Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Podobało mi się. Fajny klimat, wartka akcja i chandlerowski sznyt bardzo mi pasowały. Zakończenie naciągane, ale za to bohaterowie, surowy język i poczucie humoru z naddatkiem rekompensują braki fabularne. Szkoda, że to zamknięta historia, a nie seria, w każdym razie zamierzam lepiej poznać się z twórczością Roberta Littella.

Podobało mi się. Fajny klimat, wartka akcja i chandlerowski sznyt bardzo mi pasowały. Zakończenie naciągane, ale za to bohaterowie, surowy język i poczucie humoru z naddatkiem rekompensują braki fabularne. Szkoda, że to zamknięta historia, a nie seria, w każdym razie zamierzam lepiej poznać się z twórczością Roberta Littella.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W sumie może być, ciężko się czegoś czepiać - kryminał jak kryminał. Plus z zwięzłość, bo audiobook trwa 7 godzin, więc słuchacz nie zdąży się mylić, ale czy za tydzień będę pamiętał o tej książce? szczerze wątpię.

W sumie może być, ciężko się czegoś czepiać - kryminał jak kryminał. Plus z zwięzłość, bo audiobook trwa 7 godzin, więc słuchacz nie zdąży się mylić, ale czy za tydzień będę pamiętał o tej książce? szczerze wątpię.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby Henry Kissinger był postacią literacką stworzoną przez Georga R.R. Martina lub Joe Abercrombiego na pewno byłby ulubieńcem czytelników. Diablo inteligentny, błyskotliwy, czarujący, dowcipny, ale też dbający przede wszystkim o własny interes i kompletnie amoralny - wypisz wymaluj lord Littefinger z Gry o Tron. Niestety zły los sprawił, że Kissinger nie narodził się w wyobraźni żadnego pisarza parającego się fantastyką, a w niemieckim Furth w 1923 roku, co więcej prowadził politykę zagraniczną największego mocarstwa XX wieku.

Sama biografia jest ok, ale dla mnie zbyt amerykocentryczna, trochę zabrakło mi również podsumowania spuścizny Kissingera - efektów długofalowych jego polityki (co poniekąd tłumaczy fakt, że książka była wydana w latach 90' gdy był on aktywny zawodowo). Poza tym, jak to u Isaacsona, jest dokładnie, miejscami drobiazgowo, ale czyta się dobrze i lekko. No i polskie wydanie (Zysk i S-ka) to mistrzostwo.

Gdyby Henry Kissinger był postacią literacką stworzoną przez Georga R.R. Martina lub Joe Abercrombiego na pewno byłby ulubieńcem czytelników. Diablo inteligentny, błyskotliwy, czarujący, dowcipny, ale też dbający przede wszystkim o własny interes i kompletnie amoralny - wypisz wymaluj lord Littefinger z Gry o Tron. Niestety zły los sprawił, że Kissinger nie narodził się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z podejrzliwością podchodzę do tekstów magicznie odnalezionych i wydanych po śmierci autorów, bo zazwyczaj to nie przypadek sprawił, że owe rękopisy leżały zapomniane w szafie pod stertą bielizny, na dysku twardym komputera, czy za kanapą. Dwa najczęstsze powody takiej sytuacji to: teksty są za słabe, lub zbyt intymne, by ujrzały światło dzienne i tylko niepowstrzymana niczym przypływ dolarów, pazerność wydawców wypycha je do czytelników.

Dlatego bardzo ucieszyło mnie, że "Pociągnięcie pióra" to jeden z tych chlubnych wyjątków potwierdzających regułę i jednoznacznie pokazał, że spadkobiercy twórczości Pratchetta poważnie podchodzą do ostatniej woli pisarza, nie próbując wydawać postawionych przez niego niedokończonych powieści i nie reanimują jego porzuconych pomysłów*. Skąd zatem wzięły się teksty opublikowane w tym zbiorze? Pratchett, jeszcze gdy był dziennikarzem, pisywał te "zaginione opowiadania" na potrzeby gazet pod pseudonimem Patrick Kearns i nie magia, a ciężka praca fanów sir Terry'ego, przeczesując w narodowej bibliotece roczniki starych gazet w poszukiwaniu śladów tajemniczego Patricka Kearnesa, pozwoliła im ponownie trafić do ludzi. Czy ich praca się opłaciła?

Opowiadania są różne, jedne błyskotliwe inne pomysłowe, prawie wszystkie urocze w stylu dawnego SF, trochę czuć, że Pratchetta (Kearansa) ograniczała przestrzeń gazetowych kolumn i odcinkowa forma opowiadań, i że nie jest to jeszcze ten Pratchett od Świata Dysku - tym niemniej - fani sir Terrego powinni być zadowoleni mogąc zobaczyć jak kształtował się jego styl i rozwijał warsztat. Również fani humorystycznego SF z lat 60' i 70' powinni być zadowoleni, ale ten zbiór to raczej miła, przyjemna ciekawostka. Wiele opowiadań była dla mnie nieczytelna, nie rozumiałem kontekstu historii mocno osadzonych w czasie i miejscu pytania, lub w brytyjskim folklorze (tutaj z pomocą przyszedł tłumacz - niezrównany Piotr W. Cholewa). Całościowo jednak zbiór jest niezły i powinien zadowolić fanów Pratchetta.





*Jeśli wierzyć Robowi Wilkinsowi, wieloletniemu sekretarzowi Pratchetta i opiekunowi jego literackiej spuścizny, wszystko co pisarz pozostawił po sobie zostało całkowicie i nieodwracalnie zniszczone.

Z podejrzliwością podchodzę do tekstów magicznie odnalezionych i wydanych po śmierci autorów, bo zazwyczaj to nie przypadek sprawił, że owe rękopisy leżały zapomniane w szafie pod stertą bielizny, na dysku twardym komputera, czy za kanapą. Dwa najczęstsze powody takiej sytuacji to: teksty są za słabe, lub zbyt intymne, by ujrzały światło dzienne i tylko niepowstrzymana...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo interesujące szkice o starożytnej Grecji. Autor, na podstawie analizy licznych tekstów źródłowych, ciekawie opowiada o tym co nas ze starożytnymi łączy i dzieli. Zdziwiło mnie jak mocno postrzeganie świata przez Hellenów odbiegało od naszego, jak innymi motywacjami kierowali się w życiu i jak patrzyli na świat. Te eseje dają porządne fundamenty do dalszego zgłębiania historii starożytnych Greków.

Bardzo interesujące szkice o starożytnej Grecji. Autor, na podstawie analizy licznych tekstów źródłowych, ciekawie opowiada o tym co nas ze starożytnymi łączy i dzieli. Zdziwiło mnie jak mocno postrzeganie świata przez Hellenów odbiegało od naszego, jak innymi motywacjami kierowali się w życiu i jak patrzyli na świat. Te eseje dają porządne fundamenty do dalszego zgłębiania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fajne to było, kolejna "górska" książka Michała Śmielaka, która mi podeszła przede wszystkim dzięki specyficznemu klimatowi klimatowi Bieszczadzkiej wioski i jej mieszkańców - wszyło z tego takie "Ranczo" na sterydach i chociaż punkt wyjścia jest absurdalny, żeby nie powiedzieć durny, a w środku akcja staje się nieco zbyt zagmatwana (miałem problem z ogarnięciem, który policjan jest czyim synem/zięciem/mężem/bratem) to finalnie "Pomruk" to dobra historia, sprawnie napisana i dająca kupę przyjemności.
Odnajduję się w górach Śmielaka bez mapy.

Fajne to było, kolejna "górska" książka Michała Śmielaka, która mi podeszła przede wszystkim dzięki specyficznemu klimatowi klimatowi Bieszczadzkiej wioski i jej mieszkańców - wszyło z tego takie "Ranczo" na sterydach i chociaż punkt wyjścia jest absurdalny, żeby nie powiedzieć durny, a w środku akcja staje się nieco zbyt zagmatwana (miałem problem z ogarnięciem, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejny udany tom "Światów Pilipiuka". Doktor Skórzewski (2 świetne opowiadania) jak zawsze w formie, Robert Storm też daje radę, poszukiwania zaginionej armaty wciągnęły mnie bez reszty, a opowiadanie o Klementynce miło zaskoczyło. Jedynie w ostatnim i zarazem tytułowym opowiadaniu prawie udławiłem się zbyt dużą porcją poglądów Pilipiuka na temat zgniłego zachodu. Tak czy inaczej opowiadania Wielkiego Grafomana niezmiennie dają mi wiele radości. Czekam na kolejne tomy.

Kolejny udany tom "Światów Pilipiuka". Doktor Skórzewski (2 świetne opowiadania) jak zawsze w formie, Robert Storm też daje radę, poszukiwania zaginionej armaty wciągnęły mnie bez reszty, a opowiadanie o Klementynce miło zaskoczyło. Jedynie w ostatnim i zarazem tytułowym opowiadaniu prawie udławiłem się zbyt dużą porcją poglądów Pilipiuka na temat zgniłego zachodu. Tak czy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fajne, pomysłowe, z przekombinowanym zakończeniem. Slasher z wątkiem kryminalnym, dobrze Śmielakowi wychodzi to mieszanie gatunków w górskim anturażu, jeśli do czegoś miałbym się przyczepić to do stężenia suchych żartów w dialogach między uczestnikami feralnego wieczoru kawalerskiego.

Fajne, pomysłowe, z przekombinowanym zakończeniem. Slasher z wątkiem kryminalnym, dobrze Śmielakowi wychodzi to mieszanie gatunków w górskim anturażu, jeśli do czegoś miałbym się przyczepić to do stężenia suchych żartów w dialogach między uczestnikami feralnego wieczoru kawalerskiego.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Fajna powieść z pogranicza horroru i kryminału, na pewno przypadnie do gustu czytelnikom gazet takich jak "Fakty i mity" czy "Nie" i górskich włóczęg. Michał Śmielak znalazł swoją niszę i konsekwentnie ją eksploruje. Drugi tom przygód Kosmy Ejchersta chyba nawet lepszy niż pierwszy.

Fajna powieść z pogranicza horroru i kryminału, na pewno przypadnie do gustu czytelnikom gazet takich jak "Fakty i mity" czy "Nie" i górskich włóczęg. Michał Śmielak znalazł swoją niszę i konsekwentnie ją eksploruje. Drugi tom przygód Kosmy Ejchersta chyba nawet lepszy niż pierwszy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Obstawiałem, że przy trzecim tomie ta seria dostanie zadyszki, a ty proszę - miła niespodzianka. Juan Gómez-Jurado konsekwentnie prowadzi fabułę, odkrywa przed czytelnikami nowe fakty z młodości Antonii, akcja idzie do przodu jak front burzowych zmierzając do nieuchronnego finału. Jeśli podobały wam się poprzednie tomy, to trzeci również podejdzie. Dobry lekki thriller.

Obstawiałem, że przy trzecim tomie ta seria dostanie zadyszki, a ty proszę - miła niespodzianka. Juan Gómez-Jurado konsekwentnie prowadzi fabułę, odkrywa przed czytelnikami nowe fakty z młodości Antonii, akcja idzie do przodu jak front burzowych zmierzając do nieuchronnego finału. Jeśli podobały wam się poprzednie tomy, to trzeci również podejdzie. Dobry lekki thriller.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dydaktyczne mordobicie.

Klasyczne mieszane uczucia. Wątki sensacyjne i poniekąd obyczajowe (relacje międzyludzkie) były świetne - sam punkt wyjścia, bohaterowie, motyw zemsty - cymes, jak filmy sensacyjne z lat '90, jak Lee Child w najwyższej formie. Wątki pozafabularne - edukacyjne - sytuacja Afroamerykanów na południu USA jest do bólu toporny i męczący - jakby ktoś poprosił Chat GPT o napisanie powieści z uwzględnieniem potrzeb przyszłej adaptacji na Netflixie, chociaż z tej całej dydaktycznej paplaniny wynikła niesamowicie udana scena dyskusji czarnoskórego Ike z barmanem z gejowskiego baru, ogólnie jednak Cosby to nie Steinbeck, który świetnie uchwycił rasizm panujący na południu w Podróżach z Charleyem, ani Spike Lee, który w Green booku również świetnie to pokazał.

Wielki minus dla Agory za tłumaczenie i redakcję powieści - przekładanie dosłownie angielskich zwrotów, które po polsku nie mają sensu (co to jest "syndrom miejskiej myszki"?) i brzydkie zdania w stylu "Ike omal od razu go nie zastrzelił", kwiatki jak motocykl taranujący auto osobowe doprowadzając je do dachowania, to norma w Kolczastych łzach, a wystarczyło na przykład wejść w Google, żeby sprawdzić, że Bronco to żaden motocykl a olbrzymi model samochodu Forda...

W każdym razie czyta się fajnie.

Dydaktyczne mordobicie.

Klasyczne mieszane uczucia. Wątki sensacyjne i poniekąd obyczajowe (relacje międzyludzkie) były świetne - sam punkt wyjścia, bohaterowie, motyw zemsty - cymes, jak filmy sensacyjne z lat '90, jak Lee Child w najwyższej formie. Wątki pozafabularne - edukacyjne - sytuacja Afroamerykanów na południu USA jest do bólu toporny i męczący - jakby ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kronika Wielkiej Wisły. Na przełomie wieków Wisła Kraków, przede wszystkim dzięki pieniądzom właściciela TeleFoniki Bogusława Cupiała, całkowicie zdominowała rodzimą piłkę klubową. W przaśnych czasach zrujnowanych stadionów, korupcji i ogólnej bylejakości, krakowski klub jawił się jako zapowiedź nowej, lepszej ery dla polskiej piłki. Nadzieje Wisła spełniła połowicznie - zabrakło przede wszystkim sukcesów w europejskich pucharach. Finalnie złe zarządzanie, niecierpliwość ekscentrycznego właściciela i ogólnie toksyczność krakowskiego środowiska niemal doprowadziły klub do upadku - można by powiedzieć, że w Wiśle brakowało wszystkiego oprócz pieniędzy.

Z perspektywy czasu perypetie krakowian świetnie sprawdzają się w formie anegdot. Ekscesy gwiazd, egzotyczni zawodnicy, barwni trenerzy i działacze za wszelką cenę starający się zdobyć przychylność wszechwładnego właściciela klubu, zostali przez Mateusza Migę opisani lekko i ze swadą. Książkę czyta się z przyjemnością i na pewno przypadnie ona do gustu czytelnikom pamiętającym tą wielką drużynę. Dla młodszych może być to ciekawy zapis wcale nie tak dawno minionych. Praca jaką wykonał autor zbierając materiały do książki może imponować. Miga odświeża publikacje prasowe "z epoki", przepytuje bohaterów opisywanych wydarzeń, do pełni szczęścia brakuje tylko wypowiedzi Bogusława Cupiała.

Ale autor nie ogranicza się do anegdotek i śmiesznostek. Porusza też ważne i niekiedy tragiczne tematy, rozdrapuje rany - jak tragiczny wypadek samochodowy z udziałem piłkarzy akademii Wisły, przypomina o tym, czego - mimo szumnych zapowiedzi - osiągnąć się nie udało, jak stworzenie szkółki z prawdziwego zdarzenia.

Jeśli pamiętacie tamte czasy, to warto książę Mateusza Migi przeczytać, bo to kawał historii polskiej piłki klubowej zapisany w bardzo przestępnej formie, jeśli zaś przygody Wielkiej Wisły znacie jedynie z opowieści ojców i wujków, ewentualnie ze skrótów spotkań zamieszczonych na Youtubie, to też polecam - warto poznać te dziwne czasy i mimo wszystko docenić obecny kształt naszej klubowej piłki.

Kronika Wielkiej Wisły. Na przełomie wieków Wisła Kraków, przede wszystkim dzięki pieniądzom właściciela TeleFoniki Bogusława Cupiała, całkowicie zdominowała rodzimą piłkę klubową. W przaśnych czasach zrujnowanych stadionów, korupcji i ogólnej bylejakości, krakowski klub jawił się jako zapowiedź nowej, lepszej ery dla polskiej piłki. Nadzieje Wisła spełniła połowicznie -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobra książka, ale spodziewałem się więcej. Mimo, że forma ciekawa (fabułę poznajemy z relacji uczestników opisywanych wydarzeń) i czyta się bardzo szybko, bo rozdziały są króciutkie, to jednak gdzieś tak w połowie lektury czytelniczy zapał mnie opuścił, ciężko to było skończyć, książka zaczęła się niemiłosiernie dłużyć. Z historii o dorastających chłopcach, to jednak wolę sobie Kinga albo Orbitowskiego poczytać. No i na sam koniec: to nie jest żaden thriller, tylko obyczajówka.

Dobra książka, ale spodziewałem się więcej. Mimo, że forma ciekawa (fabułę poznajemy z relacji uczestników opisywanych wydarzeń) i czyta się bardzo szybko, bo rozdziały są króciutkie, to jednak gdzieś tak w połowie lektury czytelniczy zapał mnie opuścił, ciężko to było skończyć, książka zaczęła się niemiłosiernie dłużyć. Z historii o dorastających chłopcach, to jednak wolę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna udana książka Anttiego Tuomainenena. Chociaż Fin właściwie w każdej powieści eksploruje ten sam motyw: przeciętny mężczyzna w średnim wieku, brutalnie wypchnięty ze swojej życiowej strefy komfortu, jest zmuszony do walki o przetrwanie, to ja ten motyw za każdym razem kupuję.

Kolejna udana książka Anttiego Tuomainenena. Chociaż Fin właściwie w każdej powieści eksploruje ten sam motyw: przeciętny mężczyzna w średnim wieku, brutalnie wypchnięty ze swojej życiowej strefy komfortu, jest zmuszony do walki o przetrwanie, to ja ten motyw za każdym razem kupuję.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po świetnej "Osadzie" postanowiłem z marszu sięgnąć po kolejną książkę Michała Śmielaka. Padło na "Wnyki" ponieważ nazwa tej miejscowości przewija się w "Osadzie" i bardzo ten zabieg (takie małe jeleniogórskie uniwersum) przypadł mi do gustu, jednak na geograficznej bliskości miejsc akcji podobieństwa miedzy tymi książkami się kończą, no prawie kończą. Znowu mamy do czynienia z małą wiejską społecznością i z tajemniczymi morderstwami, jeśli jednak "Osada" była rasowym kryminałem, to "Wnyki" chyba spokojnie można uznać za powieść grozy w bardzo specyficznym klimacie i sporą dawką antyklerykalizmu.
Śmielak stworzył swoje małe karkonoskie Dunwich, jednak w przeciwieństwie do Lovecrafta hojnie (czasami zbyt hojnie) używa poczucia humoru, a miejsce Cuthulu zajął Jezus Mściwy (genialne!) schodzący z krzyża żeby karać grzeszników. Słuchało mi się "Wnyków" świetnie i nawet kiepski lektor i zbyt duże stężenie "ciętych ripost" w dialogach nie zdołało mi zepsuć frajdy słuchania.

Po świetnej "Osadzie" postanowiłem z marszu sięgnąć po kolejną książkę Michała Śmielaka. Padło na "Wnyki" ponieważ nazwa tej miejscowości przewija się w "Osadzie" i bardzo ten zabieg (takie małe jeleniogórskie uniwersum) przypadł mi do gustu, jednak na geograficznej bliskości miejsc akcji podobieństwa miedzy tymi książkami się kończą, no prawie kończą. Znowu mamy do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak dobre. Niby zgrany motyw - wioska odcięta od świata, jeden zabójca jest wśród nas i tak dalej, ale jest to tak dobrze napisane, że słucha się jednym tchem i chociaż zakończenie jest (z braku lepszego słowa) dziwne i nie do końca wiem co autor chciał w nim przekazać, to ocenę ciągnie w górę niesamowita interpretacja Janusza Zadury.

Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak dobre. Niby zgrany motyw - wioska odcięta od świata, jeden zabójca jest wśród nas i tak dalej, ale jest to tak dobrze napisane, że słucha się jednym tchem i chociaż zakończenie jest (z braku lepszego słowa) dziwne i nie do końca wiem co autor chciał w nim przekazać, to ocenę ciągnie w górę niesamowita interpretacja Janusza Zadury.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobry tom, o wiele lepszy niż pierwszy. Abercrombie po swojemu znęca się nad bohaterami ku uciesze czytelnika - scena wielkiej bitwy mistrzowska. Z marszu chwytam trzeci tom.

Dobry tom, o wiele lepszy niż pierwszy. Abercrombie po swojemu znęca się nad bohaterami ku uciesze czytelnika - scena wielkiej bitwy mistrzowska. Z marszu chwytam trzeci tom.

Pokaż mimo to

Okładka książki Sebastian Mila. Autobiografia Sebastian Mila, Leszek Milewski
Ocena 6,5
Sebastian Mila... Sebastian Mila, Les...

Na półkach:

Spodziewałem się po tej biografii o wiele, wiele więcej, głównie z uwagi na Leszka Milewskiego, który pomagał Mili w tej książce. Liczyłem na morze anegdot z przaśnej piłkarskiej szatni lat 90' i faktycznie trochę ich dostałem, ale poza tym panom wszyła książka bezbarwna, mam wrażenie, że pisana raczej z potrzeb marketingowych i ustawienia się Sebastiana w zyciu po piłce, niż chęci opowiedzenia ciekawej historii. Słaba książka z kilkoma ciekawymi momentami.

Spodziewałem się po tej biografii o wiele, wiele więcej, głównie z uwagi na Leszka Milewskiego, który pomagał Mili w tej książce. Liczyłem na morze anegdot z przaśnej piłkarskiej szatni lat 90' i faktycznie trochę ich dostałem, ale poza tym panom wszyła książka bezbarwna, mam wrażenie, że pisana raczej z potrzeb marketingowych i ustawienia się Sebastiana w zyciu po piłce,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Superprodukcja, jak na Audiotekę przystało, zrealizowana perfekcyjnie: muzyka jest taka, że ciary chodzą po plecach i włoski na rękach stają, to samo z udźwiękowieniem - odgłosy z tła, jakkolwiek to zabrzmi, przenoszą nas w XVII wiek, a aktorzy są dopasowani do ról i naprawdę robią robotę (oprócz 30 letniego Jaremy, który brzmi jak starzec). Jednym słowem ta produkcja to kolejne smaczne ciasteczko upieczone przez Audiotekę.

Co do treści, to dla mnie wątek miłosny jest do wycięcia: nudzi, dłuży się, gdy wożą tą Kurcewiczównę, jak mebel z jednego miejsca w drugie, a Skrzetuski rozpacza i w końcu ziomki muszą odwalić za niego całą robotę związaną z poszukiwaniami i odbijaniem panny, bo on musi być w robocie. Ale ta książka właśnie tymi ziomkami (postaciami drugoplanowymi i dalszymi) ta powieść stoi. Od Zagłoby po Horpynę, wszyscy są genialnie napisani i właściwie ciągnął tę książkę.

Superprodukcja, jak na Audiotekę przystało, zrealizowana perfekcyjnie: muzyka jest taka, że ciary chodzą po plecach i włoski na rękach stają, to samo z udźwiękowieniem - odgłosy z tła, jakkolwiek to zabrzmi, przenoszą nas w XVII wiek, a aktorzy są dopasowani do ról i naprawdę robią robotę (oprócz 30 letniego Jaremy, który brzmi jak starzec). Jednym słowem ta produkcja to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę słabiej niż, w „Trylogii Pierwszego Prawa”, ale i tak czyta się niesamowicie. Świat Abercrombiego doszlusował do rewolucji przemysłowej ze wszystkimi jej blaskami (dla garstki) i cieniami (dla pozostałych), w sumie dziwnie się czyta, bo na początku trochę mi to trąciło jakąś strategiczną grą komputerową, gdzie jeden z graczy dorobił się już czołgów, a drugi nadal tkwi w średniowieczu i strzela do tych czołgów z łuku.

To mnie zdziwiło, wprawiło w lekki dysonans, natomiast co innego wkurzyło, mianowicie tłumaczenie w ogóle, przekleństwa w szczególności. Ja wiem, że autor nie stylizuje języka i chwała mu za to, ale mam wrażenie, że tłumacz momentami starał się być za bardzo młodzieżowy (chyba, że to sam Abercrombie) w każdym razie, tak jak w przypadku Pierwszego Prawa, historia zapowiada się świetnie, książka wciąga jak nasiąknięty krwią wrogów plac boju po bitwie, a to co najważniejsze u Abercrombiego, czyli bohaterowie i relacje międzyludzkie są mistrzowsko rozpisane.

Trochę słabiej niż, w „Trylogii Pierwszego Prawa”, ale i tak czyta się niesamowicie. Świat Abercrombiego doszlusował do rewolucji przemysłowej ze wszystkimi jej blaskami (dla garstki) i cieniami (dla pozostałych), w sumie dziwnie się czyta, bo na początku trochę mi to trąciło jakąś strategiczną grą komputerową, gdzie jeden z graczy dorobił się już czołgów, a drugi nadal...

więcej Pokaż mimo to