-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2023
2023
2023
2021-05-12
2021-04-19
2021-02-25
2020-09-29
2020-08-18
2020-07-02
2020-06-03
2014-08-30
2014-01-11
2014-08-07
Z twórczością pani Anny Ficner-Ogonowskiej pierwszy raz spotkałam się kilka miesięcy temu czytając jej debiutancką powieść - Alibi na szczęście. Historia Hanki i Mikołaja wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu sięgnęłam po kontynuację, czyli Krok do szczęścia. Teraz natomiast przyszła pora na część trzecią.
Hanka w końcu odważyła się otworzyć swoje serce na miłość i zrozumiała, że Mikołaj jest mężczyzną z którym chce spędzić resztę swojego życia. Przy nim powoli wracają jej chęci do życia i umiejętność patrzenia w przyszłość z optymizmem. I chociaż nadal często wraca myślami do tragicznych wydarzeń z przeszłości, to już nie wywołują w niej poczucia obezwładniającej rozpaczy i beznadziei. Wydaje się, że Hanka i Mikołaj nareszcie mogą skupić się na sobie i swojej miłości, niestety, jak to w życiu często bywa, coś ciągle przeszkadza im w cieszeniu się własnym szczęściem…
Hanka odkrywa pewną rodzinną tajemnicę, która wiele zmieni w życiu jej i Dominiki. Nie wie jeszcze tylko jak powiedzieć o wszystkim siostrze, która tymczasem próbuje odnaleźć się w roli żony i matki. Ogromnego wsparcia będzie też potrzebował Mikołaj i jego rodzina, która będzie przechodziła wyjątkowo trudny okres. Na szczęście Hanka może liczyć na pomoc dobrych dusz - ciotki Anny i pani Irenki, która odegra w tej części szczególną rolę.
Zgoda na szczęście, podobnie jak dwie poprzednie części, skradła moje serce. Z ciekawością śledziłam dalsze losy Hanki, Mikołaja, Dominki oraz pozostałych bohaterów. Oczywiście od samego początku wiedziałam jak ta historia się zakończy, ale wyjątkowo nie przeszkadzało mi to ani trochę. Pani Ania potrafi stworzyć w swojej powieści niesamowity klimat. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo zżyłam się z bohaterami, że czytając ich historie, miałam wrażenie jakbym czytała o dobrych znajomych. Właśnie dlatego z łatwością przymykam oko na drobne mankamenty książki i paradoksalnie, to co zawsze mi przeszkadza w powieściach - przewidywalna fabuła, wyidealizowani bohaterowie i ogólne przesłodzenie, tutaj akurat się sprawdziło. A może po prostu czasami takie ciepłe, pozytywne opowieści są nam potrzebne? Życie w końcu składa się z takich właśnie historii, może mniej bajkowych, ale opartych na tych samych wyświechtanych schematach.
Z twórczością pani Anny Ficner-Ogonowskiej pierwszy raz spotkałam się kilka miesięcy temu czytając jej debiutancką powieść - Alibi na szczęście. Historia Hanki i Mikołaja wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu sięgnęłam po kontynuację, czyli Krok do szczęścia. Teraz natomiast przyszła pora na część trzecią.
Hanka w końcu odważyła się otworzyć swoje serce na miłość i...
2014-03-06
Anna Ficner-Ogonowska - jest nauczycielką, Alibi na szczęście to jej debiutancka powieść, napisana „do szuflady”. Na szczęście mąż pani Anny potajemnie wysłał książkę do wydawnictwa, a ta bardzo szybko podbiła serca czytelników.
Pewnego sierpniowego dnia Hania, główna bohaterka powieści, straciła wszystko. Jej dotąd szczęśliwe i poukładane życie z dnia na dzień zmieniło się w smutną wegetację. Jedyną osobą, na którą zawsze może liczyć jest Dominika, przyjaciółka bliska jej sercu jak siostra. Gdyby nie jej nie pomoc i wsparcie, Hanka pewnie już dawno by się poddała, a tak jakimś cudem znajduje w sobie codziennie siłę, by wstać z łóżka i jakoś przeżyć kolejny dzień.
Nieoczekiwanie w życiu naszej bohaterki pojawia się młody i ambitny architekt Mikołaj. Hania jednak jeszcze nie uporała się z bolesną przeszłością i boi się zaangażować. Nie wierzy, że może być jeszcze kiedyś szczęśliwa, a rodzące się powoli w jej sercu uczucie paraliżuje ją i powoduje wyrzuty sumienia. Na szczęście Mikołaj postanawia walczyć o tą miłość za nich dwoje. Czy jednak starczy mu determinacji? I czy Hania będzie potrafiła zostawić za sobą traumatyczne wspominania i ruszyć do przodu? O tym musicie się już sami przekonać.
Alibi na szczęście to wzruszająca, pełna nadziei i ciepła opowieść o miłości i przyjaźni. O tym, że bolesne wspomnienia da się z czasem oswoić, a droga do szczęścia nie zawsze jest łatwa. Nie możemy jednak pozwolić, by strach odebrał nam szansę na lepsze życie. Czasami musimy zmierzyć się z własnymi lękami i z odwagą spojrzeć w przyszłość, a los pewnie jeszcze nie jeden raz pozytywnie nas zaskoczy.
Przyznam, że podchodziłam do tej powieści z dużym dystansem i nie miałam w stosunku do niej zbyt dużych oczekiwań. Po prostu miałam akurat ochotę na jakąś romantyczną historię, a Alibi na szczęście było pod ręką. Przerażała mnie trochę objętość. Bałam się też, że całość może okazać się zbyt przesłodzona, jak często zdarza się w tego typu powieściach, ale na szczęście wszelkie moje obawy okazały się bezpodstawne.
Przede wszystkim na uwagę zasługują bohaterowie. Moim zdaniem są mistrzowsko wykreowani, barwni i wyraziści. Nie ma tu zbędnych postaci, odniosłam wrażenie, że każda jest dopracowana, przemyślana i stanowi idealne dopełnienia fabuły. Pokochałam szaloną i bezpośrednią Dominikę, a jej energia i dobry humor udzieliły się także i mnie. Polubiłam mamę Mikołaja i uległam czarowi pani Irenki. Trochę słabiej wypadła w moich oczach Hania i jej zbytnio wyidealizowany ukochany, ale nie można przecież pałać sympatią do każdego. Autorka ma talent jeśli chodzi o tworzenie klimatu w powieści, potrafi też doskonale wpływać na zmysły odbiorcy. Czytając na przykład fragmenty dotyczące pani Irenki niemal czułam na sobie jej mądry wzrok i wdychałam smakowite zapachy płynące z jej kuchni. Teraz doceniam również objętość powieści. Nigdy nie podobało mi się, kiedy bohaterowie po kilku stronach padali sobie w objęcia, po to by po kilku kolejnych przysięgać sobie miłość aż po grób. Tutaj tak nie jest. Akcja rozwija się powoli i w tym przypadku jest to duży plus. Jedyne, co mi przeszkadzało podczas czytania, to zbyt mała czcionka, od której bardzo męczy się wzrok, ale i do tego udało mi się przyzwyczaić.
Podsumowując, Alibi na szczęście to jedna z lepszych książek o miłości jakie czytałam. Pomimo kilku wad - wyidealizowani bohaterowie, szablonowość, jest w tej historii coś magicznego, co nie pozwala się od niej oderwać i cieszę się, że druga część już czeka na półce.
Anna Ficner-Ogonowska - jest nauczycielką, Alibi na szczęście to jej debiutancka powieść, napisana „do szuflady”. Na szczęście mąż pani Anny potajemnie wysłał książkę do wydawnictwa, a ta bardzo szybko podbiła serca czytelników.
Pewnego sierpniowego dnia Hania, główna bohaterka powieści, straciła wszystko. Jej dotąd szczęśliwe i poukładane życie z dnia na dzień zmieniło...
2014-03-14
Kilka dni temu skończyłam czytać Alibi na szczęście - debiutancką powieść Anny Ficner-Ogonowskiej i historia Mikołaja i Hanki wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu postanowiłam zabrać się za kontynuację, czyli Krok do szczęścia.
Powieść rozpoczyna się dokładnie w miejscu zakończenia poprzedniej części. Wydaje się, że starania Mikołaja w końcu przyniosły oczekiwany skutek i coś w jego relacji z Hanką wreszcie się ruszyło. Niestety są to tylko pozory. Dziewczyna nie jest w stanie otworzyć się na miłość, gdyż ciągle rozpamiętuje tragiczne wydarzenia sprzed dwóch lat. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jeśli nie upora się z demonami przeszłości, nigdy nie będzie mogła ruszyć dalej. Czy jednak starczy jej odwagi i siły, żeby rozliczyć się z przeszłością i dać sobie szansę na szczęście? Czy Mikołaj nadal z taką determinacją będzie walczył o uczucie ukochanej?
Tymczasem trwają przygotowania do ślubu Dominiki i Przemka. W Hance na nowo odżywają wspomnienia, które do tej pory wypierała ze swojego umysłu. Na szczęście w tych trudnych dla siebie chwilach może liczyć na wsparcie ze strony bliskich jej osób. To wsparcie jest jej potrzebne tym bardziej, że nieoczekiwanie na światło dzienne wychodzi pewna rodzinna tajemnica. Czy w całym tym zamieszaniu Hania w końcu odnajdzie własne szczęście?
Krok do szczęścia to mądra, pełna ciepła i wzruszeń kontynuacja losów bohaterów poznanych w poprzedniej części. Autorce udało się utrzymać poziom. Powieść jest nieco krótsza niż Alibi na szczęście, ale akcja rozkręca się o wiele szybciej i mam wrażenie, że więcej się tu dzieje. Poznajemy nowe i zaskakujące fakty z przeszłości naszych bohaterek. Szybciej też rozwija się relacja między Hanką a Mikołajem, chociaż w dalszym ciągu los stawia im na drodze liczne przeszkody. Nadal moją ulubioną bohaterką jest szalona i pełna życia Dominika. Większą sympatią zaczęłam darzyć Mikołaja, który nie jest już taki wyidealizowany i w końcu zaczął działać, a nie tylko biernie czekać na to, co się wydarzy. Jeśli chodzi o panią Irenkę, to chociaż nie mogę odmówić jej ogromnej życiowej mądrości i ciepła, to tym razem przesadziła trochę z tym swoim „Hanuś”. Nadmierne używanie tego zdrobnienia powoli zaczęło doprowadzać mnie do szału i miałam ochotę jak najszybciej przeskoczyć fragmenty zawiązane z tą postacią. Co do Hanki, to chyba nic się nie zmieniło - raczej byśmy się nie zaprzyjaźniły :)
Na koniec pozostaje mi jedynie przyznać, że z wielką chęcią zabiorę się za następną część i liczę na to, że i tym razem autorka mnie nie zawiedzie.
Kilka dni temu skończyłam czytać Alibi na szczęście - debiutancką powieść Anny Ficner-Ogonowskiej i historia Mikołaja i Hanki wciągnęła mnie do tego stopnia, że od razu postanowiłam zabrać się za kontynuację, czyli Krok do szczęścia.
Powieść rozpoczyna się dokładnie w miejscu zakończenia poprzedniej części. Wydaje się, że starania Mikołaja w końcu przyniosły oczekiwany...
Któż z nas nie marzy o dalekich podróżach, o tym żeby choć raz w życiu zaszaleć i ruszyć w nieznane? Tylko jak to tak z dnia na dzień zostawić wszystko i wyjechać? A co z pracą, obowiązkami i tym wszystkim co tworzy naszą codzienność? Przed podobnymi dylematami stanęły Jennifer, Amanda i Holly, kiedy postanowiły wyruszyć w roczną podróż dookoła świata, podejmując tym samym najodważniejszą i zarazem najbardziej szaloną decyzję w ich życiu.
Jen, Amanda i Holly mieszkają i pracują w Nowym Jorku. Wszystkie trzy zbliżają się do magicznej trzydziestki i znalazły się na życiowych rozstajach. Ich sprawy sercowe nie układają się tak jakby chciały, w pracy wcale nie jest lepiej. Dziewczyny postanawiają pozamykać wszystkie swoje sprawy i udać się na wyprawę po czterech kontynentach. Wierzą w to, że z dala od miejskiego zgiełku uda im się w końcu znaleźć odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę się dla nich liczy. Chcą nabrać dystansu i nadać swojemu życiu nowy kierunek. Czy podróż rzeczywiście pomoże im poukładać wszystko na nowo?
Dziewczyny w podróży to wciągająca i pełna humoru historia trzech przyjaciółek, które miały odwagę, żeby zrealizować swoje największe marzenie. Jen, Amanda i Holly są nie tylko bohaterkami, ale jednocześnie autorkami książki i piszą o podróży, którą faktycznie odbyły. Dziewczyny podczas rocznej wyprawy odwiedziły między innymi Australię, Nową Zelandię, Tajlandię i Wietnam. Odbyły wolontariat w kenijskiej wiosce, brały udział w wyprawie szlakiem Inków i medytowały w indyjskiej aśramie. Ta niezwykła podróż przyniosła im nie tylko wiele niezapomnianych przygód, ale była też próbą ich przyjaźni i niezwykłą lekcją życia.
Książka napisana jest lekko i z humorem. Jen, Amanda i Holly są przesympatyczne i pełne pozytywnej energii tak, że nie sposób ich nie polubić. Mają identyczne troski i zmartwienia jak tysiące innych kobiet w ich wieku i chyba właśnie ta ich „zwyczajność” sprawia, że stają się czytelnikowi tak bliskie. Dziewczyny decydują się na wyprawę dookoła świata nie tylko dlatego, że chcą zwiedzić najdalsze zakątki globu i poznać odmienne kultury, ale przede wszystkim żeby odnaleźć sens w swoim życiu i na nowo zdefiniować priorytety. Właśnie dlatego Dziewczyny w podróży nie są dla mnie książką typowo podróżniczą. Co więcej, w tej kategorii mogę nawet powiedzieć, że wypadają dosyć słabo. Podróż, chociaż ważna, w moim odczuciu stanowiła tutaj jedynie tło. Najważniejsze były perypetie dziewczyn, ich codzienne rozterki i przemyślenia, dlatego traktuję tę książkę przede wszystkim jako inspirację i zachętę do tego żeby mieć odwagę spełniać swoje marzenia. Do tego, by choć przez chwilę pozachwycać się tym, co w świecie najpiękniejsze…
Któż z nas nie marzy o dalekich podróżach, o tym żeby choć raz w życiu zaszaleć i ruszyć w nieznane? Tylko jak to tak z dnia na dzień zostawić wszystko i wyjechać? A co z pracą, obowiązkami i tym wszystkim co tworzy naszą codzienność? Przed podobnymi dylematami stanęły Jennifer, Amanda i Holly, kiedy postanowiły wyruszyć w roczną podróż dookoła świata, podejmując tym samym...
więcej Pokaż mimo to