do innego rozdziału, przy czym nie tylko nie chce się skakać do tych odnośników, ale w ogóle czytelnik nabiera podejrzeń, że to nawet nie tyle jedna wielka bzdura, a eksperyment psychologiczny autora lub zakład ilu naiwniaków (by nie rzec dosadniej) da się na to nabrać. Warto było wydać 20zł, aby przekonać się na jakich "solidnych" pozycjach opiera się turbosłowianizm. Uff! Aż mi Jednym tchem wydane, wielokrotnie złożone zdanie wyszło.

Post scriptum.
Dałem radę kilkanaście stron. Być może dalej jest dowód, że Ziemia kiedyś była płaska. Nie wiem, za "miętki" jestem na tę książkę.

Przy tak kontrowersyjnym temacie należałoby najpierw nakreślić kontekst. Stopniowo wspierać go źródłami i dodawać kolejne elementy, która mając jakąś tam podstawę, jednocześnie zaskakiwałyby czytelnika i budowały w nim obraz tego, że żył dotychczas w spisku ukrywającym prawdziwy obraz rzeczy, czyli prawdę o wielkim królestwie Lechitów, które to królestwo skończyło się - pi...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki iWoz. Od komputerowego geeka do kultowej ikony Gina Smith, Steve Wozniak
Ocena 7,4
iWoz. Od kompu... Gina Smith, Steve W...

Na półkach: ,

Ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że Bóg dając nam w jednym aspekcie więcej niż innym, w innym aspekcie nam ujmuje.

Książka ta zmieniła mój osąd nt Steve'a Wozniaka - od uwielbienia jako geniusza elektroniki i informatyki, opromieniowującego swym geniuszem cała swą osobę, do... No właśnie. balonik pękł, powietrze uszło. A zaczęło uchodzić już po pierwszych kilkudziesięciu stronach. Balonik rozpuścił się od nadmiaru zachwytu nad samym sobą, w jakim autor się bez pamięci tapla. Echhh... Ciekawy człowiek, bez wątpienia, można (i powinno się!) zazdrościć tego co ma pod czaszką w zakresie techniki, ale poza tym to zwykły człowiek: często naiwny, czasem w moim odczuciu podły, często jak mniemam po lekturze książki próbujący zracjonalizować swe niektóre poczynania i który (zapewne) niektóre ze swych nieudanych posunięć biznesowych naiwnie tłumaczy filantropią, bo wstyd mu się przyznać że go lepsi cwaniaki wykorzystali. No cóż, może amerykanie, choć ich całe życie od lat szkolnych, nastawione jest na zdobywanie pieniędzy, paradoksalnie łykają takie głodne kawałki. Polak, nauczony nieufności do wszystkiego - nie. Ale ciężko spodziewać się po autobiografii należytego dystansu do samego siebie.

Historia ciekawa, ale książka sama w sobie d..y nie urywa. Dziwna interpunkcja na początku przeszkadza, na szczęście potem się człowiek przyzwyczaja. Czasem wyłapywałem drobiazgi w tłumaczeniu, które mi przeszkadzały. Np. uparte nazywanie "gniazdami" podstawek pod układy scalone. Owszem, są one de facto - jak się uprzeć - gniazdami, ale w polskiej terminologii nie używa się do nich tego terminu.

Ogółem - co będzie najlepszą formą oceny, taką oceną "po amerykańsku": książka za droga (40zł) w stosunku do faktycznej wartości. Za połowę tego można brać.

Ta książka utwierdziła mnie w przekonaniu, że Bóg dając nam w jednym aspekcie więcej niż innym, w innym aspekcie nam ujmuje.

Książka ta zmieniła mój osąd nt Steve'a Wozniaka - od uwielbienia jako geniusza elektroniki i informatyki, opromieniowującego swym geniuszem cała swą osobę, do... No właśnie. balonik pękł, powietrze uszło. A zaczęło uchodzić już po pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Warto.

Książka przedstawia historie ze sprzedażą samochodów z punktu widzenia zawodowego handlarza, jednakże choćby dla częściowego zrównoważenia, podano kilka historii przedstawionych przez kupujących.

Samo życie. Występują ludzie uczciwi, mniej uczciwi, nieuczciwi i gównozjady takie, że aż zęby bolą.

Szybko się czyta, do nieskończonej książki chce się wracać. Dałem jeno 16zł za 3 ebooki w sklepie Złomnika.

Warto.

Książka przedstawia historie ze sprzedażą samochodów z punktu widzenia zawodowego handlarza, jednakże choćby dla częściowego zrównoważenia, podano kilka historii przedstawionych przez kupujących.

Samo życie. Występują ludzie uczciwi, mniej uczciwi, nieuczciwi i gównozjady takie, że aż zęby bolą.

Szybko się czyta, do nieskończonej książki chce się wracać. Dałem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lata .90 ubiegłego wieku. Historie ze środowiska złodziei samochodów i powiązanych z nimi mechaników. Czytać tę książkę należy przed EWANGELIA WEDŁUG GRUBASA. Zdecydowanie polecam. Brakowało mi ostatnio książek które lekko i przyjemnie się czyta a jednocześnie coś wnoszących. Najpierw przeczytałem - tegoż autora - GRZYBOLOGIKA, aby tego samego dnia zabrać się za CYTRYN & GUMIAK - POCZONTEK (zakupiłem na stronie Złomnika pakiet 3 ebooków za 16zł!). Aktualnie czytam już EWANGELIA WEDŁUG GRUBASA. Wracając jednak z historii mego zauroczenia twórczością p. Złomnika która guzik kogo obchodzi do tematu książki CYTRYN I GUMIAK - POCZONTEK, powiem tylko tyle - warto. Nawet jeśliby pakiet tych ebooków kosztował 50zł.

Lata .90 ubiegłego wieku. Historie ze środowiska złodziei samochodów i powiązanych z nimi mechaników. Czytać tę książkę należy przed EWANGELIA WEDŁUG GRUBASA. Zdecydowanie polecam. Brakowało mi ostatnio książek które lekko i przyjemnie się czyta a jednocześnie coś wnoszących. Najpierw przeczytałem - tegoż autora - GRZYBOLOGIKA, aby tego samego dnia zabrać się za CYTRYN...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zastanawiałem się nad oceną tej książki. Dylemat polega na tym, że rewelacyjnie się ją czyta. Z drugiej jednak strony nie jest to wiekopomne dzieło, poruszające jestestwo do głębi i odkrywające naturę rzeczy, dające odpowiedź kto/co/dlaczego, zmuszające do zastanowienia się nad wszechświatem itd.

To po prostu zajebiście fajna książka. Chromolić klasykę i wielkie pytania, dylemat rozwiązany, daję 8 gwiazdek. Należy się.

Jej zaletą jest, że się ją szybko czyta.
Jej wadą jest, że się ją szybko czyta.
Kurde, wciągnąłem ją w jeden poranek.

Kosztuje na stronie Złomnika całe 5zł, ale ja kupiłem pakiet 3 ebooków autora za 16zł. Jak paczkę fajek, których notabene nie palę. Tę książkę z pakietu przeczytałem jako pierwszą i chyba tak należy ją czytać. Drugą niech będzie CYTRYN I GUMIAK a trzecią EWANGELIA WEDŁUG GRUBASA.

Zastanawiałem się nad oceną tej książki. Dylemat polega na tym, że rewelacyjnie się ją czyta. Z drugiej jednak strony nie jest to wiekopomne dzieło, poruszające jestestwo do głębi i odkrywające naturę rzeczy, dające odpowiedź kto/co/dlaczego, zmuszające do zastanowienia się nad wszechświatem itd.

To po prostu zajebiście fajna książka. Chromolić klasykę i wielkie pytania,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pan Stanisław Michalkiewicz wyrósł ponad miano autora, dobrego, acz jednego z wielu. Aktualnie to już marka. Nie wiem co mógłbym napisać o tej książce - wszystko to już słyszałem z ust p. Michalkiewicza. Ale dobrze przeczytać i sobie utrwalić.

Polecam.

Pan Stanisław Michalkiewicz wyrósł ponad miano autora, dobrego, acz jednego z wielu. Aktualnie to już marka. Nie wiem co mógłbym napisać o tej książce - wszystko to już słyszałem z ust p. Michalkiewicza. Ale dobrze przeczytać i sobie utrwalić.

Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo wartościowa książka. Choć w 2019 roku książka informatyczna z roku 2001 jest już nieco leciwa, to jednak w tym przypadku - pomimo braku w niej (właśnie z tego względu) informacji nowszych, nadal jest kopalnią wiedzy.

Za niewielkie pieniądze (antykwaryczną zakupiłem za 15zł) otrzymujemy m.in. sposoby na wykrywanie debugerów SoftIce, TRW i innych (opisy i kody źródłowe). Do tego książka zawiera opisy stosowanych zabezpieczeń antypirackich różnych typów (dla mnie były często zaskakujące), opisy kompresorów takich jak Shrinker, UPX, PeLock i wiele wiele innych informacji.

Polecam.

Bardzo wartościowa książka. Choć w 2019 roku książka informatyczna z roku 2001 jest już nieco leciwa, to jednak w tym przypadku - pomimo braku w niej (właśnie z tego względu) informacji nowszych, nadal jest kopalnią wiedzy.

Za niewielkie pieniądze (antykwaryczną zakupiłem za 15zł) otrzymujemy m.in. sposoby na wykrywanie debugerów SoftIce, TRW i innych (opisy i kody...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Teoria, historia, teoria, historia....

To tyle po przejrzeniu książki, bo siłą rzeczy, książki tego typu nie czyta się do poduszki, tylko w miarę potrzeby.

Tytuł nieadekwatny do zawartości. Zakupiłem tę książkę - choć w 2019 roku nieco leciwą - z myślą że może pomimo jej wieku dowiem się czegoś nowego, wzbogacę programistyczny warsztat, albo niech sobie stoi ostatecznie na półce, jako wartościowe ale jednak świadectwo dawnych czasów.
Niestety, bardzo się zawiodłem. Dałem 4 dychy za jakiś uporządkowany spis zalecanych zasad zabezpieczania programów, ogólne opisy algorytmów kryptograficznych... Trochę taka encyklopedia. Wracając do wstępnej oceny - Konkretnej wiedzy zgodnej z tytułem nie znalazłem.

Jeśli ktoś szuka konkretnych wskazówek jak łamać programy (dzięki czemu mógłby np. lepiej zabezpieczać swoje oprogramowanie, albo uruchomić program od 10 lat już nie wspierany przez twórców), to niczego takiego tu nie znajdzie.
Takie osoby odsyłam do innej, moim zdaniem bardzo dobrej książki wydawnictwa RM, mianowicie "DEZASEMBLOWANIE KODU" autorstwa nieodżałowanego, tragicznie zmarłego Krisa Kaspersky'ego.

Reasumując: "ŁAMANIE ZABEZPIECZEŃ" można sobie darować. Zatrzymam ją, być może będę potrzebował jakiejś definicji jak mi prąd wyłączą i nie będę mógł z internetu skorzystać. Ale gdybym mógł cofnąć czas, to bym jej nie brał.

Teoria, historia, teoria, historia....

To tyle po przejrzeniu książki, bo siłą rzeczy, książki tego typu nie czyta się do poduszki, tylko w miarę potrzeby.

Tytuł nieadekwatny do zawartości. Zakupiłem tę książkę - choć w 2019 roku nieco leciwą - z myślą że może pomimo jej wieku dowiem się czegoś nowego, wzbogacę programistyczny warsztat, albo niech sobie stoi ostatecznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Grishama.
Podchodziłem do tej książki z dużymi oczekiwaniami - wszak Grisham to uznana marka. Jak więc wypadła ta książka?

Czyta się dobrze. Na tyle, że chce się po nią sięgać w wolnych chwilach. Ale... to niestety wszystko. Pozycja ta okazuje się w końcu być przeciętnym czytadłem, po którym nie tylko brak potrzeby refleksji, ale po 2 tygodniach zaczyna się je zapominać. Wrażenia więc nie robi. Ale wrażenia nie robi też 5 złotych, a za około tyle ją kupiłem. Więc nie żałuję.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością pana Grishama.
Podchodziłem do tej książki z dużymi oczekiwaniami - wszak Grisham to uznana marka. Jak więc wypadła ta książka?

Czyta się dobrze. Na tyle, że chce się po nią sięgać w wolnych chwilach. Ale... to niestety wszystko. Pozycja ta okazuje się w końcu być przeciętnym czytadłem, po którym nie tylko brak potrzeby refleksji,...

więcej Pokaż mimo to