rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bookmedia piały z zachwytu nad „Fourth Wing”, teraz piszą peany na temat „Iron Flame”. Czy warto?
Pierwszą część czytało mi się lekko i przyjemnie, drugi tom mnie zmęczył. Podzielony jest na dwie części o bardzo nierównym tempie. Ale skończyłam, bo nie poddaję się tak łatwo (jak na jeźdźca przystało).
Nadal mamy wiele przewidywalnych rozwiązań, schematycznych działań, ale sama historia wciąga. Żałuję jedynie, że to bardziej romans niż fantastyka, bo świat przedstawiony ma potencjał. Nadal smoki to najmocniejszy punkt tej serii. Tairn i Andarna ❤️ W tej recenzji trochę bardziej skupię się na relacji Xadena i Violet, bo to ona gra pierwsze skrzypce.
Podoba mi się dynamika ich związku. Na początku martwiła mnie uparta postawa V. w stosunku do jego tajemnic, a przecież to oczywiste, że osoba o jego pozycji nie może się dzielić każdą informacją (to trochę tak jakby, np. Obama miał zdradzić tajemnice państwowe swojej żonie) - świat tak nie działa. Rozumiem, że chciała być uwzględniona w jego decyzjach, ale bez przesady. Bardzo podoba mi się, że X. nie ulega. Stawia na rozmowę. Yarros nie jest wybitna w pisaniu fantastyki, ale jest genialna w tworzeniu miłości i opisywaniu relacji - w końcu dostajemy parę, która mierząc się z ogromnymi problemami próbuje je rozwiązać rozmową. W końcu trafiłam na miłość, która pretenduje do miana niezniszczalnej. Jak wiele znacie takich par, które stawiane są przed brutalną prawdą i trudnym wyborem nie raz, nie dwa, nie tylko w momencie kulminacyjnym fabuły, ale raz za razem? Czy może być coś bardziej zbliżonego do prawdziwego życia? Yarros ma naturalny talent do pisania relacji, które nie są sztuczne, sztywne, wiecznie patetyczne i idealne. Violet i Xaden są autentyczni i pracują nad swoim związkiem, wypracowując kompromisy tam gdzie to możliwe, przy jednoczesnej akceptacji tych spraw, których zmienić nie mogą. Mam nadzieję, że Autorka tego nie zepsuje.
Czekam na III tom, ale jestem spokojna. Wierzę, że Yarros wykona „dobrą robotę” i da wszystkim naszym bohaterom zakończenia na jakie zasługują: interesujące, chwalebne, wzruszające. Przede wszystkim pełne wzajemnego wsparcia i akceptacji. Jak przystało na Żelazną Drużynę.
(Instagram @eaw.books)

Bookmedia piały z zachwytu nad „Fourth Wing”, teraz piszą peany na temat „Iron Flame”. Czy warto?
Pierwszą część czytało mi się lekko i przyjemnie, drugi tom mnie zmęczył. Podzielony jest na dwie części o bardzo nierównym tempie. Ale skończyłam, bo nie poddaję się tak łatwo (jak na jeźdźca przystało).
Nadal mamy wiele przewidywalnych rozwiązań, schematycznych działań, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Staram się czytać sporo literatury azjatyckiej. Myślałam, że już dość dobrze poznałam ten styl. „Sny umarłych” pokazały mi jak bardzo się myliłam! Pochylam głowę z pokorą przed Borą Chung, bo udało się mnie zaskoczyć, poruszyć i zniesmaczyć.
To nie będzie lekka lektura. Jest brutalnie, poruszono tutaj bardzo trudny temat przemocy wobec kobiet (fizycznej i psychicznej). Do tego sprawa kryminalna, w której główny bohater stara się rozwikłać zagadkę śmierci „kolegi” ze szkolnych lat. I nad tym wszystkim góruje wątek paranormalny, który nadaje całej historii rytm.
Przede wszystkim to skomplikowana książka. Skomplikowane są wydarzenia i charaktery postaci. Autorka nie wyjaśnia dokładnie systemu magicznego, zostawia nas z ogromem niedopowiedzeń, ze szczątkami informacji, fragmentarycznymi wspomnieniami. Poznajemy zarys historii naszych bohaterów, ale nie możemy powiedzieć, że ich znamy. Czasami czułam się zagubiona, nie wiedziałam co jest jawą, a co snem. Czasem nie wiedziałam już czyj punkt widzenia czytam. Było mi trudno, ale też byłam zafascynowana i chciałam wiedzieć więcej. Wszystkiego niestety się nie dowiedziałam, a po ostatnim zdaniu nadal miałam masę pytań - ale ostatecznie to sprawiło, że ciągle myślę o „Snach (…)”.
Takiej historii jeszcze nie czytałam. Nie jest to horror, a przynamniej ja tak tego nie odbieram. To fantastyka, która stara się poruszyć trudne tematy nierówności społecznych, ale momentami ten przekaz ginie wśród paranormalnych wydarzeń.
W posłowiu dowiadujemy się, że Autorka inspirowała się prawdziwą historią i to chyba właśnie ten fakt ostatecznie mną wstrząsnął. Poziom niesprawiedliwości i bezkarności po prostu mnie głęboko zasmucił.
(Instagram @eaw.books)

Staram się czytać sporo literatury azjatyckiej. Myślałam, że już dość dobrze poznałam ten styl. „Sny umarłych” pokazały mi jak bardzo się myliłam! Pochylam głowę z pokorą przed Borą Chung, bo udało się mnie zaskoczyć, poruszyć i zniesmaczyć.
To nie będzie lekka lektura. Jest brutalnie, poruszono tutaj bardzo trudny temat przemocy wobec kobiet (fizycznej i psychicznej). Do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy przygody Emerytów z Cooper Chase kiedyś mi się znudzą? Być może. Ale jeszcze nie teraz. Bardzo lubię klimat cosy crime, który tworzy Richard Osman. Sprawiają mi sporo frajdy i realnie pomagają mi się odprężyć.
Lubię podążać za „naszymi” emerytami, podoba mi się fakt, że poznaję ich dalsze losy. Formuła jest podobna do poprzednich tomów, więc jeśli czytaliście wcześniejsze książki, to i ta przypadnie Wam do gustu.
W „Kuli, która chybiła” poznajemy kolejne osoby z przeszłości Elizabeth i jednocześnie rozwiązujemy sprawę morderstwa dziennikarki sprzed lat.
Tak jak w poprzednich odsłonach, tak i tutaj sprawa kryminalna jest przykrywką do poruszenia tematów związanych z problemami starości - samotnością, utratą zdolności poznawczych i radzeniu sobie z konsekwencjami czynów z młodzieńczych lat.
Mnie osobiście bardzo te książki relaksują. Zawsze pozostawiają mnie z ciepłym uczuciem w sercu, z ukojonymi nerwami. Kwintesencja gatunku „cosy crime”. Spróbujecie, może i Wam się spodoba?
(Instagram @eaw.books)

Czy przygody Emerytów z Cooper Chase kiedyś mi się znudzą? Być może. Ale jeszcze nie teraz. Bardzo lubię klimat cosy crime, który tworzy Richard Osman. Sprawiają mi sporo frajdy i realnie pomagają mi się odprężyć.
Lubię podążać za „naszymi” emerytami, podoba mi się fakt, że poznaję ich dalsze losy. Formuła jest podobna do poprzednich tomów, więc jeśli czytaliście...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie miałam szczególnych oczekiwań, przyciągnął mnie tytuł. I jestem mile zaskoczona. „Król Kruków” to porządna młodzieżowa fantastyka. W tej recenzji chciałabym podsumować moje odczucia dotyczące całego cyklu Maggie Stiefvater.
Historia opiera się na poszukiwaniach legendarnego Króla Kruków i związanych z nim lini mocy. Trójka przyjaciół z elitarnego liceum: Gansey, Adam i Ronan od kilkunastu miesięcy prowadzą swoje śledztwo. Okazjonalnie towarzyszy im Noah, skryty, niewyraźny kolega. Kolejne wydarzenia splatają ich losy z losem Blue - córką miejscowej wróżki, która choć sama nie jest medium to działa niczym wzmaciacz dla wszelkiego rodzaju magii. Razem tworzą różnorodną, ale bardzo ciekawą ekipę, która stara się odnaleźć Glendowera, jednocześnie stawiając czoła codziennym wyzwaniom i próbując zmienić przeznaczenie. Każdy z tomów dodaje nam postacie drugoplanowe i jednocześnie odkrywa kolejne elementy układanki.
Naprawdę dobrze się bawiłam. Zazwyczaj jest we mnie obawa, że przy takiej ilości głównych bohaterów, Autorka nie znajdzie przestrzeni na zbudowanie ich charakterów. Natomiast tutaj całość jest fenomenalnie przemyślana. Nasi główni bohaterowie rozwijają się, kształtują i szukają odpowiedzi. Co ciekawe same postacie z drugiego planu też są dobrze poprowadzone - każda z nich ma swój osobisty rys, znamy ich motywacje, ich działania są logicznym ciągiem przyczyn i skutków.
Nawet wiedząc, co się ostatecznie wydarzy czytałam z zapartym tchem. Dopiero po lekturze odkryłam, jak bardzo mi tego brakowało - porządnej przygodówki, gdzie właśnie przygoda i przyjaźń są na pierwszym planie. Magii i odkrywania, prostych gestów i podniosłych słów. Cykl idealny.
P.S. Wiem, że @wydawnictwo_uroboros wydało te serię z nowymi okładkami, ale to starsze wydanie bardziej mi przemawia do serduszka.
(Instagram @eaw.books)

Nie miałam szczególnych oczekiwań, przyciągnął mnie tytuł. I jestem mile zaskoczona. „Król Kruków” to porządna młodzieżowa fantastyka. W tej recenzji chciałabym podsumować moje odczucia dotyczące całego cyklu Maggie Stiefvater.
Historia opiera się na poszukiwaniach legendarnego Króla Kruków i związanych z nim lini mocy. Trójka przyjaciół z elitarnego liceum: Gansey, Adam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie miałam szczególnych oczekiwań, przyciągnął mnie tytuł. I jestem mile zaskoczona. „Król Kruków” to porządna młodzieżowa fantastyka. W tej recenzji chciałabym podsumować moje odczucia dotyczące całego cyklu Maggie Stiefvater.
Historia opiera się na poszukiwaniach legendarnego Króla Kruków i związanych z nim lini mocy. Trójka przyjaciół z elitarnego liceum: Gansey, Adam i Ronan od kilkunastu miesięcy prowadzą swoje śledztwo. Okazjonalnie towarzyszy im Noah, skryty, niewyraźny kolega. Kolejne wydarzenia splatają ich losy z losem Blue - córką miejscowej wróżki, która choć sama nie jest medium to działa niczym wzmaciacz dla wszelkiego rodzaju magii. Razem tworzą różnorodną, ale bardzo ciekawą ekipę, która stara się odnaleźć Glendowera, jednocześnie stawiając czoła codziennym wyzwaniom i próbując zmienić przeznaczenie. Każdy z tomów dodaje nam postacie drugoplanowe i jednocześnie odkrywa kolejne elementy układanki.
Naprawdę dobrze się bawiłam. Zazwyczaj jest we mnie obawa, że przy takiej ilości głównych bohaterów, Autorka nie znajdzie przestrzeni na zbudowanie ich charakterów. Natomiast tutaj całość jest fenomenalnie przemyślana. Nasi główni bohaterowie rozwijają się, kształtują i szukają odpowiedzi. Co ciekawe same postacie z drugiego planu też są dobrze poprowadzone - każda z nich ma swój osobisty rys, znamy ich motywacje, ich działania są logicznym ciągiem przyczyn i skutków.
Nawet wiedząc, co się ostatecznie wydarzy czytałam z zapartym tchem. Dopiero po lekturze odkryłam, jak bardzo mi tego brakowało - porządnej przygodówki, gdzie właśnie przygoda i przyjaźń są na pierwszym planie. Magii i odkrywania, prostych gestów i podniosłych słów. Cykl idealny.
P.S. Wiem, że @wydawnictwo_uroboros wydało te serię z nowymi okładkami, ale to starsze wydanie bardziej mi przemawia do serduszka.
(Instagram @eaw.books)

Nie miałam szczególnych oczekiwań, przyciągnął mnie tytuł. I jestem mile zaskoczona. „Król Kruków” to porządna młodzieżowa fantastyka. W tej recenzji chciałabym podsumować moje odczucia dotyczące całego cyklu Maggie Stiefvater.
Historia opiera się na poszukiwaniach legendarnego Króla Kruków i związanych z nim lini mocy. Trójka przyjaciół z elitarnego liceum: Gansey, Adam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem kiedy i dlaczego (choć się domyślam), ale pochłonęła mnie azjatycka literatura. Jest coś w tych opowieściach - w ich prostej konstrukcji, ale wielopoziomowym przekazie, co sprawia, że po prostu podążam za nimi. I czuję, że te książki mnie na jakimś poziomie zmieniają. Tym razem padło na „Fotografa utraconych wspomnień”. Pomysł jest w zasadzie prosty, bo oto mamy studio fotograficzne - ostatni przystanek ludzi/dusz przed przejściem na „drugą stronę”. Każdy zmarły otrzymuje tyle zdjęć, ile dni przeżył i ma też okazję jedno z nich odtworzyć. Sami przyznacie, że nie jest to zbyt skomplikowane. Ale! Ważne jest jacy ludzie się pojawiają. Jak ich historie się toczą, przeplatają. Książka zawiera szczegółowe opisy z zakresu fotografii, Autorka poświęciła sporo miejsca na omówienie procesu wywoływania zdjęcia czy wyboru modelu aparatu. Myślę, że fani fotografii będą zainteresowani. Z drugiej strony ja fotografią się nie interesuję, ale te fragmenty nie były dla mnie nużące. Odrobinę wybijały mnie z rytmu, nie mniej uważam, że są potrzebne.
Jak zwykle w japońskiej literaturze, wszystko tutaj opiera się na emocjach. Na wspomnieniach, żalach, obawach, strachu, traumach. Mamy różnorodne postacie, które reprezentują zupełnie skrajne postawy. Jest trochę o historii Japonii, ale z punktu widzenia „szarego” obywatela. Zadziwia mnie jak wiele emocji można przekazać w tak prostej formie. Ostatnie opowiadanie - cóż, nie wstydzę się przyznać, że pozostawiło mnie z łzą na policzku. I choć nie jest to najlepsza książka z tego gatunku, to nie żałuję poświęconego jej czasu.
(Instagram @eaw.books)

Nie wiem kiedy i dlaczego (choć się domyślam), ale pochłonęła mnie azjatycka literatura. Jest coś w tych opowieściach - w ich prostej konstrukcji, ale wielopoziomowym przekazie, co sprawia, że po prostu podążam za nimi. I czuję, że te książki mnie na jakimś poziomie zmieniają. Tym razem padło na „Fotografa utraconych wspomnień”. Pomysł jest w zasadzie prosty, bo oto mamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zyta Rudzka i „Ten się śmieje kto ma zęby”, czyli Nagroda Literacka NIKE 2023. Nie kieruję się w życiu zasadą: jak wygrało to trzeba przeczytać. Zwróciłam na nią uwagę przez wywiad u @karolpaciorek (Imponderabilia) z @Remigiuszmróz. Lubię sprawdzać co polecają inne osoby zanurzone w literaturze.
Książka to przede wszystkim historia Wery i jej starań, aby godnie pochować męża, dżokeja. Narrację prowadzi sama Wera, poznajemy fragmenty jej życiorysu, poznajemy jej inne miłości i obserwujemy jak wyprzedaje majątek na bazarze z Waciakiem u nogi.
Zacznijmy od plusów. Świetnie poruszone wątki śmierci, straty, problemów z kapitalizmem, samotności, choroby i ogólnego przemijania. Wera jest niezależna, robi i mówi co chce, nie bacząc na innych. Jest twarda, bezkompromisowa i zdecydowana, by pochować dżokeja, tak jak na to zasłużył. By zdobyć buty dla nieboszczyka nie cofnie się przed niczym.
Bardzo ciekawy jest język. Zyta Rydzka zdecydowała się na stylizowanie języka, jakim wypowiada się Wera. Pierwsze strony przywiodły mi na myśl kobiety, które „za dzieciaka” widziałam na Rynku Wildeckim i Łazarskim. Te same wulgaryzmy, te same krótkie, cięte wypowiedzi. Proste, bezwzględne, bez żadnych ozdobników. Podobało mi się, że Wera wspominając swojego Dżokeja używała porównań prosto ze stajni - Dżokej nie chodził, on brykał; Dżokej nie umarł, on wyciągnął kopyta.
Dla wielu to będzie minus. Właśnie ten język podzieli nas wszystkich. Jedni zobaczą w nim nietuzinkową stylizację prostej fryzjerki, której życie nie oszczędzało. Inni zobaczą wulgarną, bezczelną babę i uznają, że jest tego za dużo, by komfortowo przeczytać całość. Wielu uzna Werę za niesmaczną, obrzydliwą i zbyt chamską. Ale wiecie co? Wery to zupełnie nie będzie obchodzić.
Przeczytałam całość, ale na raty. Nie jest to najłatwiejsza w odbiorze książka, ale myślę, że każdy z nas odnajdzie w niej jakieś znajome nuty - może i w Waszym mieście był zakład „Wera. Zakład fryzjerski męski”? Bo ostatecznie Wera stara się poradzić sobie z żałobą, z byciem Wdową, na swój własny, pokręcony sposób. I czy można ją za to winić?
Nie każdemu przypadnie do gustu.
(Instagram @eaw.books)

Zyta Rudzka i „Ten się śmieje kto ma zęby”, czyli Nagroda Literacka NIKE 2023. Nie kieruję się w życiu zasadą: jak wygrało to trzeba przeczytać. Zwróciłam na nią uwagę przez wywiad u @karolpaciorek (Imponderabilia) z @Remigiuszmróz. Lubię sprawdzać co polecają inne osoby zanurzone w literaturze.
Książka to przede wszystkim historia Wery i jej starań, aby godnie pochować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile jesteśmy w stanie zrobić dla ocalenia naszych bliskich? Wszystko. I Dianna oddała wszystko - swoje człowieczeństwo, swoją wolność - za życie siostry. W efekcie od tysiąca lat jako zabójczyni, istna maszyna do zabijania, spełnia każde polecenie Kadena. Wszystko by odnaleźć legendarną Księgę Azraela. Splot wypadków sprawia, że przez swoje działania Dianna sprowadza Pogromcę Światów - Liama. Wydaje się, że wymienia jednego tyrana na innego - ale czy na pewno?
Bardzo dobry wstęp do serii. Mamy interesujący system magiczny, sporo różnych istot i wymiarów (wszystko jest dokładnie opisane), do tego polityczne zagrywki, magiczne artefakty. Świat przedstawiony to ogromny plus tej książki i mam nadzieję na jego rozwinięcie w kolejnych tomach. Natomiast to może nudzić na początku - bo informacji jest sporo.
Fabuła poprowadzona jest z dwóch punktów widzenia: Dianny i Liama. To pozwala nam dokładnie poznać bohaterów, zwłaszcza motywacje Liama. Dianna na początku była dla mnie zbyt chamska, zbyt wulgarna, zbyt powtarzalna i w tym wszystkim zupełnie niezabawna. Dopiero z czasem zyskała w moich oczach i jej wypowiedzi zamiast żenujących przeszły w zaczepne żarty czy złośliwe przytyki, które rzeczywiście coś wnosiły do relacji. Jej motywy znamy od początku i jest im wierna do końca. Liam natomiast należy do mojego ulubionego typu bohaterów - gburowaty mruk na początku, z czasem zyskujący trochę luzu i humoru. Do tego świadomy swojej siły, ale też popełnionych wcześniej błędów. Mamy tutaj motyw enemies to lovers, ale ich relacja jest naprawdę dobrze napisana. Rozwija się powoli, jest konsekwencją działań i rozmów, nie pojawia się znikąd.
Fabuła pełna jest akcji, mamy dosłownie kilka spokojniejszych momentów, ale raczej są to przerywniki dla uspokojenia Czytelnika. Niektóre zwroty przewidziałam, niektóre były dla mnie miłym zaskoczeniem. Dobrze się bawiłam i nawet błędy mnie aż tak nie wybijały z rytmu.
Polecam i czekam na kolejne tomy.
(Instagram @eaw.books)

Ile jesteśmy w stanie zrobić dla ocalenia naszych bliskich? Wszystko. I Dianna oddała wszystko - swoje człowieczeństwo, swoją wolność - za życie siostry. W efekcie od tysiąca lat jako zabójczyni, istna maszyna do zabijania, spełnia każde polecenie Kadena. Wszystko by odnaleźć legendarną Księgę Azraela. Splot wypadków sprawia, że przez swoje działania Dianna sprowadza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wracamy do naszych angielskich Emerytów z Cooper Chase - a dokładniej wracamy do przeszłości Elizabeth. Poznajemy jej pierwszego męża, ale też dowiadujemy się dla kogo Komisarz odstawił słodkie i dlaczego nie warto zadzierać z przyjaciółmi Ibrahima.
Kolejna odsłona przygód Joyce, Elizabeth, Ibrahima i Rona, oczywiście z trupem w tle. Ponownie Autor pod płaszczykiem cosy crime przemyca nam pytania do własnej refleksji: o radzeniu sobie z traumą, radzeniu sobie z powolną i świadomą utratą tych, których kochamy, z „umieraniem dwa razy” (ten motyw bardzo mnie wzruszył). Od dłuższego czasu staram się znajdować w literaturze motywy dotyczące starszych ludzi, ich miejsca w społeczeństwie i poszukiwaniu szczęścia w codzienności. Bardzo polubiłam się z Czwartkowym Klubem Zbrodni i z radością do wróciłam do bohaterów. Dobrze wiedzieć, że nadal tam są, nadal się wspierają i mają wokół siebie ludzi, za którymi warto „iść w ogień”.
Dla fanów cosy crime, na zastój czytelniczy, dla fanów angielskiego humoru.
(Instagram @eaw.books)

Wracamy do naszych angielskich Emerytów z Cooper Chase - a dokładniej wracamy do przeszłości Elizabeth. Poznajemy jej pierwszego męża, ale też dowiadujemy się dla kogo Komisarz odstawił słodkie i dlaczego nie warto zadzierać z przyjaciółmi Ibrahima.
Kolejna odsłona przygód Joyce, Elizabeth, Ibrahima i Rona, oczywiście z trupem w tle. Ponownie Autor pod płaszczykiem cosy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historie kobiet usłyszane i spisane przez Martynę Wojciechowską. Jej subiektywna galeria cudownych osobowości z różnych krańców świata, przedstawione z reporterskim zacięciem, bez zbędnych opinii i komentarzy. Dziesięć Kobiet, dziesięć historii: Marbelli, Larysy, Jennifer, Moreny, Zeny, Darlan, Massarrati, Elli, Fainy i Corrine. Niezwykle poruszająca lektura, która pokazuje, że mimo różnych długości geograficznych wiele z nas łączy w zasadzie to samo - każda z nas szuka miłości, chce dobrej przyszłości dla swoich dzieci, chce być bezpieczna i szczęśliwa. Każda z nas szuka swojego sensu i próbuje dać coś od siebie lokalnej społeczności. Oczywiście jest to subiektywna selekcja historii, każda z nich została wybrana ze szczególnych dla siebie powodów. Jedne wzruszyły mnie bardziej, inne obudziły we mnie gniew i niezgodę. Chciałabym czytać te opowieści bez końca, chciałabym więcej. Z drugiej strony - czy na pewno bym to wtedy udźwignęła? Ważne: nie jestem widzką programu „Kobieta na krańcu świata”, więc dla mnie były to nowe historie.
Polecam, na pewno rozszerzy horyzonty.
(Instagram @eaw.books)

Historie kobiet usłyszane i spisane przez Martynę Wojciechowską. Jej subiektywna galeria cudownych osobowości z różnych krańców świata, przedstawione z reporterskim zacięciem, bez zbędnych opinii i komentarzy. Dziesięć Kobiet, dziesięć historii: Marbelli, Larysy, Jennifer, Moreny, Zeny, Darlan, Massarrati, Elli, Fainy i Corrine. Niezwykle poruszająca lektura, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kapitalne! Połączenie fantastyki i kryminału - to może się okazać moim ulubionym miksem gatunkowym. Sprawa czysto kryminalna - seryjny morderca, ale w świecie, w którym wyznawcy Księżyca kryją się w mroku nocy, a dzień należy do wyznawców Słońca.
Fabuła opiera się głównie na postaci Catrin - młodej asystentce architekta budującego sanktuarium wyznawców Słońca. Przeszłość Catrin to przede wszystkim wychowanie w klasztorze i wspomnienie o porzuceniu przez rodzinę. Obecnie Cat stworzyła nową rodzinę, o którą dba, ale jak się okaże - która ma przed nią sporo tajemnic. A wszystko zacznie się ujawniać w blasku Księżyca. Do tego dodajmy jeszcze serię brutalnych morderstw i zagadkowego Simona, który z niezwykłą łatwością wczuwa się w umysł mordercy, a jego przeszłość jest owiana tajemnicą.
Liczę na to, że kolejny tom będzie bardziej eksplorował ten świat i jego magię, bo tego trochę mi zabrakło. Chciałabym wiedzieć o tym więcej. I chciałabym wiedzieć więcej o Simonie, może kilka rozdziałów z jego perspektywy? Cat i Simon to naprawdę dobrze stworzone postacie, ich historie poznajemy fragmentarycznie, ale to dodaje im uroku. Co ciekawe postacie drugoplanowe też są nieźle sportretowane - nie są jedynie tłem potrzebnym do rozwoju akcji, ale znamy także ich motywacje, historie i pragnienia.
Bardzo cieszył mnie czas spędzony przy lekturze. Czekam na kolejny tom.
(Instagram @eaw.books)

Kapitalne! Połączenie fantastyki i kryminału - to może się okazać moim ulubionym miksem gatunkowym. Sprawa czysto kryminalna - seryjny morderca, ale w świecie, w którym wyznawcy Księżyca kryją się w mroku nocy, a dzień należy do wyznawców Słońca.
Fabuła opiera się głównie na postaci Catrin - młodej asystentce architekta budującego sanktuarium wyznawców Słońca. Przeszłość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autobiografia Britney Spears. A raczej opublikowane skrawki niczym z pamiętnika.
Przede wszystkim bardzo smutna historia dziewczynki, którą chciała dać najbliższym wszystko - a oni to wszystko wzięli i zapragnęli jeszcze więcej.
Jako matka nie jestem w stanie wyobrazić sobie limitowanego kontaktu z dzieckiem przez 13 lat. Jako matka nie potrafię zrozumieć, jak można skrzywdzić własne dziecko. Jako siostra nie rozumiem, jak można patrzeć na smutek, ból rodzeństwa i nie zareagować. Jako kobieta z ciężkim sercem czytam o przedmiotowym traktowaniu i seksualizacji na każdym kroku. Jako człowiek z przykrością patrzę na niesprawiedliwe traktowanie dziewczynki (a potem kobiety) tylko ze względu na płeć. Wiele strun poruszyła we mnie ta książka.
Oczywiście, to zawsze jest spojrzenie „tej jednej strony” i można odnieść wrażenie, że B.S. próbuje się nieco wybielić. Głównie przez to, że jak na autobiografię to mało mamy tutaj konkretów. Nie mniej daje do myślenia. To raczej pozycja dla fanów B.S., możemy dowiedzieć się jakie numery są jej ulubionymi, co pociąga ją w śpiewie i tańcu. Widzimy Britney, która chce się rozwijać, chce się zmieniać i chciałaby, żeby inni jej na to pozwolili.
(Instagram @eaw.books)

Autobiografia Britney Spears. A raczej opublikowane skrawki niczym z pamiętnika.
Przede wszystkim bardzo smutna historia dziewczynki, którą chciała dać najbliższym wszystko - a oni to wszystko wzięli i zapragnęli jeszcze więcej.
Jako matka nie jestem w stanie wyobrazić sobie limitowanego kontaktu z dzieckiem przez 13 lat. Jako matka nie potrafię zrozumieć, jak można...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełne, szczegółowe kompendium wiedzy na temat MBSR - Programu Redukcji Stresu w Oparciu o Uważność. Autor przekazuje nam nie tylko praktyczne wskazówki dotyczące ćwiczeń medytacyjnych czy jogowych, ale także przekazuje nam całe tło filozoficzne, medyczne i socjologiczne.
Jeśli mielibyście przeczytać jedną książkę w tematyce mindfulness to niech to będzie dzieło Kabat-Zinna. Będziecie czytać je długo, zapewne podzielicie to na części. Ale jest to dzieło kompletne. Oczywiście, można napisać w tym temacie esej na 200 stron, można napisać na 100, a można na 712.
Zdarzają się powtórzenia - są kwestie, o których czytamy kilkukrotnie. Natomiast nie skreślałabym przez to całości. Autor podaje sporo tematów do samodzielnego przemyślenia, co też wydłuża czas spędzony na lekturze.
To na pewno świetna pozycja dla osób, które chciałby się zainteresować tematem samorozwoju, medytacji czy transformacji swojego życia. Osoby, które już trochę w tych tamtych „siedzą” mogą mieć poczucie, że wszystko już kiedyś słyszeli i nic nowego się nie dowiedzieli.
Mojego życia nie zmieniła, ale pozwoliła złapać trochę dystansu do różnych wydarzeń. Pewnie powinnam jeszcze poćwiczyć :)
(Instagram @eaw.books)

Pełne, szczegółowe kompendium wiedzy na temat MBSR - Programu Redukcji Stresu w Oparciu o Uważność. Autor przekazuje nam nie tylko praktyczne wskazówki dotyczące ćwiczeń medytacyjnych czy jogowych, ale także przekazuje nam całe tło filozoficzne, medyczne i socjologiczne.
Jeśli mielibyście przeczytać jedną książkę w tematyce mindfulness to niech to będzie dzieło...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy po raz kolejny przeczytałam trzeci tom serii bez znajomości poprzednich? Owszem! I tym razem niestety zaspoilerowałam sobie całą serię „Córki Króla Piratów”. Trzeci tom - „Zemsta królowej piratów” co prawda opowiada historię Sorindy, ale w tle dowiadujemy się o dalszych losach Alosy, więc polecam Wam zacząć od pierwszego tomu. Tak jak kolejność nakazuje, bo zrobiłam sobie ogromną krzywdę! Bardzo podoba mi się styl prowadzenia narracji przez Autorkę - bardzo dobre wyważenie pomiędzy akcją, a momentami „wyciszającymi”.
Historia Sorindy, która wraz z wyselekcjonowaną załogą zostaje oddelegowana do zadania specjalnego - odszukania zaginionego statku i jego załogi. Sorinda wyrusza w rejs przez nieznane, pełne niebezpieczeństw wody i ostatecznie budzi Króla Głębin. Czy uda się jej go pokonać? Czy może jednak będzie wolała z nim zostać i stać się potężną Królową?
Świetna literatura młodzieżowa - warta akcja, dobrze scharakteryzowani bohaterowie, dbałość o szczegóły, a do tego historia z morałem i delikatny, nienarzucający się wątek romantyczny (enemies to friends to lovers). A to wszystko w świecie piratów, syren i morskich przygód - czego chcieć więcej?
Zdecydowanie polecam! A sama wracam do dylogii :)
(Instagram @eaw.books)

Czy po raz kolejny przeczytałam trzeci tom serii bez znajomości poprzednich? Owszem! I tym razem niestety zaspoilerowałam sobie całą serię „Córki Króla Piratów”. Trzeci tom - „Zemsta królowej piratów” co prawda opowiada historię Sorindy, ale w tle dowiadujemy się o dalszych losach Alosy, więc polecam Wam zacząć od pierwszego tomu. Tak jak kolejność nakazuje, bo zrobiłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowita powieść z gatunku cosy crime - seniorzy rozwiązujący zagadki kryminalne. Czworo niezwykle skutecznych emerytów rozwiązuje zagadki kryminalne spędzając czas na osiedlu Cooper Chase. Pomiędzy herbatami, drinkami, winem i ciastem wykorzystują swoją wiedzę i doświadczenie, by pomóc policji w rozwikłaniu zagadki morderstwa.
Świetnie stworzone postacie - emerytowany psychiatra, pielęgniarka, agentka służb specjalnych i legenda związków zawodowych. I choć wiele jest elementów zabawnych to gdzieś pod powierzchnią tego humoru pojawiają się trudne kwestie - samotności, nieuchronnego starzenia się i miejsca osób starszych w społeczeństwie.
To nie jest typowy kryminał - tutaj nie ma brutalności czy akcji pędzącej „na łeb na szyję”. To przede wszystkim opowieść o dojrzałej przyjaźni, z wątkiem kryminalnym w tle i kilkoma zwrotami akcji. Jest przyjemnie, ciepło i interesująco. Natomiast siłą tej książki nie jest fabuła i nie jest nią morderstwo - to bohaterowie stanowią o jej wartości. Dlatego jeśli szukasz kryminału to tutaj się zawiedziesz, bo zmierzysz się z codziennością angielskich staruszków.
Osobiście bawi mnie ten angielski humor i relaksuje niespieszność fabuły. Także… Emeryci z Cooper Chase - wrócę do Was!
(Instagram @eaw.books)

Niesamowita powieść z gatunku cosy crime - seniorzy rozwiązujący zagadki kryminalne. Czworo niezwykle skutecznych emerytów rozwiązuje zagadki kryminalne spędzając czas na osiedlu Cooper Chase. Pomiędzy herbatami, drinkami, winem i ciastem wykorzystują swoją wiedzę i doświadczenie, by pomóc policji w rozwikłaniu zagadki morderstwa.
Świetnie stworzone postacie - emerytowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Musze przyznać, że TikTok mnie zainspirował do przeczytania „Dworu Cierni i Róż” - ilość filmików związanych z fae mnie po prostu przytłoczyła i chciałam zobaczyć, co tak naprawdę zachwyciło czytelników.
Przeczytałam. I nadal nie wiem. Zacznijmy od plusów - interesujący świat przedstawiony, intrygi dworskie, nieśmiertelne istoty, które wszystko załatwiają przemocą - przyznaję, to nic odkrywczego, ale broni się. Pewna bajkowość, baśniowość tej krainy, nawiązania do historii Pięknej i Bestii, to wszystko zdecydowanie na plus. Natomiast z minusów - główna bohaterka, która jest (no cóż, trzeba to przyznać) nudna i niekonsekwentna, ciekawostka: nie znamy nawet jej nazwiska. W fabule jest wiele luk, jeszcze więcej sprzeczności. Wątek romantyczny jest - w sumie tyle z niego. Bo brakuje mu głębi, brakuje mu magii, wszystko opiera się na niedopowiedzeniach, na jakieś wiszącej nad nami tajemnicy itp. Tamlin jest piękny, dobry, opiekuńczy i z pewnością były conajmniej dwie sytuacje, gdzie należało dać mu czerwoną kartkę. Główny „zły” tego tomu mnie zupełnie nie obchodził. Amarantha była okrutna i piękna, i totalnie nie miała w sobie trójwymiarowości. I ciągłe powtórzenia - ileż można czytać o „marnej człeczynie”?
Moim największym problemem jest fakt, że totalnie mnie nie obchodzi co dalej. Wiadomo już teraz, że Rhys, który się pojawił, będzie „tym trzecim” w trójkącie miłosnym i zapewne to on pozostanie ostatecznie z Feyre (bo Tamlin pokochał naszą dobrą, biedną, delikatną Feyre, a Rhys będzie kochał tą twardą kobietę, którą teraz się stała). Widząc ile miejsca Autorka poświęciła nam na idealizowanie Tamlina, nie chcę być świadkiem festiwalu „obrzydzania” go nam - bo przecież mamy teraz kibicować Rhysowi. NUDY! Wszystko jest do przewidzenia! I do tego napisane jest tak, że nikomu nie kibicowałam, nikogo nie wspierałam. A zagadka i finałowa scena? Spuszczę na to zasłonę milczenia.
Życie jest zbyt krótkie by czytać książki, które nie angażują. I choć nie lubię nieskończonych serii to ACOTAR zostawiam - (Instagram @eaw.books)

Musze przyznać, że TikTok mnie zainspirował do przeczytania „Dworu Cierni i Róż” - ilość filmików związanych z fae mnie po prostu przytłoczyła i chciałam zobaczyć, co tak naprawdę zachwyciło czytelników.
Przeczytałam. I nadal nie wiem. Zacznijmy od plusów - interesujący świat przedstawiony, intrygi dworskie, nieśmiertelne istoty, które wszystko załatwiają przemocą -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pozycja, której nie przeczytacie tak szybko :) „Podręcznik szybkiego czytania” Toniego Buzana to złożone z pięciu części studium dotyczącego pracy naszego mózgu, naszego oka i naszych możliwości. Każda część jest rozbudowana i wręcz „napakowana po brzegi” wiedzą i danymi. Do tego testy, rozpisane plany działania - cudo! Poruszone zostają także kwestie tworzenia notatek i „umysłowego rekonesansu” - szczerze żałuję, że nie czytałam tego na etapie studiów.
Książka pełna jest tabel, testów, wykresów, rysunków. Przede wszystkim jest jednak pełna dokładnej wiedzy. I dlatego czytałam ją wolno, po każdym rozdziale robiłam przerwę i starałam się wykorzystać triki podane przez Autora. I choć zawsze byłam sceptycznie nastawiona do czytania ze wskaźnikiem, to muszę przyznać, że ostatecznie pomógł mi w płynniejszym czytaniu. Natomiast szybkie czytanie wymaga ćwiczeń. Czasami, żeby przejść od czytania po jednej linijce, do ogarniania tekstu „percepcją cyklopa” trzeba to po prostu poćwiczyć. Dlatego też nie czytajcie tej książki szybko, czytajcie ją uważnie i ćwiczcie na innych lekturach.
Po pierwszym teście moja szybkość czytania wyniosła 184 słowa na minutę (ze zrozumieniem tekstu na poziomie 80%), po drugim teście - 255 słów na minutę (ale zrozumienie na poziomie 60%), po trzecim 200 słów na minutę (i zrozumienie na poziomie 75%). Ostatecznie siódmy test zaliczyłam na poziomie 340 słów na minutę i zrozumieniu tekstu na poziomie 70%.
Warto zaznaczyć, że to nie jest lekka lektura. Trzeba się skupić i warto to zrobić. Widzę po sobie, że zupełnie inaczej podchodzę teraz do „ścian tekstu” i dużo sprawniej wyłapuję interesujące mnie informacje. Daleko mi jeszcze do wielkich umysłów, czytających 1000 słów na minutę, ale jestem z siebie zadowolona i wiem, że jeśli będę te umiejętności ćwiczyć to być może złamię moją magiczną granicę 400 słów.
Z minusów - zdarzają się błędy (np. „???” zamiast wpisanej konkretnego numeru strony), tabelki przewidziane są dla osób praworęcznych - osobie leworęcznej ciężko jest zasłaniać/osłaniać numery i jednocześnie szybko jest obok wpisywać. Natomiast jeśli tylko chcesz to poradzisz sobie i z tym (ja po prostu notowałam na osobnej kartce).
Dziękuję @wydawnictwo_feeria za tę przygodę. Na pewno wrócę po więcej Tony’ego Buzana, bo jego wiedza w zakresie działania umysłu jest niesamowita. Projekt składnik jest genialny i był za niego odpowiedzialny Daniel Rusiłowicz - chapeau bas!
(Instagram @eaw.books; #współpraca)

Pozycja, której nie przeczytacie tak szybko :) „Podręcznik szybkiego czytania” Toniego Buzana to złożone z pięciu części studium dotyczącego pracy naszego mózgu, naszego oka i naszych możliwości. Każda część jest rozbudowana i wręcz „napakowana po brzegi” wiedzą i danymi. Do tego testy, rozpisane plany działania - cudo! Poruszone zostają także kwestie tworzenia notatek i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bywa czasami tak, że przyciągnie nas okładka. Jej kolor, grafika, jedno zdanie z opisu i nie zastanawiamy się zbyt długo, po prostu bierzemy i czytamy. Ostatnio robię tak coraz cześciej. I tym samym przeczytałam „Morderstwo w zimowy dzień”, czyli drugi tom z cyklu Flora Steele, nie znając pierwszego. Czy to bardzo przeszkadza? Zupełnie nie. Autorka tak prowadzi fabułę, że coś niecoś wiemy o wydarzeniach z poprzedniego tomu, ale nie wpływa to znacząco na lekturę drugiego. Lata 50. w angielskiej wiosce Abbeymead, główna para bohaterów: księgarka Flora i pisarz Jack prowadzą amatorskie śledztwo w sprawie śmierci jednej z mieszkanek. Bardzo szybko odnalazłam się w historiach mieszkańców małego miasteczka, gdzie każdy ma oczy i uszy otwarte, a plotki niosą się z prędkością poczty (:)). Książka jest sklasyfikowana jako kryminał - jak wiecie, ja nie jestem zapalonym czytaczem kryminałów, ale moim zdaniem bardziej pasowałyby do literatury obyczajowej. Owszem mamy sprawę kryminalną, ale na pierwszy plan wysuwają się nam bohaterowie i ich charaktery. Poznajemy osobowość Brytyjczyków, podejście do życia ludzi z mniejszego miasta i uważam, że to jest mocny punkt tej książki. Wątek kryminalny moim zdaniem jest prosty i przewidywalny (szybko można domyślić się, kto jest mordercą). Jeśli jesteście fanami kryminałów to nie sądzę, żebyście byli usatysfakcjonowani (porównania do Sherlocka Holmesa czy Agathy Christie są przesadzone). Natomiast polecam wszystkim fanom #cosycrime i każdemu, kto potrzebuje przełamania w dotychczasowych lekturach. „Morderstwo w zimowy dzień” czyta się przyjemnie, audiobook też jest dobrze nagrany - ja słuchałam/czytałam w Legimi synchrobooka.
(Instagram @eaw.books)

Bywa czasami tak, że przyciągnie nas okładka. Jej kolor, grafika, jedno zdanie z opisu i nie zastanawiamy się zbyt długo, po prostu bierzemy i czytamy. Ostatnio robię tak coraz cześciej. I tym samym przeczytałam „Morderstwo w zimowy dzień”, czyli drugi tom z cyklu Flora Steele, nie znając pierwszego. Czy to bardzo przeszkadza? Zupełnie nie. Autorka tak prowadzi fabułę, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Orayi, dziewczynki ocalonej przez Króla Zrodzonych z Nocy. Ukrytej w mroku zabójczyni wampirów, która podejmuje wyzwanie i zostaje uczestniczką turnieju Kejari. W czasie walk jej uwagę przykuwa Raihn - zawiązują sojusz, by znaleźć swoje słabe punkty. Ale żeby poznać czyjeś słabe punkty, trzeba się też trochę samemu odsłonić. Kto wyjdzie na tym lepiej?
To naprawdę dobra historia, są w niej znane motywy (wampiry, wojny rodów, okrutni bogowie, uciemiężeni ludzie, turniej na śmierć i życie itp.), ale nadal - to wciąga. Postacie są dobrze napisane, są „JAKIEŚ” - naprawdę podziwiamy determinację Ibrahima, bezwzględność Angeliki czy potęgę Vincenta. Główna bohaterka potrafi logicznie myśleć i tylko czasami jest irytująca. Przede wszystkim jest świadoma siebie, zagrożeń i wagi własnych decyzji. Raihn też jest świetnie sportretowany i do samego końca nie wiemy, co tak naprawdę planuje. Dobrze poprowadzony motyw enemies to lovers. Mam pewne zastrzeżenia co do tłumaczenia scen łóżkowych, ale to jest do przeżycia- nie jest beznadziejnie żenująco, ale nie jest to też opis najwyższych lotów.
Przede wszystkim to jestem rozdarta. Z jednej strony świetna historia - są wampiry, ludzie, bogowie i turniej na miarę Igrzysk Śmierci, a z drugiej strony masa błędów edytorskich/korektorskich - powtórzenia, braki przecinków, wyrażenia, które brzmią po prostu źle. Psuło to odbiór całości. Fabuła mnie wciągnęła, byłam ciekawa co dalej? Jakie jest kolejne zadanie? Kto przeżyje? I nagle wybijało mnie z tego rytmu jakieś absurdalne stwierdzenie, zdanie, które czytałam kilka razy, bo nie wierzyłam, że ktoś coś takiego przepuścił.
Boli mnie ta nieuważność i niechlujność wydawnictw. Rozumiem, że trzeba wydawać jak najszybciej i jak najwięcej, że ważniejszy jest projekt okładki, kolorowe brzegi czy specjalne wydania, ale wciąż - to dla jakości treści sięgamy po książkę. Bo ostatecznie, to co z nami zostaje to uczucia, z jakimi poznaliśmy bohaterów i przeżyliśmy z nimi czas. Szkoda, żeby odbiór psuły błędy, których można było uniknąć.
(Instagram @eaw.books)

Historia Orayi, dziewczynki ocalonej przez Króla Zrodzonych z Nocy. Ukrytej w mroku zabójczyni wampirów, która podejmuje wyzwanie i zostaje uczestniczką turnieju Kejari. W czasie walk jej uwagę przykuwa Raihn - zawiązują sojusz, by znaleźć swoje słabe punkty. Ale żeby poznać czyjeś słabe punkty, trzeba się też trochę samemu odsłonić. Kto wyjdzie na tym lepiej?
To naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Twórczość Jo Nesbo znam i bardzo lubię. Ale ta książka to coś innego - coś co mnie wciągnęło jak słuchawka telefoniczna i wypluło jak maszynka do mięsa na burgery. Historia Richarda jest tragiczna, jest skomplikowana. Ludzie wokół niego to ogromne zagadki. Dzieją się rzeczy niesamowite. Mnie lektura pochłonęła. Wielowarstwowość tej opowieści kojarzyła mi się z „Wyspą Tajemnic” Dennisa Lehane’a.
Natomiast jak na horror to mało się bałam. Byłam zaciekawiona, zaintrygowana, chciałam wiedzieć jak i dlaczego? Ale zdecydowanie nie bałam się. To raczej fantastyka, thriller, dramat. Zagorzali fani Jo Nesco mogą poczuć się zawiedzeni, bo to prawdziwy „skok w bok” tego autora - moim zdaniem, udany.
(Instagram @eaw.books)

Twórczość Jo Nesbo znam i bardzo lubię. Ale ta książka to coś innego - coś co mnie wciągnęło jak słuchawka telefoniczna i wypluło jak maszynka do mięsa na burgery. Historia Richarda jest tragiczna, jest skomplikowana. Ludzie wokół niego to ogromne zagadki. Dzieją się rzeczy niesamowite. Mnie lektura pochłonęła. Wielowarstwowość tej opowieści kojarzyła mi się z „Wyspą...

więcej Pokaż mimo to