Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Rozczarował mnie "Saturnin". Spodziewałam się lekkiego szaleństwa w stylu choćby Bočka a dostałam płaską opowieść z suchym humorem, który niejako trafnie został opisany na okładce jako angielski. Chociaż jest to raczej wariacja na temat angielskiego humoru. Przyznam, że niektóre fragmenty są genialne i choć nie wywołały moje głośnego śmiechu to zachwyciły mnie błyskotliwymi obserwacjami świata i ludzkiej natury. Dużo jednak było fragmentów nijakich, letnich, bez smaku. Opowieść trzydziestoletniego młodzieńca stylizowanego na starego kawalera to nie jest to co lubię najbardziej. Dodatkowo wszystkie postaci wydały mi się papierowe, takie archetypy: szalony służący, urocza dziewczyna, kochany ale dziwaczny dziadek, stuknięta ciotka z synem pantoflarzem i w końcu bełkoczący bzdury doktor Vlach, którego pochodzenie nie jest wyjaśnione. Wszystko jest trochę wtórne i bez energii. Opowieść snuje się leniwie i nie ma żadnych elementów zaczepienia zachęcających aby czytać dalej. Wydaje mi się, że są w czeskiej literaturze książki o niebo lepsze i zabawniejsze choćby Sabach gdzie też nie ma fabuły a czyta się każdą opowieść z wielką przyjemnością i dużą ilością śmiechu. Specjalnie zakupiłam papierowy egzemplarz "Saturnina" bo wydawca nie dawał nadziei na wersję elektroniczną a teraz żałuję że dałam się naciągnąć reklamie i zapewnieniom że "to książka, którą Czesi wolą od Szwejka". Mam fazę ostatnio na czeską literaturę ale po tej książce chyba zrobię sobie przerwę.

Rozczarował mnie "Saturnin". Spodziewałam się lekkiego szaleństwa w stylu choćby Bočka a dostałam płaską opowieść z suchym humorem, który niejako trafnie został opisany na okładce jako angielski. Chociaż jest to raczej wariacja na temat angielskiego humoru. Przyznam, że niektóre fragmenty są genialne i choć nie wywołały moje głośnego śmiechu to zachwyciły mnie błyskotliwymi...