Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Trzeci tom serii "Dark Elements". Czytając, odniosłam wrażenie, że autorka chciała jak najszybciej ukończyć pisanie. Dużo cukierkowych scen, mało adrenaliny.

Trzeci tom serii "Dark Elements". Czytając, odniosłam wrażenie, że autorka chciała jak najszybciej ukończyć pisanie. Dużo cukierkowych scen, mało adrenaliny.

Nic w tej książce nie jest logiczne. Bohaterzy są niekonsekwentni, poza imionami i zabójczym wyglądem niewiele więcej się o nich dowiadujemy, fabuła irracjonalna... Szkoda czasu, nawet jeśli potraktujemy opowieść jako "miłosny odmóżdżacz".

Nic w tej książce nie jest logiczne. Bohaterzy są niekonsekwentni, poza imionami i zabójczym wyglądem niewiele więcej się o nich dowiadujemy, fabuła irracjonalna... Szkoda czasu, nawet jeśli potraktujemy opowieść jako "miłosny odmóżdżacz".

Pochłonęła mnie całkowicie. Od pierwszego tomu nic nie było w stanie mnie oderwać, czytałam do świtu.
Uwielbiam tonąć w romansach, a jeśli na dodatek jest to powieść erotyczna, jak "50 twarzy...", "Buntownik", "Ten mężczyzna" czy "Dotyk Crossa" - spoko, jakoś przetrwam te odrealnione opisy. I w tym gatunku - w mojej ocenie - K. Bromberg wspięła się na wyżyny. Oto niby banalna fabuła, on silny, zabójczo przystojny, z problemami, ale ona - nie, nie krucha naiwna idiotka jak bohaterki innych autorek. Zachowanie Rylee zaskakiwało mnie na każdym kroku. Do tego częsta zmiana narratora, w końcu! Historię opowiadają oboje, a nie tylko dziewczyna, co daje nadzieję, że nie będzie kontynuacji w stylu "to samo tylko z jego perspektywy" - czego totalnie nie toleruję, choć rozumiem, że pisarze muszą zarabiać. Oczywiście zbyt słodko zrobiło się w trzecim tomie, ale i tak seria jest zdecydowanie warta grzechu.

Pochłonęła mnie całkowicie. Od pierwszego tomu nic nie było w stanie mnie oderwać, czytałam do świtu.
Uwielbiam tonąć w romansach, a jeśli na dodatek jest to powieść erotyczna, jak "50 twarzy...", "Buntownik", "Ten mężczyzna" czy "Dotyk Crossa" - spoko, jakoś przetrwam te odrealnione opisy. I w tym gatunku - w mojej ocenie - K. Bromberg wspięła się na wyżyny. Oto niby...