rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Jak ktoś jest leniwy, by poszukać bardziej dogłębnych informacji o wyspach w internecie, książka dla niego. Nie ma tu niczego, czego nie można znaleźć w sieci.

Jak ktoś jest leniwy, by poszukać bardziej dogłębnych informacji o wyspach w internecie, książka dla niego. Nie ma tu niczego, czego nie można znaleźć w sieci.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka wywyższa wilki do tego stopnia, że mogą się wydawać bogami na czterech nogach. Jakie to one mądre, w wielu aspektach życia lepsze od człowieka itp. A już kompletnie straciła mnie w jednym z późniejszych rozdziałów w których to stwierdza, że gdy wilk na ciebie patrzy to znaczy, że przejrzał cię na wylot, że ma nad tobą przewagę. Ja rozumiem fascynację, ale to już przechodzi w jakiś duchowy fanatyzm.

Autorka wywyższa wilki do tego stopnia, że mogą się wydawać bogami na czterech nogach. Jakie to one mądre, w wielu aspektach życia lepsze od człowieka itp. A już kompletnie straciła mnie w jednym z późniejszych rozdziałów w których to stwierdza, że gdy wilk na ciebie patrzy to znaczy, że przejrzał cię na wylot, że ma nad tobą przewagę. Ja rozumiem fascynację, ale to już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

HEREZJA!
Książka posiada heretyczne treści:
"(...) i gdyby tylko jeden kapłan na świecie dokonywał przeistoczenia..." (Z rozdziału o eucharystii.
Żaden człowiek nie posiada mocy przeistaczania ciała Chrystusa w opłatek. ŻADEN. To jawne czary mary. Chrystus nikomu nie dał mocy przeistaczania go w opłatek.
"A teraz kapłanów jest wielu i na wielu miejscach Chrystusa składamy w ofierze...". Co za bzdury. Ofiara Jezusa jest JEDNORAZOWA i WYSTARCZAJĄCA. I to Bóg zesłał Chrystusa jako Baranka ofiarnego za nasze grzechy i Jezus pokornie oddał się woli Pana.
To pseudo ciągłe składanie Chrystusa na ołtarzu przez księdza zakrawa na jakieś czarnoksięstwo. Trzymajcie się z dala od takich chorych praktyk. Jezus oddał za nas życie dobrowolnie, a nie dał nikomu mocy, by Jego składać jako ofiarę. Czytajcie Pismo Święte, bo to natchnione Słowo Boże, a nie jakieś poboczne bzdury ludzi, którzy wyraźnie nie rozumieją Bibli.
Pan: "... byś się tylko Mnie mógł podobać , a poza Mną niczego nie pragnął ani szukał".
Na jakiej podstawie autor książki wkłada w usta Pana Boga słowa, których ON sam nie wypowiedział?

HEREZJA!
Książka posiada heretyczne treści:
"(...) i gdyby tylko jeden kapłan na świecie dokonywał przeistoczenia..." (Z rozdziału o eucharystii.
Żaden człowiek nie posiada mocy przeistaczania ciała Chrystusa w opłatek. ŻADEN. To jawne czary mary. Chrystus nikomu nie dał mocy przeistaczania go w opłatek.
"A teraz kapłanów jest wielu i na wielu miejscach Chrystusa składamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na debiut - interesująca! Choć nie wszystkie wiersze przypadły mi do gustu. Może jak przeczytam drugi raz i zastanowię się bardziej, będzie lepiej. Na zachętę do dalszej pracy. Chętnie posłucham Waszej opinii. Ciekaw jestem, czy tak samo odbieracie ten tomik poezji. Można go nabyć pod tym adresem: https://ridero.eu/pl/books/moje_cokolwiek_czyli_co_z_tego_ze_jest_i_mysli/

Jak na debiut - interesująca! Choć nie wszystkie wiersze przypadły mi do gustu. Może jak przeczytam drugi raz i zastanowię się bardziej, będzie lepiej. Na zachętę do dalszej pracy. Chętnie posłucham Waszej opinii. Ciekaw jestem, czy tak samo odbieracie ten tomik poezji. Można go nabyć pod tym adresem: https://ridero.eu/pl/books/moje_cokolwiek_czyli_co_z_tego_ze_jest_i_mysli/

Pokaż mimo to

Okładka książki Beren i Lúthien Christopher John Reuel Tolkien, J.R.R. Tolkien
Ocena 7,8
Beren i Lúthien Christopher John Re...

Na półkach:

Literacki orgazm :) Tak jak napisałem w recenzji pod "Silmarillionem" historia Berena i Luthien podobała mi się najbardziej, dlatego oczewiałem tego wydania z ogromną niecierpliwością, graniczącą niemal z szaleństwem. I nie zawiodłem się. "Beren i Luthien" jest pięknym rozszerzeniem historii zawartej w "Silmarillionie". Osobiście jeszcze bardziej lubię wersję z kotem Tevildo oraz rozmawiającym Huanem. Niby historia trochę inna, ale jednak zachowuje piękno oryginału. Co ciekawe (bo nie spodziewałem się tego po sobie), chyba jeszcze bardziej podobała mi się "Ballada o Leithian" w formie poematu. Piękny, zrozumiały język, który pochłania się z zapartym tchem jak najbardziej wciągającą powieść. Wiele już książek w swoim życiu przeczytałem, ale nic nie może się równać z dokonaniami Tolkiena w jego najlepszych chwilach. Dbałość o szczegóły, wyśmienity język, miłość i oddanie kunsznsztowi literackiemu jest wspaniałe. Czasem mam wrażenie, że książki innych autorów napisane są jakby przez 3-cio klasistów, gdy Tolkien pisze jak w pełni rozwinięty twórca, posługując się przy tym niebywałym stylem, który zachowa się na wieki, i do którego dążą i dążyć będą inni.
Choć wciąż uważam, że najbardziej docenią ją fani Tolkiena, polecam przeczytać każdemu (choć może lepiej mieć za sobą lekturę Silmarillionu).
Na koniec, co urzekło mnie chyba w tej książce najbardziej, co o dziwo nie dotyczy samej opowieści tylko słów napisanych przez Tolkiena w liście: "Opowieść jednak została zwichnięta, zostałem sam i nie mam możliwości ubłaganie nieugiętego Mandosa". Tolkien to Beren, Luthien to jego zmarła wcześniej żona. Cudo!

Literacki orgazm :) Tak jak napisałem w recenzji pod "Silmarillionem" historia Berena i Luthien podobała mi się najbardziej, dlatego oczewiałem tego wydania z ogromną niecierpliwością, graniczącą niemal z szaleństwem. I nie zawiodłem się. "Beren i Luthien" jest pięknym rozszerzeniem historii zawartej w "Silmarillionie". Osobiście jeszcze bardziej lubię wersję z kotem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka z cyklu: "Och, czemu ja?!"; "Och, czemu mnie to spotkało?!";"Och, jakie to niesprawiedliwe"; och i ach, czyli rozważania nastolatki. Prosty język, czasami wręcz pretensjonalny. Prawdziwego fantasy tu tyle co kot napłakał. Wszystko przewidywalne, bez krztyny oryginalności. Gdyby chociaż autorka się starała... Typowe czytadło, któremy bliżej do takich wiekopomnych dzieł jak saga "Zmierzch" czy "50 twarzy Greya" (oczywiście mam tu na myśli schematy, banalność języka i pretensjonalność) niż do Harry'ego Pottera. Czyta się szybko, pewnie stąd ten sukces.

Książka z cyklu: "Och, czemu ja?!"; "Och, czemu mnie to spotkało?!";"Och, jakie to niesprawiedliwe"; och i ach, czyli rozważania nastolatki. Prosty język, czasami wręcz pretensjonalny. Prawdziwego fantasy tu tyle co kot napłakał. Wszystko przewidywalne, bez krztyny oryginalności. Gdyby chociaż autorka się starała... Typowe czytadło, któremy bliżej do takich wiekopomnych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Opowieść o Kullervo Verlyn Flieger, J.R.R. Tolkien
Ocena 6,2
Opowieść o Kul... Verlyn Flieger, J.R...

Na półkach:

Muszę przyznać, że ciężko mi ocenić tę książkę. Jestem wielkim fanem Tolkiena (Silmarillion to w końcu moja ulubiona książka, ale "Opowieści o Kullervo" nie kupiłem do końca. Na początku warto zaznaczyć, że książka ma ponad 250 stron, a sama opowieść zajmuje bodaj 32 strony. Reszta to przypisy, maszynopisy, wersja po angielsku itp. I może w tym leży mój problem z oceną, więcej tutaj bowiem kości niż samego mięsa. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że jest to skok na kasę. Fakt. Gratka to zobaczyć raczkującego Tolkiena, który rozpoczyna swoją przygodę z pisarstwem, ale jednak wolę więcej właściwiej treści, a nie tekstów "od kuchni", które obrazują czym się pisarz kierował, inspirował itp. Jest to przydatne, ale nie w takich proporcjach. Jeśli miałbym użyć porównania to poprzednie książki Tolkiena są kinowymi superprodukcjami, a "Opowieść o Kullervo" to niskobudżetowy dokument teleiwzyjny. Sama opowieść też specjalnego szału nie robi. Kto zna poprzednie dokonania Tolkiena, uzna to za miły dodatek i wgląd w styl, który pisarz rozwinął pózniej w kolejnych opowieściach. A teraz prośba do wydawców. Proszę następnym razem zebrać w kupę kilka takich krótkich tekstów w jedną książkę, żeby było więcej treści, a nie lecieć na kasę i rodrabniać się na mniejsze. Teraz czekam na wydaną w przyszłym roku książkę o Berenie i Luthien, i mam nadzieję, że wydawcy spełnią moją prośbę, bo to moja ulubiona historia z całej mitologii Śródziemia.

Muszę przyznać, że ciężko mi ocenić tę książkę. Jestem wielkim fanem Tolkiena (Silmarillion to w końcu moja ulubiona książka, ale "Opowieści o Kullervo" nie kupiłem do końca. Na początku warto zaznaczyć, że książka ma ponad 250 stron, a sama opowieść zajmuje bodaj 32 strony. Reszta to przypisy, maszynopisy, wersja po angielsku itp. I może w tym leży mój problem z oceną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka "Numerów" przyznała, że bardzo lubi film "Raport mniejszości". To widać już po samym pomyśle, ale w przeciwieństwie do filmu czy też książki, ów pomysłu nie wykorzystuje. "Numery" to tekst z gatunku "lanie wody". Po jego przeczytaniu miałem wrażenie, że przeleciałem z Tokio do Nowego Jorku, a tak naprawdę przeszedłem tylko przez ulicę. Nie dzieje się tutaj nic ciekawego. Fabuła dość przewidywalna i szablonowa, a sam główny pomysł jest, ale tak naprawdę go nie ma, bo autorka nic z nim nie robi. Cała ta książka powinna być pierwszym (no może też i drugim) rozdziałem, bardziej rozbudowanej histori. Część finału jest ok, ale z drugiej strony- totalnie głupi (nie mogę zdradzać szczegółów). Prosta, banalna książka w stylu "Zmierzchu", czyli lanie wody, "przeżywającej" nastolatki.

Autorka "Numerów" przyznała, że bardzo lubi film "Raport mniejszości". To widać już po samym pomyśle, ale w przeciwieństwie do filmu czy też książki, ów pomysłu nie wykorzystuje. "Numery" to tekst z gatunku "lanie wody". Po jego przeczytaniu miałem wrażenie, że przeleciałem z Tokio do Nowego Jorku, a tak naprawdę przeszedłem tylko przez ulicę. Nie dzieje się tutaj nic...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedyną wadą w porównaniu do Silmarillionu jest to, że skupia się na jednej historii ;) Powiem szczerze, że we wspomnianym Silmarillionie, opowieść o Turinie nie powaliła mnie jakoś specjalnie na kolana, pewnie dlatego, że została przyćmiona przez historię Berena i Luthien, która wydała mi się ciekawsza i bardziej emocjonująca. Dziwnym zrządzeniem losu sięgnąłem jednak po "Dzieci Hurina" poświęcone tylko wątkowi Turina i co? Nie zawiodłem się. Tolkien po raz kolejny przeniósł mnie do wykreowanego świata i zatrzymał tam, aż do ostatnich stron. Bardziej rozbudowany wątek jeszcze lepiej nakreśla bohaterów i świat przedstawiony. Temp jest znakomite, a frajda z czytania nieopisana, choć sama opowieść smutna i tragiczna. Pozostaje mi już teraz zacząć czytać "Księgę zaginionych opowieści", z bardziej rozbudowaną historią Berena i Luthien. Zacieram już ręcę, bo jestem przekonany, że się nie zawiodę.

Jedyną wadą w porównaniu do Silmarillionu jest to, że skupia się na jednej historii ;) Powiem szczerze, że we wspomnianym Silmarillionie, opowieść o Turinie nie powaliła mnie jakoś specjalnie na kolana, pewnie dlatego, że została przyćmiona przez historię Berena i Luthien, która wydała mi się ciekawsza i bardziej emocjonująca. Dziwnym zrządzeniem losu sięgnąłem jednak po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu "Silmarillionu" i wystawieniu mu najwyższej oceny z możliwych, postanowiłe momentalnie sięgnąć po kolejną jego pozycję. Padło na "Niedokończone opowieści". Już na samym początku dostajemy informację, która stwierdza, że ów książka różni się od w\w "Silamrillionu" i to w moim przypadku zaważyło na ocenie "Niedokończonych...". Niestety na niekorzyść. Cóż mogę napisać. "Silmarillion" (choć wielu twierdziło, że trudny), pochłonąłem jednym tchem. Z "Niedokończonymi..." troszkę się męczyłem. Wina to zapewne konstrukcji samej książki jak i historii w nich przedstawionych. Na mój gust, nie były tak porywające jak w "Silmarillionie (najlepsza wg mnie to ta o Aldarionie). Mimo wszystko warta przeczytania, choć jak w przypadku "Silmarillionu" powiedziałem, że jest dla wszystkich, tak tutaj skłaniam się ku opnii, że jest już w większości dla fanów Tolkiena.

Po przeczytaniu "Silmarillionu" i wystawieniu mu najwyższej oceny z możliwych, postanowiłe momentalnie sięgnąć po kolejną jego pozycję. Padło na "Niedokończone opowieści". Już na samym początku dostajemy informację, która stwierdza, że ów książka różni się od w\w "Silamrillionu" i to w moim przypadku zaważyło na ocenie "Niedokończonych...". Niestety na niekorzyść. Cóż mogę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Król jest tylko jeden i jest nim pan J.R.R Tolkien. Książka naprawdę niesamowita. Wciąga od samego początku jak najlepszy serial. Mnóstwo bohaterów, wspaniały język, świetna i przemyślana do najdrobniejszego szczegółu fabuła. Tak. Jest to Biblia dla wszystkich Tolkienistów, ale nawet i zwykły czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Warto przeczytać jeszcze nie raz, by lepiej "wsiąknąć" w ten niesamowity świat. Fani Tolkiena nie będą mieć z tym problemu, a reszta sama się o tym przekona. Przeczytałem, ale już tęsknię.
P.S Historia Berena i Luthien to prawdziwa literacka poezja.

Król jest tylko jeden i jest nim pan J.R.R Tolkien. Książka naprawdę niesamowita. Wciąga od samego początku jak najlepszy serial. Mnóstwo bohaterów, wspaniały język, świetna i przemyślana do najdrobniejszego szczegółu fabuła. Tak. Jest to Biblia dla wszystkich Tolkienistów, ale nawet i zwykły czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Warto przeczytać jeszcze nie raz, by lepiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To miał być horror? Kpina. Książka Pyper'a jest nudna, infantylna i słabo napisana. Autor sili się na wiarygodność, a wychodzi mu niezamierzona komedia. Rzuca cytatami z "Raju utraconego", które do niczego nie prowadzą. Znaczna część książki to opis podróży, w międzyczasie przeplatane drętwymi dialogami, napisanymi jakbby rozmawiały dwa roboty, a nie ludzie. Słaba historia, niewykorzystany pomysł. Nic w tej książce nie zaskakuje, nie porywa, ani interesuje. Autorowi wyraznie brakuje wyobrazni jak i talentu pisarskiego, by dać czytelnikowi coś ponad słabą historyjkę o demonach, w którą nie uwierzy nawet pięciolatek.

To miał być horror? Kpina. Książka Pyper'a jest nudna, infantylna i słabo napisana. Autor sili się na wiarygodność, a wychodzi mu niezamierzona komedia. Rzuca cytatami z "Raju utraconego", które do niczego nie prowadzą. Znaczna część książki to opis podróży, w międzyczasie przeplatane drętwymi dialogami, napisanymi jakbby rozmawiały dwa roboty, a nie ludzie. Słaba historia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szukałem czegoś w stylu "Wielkiego sekretnego widowiska" C.Barkera, jednak srodze się zawiodłem. Książka odrzuciła mnie od siebie już od pierwszych stron. Drętwe dialogi i nudna akcja szybko i skuteczne odpychają, zamieniając przyjemność czytania w prawdziwe piekło. Mimo iż można tu spotkać różne dziwy i "atrakcje", jak dla mnie książka napisana bez wyobraźni, jakby na odczepnego. Przy Barkerze Knootz wychodzi jak pierwszoklasista, uczyący się pisać.

Szukałem czegoś w stylu "Wielkiego sekretnego widowiska" C.Barkera, jednak srodze się zawiodłem. Książka odrzuciła mnie od siebie już od pierwszych stron. Drętwe dialogi i nudna akcja szybko i skuteczne odpychają, zamieniając przyjemność czytania w prawdziwe piekło. Mimo iż można tu spotkać różne dziwy i "atrakcje", jak dla mnie książka napisana bez wyobraźni, jakby na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka spodoba się na pewno miłośnikom buddyzmu i krajów dalekiego wschodu (m.in Tybetu), ale dla przeciętnego czytelnika jest zbyt zakorzeniona w tych właśnie klimatach. Mnóstwo tutaj nazw, postaci oraz okolic, z którymi do tej pory większość z nas się nie spotkała. Ten kto nie ma podstawowej wiedzy z dziedziny buddyzmu, szybko się pogubi. To, co miało fascynować, zaczyna szybko nudzić. To, co miało być duchową podróżą w głąb siebie, stało się męczarnią. Książka nie jest zła, tylko po prostu ignoruje zwyczajnego czytelnika, zasypując go nazwami, które nawet ciężko zapamiętać.

Książka spodoba się na pewno miłośnikom buddyzmu i krajów dalekiego wschodu (m.in Tybetu), ale dla przeciętnego czytelnika jest zbyt zakorzeniona w tych właśnie klimatach. Mnóstwo tutaj nazw, postaci oraz okolic, z którymi do tej pory większość z nas się nie spotkała. Ten kto nie ma podstawowej wiedzy z dziedziny buddyzmu, szybko się pogubi. To, co miało fascynować, zaczyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nudna? Gdzie tam. Krótka, idealnie wywarzona, dla ludzi wrażliwych i rozumnych. Kto widzi tutaj tylko bezsensowne gadanie o rybach, powinien poważnie zastanowić się nad tym jaką jest osobą.

Nudna? Gdzie tam. Krótka, idealnie wywarzona, dla ludzi wrażliwych i rozumnych. Kto widzi tutaj tylko bezsensowne gadanie o rybach, powinien poważnie zastanowić się nad tym jaką jest osobą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka napisana bardzo dojrzałym i przyjaznym jężykiem. Świat przedstawiony jest rozbudowany i ciekawy, a jednak książka mnie nie zachwyciła. Niby wszystko jest na miejscu, ale czytanie jej nuży. Akcja prze do przodu, jednak nie dzieje się za wiele ciekawych rzeczy. Przypomina to trochę serialową "Gre o Tron". Dużo gadania, spisków itp, a za mało wydarzeń. Autor chciał pewnie dorównać Tolkienowi i trzeba przyznać, że w niektórych aspektach zbliża się do mistrza. Sprawę na pewno nie ułatwia mnóstwo dziwnych nazw. Rozumiem, że na potrzebu historii wymyśla się nowe rasy, bogów itp, ale w "Elantris" przypomina to czytanie po Śląsku, a i tak połowę nazw ciężko zapamiętać. Ogólnie rzecz biorąc jest to dojrzała powieść, ale jak dla mnie jest zbyt dużo wad. Nie wciąga i nie urzeka tak jak powinna.

Książka napisana bardzo dojrzałym i przyjaznym jężykiem. Świat przedstawiony jest rozbudowany i ciekawy, a jednak książka mnie nie zachwyciła. Niby wszystko jest na miejscu, ale czytanie jej nuży. Akcja prze do przodu, jednak nie dzieje się za wiele ciekawych rzeczy. Przypomina to trochę serialową "Gre o Tron". Dużo gadania, spisków itp, a za mało wydarzeń. Autor chciał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

I kiedy marzyłem o jakimś zwrocie akcji na który liczyłem po części poprzedniej, Marsden znów mnie zawiódł. Czwarta część znowu nudzi i niczym nie zaskakuje. Rozważania głównej bohaterki coraz bardziej męczą i irytują. Zero pomysłu na poprowadzenie akcji książki w jakimś nowym, świeżym kierunku. Dałem szansę, po części pierwszej. Niemal zmusiłem się do części trzeciej. Czwartą przeczytałem z nadziejami, ale teraz odpadam. Porzucam serię Marsdena na rzecz innej- "Gone"

I kiedy marzyłem o jakimś zwrocie akcji na który liczyłem po części poprzedniej, Marsden znów mnie zawiódł. Czwarta część znowu nudzi i niczym nie zaskakuje. Rozważania głównej bohaterki coraz bardziej męczą i irytują. Zero pomysłu na poprowadzenie akcji książki w jakimś nowym, świeżym kierunku. Dałem szansę, po części pierwszej. Niemal zmusiłem się do części trzeciej....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miło przeczytać książkę, która jest tak wielką kopalnią pomysłów i inspiracji dla współczesnej popkultury. Co do samej książki. Czyta się ją naprawdę fajnie. Jednak co najważniejsze, książka jest mądra i w pewnym stopniu prorocza. W dość prosty sposób ukazuję świat ludzi, którzy próbują podnieść się po porażce i na nowo odbudować swoje życie. Mimo tych zalet, potencjał tej powieści nie został do końca wykorzystany, bo... dzieję się tutaj zbyt mało. Autor chyba aż za bardzo skupił się na tych prostych rzeczach, nie poszerzając swojego pomysłu. Całość wydaje się prostolinijna i za mało emocjonująca. Jak na tamte czasy może było inaczej, dziś dla takich właśnie książek wynaleziono słowo "archaiczna".

Miło przeczytać książkę, która jest tak wielką kopalnią pomysłów i inspiracji dla współczesnej popkultury. Co do samej książki. Czyta się ją naprawdę fajnie. Jednak co najważniejsze, książka jest mądra i w pewnym stopniu prorocza. W dość prosty sposób ukazuję świat ludzi, którzy próbują podnieść się po porażce i na nowo odbudować swoje życie. Mimo tych zalet, potencjał tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obiecałem sobie, że po raczej przeciętnych dwóch pierwszych częściach przeczytam trzecią i dam sobie spokój z resztą. Dwie pierwsze książki opowiadają kropka w kropkę to samo, z tą różnicą, że zmieniają się cele bohaterów. Nie jest to przyjemne, gdy poświęca się czas na czytanie takiej serii, a autor nie raczy się nawet wysilić na coś oryginalnego. Trzecia część jest... taka sam. Powiela te same pomysły, schematy itp. Aż do wyrzygania. Ta historia ma taki potencjał, ale Marsdenowi brakuje wyobraźni. Książki aż proszą się o zastosowanie wielowątkowej akcji, co znacznie przyśpieszyłoby jej akcję. Niestety autor trzyma się jednej protagonistki. Akcja się wlecze i jest tak niemiłosiernie przewidywalna, że aż żal to czytać. W tej całej- raczej negatywnej recenzji- znajduję jeden plus. Końcówka. W końcu coś się ruszyło. I kiedy miałem dać sobie spokój po trzech częściach, biję się z myślą, czy poświęcić czas na kolejne książki. Wszak Marsedn zawiódł mnie już trzy razy.

Obiecałem sobie, że po raczej przeciętnych dwóch pierwszych częściach przeczytam trzecią i dam sobie spokój z resztą. Dwie pierwsze książki opowiadają kropka w kropkę to samo, z tą różnicą, że zmieniają się cele bohaterów. Nie jest to przyjemne, gdy poświęca się czas na czytanie takiej serii, a autor nie raczy się nawet wysilić na coś oryginalnego. Trzecia część jest......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po "Wielkim sekretnym widowisku". które powaliło mnie na kolana, zabrałem się za część drugą. Zabrałem się, muszę przyznać, z wielkimi oczekiwaniami ale i obawami. Czy książka mnie zawiedzie, czy może jeszcze przeskoczy poprzeczkę ustawioną przez poprzednika? Po pierwszym rozdziale, byłem zachwycony. Dalej również było świetnie. Niestety, gdzieś tak na poziomie 3/4, książka straciła trochę coś ze swojego rozmachu i oryginalności. Akcja jakby zwolniła i przestała intrygować. "Galilee", która powstała później, a którą przeczytałem wcześniej, zraziła mnie do siebie fatalnym zakończeniem (choć sama książka świetna). W "Everville" jest ten sam problem. Może nie jest to rozczarowanie tak duże, ale jednak. Pomimo słabszej końcówki "Everville" tak jak i jej poprzednik, to książka niesamowita, którą decenią ludzie lubiący niezwykłą i niczym niesprępowaną wyobraźnię. Rozmach powieści powala. Mnogość wątków, bohaterów i wydarzeń jest tak zróżnicowana i świetnie zbalansowana, że czyta się to na jednym 'wdechu". Osobiście nie lubię, gdy kontynuacje nie zawierają bohaterów z poprzednich części" Co prawda w "Everville", spotykamy starch znajmoych, ale mimo wszystko, całość jest zdominowana przez nowych bohaterów, którzy spychają tych starcyh na dalszy plan. (Mam tu na myśli wątek Jo-Beth i Howiego, oraz Grillo). Podsumowując. Druga część "Księgi sztuki" zachowała rozmach i pomysłowść poprzednika, jednak fascynacja już nie jest tak duża. To świetnie napisana powieść, którą czyta się znakomicie, jednak która nie jest dla każdego. Czekam na część trzecią, która rodzi się w bólach już 20 lat.

Po "Wielkim sekretnym widowisku". które powaliło mnie na kolana, zabrałem się za część drugą. Zabrałem się, muszę przyznać, z wielkimi oczekiwaniami ale i obawami. Czy książka mnie zawiedzie, czy może jeszcze przeskoczy poprzeczkę ustawioną przez poprzednika? Po pierwszym rozdziale, byłem zachwycony. Dalej również było świetnie. Niestety, gdzieś tak na poziomie 3/4,...

więcej Pokaż mimo to