-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant5
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński9
Biblioteczka
2024-05-13
2024-04-23
2024-04-05
2023-12-10
2024-01-08
2023-11-18
2023-10-20
2023-10-03
2023-09-30
2023-06-06
2023-04-05
2023-02-08
2022-12-18
2022-12-15
Druga część trylogii wciąż zachwyca swoim klimatem, nawiązaniami do mitologii słowiańskiej i zwrotami akcji. Pod pewnymi względami jest nawet lepsza od „Idź i czekaj mrozów” i przypadła mi do gustu bardziej.
Tym razem zaczyna się intensywnie – głównym tematem tomu jest polowanie na wilkołaka. I muszę przyznać, że absolutnie nie domyśliłam się rozwiązania, które zastosowała autorka, czyniąc z głównej bohaterki krwiożerczą bestię. Poza poszukiwaniem podejrzanego musi więc poza tym radzić sobie z własnym „niedysponowaniem” w pewne dni miesiąca. Mamy więc osobiste zmagania w dodatku do śledztwa, któremu jeszcze dodaje napięcia pojawienie się trzech obcych we wiosce.
Chociaż główny wątek sprowadzenia wilkarów zza Sinych Wód nie posuwa się wyraźnie w tej części, wątek wilkołaczy w zupełności rekompensuje to czytelnikowi. Widzimy jednak równocześnie subtelne zmiany, które przygotowują bohaterów do rozwiązania akcji w następnym tomie. Rozwija się przede wszystkim postać Atry, której losy stają się równie interesujące, co głównych bohaterów.
Podsumowując, drugi tom trzyma poziom pierwszego, a nawet wychodzi ponad oczekiwania. Zachęca z pewnością do sięgnięcia po kolejny i poznania zakończenia historii.
Druga część trylogii wciąż zachwyca swoim klimatem, nawiązaniami do mitologii słowiańskiej i zwrotami akcji. Pod pewnymi względami jest nawet lepsza od „Idź i czekaj mrozów” i przypadła mi do gustu bardziej.
Tym razem zaczyna się intensywnie – głównym tematem tomu jest polowanie na wilkołaka. I muszę przyznać, że absolutnie nie domyśliłam się rozwiązania, które zastosowała...
2023-01-07
2022-12-01
Po niedawnej lekturze „Panny. Gołoborze” miałam wciąż niedosyt, jeżeli chodzi o literaturę o tematyce słowiańskiej. Skuszona pozytywnymi recenzjami, sięgnęłam zatem po trylogię „Wilcza Dolina” opowiadającą historię Vendy, zielarki mieszkającej w tajemniczej górskiej dolinie nawiedzanej przez bogów i demony.
Tym, co spodobało mi się najbardziej w pierwszej części, jest jasno nakreślona fabuła powieści – główną problematyką cyklu jest powrót zza Sinych Wód wilkarów, czyli ludu pośredniego pomiędzy ludźmi a wilkami. Na ścieżce wiodącej ku temu przeznaczeniu staje Venda, zakochana w ostatnim wilkarze. Mamy więc zawiązanie akcji, wiele perypetii wiodących do przejęcia przez Vendę roli opiekunki doliny oraz wzruszające zakończenie, w którym poświęca się ona, by ratować ukochanego.
Poza silną fabułą na uwagę zasługują bohaterowie. Chociaż sama postać Vendy nie jest może najbardziej angażująca, to swoje wątki mają też pozostali bohaterowie – intrygujący DaWern, Atra stykająca się z demonami na Cmentarzu Wyklętych, czy Jada nawiązująca romans z chmurnikiem. Dzięki tym rozwiniętym historiom drugoplanowych postaci autorka rysuje charakterystykę całej zamkniętej społeczności, co sprawia, że powieść nabywa realizmu.
Solidna fabuła i bohaterowie w połączeniu z niesamowitym klimatem powieści tworzą bardzo dobrą mieszankę słowiańskiej powieści grozy, romansu i powieści obyczajowej. Atmosfera tajemnicy zachęca do przewracania kolejnych stron i jestem pewna, że sięgnę niebawem po kolejne części.
Po niedawnej lekturze „Panny. Gołoborze” miałam wciąż niedosyt, jeżeli chodzi o literaturę o tematyce słowiańskiej. Skuszona pozytywnymi recenzjami, sięgnęłam zatem po trylogię „Wilcza Dolina” opowiadającą historię Vendy, zielarki mieszkającej w tajemniczej górskiej dolinie nawiedzanej przez bogów i demony.
Tym, co spodobało mi się najbardziej w pierwszej części, jest...
2022-10-24
Jest to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Puzyńską i niestety pierwsze wrażenie jest nieco zbyt nijakie. A biorąc pod uwagę niezmiernie ciekawe umieszczenie akcji w otoczce mitologii słowiańskiej, mogło być tak dobrze.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest na pewno struktura powieści: w pewnych momentach autorka kieruje nas do anegdot umieszczonych na końcu, pozostawiając decyzję o ich przeczytaniu czytelnikowi. I chociaż na początku pomysł wydawał mi się oryginalny i przyciągający uwagę, szybko okazało się, że forma przerasta treść. Przeskakiwanie pomiędzy kartkami i szukanie odpowiednich stron zabierało czas i wyrywało mnie ze skupienia. Ciekawy pomysł okazał się przegranym ze zwykłą wygodą. Ponadto kwestionuję dobór anegdot – o ile niektóre z nich faktycznie mogłyby zostać pominięte (np. te odnoszące się do przeszłości bohaterów), o tyle część opisywała momenty po cliffhangerach, które według mnie powinny zostać umieszczone w głównej części książki.
O samej fabule nie mam dużo do powiedzenia. Jest to de facto kryminał. Elementy fantastyczne ograniczają się w zasadzie do licznych postaci z mitologii i demonologii słowiańskiej i niestety są mało rozbudowane – taki wąpierz jest raz wspomniany, a następnie pojawia się na dwóch stronach i znika z fabuły. Mam przez to wrażenie, że autorka chciała umieścić jak najwięcej takich elementów, bez zadbania o ich sensowną rozbudowę.
„Chąśba” nie zachwyciła mnie po żadnym względem i chociaż nie jest tragiczna, to nie mogę ocenić jej pozytywnie. Jest to raczej średniak dla osób pasjonujących się klimatami słowiańskimi, chociaż i im poleciłabym inne pozycje.
Jest to moje pierwsze spotkanie z Katarzyną Puzyńską i niestety pierwsze wrażenie jest nieco zbyt nijakie. A biorąc pod uwagę niezmiernie ciekawe umieszczenie akcji w otoczce mitologii słowiańskiej, mogło być tak dobrze.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest na pewno struktura powieści: w pewnych momentach autorka kieruje nas do anegdot umieszczonych na końcu, pozostawiając...
2022-10-17
Po ostatnią część trylogii sięgnęłam z pewną niechęcią. Chciałam jednak skończyć tę serię, nawet jeśli moja motywacja osłabła w międzyczasie. I chociaż nie powiem, żebym żałowała tej decyzji, mam dość negatywną opinię o całości.
W trzecim tomie wreszcie doczekujemy się pewnego poziomu kompetencji u Rin, kiedy na początku dostaje dowództwo nad jednym z oddziałów armii Południa. I chociaż momenty sukcesów głównej bohaterki wciąż są przeplatane z katastrofami, ostatecznie wychodzi ona z całej sytuacji zwycięsko. Pod tym względem jest zatem znacznie mniej frustrująco.
W porównaniu do większości treści serii zakończenie wypada nieźle i uważam, że tragiczny koniec Rin jest jedynym dla niej wyjściem z impasu. Niestety, z biegiem akcji czułam się coraz mniej związana z bohaterami, więc pomimo tego, że uważam zamknięcie książki za udane, nie wzbudziło u mnie zbyt wielu emocji.
Szkoda, że liczne wady „Wojny makowej” przewyższają zalety. Początkowe zaangażowanie osłabło wraz z kolejnymi niekonsekwencjami w zachowaniu bohaterów i pomimo wartkiej akcji pełnej zwrotów i cliffhangerów, zainteresowania nie dało się utrzymać do końca. Chociaż nie była to tragicznie zła seria, nie przypuszczam, by miała zostać na dłużej w mojej pamięci.
Po ostatnią część trylogii sięgnęłam z pewną niechęcią. Chciałam jednak skończyć tę serię, nawet jeśli moja motywacja osłabła w międzyczasie. I chociaż nie powiem, żebym żałowała tej decyzji, mam dość negatywną opinię o całości.
W trzecim tomie wreszcie doczekujemy się pewnego poziomu kompetencji u Rin, kiedy na początku dostaje dowództwo nad jednym z oddziałów armii...
2022-09-16
Natychmiast po zakończeniu pierwszej części sięgnęłam po kolejną: wciągająca historia jednak zrobiła swoje. Niestety moje wrażenia po jej ukończeniu są jeszcze bardziej niekorzystne niż w przypadku „Wojny makowej”.
Pomimo tego, że na poziomie fabularnym „Republika smoka” wypada nieźle, zarzuty dotyczące bohaterów wybrzmiewają tutaj mocniej. Zdaję sobie sprawę, że autorka stawia na realizm i unika gloryfikacji postaci, ale poziom niekompetencji Rin przekracza wszelkie granice. To w połączeniu z trudnym do polubienia charakterem daje nam receptę na zniechęcenie główną bohaterką. Traci ona pozycję, szacunek wojsk, swój oddział, a w końcu zostaje zdradzona przez przyjaciela. I w zasadzie większości z tych zdarzeń mogłaby uniknąć, gdyby tylko zachowała się w rozsądny sposób, np. uciekła natychmiast po udanej obronie miasta, zamiast upijać się z Nezhą.
Jest to bardzo subiektywne, ale nie spodobał mi się osobiście wątek zdrady Nezhy. Po pierwsze dlatego, że wydaje mi się niekonsekwentny z nakreślonym dotychczas charakterem. Chociaż oddany sprawie swojego ojca, nie wahał się on czasem postawić na swoim w konflikcie z bratem, a ponadto wyrażał się raczej zdroworozsądkowo o ich sytuacji i wyglądało na to, że potrafi patrzeć krytycznie na poczynania dowództwa. Po drugie, w tym momencie miałam już trochę dość przemocy i zaczęłam się zastanawiać, czy w tym kraju nie ma ani jednego dobrego człowieka (może poza Kitajem).
Zachowanie bohaterów sprawiło zatem, że zapragnęłam odciąć się i zdystansować emocjonalnie od tej trylogii. Nie chciałabym umniejszać jej zalet, ale te kilka wad sprawia, że nie mam ochoty rozpocząć od razu lektury ostatniej części.
Natychmiast po zakończeniu pierwszej części sięgnęłam po kolejną: wciągająca historia jednak zrobiła swoje. Niestety moje wrażenia po jej ukończeniu są jeszcze bardziej niekorzystne niż w przypadku „Wojny makowej”.
Pomimo tego, że na poziomie fabularnym „Republika smoka” wypada nieźle, zarzuty dotyczące bohaterów wybrzmiewają tutaj mocniej. Zdaję sobie sprawę, że autorka...
2022-09-13
W końcu ten wielki bestseller ostatnich lat doczekał się mojej uwagi. I chociaż rozumiem jego fenomen i mnie również wciągnęła historia Rin, pewnymi aspektami tej książki nie byłam zachwycona.
Do wielkich jej plusów należy z pewnością łatwość czytania. Pochłania się ją szybko, akcja toczy się błyskawicznie i pełna jest walk, akcji taktycznych oraz niespodziewanych zwrotów – o „Wojnie makowej” można mówić wiele, ale na pewno nie to, że jest nudna. Ponadto wciąga nas świat przedstawiony stylizowany na Chiny z pierwszej połowy XX wieku. Nie jest to typowe środowisko, co powoduje, że seria ta wyróżnia się na tle licznych średniowieczno-europejskich fantasy, do których jesteśmy przyzwyczajeni.
Największym chyba minusem powieści są jej bohaterowie. Zdaję sobie sprawę, że główna bohaterka została wykreowana tak, by być możliwie odpychającą postacią. Rin ciężko polubić, z jej wybuchowym charakterem i temperamentem, skłonnością do działania przed myśleniem oraz niezdrową fascynacją swym dowódcą, Altanem. Domyślam się, że właśnie taką osobowość mógłby mieć człowiek wychowany w trudnych warunkach, ale wciąż nie pomaga to w zaangażowaniu się w losy bohaterki i kibicowaniu jej. Poza Rin nikt nie wybija się z obsady – reszta postaci jest słabo nakreślona, brakuje mi jakichkolwiek opisów przeżyć wewnętrznych bohaterów i wytłumaczenia wielu ich dziwacznych zachowań. Zwłaszcza relacje między nimi są niespójne i pospiesznie tworzone – przykładem jest nienawiść pomiędzy Rin a Nezhą, która w akademii napędza ich rywalizację i doprowadza do brutalnej walki podczas egzaminów, a która po wybuchu wojny błyskawicznie transformuje w przyjaźń.
Intrygująca jest poruszana problematyka. Autorka stara się uczynić swój świat szarym moralnie i pokazuje, że żadne decyzje nie są wprost dobre lub złe. Kulminacja dyskusji nad racją stanu zostaje osiągnięta w zakończeniu, kiedy to Rin niszczy cały kraj, by zakończyć wojnę. Ocena jej postępowania nie jest w żaden sposób sugerowana i Kuang pozostawia ją czytelnikowi. Uważam to oczywiście za plus, jednak zastanawiam się, czy celowo dylematy nie są pokazane w bardzo ekstremalnym świetle (bestialstwo Mugeńczyków wobec Nikan, zagłada całego Mugen). Sprawia to wrażenie, że autorka polega na „shock value” i kontrowersyjności powieści.
„Wojna makowa” to pozycja oryginalna, ale niezbyt głęboka i raczej stawiająca na skuszenie czytelnika do przewracania kolejnych jej kartek. Cierpią na tym proza oraz kreacje bohaterów. Jest natomiast idealna jako czysta rozrywka.
W końcu ten wielki bestseller ostatnich lat doczekał się mojej uwagi. I chociaż rozumiem jego fenomen i mnie również wciągnęła historia Rin, pewnymi aspektami tej książki nie byłam zachwycona.
Do wielkich jej plusów należy z pewnością łatwość czytania. Pochłania się ją szybko, akcja toczy się błyskawicznie i pełna jest walk, akcji taktycznych oraz niespodziewanych zwrotów...
Chciałabym o trzecim tomie powiedzieć to samo, co o drugim. Niestety tutaj rozwiązanie fabularne autorki mnie rozczarowało i chociaż rozumiem zamysł, efekt końcowy był poniżej moich oczekiwań.
W tym tomie napotykamy nieoczekiwaną zmianę w umiejscowieniu akcji – dokonujemy przeskoku w czasie o kilkanaście lat. Główni bohaterowie odchodzą na drugi plan, a ich miejsce zajmuje cała obsada nowych postaci, które urodziły się w okolicach lub niedługo po zakończeniu akcji drugiego tomu. Zabieg ten ma uzasadnienie – autorka chciała pokazać, że to młodzież ze wsi przejmie rolę wojowników w starciu z wilkarami, natomiast Venda pełni bardziej rolę stratega, który obmyśla plan obrony. Końcówka książki wyjaśnia też, dlaczego plan ten w ogóle powstał – kilkoro młodych mężczyzn okazuje się synami Vendy.
To w teorii intrygujące rozwiązanie fabularne okazało się niewypałem w praktyce. Głównym moim zarzutem jest kompletny brak zainteresowania nowymi bohaterami – po dwóch tomach chciałam więcej Vendy i DaWerna. Otrzymałam natomiast mnóstwo nowych postaci, których imion nie mogłam nawet spamiętać, i którzy nie interesowali mnie w najmniejszym stopniu. Niektórzy z nich zostali rozwinięci bardziej (jak Olanna i Alasa) i w te wątki mogłam zaangażować się bardziej, co jednak nie oznacza, że podobały mi się – w szczególności relacja Alasy z Irkem był frustrująca i nie do końca rozumiałam, w którą stronę ma to iść.
Poza tymi potknięciami jest nieźle, ale „Wezwijcie moje dzieci” zdecydowanie nie wywołały we mnie tak pozytywnych emocji, jak poprzednie części. Podobało mi się samo zakończenie, które, choć cukierkowe, dobrze zamykało wszystkie wątki. Jest to jednak za mało, by zmienić moją opinię, bo żeby do niego dojść, musiałam przedrzeć się przez gruby tom niezbyt interesującej akcji.
Chciałabym o trzecim tomie powiedzieć to samo, co o drugim. Niestety tutaj rozwiązanie fabularne autorki mnie rozczarowało i chociaż rozumiem zamysł, efekt końcowy był poniżej moich oczekiwań.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW tym tomie napotykamy nieoczekiwaną zmianę w umiejscowieniu akcji – dokonujemy przeskoku w czasie o kilkanaście lat. Główni bohaterowie odchodzą na drugi plan, a ich miejsce...