-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant4
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant961
Biblioteczka
2024-04-30
2024-03-30
2024-03-17
Pozwala nam dowiedzieć się wielu rzeczy o Prymarsze Dzieci Imperatora, Fulgrimie. Jednak tom z cyklu Herezja Horusa, Fulgrim, zdecydowanie wypada lepiej.
Pozwala nam dowiedzieć się wielu rzeczy o Prymarsze Dzieci Imperatora, Fulgrimie. Jednak tom z cyklu Herezja Horusa, Fulgrim, zdecydowanie wypada lepiej.
Pokaż mimo to2023-12-26
Napisałem recenzje o kilku poprzednich tomach cyklu. O tym mogę powiedzieć, że nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle pozostałych. Wyłącznie dla fanów Duchów Gaunta.
Napisałem recenzje o kilku poprzednich tomach cyklu. O tym mogę powiedzieć, że nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle pozostałych. Wyłącznie dla fanów Duchów Gaunta.
Pokaż mimo to2023-12-06
Książka zawiera kilka przydatnych porad, które mogą przydać się każdemu. Jednak większość treści to po prostu ogólniki, które niewiele zmienią w czyimś życiu.
Książka zawiera kilka przydatnych porad, które mogą przydać się każdemu. Jednak większość treści to po prostu ogólniki, które niewiele zmienią w czyimś życiu.
Pokaż mimo to2023-10-31
„Panowanie smoka” opisuje władanie królów z dynastii Targaryenów począwszy od Ageona I, na Aegonie III kończąc. Na wstępie zahacza również o historię Westeros.
W moim odczuciu jest to wyłącznie próba wyciągnięcia od fanów większej ilości pieniędzy. Książka nie zawiera w sobie niczego odkrywczego. Bardziej drobiazgową historię rodu Targaryenów mogliśmy poznać podczas lektury dwóch tomów „Ognia i krwi”. Z kolei treściwiej przedstawiono nam ją w „Świecie lodu i ognia”.
Uważam wszelkie zabiegi polegające na sprzedawaniu tych samych treści w innych formach za bardzo szkodliwe dla czytelników. Jednocześnie jest to wygodne i bezpieczne dla autorów oraz wydawców. Dlatego nie mogłem dać wyższej oceny. Byłaby jeszcze niższa gdyby nie fakt, że otrzymujemy różnorodne ilustracje spod pędzli wielu twórców. Nie są to wybitne dzieła, ale przyczyniają się do zwiększenia immersji w trakcie lektury. Jako praktycznie jedyny nowy element są najmocniejszą częścią książki.
Fani, którzy nie czytali „Świata lodu i ognia”, mogliby sięgnąć po „Panowanie smoka”. Losy Targaryenów są tu opisane bardziej szczegółowo. Jednak nie zawiera tak obszernego i szczegółowego przedstawienia historii oraz świata jak pierwsza pozycja. Czytelnicy mający za sobą lekturę „Ognia i krwi” nie powinni wydawać pieniędzy na „Panowanie smoka”. Jedyne powody to słabość do ilustracji bądź podejście kolekcjonerskie. Osobiście zachęcałbym do kupienia „Świata lodu i ognia”. Umożliwi to poznanie po trochu każdego z ważniejszych elementów świata wykreowanego przez George’a R.R. Martina. Kupienie dwóch tomów „Ognia i krwi” również byłoby dobrym pomysłem. Pozwoli dokładnie poznać królów z dynastii Targaryenów. Wydarzenia w nich zawarte są opisane w formie kroniki historycznej. Mnie to bardzo przekonało, lecz dla niektórych może być wadą.
„Panowanie smoka” opisuje władanie królów z dynastii Targaryenów począwszy od Ageona I, na Aegonie III kończąc. Na wstępie zahacza również o historię Westeros.
W moim odczuciu jest to wyłącznie próba wyciągnięcia od fanów większej ilości pieniędzy. Książka nie zawiera w sobie niczego odkrywczego. Bardziej drobiazgową historię rodu Targaryenów mogliśmy poznać podczas...
2023-09-28
„Zdrajcy Rzymu” kontynuują bliskowschodni wątek z poprzedniego tomu. Tym razem narzędziem zmagań z Partią będzie nie tylko wojna, ale również dyplomacja. Czy filozoficzny, lecz kształtowany przez wojenne doświadczenia umysł Katona podoła temu wyzwaniu?
W osiemnastym tomie nasi towarzysze, centurion Macro i prefekt Katon, zostają rozdzieleni. Pierwszy wraz z generałem Korbulonem wyrusza z ekspedycją karną na zbuntowane miasto Thapsis. Drugi musi udać się do serca partyjskiego imperium, Ktezyfonu. Jego misją jest wynegocjowanie warunków pokoju z królem Partów, Wologazesem. Towarzyszy mu zaufany agent Korbulona, tajemniczy Grek, Apoloniusz. Centurion pozostawia świeżo upieczoną żonę, prefekt kilkuletniego syna.
Podzielenie wątków dwóch towarzyszy wypada korzystnie. Pierwszy raz od dawna Marco wykonuje rozkazy kogoś innego niż przyjaciela. Ciekawie również obserwuje się Katona w roli dyplomaty. Jest bystry, a jednocześnie posiada żelazne zasady moralne.
Apoloniusz jest rzadkim przypadkiem udanego bohatera drugoplanowego w „Orłach Imperium”. Dowiadujemy się mniej lub bardziej wiarygodnych informacji o jego przeszłości. Obserwujemy jego zachowania w interakcji z Katonem. Poznajemy jego kompetencje językowe, dyplomatyczne, bojowe i wywiadowcze. Autor prawdopodobnie wyciągnął wnioski po wykreowaniu tak wielu bezpłciowych bohaterów.
Znużenie cyklem, które towarzyszy mi od dłuższego czasu, utrzymuje się nadal. W tym tomie jednak było mniej odczuwalne.
SPOILERY:
Korbulon podejmował w „Zdrajcach Rzymu” pochopne i niewykalkulowane decyzje. Z tego powodu przypominał chciwych i niekompetentnych dowódców, pod którymi służyli Macro i Katon. Nie było to konsekwentne z tym, jak przedstawił go nam Simon Scarrow. Jako jednego z najbardziej doświadczonych i utalentowanych rzymskich dowódców epoki.
Tak samo Apoloniusz, który przez całą drogę jest przedstawiany niemal jako szpieg doskonały. Na dworze króla Partów od razu zostaje zdemaskowany. Zabiera mu się flet, w którym miał ukryte dane wywiadowcze.
Podobnie jest z przeciwnikami Rzymian. Bez względu na to, czy bohaterowie walczą z barbarzyńcami, czy z Partami, przeciwnik jest bezbłędnie przygotowany.
To wszystko oczywiście ma na celu wrzucenie nas w wir ciekawej akcji. Gdyby sojusznicy naszych bohaterów wykazywali się kompetencją, a wrogom zdarzałoby się popełniać pomyłki, nie byłoby tak ciekawie. Niemniej jednak zaburza to wiarygodność wykreowanej historii.
KONIEC SPOILERÓW:
Nie zamierzam przerywać „Orłów Imperium” pomimo odczuwanej monotonii. Każdy tom jest realistyczną, szczegółową i utrzymującą czytelnika w klimacie epoki pozycją. „Zdrajcy Imperium” klasyfikują się dodatkowo w lepszej części cyklu.
„Zdrajcy Rzymu” kontynuują bliskowschodni wątek z poprzedniego tomu. Tym razem narzędziem zmagań z Partią będzie nie tylko wojna, ale również dyplomacja. Czy filozoficzny, lecz kształtowany przez wojenne doświadczenia umysł Katona podoła temu wyzwaniu?
W osiemnastym tomie nasi towarzysze, centurion Macro i prefekt Katon, zostają rozdzieleni. Pierwszy wraz z generałem...
2023-09-16
„Krew Rzymu” ponownie rzuca głównych bohaterów na Bliski Wschód. Znajduje się tam zaprzysięgły wróg Rzymu, Partia. Bliskowschodnie królestwo w przeszłości zadało bolesną i upokarzającą klęskę legionom rzymskim pod Carrhae. Czy Rzym odniesie zwycięstwo w zbliżającej się wojnie?
Siedemnasty tom odchodzi od pałacowych intryg. Na pierwszy plan wracają działania wojenne. Tym razem jednak sytuacja wygląda odrobinę inaczej. Prefekt Katon nie działa bezpośrednio pod rzymskim dowódcą, a jednocześnie nie jest całkowicie niezależny. Musi przywrócić na tron Armenii iberyjskiego księcia, Radamista, który jest sojusznikiem Rzymu. Rzymski generał, Korbulon, przyznał Katonowi dowodzenie wyprawą do stolicy Armenii. Niestety, ambitny i narcystyczny Radamist niechętnie dzieli się władzą. Prefekt musi lawirować między okazywaniem władcy należytego szacunku a stanowczym dzierżeniem sterów dowództwa.
„Krew Rzymu” to wciąż rzetelna, szczegółowa i wiarygodna powieść historyczna. Poczytamy w niej o psujących się machinach oblężniczych, których konserwowanie zlekceważono. Będziemy świadkami treningu procarzy i przekonamy się na własne oczy, dlaczego ta niepozorna formacja jest tak śmiertelnie skuteczna. Ujrzymy realistyczną sytuację legionów, które latami gnuśniały w służbie garnizonowej, przez co prezentowały niski poziom gotowości bojowej.
Jednocześnie wraca wtórność cyklu, od której mogliśmy odpocząć przez dwa poprzednie tomy.
Zmagania z Partią dawały nadzieję na ubarwienie „Orłów imperium”. Niestety do walk dochodzi w takich warunkach, które nie dają możliwości ujrzenia różnic między formacjami militarnymi obu państw.
SPOILERY:
W siedemnastym tomie pojawia się prawdopodobnie najciekawsza kobieca bohaterka z całego cyklu. Królowa Zenobia, żona króla Radamista. Podstępna, inteligentna, bez skrupułów wykorzystuje swoją kobiecość jako broń. Jest przebiegłą aktorką. Manipuluje zarówno swoim charyzmatycznym mężem, jak i bystrym Katonem. Skrzętnie ukrywa mocne strony. Dostosowuje się do sytuacji. Jest pewna siebie. Zachowuje ostrożność i nie patrzy na innych z góry jak jej mniej bystry a pyszny małżonek.
KONIEC SPOILERÓW:
Będąc fanem historii, wojskowości i realizmu, czuję się zmęczony znaczną częścią cyklu. Obiektywnie jednak bardzo wysoko go oceniam. Zdecydowanie pozwala znacznie bardziej poczuć realia epoki niż lektura suchych faktów z publikacji historycznych.
„Krew Rzymu” ponownie rzuca głównych bohaterów na Bliski Wschód. Znajduje się tam zaprzysięgły wróg Rzymu, Partia. Bliskowschodnie królestwo w przeszłości zadało bolesną i upokarzającą klęskę legionom rzymskim pod Carrhae. Czy Rzym odniesie zwycięstwo w zbliżającej się wojnie?
Siedemnasty tom odchodzi od pałacowych intryg. Na pierwszy plan wracają działania wojenne. Tym...
2023-09-06
„Dzień cezarów” to drugi tom cyklu, którego fabuła rozgrywa się w Rzymie. Czy jest to korzystne dla „Orłów imperium”?
Szesnasty tom już na wstępie wita nas znamiennym wydarzeniem. Cesarz Klaudiusz odchodzi w zaświaty. Następcą zostaje Neron, syn jego bratanicy oraz żony, Agrypiny. Jednak nie jest on jedynym pretendentem do schedy po ojcu. Rodzony syn Klaudiusza, Brytanik, cieszy się wysokim poparciem wśród rzymskich elit.
W poprzednich tomach motyw intrygi stale nam towarzyszył. Pozostawał jednak w cieniu wojny. Tym razem jest inaczej. Zostajemy wrzuceni w sam środek spisków, knowań i podstępów, które są na porządku dziennym w stolicy cesarstwa.
„Orły imperium” wiele zyskują na owej odmianie. „Dzień cezarów” zdecydowanie jest jednym z najlepszych tomów.
Chociaż przeważają konspiracyjne działania, scen batalistycznych również nie brakuje. Jak zawsze wypadają korzystnie. Stanowią potrzebne urozmaicenie w kontekście poprzednich tomów, które przedstawiały walkę z barbarzyńcami.
Fragmenty skupiające się na prywatnym życiu bohaterów pozwalają nam odetchnąć. Ukazują nam Katona i Marco nie jako rzymskich bohaterów, a zwyczajnych ludzi. Prefekt odnajduje się w roli ojca. Centurion buduje więź z kobietą, w której nie widzi wyłącznie jednorazowej uciechy, a równoprawną partnerkę.
„Dzień cezarów” nie jest pozbawiony wad będących znakiem rozpoznawczym cyklu.
Bohaterowie drugoplanowi w większości przypadków nie mają niczego ciekawego do zaoferowania. Nierzadko odróżniają ich wyłącznie imiona.
Zwroty akcji, które mają nas zaskoczyć, często są łatwe do przewidzenia. Nie są oczywiste, ale brakuje im niuansów. Z drugiej strony fakt, że wydarzenia są oparte na historii, znacząco ogranicza kreatywność Simona Scarrowa.
SPOILERY:
Dwóch intrygantów, Narcyz i Pallas, będących w przeciwnych obozach politycznych. Z początku autor próbował nakreślić różnice między nimi. Pierwszy miał się kierować dobrem Rzymu, drugi być najzwyczajniejszym w świecie karierowiczem. Ostatecznie Scarrow odszedł od tego zamysłu. Szesnasty tom ukazuje nam ich obu jako zepsutych, egoistycznych i pozbawianych wyższych celów. Nie ma w tym cienia tego, co udało się wykreować Martinowi w „Pieśni lodu i ognia”. Stworzył postacie dwóch spiskowców, Littlefingera oraz Varysa. Teoretycznie byli przez pewien czas nawet z jednej frakcji politycznej. Jednak różnice, które czyniły z nich indywidualnych, ciekawych bohaterów, same rzucały się w oczy.
Książka pozwala nam pierwszy raz doświadczyć starcia między wojskami rzymskimi. Jest to jeden z najmocniejszych punktów „Dnia cezarów”. Nie jest to bynajmniej zwyczajna walka między bliźniaczymi jednostkami. Rzymscy legioniści ścierają się z pretorianami. Poprzez walkę autor ukazał różnice między dwiema formacjami. Biorąc za przykład wyposażenie, legioniści mają tarcze bardziej nadające się do walki w zwarciu. Pretorianie używają włóczni umożliwiających starcia na większym dystansie. Niemniej jednak, ponieważ pierwszy raz w historii cyklu doszło do takiej potyczki, szczegółów było za mało. Tym bardziej że prawdopodobnie podobne bitwy nieprędko się powtórzą.
KONIEC SPOILERÓW:
Polecam sięgnąć po „Dzień cezarów” fanom, którzy czytają cykl wybiórczo. Pozwoli on wypocząć wszystkim tym, którzy odczuwają zmęczenie zmaganiami z barbarzyńcami.
„Dzień cezarów” to drugi tom cyklu, którego fabuła rozgrywa się w Rzymie. Czy jest to korzystne dla „Orłów imperium”?
Szesnasty tom już na wstępie wita nas znamiennym wydarzeniem. Cesarz Klaudiusz odchodzi w zaświaty. Następcą zostaje Neron, syn jego bratanicy oraz żony, Agrypiny. Jednak nie jest on jedynym pretendentem do schedy po ojcu. Rodzony syn Klaudiusza, Brytanik,...
2023-08-01
Czy „Niepokonany”, na podobieństwo wielu poprzednich tomów, został pokonany przez wtórność cyklu?
Od samego początku odczuwana jest poprawa. Główni bohaterowie, Macro i Katon, opuszczają Brytanię. Tym razem Rzym potrzebuje ich talentów w Hiszpanii. Jest to całkowicie świeży teatr wojenny w „Orłach Imperium”.
Nie tylko zmiana miejsca geograficznego zmusza monotonię do odwrotu. Tym razem dwójka przyjaciół nie będzie prowadzić do boju rzymskich legionów, lecz gwardię pretoriańską. Ta elitarna jednostka różni się wyposażeniem, doświadczeniem i mentalnością od standardowej armii cesarstwa. Na dodatek Katon, który otrzymuje dowództwo drugiej kohorty, działa w oderwaniu od głównych sił. Pozwala nam to obserwować go po raz pierwszy jako dowódcę, który nie jest bezpośrednio ograniczany przez zwierzchnika.
Scarrow próbuje również namieszać w prywatnych relacjach bohaterów. Dodaje to realizmu postaciom, jednak zdecydowanie nie jest mocną stroną jego pióra. Opisy wielkich batalii wychodzą mu niemal idealnie. Głębia bohaterów oraz relacji między nimi z kolei przypomina równinę doskonałą do kawaleryjskich szarż.
Tym zarzutem mogę płynnie przejść do wad piętnastego tomu cyklu. Płytki, niewyróżniający się niczym antagonista. Wiemy o nim wyłącznie, że nienawidzi Rzymu i ma posłuch u swojego ludu. Wszystkie inne postacie również nie zapadają w pamięć. Po skończeniu tomu większość z nas zapamięta po prostu Macro i Katona. Tym, którzy cieszą się lepszą pamięcią, pozostaną imiona bohaterów, o których nie będą w stanie niczego powiedzieć.
Świadomość tego, że głównym postaciom nic nie grozi, ponieważ na nich opierają się „Orły Imperium”.
Powieść historyczna rządzi się swoimi prawami, więc nie możemy oczekiwać spektakularnego zwrotu akcji. Oczywiście nie ma w tym niczego złego. Kiedy jednak cykl składa się z kilkunastu tomów, zaczyna to być męczące. Czytelnik pragnie poczytać o przygodach nowych bohaterów w innych czasach.
SPOILERY:
Autor stara się nam nakreślić przemianę Katona. Prefekt dowiedział się na początku „Niepokonanego”, że jego zmarła żona zdradzała go. Macro zauważa, że jego przyjaciel czerpie przyjemność z bólu zadawanego barbarzyńskiemu jeńcowi. I tylko tyle. Znając Scarrowa, nie rozwinie tego w następnych tomach. Szkoda, ponieważ miało to potencjał. Szlachetny i filozoficzny Katon zmierzający w stronę mroku, skąd wyciągnie go jego przyjaciel oraz mentor, twardoskóry Macro.
Autor nie ukazał silnych różnic między iberyjskimi a brytyjskimi plemionami. Jedyne, czym wyróżniali się wrogowie w tym tomie od Brytów, to umiejętność tworzenia wykopów i tuneli. Nabyli ją jako niewolnicy w kopalniach srebra.
Jedną z lepszych scen tej książki było ocalenie Karatakusa, wodza Brytów, przed śmiercią z rąk Rzymian. Mam nadzieję, że akurat tego wątku autor nie zaniedba i ujrzymy w przyszłości Karatakusa w rzymskich jednostkach pomocniczych.
KONIEC SPOILERÓW:
Jest to jeden z lepszych tomów „Orłów Imperium”. Urozmaica cykl. Pokazuje, że nawet tak bardzo przeciągana seria wciąż może mieć swoje momenty.
Czy „Niepokonany”, na podobieństwo wielu poprzednich tomów, został pokonany przez wtórność cyklu?
Od samego początku odczuwana jest poprawa. Główni bohaterowie, Macro i Katon, opuszczają Brytanię. Tym razem Rzym potrzebuje ich talentów w Hiszpanii. Jest to całkowicie świeży teatr wojenny w „Orłach Imperium”.
Nie tylko zmiana miejsca geograficznego zmusza monotonię do...
2023-07-01
„Brytania” kontynuuje przygody wojenne Macro i Katona na tytułowej wyspie.
Czternasty tom cyklu niewiele różni się od wielu poprzednich. Mogę powtórzyć to, co pisałem we wcześniejszych recenzjach.
Jest to wiarygodna, wciągająca, pełna szczegółów i drobiazgów powieść historyczna. Jednocześnie „Orły Imperium” stały się w dużym stopniu wtórne.
Zdaję sobie sprawę, że chcąc zachować realizm, autor nie jest w stanie wprowadzić szokujących zwrotów akcji. Jednocześnie nie mogę zignorować rutyny, czytając któryś tom z kolei. Ci sami bohaterowie walczący w tym samym miejscu i w tych samych czasach. Znacznie chętniej oddałbym się lekturze o innych okresach panowania Rzymu czy nawet skupiającej się na innych państwach starożytności. Z wybitnym talentem Simona Scarrowa, stałoby się to prawdopodobniej jedną z najbardziej rozpoznawalnych serii powieści historycznych.
Na razie jednak pozostaje mi liczyć na drobniejsze zmiany. Chciałbym, aby obok Macro i Katona na pierwszym planie znalazły się nowe, ciekawe postacie. Ucieszyłoby mnie również obserwowanie zmian po śmierci Klaudiusza i chaos związany z wyborem nowego cesarza. Jednak nade wszystko pragnę, żeby to była ostatnia książka, mająca miejsce w Brytanii.
SPOILERY:
Na pewno mocnym punktem „Brytanii” jest klęska kampanii prowadzonej przeciwko druidom przez legata Kwintatusa. Autor wybitnie ukazał, że nawet najwspanialsze wojsko świata może spektakularnie przegrać z barbarzyńcami. Wystarczy, że było prowadzone przez polityka, który toczy wojnę wyłącznie dla zwiększenia władzy i wpływów.
W czternastym tomie cyklu na czele plemion brytyjskich nie stoi już Karatakus. W „Braciach krwi” stał się jeńcem Rzymian. Scarrow jest dokładny, nie omieszkał więc ukazać wpływu, jaki jego brak wywiera na wojnę w Brytanii. Kiedy rzymskie legiony poniosły klęskę, rozsądniejsze postacie zdawały sobie sprawę z jednego faktu. Karatakus wykorzystałby ją i zadał druzgocący cios okupantowi. Miast tego obie strony wróciły do impasu. Celtowie nie byli w stanie przegonić najeźdźców z wyspy. Rzymianie położyć kresu oporowi plemion zagrzewanych przez druidzkich kapłanów.
Stosunki Marco i Katona, najciekawsza relacja cyklu, popadły w rutynę. Na początku „Orłów Imperium” obserwowaliśmy, jak stanowczy Macro próbuje zrobić z żałosnego Katona legionistę. Później, kiedy Katon zaczął czynić drobne postępy, Macro uczył się go szanować i dostrzegać w nim potencjał. Z czasem, wraz z nabytym doświadczeniem, Katon dorównał Macro rangą. Niedługo później nawet go przerósł, stając się prefektem. Było to z początku bardzo niezręczne dla nich obydwóch, jednak szybko przywykli. Macro, będący mentorem Katona, musiał nauczyć się odnosić do niego jak do kogoś wyższego stopniem. Będąc jednak żołnierzem z krwi i kości, szybko przywykł do nowego stanu rzeczy. Obecnie poza drobnymi, niekomfortowymi chwilami, wszystko się między nimi układa. Nie jest to niczym dobrym dla cyklu.
KONIEC SPOILERÓW:
„Brytania” nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych tomów „Orłów Imperium”. Do samego cyklu zachęcam wszystkich fanów powieści historycznych.
„Brytania” kontynuuje przygody wojenne Macro i Katona na tytułowej wyspie.
Czternasty tom cyklu niewiele różni się od wielu poprzednich. Mogę powtórzyć to, co pisałem we wcześniejszych recenzjach.
Jest to wiarygodna, wciągająca, pełna szczegółów i drobiazgów powieść historyczna. Jednocześnie „Orły Imperium” stały się w dużym stopniu wtórne.
Zdaję sobie sprawę, że chcąc...
„Ciało jest słabe”. Sentencja Żelaznych Dłoni nadawałaby się do podsumowania książki, gdyby umieścić ten rzeczownik na miejscu „ciała”.
„Ferrus Manus: Gorgon z Meduzy” jest jak dotąd najsłabszą pozycją z cyklu „Prymarchowie”. Nie jest lekturą tragiczną, lecz do bólu przeciętną. To jednak ogromny zarzut, skoro mowa o książce opowiadającej o jednym z synów Imperatora. Prymarchowie należą do najciekawszych bohaterów „Warhammera 40 000”.
Największą bolączką VII tomu jest nieproporcjonalnie mała liczba stron poświęconych tytułowej postaci. Więcej uwagi poświecono Legionowi Żelaznych Dłoni, choć nawet on został zaniedbany. W centrum książki jest wojna o jedną z planet Gardinaala. Jest to pomniejszy odłam ludzkości, który zasiedlił system gwiezdny. Małe imperium, które nie wnosi niczego istotnego do uniwersum. Nie pojawia się o nim wzmianka w innych książkach serii.
„Herezja Horusa” przedstawia nam Prymarchów, porównywanych do półbogów tak często, że przestali być czymś fascynującym. W większości książek obserwujemy ich niezrównaną potęgę. Cykl „Prymarchowie” powinien wyrwać się z tego schematu. Podjąć próbę przedstawienia nam ich z „ludzkiej” strony. Idealnym rozwiązaniem zdaje się ukazanie ich przeszłości na planetach, na których dorastali. Nie znali wtedy ojca, Imperatora, nie prowadzili do boju armii nadludzi. Dopiero poznawali swoją wyjątkowość i uczyli się ją wykorzystywać na tle zwykłych ludzi. Każdy w innych warunkach. Paradoks jest taki, że chociaż zmienili „ojczyste” planety, te światy odcisnęły piętno również na nich. Dlatego „Perturabo: Młot Olympii”, koncentrujący się na przeszłości bohatera, jest najlepszym tomem cyklu.
SPOILERY:
W V tomie „Herezji Horusa” dowiedzieliśmy się, że Ferrusa Manusa i Fulgrima łączyła silna więź. Została ona tragicznie rozerwana, kiedy stanęli po przeciwnych stronach wojny domowej. Książka o Ferrusie dawała możliwość, aby przybliżyć tę relację czytelnikom. Skoro Prymarchowie sami w sobie są ciekawymi postaciami, o ile bardziej fascynująca jest interakcja między nimi. Niestety autor nie wspiął się na wyżyny kreatywności. Sprowadził ich relację do myśli Ferrusa, że „łączy ich oboje dążenie ku doskonałości”.
David Guymer w interesujący sposób opisał społeczeństwo Gardinaala. Podzielone na kasty, z których każda ma swoją rolę. Dani członkowie są genetycznie modyfikowani do pełnienia konkretnych funkcji. Ograniczano wolną wolę, inicjatywę oraz same emocje, zwłaszcza w przypadku niższych społecznie kast. Chętnie poczytałbym o tym znacznie więcej, ale nie w książce, której motywem przewodnim powinien być Ferrus Manus. I nie w sytuacji, w której ów podział na kasty w praktyce nie zostaje ukazany w wojnie.
KONIEC SPOILERÓW:
Tomy „Prymarchów” nie łączą się ze sobą. Formuła cyklu sprzyja czytaniu go wybiórczo. Prymarcha Żelaznych Dłoni nigdy nie wydawał mi się intrygującą postacią. „Ferrus Manus” utwierdził mnie w opinii o nim.
„Ciało jest słabe”. Sentencja Żelaznych Dłoni nadawałaby się do podsumowania książki, gdyby umieścić ten rzeczownik na miejscu „ciała”.
więcej Pokaż mimo to„Ferrus Manus: Gorgon z Meduzy” jest jak dotąd najsłabszą pozycją z cyklu „Prymarchowie”. Nie jest lekturą tragiczną, lecz do bólu przeciętną. To jednak ogromny zarzut, skoro mowa o książce opowiadającej o jednym z synów Imperatora....