rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

W bliżej nieokreślonym przez autora czasie świat zmaga się z konsekwencjami epidemii tajemniczego schorzenia. Przywrócenie normalności sprzed jej wybuchu bądź stworzenie nowej stanowi jednak odległą perspektywę, gdyż wciąż brakuje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy najgorsze już minęło. Ponadto, trudności sytuacji dodaje fakt, iż nawet najtęższe umysły nie potrafią oszacować skali zniszczeń materialnych, ilości ofiar śmiertelnych oraz jednostek zaginionych wskutek doświadczenia charakterystycznego dla choroby amoku i następującej po nim amnezji. Wśród osób, które przepadły bez wieści jest m.in. Cyryl, synek przydzielonej do pracy w szpitalu polowym pielęgniarki Anety. Pewnego dnia kobieta, podczas rutynowego patrolowania okolicy, spotyka łudząco przypominającego jej potomka Beniego. Chłopiec utracił pamięć, lecz już wkrótce uzasadnione stanie się przypuszczenie, że dzięki swoim nadzwyczajnym predyspozycjom może pomóc odzyskiwać ją innym, a także dać (lub odebrać) nadzieję ludziom oczekującym informacji o losach swoich bliskich...
Skojarzeniem, jakie natychmiast przyjdzie do głów czytelników, którzy pomimo fatalnego pierwszego wrażenia spowodowanego okładką postanowią rozpocząć przygodę z debiutem Niegrebeckiego, bezsprzecznie będzie trwająca właśnie zaraza. Faktycznie, rzeczona konotacja ma swoje uzasadnienie, mimo że prace nad książką zostały zakończone kilka miesięcy przed pojawieniem się pierwszych doniesień o zaistnieniu SARS-CoV-2. Pisarz porusza bowiem kwestię budzącą trwogę wprawdzie już od dłuższego czasu, ale aktualna sytuacja uczyniła zeń jeszcze bardziej przerażające zjawisko. Owym problemem jest dotykająca coraz większy procent populacji depresja (podobno od początku ubiegłego roku w samej Polsce zwiększył się on aż dwukrotnie). Ważkość oraz aktualność tematu „Pełni...” skutecznie zaburzy zatem przyzwyczajenia sięgających po powieści postapokaliptyczne celem doświadczenia ulgi, iż pandemoniczna wizja świata, którą przedstawiają to tylko fikcja literacka, a w konsekwencji umożliwienia sobie przychylniejszego oceniania rzeczywistości wokół. Przystępując do lektury opisywanej pozycji powinni zapomnieć, że zapewni im ona wspomniany komfort.

W bliżej nieokreślonym przez autora czasie świat zmaga się z konsekwencjami epidemii tajemniczego schorzenia. Przywrócenie normalności sprzed jej wybuchu bądź stworzenie nowej stanowi jednak odległą perspektywę, gdyż wciąż brakuje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy najgorsze już minęło. Ponadto, trudności sytuacji dodaje fakt, iż nawet najtęższe umysły nie potrafią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Funkcjonują wśród nas. Często omijamy ich szerokim łukiem, ponieważ swoim odbiegającym od normy wyglądem bądź zachowaniem wzbudzają lęk, pogardę lub obrzydzenie. Bywają bohaterami memów, mało wybrednych anegdotek opowiadanych dla rozluźnienia atmosfery albo aktorami niemych spektakli oglądanych przez szybę mieszkania czy miejskiego autobusu… Dziewczynka jedząca kredę, mężczyzna, który zmierzając pracy liczy płyty chodnikowe i pilnuje, aby nie stanąć na krawędzi żadnej z nich, starszy pan zaczynający nagle głośno przeklinać podczas prowadzenia spokojnej konwersacji – wszyscy oni zostali doświadczeni chorobą uznawaną za rzadką. „Rzadką”, czyli diagnozowaną u mniej niż pięciu osób na 10 tysięcy.
Wiedza przeciętnego Kowalskiego na temat rzeczonych schorzeń jest w najlepszym wypadku zdawkowa. Z lekcji biologii pamięta on pewne informacje dotyczące zespołu Downa, a jeśli oglądał serial „Dr House” być może kojarzy jeszcze pląsawicę Huntingtona (dawniej nazywaną tańcem św. Wita), lecz już zespół Williamsa, porfiria czy miastenia nie są dla niego brzmiącymi znajomo pojęciami. Publikacja Ireny Cieślińskiej zatytułowana „Pomyleni. Chorzy bez winy” podejmuje próbę zmiany owego stanu rzeczy. Autorka fachowo (ale zarazem przystępnie) przybliża czytelnikom specyficzne zaburzenia i historie zmagających się z nimi jednostek oraz wskazuje trudności, jakie prawie zawsze sprawia poprawne zdiagnozowanie takich przypadłości.
Czy człowiek, który nie chce lecieć do Egiptu z grupką swoich przyjaciół, argumentując to strachem przed wejściem do samolotu, sprzedaje im tanią wymówkę, czy ma poważną fobię? Czy jadący metrem chłopak wykonujący ruchy przypominające taniec przesadził z używkami, czy może cierpi na zespół Tourette'a? Czy nastolatka, która zamiast przyswajać materiał do klasówki zasnęła nad notatkami jest leniwa, czy raczej przejawia objawy narkolepsji, a przyczynę jej reakcji stanowi stres przed sprawdzianem? Ciężko odpowiedzieć na powyższe pytanie nawet jeśli dotyczą one bezpośrednio znanych nam osób – wszak chorzy zazwyczaj próbują tuszować swoje kłopoty. Jedno jest jednak pewne – po przeczytaniu niniejszej książki spojrzycie bardziej empatycznie na otaczających Was ludzi.

Funkcjonują wśród nas. Często omijamy ich szerokim łukiem, ponieważ swoim odbiegającym od normy wyglądem bądź zachowaniem wzbudzają lęk, pogardę lub obrzydzenie. Bywają bohaterami memów, mało wybrednych anegdotek opowiadanych dla rozluźnienia atmosfery albo aktorami niemych spektakli oglądanych przez szybę mieszkania czy miejskiego autobusu… Dziewczynka jedząca kredę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Poczet świętych zasilają reprezentanci wszystkich warstw społecznych – od żebraków po królów. Kulturowe znaczenie wielu tworzących go postaci, chociażby Tomasza z Akwinu lub Joanny d’Arc, wykracza poza doktrynę chrześcijańską. To oni, a nie prawiący głównie dyrdymały księża i biskupi, mogą przynieść ludziom wierzącym największe ukojenie, pozwalające przezwyciężyć duchowe fiksacje. Nowa propozycja Wydawnictwa Nowa Baśń
w piękny sposób przypomina sylwetki kilkudziesięciu spośród tysięcy osób, które trafiły już do swoich niebiańskich apartamentów.
"Opowieści o świętych” pióra Carey Wallace to aktualnie chyba jedyna publikacja poświęcona wyniesionym na ołtarze adresowana do czytelników u progu wieku nastoletniego, a już bez wątpienia pierwsza szanująca intelekt młodego miłośnika literatury. Mimo że pisarka akcentuje przede wszystkim trudne do racjonalnej interpretacji zdarzenia rzekomo będące udziałem opisywanych bohaterów oraz brutalne próby tłumienia ich wiary, nie popada w naiwność i pompatyczność, które wypełniają strony wielu innych książek tego typu tak gęsto, że lektura rzeczonych często budzi zażenowanie nawet u najbardziej religijnych odbiorców. Co więcej, autorka rezygnuje z pójścia na łatwiznę, albowiem oprócz sięgania po postaci znanych całkiem dobrze (Franciszek z Asyżu, Patryk, Krzysztof, Mikołaj, Teresa z Lisieux) przybliża również osoby znane jedynie wąskim kręgom (Polikarp, Katarzyna Aleksandryjska, Jan Nepomucen, Szymon Słupnik albo pochodząca z Sudanu Józefina Bakhita).
Warstwa tekstowa stanowi jednak tylko część dania głównego. Drugą – być może nawet ważniejszą – są obfitujące w symbolikę oraz dobrze oddające zazwyczaj dramatyczne losy bohaterów ilustracje Nicka Thornborrowa. Ich forma oryginalnie łączy klasyczną sztukę pisania ikon z nowoczesnymi trendami. Warto także odnotować, że artysta niejednokrotnie odcina się od tradycyjnych wizerunków przedstawianych postaci. I tak np. Katarzyna ze Sieny nosi bogato haftowaną suknię, zaś Klara zyskuje typowo chłopięce rysy. Konstatacja, na ile jest to wada, a na ile zaleta pozostaje już kwestią dyskusyjną.
Bezdyskusyjnym zaś wydaje się fakt, iż mamy do czynienia ze szlachetną oraz mądrą książka.

Poczet świętych zasilają reprezentanci wszystkich warstw społecznych – od żebraków po królów. Kulturowe znaczenie wielu tworzących go postaci, chociażby Tomasza z Akwinu lub Joanny d’Arc, wykracza poza doktrynę chrześcijańską. To oni, a nie prawiący głównie dyrdymały księża i biskupi, mogą przynieść ludziom wierzącym największe ukojenie, pozwalające przezwyciężyć duchowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Spora część osób czytających niniejszy tekst bez wątpienia miała w swoim życiu epizod zachłyśnięcia się możliwością odwiedzania odległych krain oraz obcowania z zamieszkującymi je ludźmi i zwierzętami, jaką dawały powieści podróżnicze autorstwa Juliusza Verne’a, Alfreda Szklarskiego czy Jamesa Olivera Curwooda. Bujna wyobraźnia rzeczonych pisarzy sprawiała, iż wielu nie tylko młodych ludzi, śniło o byciu podróżnikiem przeżywającym przygody w morskich głębinach, bądź amazońskiej puszczy.
Dziś jednak lektura „Tajemniczej wyspy” albo „Tomka wśród łowców głów” budzi już inne emocje. Uświadamia bowiem czytelnikom, że współczesny świat traci swoje barwy, a ilość terenów nieskażonych cywilizacją maleje wprost proporcjonalnie do wydłużającej się listy wymarłych gatunków roślin oraz zwierząt (innymi słowy: dynamicznie). Szczęśliwie, wciąż istnieją osoby, które swoimi codziennymi działaniami próbują zatrzymać rozpędzoną machinę cywilizacji lub przynajmniej przekierować jej bieg na inne tory. Są to świadomi konsumenci wybierający produkty pochodzące z funkcjonujących przy zachowaniu zasad etyki plantacji i fabryk, członkowie oraz darczyńcy fundacji ratujących przedstawicieli braci mniejszej, edukatorzy lokalnych społeczności egzystujących na pograniczu rezerwatów przyrody, a przede wszystkim ludzie nauki, do których zalicza się m.in. Diane Ackerman, twórczyni publikacji ,,Najrzadsze z rzadkich, czyli o ginących zwierzętach”.
Wydawnictwo zawiera opisy licznych podróży, jakie odbyła wyżej przywołana, chcąc na własne oczy zobaczyć istoty, których walka o przetrwanie jest szczególnie trudna. Kobieta, z racji humanistycznego wykształcenia, zamiast analitycznego wywodu proponuje czytelnikom coś w rodzaju książki przygodowej. Obrazowanie życia zwierząt i sugestie, jak można im pomóc przeplatają historie zoologów oraz odautorskie refleksje. Wszystko zostało wyrażone kwiecistym, lecz momentami również infantylnym językiem. Sprawę dodatkowo pogarsza fakt, że publikacja nie zawiera zdjęć i ma niewielką objętość, wobec czego sporą ilość wymierających gatunków po prostu pomija. Jednak mimo wspomnianych mankamentów trudno odmówić jej autentyczności – wszak to relacja z pierwszej ręki.

Spora część osób czytających niniejszy tekst bez wątpienia miała w swoim życiu epizod zachłyśnięcia się możliwością odwiedzania odległych krain oraz obcowania z zamieszkującymi je ludźmi i zwierzętami, jaką dawały powieści podróżnicze autorstwa Juliusza Verne’a, Alfreda Szklarskiego czy Jamesa Olivera Curwooda. Bujna wyobraźnia rzeczonych pisarzy sprawiała, iż wielu nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwaga, leci żart pod patronatem Karola Strasburgera… Dlaczego złota rybka spełnia wyłącznie trzy życzenia? Bo wymyślenie czwartego zawsze stanowi problem 😂 🔥 Kłopoty przy określaniu swoich pragnień, nawet jeśli mielibyśmy wskazać tylko jedno konkretne, są jednak pestką w porównaniu z incydentami, które prawdopodobnie nastąpią, gdy do zyskanej jakimś cudem sposobności realizacji naszych zachcianek, podejdziemy oczekując przesadnie wiele lub bez wcześniejszego pomiarkowania, iż pewnych fantazji – mimo, że na gruncie wyobraźni wyglądają cudownie – lepiej nie ziszczać. Uświadamiają to sobie postaci przezabawnej, mądrej, napisanej atrakcyjnym dla młodego czytelnika językiem i wyróżnionej przez jury V Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren powieści Katarzyny Majgier pt. „Abrakadabra… Mamy problem!” ♥️ Autorka, oprócz poruszana tematu konfrontacji świata marzeń z realiami codzienności, mówi w niej również m.in. o wielkiej mocy książek oraz irracjonalności twierdzenia, iż „stare” jest wrogiem „nowego” 😉
Kamil, Antek i Patryk tworzą zgraną paczkę dzieciaków. Bardziej niż nauką są pochłonięci futbolem, wskutek czego do przypisanych im rubryk klasowego dziennika regularnie trafiają kolejne jedynki. Kiedy cierpliwość rodzicieli chłopców zaczyna osiągać górne rejestry wytrzymałości, pierwszy wymieniony zbiegiem okoliczności znajduje lampę Aladyna. Artefakt zamieszkiwany przez czekającego na rozkazy dżina, jawi się wręcz jako błogosławieństwo, pozwalające natychmiast rozwiązać tę, nomen omen, podbramkową sytuację. Niestety, lekceważenie rozległych braków w wiedzy naszej trójki, widoczne nawet u najostrzejszych nauczycieli, szybko budzi podejrzenia pozostałych uczniów. Co gorsza, kiepska czujność dziesięciolatków sprawia, że magiczny obiekt trafia do rąk kolejnych osób, które jeszcze bardziej komplikują sobie życie. Jedyną nadzieją na przerwanie spirali przykrych zdarzeń jest introwertyczna Daria. Bohaterowie nie wiedzą jednak, iż dziewczyna zna kilka przegapionych przez nich tajników działania lampy oraz że pomagając rozwikływać zaistniały galimatias, jednocześnie zechce jej użyć, aby urealnić własne cele oraz zapobiec kolejnym nieodpowiednim zastosowaniom przedmiotu.

Uwaga, leci żart pod patronatem Karola Strasburgera… Dlaczego złota rybka spełnia wyłącznie trzy życzenia? Bo wymyślenie czwartego zawsze stanowi problem 😂 🔥 Kłopoty przy określaniu swoich pragnień, nawet jeśli mielibyśmy wskazać tylko jedno konkretne, są jednak pestką w porównaniu z incydentami, które prawdopodobnie nastąpią, gdy do zyskanej jakimś cudem sposobności...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mieszkańców, którego miasta dopada klątwa nieświeżego oddechu? Gdzie grasuje stwór atakujący ludzi lekceważących upały? Dlaczego lubiące zabawę obywatelki Rybnika powinny mieć się na baczności? Jak Ząbkowice Śląskie zainspirowały Mary Shelley do stworzenia opowieści o Frankensteinie? Kiedy nastąpi koniec świata? 🤔 Odpowiedzi na te oraz mnóstwo innych pytań przynoszą podania i legendy. Konstytuują one swego rodzaju alternatywną wersję dziejów Polski, funkcjonującą równolegle względem tej oficjalnej. Co więcej, stanowią relikty wyobraźni naszych przodków, którzy poprzez tworzenie pełnych dziwów historii, próbowali sobie tłumaczyć trudne do ogarnięcia rozumem zjawiska. Olbrzymie znaczenie takowych zabytków myśli zaczęto dostrzegać dopiero u progu romantyzmu, wskutek czego wiele przekazów na przestrzeni wieków zostało utraconych. Mimo powyższego, ich ilość wciąż jest wystarczająco duża, aby również teraz móc twierdzić, iż barwnych, magicznych krain nie musimy szukać „za siedmioma górami, za siedmioma lasami”. Są one bowiem, dosłownie pod nosem. Zaproszeniem do doświadczenia tego na własnej skórze i jednoczesnym wsparciem, gdy zdecydujemy się je przyjąć, ma być trzyczęściowy projekt Pawła Zycha, powstający w ramach cyklu „Legendarz”.
Aby praca autora mogła bez żadnej przesady zostać nazwana benedyktyńską, wystarczyłyby już przeprowadzana przez niego gruntowna eksploracja i zarysowywanie treści poszczególnych klechd. Wszak sam pierwszy tom „Atlasu legend” (drugi ma ukazać się latem, zaś trzeci w 2022 roku), poświęcony obszarowi pięciu dzisiejszych województw – lubuskiego, dolnośląskiego, opolskiego, śląskiego oraz wielkopolskiego – gromadzi opowieści dotyczące łącznie 234 (!!!) miast i miasteczek 😮 Oprócz tego jednak, Zych obficie okrasza teksty ilustracjami, sporządza plany sporej części miejscowości, a ponadto przypisuje każdemu podaniu dokładną lokalizację, z którą się ono wiąże (tak, zawarte w tytule słowo „atlas” nie jest nic nie znaczącym zamiennikiem dla opatrzonych określeń typu „zbiór” czy „wybór”). Docelowo otrzymamy zatem serię oryginalnych przewodników sprawiających, iż spacery po mniej lub bardziej znanych zakątkach Polski już nigdy nie będą takie same.

Mieszkańców, którego miasta dopada klątwa nieświeżego oddechu? Gdzie grasuje stwór atakujący ludzi lekceważących upały? Dlaczego lubiące zabawę obywatelki Rybnika powinny mieć się na baczności? Jak Ząbkowice Śląskie zainspirowały Mary Shelley do stworzenia opowieści o Frankensteinie? Kiedy nastąpi koniec świata? 🤔 Odpowiedzi na te oraz mnóstwo innych pytań przynoszą podania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nastoletniość to stan, który z racji cechującej go dużej ilości paradoksów, jest ciężkim kawałkiem chleba. Przeżywający go ludzie co prawda zyskują wtedy trochę więcej możliwości, uświadamiają sobie, że kofeina – wbrew słowom słyszanym od rodziców – nie szkodzi oraz radują się myślą, że już wkrótce otworzą własny rachunek bankowy, zagłosują w wyborach i legalnie kupią alkohol, ale jednocześnie muszą wziąć na swoje barki nowe obowiązki, których wypełniania pilnują dorośli. A ci przeważnie nie tylko oczekują, iż młokosi będą odpowiedzialni tak, jak oni, lecz również są bezwzględnymi obserwatorami podejmowanych przez nich decyzji, czekającymi tylko na sposobność zarzucenia im braku jakichkolwiek przejawów dojrzałości...
Porównywalnie dużo zjawisk można zaobserwować na gruncie cielesności oraz psychiki kilkunastolatków. Rosnące w błyskawicznym, jednak nie zawsze równomiernym tempie kości i mięśnie, zazwyczaj nadają młodym osobom groteskowy, utrudniający zaakceptowanie samego siebie wygląd, zaś sinusoidalnie zmieniający się poziom hormonów, usadawia wspomnianych na emocjonalnej huśtawce... Krótko pisząc, nastolatkowie szukają własnej drogi, chcą dokonać rzeczy wielkich, walczą o autonomię, ale jednocześnie często czują się mali, bezradni i z rozrzewnieniem wspominają bezpowrotnie minione beztroskie dzieciństwo...
Wszystkie przywołane doświadczenia są dobrze znane siedemnastoletniej Cècile, głównej postaci opublikowanej blisko 70 lat temu powieści Françoise Sagan pt. „Witaj, smutku”. Ma ona serdecznie dość romansów ojca i chciałaby własnowolnie pokierować swoją egzystencją, uniezależnić się od otoczenia oraz przeżyć wielką miłość. Dziewczyna jednak, w porównaniu z lwią częścią nastolatków, nie tylko marzy, ale także posiada narzędzia i umiejętności pozwalające zrealizować jej plan, bez wahania je wykorzystuje, często lekceważąc przy tym elementarne zasady etyki. Wskutek powyższego, działania dziewczyny pozostawią trwały ślad w niej oraz bliskich jej ludziach. Jak daleko może się posunąć człowiek, gdy uzna, że cel uświęca środki? Gdzie jest granica między marzeniem, a chorą fantazją? Czy hedonistyczne podejście do świata rzeczywiście czyni człowieka szczęśliwym?

Nastoletniość to stan, który z racji cechującej go dużej ilości paradoksów, jest ciężkim kawałkiem chleba. Przeżywający go ludzie co prawda zyskują wtedy trochę więcej możliwości, uświadamiają sobie, że kofeina – wbrew słowom słyszanym od rodziców – nie szkodzi oraz radują się myślą, że już wkrótce otworzą własny rachunek bankowy, zagłosują w wyborach i legalnie kupią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Schyłek XIX wieku to kiepski czas dla przedstawicielki płci pięknej przedkładającej samodzielność i rozwój intelektualny nad bezwzględne posłuszeństwo mężowi, zwłaszcza jeśli nie jest on miłością jej życia. Uprzytamnia to sobie dwudziestoletnia Eilis Ormond. Bohaterka, odmawiając poślubienia wybranego przez ciotkę panicza z dobrego domu, zostaje karnie wysłana do zakonu Sióstr Dominikanek, gdzie teoretycznie ma nauczyć się pokory, a praktycznie zmienić decyzję. Tam poznaje tajemniczego Gabriela Montana, który mimo cechującego go ekscentryzmu (podczas prowadzonych przez siebie wykładów zaznajamia przyszłe zakonnice np. z filozofią Markiza de Sade) oraz braku przynależności do stanu duchownego, posiada istotny wpływ na funkcjonowanie zgromadzenia. Wkrótce między rzeczoną dwójką w dość kuriozalny sposób (niepokojąco przypominający casus „365 dni”) zaczyna kiełkować seksualna fascynacja, przeradzająca się później głębokie uczucie. Dla każdej strony oznacza ono jednak masę kłopotów. Wbrew pozorom, konsekwencje naruszenia sacrum oraz złamania norm obyczajowych są najmniej poważne spośród nich.
Istnieją przesłanki pozwalające sądzić, że Ewelina Kasiuba marzyła, aby jej debiut skomasował wszystko, co gra jej w duszy, a trzeba przyznać, iż gra całkiem sporo. Szeroki rozstrzał literackich inklinacji stanowi oczywiście powód do docenienia początkującej pisarki, jednakowoż próba dania mu wyrazu przyniosła średni rezultat. Autorka wzięła na swoje barki ambitne zadanie i koniec końców pogubiła się we własnej koncepcji. Wskutek powyższego, sporo wątków z potencjałem, mogących być kluczowymi ogniwami przedstawianej historii, zostaje najpierw porzuconych, a potem prawie niezauważalnie rozwiązanych, inne zaś pojawiają się znienacka, bez uprzedniego położenia fundamentu pozwalającego je uprawdopodobnić. Kasiuba miałaby większe szanse opanować narzucony sobie gatunkowy miszmasz (we „Władcach...” znajdujemy np. elementy horroru, erotyku, kryminału czy powieści historycznej) oraz dopracować fabułę rozgałęzioną niczym lipa drobnolistna, gdyby zdecydowała się podzielić wymyśloną opowieść na kilka części, zwłaszcza, że książka i tak została docelowo pomyślana jako pierwszy tom cyklu.

Schyłek XIX wieku to kiepski czas dla przedstawicielki płci pięknej przedkładającej samodzielność i rozwój intelektualny nad bezwzględne posłuszeństwo mężowi, zwłaszcza jeśli nie jest on miłością jej życia. Uprzytamnia to sobie dwudziestoletnia Eilis Ormond. Bohaterka, odmawiając poślubienia wybranego przez ciotkę panicza z dobrego domu, zostaje karnie wysłana do zakonu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Samuel Smoter, ulegając namowom swojej partnerki Natalii, przystaje na pomysł wspólnego wyjazdu do Szczyrku. U kresu ich podróży okazuje się, że władze miasta zmuszone są stawiać czoła koszmarnym warunkom atmosferycznym oraz egoistycznej postawie turystów, skutecznie odcinającym od cywilizacji znaczną część jego obiektów. Jednym z nich jest miejsce noclegowe wspomnianej dwójki, prowadzone przez dziadka dziewczyny, Kazimierza Rogalskiego. Wyjątkowa arogancja mężczyzny sprawia, iż złorzeczą mu niemal wszyscy znający go ludzie. Ich pragnienia wkrótce się realizują, albowiem starszy pan zostaje zamordowany. Zbrodni ponad wszelką wątpliwość dokonała któraś z pozostałych ośmiu osób, przebywających wówczas na terenie pensjonatu. Brak możliwości wezwania policji sprawia, że Samuel, jako wielki miłośnik kryminałów oraz ich amatorski twórca, postanawia wszcząć własne śledztwo, które doprowadza go do wniosku, że grubiaństwo ofiary to tylko jeden (i wcale nie najbardziej prawdopodobny) z potencjalnych motywów zabójstwa...
Dobrym hasłem promującym „Oczy zachodzące szkarłatem” byłaby parafraza sloganu stworzonego przez copywriterów pewnego polskiego banku: tradycyjny kryminał w nowoczesnym wydaniu. Autora bowiem bardziej niż współczesne osiągnięcia rzeczonego gatunku, inspiruje klasyczna poetyka detektywistycznych opowieści. Zbrodnia nie stanowi tu punktu wyjścia dla sportretowania danego środowiska, dotknięcia ważkich społecznie kwestii, stworzenia złożonych psychologicznie postaci, itd. Liczy się sama zagadka oraz poszukiwania sprawcy przestępstwa. Można powiedzieć, iż kuzynami czwartej książki Czernka są powieści publikowane swego czasu w ramach Klubu Srebrnego Klucza lub tzw. różowej serii (od koloru grzbietu i rewersu okładki) Krajowej Agencji Wydawniczej. Przeważnie cechował je średni warsztat oraz wtórność fabularna (pomińmy ich propagandową wymowę), lecz mimo powyższego trenowały szare komórki nie gorzej niż rozwiązywanie krzyżówek. Przy założeniu, iż ograniczacie swoje ambicje do udoskonalania zdolności dedukcyjnych (żeby nie było – to nic złego) „Oczy...” spełnią Wasze oczekiwania. Jeśli zaś preferujecie poszukiwania czegoś świeżego – spróbujcie gdzie indziej.

Samuel Smoter, ulegając namowom swojej partnerki Natalii, przystaje na pomysł wspólnego wyjazdu do Szczyrku. U kresu ich podróży okazuje się, że władze miasta zmuszone są stawiać czoła koszmarnym warunkom atmosferycznym oraz egoistycznej postawie turystów, skutecznie odcinającym od cywilizacji znaczną część jego obiektów. Jednym z nich jest miejsce noclegowe wspomnianej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dawno, dawno temu, Jacek Kurski, nawiązując do wypowiedzi Józefa Cyrankiewicza, mówił, iż obetnie rękę każdemu, kto podniesie ją na Jarosława Kaczyńskiego oraz że jest bulterierem prezesa PiS. Ciężko odsunąć od siebie myśl, że gdy przejmował on stery TVP postawił sobie za cel sprawdzenie, jak daleko można posunąć się chcąc zamienić owe twierdzenia w czyny, mając przy tym do dyspozycji najcięższą artylerię. Skutkiem powyższego, dziś Rada Języka Polskiego leje łzy rozpaczy, Rada Etyki Mediów bije na alarm, a Internet obfituje w witryny obnażające absurdy, które prawie codziennie sączą się z anten telewizji publicznej. To wszystko nie zmienia jednak faktu, iż średnia oglądalność „Wiadomości” oscyluje wokół 3 milionów widzów [1], zaś stacji TVP Info – 200 tysięcy [2]. Nawet jeśli odejmiemy od przywołanych liczb osoby zasiadające przed odbiornikami celem analizy lub (co godne potępienia) dla tzw. „beki” ilość ludzi, dla których wspomniane źródła są podstawowymi dostarczycielami wiedzy o wydarzeniach z Polski i świata zatrważa. Nie mniej od przekazu dzisiejszej Telewizji Polskiej przerażają kulisy jej funkcjonowania.
O wypaczeniach machiny dowodzonej przez współautora „Lewego czerwcowego” napisano już wiele. Teraz dostajemy jeszcze książkę „TVPropaganda” autorstwa Mariusza Kowalewskiego. Od 2016 do 2018 roku był on związany z TVP, co położyło się cieniem na jego wcześniejszym, wcale znaczącym dorobku. Biorąc do ręki opisywane wydawnictwo próżno jednak oczekiwać brutalnych ataków, kąśliwych uwag czy nawet opinii. Publikacja jest solidną reporterską robotą skoncentrowaną na faktach, a nie ocenach, w przeciwieństwie do tego, co serwują dziś programy informacyjne Telewizji Polskiej. Byłoby wspaniale, gdyby stała się ona szeroko omawianym zjawiskiem, a nie wyłącznie przekonywaniem już przekonanych oraz wartościową pozycją do literatury przedmiotu dla osób piszących prace o mediach.


Przypisy:
[1] Por. https://www.wirtualnemedia.pl/artykul/ogladalnosc-dziennikow-pazdziernik-2019-fakty-liderem-wiadomosci (z dn. 24.01.2020).
[2] Por. https://www.tvp.info/43300548/nielsen-tvp-info-liderem-wzrostu-ogladalnosci-wsrod-glownych-kanalow-informacyjnych (z dn. 24.01.2020).

Dawno, dawno temu, Jacek Kurski, nawiązując do wypowiedzi Józefa Cyrankiewicza, mówił, iż obetnie rękę każdemu, kto podniesie ją na Jarosława Kaczyńskiego oraz że jest bulterierem prezesa PiS. Ciężko odsunąć od siebie myśl, że gdy przejmował on stery TVP postawił sobie za cel sprawdzenie, jak daleko można posunąć się chcąc zamienić owe twierdzenia w czyny, mając przy tym do...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Duda i jego tajemnice Marcin Celiński, Tomasz Piątek
Ocena 6,1
Duda i jego ta... Marcin Celiński, To...

Na półkach: ,

Ile lat Andrzej Duda był członkiem skrajnie liberalnej Unii Wolności? Za co nie cierpiał go Lech Kaczyński? Kim jest Jola Rosiek? Jakie skutki dla bezpieczeństwa Polski może mieć bezmyślne korzystanie z Twittera? Na te i wiele innych ważnych pytań znajdziecie odpowiedź w książce Tomasza Piątka oraz Marcina Celińskiego.
Przeciwnicy polityczni tytułują go „marionetką”, „długopisem”, „człowiekiem bez kręgosłupa” lub – nawiązując do bohatera serialu „Ucho prezesa” – „Adrianem”. Wymienione określenia (abstrahując od ich wątpliwej elegancji) towarzyszą najczęściej stawianemu Dudzie oskarżeniu o bezrefleksyjne podpisywanie każdej podsuniętej ustawy. Owe zarzuty – mające oczywiście uzasadnienie – słyszymy tak często, że dziś już tylko machamy ręką, gdy dostajemy kolejne potwierdzenia ich słuszności. Czy rzeczoną postawę głowy państwa słusznie tłumaczymy sobie strachem przed prezesem PiS? Autorzy uświadamiają nam, iż niezupełnie…
Jak się jednak okazuje, prezydenturę Dudy cechuje co najmniej kilka aspektów znacznie bardziej zatrważających, aniżeli objęta przez najwyższego przedstawiciela władzy niepisana funkcja notariusza rządu, takie jak mniej lub bardziej pośrednie, powiązania krakowianina z chińską dyktaturą. Nitkami prowadzącymi go do Xi Jinpinga miałyby być m.in. Instytut Konfucjusza działający przy Politechnice Opolskiej, wychwalana przez Dudę w Davos firma Sokon, farma trolli, która przed pięcioma laty utorowała mu drogę do zwycięstwa oraz poszerzenie aktywności w mediach społecznościowych o posiadającą ogromne narzędzia szpiegujące aplikację TikTok.
Od dawna na polski rynek nie weszła książka, która byłaby do tego stopnia potrzebna i zarazem miała aż tak gigantycznego pecha jeśli chodzi o moment premiery. Przekazywanie dalej zawartości niniejszej publikacji stanowi zatem kolejny w ostatnim czasie test pozwalający sprawdzić, czy możemy mianować się społeczeństwem obywatelskim. Skoro Jarosław Kaczyński oczekuje od tysięcy Polek i Polaków poświęcenia zdrowia lub życia celem reelekcji Andrzeja Dudy warto aby każdy wcześniej zgłębił, jakim człowiekiem jest obecnie sprawujący władzę prezydent, a później pomiarkował, czy zasługuje on na taki heroizm rodaków.

Ile lat Andrzej Duda był członkiem skrajnie liberalnej Unii Wolności? Za co nie cierpiał go Lech Kaczyński? Kim jest Jola Rosiek? Jakie skutki dla bezpieczeństwa Polski może mieć bezmyślne korzystanie z Twittera? Na te i wiele innych ważnych pytań znajdziecie odpowiedź w książce Tomasza Piątka oraz Marcina Celińskiego.
Przeciwnicy polityczni tytułują go „marionetką”,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co się stanie, kiedy znana i ceniona poetka postanowi napisać powieść? Otrzymamy wówczas utwór długości porównywalnej z fredrowską „Zemstą”, osadzony w świecie fantazji jak ,,Sklepy cynamonowe”, a dodatkowo przepełniony fascynacją miastem niczym „Lalka”. Mówiąc już precyzyjniej, chodzi tu o dzieło Ewy Lipskiej pt. „Sefer”. Jego klimat przypadnie do gustu przede wszystkim odbiorcom mającym świadomość, czym jest Piwnica pod Baranami i ogólnie zorientowanym w charakterze dawnego, artystycznego Krakowa oraz posiadającym przynajmniej pobieżną wiedzę na temat wiedeńskiej szkoły psychoterapeutycznej. Osobom, które nie mogą pochwalić się takim zasobem wiadomości, podczas lektury prawdopodobnie będzie towarzyszyło poczucie obcowania z czymś arcyciekawym, lecz momentami skomplikowanym. Innymi słowy, choć na przeczytanie całej książki wystarczy jedna krótka podróż pociągiem, to na jej zrozumienie może być już potrzebna dłuższa wycieczka do stolicy województwa małopolskiego, a także zagłębienie się w publikacje Freuda czy Adlera.
Bohaterem powieści jest Jan Sefer, wiedeński psychoterapeuta. Istotną rolę w jego życiu odgrywa ojciec, a potem związane z nim reminiscencje. To właśnie one motywują postać do odwiedzenia nadwiślańskiego kraju i zobaczenia Krakowa, o którym jako dziecko słuchał prawie bez przerwy. Będąc już na miejscu trafia pod skrzydła tajemniczej Marii – wnuczki dobrej znajomej rodziciela mężczyzny. Niedługo później zaczyna się ich wspólna wędrówka po mieście – tym współczesnym, jak również tym ze wspomnień…
Lektura książki Lipskiej pozostawia poczucie niedosytu nawet u czytelników ceniących krótkość przekazu i mających poczucie, że wielu autorów dzieł beletrystycznych powinno ujmować ich treść precyzyjniej. Chciałoby się bowiem, aby literacki portret Krakowa, tak umiejętnie tworzony przez Lipską, zyskał większe rozbudowanie. W „Seferze” stanowi on jednak raptem uproszczony zarys, kładący nacisk na ukazanie starcia dwóch światów: minionego, gdzie istotną rolę odgrywała kultura i sztuka oraz współczesnego, pozwalającego obserwować ewolucję miasta królów w jeden z wielu punktów turystycznych na mapie Europy, niewiele różniących się od innych wielkich metropolii.

Co się stanie, kiedy znana i ceniona poetka postanowi napisać powieść? Otrzymamy wówczas utwór długości porównywalnej z fredrowską „Zemstą”, osadzony w świecie fantazji jak ,,Sklepy cynamonowe”, a dodatkowo przepełniony fascynacją miastem niczym „Lalka”. Mówiąc już precyzyjniej, chodzi tu o dzieło Ewy Lipskiej pt. „Sefer”. Jego klimat przypadnie do gustu przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jurek to piętnastoletni uczeń klasy VIa. Podobnie jak wszystkie inne konstytuujące ją dzieci przejawia zaburzenia rozwojowe. Jest on bowiem zamknięty w sobie do tego stopnia, że prawie wcale nie dostrzega otaczającego świata. Jedyny czynnik potrafiący sprawić, iż postać wychodzi ze swojej emocjonalnej skorupy stanowi kontakt z Pajacykiem – wiekowym już koniem, będącym pod opieką gospodarza mieszkającego nieopodal rodzinnego domu chłopca. Gdy mężczyzna umiera, jego syn, wbrew woli ojca, odmawia przekazania zwierzęcia rodzicom Jurka. Zamiast tego, zyskując możliwość pewniejszego i większego zysku, podejmuje decyzję o sprzedaży największego przyjaciela ich potomka ulokowanej we Włoszech ubojni. Gdy główny bohater odkrywa ów fakt, bez zwłoki wyrusza Pajacykowi na ratunek, mimo iż jego los wydaje się być przesądzony. Samowolna podróż chłopca z niepełnosprawnością umysłową zapowiada jeszcze jeden dramat, tym bardziej, że wkrótce na jego drodze staje Natalia – zbuntowana uciekinierka z poprawczaka…
„Wróć do mnie” Bogusława Stępniaka jest nową edycją jego powieści sprzed 13. lat zatytułowanej „Pajacyk”. Tożsama z inicjałami autora nazwa wydawnictwa (BWS) nakładem którego książka się wówczas ukazała pozwala mieć pewność, iż stanowi ona przykład „self-publishingu”. Wobec powyższego, dziełu nie towarzyszyła żadna promocja, a co za tym idzie, przeszło ono bez echa. Teraz, dzięki Wydawnictwu Nowa Baśń, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami opowieść ma szansę dotrzeć do szerszego kręgu nastoletnich odbiorców. Owszem, cechuje ją przewidywalność i sporo klisz budzących jednoznaczne skojarzenia m.in. z „Lassie, wróć!” czy „Czarnym Księciem”, jednak omawiana publikacja posiada tą zaletę, że w odróżnieniu od większej części innych, pokrewnych fabularnie tytułów, miejscem jej akcji jest Polska, co bez wątpienia zwiększa stopień emocjonalnego zaangażowania czytelników oraz ich identyfikacji z bohaterem. Ponadto, dziś publikację Stępnika pośrednio odebrać jako głos w coraz gorętszej (lecz mimo wszystko wciąż zbyt mało głośnej) debacie dotyczącej strasznego żywota przeznaczonych na rzeź koni, a także skandalicznych warunków hodowania i transportowania owych ssaków.

Jurek to piętnastoletni uczeń klasy VIa. Podobnie jak wszystkie inne konstytuujące ją dzieci przejawia zaburzenia rozwojowe. Jest on bowiem zamknięty w sobie do tego stopnia, że prawie wcale nie dostrzega otaczającego świata. Jedyny czynnik potrafiący sprawić, iż postać wychodzi ze swojej emocjonalnej skorupy stanowi kontakt z Pajacykiem – wiekowym już koniem, będącym pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może się wydawać, poniekąd zresztą słusznie, że temat mających wielkie nadzieje młodych adeptów prawa, którzy tuż przed opuszczeniem uczelnianych murów stwierdzają, iż perspektywy na przyszłość są żadne, a rzeczywistości daleko do bycia kolorową jest już tak ograny, że nie sposób zaserwować go w ciekawej formie. John Grisham, wielka gwiazda amerykańskiej literatury, po wielokroć udowadniał jednak, że każdy wczorajszy obiad stanowi materiał do stworzenia całkiem smacznej zapiekanki. Nie inaczej rzecz się ma z „Barem pod Kogutem” 🐓
Bohaterami książki są Zola, Mark i Todd, studenci przywołanego uprzednio kierunku, których przyjaciel wyniuchuje spisek pewnej grupy biznesmenów. Skrywana intryga stawia sobie za cel stworzenie jak największej grupy ludzi niemogących należycie przygotować się do egzaminów pozwalających uzyskać licencję prawnika, co w praktyce oznacza, iż przez resztę życia będą oni musieli spłacać zaciągnięte długi. Rozmiar manipulacji zatrważa tak bardzo, że odkrywający ją mężczyzna popełnia samobójstwo. Trójka wspomnianych postaci, zyskując wiedzę, iż przez ostatnie kilka lat odgrywali rolę pionków w czyjejś grze postanawiają postąpić identycznie względem osób próbujących zniszczyć ich karierę… To jednak nie wszystko. Fabuła powieści – za sprawą jednej z bohaterek, której rodzina zostaje aresztowana i deportowana do Senegalu – pozwala czytelnikom również poznać „uroki” pozaoficjalnego pobytu oraz pracy na terenie USA. Czy istnieje rozwiązanie owych problemów, a jeśli tak, to gdzie go szukać? Kto ostatecznie zwycięży? A przede wszystkim: jak bardzo pisarz dał się ponieść literackiej fikcji i odbiegł od stereotypowego, lecz osadzonego w rzeczywistości początku?
Sekret popularności dzieł Grishama tkwi we wciągającej akcji, wplatanych do niej wątkach moralno-filozoficznych oraz opieraniu powieściowych historii na rzeczywistych wydarzeniach. „The Rooster Bar” również ma takie korzenie. Stanowi je artykuł z magazynu „The Atlantic” zatytułowany ,,The Law School Scam". Kończąc, dodajmy że omawianą książkę najlepiej czytać będąc w izolacji lub kompletnie obcym sobie miejscu. Może ona wówczas stać thrillerem nie tylko z tytułu dzielenia prozy na gatunki.

Może się wydawać, poniekąd zresztą słusznie, że temat mających wielkie nadzieje młodych adeptów prawa, którzy tuż przed opuszczeniem uczelnianych murów stwierdzają, iż perspektywy na przyszłość są żadne, a rzeczywistości daleko do bycia kolorową jest już tak ograny, że nie sposób zaserwować go w ciekawej formie. John Grisham, wielka gwiazda amerykańskiej literatury, po...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wielokrotnie słyszymy bądź deklarujemy, iż "cierpienie uszlachetnia", „wszystko jest po coś” albo że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Rzeczone frazy przywoływane są wówczas, gdy trzeba szybko znaleźć pozytywne strony trudnych sytuacji, a przede wszystkim motywację pozwalającą je przezwyciężyć. Czasami jednak niepostrzeżenie zaczynają być wykorzystywane jako argumenty mające uzasadniać bierność wobec kryzysów wywołanych m.in. chorobą, utratą pracy, ciężkim bagażem przeszłości lub poniżaniem ze strony (teoretycznie) najbliższych osób. Zarówno o sensowności wykorzystywania przywołanych przysłów w pierwszym wymienionym kontekście, jak też niebezpieczeństwach powodowanych tym drugim przekonały się bohaterki omawianej publikacji.
Z awersu książki patrzy na nas dziesięć pań, w tym sprawczyni całego zamieszania, Joanna Przetakiewicz 😊 Choć mniej lub bardziej uśmiechające się usta kobiet mogłyby sugerować coś zgoła innego, przeżycia, które postanowiły one ujawnić światu ściskają czytelnika za gardło. Wprawdzie determinacja przedstawicielek płci pięknej oraz wsparcie ludzi dobrej woli sprawiły, że każda opowieść znalazła swój szczęśliwy finał, jednak skala poprzedzających go cierpień spadających na barki jednej osoby przeraża. Jeszcze większą trwogę budzi fakt, iż dziesiątki (a może setki?) podobnych historii – co gorsza, najczęściej nieprzypieczętowanych happy endem – toczy się każdego dnia gdzieś obok nas. Dlatego też ukonstytuowano ruch Era Nowych Kobiet, którego wydawnictwo „Nie bałam się o tym rozmawiać” stanowi integralny element 📚 Stawia on sobie za cel nauczenie żeńskiej części społeczeństwa odwagi pozwalającej czynić życie szczęśliwszym oraz szybkiego reagowania na zło, a także zmianę miażdżących statystyk alarmujących, że Polki pod względem samoakceptacji zajmują ostatnie miejsce w Europie. Gdy patriarchat wciąż trzyma się mocno, a władzę sprawują ludzie mający za nic prawa kobiet, rzeczona inicjatywa stanowi bezcenne zjawisko. Jej rozwój wesprzecie poprzez zakup opisanego wydawnictwa, albowiem całkowity dochód z jego sprzedaży zostanie przeznaczony na cele statutowe fundacji ♥️

Wielokrotnie słyszymy bądź deklarujemy, iż "cierpienie uszlachetnia", „wszystko jest po coś” albo że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. Rzeczone frazy przywoływane są wówczas, gdy trzeba szybko znaleźć pozytywne strony trudnych sytuacji, a przede wszystkim motywację pozwalającą je przezwyciężyć. Czasami jednak niepostrzeżenie zaczynają być wykorzystywane jako argumenty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Witajcie w świecie, gdzie bańki mydlane magazynują dźwięki, harfy służą do teleportacji, środkiem płatniczym jest gwiezdny pył, a białym szaleństwem nie nazywa się uprawiania sportów zimowych lub, uchowaj Boże, kokainy, lecz… ryż z twarogiem 😉 Świecie zainspirowanych m.in. twórczością Terry’ego Pratchetta „Pociętych opowieści” – powstającego przez blisko 9 lat (!!!) prozatorskiego debiutu Michała Kozaczki.
Dziwny na pierwszy rzut oka tytuł odsyła interpretatorów do dwóch aspektów dzieła. Po pierwsze, fabuły. Nie oczekujcie jednak doprecyzowania rzeczonej kwestii, ponieważ opisanie konkretów zdradziłoby zbyt wiele treści książki. Po drugie natomiast, formy powieści – wyszukanej oraz pogmatwanej zarazem, wobec czego spora część lektury upływa odbiorcy w poczuciu zdezorientowania. Koniec końców jednak chaos okazuje się być całkowicie kontrolowany przez autora, cierpliwość czytelnika zostaje wynagrodzona, a czas poświęcony doznawaniu liczącej ponad 400 stron przygody uznany za inspirujący 😊
Kompanami osób chcącymi jej zaznać będą m.in. Neth – prawdziwy artysta wśród złodziei, czarownica Agnes – właścicielka kotki Leili i biustu skutecznie przyciągającego uwagę płci przeciwnej, uroczy, lecz przekraczający wszystkie dopuszczalne granice agresji krasnolud Khahad, oraz Ruari – bóg rabusiów i wszelkich innych typów spod ciemnej gwiazdy planujący, jak twierdzi, stworzyć historie bawiące ludzi, aby móc potem, poprzez otwarte wskutek śmiechu usta, wkładać im do serc życiowe mądrości. Taka ekipa stanowi istną mieszankę wybuchową 🔥 Są zatem więcej niż zaskakujące zwroty akcji, spektakularne pogonie, strzelaniny, ucieczki, a nawet wątek romansowy. Przede wszystkim jednak otrzymujemy sporą porcję filozofowania, które ani przez moment nie ociera się o tandetę, mimo iż podnoszone na kartach dzieła rozważania, czy ludzkie życie jest swego rodzaju grą służącą rozrywce bliżej nieokreślonych bytów, czy też zjawiskiem stuprocentowo zależnym od danej jednostki, liczą sobie więcej lat niż literatura 📚
Szukanie „Pociętych opowieści” w księgarniach to daremny trud, albowiem omawianą pozycję można nabyć jedynie poprzez witrynę internetową pisarza: www.kozaczko.pl 💻

Witajcie w świecie, gdzie bańki mydlane magazynują dźwięki, harfy służą do teleportacji, środkiem płatniczym jest gwiezdny pył, a białym szaleństwem nie nazywa się uprawiania sportów zimowych lub, uchowaj Boże, kokainy, lecz… ryż z twarogiem 😉 Świecie zainspirowanych m.in. twórczością Terry’ego Pratchetta „Pociętych opowieści” – powstającego przez blisko 9 lat (!!!)...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory listy na wyczerpanym papierze Agnieszka Osiecka, Jeremi Przybora, Magda Umer
Ocena 7,7
Agnieszki Osie... Agnieszka Osiecka, ...

Na półkach: ,

Pochodząca z łaciny sentencja przypisuje papierowi cierpliwość. Gdybyśmy jednak poddali go zabiegowi antropomorfizacji, bez wątpienia niejednokrotnie uskarżałby się on na zmęczenie spowodowane koniecznością dźwigania ubranych w słowa trudnych ludzkich przeżyć. Taki papier wówczas można by było (nawiązując do jego chińskiego przodka) określić mianem „wyczerpanego”. Przykładami wyodrębnionego pół żartem pół serio gatunku materiału pisarskiego z pewnością mogłoby być wszystko, co przez ponad dwa lata służyło korespondencji pomiędzy Agnieszką Osiecką a Jeremim Przyborą. Tytuł tomu, który ją gromadzi jest zatem w pełni uprawniony. Ponadto, jego główni bohaterowie są gwarancją, że książka stanowi coś więcej niż zbiór zwykłych, przepełnionych uczuciami listów – to zapis pięknej poetyckiej rozmowy kobiety po przejściach i mężczyzny z przeszłością.
Wspólna historia Osieckiej oraz Przybory na dobre rozpoczęła się 1 lutego 1964 roku w Studenckim Teatrze Satyryków. On, choć był wówczas żonaty, obdarzył ją miłością od pierwszego wejrzenia, zyskując przy tym pewność, że ich spotkanie nie mogło być dziełem przypadku. Ona zaś uwiodła go wskutek przyzwyczajenia, ale wkrótce jej emocjonalne zaangażowanie dorównało temu ze strony mężczyzny. Co ciekawe, choć poetka o swoich licznych związkach oraz flirtach zazwyczaj mówiła bez skrępowania, relacja z Przyborą przez dziesiątki lat stanowiła nieodkryty, a dla wielu nawet nieznany epizod życia Osieckiej. Tak było również w przypadku przygotowującej listy do druku Magdy Umer, która o uczuciu łączącym swego czasu autorkę „Wady serca” i twórcę „Wdowy po kwartecie smyczkowym” dowiedziała się dopiero na początku 1989 roku, po premierze przedstawienia „Zimy żal” z przebojami Kabaretu Starszych Panów. Jednak o wyjątkowości opisywanej relacji, w znacznie większym stopniu niż owianie jej tajemnicą, decyduje fakt, że romans dwójki czołowych poetów polskiej piosenki wyrósł na fundamencie wzajemnego zafascynowania swoimi talentami. Skutkowało to nie tylko mającymi zaimponować adresatowi erudycyjnymi popisami w listach, lecz również inspiracją do napisania wielu śpiewanych po dziś dzień songów (m.in. „Na całych jeziorach – ty” lub „O, Romeo!”).

Pochodząca z łaciny sentencja przypisuje papierowi cierpliwość. Gdybyśmy jednak poddali go zabiegowi antropomorfizacji, bez wątpienia niejednokrotnie uskarżałby się on na zmęczenie spowodowane koniecznością dźwigania ubranych w słowa trudnych ludzkich przeżyć. Taki papier wówczas można by było (nawiązując do jego chińskiego przodka) określić mianem „wyczerpanego”....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na wyspie Heimö wstaje nowy dzień, który poprzedziła wyjątkowo intensywna celebracja tradycyjnego festiwalu ostryg. Owoce morza to co prawda nie rybki, ale one również lubią pływać, dlatego lejące się podczas jego trwania wysokoprocentowe płyny swoją ilością znacząco przekraczają objętość mórz Północnego i Norweskiego razem wziętych. Jedną z ofiar etanolowego tsunami jest Karen Eiken Hornby. Kobieta, nie pamiętając wydarzeń minionego wieczoru oraz nocy, budzi się u boku swojego gburowatego przełożonego, Jounasa Smeeda. Dobiegająca pięćdziesiątki komisarz jeszcze nie wie, że na wyleczenie moralnego i alkoholowego kaca będzie miała znacznie mniej czasu, niż myśli. Za kilka godzin bowiem społecznością wyspy wstrząśnie morderstwo eks-żony ostatniego partnera seksualnego głównej bohaterki. Co gorsza, owa tragedia okaże się wierzchołkiem góry lodowej ujawniającym iż Heimö, wbrew obiegowej opinii, nie jest jednym z tych miejsc, gdzie wszyscy wszystko o sobie wiedzą.
Służący za tytuł nowej powieściowej trylogii Doggerland był jednolitym obszarem, a później archipelagiem, który - nim kilka tysięcy lat przed naszą erą zniknął wskutek topnienia lodowców - rozciągał się pomiędzy terytoriami dzisiejszych Niemiec, Danii, Niderlandów oraz Wielkiej Brytanii. Dzięki wyobraźni Adolfsson na kartach stworzonej przez nią książki ów obszar, z obiektu zainteresowania paleogeografów, ewoluuje w terytorium funkcjonujące na mapie Europy do dzisiaj. Taki zabieg, choć niewątpliwie ciekawy, wymaga od pisarza szczególnie pieczołowitego pilnowania szczegółów świata przedstawionego. Autorka musi być jednak chorobliwą wręcz detalistką, albowiem w jej dziele nawet najmniejszy kamyczek żwirowy zdaje się mieć swoje jasno określone miejsce 😮
Maria Adolfsson swoim „Podstępem” udowadnia słuszność tezy, iż literatura popularna północnej części Starego Kontynentu wciąż kryminałem stoi. Eksplikuje przy tym również, że malkontentów myślących, iż dobre skandynawskie publikacje przypisywane do wspomnianego gatunku skończyły się na Stiegu Larssonie należy traktować identycznie jak ortodoksyjnych fanów zespołu Metallica, dla których kres kapeli nastąpił w momencie wydania albumu „Kill ‘Em All” 😀

Na wyspie Heimö wstaje nowy dzień, który poprzedziła wyjątkowo intensywna celebracja tradycyjnego festiwalu ostryg. Owoce morza to co prawda nie rybki, ale one również lubią pływać, dlatego lejące się podczas jego trwania wysokoprocentowe płyny swoją ilością znacząco przekraczają objętość mórz Północnego i Norweskiego razem wziętych. Jedną z ofiar etanolowego tsunami jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jeśli zdążyłaś/eś zareagować obrazą już na sam tytuł niniejszej książki wiedz, że potem będzie tylko gorzej. Co prawda może daleko jej do bycia pretekstem, aby wykrzyczeć: „To jest atak na Kościół!" – jedno z najczęściej powtarzanych zdań we współczesnej debacie publicznej, ale i tak z pewnością nie stanowi ona publikacji odpowiedniej dla fanów programu „Ziarno”. K.S. Rutkowski kolejny raz udowadnia, że wykorzystując wręcz śladowe ilości papieru potrafi stworzyć publikację o sile rażenia, przy której pocisk wystrzelony z Magnum 44 jest niewielkim siknięciem z plastikowego pistoleciku na wodę…
„Bóg nie ma ptaszka” dostarcza czytelnikom piętnastu krótkich opowiadań. Jak to zwykle bywa w przypadku publikacji sygnowanych przez autora „Kryminał tango” - kontrowersyjnych, brutalnych, wulgarnych, bez zahamowań. Mimo, iż rzeczone prozatorskie miniatury charakteryzuje spora różnorodność, ich bohaterów można poddać klasyfikacji i podzielić na dwa typy.
Pierwszy tworzą ludzie żywiący (mniej lub bardziej świadomie) przekonanie, że udało im się pozbawić Stwórcę królewskich atrybutów, dzięki czemu zyskali prawo do wszelakich podłości, m.in. terroryzowania pracowników, przymuszania upośledzonego nastolatka do seksu z prostytutką, a nawet zlecenia zabójstwa Mesjasza, który powrócił, by odsłonić mroczne oblicze kleru. Czasem dosięga ich sprawiedliwość, jednak znacznie częściej unikają kary. Bez względu na wszystko, owe postaci, chcąc takimi metodami udowodnić sobie i innym siłę oraz męskość pokazują de facto, iż nie są szczęśliwymi posiadaczami mentalnych genitaliów.
Drugą zaś grupę konstytuują mężczyźni ulegający pierwotnym popędom, które ich wyniszczają, lecz jednocześnie – albo wskutek naturalnych mechanizmów biologicznych albo autodestrukcyjnych ciągot – nie umiejących przerwać tej tragicznej zależności. Stawiają więc sobie pytanie, czemu Bóg każe ludziom jej doświadczać? Wszak sam, zgodnie z tytułem zbioru, nie ma ptaszka, wobec czego, wszelkie instynkty są Mu obce. Podejmowane refleksje prowadzą bohaterów do opinii, że Wiekuisty musi być typem o sadystycznych skłonnościach lubiącym bawić się kosztem człowieka. Ocena jej słuszności pozostaje już jednak w gestii odbiorców.

Jeśli zdążyłaś/eś zareagować obrazą już na sam tytuł niniejszej książki wiedz, że potem będzie tylko gorzej. Co prawda może daleko jej do bycia pretekstem, aby wykrzyczeć: „To jest atak na Kościół!" – jedno z najczęściej powtarzanych zdań we współczesnej debacie publicznej, ale i tak z pewnością nie stanowi ona publikacji odpowiedniej dla fanów programu „Ziarno”. K.S....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Mówi się, iż nie sposób być specjalistą w kilku dziedzinach jednocześnie. Izabela Janiszewska swoim życiem dowodzi jednak, że „człowiek renesansu” to nadal coś więcej niż związek frazeologiczny – to byt, który wciąż można spotkać na świecie. CV kobiety zawiera bowiem m.in. recenzowanie scenariuszy filmowych, autorstwo programów reportażowych i talk-show, a także przygotowywanie tekstów psychologicznych. Teraz może ona dodać do niego również powieść kryminalną aplikującą czytelnikom końską wręcz dawkę adrenaliny. Jej premiera już 15 kwietnia.
Trzej główni bohaterowie książki, mimo skrajnie różnych osobowości, mają coś wspólnego – są oni determinowani przez demony przeszłości oraz tłumione latami emocje, które prędzej czy później będą musiały rozsadzić ich od środka oraz zostać wyartykułowane pod postacią tytułowego wrzasku… Pierwsza postać, Emilia Lewicka, to na pierwszy rzut oka przykładna, anielsko cierpliwa matka oraz żona. Wewnętrznie kobietę destruują jednak uporczywie powracające obawy (niepozbawione zresztą racji), że ktoś ją śledzi. Kolejna persona, Larysa Luboń, jest zbuntowaną reporterką badającą przypadki fizycznej, a także seksualnej przemocy wobec kobiet. Żyje na krawędzi, szczególnie wówczas, gdy musi dotrzeć do prawdy. I wreszcie komisarz Bruno Wilczyński – ciężko go lubić, ale jeszcze trudniej odmówić mu operatywności oraz zdolności dostrzegania podczas śledztwa szczegółów niewidocznych dla innych. Tym razem pozwalają mu się one zorientować, że śmierć pewnej młodej dziewczyny mieszkającej na Wilanowie ma zaskakująco dużo wspólnego ze zgonem jego rodzicielki. Wszystkich wyżej wymienionych połączy sprawa pewnego mężczyzny mającego upodobanie w skrajnie sadomasochistycznym seksie.
Warto podkreślić, że podczas pisania publikacji Janiszewska, uprawiając tzw. dziennikarstwo wcieleniowe, kontaktowała się z mężczyznami oferującymi sponsoring, dzięki czemu książka staje się nie tylko wiarygodniejsza, ale również jeszcze bardziej wciągająca. Ponadto „Wrzask” jest powieścią bardzo filmową, dlatego szybko powinien ją wziąć na warsztat jakiś utalentowany reżyser (np. Borys Lankosz albo Maciej Żak). Mogłaby wtedy powstać pulsująca emocjami, mroczna produkcja.

Mówi się, iż nie sposób być specjalistą w kilku dziedzinach jednocześnie. Izabela Janiszewska swoim życiem dowodzi jednak, że „człowiek renesansu” to nadal coś więcej niż związek frazeologiczny – to byt, który wciąż można spotkać na świecie. CV kobiety zawiera bowiem m.in. recenzowanie scenariuszy filmowych, autorstwo programów reportażowych i talk-show, a także...

więcej Pokaż mimo to