-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2022-03-07
*Powrócisz do tych lat, lecz
nigdy już do nich nie wejdziesz...
Młodość to miejsce, które opuściłeś."*
Lata osiemdziesiąte, stan Missouri, lato, które skwierczy i brzmi graniem cykad. Piętnastoletni Sam, jakiego życie dalekie jest od beztroskiego, podejmuje decyzję, by zatrudnić się w starym kinie. Ta jedna decyzja sprawia, że dotychczasowa codzienność chłopaka zaczyna nabierać nowych barw, a on - wcześniej uznawany za cichego dziwaka, nabiera pewności i innych cech, których się po sobie nie spodziewał.
Hard Land to opowieść o młodości, o dorastaniu, o pierwszych razach i o przeszkodach, które czyhać mogą na każdą dorastającą osobę. Książka ta jest też o stracie, która ciąży na chłopaku jeszcze długo przed faktyczną utratą. Bohaterowie radzą sobie z problemami lepiej lub gorzej, odkrywają siebie, odkrywają siebie nawzajem i zacieśniają więzi. Jednak nowi przyjaciele Sama po lecie mają wyjechać z miasta Grady, a on zastanawia się, co dalej z nim i z nim samym będzie.
*"- Grady jest jak słaba piosenka pop, której jednak ukradkiem się słucha.(...)*
*- Nie zrozumiałeś tej zabawy, stary, ty masz na Grady wyklinać!"*
Książkę czytało się niezwykle szybko. Benedict Wells ma przyjemny styl pisania, który przypadnie większości czytelnikom do gustu. Wplata wiele nawiązań do popkultury lat osiemdziesiątych. Przejmuje, wzrusza, sprawia, że bohaterom się kibicuje. Jest skierowana do osób, które mogłyby się łatwo z nimi utożsamić. Jest też powolna, niespieszna, a przez to może być też dosyć nijaka w swojej prostocie. Dla mnie nie jest to książka, która będzie jedną z ulubionych, jednak wspomnienie tego lata pewnie ze mną zostanie.
Jednym mankamentem, przez który nie mogłam wciągnąć się w tę historię na początku, było wiele wplecionych angielskich słów, które łatwo można było przetłumaczyć, a które nie były potrzebne w takiej właśnie formie. Do reszty nie mam żadnych zastrzeżeń.
Teraz nadchodzi lato, robi się ciepło, jeszcze trochę i też będzie skwierczeć, a cykady bądą grać za oknami. Jeśli chcecie poczuć się jak Sam podczas swojego najważniejszego lata w życiu, warto sięgnąć po "Hard Land".
*Powrócisz do tych lat, lecz
nigdy już do nich nie wejdziesz...
Młodość to miejsce, które opuściłeś."*
Lata osiemdziesiąte, stan Missouri, lato, które skwierczy i brzmi graniem cykad. Piętnastoletni Sam, jakiego życie dalekie jest od beztroskiego, podejmuje decyzję, by zatrudnić się w starym kinie. Ta jedna decyzja sprawia, że dotychczasowa codzienność chłopaka zaczyna...
2017-09-03
Czym jest "Dzień czwarty"?
Ogromny wycieczkowiec nazwany "Pięknym Marzycielem" odbija od brzegu wraz z około dwoma tysiącami pasażerów, którzy mogli sobie pozwolić na tak luksusowe rozpoczęcie Nowego Roku. Równie liczna obsługa stara się zapewnić klientom wszystko, co najlepsze, żeby choć trochę odbudować mizerną reputację firmy Foveros. Łącznie prawie trzy tysiące osób wypływa na otwartą wodę, a żadna z nich nie spodziewa się, co spotka je już wkrótce. A może ktoś się jednak spodziewa...?
Trzy pierwsze dni upływają spokojnie, czwartego dnia jednak zaczyna się robić nieciekawie, by później w ciągu kolejnych dni rozpętało się prawdziwe piekło na pokładzie. Silniki przestają działać, nie można połączyć się z nikim z zewnątrz, wybucha epidemia norowirusa, zaczyna brakować jedzenia, kanalizacja wysiada, zasięgu nie ma - statek dryfuje na oceanie pozostawiony samemu sobie.
Sarah Lotz buduje napięcie już od samego początku, wprowadza coraz więcej postaci, robi się coraz ciekawiej. Mogłoby się wydawać, że taka mnogość bohaterów może zakręcić czytelnikiem, autorka jednak sprytnie naprowadza nas w każdym rozdziale, kim jest ów osoba, nie mamy więc z tym najmniejszych problemów.
W całości seria jest jedną wielką tajemnicą i choć to ciekawy zabieg, chętnie dowiedziałabym się, co tak naprawdę kryje się za tymi wszystkimi katastrofami. Nie znalazłam informacji, czy autorka planuje stworzenie trzeciej części bądź czy już nad nią pracuje, jednak gdyby ta pojawiła się na rynku, chętnie bym po nią sięgnęła.
Więcej na: http://bookprisoner.blogspot.com/2017/09/witamy-na-pokadzie-pieknego-marzyciela.html
Czym jest "Dzień czwarty"?
Ogromny wycieczkowiec nazwany "Pięknym Marzycielem" odbija od brzegu wraz z około dwoma tysiącami pasażerów, którzy mogli sobie pozwolić na tak luksusowe rozpoczęcie Nowego Roku. Równie liczna obsługa stara się zapewnić klientom wszystko, co najlepsze, żeby choć trochę odbudować mizerną reputację firmy Foveros. Łącznie prawie trzy tysiące osób...
Związek Zuzy w jednym momencie się rozpada, kiedy Mikołaj postanawia ją rzucić. Dziewczyna nie wie, co ze sobą zrobić, do czasu gdy dzwoni przyjaciółka. Wtedy wszystko wydaje się jasne. Zuza rzuca wszystko i przenosi się z Polski do Nowej Zelandii. A wszystko z myślą, żeby odżyć i zapomnieć o byłym narzeczonym. Będzie się działo!
Właściwie historia może być jak najbardziej przewidywalna, cóż bowiem może się stać, gdy świeżo upieczona singielka wylatuje do innego kraju, żeby zapomnieć o swoim byłym.
Książkę czytało się bardzo szybko, nieprzeczytanych kartek ubywało mi w niebywałym tempie, a ja spragniona ciepła Nowej Zelandii, chłonęłam każdą ciekawostkę. Z żalem przyjęłam fakt, że nie dowiem się zbyt wiele o tym państwie. Owszem, autorka od czasu do czasu podrzuca jakiś smakowity kąsek, jednak, jak to na ten gatunek przystało, większość treści zajmuje głównie romans. Zamiast więc czytać o kolejnej scenie miłosnej i rozwodzeniu się bohaterki nad przystojnym, opalonym i (oczywiście!) umięśnionym mieszkańcem wyspy, chętnie wybrałabym się z nimi na zaplanowaną wycieczkę dookoła, o której z resztą bohaterowie wspominali. Tak też sie nie stało. Rozumiem jednak, że autorkę ograniczała objętość, a "Styczniowa letnia noc" nie miała być reportażem podróżniczym, a jedynie romansem z ciekawym państwem w tle.
I tu nie mam nic do zarzucenia, bo historia miłosna, mimo wzlotów i uniesień, nie zaskoczyła mnie niczym. To jednak pozytywne odczucie, bowiem ja od tej książki właśnie tego oczekiwałam. Chciałam, żeby mnie niczym nie zaskoczyła, dając mi miast to, czego od niej chcę — przyjemnego, lekkiego i rozluźniającego romansu, którego będę mogła czytać pod kocem z kubkiem herbaty w ręku.
I tak też było.
Związek Zuzy w jednym momencie się rozpada, kiedy Mikołaj postanawia ją rzucić. Dziewczyna nie wie, co ze sobą zrobić, do czasu gdy dzwoni przyjaciółka. Wtedy wszystko wydaje się jasne. Zuza rzuca wszystko i przenosi się z Polski do Nowej Zelandii. A wszystko z myślą, żeby odżyć i zapomnieć o byłym narzeczonym. Będzie się działo!
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toWłaściwie historia może być jak najbardziej...