-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać311
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński19
-
Artykuły„(Nie) mówmy o seksie” – Storytel i SEXEDPL w intymnych rozmowach bez tabuBarbaraDorosz2
-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński15
Biblioteczka
2024-05-09
2024-01-24
„Nadal dobra jak kiedyś…”
„Król Szczurów” to najczęściej przeczytana przeze mnie książka. Nie pamiętam dokładnie, ile razy się w nią zagłębiałem, ale będzie coś koło ośmiu razy. Potem odłożyłem ją na półkę. Mój egzemplarz rozleciał się ze starości. Minęło dziesięć lat i przypomniałem sobie o tym tytule. Kupiłem nowe wydanie w twardej oprawie. Przeleżało w „skrzynce wstydu” trzy lata.
Wreszcie postanowiłem spróbować jak „smakuje” po tak długim czasie. Z początku miałem kłopoty ze składnią tekstu. Zgrzytało i musiałem kilka razy cofać się. Czyżby urok wyblakł ?
Nie… Znowu zaiskrzyło i zapomniałem o potknięciach. Książka wciągnęła jak dawniej i trzymała w napięciu do samego końca. Wiele warstw w historii opisanych, zgrabnie uzupełnia się. Mamy watek moralny, obyczajowy, kryminalny i psychologiczny. Walka o prymat w Changi powodowała szybsze przewracanie stron.
„Król Szczurów” to bardzo dobra powieść, dla każdego. Opowieść o ludziach zamkniętych w japońskim obozie jenieckim i ich reakcjach na tą sytuację. Jednocześnie zmusza do myślenia i odpowiedzi na pytanie, „jak my zachowalibyśmy się na ich miejscu ?”. W tle zapala się ważna lampka z etykietą „człowieczeństwo”. Nadal uważam, ze jest to jedna z najlepszych książek w mojej bibliotece, do której przeczytania zachęcam każdego.
„Nadal dobra jak kiedyś…”
„Król Szczurów” to najczęściej przeczytana przeze mnie książka. Nie pamiętam dokładnie, ile razy się w nią zagłębiałem, ale będzie coś koło ośmiu razy. Potem odłożyłem ją na półkę. Mój egzemplarz rozleciał się ze starości. Minęło dziesięć lat i przypomniałem sobie o tym tytule. Kupiłem nowe wydanie w twardej oprawie. Przeleżało w „skrzynce wstydu”...
2023-06-29
„Fantastyka sensacyjno-szpiegowska”
„Wolny jak Hamilton” to kolejna odsłona cyklu. Tym razem mamy coś na kształt Alistaira MacLeana pomieszanego z John Le Carré. Wszystko w fantastycznym sosie. Jest agent, są tajemnicze wypadki, zamachy i śledztwo. Na samym początku jest ciasno i wydawało mi się, że akcja będzie dotyczyć wąskiego korytarza śledztwa. Byłem w błędzie. Autor się rozbujał i w pełnym momencie wkraczamy w intrygi na szczeblach władzy. Taki trochę „political fiction” się zrobił.
Najważniejsze jednak nie są szufladki, ale powoli budowane napięcie i tajemnica. W pewnym momencie nie mogłem się od lektury oderwać. Mimo braku spektakularnych pościgów przez kilkanaście stron.
Intryga jest tak zbudowana, że nie potrzebne są wodotryski. Sama w sobie jest lepem.
Wydanie w twardej eleganckiej oprawie. Jedynie ilustracja przy bliższych oględzinach rozczarowuje. Małe dziecko maluje fajniejsze rakiety. To na okładce to jakaś karykatura.
Do książki dołączona tematyczna zakładka.
Polecam tą część cyklu, jako przykład fantastyki z myszką i gatunkowej sałatki. Powinno wciągnąć miłośnika kryminały, sensacji i fantastyki.
„Fantastyka sensacyjno-szpiegowska”
„Wolny jak Hamilton” to kolejna odsłona cyklu. Tym razem mamy coś na kształt Alistaira MacLeana pomieszanego z John Le Carré. Wszystko w fantastycznym sosie. Jest agent, są tajemnicze wypadki, zamachy i śledztwo. Na samym początku jest ciasno i wydawało mi się, że akcja będzie dotyczyć wąskiego korytarza śledztwa. Byłem w błędzie. Autor...
2023-02-01
„Nie było łatwo do połowy…”
Nie pierwszy raz mam styczność z Peterem Straubem. Niestety spotkanie z „Koko” nie należało do bezproblemowych. Akcja płynie po licznych meandrach z niewielką szybkością. Mętny ociężały nurt tej rzeki nie jest łatwy do okiełznania, z powodów swej lepkości i braku chyżości. Mieszanina wspomnień, urojeń, zwidów i faktów miejscami przygniatała. Ale przebrnąłem…
Trzymała mnie delikatna nuta tajemnicy zarysowana na początku i drążona przez krople brudnej wody. Sama konstrukcja rozwiązania jest nieco trywialna, ale ukryta pod popłuczynami głównego nurtu trzyma w napięciu. Ogólnie jakby całość obrać i odcedzić od majaków nie byłoby takiej objętości.
Zarys postaci treściwy i bardzo głęboki. Mamy duże pokłady gawędziarstwa. To akurat lubię.
Wydanie w twardej lakierowanej oprawie. Porządne.
Czy polecam ? Dla koneserów nietypowej jazdy tak. Zwykli wyjadacze skandynawskiego kryminału umrą z nudów. Pisarza trzeba lubić.
„Nie było łatwo do połowy…”
Nie pierwszy raz mam styczność z Peterem Straubem. Niestety spotkanie z „Koko” nie należało do bezproblemowych. Akcja płynie po licznych meandrach z niewielką szybkością. Mętny ociężały nurt tej rzeki nie jest łatwy do okiełznania, z powodów swej lepkości i braku chyżości. Mieszanina wspomnień, urojeń, zwidów i faktów miejscami przygniatała. Ale...
2022-10-15
„Kryminał SF…”
Historia zaczyna się bez wielkiego bum. Od razu grzęźniemy w zapomnianej „przez boga kopalni”. W miarę upływu piasku w klepsydrze okaże się, że jak na koniec świata, jest bardzo ruchliwe miejsce.
Autor dość dobrze odmalowuje warunki panujące na planecie. Tło jest plastyczne i interesujące. Zagłębiałem się w nim, próbując wyłapać drobiazgi z klimatu. Druga rzecz, to wycieczka po technikaliach wydobycia surowca. Uwielbiam takie nasycenie szczegółami. Gdzieś przynajmniej do połowy książki utrzymywane jest napięcie.
Potem atmosfera trochę siada…
Wszystko za sprawą rozwlekłych dialogów, czasami prowadzących donikąd. Nadmiar słów zaczyna budzić lekkie znużenie i zacząłem przysypiać.
Na szczęście autor wrócił dość szybko i nieoczekiwanie do sedna sprawy i akcja zaczęła toczyć się nieco żwawiej.
Kryminał przypomina trochę powieści Alistaira MacLeana. Po głowie chodzą mi dwa tytuły, które przyrównuje: „Siła strachu” i „Stacja arktyczna Zebra”. Wiadomo z góry, kto jest „ten zły”, ci „dobrzy” wyskakują jak grzyby po deszczu pod koniec książki.
Apropo końca ten jest nieco surrealistyczny. Tutaj na myśl przychodzi mi Brian Callison i jego genialne powieści o przygodach Edwarda Trappa. W szczególności „Trapp i trzecia wojna światowa”, gdzie Rosjanie strzelają się z amerykanami na pokładzie okrętu podwodnego.
Książka jest dość zgrabnie napisana i dość dobrze się czyta. Pomijam oczywiście fragmenty przegadane i opowiadanie bajek. Przebrnięcie przez nią nie jest zbyt trudne, a czas potrzebny na tą czynność nie będzie stracony. Moim zdaniem można sięgnąć, ale bez zwiększonych oczekiwań. Piweczko, kocyk i jedziemy z koksem.
„Kryminał SF…”
Historia zaczyna się bez wielkiego bum. Od razu grzęźniemy w zapomnianej „przez boga kopalni”. W miarę upływu piasku w klepsydrze okaże się, że jak na koniec świata, jest bardzo ruchliwe miejsce.
Autor dość dobrze odmalowuje warunki panujące na planecie. Tło jest plastyczne i interesujące. Zagłębiałem się w nim, próbując wyłapać drobiazgi z klimatu. Druga...
2022-05-17
Bram Stoker znany jest z „Draculi”. Od niej właśnie zacząłem przygodę z tym pisarzem. Nie było źle. Nie planowałem zakupu „Klejnotu Siedmiu Gwiazd”, ale ktoś podjął decyzję, że muszę ją przeczytać. I tak stałem się posiadaczem egzemplarza. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale zrobimy wyjątek. Najpierw włożę do odtwarzacza odpowiednią płytę, która zrobi nastrój do pisania. Nile i jego znakomita jedynka „Amongst the Catacombs of Nephren-Ka” będzie idealna.
Akcja w książce rozkręca się powoli i metodycznie. Mamy do czynienia z mieszaniną gatunków. Delikatny romans na początku (rozkwitający w miarę przewracania stron), kryminał przechodzący w opowieść grozy, powieść przygodową i horror. Wszystkie te „przyprawy” przenikają się w historii i dzięki talentowi Brama Stokera nie ma zgrzytów i nic nie jest „przesolone”.
Warto zwrócić też uwagę na wysoki poziom wiedzy autora w opisywanym temacie. To ważny element – dzięki niemu jesteśmy wstanie poznać nieco obcej kultury, a także prześledzić kilka ciekawych tematycznych polemik na trudne tematy.
Ciekawym elementem jest prezentacja przez wydawnictwo dwóch zakończeń historii. Czytelnik może wybrać z którym mu po drodze.
Konstrukcja powieści sprawia, że napięcie narasta powoli i utrzymuje coraz wyższy poziom podczas przewracania kolejnych stron. Nie ma dłużyzn i zbędnej gadaniny. Dzięki temu trudno oderwać się od lektury. To ogromna zaleta dobrych woluminów.
Jeżeli pozwolimy sobie spojrzeć na czas wydania oryginału - 1903 rok, musimy zdawać sobie sprawę, że spotkamy się z językiem z tamtych lat. Różni się on nieco od pisanych współcześnie horrorów i kryminałów. Jest bardzo staranny i wygładzony. Czytelnik czuje się dopieszczony i jednocześnie nie jest narażony na zbytnią „brutalizację”. Bohaterowie prezentują najlepsze angielskie maniery. Obracając się w ich towarzystwie zapoznajemy się z ówczesną etykietą. Z wielką przyjemnością czytałem dialogi i obserwowałem działania amanta, ile w tym szyku i cech, które na próżno szukać u współczesnych mężczyzn.
Kolejnym aspektem jest ubranie w piękną historię niecnych działań angielskich obywateli. Bram Stoker usankcjonował tragedię, jaka dotknęła Naród Egipski i jego kulturę.
Główny bohater ma w domu dużo przedmiotów zrabowanych z grobowców. Dziś nazwalibyśmy go cmentarną hieną, w tamtych czasach był kolekcjonerem. Takie to były czasy, ale czytając warto mieć to na uwadze.
Co do tłumaczenia, mam jedną uwagę – pociąg prowadzi MASZYNISTA, a nie motorniczy, jak jest w treści. Motorniczy to ten od tramwajów.
Wydanie jest bardzo staranne, w twardej oprawie i z interesującymi ilustracjami we wklejkach. Do publikacji dołączona jest dedykowana zakładka.
Tutaj pozwolę sobie na małą dygresję. Nie wiem dlaczego mój kot nienawidzi tej książki. Nie dość, że pogiął mi zakładkę skacząc ze złością na nią, to jeszcze zaatakował z pasją leżący egzemplarz i mam ślady pazurów na grzbiecie. Nigdy się tak nie zachowywał. Nie wierzę w nawiedzone historie, ale…
Podsumowując, „Klejnot Siedmiu Gwiazd” to wspaniała historia. Dobrze się ją czyta i może sięgnąć po nią każdy kto lubi kryminał, przygodę i opowieść grozy. Jeżeli jesteś fanem filmów z Indianą Jones to jest książka dla Ciebie. Polecam, bo naprawdę warto.
Ps. Dziękuję osobie, która zadecydowała za mnie i dzięki której piszę te słowa. Miała rację ! Mądrego czasami warto posłuchać.
Bram Stoker znany jest z „Draculi”. Od niej właśnie zacząłem przygodę z tym pisarzem. Nie było źle. Nie planowałem zakupu „Klejnotu Siedmiu Gwiazd”, ale ktoś podjął decyzję, że muszę ją przeczytać. I tak stałem się posiadaczem egzemplarza. Darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, ale zrobimy wyjątek. Najpierw włożę do odtwarzacza odpowiednią płytę, która zrobi nastrój do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-03-22
„Na luzie pisana?”
Czytając „Po Sezonie” miałem wrażenie, że autor dobrze się bawił pisząc. Mamy tu bowiem do czynienia z mieszaniną gatunkową, od której czytelnika nie mdli. Z początku wydawało mi się, iż jest to kryminał, potem thriller a na końcu horror. Dużą zaletą jest kompozycja i przenikanie się struktur i owa mieszanina nie przeszkadza w odbiorze. Klimat lektury przypominał mi słynny serial „Miasteczko Twin Peaks”. Może dlatego, że pewne postacie miały cechy charakteru zbieżne z serialowymi. Z początku była narastająca tajemnica i nawet nie zajarzyłem, iż fabuła dzieje się w innym miejscu, niż mi się to wydaje. Dość szybko autor odsłania karty i potem mamy sprawną i wciągającą akcję. Duże brawa za dość logiczne wyjaśnienie przyczyn pewnych zdarzeń, spinało się to całość. Lekki minus za dość nachalny seks, rodem z powieści klasy B, ale do przełknięcia. W końcu jesteśmy dorośli. Książka nie jest może czymś wybitnym w swoim przydziale gatunkowym, ale nie jest też zła. Można ją określić solidnym czytadłem, z którym miło spędza się czas. Ze swej strony polecam, jeżeli nie boicie się eksperymentów i odrobiny flaczków, będziecie się dobrze bawić. A chyba to jest najważniejsze.
„Na luzie pisana?”
Czytając „Po Sezonie” miałem wrażenie, że autor dobrze się bawił pisząc. Mamy tu bowiem do czynienia z mieszaniną gatunkową, od której czytelnika nie mdli. Z początku wydawało mi się, iż jest to kryminał, potem thriller a na końcu horror. Dużą zaletą jest kompozycja i przenikanie się struktur i owa mieszanina nie przeszkadza w odbiorze. Klimat lektury...
2021-06-22
„Kolejna dobra odsłona”
Druga część cyklu, mówiąc kolokwialnie, „daje radę, aż za bardzo”. Autor niby to gmatwa historię, ale po przeczytaniu zaobserwujemy, że jest to tylko iluzja. Schemat jest czytelny i dość prosty. Miejscami przewidywalny, ale nie nachalnie. Sama kulminacja nosi wiele cech z tomu pierwszego. Jednak nie mamy do czynienia z kopiowaniem, ale klimatem i pewnymi wspólnymi elementami. Całość jest dobrze zgrana i tylko marudy, takie jak ja, będą się czepiać.
Historia toczy się na wielu poziomach, by zazębiać się w wielkim „End” (w sumie chyba „Happy”?) Autor ma ogromną wiedzę i talent, więc nie odczujemy plastiku ani nachalności i odrealnienia. I to jest ogromny plus. Mimo, że dookoła krążą Archanioły, Diabły i Demony całość czyta się jak dobrej klasy sensacje, dziejącą się w rodzimych stronach. Układanka nie zgrzyta mimo całej masy nowych klocków. Są naziści, tajne jednostki i dużo dziwnych zdarzeń. Napięcie jest budowane umiejętnie i cały czas trzyma wysoki poziom. Pewne partie są moim zdaniem zbyt rozciągnięte (szkolenie fizyka przez czarownicę), ale do przebrnięcia. Inni mogą tego w ogóle nie zauważyć. Tutaj kłania się talent pisarza i jego znajomość tematu. To właśnie powoduje, że nie czujemy się jak na odpustowym jarmarku „cuda na kiju”.
Postacie odpowiednio zarysowane, budzą żywe uczucia i sympatie. Przywiązujemy się do nich i kibicujemy. Wchodzimy w inter reakcję ze słowem pisanym. To też wartość dodana.
Wydanie w miękkiej okładce ze skrzydełkami. Za całość odpowiada Wydawnictwo IX.
Pozycja dla miłośników fantasy, sensacji i kryminału. Wszyscy będą się dobrze bawić. Polecam.
„Kolejna dobra odsłona”
Druga część cyklu, mówiąc kolokwialnie, „daje radę, aż za bardzo”. Autor niby to gmatwa historię, ale po przeczytaniu zaobserwujemy, że jest to tylko iluzja. Schemat jest czytelny i dość prosty. Miejscami przewidywalny, ale nie nachalnie. Sama kulminacja nosi wiele cech z tomu pierwszego. Jednak nie mamy do czynienia z kopiowaniem, ale klimatem i...
2021-05-24
„Kryminał z demonami”
Z początku nie wiedziałem jak daleko autor posunął się w materii zdarzeń nieprawdopodobnych. Zaczynamy od zwykłego morderstwa, no może pod względem rozczłonkowania ciała, nie jest ono takie przeciętne. Wkręcamy się w zwykłe śledztwo i pomału zaczyna się robić dziwnie. A to DNA śladów nie pasuje... zaczyna niewiarygodnie zalatywać. Autor powoli dokłada do układanki kolejne klocki z gatunku „ale jak to kuźwa?” i ze zwykłego kryminału przechodzimy do innej historii. Nadal oczywiście prowadzimy śledztwo, tylko optyka się zmienia.
Autor bardzo umiejętnie kreuje nam świat, że ja w pewnym momencie stwierdziłem, że te demony są naturalnym elementem i nie ma co się dziwić. Później już tylko śledziłem bieg wydarzeń z bardzo dużym zainteresowaniem. „Kryminalne fantasy” jeśli tak można zaszufladkować ten gatunek przypomina nieco dawne powieści Dębskiego ze sławnym detektywem Owenem Yeatesem.
Autor Alazza umiejętnie dawkuje napięcie i dzięki temu opowieść mnie wciągnęła. Duży szacunek budzi wiedza Cezarego Czyżewskiego w temacie „demonologii”. Świetnie oddany charakter Alazzy powoduje, że polubiłem tego czorta i na „pohybel inkwizycji”! Kolejne pomysły autora na rozwiązywanie wątków były do zaakceptowania i w tej kwestii jest lepiej niż u bardziej utytułowanych autorów. Całość czyta się bez spiny i bardzo przyjemnie. Polecam od siebie, jako nietuzinkowy kryminał. Nie zawiedziecie się.
„Kryminał z demonami”
Z początku nie wiedziałem jak daleko autor posunął się w materii zdarzeń nieprawdopodobnych. Zaczynamy od zwykłego morderstwa, no może pod względem rozczłonkowania ciała, nie jest ono takie przeciętne. Wkręcamy się w zwykłe śledztwo i pomału zaczyna się robić dziwnie. A to DNA śladów nie pasuje... zaczyna niewiarygodnie zalatywać. Autor powoli dokłada...
"Powrót do czasów minionych..."
Czytałem ten komiks w częściach, kiedyś za szczyla. Nie pamiętam, w jakiej gazecie, czy może w zeszycie (?). Zobaczyłem go ponownie w pięknej lakierowanej twardej oprawie i postanowiłem sobie przypomnieć. Trochę się ów komiks postarzał, ale nadal ma niezłą akcje i kapitalne rysunki. Wszystko ładnie się spina i ogląda. A że czuć delikatnie naftaliną - trudno. Na koniec mamy opisaną historię Jerzego Wróblewskiego. Dla tych co kiedyś z wypiekami na twarzy czytali. Reszta może się lekko uśmiechać - nie rozumiejąc.
"Powrót do czasów minionych..."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytałem ten komiks w częściach, kiedyś za szczyla. Nie pamiętam, w jakiej gazecie, czy może w zeszycie (?). Zobaczyłem go ponownie w pięknej lakierowanej twardej oprawie i postanowiłem sobie przypomnieć. Trochę się ów komiks postarzał, ale nadal ma niezłą akcje i kapitalne rysunki. Wszystko ładnie się spina i ogląda. A że czuć delikatnie...