-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2024-02-09
2022-09-28
2021-11-21
2020-07-04
Benek ma coś jakby kryzys wieku średniego (chociaż to już raczej schyłek; ten moment, gdy poszalałeś i wyciągasz wnioski). Ja też mam, choć jestem od niego o dekadę młodsza. Według autora mężczyźni nigdy nie nadążają za kobietami. Czyli wszystko w normie.
Myślę, że to, co "urzekło" Polaków w piasaninie Piotra C. to prawda, którą nam rzuca prosto w twarz bez owijania w bawełnę. Już częściej owija ją w przekleństwa i wulgarne anegdotki. Czyli może nie jesteśmy takimi do końca hipokrytami? Może lubimy jednak tę prawdę zamiast wciskania kitu na przemian z wazeliną?
Benek dobija do czterdziestki i właśnie dorasta. Zaczyna rozumieć co jest dobre, a co złe. Co ma znaczenie, a co nie ma go wcale. Choć mówi o sobie, że nie ma pojęcia czym jest moralność, to jednak coś tam na jej temat wie. Wiedza jednak , jak wiadomo (lub nie) nie przychodzi z wiekiem. Wiedza przychodzi z doświadczeniami. A na czym człowiek uczy się najlepiej? Na błędach oczywiście. A Benek to i owo o błędach może powiedzieć.
Od początku nie wierzyłam w winę Rygla. Chyba utożsamiłam się z głównym bohaterem i w pewnym sensie odczuwałam lojalność względem jego przyjaciela. Sama mam tylko garstkę naprawdę bliskich ludzi. Co musieliby zrobić, żeby stracić moją przyjaźń? To, co zrobił Rygiel? Odwróciłabym się wtedy od nich? Szczerze, nie mam pojęcia. Może probowałabym ich z tego wyciągnąć jak Ryj?
"Gwiazdor" to już szósta książka Piotra C. Jak każda poprzednia obnaża ludzkie słabości: strach przed zaangażowaniem, egoizm, manię posiadania niepotrzebnych rzeczy, za które zaprzedajemy dusze. Mimo, że żyję w zupełnie innym świecie niż Benek, potrafię go zrozumieć i dzięki niemu chyba lepiej rozumiem siebie. Piotr C. pozamiatał mnie kolejny raz.
Benek ma coś jakby kryzys wieku średniego (chociaż to już raczej schyłek; ten moment, gdy poszalałeś i wyciągasz wnioski). Ja też mam, choć jestem od niego o dekadę młodsza. Według autora mężczyźni nigdy nie nadążają za kobietami. Czyli wszystko w normie.
Myślę, że to, co "urzekło" Polaków w piasaninie Piotra C. to prawda, którą nam rzuca prosto w twarz bez owijania w...
2019-10-10
Piotra C. czytałabym pewnie nawet gdyby pisał książki kucharskie (chociaż od garów to ja zdecydowanie trzymam się z daleka). Jest coś w tym jak wali prawdę prosto w twarz (lub w klawiaturę). Bez względu na temat.
Tak jak w poprzednich książkach Piotra C. tak i w przypadku tej pozycji część treści pojawiła się wcześniej na jego blogu. Jest to jednak wszystko jakoś tak zgrabnie i zabawnie zebrane, więc czyta się świetnie. A chyba nie powinno, bo ludzie nie lubią jak im się tak wykłada kawę na ławę. Mimo, że autor wali prosto miedzy oczy, jakoś nie umiem się na niego obrazić. A powinnam, skoro niektórzy wyzywają mnie od feministek. Prawda jest jednak prawdą i tyle.
Mimo, że ta książka ocieka sarkazmem i można się przy niej pośmiać, to jednak traktuje o ważnych sprawach. Nie potrafimy się komunikować, nie potrafimy się zaangażować, zdecydowanie za dużo kłamiemy i udajemy uczucia, których nie mamy i ignorujemy te prawdziwe. Świat coraz bardziej opiera się na iluzji. „Fake it till you make it”.
Piotra C. czytałabym pewnie nawet gdyby pisał książki kucharskie (chociaż od garów to ja zdecydowanie trzymam się z daleka). Jest coś w tym jak wali prawdę prosto w twarz (lub w klawiaturę). Bez względu na temat.
Tak jak w poprzednich książkach Piotra C. tak i w przypadku tej pozycji część treści pojawiła się wcześniej na jego blogu. Jest to jednak wszystko jakoś tak...
2019-03-05
2018-11-09
To koniec. Czarny rzucił korpo, a Piotr C. rzucił Czarnego. (Szkoda, bo zżyłam się z tym chamem i prostakiem.) Teraz mamy Relu. A Relu to nie Czarny. Choć też adwokat.
Poza protagonistą „Brud” od „Pokolenia Ikea” odróżnia kilka innych rzeczy. Mam wrażenie, że autor stosuje tu krótsze zdania. Mniej jest tego cynicznego naśmiewania się, a więcej gorzkich obserwacji. Choć Relu tak, jak Czarny jest adwokatem, to pracuje na własny rachunek i bardzo ceni sobie niezależność.
W przypadku tej książki Piotr C. również część fragmentów umieścił na blogu, a z racji tego, że czytałam wszystkie jego wpisy, miałam chwilami deja vu. Nie przeszkadzało mi to jednak wejść w świat bohatera. Może nie zapałałam do niego miłością od pierwszej strony (wciąż jestem lojalna wobec Czarnego), ale z czasem wzbudził moją sympatię. Sceny z Malwiną i Józkiem bardzo ocieplają jego wizerunek.
Choć trudno mi się pogodzić, że Piotr C. nie przedstawił nam dalszych losów Czarnego, to „Brud” wyszedł mu całkiem całkiem. Tą książką ugruntował swoją pozycję jednego z najciekawszych współczesnych polskich autorów. Jestem bardzo ciekawa, o czym opowie nam następnym razem.
To koniec. Czarny rzucił korpo, a Piotr C. rzucił Czarnego. (Szkoda, bo zżyłam się z tym chamem i prostakiem.) Teraz mamy Relu. A Relu to nie Czarny. Choć też adwokat.
Poza protagonistą „Brud” od „Pokolenia Ikea” odróżnia kilka innych rzeczy. Mam wrażenie, że autor stosuje tu krótsze zdania. Mniej jest tego cynicznego naśmiewania się, a więcej gorzkich obserwacji. Choć...
2018-11-04
Piotr C. Jest postacią, która jakiś czas temu wzbudziła trochę kontrowersji na polskim rynku wydawniczym. Nie ukrywajmy, gość nie owija w bawełnę. Jeżeli już w coś owija, to w brudne szmaty. Jednak lubię faceta (lub babeczkę, bo w końcu pod tym pseudonimem przewrotnie może ukrywać się też kobieta, choć szanse są niewielkie), ale do tej pory znałam go tylko jako blogera.
To, że przeczytałam wszystkie wpisy na blogu Pokolenie Ikea działa w pewnym sensie na niekorzyść, bo zaspoilerowałam sobie kilka historii z książki. Na przykład tę o nieszczęśliwym ugryzieniu w miejscu intymnym lub przygodzie na Mazurach. Z drugiej strony lepiej poznałam bohaterów. Myślę, że nie mogłabym w pełni docenić postaci i łączących ich relacji gdyby nie blog. Wydaje mi się, że te dwie wersje Pokolenia Ikea po prostu się uzupełniają.
Głównym bohaterem tej historii jest Czarny. Czarny jest prawnikiem w korporacji. Dużo pracuje, dużo zarabia i ma duży długoterminowy kredyt hipoteczny. W wolnych chwilach oddaje się chwilowym przyjemnościom, najczęściej jednorazowym kontaktom z kobietami (jak papierowe talerzyki: używasz i wyrzucasz). Czarny jest „typowym” przedstawicielem pokolenia dzisiejszych trzydziestoparolatków, dla których najtrwalsza relacja to ta z kredytodawcą. Bohater dostarcza czytelnikowi trochę cynicznych spostrzeżeń na temat życia własnego i swoich znajomych. Czasem wydaje się, że wyolbrzymia, ale jak się człowiek głębiej zastanowi, to nie jest już tego taki pewien.
Podobno mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, a to zakończenie było dobre. Mocne. Po takim zakończeniu nie masz wyjścia, musisz przeczytać kolejną część.
Piotr C. Jest postacią, która jakiś czas temu wzbudziła trochę kontrowersji na polskim rynku wydawniczym. Nie ukrywajmy, gość nie owija w bawełnę. Jeżeli już w coś owija, to w brudne szmaty. Jednak lubię faceta (lub babeczkę, bo w końcu pod tym pseudonimem przewrotnie może ukrywać się też kobieta, choć szanse są niewielkie), ale do tej pory znałam go tylko jako...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-11-07
Piotr C. łapie wiatr w żagle. Po świetnym debiucie kontynuuje wcześniej podjęte wątki, a efekt jest jeszcze lepszy. „Kobiety” to nadal historia Czarnego, ale fabuła nie skupia się już tak bardzo na głównym bohaterze. Raczej krążymy między nim a jego znajomymi, co daje nam pełniejszy obraz Pokolenia Ikea. Nie tylko przez pryzmat jednostki.
Kolejna część „Pokolenia Ikea” wprowadza nas w świat nowych postaci. Nadal pierwsze skrzypce gra oczywiście Czarny, ale mamy też więcej Krzysztofa , Olgi, Gustawa i Stefana. Autor pozwala nam zajrzeć do nie do końca doskonałego życia Marlenki, z którą z pewnością może utożsamić się niejedna młoda mężatka.
Przez pierwsze kilkadziesiąt stron upewniałam się w przekonaniu, że Czarny nie istnieje. To jasne, że nie jest człowiekiem przeniesionym na papier 1:1, ale wydawało mi się, że jest całkowicie zmyślony. Mógł być co najwyżej mocno wyidealizowanym alter ego autora (jeżeli jest on mężczyzną. Zbiorem marzeń i fantazji, jakich pełno w głowie każdego faceta. Taki trochę Christian Grey bez tego śmiesznego pokoju. No i z mniejszym dochodem. Potem jednak coś się stało. Sama nie wiem co, ale Czarny stał się nagle rzeczywisty. Uwierzyłam, że gdzieś tam poza kartami powieści jest gość do niego podobny.
Kolejny raz autor stworzył zakończenie, które wymusza na czytelniku sięgnięcie po kolejną część. Tylko że nie ma kolejnej części! I co teraz? Co z Czarnym? Co z jego mieszkaniem na Ochocie i czarną Hondą? Co z Olgą? To się nie może tak skończyć! Protestuję i domagam się jednocześnie kontynuacji Pokolenia Ikea. Mam tyle pytań, na które Piotr C. musi odpowiedzieć.
P.S. Olga i Czarny pasują do siebie idealnie. Objawia się to przede wszystkim tym, że on tak namiętnie wielbi cycate rudzielce, a ona jest płaską brunetką (chyba). Czy ktoś jeszcze to widzi?
Piotr C. łapie wiatr w żagle. Po świetnym debiucie kontynuuje wcześniej podjęte wątki, a efekt jest jeszcze lepszy. „Kobiety” to nadal historia Czarnego, ale fabuła nie skupia się już tak bardzo na głównym bohaterze. Raczej krążymy między nim a jego znajomymi, co daje nam pełniejszy obraz Pokolenia Ikea. Nie tylko przez pryzmat jednostki.
Kolejna część „Pokolenia Ikea”...
Kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy po "Soliście"? Żadna z opisanych przez Piotra C. historii nie jest kalką poprzednich, a jednak nie ma wątpliwości, że to wciąż autor kultowego już "Pokolenia Ikea"
Kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy po "Soliście"? Żadna z opisanych przez Piotra C. historii nie jest kalką poprzednich, a jednak nie ma wątpliwości, że to wciąż autor kultowego już "Pokolenia Ikea"
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to